Skocz do zawartości
Nerwica.com

vifi

Użytkownik
  • Postów

    1 546
  • Dołączył

Treść opublikowana przez vifi

  1. Może na początek spróbować porozmawiać o tym z psychologiem szkolnym?
  2. vifi

    Dziń dybry

    Witaj i trzymaj się ciepło. (o co chodzi z tym nie tym działem, przecież ten dział po to jest i wielu użytkowników zakłada tu takie tematy?)
  3. Nawet jak piszę na forum coś osobistego to strasznie się boję jak inni na to zareagują, mimo że w sumie nikt mnie nie zna. A co dopiero powiedzieć coś takiego w realu. A z piwnicy czasami przychodzi 'telegraf' że w sumie bardzo bym chciał. Jak jestem sam to mogę (czasami chyba wręcz muszę, bo co mam z nią zrobić jak coś z niej wychodzi ?) trochę uchylić drzwi do piwnycy, ale gorzej z innymi ludźmi. Wtedy wszystko się samozamyka i mogę mówić o zwykłych rzeczach, ale nic głębiej bo wtedy jest blokada.
  4. Domyślam się że nie mówi Ci tego wprost? Też strasznie tego nie lubię, bo nie wiadomo czy udało mi się 9 razy czy 99 razy to i tak wracam z takim samym rezultatem i czuję się głupio, bo w końcu wpadłem z powrotem i myśli mnie zalały .
  5. Ale przede wszystkim nerwica wyrządza duże szkody właścicielom. Po dłuższym czasie po prostu odechciewa się żyć. Radziłbym jednak nie zwlekać z wizytą u lekarza bo najprawdopodobniej objawy będą tylko się nasilać i tylko chwilami ustępować albo dawać wrażenie że się je ma pod kontrolą (tak było u mnie). Też nie czułem się gotowy na wizytę, aż choroba mnie doprowadziła do bardzo nieprzyjemnego stanu, w którym nadal nie byłem gotowy ale zmuszony do tej wizyty. Jeśli te objawy nie mijają to . Moim zdaniem te objawy są "normalne" dla NN (nie jestem specjalistą, ale niestety też na nią choruję). Trzymaj się.
  6. vifi

    Natręctwa myśli...

    Ja nic takiego nie miałem ani u psychoterapeuty ani u psychiatry, więc chyba konieczny nie jest, chociaż chętnie bym sobie trzasnął taki teścik (lubię takie rzeczy). Na forum widziałem podobny temat (jakbyś nie widział) viewtopic.php?f=12&t=5183 wygląda zachęcająco.
  7. vifi

    Moja historia:)

    Witam i gratuluję
  8. To jest średni wzrost. Nie wiem ile urośniesz, ale raczej nie da się urosnąć na siłe. Za to można chodzić podkulony lub wyprostowany. W pewnym momencie byłem na dobrej uczelni, i jeszcze ćwiczyłem judo (nawet dobrze mi szło) - bardziej polubiłem wtedy swoje ciało i nawet ten średni wzrost. I niewiele to pomogło. Z dziewczynami dalej nic. I kompleksy też pozostały. Miał bym je nawet gdybym był wysoki na 2 metry. Bo jak wysoki wzrost ma pomóc na przekonanie, że żadna dziewczyna mnie nie polubi, a co dopiero pokocha (bo jestem taki i taki?). Chyba problem nie leży tutaj. Nie wiem jak jest u Ciebie.
  9. Do niedawna w zasadzie nie musiałem obcinać paznokci (u rąk). Jakiś rok temu z niewiadomych dla mnie przyczyn raczej przestałem je obgryzać. Może bardziej siebie polubiłem; albo mniej Oprócz tego dalej rozdrapuje sobie różne rzeczy 'wystające' ze skóry, a potem nierówne efekty mojego rozdrapywania dopóki nie przerwę, albo mi się nie znudzi. Nie wiem co jest dobrego w tym bólu rozdrapywania że ... Oczywiście też obgryzam wargi. Próbuję tego nie robić w piątki (nie pytajcie dlaczego), ale rożnie to bywa. Mam wrażenie że mi szybciej odrasta tam skóra żebym następnego dnia już miał co obgryzać. Nie wiem co by tu jeszcze napisać.
  10. vifi

    Wita was nowy użytkownik

    Na szczęście dla nich Miałem podobny okres w liceum. Nie wiem czy to była jakaś fobia społeczna czy coś, ale chyba o to zachaczało (nie jestem psychologiem). Boisz się krytyki/oceny innych osób? Miałem za to dwóch kolegów z którymi mogłem pogadać o takich dość zwyczajnych sprawach czy pożartować. Mi to pomagało. Już samo to że nie wyśmiewali (albo nie za bardzo) tego że że byłem trochę 'inny' było pocieszające. Mam wrażenie że na ogół spotykałem inne niezbyt towarzyskie czy niezbyt popularne osoby. Może masz kogoś takiego w swojej klasie i boi się podejść ? Nie znam twojej sytuacji, ale czy na pewno twoi rówieśnicy Cię nie akceptują (coś konkretnego na to wskazuje?), czy tylko Ci się tak wydaje? Może się tego obawiasz. Jeśli problem z nerwami się nie będzie poprawiał to radziłbym rozważyć wizytę u psychologa - te lęki się raczej nie wzięły z nikąd i mogą Ci potem zawadzać. Póki co czuj się to dobrze i trzymaj się. btw. co dokładnie ćwiczysz?
  11. vifi

    Witam

    Nie mam zamiaru nikogo obrażać, po prostu zaczęło mi się przypominać, że kiedyś tam kogoś zraniłem, potem zacząłem rozmyślać że może (a może napewno) komuś coś napiszę i ktoś przeze mnie popełni samobójstwo... Wiem że to głupie. Ale to "tylko" nerwica. W końcu jednak udało mi się jakoś przełamać te lęki (nie będzie skrupuł mi mówił co mam robić ). Nie widzę niczego specjalnie odważnego w ranieniu kogoś kto nie może się bronić. Poza tym jak już pisałem nie mam takiego zamiaru ... ech. sam się wkopałem i teraz się tłumaczę. Dzięki przesłuchałem, ale poza tym nie rozumiem co to miało oznaczać, najpierw piszesz że jestem tutaj ważny, a potem to. To dlaczego ja jestem ważny a ty nie? To było bezpośrednie pytanie. Takie lubię! - ale gorzej jak dotyczą mnie, bo nie wiem co wtedy powiedzieć. Miałem swojego czasu wiele pasji i zainteresowań, przy okazji zacząłem sobie dobrze radzić z kierunkowymi przedmiotami w szkole. Bardzo je lubiłem bo (oprócz tego że je lubiłem) jakoś wynagradzały mi raczej nikłe kontakty z rówieśnikami, dawały jakieś usprawiedliwienie nadzieję na akceptację przez innych ludzi (bo informatycy/naukowcy tacy są), pewną tożsamość i perspektywy na przyszłość. Byłem nie tylko nieśmiały, ale widziałem wręcz u siebie objawy fobii społecznej, ale jakoś z tym żyłem. Skończyło się klapą kiedy na studiach (studiowałem na trudnym wydziale) zaczęła się wkradać w moje życie nerwica. Wszystko zaczęło się walić, zaczęły pojawiać się różne lęki (grzech ciężki, piekło, niebezpieczeństwo itp) i natręctwa (muszę zrobić to zamiast tego bo...), a ja im ulegałem. Sytuację wzmagała samotność - miałem dość płytkie znajomości i z czasem w ogóle się urwały. A ja zamiast komuś powiedzieć o swoich problemach to chciałem je schować jak najgłębiej żeby nikt się nie dowiedział. Wstydziłem się tego, a że widziałem bezzasadność swoich lęków to cały czas myślałem że może się wyleczę. Łudziłem się tak długi czas, aż w końcu zawaliłem rok i musiałem zmieniać studia. W końcu ta choroba zrobiła się tak uciążliwa, że po prostu położyłem się i rozpłakałem. Wtedy postanowiłem jednak rozpocząć leczenie. Tak to wyglądało w skrócie. A miałem napisać czym żyję, a nie streścić swoją historię. Próbuję jakoś się ogarnąć i stanąć na nogi. Boję się że nie będę się nadawał do żadnej pracy i będę bezużyteczny. Nadal trudności sprawiają mi proste decyzje. W zasadzie na ogół nie odczuwam potrzeby jakiegoś kontaktu z innymi. Jest to przede mną jakby ukryte. Niby jak widzę dziewczynę to chciałoby się ją poznać, ale potem to mija i raczej się skupiam na czym innym. Boję się oceny innych ludzi. Nawet po napisaniu wiadomości na forum wstydzę się że to tak wygląda i myślę co inni sobie pomyślą. Chyba boję się że ktoś mnie znienawidzi. A nawet przed sobą nie przyznaję się że też potrzebuję innych osob, chociaż to pragnienie jest jakby zamrożone. Często mam chęć zasłaniania się jakimiś osiągnięciami (których w tej chwili za bardzo nie mam), ale może na forum uda mi się powiedzieć nie że "takie nerwice to ja pokonuję na pęczki. Patrzcie i podziwiajcie", ale raczej że taki jestem i że bywa mi z tym ciężko podobnie jak i wam. Chociaż chyba leki zaczynają działać i trochę mi się ostatnio poprawia.
  12. Byłoby super gdyby akurat ta obawa się spełniła co nie? Ale nie ma co czekać . Ja czekałem znacznie dłużej aż zrobiło się nieciekawie. Wracając do tematu zdarza się że w supermarkecie okrążam i śledzę półkę z wybranym produktem - zwykle jakimś drobnym - dajmy na to długopis. Po jakimś czasie go odkładam i zawieszam się w zamyśleniu nad wpływem jego kupna na środowisko naturalne i nad oszczędnością w kupieniu wkładów zamiast nowego długopisu. Potem okazuje się że wkłady nie pasują do długopisu, a ja straciłem pół dnia na nie wiadomo czym. Często okrążam też nowe budynki przed wejściem - jeśli mam czas to zanim wejdę kręcę się kilka razy w kółko. Myślę czy ktoś się na mnie nie patrzy i co sobie myśli (zwłaszcza ochrona). Jak jestem w głośnej sali to jest ok. Ale jak jest cisza (np w bibliotece) i coś pika, albo ktoś szura długopisem, albo nogami, albo coś szepcze albo fryka, albo połyka ślinę albo mlaska albo żuje albo jeszcze coś tam to mnie potrafi rozdrażnić. Gdybym mógł sprzedawać natręctwa
  13. Przed pierwszą wizytą u psychologa obawiałem się że nerwica mi minie i zrobię z siebie idiotę. Nie minęła
  14. Długo zwlekałem z leczeniem. Cały czas mi się wydawało, że jestem na dobrej drodze do wyleczenia, bo wiedziałem że te myśli są bez sensu. Zapisanie się na psychoterapię dużo mnie kosztowało. Na pierwym spotkaniu byłem strasznie spięty. Potem już było lepiej, ale często po wizycie dopiero mam jasny obraz tego co tak naprawdę chciałem powiedzieć. Odczuwam dużą blokadę kiedy druga osoba pyta się mnie o osobiste sprawy. U psychologa opór jest mniejszy - nigdy bym nie powiedział własnej mamie o rzaczach o której mówię psychologowi. Pierwsza wizyta u psychiatry była lepsza, bo już miałem jakieś (3-4 miesiące) doświadczenie z psychoterapią, a psychiatra miał mi w zasadzie tylko przepisać leki.
  15. vifi

    Witam

    Zamartwiam się tylko na przyszłość...
  16. vifi

    Witam

    Mam na imię Łukasz i cierpię na nerwicę natręctw. Miło mi was poznać. Trzeba walczyć o normalne życie, a nawet napisanie tego postu sprawiło mi niemałe problemy, choć z tego co czytałem wiele osób może mieć gorzej ode mnie. Jeśli kogoś zranię czy zaszkodzę komuś tym co napiszę to z góry przepraszam. Ale wyszło urzędowo... W każdym razie witajcie.
×