
vifi
Użytkownik-
Postów
1 546 -
Dołączył
Treść opublikowana przez vifi
-
Wydaje mi się że psychoterapia byłaby na dłuższą metę lepszym rozwiązaniem niż psychiatra, ale nie uważam że to drugie to ostateczność. Jakieś specjalistycznej wiedzy nie mam, ale mam wrażenie że trwanie w długotrwałym stresie jest bardziej szkodliwe dla organizmu niż branie leków (poza jakimiś skrajnymi).
-
evamari, Trudno zapytać się człowieka czy chce się urodzić. To może zabrzmieć głupio ale stwierdzenie, "skoro się sparzyłam, to opatrzę obrzęk i postaram się więcej nie dotykać piekarnika" jest chyba bardziej logicznym uzasadnieniem niż to że "piekarnik jest bez sensu". Te porównanie nie oddaje dość dobrze życia, ale faktem jest że zamiast słuchać filozofii jaką podsuwa ci depresja potrzebujesz po prostu leczenia. Czy cierpienie jest bez sensu? Ono mówi nam że doświadczamy jakiegoś zła, często przez nas niezawinionego. Że coś jest nie tak. Ale kiedyś się kończy, natomiast można je różnie przeżyć. Nawet walka o to że kiedyś kupię sobie coś co lubię i uśmiechnę się już ma jakiś sens. Nawet mało ważne rzeczy mogą być bardzo ważne dla drugiego człowieka. To nie nasza użyteczność i samopoczucie decyduje o sensie życia. Osoby, które osiągają mistrzostwo w jakieś dziedzinie robią to przez ból treningu, a przecież życie jest więcej warte niż jakiś złoty puchar. Ludzie poświęcają się żeby ratować bezpańskie psy, a przecież ty jesteś ważniejsza niż zwierzęta. W takim razie dlaczego uważasz się za pomyłkę wszechświata? Z depresji da się wyjść, a te trudne przeżycia mogą okazać się twoim bogactwem a nie bezsensem.
-
kali1995, Pierwszy stopień otyłości to jeszcze nie jest tragedia, a na pewno nie powód żeby tego aż tak się wstydzić. Wystarczy po prostu więcej ruchu, no i generalnie jakaś szkoła + terapia, bo sprawy zaszły trochę daleko. Tymi uwagami na temat wagi się aż tak nie przejmuj.
-
decadence, Te "zapychanie lekami" nie polega na tym że dostajesz masę jakiś zamulaczy jak w filmach. Po prostu dostajesz lek, który przywraca ci poziom serotoniny (czy czegośtam), który właśnie jest zaburzony w depresji czy lękach. Nie musisz tak się ich obawiać. Są operacje których lepiej samemu na sobie nie wykonywać. Może autoterapia nie jest jakaś niebezpieczna, ale na ogół po prostu nic nie daje, bo prawdopodobnie dalej będziesz uciekać przed tym przed czym uciekasz tylko wymyślać sobie teorie, które w tym pomagają. Tu potrzeba drugiej osoby. To że nie jesteś gotowa na spotkanie z psychologiem jeszcze bardziej świadczy że powinnaś tam iść. Trudno żeby człowiek sam wyzdrowiał i dopiero potem przyszedł do lekarza i zameldował na co chorował. Tak naprawdę ucieczka przed terapią może być po prostu ucieczką przed sobą. Dodatkowo utrudnia to że w Polsce wizyta u psychiatry czasami postrzegana jest jak co najmniej jakieś elektrowstrząsy. Zawsze przed pierwszą wizytą są lęki. Nic strasznego tam się nie dzieje to jest zwykła rozmowa z terapeutą, możesz ją przerwać, zrezygnować z niej, my przenosimy na niego nasze schematy, które często przejęliśmy od rodziców (np. że zaraz będzie nas oceniał, nienawidził itp.) a on musi je lokalizować i demontować. Straszne i niestraszne. Generalnie ludzie którzy się na to odważyli śmieją się z tych wcześniejszych lęków (przed terapią). W człowieku walczą tendencje do zmiany i do pozostania jak jest. Często na terapię przychodzą ludzie, których po prostu zmusiła do tego choroba. Jest to trochę gorsza sytuacja niż "chcę coś w sobie zmienić, z czym sobie nie radzę", ale lepsza niż żadna. Na tym forum są ludzie którzy mają czarny pas w unikaniu życia. Lepiej żebyś w tym temacie pozostała poza podium.
-
Dżimi, ja nie miałem właściwie żadnych efektów ubocznych, ale czasami zdarzają różne zaburzenia nastroju i inne problemy z początku. Niektóre leki mają działanie uzależniające, albo potrafią usypiać, ale na szczęście wiele się tu zmieniło od ubiegłego wieku.
-
Jest warta tyle co każdy inny człowiek. Czyli bezcenna. Ale ma trudniej w życiu. Pozostaje jeszcze pytanie o twoich rodziców. Mogą oni, świadomie lub nie, utrwalać ten stan. Najlepiej jak byś poszukał terapii i w miarę możliwości pracy, jeśli nie chcesz/nie możesz iść do szkoły. Są też terapie dla osób z zaburzeniami odżywiania, ale u Ciebie chyba bardziej wskazana byłaby po prostu psychoterapia. No i w ogóle diagnoza, to wtedy nie walczyłbyś ze swoją bezwartościowością tylko np. z fobią społeczną i depresją.
-
11+1=12 Mam go na stronie startowej
-
Alexandra, Zanim leki zaczną działać mija trochę czasu (kilka tygodni). U mnie lekarz (ja brałem sertalinę, ale chyba jest podobnie) powoli zwiększał dawkę aż do 200mg. Natręctwa nie ustąpiły tylko po pewnym czasie zauważyłem że w sumie jest ich dużo mniej (o jakieś 70-80%).
-
nie moge sobie już poradzic ze sobą,ciągle płacze ...
vifi odpowiedział(a) na magda123 temat w Nerwica natręctw
magda123, Wydaje mi się że po prostu masz objawy depresji. Po prostu zgłoś się na terapię. -
Peter_Pan, nie wiem czy sam sobie z tym poradzisz. To trochę jak samemu sobie robić operację, może się okazać że robisz ją tak żeby jej sobie nie zrobić. Wydaje mi się że najbardziej wskazana byłaby tu psychoterapia. Czasami warto ją wspomóc lekami, z tej racji że dzisiejsze leki na ogół nie mają już specjalnie efektów ubocznych (czasami można dziwnie reagować na początku), a często tak naprawdę to przywracają poziom związków/ przekaźników, który u chorych jest zaburzony. Możesz pomyśleć też o grupie wsparcia dla DDA. Można małymi kroczkami pracować nad sobą, ale terapia to wbrew pozorom po prostu praca, praca i praca, a wykonać ją samemu czasami wręcz graniczy z cudem.
-
Mi to wygląda na nerwicę lękową, ale po diagnozę należy pójść do specjalisty (psychiatry lub psychologa).
-
Ale sam sobie dobierasz leki, czy psychiatra przepisał ci jakieś dawki, a ty masz wątpliwości czy je brać? W ulotkach nie zawsze jest wszystko napisane, zaufaj zaleceniom lekarza. Jak najmniej się przejmuj. Osobiście wydaje mi się, że jeśli boli cię bardziej po psychoterapii to może wcale nie być zły znak.
-
Ariel28, Dlaczego marycha miałaby być lepsza od alkoholu?
-
Uwierz mi że nie doceniasz świata. I siebie.
-
oliwkazp, Nie wiem za bardzo jak wygląda leczenie za granicą, ale zakładając pesymistycznie to byłabyś w stanie podjąć pracę na pełny, lub pół etatu i wtedy np. chodzić prywatnie? Oszukany, Moim zdaniem powinieneś przejść przez psychoterapię. Jak pójdziesz do pośredniaka czy agencji pracy to coś powinni dla ciebie znaleźć. Twoje przekonanie o własnej głupocie jest bardzo destrukcyjne i najprawdopodobniej niezgodne z prawdą. A nawet gdyby tak było to zawsze możesz sobie zrobić np. kurs na wózek widłowy czy np. pracować w magazynie. Wtedy mógłbyś podjąć równolegle terapię (nawet prywatną). Mam obawy czy mieszkanie razem z matką nie utrwala u ciebie tych destrukcyjnych przekonań. W dalszej perspektywie myślałbym o przeprowadzce. Jesteś teraz na lekach? One mogłyby trochę ci pomóc w tych lękach. Nie przejmuj się że możesz dziwnie wyglądać w pierwszych dniach pracy. Skup się na tym co robisz.
-
Kancerofobia - jak pomóc bliskiej osobie?
vifi odpowiedział(a) na Myslozbrodnia temat w Nerwica lękowa
Można też odwiedzić psychologa kiedy przebywa się blisko osoby z zaburzeniami. Nie dość że on może pomóc nam jakoś to przeżyć to może też nam powiedzieć jak z nim rozmawiać. Są sytuacje kiedy lekarz/terapeuta na prośbę klienta odwiedza dom i wtedy rozmawia z chorą osobą (pewnie nie zawsze się na to zgadza). Wydaje mi się że mimo wszystko nie powinnaś się tym aż tak przejmować, pewnie tłumaczyłaś jej że nerwica to nie jest jeszcze wariatka, tylko zaburzenie psychiczne a nie choroba. Nie możesz brać za nią odpowiedzialności, za to że nie chce się leczyć. Wydaje mi się że zbytnio czujesz się odpowiedzialna za cały świat. W miarę możliwości należy pomagać, ale nie zawsze nasze starania będą skuteczne. Tak po prostu jest, nie musisz czuć się winna że nie jesteś doskonała. -
kasiątko, Korzystasz z Windowsa? http://windows.microsoft.com/pl-pl/windows7/type-without-using-the-keyboard-on-screen-keyboard Nową klawiaturę kupisz nawet za 10 zł, nie dręcz się z tego powodu.
-
Kalebx3, Nie pal tego gówna. Św. Paweł na pewno nie byłby zadowolony.
-
Nie wiem czy powinnam być z chłopakiem. POMOCY
vifi odpowiedział(a) na megwal8 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Uciekać. Jak nie możesz to iść do psychologa bo prawdopodobnie jesteś uzależniona od toksycznej miłości. Chłopak niech się leczy bo zniszczy jakieś dziewczynie życie. Możesz mu to zaproponować, chociaż pewnie i tak nie będzie chciał. -
kreonionomu, Głównie piszesz o braku dziewczyny i spadku nastroju. Niepotrzebnie tak się katujesz za każdą porażkę. Nie jesteś pierwszy i nie ostatni, z tym że nie możesz znaleźć dziewczyny. Z tego co piszesz to skończyłeś licencjat i robisz magisterkę. TO nie jest byle co: w stanie depresyjnym kończyć studia. Wiedz że nawet bez dziewczyny można przeżyć dobrze to życie, nawet samotnie. Rozumiem smutek że nie ma się osoby obok mnie, ale dlaczego to jest aż tak egzystencjalny problem? Czy uważasz że jesteś nic nie wart jak nie masz dziewczyny? Potrzebujesz od niej potwierdzenia? Nie spotykasz pewnie wielu dziewczyn, stąd twój brak dziewczyny jest po pierwsze konsekwencją zwykłej statystyki. Po drugie brak ci pewności siebie, a dziewczyna wyczuje ten głęboki smutek, a to odstrasza większość dziewczyn. Wystarczy zwalczyć przyczyny i łatwiej będzie o drugą połówkę. Moim zdaniem powinieneś kontynuować terapię, niestety ona może potrwać dłużej niż pół roku. Póki nie masz tej dziewczyny to nie rozpaczaj, zajmij się czymś pożytecznym, czytaj dobre książki, znajdź jakieś zainteresowania, to też jest przygotowanie do związku, bo dłuższy związek z drugą osobą to wcale niełatwa sprawa, a ty chyba nosisz w sobie jeszcze jakieś zranienia z przeszłości. niewiem1104, Masz jakieś mieszkanie w "międzyczasie", np. u rodziców? Masz jakąś koleżankę/kogoś bliskiego z którą mogłabyś się spotkać? Wiem że zabrzmi to grubiańsko, ale po prostu poszukaj nowej pracy (i nowego narzeczonego). Tak jak przeżywałaś szczęśliwe chwile, tak teraz przeżyj chwilę żałoby, ale nie przeciągaj jej za długo. Jeśli smutek nie mija, rozciąga się na całe tygodnie to rozważ wizytę u psychologa. Nie martw się na zapas.
-
Conan, Moim zdaniem to są objawy uzależnienia. W dodatku wydaje się że tak reagujesz na stres i "uspokajasz się" w ten sposób. Może nawet twoja masturbacja ma charakter kompulsywny. Może też być wyrazem jakiś twoich wewnętrznych kłopotów, kompleksów. Najlepiej byłoby zgłosić się z tym na terapię, bo zwykła siła woli może tu nie wystarczyć, skoro za darmo masz coraz to nowe bodźce, pewnie coraz "twardsza" pornografia, która jest obfitszym posiłkiem dla zmysłów niż "zwykły" seks, który chyba nie jest w stanie dać ci takiego zadowolenia, jakie możesz uzyskać w wyobraźni/wirtualnym świecie. Podejrzewam że ucieczce w pornografię mogą towarzyszyć też inne pragnienia/myśli, np. "chcę być Kimś" czy jakaś potrzeba opieki nade mną, pochylenia się nad poczuciem krzywdy, które w sobie noszę itp. Przyjrzyj się im.
-
Do osób, które się tym leczyły: były nawroty choroby? Jeśli tak to po jakim czasie? Rzeczywiście EW mają ciemną historię, ale kto by pomyślał że rzeczywiście mogą okazać się skuteczne?
-
Wydaje mi się że gdybyś był po prostu nastawiony na teraz to (pomijając zaburzenia) wziąłbyśsiępo prostu do roboty i zaczął jakoś zmieniać to co akurat wywołuje u ciebie dyskomfort, co chcesz zrobić.Raczej podejrzewałbym że jesteś tak naprawdę nastawiony na przeszłość (stało mi się to i tamto, nie udało mi się), a nawet na wieczność (jestem beznadziejny, już nic nigdy mi nie pomoże, nie warto próbować) Zupełnie odwrotnie: gdybym się wyleczył i zamiast się lenić nauczyłbym się czegoś życiowego, to byłbym mądrzejszy, nawet teraz nie jestem taki głupi jak mi się wydaje. Ta "głupota" i "nie znajomość czegoś życiowego" raczej bierze się z bezradności, która kiedyśtam (być może w dzieciństwie) została wyuczona. Trzeba ją "tylko" odprogramować. Ciężko jest to zrobić samemu, ale zwykle można zrobić przynajmniej małą zmianę.
-
Kiedy patrzę na świat, ludzi a nawet zwierzęta to myślę sobie że tam gdzie jest życie tam jest też jakiś sens, chociaż niełatwo go uchwycić. Wydaje mi się, że człowiek raczej szuka sensu poza sobą, jakby go otrzymuje. Kiedyś otrzymywał od kultury, jakieś przekonanie skąd pochodzę i dokąd zmierzam. Teraz to trochę zanikło, niby wiem skąd pochodzę a nie wiem, niby gdzie mam zmierzać skoro niczego nie osiągnę i zdechnę jak pies. I wszystko wydaje się bez sensu. Dzieci z upośledzeniem też umierają bez jakiś osiągnięć, a jednak w wielu przypadkach ich rodzina nie ma wątpliwości że ich życia miało sens, chociaż też nie zawsze potrafią określić jaki. W wypadku osób z zaburzeniami (nas) chyba bardziej dominujące jest takie poczucie bezsensu, a w dodatku często choroba wytrąciła nas z naszego wcześniejszego rytmu, zajęć, życia które "miało sens", teraz go "nie ma". Piszę w cudzysłowie, bo ten sens jest chyba bardziej efektem uczucia bezsensu i samotności niż jakiś filozoficznych rozważań. Normalnie kiedy mówimy komuś że "twoje życie jest bez sensu" to jest to raczej wyraz jakieś nienawiści, pogardy, może więc takie przekonywanie że moje życie jest bez sensu jest stłumionym wyrazem nienawiści do świata w którym żyjemy, otoczenia?