-
Postów
8 939 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Abbey
-
SalaSamobójców, nie, nie pomaga. -- 18 gru 2012, 22:53 -- Lady Em., zrób i mi przy okazji!
-
A teraz z drugiej strony, znalezione przypadkiem jako mit: http://neuroskoki.info/psychologiczne-mity/
-
slow motion, ja tam też w głębi duszy coś do nich czuję... Ale nie umiem nagle wybaczać, stwarzać rodzinną, świąteczną atmosferę.
-
czuję, że grunt osuwa mi się spod nóg, jestem niepotrzebna i tylko wadzę... tyle Jedyne, co mi się chce to wyć. Najlepiej godzinami.
-
Nienawidzę świąt, tej całej atmosfery, nie dzielę się opłatkiem z rodzicami. Nie umiem spojrzeć im w oczy i wyznawać bóg wie jakiej radości.
-
Robiłam dziś drugie podejście u nauczyciela, by zapisać się na konkurs. Nie dość, że mnie zlała i nie zapisała, to jeszcze opieprzyła, że nie tryskam tą waloną radością.
-
próbuję nie płakać
-
[videoyoutube=7aXjt58GV6U][/videoyoutube] Oglądał ktoś? I pytanie do ludzi chodzących na terapię - ile realizmu jest w tym serialu?
-
Lady Em., chodzę na korki, z obliczeniówek mam wszystko ok, uwielbiam liczyć, więc tu nie ma problemu... Ale za to nauczycielka sobie odbija na teorii, potrafi się przyczepić za wypowiedź identyczną do kogoś, kto dostał maks. pkt Poza tym korepetycje w moim mieście można dostać tylko do pierwszej klasy liceum, potem lipa, więc to nie jest rozwiązanie... Tak cholernie chciałam iść na tę polibudę i w pewnym momencie uniezależnić się od rodziców...
-
Lady Em., niestety, to działa tylko w jednej kwestii... Wiesz, mam być dochodowym dzieckiem
-
ja też w sumie nie gratulowałam, więc gratuluję
-
Wiem, że wina pewnie leży po mojej stronie... Chociaż zupełnie nie zgadzam się z opinią, którą słyszałam i od nauczycielki, pedagoga, a także dyrekcji, że przecież to ja się wcale nie przykładam, nic nie robię, by się nauczyć, a w gimnazjum wszyscy pracowali pode mnie (dosłownie było to tak: 'w gimnazjum przymykali oko na twoje sposoby i liczne błędy, a w liceum tego robić nie będziemy') No i skoro polibuda to nie jest to, co będę robić, muszę już rozglądać się za czymś, co mogę studiować, bo w trzeciej klasie nadrobić np. biologię byłoby ciężko... -- 13 gru 2012, 16:13 -- Zmiana szkoły jest już nawet rozpatrywana przez rodziców, tylko ciężko byłoby teraz znaleźć zakwaterowanie... A jeśli mieliby mnie już przepisać, to do szkoły 50 km od mojego miasta... A chyba nie muszę mówić, jak cholernie się boję Jedyne, co mnie w tym wszystkim cieszy to fakt, że rodzice nie jeżdżą po mnie jak po bóg wie czym (a z ich charakterem i podejściem do mnie jako wielkiego uczonego to było baaaardzo prawdopodobne), tylko na serio się martwią i próbują pomóc. Może dlatego, że ojciec też wyjechał w pierwszej klasie liceum... I w tym samym kierunku...
-
Trafiła mi się fizyczka, która - lekko mówiąc - nie umie uczyć. Zdanie z nią rozszerzonej matury graniczy z cudem (piszę na podstawie doświadczeń poprzednich roczników, wiele osób plącze się teraz po jakiś AWF-ach i innych rzeczach niezwiązanych z kierunkami, na które mieli iść). Ponieważ nie lubię pozostawać bierna, wniosłam o zmianę nauczyciela, ew. przetłumaczenie nauczycielowi, że jego sama obecność nas wiele nie nauczy... No i teraz mam w szkole kosmos - nie dość, że zostałam przedstawiona jako cholernie nerwowa i zaburzona (do pedagoga dotarła relacja, że chyba chciałam pobić tę fizyczkę, co jest kompletną bzdurą), to jeszcze zmiany żadnej nie będzie, a człowiek jak człowiek - mści się... I w ten sposób mogę mieć nawet problemy ze zdaniem do drugiej klasy
-
Znaczy, że z planów pójścia na politechnikę praktycznie nic nie zostało... Więc nie wiem gdzie teraz się podzieję
-
że przez jednego nauczyciela, jednego, którego do cholery spotkałam na swojej drodze, muszę zmieniać swoje plany edukacyjne
-
Kiya, ej no, ja takich rzeczy nie robię, nawet nie skracam ułamków, gdy w liczniku jest suma, co też wprowadza ją w szał
-
Swoją drogą, witam wszystkich, dawno we wronkach nie byłam... W nocnych zresztą też
-
Lilith już na czerwono, taki szybki awans społeczny, zaraz zarządzi dyktaturę
-
Prowokuję, bo nie jestem pełna życia all the time?
-
40 lat, więc to chyba kryzys wieku średniego...
-
Kiya, tak samo było z fizyczką - wszyscy narzekali, tak się skarżyli, przyszło co do czego i ja powiedziałam jak jest, to teraz jej w dupę włażą i kablują na mnie jak mogą. No ale to inna historia, nie ten temat... Znalazłaby się i taka para nauczycieli... chyba...
-
Kiya, tak, wiem, że bez papieru gówno zrobię Ale to nie znaczy, że ma po mnie jeździć jak po bóg wie czym, a wiesz, że moi rodzice propozycje wizyt, na które chciałam się zapisać, są dość... Negatywnie nastawieni. Wychowawczyni... Pamiętasz jak opowiadałam Ci o fizyczce i tej całej aferze? To ona ale jestem w ciemniej...
-
Svafa, nikt nic nie wie, przynajmniej nie ode mnie. (rodziców tym bardziej, bo przecież tylko dramatyzuję, przeżywam i zmyślam) Jedyna osoba, która mogłaby powiedzieć o mojej sytuacji w domu, która kreuje moje zachowanie to pedagog z gimnazjum, w co wątpię.
-
Svafa, dyrektorka stoi po jej stronie, poza tym jest do mnie uprzedzona. Na którejś lekcji wyśmiewała się z samobójców i zwróciłam jej uwagę, przez co uraziłam jej ego Ogółem w tej szkole odnoszę wrażenie, że sprawa duchowa, wewnętrzna jest pomijana, najważniejsze są znakomite wyniki z matur.