Och, jak ja to znam!
Poza tym uważam, że spotkania z ludźmi z forum nie są czymś odpowiednim. Znaczy to MOIM ZDANIEM, sama z identycznymi problemami zaliczyłam z kimś stąd spotkanie i nie uważam tego za jakoś socjalizujące mnie czy też działające dobrze. Powiem tak - pogorszyły mój stan.
Ja nigdy nie zapomnę jak czekając w poczekalni do rodzinnego ojciec kazał mi podejść do ludzi, spytać o coś tam - błahostka, kto ostatni w kolejce itd, a ja powiedziałam, że nie. Wtedy rozległ się wielki krzyk z jego strony 'ty to jakaś dziwna jesteś, dzikus, chore dziecko z ciebie!'. Fakt, chore, a gdy prosiłam o psychologa, to mnie zlał...
Jestem w liceum i mam identycznie... Chodzą na ogniska, po szkole piwko, na sylwka razem, ciągle razem świętują 'koniec dnia' 'koniec weekendu' itd.
A ja? Ja siedzę w domu i ryczę, że nie jestem taka jak inni...
"A twoja siostra cioteczna to ma tyle przyjaciółek" "A może pojedziesz na kolonię z jakąś przyjaciółką?" "Jak możesz nie mieć przyjaciół?!" "Jaki z ciebie dzikus, weź wyjdź do ludzi!" itd, itd...
Moje również. Chociaż ja to nawet w internecie piszę z osobami, które mogę policzyć na palcach jednej dłoni... Bo o byle czym pisać nie umiem...
-cześć, co tam?
-hej, nic, a tam?
-no też nic
*koniec rozmowy*
W ogóle to bardzo przepraszam, że tak dużo piszę i cytuję... Ale krew mnie zalewa, łzy w sumie także, tak bardzo pragnę się wygadać, że musiałam...