-
Postów
8 939 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Abbey
-
lęk przed zwymiotowaniem w miejscu publicznym(głównie szkoła
Abbey odpowiedział(a) na kinia1997 temat w Nerwica lękowa
emetofobia-l-k-przed-wymiotowaniem-t15642.html Kilka tematów niżej, pozdrawiam -
Zazdroszczę. Ja też zazdroszczę, z moimi lękami nocnymi zasypianie to jakiś koszmar, poza miejscem zamieszkania jak ręką odjął, a jak ktoś na chroniczne problemy z zasypianiem poleca jakieś substancje w aptekach bez recepty/herbatki "uspokajające", to nie wiem czy się śmiać, czy płakać... Kawał dzieciństwa mnie tym faszerowano, a i tak więcej się usypiałam, niż spałam...
-
widzę, że nie próżnują sucze, najlepiej dowalić się już pierwszego dnia szkoły... Pokazać przed starymi i nowymi uczniami jak jestem beznadziejna, be i w ogóle to trzeba spalić mnie na stosie. W tym roku już nikt nie chciał ze mną siadać, czyli manipulowanie opinią o mnie działa. Aż żal mi było ludzi, którzy przychodzili jako ostatni i musieli siadać ze mną - wyglądali, jakby ktoś prowadził ich na ścięcie... Na matematyce dostawili nam ławki i mam zaledwie miejsce na oddech. Do drzwi nie mogłabym wybiec, przeszkodziłaby mi przeszkoda z trzech osób, przeraża mnie to uwięzienie, i tak ciężko m się tam skupić, ale teraz czuję się jak skuta... I wciąż obserwowana... Co robię, czy przypadkiem nie 'odleciałam', czy patrzę na tablicę, czy spoglądam na czyjś zeszyt, jakie mam spojrzenie, czy jestem uśmiechnięta (jak nie, oznacza to moje wywyższanie się, wtf)
-
nie jestem, to do mnie wraca o określonych porach, nie mam na to wpływu, będę się męczyć całe 10 miesięcy, a na wakacje nawet o tym nie pomyślę... ciekawe czy wraz z końcem szkoły/studiów ten problem minie, czy przerzuci się na pracę...
-
-
abstrakcyjna, właśnie świadomość, że największe cioty zdadzą buduje we mnie przekonanie, że mi się nie uda. W pisemnych, to i ja mogę być w okolicach 90%, ale ustne nie ma mowy...
-
abstrakcyjna, może dlatego, że dużo gadam o maturze, której nie zdam Ja w tym roku mam już tylko 7 przedmiotów (z wfem chyba), więc... Ale nie bawi mnie to,więcej będzie roboty niż w normalnym, byłym toku nauczania
-
abstrakcyjna, do matury mam jeszcze rok, w sumie dopiero teraz zaczyna się prawdziwa jazda - po 8 godzin tygodniowo Poza tym wiele osób mówi, że druga klasa jest najgorsza...
-
abstrakcyjna, tak to i ja bym mogła! Uwierz, mnie też bierze na samą myśl o jutrze...
-
abstrakcyjna, ja nie lubię, źle mi się kojarzy, w pierwszej klasie na okienkach miała również okienko moja matematyczka, która lubiła mnie zgarniać... I opierdzielać, że wylatywałam z płaczem w kiblu
-
Znalazłam w statucie: 1. Każdy uczeń Zespołu Szkół Ogólnokształcących ma prawo do: Wypoczynku podczas przerw świątecznych i ferii szkolnych bez konieczności odrabiania pracy domowej; Wakacje to ferie? Bo nie wiem czy jak coś się bronić
-
luk_dig, jak nie zdam matury, spierdzielam za dwa lata, jak zdam, idę na studia i spierdzielam Nie widzę tu miejsca dla siebie, ten kraj mnie dusi. Ale Japończycy to mnie przerażają
-
luk_dig, toż ta kobieta zadała nam zbiory zadań na wakacje, oczywiście tego nie ruszyłam, baba jest cięta na mnie i nie wiem - zarwać noc czy nie... No i pracę klasową z działu też już nam zapowiedziała. Z materiału z poprzedniej klasy
-
Tak bardzo bym chciała mieć zwolnienie z wfu... Przed pójściem do liceum chciałam się nawet specjalnie połamać Miałam się uczyć przed jutrzejszym sprawdzianem z matmy i dostałam to: [videoyoutube=WXuYteJDmYQ][/videoyoutube] Chyba wiadomo co poszło w odstawkę
-
to wraca... wiedziałam... wiedziałam, że tak będzie
-
podpinam się. I jeszcze wspomnę o religii, która znowu jest w środku planu, a ja - pełna lęku, samotności i RÓŻNYCH myśli, niekoniecznie pozytywnych - będę musiała bezsensownie czekać A, i jeszcze że babka znowu szczy (szcza?) do wanny, kurwa, nie byłam w domu, to przynajmniej nie musiałam tego syfu znosić
-
piję red bull colę, czemu tego nie ma u nas...
-
koszykova, o, dla mnie to w ogóle bardzo ciekawy wątek, bo jak uczeń zły z przedmiotu mówi, że się pani na niego uwzięła, zazwyczaj wszyscy z politowaniem i pobłażaniem patrzą z myślą "nie uczy się, a łatwiej powiedzieć, że się nauczyciel uwziął", ale jak uczeń jest dobry, żadnego "argumentu" nie ma, to sprawy też nie ma... Bo przecież to niemożliwe.
-
koszykova, ona przecież przede wszystkim wychowuje mnie. Bo ja jestem zła, pyskata, z przerośniętym ego - jak już kiedyś mówiłam. Przecież ona robi to po to, bym WYSZŁA NA LUDZI! wykończony, zdarzają, ale przez całą swoją matematyczną pasję i karierę to pierwszy przypadek takiej matematyczki. Wszystkie moje poprzednie były znakomitymi, wyrozumiałymi, zachęcały do dalszej nauki i pomagały się rozwijać poprzez dodatkowe (ciekawe i nietypowe, a nie na odpierdol) zadania. Tym ciężej mi "przyzwyczaić się" do tej sytuacji. O ile to w ogóle możliwe. Kiedyś matma była dla mnie przyjemnością - nawet starszym koleżankom robiłam zadania (w sumie później okazało się, że dlatego je miałam...), bo CHCIAŁAM się uczyć. Teraz mam lęki przed wzięciem do ręki swojej książki... Zupełnie straciłam przez to pomysł na siebie...
-
na przerwach owszem, nie mam co ze sobą zrobić itd. Gorzej na lekcjach, a najgorzej na matmie, gdzie nauczycielka buntuje ich przeciwko mnie... Rowerzysta96, jak u Ciebie, poszedłeś do szkoły? Makabra, można, choć chyba... Nie chcę być źle zrozumiana. Choć nikt nie chciałby tu widzieć nikogo. Wiecie, żeby temat zginął śmiercią naturalną i nie było tego problemu... Żeby nas nie dręczył.
-
Siddhi, w podręczniku było inaczej napisane, ale... już nie miałam ochoty wdawać się w dyskusje na temat szacunku i innych takich. I owszem, widziałam temat o "chorobach cywilizacyjnych", jednak był upchnięty w formie "pigułki" na ostatnich stronach. A jak wiadomo, mało kto tam dociera Z roku na rok moje rozpoczęcie roku jest gorsze. Dziś pierwszy raz otwarcie przed rodziną wyłam, próbowałam się bronić, matka nawyzywała mnie od nierobów, oczywiście poskarżyła się ojcu jakim złym dzieckiem jestem, kazała przepisać mi się do zawodówki i opowiadała jakieś bajki, jakby żyła w innej rzeczywistości. (a bo wcześniej ceniłaś, lubiłaś i chwaliłaś [osoby, które mnie dręczą i nieraz wracałam ze szkoły z płaczem. I ranami, których ona nie widziała. Ale tego jej nie wypominam - nikt ich nie widział, one są tylko moje...]) Z roku na rok także rówieśnicy mnie nie zauważają - dziś praktycznie byłam dla nich powietrzem. -- 02 wrz 2013, 13:22 -- Ja takie prawdziwe "godziny wychowawcze" mogłabym liczyć na palcach jednej dłoni, zazwyczaj to była kolejna lekcja z fachu wychowawcy.
-
To ja z drugiej strony - za każdym razem, gdy gdzieś wyjadę i wrócę do Polski/do swojej miejscowości, odczuwam wielką tęsknotę za TAMTYM krajem/miejscem. Nigdy nie mogę przyzwyczaić się do życia tutaj, w obcych miejscach moja samoocena rośnie i mam ogromną chęć rozwoju. Będąc zaledwie dwa tygodnie na zachodzie byłam w stanie zostać tam i się uczyć. Mój mózg poza moim miejscem zamieszkania pracuje na o wiele lepszych obrotach, a gdy jestem u siebie, mam "traumę powrotu do domu". Ale zawsze byłam dziwakiem.
-
?!?!?!?! Na przyrodzie czy biologii nauczyciele mają problem z wyrobieniem się z normalnymi tematami i nie pamiętam, żeby jakieś były o zdrowiu psychicznym. Jedynym wspomnieniem, było w pierwszej klasie liceum napomknięcie na Edukacji dla bezpieczeństwa, że terrorystami często są ludzie psychiczni. Ludzi aspołecznych próbują prostować wciskając je do towarzystwa rówieśników. Choć nie powiem, na mnie raz w moim życiu zwrócili uwagę. Byłam w mega dołku i w szkole zapanował alarm, że chcę się zabić. A gdy w wakacje ktoś z mojej rodziny skoczył z okna, próbowali się jakoś dowiedzieć czy żyję i co mi jest
-
I się zaczęło. "to może idź do roboty, skoro do szkoły ci się NIE CHCE?!" . Zapamiętajcie - przecież mi się po prostu nie chce, z czystego lenistwa... -- 02 wrz 2013, 08:56 -- Przecież mam tam znajomych, nikt mnie nie dręczy, ludzie mnie szanują, nauczyciele również, przecież tu jest tak rodzinna atmosfera (no porównując do mojej rodziny moze i jest rodzinna), przecież wszystko jest cudownie, czuję się tam znakomicie, przecież jest cudownie...