Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korat

Użytkownik
  • Postów

    986
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Korat

  1. grunt to mieć głowę na karku, nie wstydzić się swoich negatywnych odczuć i nie ulegać autorytetom, na swoją opinię trzeba zapracować faktami. Każdy może trafić na lekarza ze spektrum od świetnego specjalisty po kryminalistę dorabiającego na ludzkim nieszczęściu. Ci źli na szczęście są w mniejszości, ale radzę być czujnym i twardym. Dla mnie dystans jest najlepszym doradcą, nie raz jestem świadkiem jak lekarz jest byle czym zirytowany i przelewa na mnie swój zły humor, ale mi to wisi, a jakieś głupie teksty jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam. Jestem tam tylko w zasadzie po stałe leki, po 10 latach przestałem wierzyć że zmienianie cokolwiek da. O swoją formę psychiczną dbam na własną rękę.
  2. Ta procedura to złoty standard u dr Tyszkiewicz. Czyżbyś u niej był?
  3. Boję się nawet pomyśleć jak w ogromna może być w Polsce skala braku przyzwoitości, niedouczenia a wręcz braku kompetencji emocjonalnych ze strony lekarzy psychiatrów. Znam wiele osób mających do czynienia z "branżą" od strony bycia pacjentem i ani jedna osoba nie uniknęła napotkania na swojej drodze leczenia, psychiatry, który w rażący sposób odnosił się do pacjenta. Sam w ciągu ostatnich 10 lat swojego kontaktu z lekarzami mógłbym doliczyć się minimum pięciu przypadków specjalistów, którzy co najmniej mieli większe problemy ze sobą niż ludzie, którzy przychodzili do nich po pomoc. To tyle jeśli chodzi o przypadki skrajnie patologiczne i jawnie jatrogenne, a nie wspomnę już o pospolitym braku empatii i umiejętności komunikacji, która jest prawdziwą plagą w ogóle w służbie zdrowia. To jest bulwersujące, że takie sytuacje mają miejsce w stosunku do osób, które przychodzą z ciężarem emocjonalnym, podlegają różnym napięciom, frustracjom i często z uwagi na swoją głęboką wrażliwość bardzo intensywnie reagują na sygnały pochodzące z otoczenia. Nawet jeśli pacjent jest agresywny, wybuchowy i zaczepny, to lekarz powinien tonować nastrój, przecież u licha ten człowiek w końcu właśnie z powodu tych problemów przyszedł do tego jaśnie gościa! To tak jakby internista się irytował i wyżywał za to, że przyjdziesz do niego z zapaleniem gardła. Jak tak robisz, to coś z tobą grubo nie halo lekarzu. Skoro psychiatra sobie nie radzi ze swoimi projekcjami co do intencji pacjenta, to jak sobie poradzi z chorym, który będzie miał ograniczony krytycyzm w stosunku do swoich wypowiedzi i zacznie takiej lekarce gadać, że ta ma ryj jak krawężnik, nie dotknąłby jej osranym kijem, a dyplom pewnie dostała dając dupy? Jak taki specjalista zapomni o przyzwoitości i empatii a na pierwszym miejscu postawi swoje napuszone ego, to niech nikogo nie zdziwi, że takie grubiańskie zachowanie przyniesie ze sobą konsekwencje. Jeszcze pół biedy jak pacjent nie wytrzyma i strzeli w pysk kogoś takiego, bo może po takim czymś pójdzie taki królewicz po rozum do głowy. Gorzej jeśli pacjent będzie w ciężkiej depresji i w poczuciu odrzucenia po doświadczeniu takiej wizyty stanie się ona dla niego impulsem do popełnienia samobójstwa. Kto jak kto, ale psychiatrzy powinni posiadać wysokie standardy kultury i być wręcz wirtuozami pozytywnego oddziaływania na stan emocjonalny pacjenta. Jak ktoś ograniczył swoje kształcenie do wkucia tabel chorób, leków i dawek, to powinien raczej szukać pracy w mięsnym. Czasem to tym lekarzom współczuję, bo albo nie wiedzą albo olali fakt, że ich interakcja z pacjentem może być jak dawka leku dla drugiego człowieka. To smutne, że niektórzy są w tej pracy chyba tylko dla prestiżu, wysłani na studia z powodu presji rodziny i w gruncie rzeczy siedzą nieszczęśliwi za biurkiem, myśląc że są panami i władcami, a w gruncie rzeczy to poniżają się i stają się niewolnikami dilowania tabletkami. Szkoda tylko nas, bo nie raz wychodzimy poniżeni i ukarani na przykład wątpliwą zmianą leku na posiadający przykre skutki uboczne, za dochodzenie swoich praw, a przecież i dla pacjenta i lekarza cel powinien być ten sam, skutecznie rozwiązać problem PACJENTA. Gdy psychiatra próbuje kosztem pacjenta podłechtać swoje ego, to to jest dramat i taki ktoś nie nadaje się do zawodu.
  4. Wygłosiłem prezentację i poszło mi bardzo dobrze!
  5. Powiedzmy sobie szczerze, jesteśmy wypadkową wielu sił, mamy ograniczony wpływ na różne sprawy, jedni mają większy inni mniejszy ale ograniczony. Tak czy siak trzeba się trzymać tego, że mamy moc sprawczą, bo tak trzeba i tylko to nam otwiera szansę na lepsze.
  6. NN4V, bardzo mądrze ujęte. Ja bym jeszcze dodał od siebie, że spotkałem się z przypadkiem, że psychiatra w ogóle nie wiedział co to są zaburzenia osobowości...
  7. Co udało wam się osiągnąć do i po trzydziestce i pomimo jakich zaburzeń to się udało? Jakie cele sobie stawiacie na powiedzmy przyszły rok? Zacznę od siebie. Oficjalna diagnoza: Depresja, osobowosc schizoidalna Nieoficjalnie: Zestaw Korata-Dystymia, depresja, chroniczne zmęczenie, ruminacje negatywnych mysli, prokrastynacja, przewlekły ból. Osiągnięcia: -mam kochającą dziewczynę -mieszkam sam(na pokoju) i sam się utrzymuję -praktycznie skończyłem studia -dużo bardziej dbam o siebie niż kiedys Cele: -bardziej pokochać siebie -poprawić sprawnosc fizyczną -pracować na terapii i samemu nad sobą żeby zaburzenia miały mniejszy wpływ na życie -dopełnić do końca wszystkie kwestie związane z uczelnią i ruszyć na podbój lepiej płatnej pracy :)
  8. Zestaw Korata- Dystymia, depresja, chroniczne zmęczenie, ruminacje negatywnych mysli, prokrastynacja, przewlekły ból. Jakie są procedury postępowania gdy objawy zestawu korata utrzymują się w mniejszym lub większym nasileniu przez ponad 10 lat, uczęszcza się na psychoterapię, a lekarz mówi że farmakologicznie za dużo nie zdziała, bo to prawdopodobnie kwestia zaburzeń osobowości? Jest tu ktos kto ma podobnie od ponad 5 lat? Wyszedł ktos z tego?
  9. Dystymia, depresja, chroniczne zmęczenie, ruminacje negatywnych mysli, prokrastynacja, przewlekły ból. Dzisiaj na szczęscie z zestawu korata jest tylko zmęczenie, prokrastynacja i lekki ból.
  10. Ja chodzę na grupową psychodynamiczną, chociaż wolałbym indywidualną poznawczo-behawioralną, ale z jakichs powodów ze swiecą szukać takiej na NFZ, więc poszedłem na to co jest. Po latach różnych psychoterapii mam ultra wgląd w siebie, ale nigdy bym sobie nie powiedział, że z tego powodu nie potrzebuję psychoterapii. Z czasem oprócz wglądu i wiedzy na swój temat nabiera się jeszcze czegos, i te same informacje nabierają dla mnie innego znaczenia, zaczynam pielęgnować odpowiednio te sfery psychiki, które w danym czasie wydają się być palące, a to wymaga stałego monitoringu i stymulacji w postaci psychoterapii. Nie podoba mi się w tej psychodynamicznej, że terapeuci są bierni i nie podsuwają prawd, które dawałyby do myslenia, nie mówiąc już o technikach radzenia sobie w sytuacjach problemowych. Jest się zdanym na siebie i swój spryt w poruszaniu się po różnych poziomach incepcji.
  11. Mam mętlik w głowie i nie wiem co dalej zrobić, bo poza kochającą dziewczynę czuję się pozostawiony sam sobie. Od dzieciństwa dolegają mi problemy natury psychicznej, do końca gimnazjum była to niska samoocena, lękliwość i nadwrażliwość, potem przerodziło się to w coś w rodzaju dystymii z fazami zaostrzeń i tak trwa już 13 lat. Kontakt z psychiatrami i terapeutami mam od jakichś 9 lat, ale wciąż stany depresyjne rzutują na moje życie. Ostatnie 3 semestry studiów robię w 4 lata, i taka jest mniej więcej moja sprawność w większości dziedzin. Gdyby nie orzeczenie o niepełnosprawności, to miałbym problem z pracą i samodzielnym utrzymaniem, zwłaszcza że oprócz psychiki borykam się od liceum borykam się z przewlekłym bólem pleców. Chcę więcej od swojego stanu zdrowia, chcę bardziej korzystać i cieszyć się z życia, a notorycznie wpadam w ruminacje negatywnych myśli, to się dzieje jakoś z automatu i dużo energii mnie kosztuje oddalanie ich od siebie. Ostatnio lekarz mi powiedział, że on tu już nie widzi za wiele pola do manewru jeśli chodzi o leki, pozostawił mnie ze 100mg amisulprydu. Chodzę raz w tygodniu na 2h psychodynamicznej terapii grupowej i też nie widzę jakoś przełożenia na moje życie codzienne. Czy medycyna naprawdę jest bezradna w takich przypadkach? Nie chcę nic mówić, ale wypicie dwóch piwek dużo bardziej mi pomagało niż wszystko co do tej pory dawali mi lekarze, nie mówiąc już o tym jak bardzo niektóre leki wręcz zaszkodziły. To mnie w pewnym stopniu mobilizuje, że pozostało już tylko polegać na sobie, ale z drugiej strony nie chce mi się wierzyć że jestem pozostawiony w takiej sytuacji. Jakość mojego życia jest mizerna i sam pomimo swoich starań nie jestem skuteczny w zmianie swojego życia. Lekarz powiedział , że moja sytuacja to wynik zaburzeń osobowości. Jeśli tak jest, to czy jest na to jakiś wpływ? Czy mogę się na tyle zmienić żeby życie zaczęło mi się układać i żeby odzyskać satysfakcję z istnienia?
  12. Korat

    Samotność

    Jak ma się wysoki poziom introwersji, to znalezienie partnerki jest podobne jak u wielorybów, które muszą pokonać dziesiątki tysięcy kilometrów zanim napotkają drugą połówkę swojego gatunku.
  13. U mnie to ewoluowało i dzięki kompleksowemu podejściu do walki z tą pustką po wielu latach pracy jest teraz o wiele lepiej. W dzieciństwie na przykład milczałem wobec dorosłych, bo sobie ubzdurałem, że nie powiem nic dopóki nie będę miał czegoś "ważnego" do powiedzenia . W początkowej fazie bardzo pomogły takie stałe teksty, które można było użyć w zasadzie w każdej rozmowie, pomagały się rozkręcić. Z czasem pojawiało się więcej spontaniczności, ale do bycia duszą towarzystwa to mi daleko :) . Choć po akinetonie, to miałem wrażenie , że mógłbym przegadać każdego.
  14. Korat

    Samotność

    Jest też druga strona medalu, że niektórzy "pielęgnują" samotność. Ludzie wyciągają ręce, a z różnych powodów takie osoby to odtrącają.
  15. Jestem bezradny wobec nałogu, powiedzmy od 15 lat, bo kto to by liczył, ale za każdym razem gdy w swoim życiu brałem SSRI, to problem samoistnie znikał, aż za nadto zresztą...
  16. Już 3 tygodnie nowego leku i marny efekt. Głupi ten lekarz, że zabrał mi akineton. Pal licho, że niby wchodził w interakcje, ale w takich kryzysach jak dzisiaj, pomagał! Ogarnął mnie stan zwarzywnienia. Większość dnia przeleżałem, przeglądając bezmyślnie neta i załamując ręce co robię ze swoim życiem. Zamiast się ruszyć, działać, smakować, to krążę w beznamiętności i bezczynności. Resztkę werwy wzbudza we mnie tylko ból.
  17. Korat po kilku miesiącach pustelnictwa nabył chęci do kontaktów społecznych. W moim przypadku to rzecz częsta jak wylęganie cyklad. Jak mnie nikt nie zniechęci, to może nawet zawiążę jakąś fajną wartościową znajomość :)
  18. Potrzebuję szybkiej reakcji na lek, bo Welbutrin przestał działać i mi lekarz zabrał jedyny działający lek akineton. Biorę efectin 2 tygodnie i jedyne co, to pozbawił mnie libido. Będą zwiększane dawki , ale czarno to widzę.
  19. Potrzebuję szybkiej reakcji na lek, bo Welbutrin przestał działać i mi lekarz zabrał jedyny działający lek akineton. Biorę efectin 2 tygodnie i jedyne co, to pozbawił mnie libido. Będą zwiększane dawki , ale czarno to widzę.
  20. Nie ma co, zwierzęta to się akurat wszechświatowi udały :)
  21. Nie ma co, zwierzęta to się akurat wszechświatowi udały :)
  22. Korat

    Co teraz robisz?

    Dead Meadow - Warble Womb. Genialna płyta , mam gęsią skórkę.
  23. Korat

    Co teraz robisz?

    Dead Meadow - Warble Womb. Genialna płyta , mam gęsią skórkę.
×