We wronach nie odpisują, to się tu dopiszę. Z tego co widzę, mieszkanie "razem" sprowadza się do częstych tarć między ludźmi, typu: rozsypałeś tytoń, zostawiłeś zapalone światło w pokoju, co robi ten talerzyk w lodówce, gdzie są moje skarpetki itd. Można wyjść poza rutynę codziennych sporów o te same problemy, trzeba tylko dostrzec te powtarzające się motywy i to że w gruncie rzeczy są one nudne. Ile można się spierać o to samo? Wtedy może mieszkanie razem nabrałoby lepszych kolorów.