
MalaMi1001
Użytkownik-
Postów
1 935 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez MalaMi1001
-
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
Mnie również nie chodziło o typową agresję w sensie przemocy. Byłam opryskliwa, niemiła, potrafiłam dopiec komuś bez powodu. W tej chwili jesteś po prostu emocjonalnie znieczulony. Zasadniczo trochę na tym to polega żeby z dystansu spojrzeć na pewne sprawy, bez tej całej emocjonalnej otoczki. Może dlatego jest to dla Ciebie całkiem nowy stan. Dla mnie to piękny stan, bo całe życie to dla mnie jedna wielka emocja. W tej chwili jestem w stanie nawet zgodzić na neuroleptyki, byle tylko odetchnąć. Ale każdy od leczenia oczekuje czegoś innego. -
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
Ja zażywam Eliceę już po raz drugi. Za pierwszym razem nie jestem Ci w stanie powiedzieć jak było ponieważ zaczęłam ją brać po odstawieniu dużej dawki wenlafaksyny. Teraz zaczęłam brać solo i powiem Ci, ze momentami jest tak, że mam pupie co powiedzą inni, nie czuję nic, czuję się jak chodzący robot stowrzony bo wykonywania codziennych zadań. Ale niestety u mnie ten stan trwa czasami jeden dzień i potem wszystko wraca do normy. Mnie na takim efekcie zależało. Szkoda, ze trwa tak krótko. Dziś np. moja wkrętka (chyba wkrętka, albo rzeczywistość, nie potrafię tego odróżnić) pomimo zażywania do tego fluoksetyny spowodowała u mnie takie uczucie niepokoju, że aż mi było niedobrze. Więc na moją zrytą psychikę już mało co działa. Ale efekt zapewne od leków. Obserwuj siebie, bo ja przez moment po wenli stawałam się agresywna przez właśnie nic nie czucie, a sama tego nie dostrzegałam, ze coś jest nie tak. Nie jestem Ci w stanie powiedzieć czy to minie, ale mnie na tym by nie zależało. Ale skoro o tym piszesz to znaczy, że Tobie nie jest z tym wygodnie. -
Brak miłości w dzieciństwie emocjonalnym bagażem na całeŻyci
MalaMi1001 odpowiedział(a) na MalaMi1001 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ponieważ znowu jadę na prochach i jestem trochę spokojniejsza ostatnio odbyłam z matką jako taką rozmowę. Jakieś tam wspomnienia, zaczęła krytykować jedną z moich sióstr (znowu, to oprócz mnie to ta druga zła), że nie poświęca żadnej uwagi swojej córce. Odpowiedziałam jej, że ona mnie też nie poświęcała i jakoś żyję, tyle że mam porąbane w głowie. Zapytała czy faktycznie dawali mi za mało miłości? Odpowiedziałam, ze tak. To był pierwszy raz kiedy w ogóle ją to zainteresowało. Ona cały czas myślała, że burdel jaki mam w głowie sama sobie zrobiłam. Tak, sama z siebie rozpaczliwie szukam miłości i akceptacji i dostaje za to z dnia na dzień po głowie jeszcze bardziej. Ale wcale nie zrobiło mi się lżej po tej rozmowie. Tego jaka jestem nic już nie zmieni. Nic nie cofnie czasu i to ja będę się z tym wszystkim męczyć do końca moich dni. Ale czy ona tak naprawdę rozumie to co mi zrobiła? Nie sądzę. Ostatnio oglądałam swoje zdjęcia z dzieciństwa. Kurczę, na każdym zdjęciu szczerze uśmiechnięta buzia, bijąca pewność siebie, życie pełną gębą. I z każdym kolejnym rokiem na zdjęciach coraz bardziej pusty wzrok, kompleksy, wymuszony uśmiech. Gdzie się podziała ta dziewczynka? Radosna, zadowolona z życia, PEWNA SIEBIE, okropnie ogląda się takie zdjęcia. Nawet nie potrafię sobie przypomnieć tego uczucia jakie miałam w sobie szczerząc mleczne zęby do aparatu. I choć to wszystko minęło bezpowrotnie tylko jedno mnie jeszcze trzyma przy życiu. Pozbyłam się złudzeń. Nie mam już w sobie nadziei, która bolała mnie przez te wszystkie lata. Nie ma złudzeń, nie ma nadziei, nikt mnie już nie skrzywdzi. Chłodna ocena sytuacji, brak zaangażowania, zimna analiza. Nie wiem czy to flouksetyna czy wydarzenia z ostatniego czasu, ale czuję się emocjonalnie wolna. Bez złudzeń, bez planów, ale i bez radości i szczęścia. Czy czyni mnie to szczęśliwą? W pewnym sensie tak, bo wiem, ze już nigdy nie będę tak cierpieć. -
Bierni agresorzy - jak z nimi walczyć
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Vian temat w Problemy w związkach i w rodzinie
anaksymander - z twojego opisu wynika, że jesteś raczej narcyzem niż biernym agresorem. Wydaje ci się, ze nic nie musisz, że wszyscy to idioci i nikt nie ma racji, bo twoja racja jest jedyna najświętsza. I pamiętaj, ze wiedza nie idzie w parze z inteligencją. Nauczyć się czegoś potrafi każdy idiota, ale wyciągać wnioski z tej wiedzy już niestety nie wszyscy. Dlatego mamy tylu "wykształconych" ludzi w Polsce, a poziom inteligencji marny. Znam takiego człowieka jak Ty, który w dyskusji prowadził właściwie monolog oczekując, ze wszyscy będą wzdychali z zachwytu nad jego "wiedzą" i poglądami, a na każde odmienne zdanie reagował sprzeciwem i niekiedy agresją. Cóż, dziś został się sam jak palec, ze swoim cudownym ego i masą problemów, w których rozwiązaniu absolutnie nikt nie chce mu pomóc. Wydaje mi się, ze rośnie społeczna świadomość ludzi na temat tego, jakich osób należy unikać i dlaczego. To bardzo mądry trend. -
Istnieje ADHD czy nie istnieje ja go nie mam. Dzisiaj zjadłam na śniadanie 10mg fluo W sumie nic mi nie było, fakt, chce mi się spać w sensie takim, że jak przyłożę głowę do poduszki to śpię w najlepsze , ale nie czuję się taka zmęczona jak po 10mg escitalopramu. Jak się nie położę to nie śpię, a jak się położę to śpię , chyba wiecie co mam na myśli. Ja wiem, ze trzeci dzień brania to nic, bo nawet się zaczęło wkręcać, ale czuję, ze to będzie fajny mix z escitalopramem. Oby dalej trwał u mnie jasny umysł i zero moich uprzykrzających życie fantazji -- 22 lip 2013, 16:21 -- Bardzo pilnie potrzebuję Waszej pomocy. Powiedzcie mi co to może być, bo już dostaję fioła. Otóż nie wiem czy to mięśnie, płuca, kości czy żołądek, ale boli mnie od czasu do czasu w okolicach mostka, czasami promieniuje do pleców na tej samej wysokości. Taka jakby obręcz. Ból kłujący, nie powoduje kłopotów z oddychaniem. Miał ktoś taki skutek uboczny? Może to być żołądek? Ładuję w siebie te prochy i nie wiem sama czy to możliwe, żeby aż tak pojechać sobie organizm chemią . Może być jeszcze opcja, ze to ból mięśni od siedzenia przy kompie niemal 18 godzin na dobę.... Co Wy na to? Prochy czy mój styl życia?
-
deader no chyba żartujesz z tym ADHD. Zanim jeszcze zaczęłam się na cokolwiek leczyć mogłam całymi dniami nic nie robić i absolutnie nic nie przeszkadzało mi w obejrzeniu kilku odcinków Z Archiwum X pod rząd, leżąc i co rusz zasypiając. Ja też mam kumpla, który ma ADHD i powiem Ci, że jego zachowanie zupełnie odbiega od mojego. Najlepsza była jazda z nim samochodem, on oczywiście kierowca i to był pierwszy i ostatni raz jak z nim wsiadłam do samochodu. Więc co, leczenie wywołało u mnie ADHD? To w takim razie mamy kolejny skutek uboczny leczenia psychotropami. Nie, nie brałam nigdy wcześniej fluo. Wcześniej brałam wenlafaksynę, po której po pierwszej tabletce miałam taką jazdę, ze nie zapomnę do końca życia. Potem brałam esci, przestałam i znów esci i teraz jeszcze do tego fluo. Nie wiem jak działa czy mnie uśpi czy nie, ale pisałam tu w wątku o escitalopramie, ze na 10mg mogłam spać całą dobę, dlatego zeszłam na 5mg i tak już zostanie. Teraz mam jeszcze to fluo, więc jak zauważę, ze na małej dawce mnie uśpi to większej brać nie będę. Nie mogę sobie pozwolić na senność. W kązdym razie jutro wskoczę na 5mg i zobaczymy. Oby mnie nie szczyściło jak kota po kwaśnym mleku
-
Ja po wizycie u nowego psychiatry dostałam wczoraj do 5mg esci 10mg fluoksetyny. Ma zadziałać niby na stabilizację nastroju (wtf??) i lekarz zabił mnie stwierdzeniem, że prędzej mam jakąś odmianę ADHD niż dystymię, skoro jestem pracoholiczką, od problemów uciekam właśnie w pracę, żeby nie fantazjować i się na czymś skupić i jak coś robie to do końca i dokładnie. ADHD? Kuźwa no co za debil! Przecież to zaprzeczenie ADHD! Ja nie mam problemów z pracą tylko z głową! Dziś wzięłam 2,5mg, bo nie wyobrażam sobie siebie na całych 10mg tak od razu Myślicie, że jutro powinnam zaaplikować 5mg i pojutrze 10 czy jakoś tak łagodniej? Nie chcę się wrąbać w senność znowu...
-
Dziewczyno co Ty za farmazony wypisujesz? Dwie osobowości? Może gość chce wrócić do byłej i odstawia cyrk, zebyś się przestraszyła i od niego uciekła? Dla mnie brzmi to jak scenariusz kiepskiego thrillera za 1000zł. A Ty wypruwasz z siebie flaki i chcesz się zabić? A co on mieszka lata świetlne od ciebie że nie mozesz do niego jechać? Nie ma kumpli, znajomych gdzie byś mogła go szukać? Dla mnie to naciągane jak skarpetka na sztachetę w płocie.
-
Hmmm, wiecie co, mam nadzieję, że się obrazicie o to co tutaj napiszę, ale tak szczerze Was trochę nie rozumiem. Piszecie o swoich rodzicach schizofrenikach z taką nienawiścią, jakby oni robili Wam to celowo. A czy oni tego chcieli? Nie sądzę, do diabła nikt nie chce być chory! Nikt nie chce widzieć i słyszeć czegoś czego nie ma, nie kontrolować swoich własnych emocji i jeszcze święcie sądzić, że to oni są normalni a inni nie. Mam koleżankę, której kuzyn jest schizofrenikiem i wiecie co? On się cieszy, że ludzie się go boją, bo przynajmniej ma spokój, nikt go nie obraża, nie wyśmiewa, nie poniża, a to kilka razy doprowadziło go do pogorszenia. Leczy się, miał szansę zrozumieć, że jest chory, ale sam nie wie kiedy zaczynają się objawy, on tego nie kontroluje. Chciał tego? Nie. A wy piszecie o swoich rodzicach jakby robili to z pełną świadomością i premedytacją. Powinniście mieć raczej pretensje do służby zdrowia, która rzadko zajmuje się rodzinami chorych ludzi i zostawieni są sami sobie. Dziś są różnego rodzaju grupy wsparcia i jest może trochę łatwiej. Ale pomocą powinny być objęte całe rodziny, bo choroba to nie koniec świata jak się ma świadomość jak postępować. Co z tego, ze moja matka od dziecka tłumiła moją indywidualność, moje poczucie wartości zaniżyła do zera, wciąż porównywała mnie do siotry, która zawsze była lepsza, co z tego, że całe życie walczyłam o jej względy i akceptację a nigdy jej nie dostałam i stało się ze mną to co się stało? Nie była chora na schizofrenię, nie widziała duchów i nie rozmiawiała z nieistniejącymi bytami. I co mam z tym zrobić? Nic z tym nie zrobię. Ale czy to powód by jej nienawidzić? Nie wiem czy robiła to świadomie czy nie. Nie chcę tego wiedzieć. Nie mam już do niej żalu, ale nie wiem czy w pełni kiedykolwiek wybaczę. Dużo przeszłam, teraz w zasadzie uczę się żyć po swojemu. Zaakceptowałam to jaka jest, żyję z nią normalnie jakby nic się nie stało. Moja terapeutka usiłowała zaszczepić we mnie nienawiść do niej, ale mam na tyle rozumu, żeby tego nie robić. Za to robię swoje i żyję tak, jak uważam za słuszne. Może mi powiedzieć swoje zdanie, ja wysłucham i na tym koniec. Nikt we mnie już nie wzbudzi poczucia winy. Zwyczajnie robię swoje czego i Wam życzę.
-
Hahahaha, normalnie dawno temu nikt nie spowodował u mnie takiego wybuchu śmiechu Aż poplułam monitor Skok serotoniny mam zapewniony do jutra Co do islamizacji Europy. Nie wiem ilu z Was zna jakiegokolwiek Francuza. Ja znam "polskiego francuza", który spędził tam ponad połowę swojego życia, przejął tamtejsze zwyczaje i poglądy. Oprócz absolutnej tolerancji dla wszelkiego rodzaju zboczeń i wynaturzeń, zawierania związków partnerskich przez pary hetero żeby w razie znudzenia się drugą osobą mieć możliwość szybkiego i bezbolesnego rozstania (a że są dzieci, a co tam) i wejścia w drugi związek, mają całą masę poglądów dla nas chociaż w dużej mierze nie do przyjęcia - to są przy okazji hipokrytami. We francuskich szkołach jest zakaz noszenia przez dzieci jakichkolwiek symboli religijnych. Więc typowy polski dzieciak nie może nosić sobie krzyżyka na ubraniu, musi być porządnie ukryty. Natomiast jeśli zapyta się o eksponowanie symboli religinych przez muslimów (np. te nieszczęsne burki) od razu odzywa się duch "poprawności politycznej" i słowa, że to kraj, w którym każdy robi co chce, nic innym do tego dopóki nie krzywdzi się innej osoby. Więc co to jest? Czysta HIPOKRYZJA. Ci ludzie naprawdę nie są zbyt inteligentni. Dla mnie wygląda to tak, że wszelkiego rodzaju benefitami, państwem opiekuńczym i prawem do wszystkiego odebrano tym ludziom zdolność logicznego rozumowania. O nie, sorry, sami sobie ją pozwolili odebrać. Mają tą iluzję, że państwo o nich bezgranicznie dba więc łykają jak ryba robaki na wędce wszystko co tylko im się mówi. Stąd ta hipokryzja. Na poparcie swoich wniosków powiem jeszcze jedno. Każdy z nas marzy o tym, żeby być człowiekiem aktywnym mimo swoich chorób i ułomności, każdy chce uczestniczyć w życiu społecznym, chodzić do pracy, poznawać ludzi. Leczenie każdego z nas ma prowadzić do zdrowia i wyprowadzić nas do ludzi. Wszyscy tutaj o siebie walczymy, na tym forum widać to doskonale. Ten mój francuski znajomy z powodu nerwicy otrzymał dożywotnią rente w wysokości 1800zł i zasiłek dla bezrobotnych w wysokości 3800zł. Leczenie polega na przepisywaniu ogromnych ilości xanaxu, od którego jest już dawno uzależniony. Czy ktokolwiek z Was wytrzymałby takie życie? Nawet za takie pieniądze? Bo macie nerwicę? Ludzie ze schizofrenią chcą normalnie pracować, marzą o tym, żeby móc normalnie żyć. A ten jest zdruzgotany, że w Polsce tak nie ma, bo to wbrew prawom człowieka a państwo ma obowiązek dać rentę. Więc czego wy oczekujecie? Jakiego sposobu myślenia? Jawnego przeciwstawienia się islamowi? Odebrania im socjalu? Wyrzucenia z kraju, ograniczenia praw? Nie ma mowy. Poprawność polityczna Europy zachodniej to już nic innego jak pseudofilozoficzny bełkot na temat praw człowieka, za daleko idącej wolności, która w wielu przypadkach nie robi nic innego jak ogranicza. Brak swobody wypowiedzi na temat prześladowań europejczyków przez muzłumanów, brak możliwości jawnego sprzeciwu w kwestiach naruszania prawa i siania terroru. To ma być wolność? W Polsce takie rzeczy też zaczynają się dziać. Jeszcze na studiach obywatele wszystkich krajów dostosowywali się do naszych zwyczajów. Austriacy, Nigeryjczycy, Hiszpanie, Rosjanie i inni. Dyskusje z nimi były bardzo interesujące, ale obie strony wolały trzymać się od tematów światopoglądowych. A jeśli już takie były poruszane, polegało to na łagodnej wymianie znań, bez zbędnych dyskusji. A w przypadku mużłumanów wszelkiej maści każda próba dyskusji kończyła się wyzywaniem rozmówców od rasistów i antyislamistów pomimo, że nikt nawet nie poruszał tematu wiary czy światopoglądu. Dla mnie to jawny terror, na który oni mają niestety przyzwolenie.
-
Kawa działała na mnie może 10 lat temu, teraz mogłabym ja pić zamiast innych napojów i w zasadzie oprócz trzęsących się rąk nic więcej się nie dzieje. Do tej pory faszerowałam się 2 lata wenlafaksyną i nie powiem, wydobyła mnie z niezłego g*wna. Pod koniec leczenia nią brałam już maksymalna dawkę i nawet moja psychiatra stwierdziła, że wygladam bardzo źle, że dawka jest stanowczo za wysoka i zmieniła mi na esitalopram, który brałam rok. Do tego jadłam trazodon na noc. Bardzo chciałam odstawić leki, ale bałam się nawrotu i zdecydowałam się hipnozę psychodynamiczną. 5 seansów i z dnia na dzień odstawiłam wszystkie leki. Czułam się świetnie, miałam ochotę na wszystko, nawet praca sprawiała mi przyjemność, miałam dużo energii, czułam się szczęśliwa. I przede wszystkim miałam porządek w głowie. Trwało to pół roku do czasu pewnego wydarzenia i szlag wszystko znów trafił. Teraz już wiem jak unikać takich sytuacji, szkoda tylko, że znów muszę przez to wszystko przechodzić . A co do Twoich propozycji: - reboksetyna - pochodna morfiny? nie dziękuję. Mam dość atrakcji. - moklobemid - brzmi ciekawie, ale ponieważ to MAO-B nie sądzę, żeby ktokolwiek mi to przepisał. Przecież są święte SSRI.... - bupropion - mogłoby być super, ale nie stać mnie na taką kurację niestety - fluoksetyna - przecież to SSRI, znów będę chodzić jak zombie i spac po kątach. Sam widzisz, że nie ma za wielkiej opcji wyboru.
-
Masz rację. Teraz idę do psychiatry prywatnie, mam nadzieję na profesjonalniejsze potraktowanie. A może to tylko złudna nadzieja.
-
Nie, ja nie wierzę w zielarstwo i ziołolecznictwo. No chyba, że jakieś chińskie zioła, oni tam potrafią hodować różne "specyfiki", którcyh działanie jako tako czuć. Na mnie nawet napar z 5 torebek melisy nie rusza, a tylko mi niedobrze. Właśnie wróciłam z pracy i natychmiast kładę się spać, bo aż czuję piasek w oczach. Wypiłam dziś 4 kawy sypane z 3 czubatych łyżeczek i jedyny efekt jest taki, że trzęsą mi się ręce. Zero pobudzenia. Ja wiem, że nasi lekarze to średniowieczni znachorzy, którzy swoją całą wiedzę opierają na 6 latach studiów i na tym koniec. A jeśli polecają jakiś lek to tylko dlatego, że przedstawiciel handlowy koncernu opłaca go albo zafundował fajne wakacje. Na wakacje na Kostarykę pojechał np mój były ginekolog za wypisaywanie pacjentkom bez żadnych badań, wbrew przeciwwskazaniom jeden rodzaj tabletek antykoncepcyjnych. A podejrzewam, ze większość psychiatrów jest na garnuszku koncernów. Ani razu nikt nie zaproponował mi niczego innego oprócz cholernych SSRI/SNRI. Lekarza nie obchodzi jak ja się po tym czuję. W przypadku złego samopoczucia idę znów, a on ma z tego kasę. Zależy mu zatem? Nie. Im więcej niezadowolonych tym więcej mają kasy. Poza tym jak można nie zauważyć, że pacjenci za często wracają z silniejszymi objawami po odstawieniu? Nie trzeba być geniuszem, żeby nie zauważyć, że COŚ KUŹWA JEST NIE TAK! Dla mnie to nie do pojęcia.
-
No czytam tutaj, że dostaje sie po tym kopa i wzmaga chęć do działania. A skoro wywołuje bezsenność, jak tutaj niektórzy piszą to chyba jest to odwrotność senności i zmęczenia o ile się nie mylę? Powiem Ci, że ja esci odstawię z wielką przyjemnością, nie będzie mi absolutnie żal jeśli tylko dostanę coś, co mnie tak nie poskłada. W neuroleptyki nie chcę uderzać, bo nie chciałabym przez zmęczenie po jednym leku zostać trzęsącym się warzywkiem do smierci po drugim (chodzi mi o możliwość wywałania parkinsonizmu jako skutku ubocznego).
-
Czy ktokolwiek dostał ten lek normalnie na receptę od swojego psychiatry? Ja jestem tak zmęczona i senna po escitalopramie, że mam ochotę zapytać o to swojego lekarza. Fakt, że idę do akurat tego konkretneg po raz pierwszy, ale zamierzam mu powiedzieć, ze chciałabym właśnie selegiliny spróbować.
-
Zespół PSSD-dysfunkcje seksualne spowodowane zażywaniem SSRI
MalaMi1001 odpowiedział(a) na media temat w Leki
Heh, praktycznie sami faceci się wypowiadają w tym wątku, nawet szukacie badan naukowych n/t. Widać, że sex stanowi większą część waszego życia. Jak dla mnie efekt braku popędu seksualnego mógłby utrzymać się na zawsze, podobnie jak ogólny brak zainteresowania płcią przeciwną. Szkoda tylko, że u mnie te objawy mijają zaraz po odstawieniu leków. Nie zmienia to faktu, że SSRI to okropne ścierwo, ja jestem tak senna i zmęczona, że w zasadzie mogłabym położyć głowę na biurku i spać do końca pracy Zmniejszyłam już dawkę escitalopramu z 10 na 5mg i mam nadzieję, ze chociaż trochę się poprawi. Poza tym koszmarne kłopoty ze skupieniem się, nie mam NA NIC ochoty i załącza mi się coraz częściej "żarłok". Fakt, że podziałał na to na co miał zadziałać, że musiałabym zrezygnować z pracy, żeby się tym leczyć. Kompletna dezorganizacja dnia. -
No ja mam dokładnie to samo. Wymyślam sobie jakieś dialogi, oczywiście rozmowa toczy się tak, jakbym tego chciała ale się nie wydarzy. Albo sytuacje, które chciałabym żeby kiedyś zaistniały, a które miejsca nie będą miały. Dezorganizacja jest faktycznie ogromna i ten dół "po przebudzeniu" ;/
-
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
W ogóle skutki uboczne tych leków są koszmarne. Od jednych się tyje, co u większości ludzi nie poprawia nastroju, a inni są senni. Ja nie powiem bo wenla wycignęła mnie z naprawdę olbrzymiego dołu, obiecałam sobie, że to się wiecej nie powtórzy, nawet na ostatniej wizycie na terapii powiedziałam babce, że już tu nie wrócę a już napewno nie z tym problemem. I masz babo placek. Wizytę mam za tydzień u innego psychiatry, coś może wymyśli. -
rikuhod - Jest kilka rzeczy, które lubię. Nie uwielbiam, ale lubię. Lubię je robić, ale nie sprawiają mi one przyjemności na zasadzie, że nie mogę się doczekać kiedy znów np coś namaluję albo zrobię animację. Mam ochotę to sobie coś tam poskrobię, nie wprowadza mnie to jednak w stan radości. Poza tym ja się chyba boję cieszyć z tego, co mi się przytrafia pozytywnego, bo zawsze kiedy tak jest nagle okazuje się, że nic z tego nie będzie i łapie masakrycznego doła, bo zawsze daję z siebie maksimum, żeby coś osiagnąć, staram się z całych sił. A najlepsze jest to, że nic nigdy nie daje cienia wątpliowści, że coś się nie uda. Tak zawsze było u mnie w domu. Ja się cieszyłam z jakiegoś swojego małego sukcesu, matka albo go ignorowała, mówiąc że to nic takiego albo pytała dlaczego nie lepiej jak np. kasia, asia, zosia. Teraz nawet nie wiem jak to jest się cieszyć z czegoś. Radość przeżywam w swoich nierealnych fantazjach. I ta nierealność wciąż ciagnie mnie w dół.
-
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
Mnie też się wydaje, że SSRI to jedna wielka ściema. Fakt, wenlafaksyna postawiła mnie do pionu po mojej pierwszej akcji, ale wtedy byłam tak szczęśliwa, że czuję się lepiej, że byłam w stanie zaakceptować senność. Teraz mam jej dość. Dziś np. siedze w pracy i nie jestem w stanie się na niczym skupić, ciągle ziewam, już poszły dwie super mocne kawy i nic! Zastanawiałam się nad flupentixolem, ale to w końcu neurpleptyk. Po wenlafaksynie, którą brałam 2 lata i potem roku z esci doświadczyłam mimowolnych ruchów ciała. Nie takich, że aż mną rzucało, ale siedziałam albo leżałam i ruszyła mi się ręka, noga, palec, ramię, bark i tak cała dobę. Po odstawieniu po 4 miesiącach to minęło, ale neuroleptyki potrafią zrobić z człowieka trzęsące się warzywko, więc to jest duży minus, który mnie przed tym powstrzymuje. Poza tym czytałam wątek tutaj na forum, że większości ludziom tutaj przestawał działać po krótkim czasie w dawkach antydepresyjnych. Więc czy jest sens ryzykować? -
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
Jestem w stanie zaakceptować wszystkie skutki uboczne oprócz senności. Całe życie czułam się taka "niedo***ana", zawsze zmęczona, senna, bez ochoty na cokolwiek. Kiedy przez pół roku nie brałam ŻADNYCH leków wracałam z pracy, miałam siłę i ochotę się pouczyć, poczytać, posprzątać, miałam mega ochotę na spotkania towarzyskie. A teraz ludzie mogą nie istnieć, bo nie chce mi się nigdzie wychodzić. Wracam z pracy, padam na łóżko i śpię. Po 2 godzinach snu jestem dopiero w stanie żyć dalej. Więc chyba nie o to chodzi w lekach antydepresyjnych? Co to za działanie antydepresyjne kiedy wpadasz w doła, bo nie masz na nic siły? -
ESCITALOPRAM(Aciprex, ApoExcitaxin ORO, Betesda, Depralin, Depralin ODT, Elicea, Elicea Q-Tab, Escipram, Escitalopram Actavis/ Aurovitas/ Bluefish/ Genoptim, Escitil, Lexapro, Mozarin, Mozarin Swift, Nexpram, Oroes, Pralex, Pramatis, Symescital)
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Martka temat w Leki przeciwdepresyjne
A mnie zaczynają nachodzić dziwne jazdy, że kiedyś zapłacę słoną karę za to, że truję się tymi lekami. A to głównie dlatego, że biorę esci już miesiąc i czuję się tak dziwnie. Taka chora. Ciężka głowa, jakby mi mózg spuchł, senna, zmęczona, niby bez życia, ale swoje obowiązki wykonuję z tym, że na zasadzie "każą to robię". Ale nie ma w tym w sumie nic ze zmuszania się. I potrafię bezmyślnie zagapić się w jeden punkt i siedzieć tak, jak niedorozwój bez ruchu. Najważniejsze, że trochę mniej myślę. Ale mimo wyszystko czuję, że sobie szkodzę tymi lekami. Nie rozumiem tego uczucia, nigdy tak nie miałam, a przecież trułam się lekami przez 3 lata i nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. -
Ehh, no trochę tak. Kiedyś często się zastanawiałam czy inni ludzie też tak mają. Wychodzi na to, że nie, że ze mną jest zwyczajnie coś nie tak. Wczoraj po swoich przemyśleniach doszłam do wniosku, że wiem już dlaczego skrycie nienawidze swojej siostry. Ona zawsze była wynoszona na piedestał, zawsze rodzice ją wspierdali, byli kiedy tego potrzebowała, dali jej tyle wsparcia w każdej jej decyzji. A ja wychowalam się w zasadzie sama, porównywana, wmawiano mi, że nic nie potrafię, że do niczego się nie nadaję. Chyba nigdy matce tego nie wybacze. W zasadzie nie mam jej tego za złe, nie czuję już żalu, ale nie mogę wybaczyć tego, że teraz tak się męczę. Nie cieszy mnie w zasadzie nic. Gdyby ktoś Cię docenił i zaproponował Ci fajną rozwijającą pracę tak sam z siebie, zwyczajnie zadzwonił po latach i stwierdził, że nie wyobraża sobie pracy bez Twoich kompetencji w nowej firmie skakałbyś z radości nie? Zwłaszcza w dobie gdzie pracy jak na lekarstwo. Normalny człowiek skakałby z radości nie? A ja pocieszyłam się może 5 min i tyle. No fajnie, że tak wyszło, ale żeby mi to dodało skrzydeł? Staram się bardzo nie snuć swoich patologicznych wizji. Trochę to uciążliwe, bo bardzo skupiam się na swoich myślach, ale zwalczę to. Nie chcę już być więźniem swojej głowy. Piszecie, ze lubicie swoje wewnętrzne dialogi, a ja ich nienawidzę! To błędne koło, które wpędza mnie w doła kiedy zdam sobie sprawę, ze coś się nie wydarzy. Moje myśli zawsze były moim wrogiem. Teraz truję sie lekami i niewiadomo jakie będą tego konsekwencje kiedyś. Nie tak miało być.
-
Ja kiedyś miałam tak, że ktoś coś do mnie mówił, a ja tak mocno żyłam w tych swoich fantazjach, ze wyłapywałam co któreś tam słowo osoby mówiącej. Ja wiem, że zdarza się coś takiego jak zamyślenie ale mnie zdarzało się aż za często. Do zmyślonych przyjaciół mówiłam na głos kiedy nikogo nie było w pobliżu, chyba już wtedy czułam, że coś jest nie tak, bo bardzo uważałam, żeby nikt tego nie usłyszał. Ale zdarzało mi się, że jechałam np autobusem, coś tam sobie wyobrażałam i uśmiechałam się do siebie jak wariat. Teraz kiedy mam większą świadomość tego co się dzieje krzyczę na siebie w myślach i staram się myśleć o czymś REALNYM, albo zająć się czymś. Ale niesetey nie da się tego kontrolować aż tak bardzo, bo nawet nie wiem kiedy mój tok myślenia zmienia się w wyobrażanie. Najgorsze jest to, że kiedy wyobrażam sobie coś, co chiałabym żeby się zdarzyło poprawia mi się humor, żyję tymi fantazjami, a kiedy przychodzi bum do świata realnego, ze to się przecież nie zdarzy łapię doła, który potrafi trwać nawet kilka dni, a w skrajnych przypadkach nawet kilka tygodni. I w tym czasie znów snuje te same wizje, żeby tylko poprawić sobie nastrój. I stąd w dużej mierze wynikają moje zaburzenia. Nie potrafię jak normlany człowiek myśleć o czymś co ma szanse się zdarzyć tylko o tym, co się nie wydarzy nigdy. I przychodzi żal, smutek, złość i koło się zamyka.
-
O rany wreszcie znalazłam temat dla siebie. Tyle czasu nie potrafiłam określić, co mi dolega, ale chyba tym razem będę potrafiła swojej psychiatrze powiedzieć o co mi chodzi. Też długi czas myślałam, że to natręctwa. Teraz obawiam się, że to coś poważniejszego. Jako kilkunastoletnia dziewczynka wyobrażałam sobie przyjaciół. Swoich nigdy nie miałam, mieszkałam na zapyziałej wsi, gdzie nie było żadnych dzieciaków w moim wieku. W szkole byłam nastawiona na anty właściwie do wszystkich jednocześnie z silną potrzebą akceptacji i bycia lubianą. W domu typowy zimny chów, praca w polu, której nienawidziłam ponieważ od zawsze czułam się słaba?, senna. Oczywiście złość matki, wmawianie mi, że jestem leniwa, do niczego się nie nadaje. Nikt mnie nigdy nie chwalił, zawsze słyszałam "a dlaczego nie lepiej?", "a ktoś tam jest lepszy od ciebie?". Więc przestało mnie cokolwiek cieszyć. I zaczęłam sobie wyobrażać przyjaciół, rozmawiałam z nimi na głos, życie w mojej wyobraźni było takie, jak zawsze chciałam. Pełne akceptacji, humoru i radości. W liceum znalazłam kilka koleżanek, fikcyjni przyjaciele zniknęli. Dobrze było aż do końca studiów, miałam super ekipę, wreszcie czułam, że jest tak jak zawsze marzyłam. I problem pojawił się kiedy zostawił mnie facet po 5 latach związku. Wtedy w każdej minucie swojego życia myślałam o tym, wyobrażałam sobie rozmowy, które nigdy nie będa miały miejsca, sytuacje, które nigdy się nie wydarzą, takie w których było tak jak chciałam żeby było. I oczywiście, żal, ból, poczucie beznadzieji, nienawiść do siebie, poczucie winy. Spirala nakręciła sie do tego stopnia, że sama z własnej woli zgłosiłam sie do psychiatry. 3letnie leczenie, ogarnęłam się, było ok, nie super, ale ok, wyobrażenia trochę zniknęły. Ale znowu zaistniała sytuacja gdzie spotkałam się z jawnym oszustwem i znów mam te swoje chore projekcje. Znów psychiatra, ale leki nic nie dają. Czuję się może troche lepiej, ale te wyobrażenia niszczą mnie. Czuję, że kiedy wyobrażam sobie coś co chciałabym żeby się stało uśmiecham się! Podnosi mi się nastrój, jestem weselsza do chwili kiedy nie uświadomie sobie, ŻE TO SIĘ NIE ZDARZY! I jest dołek, beznadzieja. To nie jest normalne. To jest jakaś patologia. Ja nie potrafię normalnie funkcjonować, nie kontroluję tego. Zajmuje się czymś, robię to machinalnie i MYŚLĘ, wyobrażam sobie, analizuję. Mam dość, zwyczajnie jestem tym zmęczona.