Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
No ja się nie uważam się za pustaka, a dla mnie wygląd potencjalnej partnerki ma duże znaczenie. Z resztą w takich apkach to jedyna rzecz, którą można jakoś tam ocenić, co głębokiego można wpisać w takim opisie na dwa zdania? Niczego nie można po nim wywnioskować, można tam wpisać w zasadzie dowolne banały i nie da się tego w żaden sposób zweryfikować. Te apki chyba się po prostu nie nadają do szukania czegoś poza jednorazowym ruchańskiem. Gdy poznajesz kogoś na żywo, w grupie, oceniasz go sobie powoli - czy Ci się podoba z wyglądu, czy wydaje Ci się inteligenty, ciekawy, czy nadajecie na podobnych falach. Apki takiej możliwości nie dają. No i jest też problem nieograniczonej podaży "towaru" na tych aplikacjach - po co interesować się kimś nieidealnym z wyglądu, skoro na jego miejsce mam kolejnych, może lepszych?
-
okej więc od początku. Chyba miał mnie wychować ojciec. Tak było na pewno w domu matki, gdzie babka wychowała głównie syna, a moja matka była oczkiem w głowie pracowitego z pewną mądrością życiową ojca. Tworzą się takie pary. I obserwuję to także w innych rodzinach. Kompleks Edypa/Elektry... może. Tyle że u mnie się wszystko wykrzaczyło. Rodzice pobrali się. Urodziłam się ja. Matka porzucająca, ale kierująca wszystkim (tzw głowa rodziny) plus ojciec zdominowany przez nią, po problemach z własną matką. Tata osłabł. Przyszedł z pewną pulą zasobów i sprawczości, ale postawiony niżej od mojej wiecznie mającej się za lepszą matki, po mału był redukowany. Do rozchwianego emocjonalnie małego chłopca, który w odwecie próbował wyśmiewać matkę na moich oczach. Te mało dojrzałe emocje wydają mi się adekwatne do dojrzałego faceta, dopiero na terapii terapeutka mi na to zwróciła uwagę. Że to zachowanie obrażonego chłopca. No i odziedziczyłam takie nastawienie do mojej matki po ojcu. Głos rozsądku wydaje mi się wart wyśmiania. Więc miałam wybór. Albo mama która mnie porzuciła. I była potwornie przykra i poniżająca. Ale to ona zapisywała mnie do lekarza. Albo tata. Tracący na znaczeniu, nieskuteczny. We własnych problemach. Rzadko już pamiętam jaki był na początku. Zanim w pełni dopasował się do szuflady "ofiara losu' albo "dzwonnik z Notre Dame". Wcale nie był ofiarą losu. To schemat. Mam taki w pracy. Przyszłam do niej naprawdę ze spoko nastawieniem. Ale od początku - coraz częściej słyszałam w tej pracy co się nie podoba, co robię źle. No i nigdy że coś mi wyszło. Układ zmiany jest taki -ja plus dwie inne koleżanki na sklepie. Wpadłam w schemat w pracy. Zaczęłam tracić zdolność do inicjatywy. Dwie "duże" koleżanki i ja jakaś taka bezwładna/podwładna, jakbym była niespełna rozumu, jakbym oddała tę kierowniczą rolę tym koleżankom. Bo w domu tak było. Matka nigdy nie widząca że umiem coś sama zrobić, że umiem być samodzielna, nigdy nie pochwaliła. Silna pozycja kiedy była w parze z moją babką. Po prostu przejmowała kierownictwo natychmiast jak mi coś nie wychodziło, zamiast pozwolić dać mi się nauczyć, zaczynałam czuć się taka bezwładna i kierowana. Bez wpływu na kluczowe sprawy w życiu. I to trwało latami. Ja sama żyłam w przekonaniu, że właśnie takie mam możliwości. Że jak mi dokuczają wszędzie jakim "słabym okazem", "przegrywem" jestem, to mają rację. Spróbuj być swoim adwokatem jak sam wierzysz że jesteś winny. (ktoś by dyskutował, że prawnicy często nie wierzą w niewinność swoich klientów... nie o to chodzi. gdy ktoś nie szanuje moich granic to ja musze byc tam na miejscu w stanie taką granicę postawić a nie czuć się od razu pokonana...) No i teraz tak jest w pracy. Te koleżanki nie gadają ze mną. Tylko się komunikują gdy chcą czegoś ode mnie albo mi coś każą zrobić, albo gdy ja czegoś od nich potrzebuję. Ja zatraciłam się w schemacie. Ostatnio jak przyszedł do sklepu facet który rozbijał butelki dostałam instrukcję, żeby już mu więcej nie sprzedawać. No i przyszedł ponownie i dokładnie tak nakreśliłam sytuację. Ale on się ze mną wykłócał, więc wezwałam jedną z dziewczyn. Usłyszałam wtedy od niej, że mam sobie sama z nim radzić... Nigdy nie było w domu kogoś kto interesowałby się moim życiem wewnętrznym. Dopiero w dorosłym życiu spotkałam kilka osób, szczególnie jedną, która była na mnie uważna. Czułam się przy niej bezpiecznie. Powiedzmy Karol. I w końcu mogłam się rozwijać. Zyskałam poczucie granic. Całe życie byłam wyśmiewana w domu i przez rówieśników. Że jestem ofiarą losu. Ja robiłam wszystko, by podobać się innym. By ktoś zaakceptował. W głowie miałam pustkę. A jak gadaliśmy ze sobą z Karolem okazało się że ta głowa nadaje się do czegoś. Że mam zasoby. I to niemałe. Zaczęłam dbać o siebie, rozwijać się... Albo po prostu widział mnie i poznał gdy odkryłam się na nowo jako osobę z inicjatywą, sprawczą... I wiedziałam, gdy ktoś mnie poniżał, że jest osoba która mnie zna z tej silnej strony, i wcale nie muszę się kulić i stawać się słabą i bezradną. Nie mogę przeżyć, że jako dziecko nie miałam takiego Karola. Jednak nasza znajomość się zakończyła. Nie ma Karola i nie ma zmian a przynajmniej wszystko znika. Teraz jestem w stanie w miarę przejrzystego umysłu i opisałam to jak umiałam. Ale ostatnio budzę się w takiej kondycji... Sprzed poznania Karola. W schemacie w pracy, że inicjatywa leży po drugiej stronie. Moje myśli stały się nieczytelne, wycofałam się w głąb siebie. Czuję się zagrożona przy ludziach, bardzo. Pozbawiona narzędzi. Zredukowana i mała. I czuję się uwięziona sama w sobie. Jak czasem mi zależy żeby opowiedzieć coś o sobie, albo pogadać z kimś znowu mam tę pustkę w głowie. Przecież już widziałam do czego byłam zdolna, ale znowu ląduję w ciele, które się duka z jakiegoś powodu i to wszystko. I poznaję nowych ludzi, i oni uważają że ja taka jestem, ograniczona, bez zdolności, śmieszna, godna pożałowania. A czuję że to potwornie niesprawiedliwe i tak mi z jakiegoś powodu zależy by ktoś mnie docenił, by otoczenie mnie zaakceptowało, a dostaję totalną odwrotność. I nie umiem wyjść z tego matrixa. Spróbuj się bronić można by rzec. No właśnie jak próbuję, czuję się mała, piszcząca. Moja interwencja raczej bawi drugą stronę i utwierdza w przekonaniu że jestem niedorozwojem, niż działa na moją korzyść. Mam wrażenie że ten ipin ma sens kiedy masz inicjatywę. A ja ostatnio jej nie mam. Czuję się jakbym miała niedowład siebie. Wycofana głęboko do wewnątrz. Mam poważne obawy i mam podstawy, żeby je mieć. Że ten ipin się nie uda, że szybko stamtąd wrócę. I dla mnie to będzie porażka i zaprzepaszczenie szansy. Brakuje mi poczucia że jest Karol, że mnie zna silną, że wcale nie trzeba mnie pouczać, wręcz nie należy. Nie wiem, czy to co opisałam jest czytelne. I czy odniosłam się a jeśli nie to do czego konkretnie? @Kiusiu Te sytuacje konfrontacji z "dwiema silniejszymi kobietami" po prostu przenoszą mnie natychmiast w przeszłość. Przeszłość dosłownie odgrywa się z nowymi aktorami
-
Witaj bardzo dużo osób stąd od wieku licealnego zmagają się z ppodobnymi problemami. Życzę żebyś poznał kogoś tutaj. Napisz nam jeszcze czymś się interesujesz skoro to wymieniłeś- może ktoś też to lubi i napiszę do Ciebie:)
- Dzisiaj
-
Czy lekarz może nie postawić mi diagnozy, choć spełniam kryteria?
Dalja odpowiedział(a) na MiśMały temat w Pozostałe zaburzenia
Chyba nie, ale z łatwością znajdzie milion sposobów żeby się wykpic od takiej diagnozy. Wystarczy że ci powie, ze już tego nie diagnozuje. Ale Ale czy Chodzi Ci w poście o to ze ta psycholog Cię zdiagnozowala? To tak, ja miałam taka sytuację, powiedzial ze opinia jest źle napisana i tu nic nie wynika i że musi od nowa zacząć że mną diagnozę. Tylko i wyłącznie lekarz diagnozuje, A psychologa zdanie może wziąć pod uwagę, i może nie brać. -
-
tak, znam to "Jeśli nie nauczysz się kochać siebie i być dla siebie łagodna i życzliwa, to nie pokochasz drugiej osoby i nie będziesz dla tej osoby łagodna i życzliwa." ciężko opisać ten stan. Chyba nie czuję sie tu jakos bezpiecznie
-
-
Liga Mistrzów
-
Szmal.
-
A ja jestem w połowie robienia fasolki ( wcześniej chyba z godzinę podlewałam warzywa),a jeszcze psy czekają na spacer.
-
Jak widać nie spełniam standardów wyglądu na tyle żeby ktokolwiek się mną zainteresował. Kacper ma na ten moment więcej polubień profilu niż ja przez całe życie. Wiesz, mu tu piszemy, więc możesz poznać moją osobowość. A tak to mało kto sobie zada trud żeby ją poznać, tylko poprzestanie na ocenie wyglądu.
-
Odnośnie Ciebie tak obiektywnie mówiąc to Ty w ogóle nie powinieneś mieć takich problemów @Purpurowy w moim odczuciu. Różne są gusta, ale na pewno nie zaliczasz się do kategorii brzydki czy przeciętny. Masz też fajną osobowość. Czasem głupoty Twoje wynikają z tego, że masz jakieś problemy psychiczne, ale najważniejsze że nad tym pracujesz.
-
Wrocilam niedawno z pracy po 12h. Glodna, zmęczona, ludzie nie znowu zdolowali ale to juz tradycja. Próbuję jeszcze dzisiaj ogarnąć pranie.
-
No niestety. A ja jestem głupi co jakiś czas łudząc się że jest inaczej.
-
Bo ludzie są puści.
-
Szkoda że większość osób nie ma takiego podejścia. Niestety w większości przypadków działa to zero-jedynkowo. Ładny/ładna - dam szansę Brzydki/brzydka - nie dam szansy Właściwie to sam nie wiem jaki efekt chciałem osiągnąć robiąc ten test na tinderze. Jak już wspomniałem, kiedyś przeprowadziłem identyczny test na innym portalu i wyniki były identyczne. Chyba po prostu się łudziłem że przez te kilka lat ludzie stali się mniej puści. Ale się przeliczyłem.
-
Ludzie są dziwni @Purpurowymnie samo zdjęcie, nie urzeka, chociaż jak to fotomodel to musi ładnie wyglądać, pokazać jakieś emocje ciałem czy na twarzy i tyle wystarczy mu do pracy czy dla ludzi, którzy go oceniają, a ja ktoś na wybieg to sposób poruszania się, ale tak nawet względem seksu się zastanawiałam jak na niektórych patrzę, niby wygląd może być pociągający, ale jak jest drewno jak to mówią to nawet pociągająca buźka nie wystarczy. Jednak ważny jest ruch, energia, charakter. Zresztą to też zależy od upodobań. Ja lubię tajemnicze osoby, mój ukochany niewiele mówi, ale też swoimi ruchami, czynnościami jest wku*wiąjący.
-
Chyba się nie da. Albo w końcu się doczekam terminu w szpitalu, albo może dociągnę do połowy października do psychiatry. Ponoć dobra. Tego swojego dotychczasowego to już omijam szerokim łukiem.
-
@Purpurowy,jak można ci pomóc? Te leki to ci coś pomagają w ogóle?
-
Hej. Jak tam się trzymasz? Myślę że tak. 10 może dać wzmożony niepokój. Ja bralbym 10 przez ok 2 tygodnie a potem 20. 20 będzie nepewno lepsze na napięcie i ogólny lęk ale przygotuj się że może być gorzej zanim będzie lepiej. Tianeptyna faktycznie jest słaba. Brałem ale szczerze mówiąc za wiele nie zadziała
-
No dla mnie to niestety jedyna szansa (tak mi się wydawało, bo jak widać nie mam tam żadnych szans) żeby kogoś poznać.
-
Ja tam nie wiem, nigdy nie miałem konta na tinderze ani żadnej innej apce randkowej. Stary jestem
-
Jest przystojniak? Jest. Po co wnikać dalej. Grunt aby był ładny i to wszystko czego ludzie potrzebują żeby ocenić czy ktoś jest wart ich zainteresowania czy nie. Żeby nie było, mam świadomość, że gdybym założył konto ze zdjęciem jakiejś ślicznotki z AI i dokładnie takim samym opisem jak wcześniej, to też by było dużo chętnych facetów. Większość ludzi, niezależnie od płci, ocenia wartość człowieka na podstawie jego wyglądu, więcej im nie potrzeba.
-
Najpopularniejsze
-
Najczęściej czytane