Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korat

Użytkownik
  • Postów

    986
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Korat

  1. Ja nie znam nikogo z was. Jestem tu bardzo krótko, dlatego nie wiem czy mnie dotyczy cała ta sprawa , nie chciałbym żeby ktoś się z mojego powodu krępował ,albo czuł dyskomfort.
  2. To faktycznie mam podobnie. Ja to mam tak , że do wszystkiego muszę sam dojść, bo nikomu nie ufam w to co mówi, słucham i pamiętam , ale odkładam te informacjie tak jakby na pułkę , bo muszę je sam potem przeanalizować. Stąd też ja zbieram jak najwięcej informacji o tym co mi zdiagnozowali , bo chcę wiedzieć czy mam do czynienia z idiotami , czy faktycznie wiedzą co mi jest. Sam wiesz jak to jest gdy ma się dziwnie skontruowaną wizję ludzi i świata. Może ciebie to ciebie pocieszy ,że kiedyś miałem taką wizję rzeczywistości w której myślałem , że ja wszystko stworzyłem i jestem odpowiedzialny za każdą zmianę w tym co istnieje , także chyba to nie jest takie groźne , bo już blisko 7 lat od tamtego czasu udało mi się przeżyć. Teraz mam równie kosmiczne poglądy, i jednocześnie nie mam ich wcale , bo w głowie siedzi mi mnóstwo równoprawnych modeli rzeczywistości , wiele jest jeszcze nie spójnych i nie dokończonych, a o do wielu nawet nie potrafię słów znaleźć żęby o nich mówić, więc oficjalnie nie zajmuję żadnego stanowiska. Jedynie od czasu do czasu wyciągam jakiś model z kapelusza ,a albo mix różnych modeli . Sorry, nie doczytałem do końca twojego ostatniego posta gdy napisałem powyższe wypociny. Mówisz o jakiejś sile, Bogu, ponoć schizoidalni tak mają ,że interesują się metafizyką. Ja próbowałem sobie też tłumaczyć Bogiem wiele spraw, chciałem być wierzący i to jeszcze bardziej mnie niszczyło , bo kompletnie gryzło się to z moją naturą. Jestem człowiekiem totalnie "arytualnym" , "areligijnym" i "ametaforycznym". Nie wiem jakim cudem np. ludziom radość sprawia taniec , po jaką cholerę jest składanie rąk do modlitwy, a analiza wierszów to koszmar, ledwo zdałem język polski. Nie wiem w sumie jakie to ma dla mnie znaczenie, czy negatywne czy wręcz przeciwnie, wiem w każdym bądź razie , że to mocno uformowało moją postawę w życiu.
  3. A wy się wszyscy znacie , że się już na spotkanie umawiacie?
  4. Wiesz, ja kiedyś byłem wolontariuszem w hospicjum. Ci ludzie tam po prostu chcieli żeby ktoś ich odwiedził , na chwilę chociaż, nawet mówić nic nie trzeba było , a dla nich to było ważne. Naprawdę z twojego życia jest tyle pożytku , że żaden człowiek tego nie ogarnie , a możesz zrobić jeszcze więcej, tylko zawalcz o siebie i nie patrz czy coś się zmieni dziś , jutro czy za parę lat. Już sam fakt , że walczysz dla innych jest przykładem , a ty wobec siebie dzięki temu możesz szczerze powiedzieć , że tam gdzie coś od ciebie zależy ty postępujesz słusznie. Cała reszta, która gryzie i kąsa nie jest w stanie ci tego odebrać. Masz coś co należy tylko do ciebie i promieniuje dobrem na innych- życie.
  5. Pewnie najfajniej by było gdyby wszystko: emocje i rozum były dla siebie komplementarne, uaktywniały się wtedy kiedy trzeba i w odpowiednich proporcjach. Jak ma się wyłączoną funkcję odczuwania emocji to ciężko mówić o jakiejś równowadze. Próbuję jakoś prowokować sytuacje , w których mógłbym spontanicznie je odczuć i doświadczyć, do tego na terapii uczę się je rozpoznawać i nazywać. Póki co z marnym skutkiem. Dla mnie intelektualizacja jest czymś pozytywnym i robię to często. Gdybym się przed tym wzbraniał na rzecz starań doświadczenia jakiś stanów emocjonalnych to pewnie bym poległ ,bo to są zbyt głębokie wody. Muszę małymi kroczkami zapoznawać się ze światem uczuć, dużo wprawy w obcowaniu z nimi już dzięki treningom nabrałem i mam niejako pogląd na to jakie miejsce i znaczenie w życiu one odgrywają. Póki co na co dzień intelektualizacja jest moim najbardziej efektywnym sposobem radzenia sobie z rzeczywistością, ale prawdą jest że nie jestem wstanie ogarnąć otaczającej mnie rzeczywistości i jestem zagubiony. Bez tego drogowskazu , którym jest zdrowy świat emocji wszystko jest tylko zlepkiem różnych koncepcji i wygląda jak dom zbudowany nie standardowo z cegły, lecz trochę z drewna , trochę z błota, pustaków, liści, metalu itd., czyli tworzy totalny miszmasz. Mimo to jednak ogólny zarys tego co powinno się z tego wyłaniać mam i delikatnie stąpając po ziemi potrafię jakoś funkcjonować. To jednak jest zdecydowanie za mało i przy pomocy terapeutów uczę się jak sobie z samym sobą radzić, by umiejętnie stawić czoła codzienności.
  6. Wiedza jest lepsza od niewiedzy. Ciężko tu sypać statystykami , bo w różnych źródłach co innego piszą. Jedne były są bardzo optymistyczne, inne wręcz przeciwnie. Na przykład w jednym źródle podano , że po podjęciu terapii jest 60 % szans na wyjście z tego. W innych natomiast źródłach jest napisane wprost , że mówimy tu osobowości , czymś już z definicji niezwykle trudnym do zmiany. Także wśród osób z tym zaburzeniem widnieje pogląd, że można nauczyć się dobrze funkcjonować w społeczeństwie ,ale pewnych cech schizoidalnych zmienić się po prostu nie da. Co ciekawe , wiele osób z osobowością schizoidalną w ogóle nie widzi problemu i jest im dobrze z tym kim są, jedynie wokół nich widać oznaki , że są poważnie zaburzeni i bez troski innych mogliby stoczyć się na dno, także u tych ludzi należałoby poprawić po prostu umiejętności i motywację do stawiania czoła codziennym sprawom, a to na pewno da się zrobić po prostu trzeba ich do tego przekonać , albo jeśli są w stanie niech się sami przekonają. Jest też inna grupa zaburzonych, która oprócz samych objawów związanych z osobowością doświadcza w dodatku np. objawów depresyjnych (ja na przykład tak mam), bądź też mocno podchodzących pod zaburzenia ze spektrum schizofrenii, przede wszystkim negatywnych. Wtedy te nadmiarowe objawy względem samej osobowści schizoidalnej można próbować eliminować lekami, często daje się neuroleptyki. Ponoć najlepszy przy osobowości schizoidalnej jest olanzapina i wellbutrin, ale wpływ na nią samą ma jedynie kosmetyczny. Raczej skuteczniejsza okazuje się psychoterapia czy to indywidualna czy grupowa. I tutaj też w różnych źródłach różne podejścia są uznawane za najlepsze , w jednych stawiano na psychoanalizę a w innych na poznawczo-behawioralną. Ja osobiście wybrałbym poznawczo-behawioralną , uważam że do moich problemów byłaby najodpowiedniejsza. Najlepiej jednak mimo wszystko udać się do specjalisty i z nim uzgodnić co jest najkorzystniejsze dla ciebie. Nie jesteśmy statystycznymi ludźmi ,ale każdy jest indywiduum i konkretnie pod siebie trzeba dobierać terapię, a to już można osiągnąć tylko pracując ze specjalistami. Podsumowując szansa na normalne życie , wygląda na to że jest, nawet jeśli nie da się wyeliminować wszystkiego to można poprawić stan swojego funkcjonowania na tyle , że da się radę przejść samodzielnie przez życie, a to dla chcących życ chyba najważniejsze.
  7. Dzielnicy nie napiszę , bo jeszcze mnie ktoś nieporządany namierzy.
  8. Ja jestem z Gdyni rocznik 87 . Fajnie , że tu ktoś z okolic jest , bo na jakim forum bym nie był to mam wrażenie , że ludzie chorują wszędzie tylko nie w trójmieście
  9. Jak człowiek nie potrafi sam o siebie zadbać to jest problem , bo życie to dżungla. Kiedy trafiłem do psychiatryka i potrzebowałem wsparcia to się dowiedziałem jakich to mam kolegów . Nikt mnie nie odwiedził , w końcu poprosiłem jednego to stwierdził że się boi tego miejsca i też nie przyszedł. Bardzo fajnie się wtedy czułem , chcąc ze sobą skończyć i wiedząc że ludzie mają na dodatek wyje... we mnie , łącznie z lekarzami , z których jeden stwierdził że jak chcę to niech się zabiję. Doprowadzili do tego , ze miałem już wszystko gdzieś , stwierdziłem że albo mnie wyleczą tymi prochami albo umrę, więc dałem z siebie zrobić królika doświadczalnego. Jedyne co dzięki temu się zmieniło to utycie o dodatkowe 40kg.
  10. Ja mam zdiagnozowaną osobowość schizoidalną i sporo o niej wiem , bo długo nie wierzyłem że to mam (dalej mam wątpliwości) więc sporo się naczytałem o niej . Postaram się odpowiedzieć na każde pytanie odnośnie tego zaburzenia.
  11. W takim razie olej ją, po co sobie zaprzątać głowę czymś czego osiągnięcie nie daje w żadnym stopniu satysfakcji. Zostaw ten problem lekarzom
  12. To wygląda tak jakby twoje wrażenie uwięzienia wynikały z tłumienia wielu pragnień i postępowania wbrew sobie. To co kiedyś wypierałaś być może teraz żyje własnym życiem i od nowa warto by było pokusić się o odnalezienie siebie w tym wszystkim. Tu na pewno potrzebny ci będzie mądry terapeuta, nie dobrze jest niestety że masz tak przykrą sytuację w domu. Nawet u boksera siniaki się nie zagoją dopóki ktoś go okłada na ringu, możesz jednak dzięki terapeuci nauczyć się sposobów radzenia z tą ciężką sytuacją i zamiast obrywać , będziesz potrafiła trzymać gardę i zrobić unik kiedy trzeba
  13. Korba, żebyś się nie zdziwiła , że diagnoza ciebie kompletnie nie zadowoli. Ja też chciałem wiedzieć co mi jest , a jak mnie już zdiagnozowali to mi tyle rzeczy w tej diagnozie nie pasowało , że wpadłem w ciąg szukania faktów potwierdzających i przeczących tej diagnozie. W dodatku obojętność lekarzy na moje prośby wytłumaczenia mi co we mnie jest schizoidalnego utwierdzała mnie w przekonaniu , że oni nie wiedzą o czym mówią. W sumie przy współczesnym podejściu do leczenia diagnoza nie ma aż takiego znaczenia , bo np. neuroleptyki atypowe są skuteczne w olbrzymim spektrum zaburzeń i chorób , także czy masz to czy tamto to i tak dostaniesz ten sam lek, jedynie dawka będzie się zmieniać w zależności od konkretnych objawów jakie ci dolegają. Tak samo psychoterapie, w modzie obecnie są przede wszystkim te skupione na objawowym leczeniu , skupianiu się na tu i teraz itd. Ja o dziwo coraz bardziej przychylam się co do poprawności postawionej mi diagnozy, ale dochodzę do tego po blisko dwóch latach intensywnych poszukiwań odpowiedzi.
  14. To przypomina osobowość schizoidalną, mam podobnie. Na wszystko odpowiadałbym "nie wiem". Ja mam jakiś swój sposób na to , robiąc coś niejako wbrew sobie i poglądowi "nie wiem" ,ale daje to jakieś pozytywne efekty. Mianowicie przyjmuję jeden model rzeczywistości w danej chwili i koniec. To co jest spójne z tym modelem , to przyjmuję za słuszne i w chwilach gdy preferowana jest jednoznaczna odpowiedź przyjmuję odpowiedź z tego modelu. Kiedy nie ma takiej presji to oczywiście powracam do mówienia "nie wiem" , bo to najbardziej oddaje mój pogląd. Jak zwykle pewnie napisałem kompletnie nie zrozumiale , ale tak to jest jak mówi się o czymś co istnieje jedynie w głowie tego który o tym mówi. Proponuję przeczytać poniższy artykuł , tam o występującej wiecznej niepewności w tym zaburzeniu wspominają: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,27,osobowosc-schizoidalna,strona,1.html To jednak jest tylko taka burza mózgów, bo to tylko specjalista jest w stanie stwierdzić co tobie dolega i radzę tobie się do niego udać.
×