Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korat

Użytkownik
  • Postów

    986
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Korat

  1. Każdy kot jest cudowny !!! Oddanie decyzji "sile wyższej" i wybranie pierwszego którego się chwyci jest dobre. Mam jednak przykre doświadczenie z autopsji gdy ze schroniska brałem swoją kotkę. Tam był jeden taki starszy kot i on się bardzo starał żeby go wziąć, patrzył prosto w oczy i chciał by go wziąć na ręce, a ja wybrałem schorowanego malucha, który ma się dziś świetnie. Do dziś robi mi się przykro, że nie wziąłem jeszcze tamtego.
  2. Każdy kot jest cudowny !!! Oddanie decyzji "sile wyższej" i wybranie pierwszego którego się chwyci jest dobre. Mam jednak przykre doświadczenie z autopsji gdy ze schroniska brałem swoją kotkę. Tam był jeden taki starszy kot i on się bardzo starał żeby go wziąć, patrzył prosto w oczy i chciał by go wziąć na ręce, a ja wybrałem schorowanego malucha, który ma się dziś świetnie. Do dziś robi mi się przykro, że nie wziąłem jeszcze tamtego.
  3. Po 2 miesiącach wellbutrin przestał działać. Lekarz zmienił na effectin, zobaczymy co będzie. Plus Wellbutrinu był taki, że nie ruszał libido, już mała dawka effectinu zabiła moje libido.
  4. Sprawy seksu u schizoidów są tak samo pokręcone jak każda inna sfera ich życia. Polska wikipedia jest strasznie biedna , lepiej przeczytać angielską. Jedni są uzależnieni od pornografii, inni potrafią uprawiać seks tylko z nieznajomymi, sporo schizoidów jest seksoholikami itd. no i pewno tacy aseksualni też się trafiają. U mnie SSRI zabijają libido, bez nich miałem problem z pornografią, i miałem duży popęd, ale niemalże niemożliwe było dla mnie przeżyć orgazm w rzeczywistym stosunku. Ta sfera życia to dla mnie lekko załamka. Taka ciekawostka, jak dostaję akineton to na 3h od wzięcia nie jestem schizoidem
  5. Korat

    Samotność

    Korat mieszka blisko plaży, ale nigdy by mi nie przyszło do głowy spytać się o grę w piłkę. To zbyt społeczne Od kilku miesięcy jedyne osoby z którymi rozmawiam to mój lokator i czasem rodzice, no dobra rodziców staram się często odwiedzać bo mają koty, kocham koty.
  6. Moje samotnictwo i apatia by mi nie sprawiały problemu gdyby nie konsekwencje takiego życia i nie chodzi tu nawet o to , że jestem biedny, bo nie potrzebuję zbytnio skarbów tego świata. Raczej problem sprawia mi sprzeczność mojego trybu życia z zasadami, które wyznaje. Bardzo dotyka mnie cierpienie zwierząt i dzieci, a przez swoją postawę niewiele się angażuję w poprawę na tym tle. Gdybym był ambitniejszy i zarabiał więcej, to adoptowałbym jakiegoś kota, póki mnie nie stać to mógłbym zaangażować się w wolontariat, a ze schizoidalnych powodów tego nie robię. Fajnie by było być aktywnym i coś dawać z siebie, może miałbym z tego nawet jakąś satysfakcję, póki co motywacji brak, ale mam nadzieję że to się zmieni.
  7. Ostatnio zakończyłem leczenie fevarinem, to był jakis koszmar. Zjazdy przepotężne, natrętne mysli s i cierpienie nie do opisania. Ratowałem się akinetonem po którym byłem zdrowy na 5 godzin i potem znowu robił sie zjazd. W sumie to zmieniłem fevarin na wellbutrin, nie z powodu masakrycznej depresji, ale z tego względu że byłem po fevarinie człowiekiem bez istnienia sfery seksualnej, a słyszałem że Wellbutrin pomaga w takich przypadkach. Jestem po pierwszym tygodniu leczenia Wellbutrinem i co ciekawe już 2 dni pod rząd mogę żyć, nawet nie muszę brać akinetonu, który był u mnie w roli dopalacza od którego bałem się że już jestem uzależniony. Mam wrażenie, że być może podłoże mojej depresji jest cholinergiczne i dlatego SSRI mogą się u mnie nie sprawdzać. O dziwo akineton, który pomagał, jest antycholinergikiem, a istnieje hipoteza o cholinergicznym podłożu depresji, bardzo intensywnie obecnie badanej. Bupropion jest antagonistą receptorów nikotynowych, które z kolei też są rodzajem antycholinergików. Pszypadeg? Nie sondze. To być może w moim przypadku wyznacza scieżkę i nawet jesli bupropion nie pomoże, to namówię lekarza na inny antycholinergik, na przykład amitryptyline, czy anafranil, ale to tak w razie czego.
  8. Dolega mi zaburzenie osobowosci, przypuszczalnie osobowosc schizoidalna( taka diagnoza lekarska, osobiscie nie jestem jej pewien). Brałem dużo neuroleptyków i antydepresantów SSRI i muszę powiedzieć, że euforyzujący efekt "uboczny" akinetonu znacząco poprawił moją jakosć życia!! Co prawda efekt utrzymuje sie przez około 2h od wchłonięcia się biperydonu, jednak nic lepszego do tej pory nie miałem. Bez tego leku mam napięcie psychiczne, natrętne mysli o samozagładzie i swojej beznadziejnosci, tracę zainteresowanie życiem i swiatem, izoluję się, mam lęki, jestem senny za dnia, jestem jakis taki usztywniony i nic nie sprawia mi przyjemnosci, ogólnie jestem nie do życia i często bywam na granicy błagania lekarza o szpital. Na akinetonie wszelkie te problemy znikają i jestem przez 2h zdrowym człowiekiem. Robię się wyluzowany, wracają mi pasje i chęć podejmowania wyzwań, mam luz w rozmawianiu z ludźmi, życie sprawia mi przyjemnosc , mam dużo pozytywnego myslenia, kocham ludzi, w szczególnosci kobiety, szybciej chodzę, mięsnie się tak nie męczą, czuję lekkosć bytu i rozwijam się w tych dobrych momentach. Nie wiem co to mówi na temat mojego umysłu, nie wiem czy w końcu uzależnię się od akinetonu czy nie, ale od kiedy lekarz mi go dał, moje życie jest lepsze przez te 2h po jego zażyciu. Nie biorę akinetonu codziennie, robię sobie kilkudniowe washouty, bo organizm szybko się przyzwyczaja do małych dawek, zażywam go w szczególnie trudnych i napiętych chwilach, biorę go też gdy idę do pracy, po to by sobie w niej dobrze radzić i by mi się dobrze kojarzyła, bo już bywałem wielokrotnie masakrycznie zdemotywowany zarabianiem na siebie.
  9. mark123, bo w ogóle te najnowsze klasyfikacje są mniej etykietkowe, większość zab. os. opisują unikalnym zespołem cech. Każdy jest inny i myślę , że to bardzo pozytywny ukłon w kierunku osób z problemami. Oczywiście to nie znaczy, że nie ma osób schizoidalnych w znaczeniu jaki był kiedyś, po prostu teraz już się ich nie etykietuje.
  10. Niestety u schizoida taka postawa jest niemozliwa. Wiedziałem , że takie opinie się pojawią!!! Więcej czytać niezależnej, pogłębionej literatury!!! Nie tylko mylących kryteriów ICD !!!
  11. Nie dajcie się zwieść kryteriom diagnostycznym!! Choćby dlatego, że jest coś takiego jak "secret schizoid". Chodzi o to, że niektórzy z nas potrafią jawić się jako bardzo uspołecznieni, empatyczni, wrażliwi i w ogóle, ale na poziomie wewnętrznym jesteśmy wyizolowani, towarzyszy nam derelka i wcale nie czujemy potrzeby zadawania się z tymi ludźmi. Niektórzy schizoidzi potrafią zachwycić, są bardzo przenikliwi i dobrze odczytują stany emocjonalne innych. Wtedy schizoidalność rozgeywa się jedynie we wnętrzu.
  12. That creepy moment when you see your post which you thought that you only think about writing it
  13. Od 10 lat doskwiera mi spłycona uczuciowosć i niemożnosc dostrzegania i czucia głębi rzeczywistosci. Wsród ludzi chodzę sobie jak taki przybysz z innej planety, ubrany w szczelny kombinezon. Często zdarza mi się nie wierzyć w realnosć ludzi, których spotykam czy mijam idąc ulicami. Mam bardzo wąskie grono zainteresowań, a i nawet one idą często w odstawkę, a to wszystko z poczucia braku sensu. Żadne SSRI nie pomaga (jedynie, że odchodzi z nim libido i nie onanizuje się kompulsywnie). Neuroleptyki też się zbłaźniły, może lekka aktywacja jest po nich jedynie. Jednak jest cos co mi pomaga. Akineton, biorę go by pobudzić swoje emocje i to działa!! Lek ,który majstruje przy dopaminie , neuroprzekaźniku szczęscia jest dla mnie jak ulał (niestety jest ryzyko uzależnienia). Wadą jest to, że jego rozluźniająco uszczęsliwiający efekt jest krótki. Głównie biorę go na rozruch i w sytucjach stresowych. Są jeszcze używki, które dają pozytywne wibracje. Palenie trawy i picie alkoholu bardzo fajnie na mnie działają, tak jakby sciągały ze mnie ciężar mojego własnego umyslu, po nich mogę odpocząć od samego siebie. Podjąłem się eksperymentów nad zmianą percepcji rzeczywistosci trawa ją fajnie zmienia, ale niestety na krótko. Staram się nie przeginać, bo mysle że wszystko co uszczesliwia w jakims sensie uzależnia, zwłaszcza gdy bardzo długo było się bezradnym wobec samego siebie. Jest ryzyko, że marihuany wybuchnie mi psychoza, bo pewne jej elementy pojawiają się po paleniu, ale nie boję się. Całą młodosc miałem spierdoloną choć starałem się jak mogłem, by być kims wartosciowym. Na przestrzeni lat zjebana jest wo napięcie nerwowe, depresję i izolacje Wolę już powoli odchodziz będąc srodki które na chwilę praaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
  14. Tu wrzucę tylko tytuły, żeby nie piracić. Nancy McWilliams "Diagnoza psychoanalityczna" (jest na chomiku) Jacques Hadamard "The Mathematician's Mind" Philip Manfield "Split self. Split object" Harry Guntrip "SCHIZOID PHENOMENA, OBJECT RELATIONS AND THE SELF" R. D. Laing "The Divided Self" Theodore Millon "Disorders of Personality"
  15. Wkurzają mnie te kryteria diagnostyczne os. schizoidalnej. Wynika z nich , że schizoid to robot albo warzywo. Dopiero jak się człowiek zagłębi w fachową literature, to dowiaduje się że to też żywy człowiek, ma swoje lęki i mechanizmy. że jest całe spektrum schizoidalności i że każdy ma indywidualne cechy charakterystyczne tylko dla niego.
  16. Życie z SPD trochę mi się poukładało. Stanów depresyjnych mam dużo mniej, za to trzeba było leczyć zaburzenia kompulsywne. Na szczęście to było łatwiejsze do skorygowania lekami. Zacząłem się odnajdywać w byciu samym sobą. Schizoidalne cechy nie zniknęły, ale niektóre z nich zaakceptowałem, nad innymi pracuję, innych nawet nie ruszam, bo nie wierzę w ich ustąpienie. Ogólnie można by tak powiedzieć, że udaje mi się dużo częściej wkraczać w schizoidalną strefę komfortu. Moja interakcja ze środowiskiem jest nietypowa, mam rzadki kontakt z ludźmi i dużo czasu poświęcam zgłębianiu dziedziny, która mnie bardzo interesuje. Niestety póki co za mało jej rozumiem żeby z niej żyć, ale starczy mi bardzo niewiele do satysfakcji. Wystarczy, że stać mnie na wynajem pokoju i wyżywienie, bez reszty mogę się obejść, bo starczą mi wycieczki intelektualne.
  17. Bardzo mądre. I niby to wiadomo, ale czasem lęk, przyzwyczajenie , nałóg , sprawia , że przeważa jedno lub drugie. gdy tak się dzieje, to zazwyczaj jest sie w dupie.
  18. Cześć. Jakoś w swoim ostatnim stylu wracam bo jest u mnie bardzo źle. Myślałem , że się dźwigam, no ale ... iluzja. Sprawy zamiecione pod dywan, klapki na oczy i do przodu, tak sobie radzi Korat. A potem bierze kosz z zabawkami, upycha ile się da, idzie, wręcz biegnie, patrzy ,że zabawki mu wypadają, coraz ich mniej , ale spokojnie korat idziesz do przodu, do przodu korat , widać już dno koszyka, korat wpada w panikę. Zatrzymuję się.. Stwierdzam, kogo ja oszukuję, w tym nie było uczucia, robiłem to i tamto, bo logicznie sobie ułożyłem, że jeśli się z tym skonfrontuję, to obudzę w sobie głębię uczuć. Ale tu dupa, pokonujesz granicę, a okazuje się że jesteś utkany z warstw niczym cebula, na jakim poziomie zaangażowania bym nie był, jak blisko z drugim człowiekiem nie był, to odkrywam coraz to kolejną warstwę betonu do skruszenia. W międzyczasie sypie się to i owo, zakończony związek, który chyba nawet nie miał szans by go na dobre tak nazywać. Szkoła, paliwo na wyczerpaniu, kolejne tygodnie opuszczone. Termin do szpitala na 9 kwietnia i fala intensywnych przemyśleń, że no teraz to już chyba wyrzutów sumienia mieć nie musze, jeśli zniknę na dobre.
  19. Cześć. Widzę, że jest tu jeszcze parę osób z "za moich czasów" na forum. Wróciłem tu by paść na kolana i powiedzieć, że jestem głupim debilem, nieudacznikiem i że niech nikt nie słucha gdy próbuję prawić jakieś mądrości, bo w teorii to każdy jest dobry, a sam na całej linii zawiodłem życiowo samego siebie. Jestem emocjonalnym dnem, nie to że ich nie mam, ale nie stanowią one dla mnie zdrowego drogowskazu, są przeważnie źródłem jałowości, albo męki, przyjemność to raczej doświadczam w sprawach nie sprzyjających przedłużaniu mojego pobytu na tym świecie. Kontakty z ludźmi. Przepraszam wszystkich, którzy kiedykolwiek ze mną mieli do czynienia bliżej. Dobra wola to za mało, zresztą jeśli jej nawet nie pokazuje, to czego mogę oczekiwać od kogokolwiek. Zadałem dużo ran tym którzy mieli być blisko, opuściłem ich prawie wszystkich. Nie potrafię tworzyć bliskich relacji, przykro mi, to nie dla mnie. Rozum niby taki światły i mądry, a tak naprawdę żal się do niego przyznawać. Nieustannie myśli sprowadzają mnie na manowce, unieszczęśliwiają mnie, i osoby wokół mnie. Za jego sprawą przestaję istnieć, odłączam się od rzeczywistości, powoli systematycznie odcinam dopływ powietrza. Mam nieudany mózg, taka prawda. Żebym to chociaż nie podejmował wyzwań, nie wychodził do ludzi, nie podejmował działań, to mógłbym żyć fantazją że wystarczy się przełamać, to pewnie byłbym zdolny do wielu pięknych rzeczy. Ale nic z tego, konfrontuję się z rzeczywistością, szkoła, praca, ludzie, próba stworzenia związku. Mam nadzieję, że chociaż moje dwa koty są ze mnie dumne, bo tak to albo same porażki albo pasmo udręk i dzień w dzień wola walnięcia wszystkiego w kąt, po prostu świetnie mam to wszystko po układane, mogę służyć "przykładem". Niby proste, chcę być szczęśliwy, ale przeczę sam sobie. Niedługo minie 10 lat od czasu gdy uznałem że istnieję tak, że prawdę mówiąc jeśli miałbym tak istnieć do fizycznej śmierci, to śmiało można napisać na moim nagrobku datę śmierci 2002. Leki, terapie, konfrontacje, przyglądanie się, słuchanie innych, przemyślenia, wyciąganie wniosków, a w głowie i tak jakby zamiast organu zdolnego do uczenia się, był kartofel. Mam labilne podejście do swojego istnienia, pędy życia i śmierci się przenikają. Pewnie poistnieję sobie trochę na tym świecie ot tak jako taki marny śmieszny nikt, może kiedyś mi się odwidzi. Małe to już ma znaczenie.
  20. Logik, już tak długo to mam, że nie pamiętam od kiedy. Zawsze myślałem, że to normalne, ale prawdę mówiąc to się sporo dokłada do mojej derealizacji.
  21. Słyszeliście o śniegu optycznym? Spójrzcie: http://www.migraine-aura.org/content/e27891/e27265/e42285/e42288/e57247/index_en.html Myślałem zawsze, że każdy tak widzi, że po prostu wzrok ssie w wyniku niedoskonałej ewolucji. Ponoć często śniegowi optycznemu towarzyszy derealizacja i depresja. Ciekawe.
  22. Ostatnio dużo skupiłem się na studiowaniu osobowości unikającej. Wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że ktos z tym zaburzeniem musi być przelękniony z olbrzymim pragnieniem bliskosci, kipiący od emocji. Okazuje się, że u jednych to z.o może przybrać taką postać, ale u innych to zaburzenie może przyjąć niemalże identyczną formę do os. schizoidalnej. O ile pierwotnie osoba taka jest wrażliwa, to w konsekwencji wytworzenia silnych zaburzeń osoba taka przejawia całe spektrum objawów negatywnych schizofrenii. Z automatu może nieswiadomie i bezwiednie korzystać z mechanizmów, które pierwotnie miały obniżać poziom lęku, a teraz są już stałym elementem prewencji. Może dochodzić do skrajnej dewaluacji rzeczywistości, odbieraniu życiu jakiejkolwiek wartości, wyzbycia się pragnień, przeniesienia się mentalnie w swiat totalnej pustki i beznamiętności. Pojawić się moze wszystko co dotyczy schizoidów czy osób ze schizofrenią, tyle że nie ma u osób unikających aż takiego ekscentryzmu. Oczywiscie problemy rzucić się mogą na sferę poznawczą, mysli mogą być urywane, mysli zanikają, często gubi się wątek, są straszne problemy z koncentracją, zatraca się wspomnienia, w ogóle ma się duże problemy z pamięcią. Mowa może być powolna, nieskładna, często może dochodzić do alogii. Gdy jest się mocno zaburzoną jednostką unikającą, to nie da rady czasem tego odróżnić od os. schizoidalnej, a nawet schizofrenii. Jedynie po historii tworzenia się zaburzeń można odkryć, że te problemy wzięły się z lęku przed ludźmi , przed kompromitacją, albo przykrymi doswiadczeniami w związku z kontaktami z ludźmi i że nie było to cos co się wzięło z nikąd. Jednostkom unikającym przy tym wszystkim towarzyszy swiadomosć tego w jak fatalnej sytuacji się znajdują, mocno z tego powodu cierpią, mają często mocno nasilone mysli s. Schizoid czy schizofrenik nie ma zazwyczaj aż takiego poczucia problemu i jego poziom cierpienia nie jest aż tak ogromny, bo przy ponad przeciętnym wglądzie jednostka unikająca całą frustrację i cierpienie przeżywa w sobie mało komu o nim oznajmiając. Jednostki unikające są w grupie ryzyka jesli chodzi o popełnienie samobójstwa.
  23. Stonka, ok załóżmy że nie jesteś brak uczuc, ale piszesz niemalże co do joty to co ona, a ją nieco poznałem i myślę, że masz problem z tego gatunku co ona. Myślę, że gdy dasz sobie prawo by niedomagać, to przestaniesz się nakręcać swoją sytuacją i myślami, że jesteś "najcięższym przypadkiem na ziemi". Uwierz mi, nie bez powodu interesujesz się schizofrenią prostą. Czasem żeby ruszyć z miejsca potrzeba najpierw się rozhuśtać i powoli dodawać gazu, a nie wciskać gaz coraz mocniej, bo można wtedy ugrząźć w głębokim bagnie i beznadziei.
×