Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
SULPIRYD (Sulpiryd Hasco/Teva)
Fobic odpowiedział(a) na anonimowy-zalamany temat w Leki przeciwpsychotyczne
@zburzony brzmi nie najgorzej, jak na neuroleptyk, myślę nad połączeniem go z duloksetyną zamiast citalopramem. Pytanie mam dość istotne, kiedy biorę 200 mg promazyny nasennie, nie wykluczy to działania sulpirydu? Te złożone mechanizmy jakoś się zazębią? -
Powiem Wam tak. Gdy byłem mały, bardzo lubiłem pieśń: „Com przyrzekł Bogu przy Chrzcie raz, dotrzymać pragnę szczerze. Kościoła słuchać w każdy czas i w świętej wytrwać wierze...” Gdy już dorosłem, zacząłem się źle czuć z tym utworem. Bo czy można, bez poczucia bycia naiwnym, słuchać Kościoła, w którym jest tak wiele zła i nieprawości? Pozostałem chrześcijaninem, ale nie jestem już katolikiem. Nie jest to dla mnie możliwe na poziomie mentalnym i emocjonalnym.
-
Też jestem ciekaw, bo sam brałem najpierw 75 mg, potem 150 mg ale nie zdała egzaminu. Lepiej sprawdzało się 60 mg duloksetyny, która działaniem serotoniny specjalnie nie szalała, ale czułem wyraźnie jej noradrenolinowe działanie. Aż chciało mi się coś robić. Z poniedziałku celuję w zmianę na duloksetynę i postaram się namówić lekarza na włączenie sulpirydu.
-
Nie neguje tego co widziałeś. Myślę że chociażby film Sekielskiego jest takim przykladem, którym ludzie się posługują by wytłumaczyć swoją postawę. Zadałam to pytanie, bo w twojej wypowiedzi wynikało trochę, że jak ktoś wierzy to po prostu brakuje mu wiedzy. @Cień latającej wiewiórki nie odniosę sie do wstawionego przez ciebie nagrania. W sumie już fakt, że w filmie wiara jest ukryta pod hasłem "bzdura" niejako definuje jego charakter i chyba nie pozostawia zbyt wiele miejsca do dyskusji.
-
U mnie ruminacje zniknęły po terapii behawioralno-poznawczej. Obecnie mam problem z rytuałami i obgryzaniem paznokci.
-
Są niby jakieś wbudowane filtry redukujące barwę światła na bardziej czerwoną (np. tryb czytania), ale na ile to się sprawdza, tego nie wiem. Sam korzystam z telefonu nie dłużej, niż godzinę dziennie (sprawdzanie messengera, blokowanie spamu jaki do mnie dzwonił, czasem czytanie sms) nie mam po prostu potrzeby. Za to zużycie danych z moich ostatnich 30 dni w kompie potrafi sięgnąć 400 GB.
-
Oczywiscie moglo byc tak ze faktycznie trafiles na kiepska terapie, a moze po prostu cos przeoczyles i uczestnicy mieliby inne zdanie na ten temat. Czasami jest tak ze mamy z jakiegoś powodu gorszy dzień, tydzień itd. innie świadczy to o ogolnym stanie. Dla jednego cos jest mala zmiana, a dla innego duża. Niedawno czytalam wypowiedz pewnej osoby o wydzwieku jak tak moze byc ze ktoś leczy sie od dwóch lat a dalej ma problem. No cóż, biorac to pod uwage ja chyba nie jestem najlepszym przykladem szybkiego i sprawnego procesu wyzdrowienia. Mam w ogole takie poczucie że gdy ktoś pyta ile zajmuje leczenie, to nie chce podawac swojego przykładu żeby nie dobijac takiej osoby. Ja gdy zadalam takie pytanie na poczatku leczenia w odpowiedzi usłyszałam "rok". Teraz po kilku latach na wspomnienie tego moge sie tylko usmiechnac, nie wiem czy bardziej z rozbawieniem czy z westchnieciem. Duzo tez pewnie zalezy od tego jakie sie ma oczekiwania. Ja np. ciesze sie z kazdego postepu. W sumie czasami nawet jestem zadowolona z tego, że po prostu nie jest gorzej. Nie wiem w jakim miejscu byłabym teraz bez podjecia leczenia. Czyli uważasz że problemy jednostki nie wpływają na to jak wygląda jej zycie w społeczeństwie. Nie wydaje ci sie ze w wielu przypadkach problemy indywidualne są powiazane z problemami społecznymi?
-
-
Nie wiem czy analizują, chyba większość ludzi raczej nie To raczej taka moja ogólna obserwacja, bo dopiero teraz zacząłem się nad tym zastanawiać i patrzeć wstecz, jak to się zwykle rozwijało. Mówię o ludziach, którzy stali się na tyle ważni, żebym ich w ogóle zapamiętał. BTW, są osoby, które są świetnymi obserwatorami. Ja staram się taki być, ale nie mam do tego naturalnych predyspozycji i wiele rzeczy mi umyka.
- Dzisiaj
-
Wow, ile tego bierzesz?
-
No a jak się ze swoim chłopakiem poznawałaś, to nie analizowałaś
-
Jezu, to ludzie tak analizują znajomości? Dobrze, że sobie dałam spokój ze wszystkimi...
-
Ja w planie po zakończeniu tego bez ograniczeń internetu ,przeżucam się na minimalną ilość internetu .,najtańszy abonament. Mało korzystam z internetu.Minimalizm .tylko tyle ile potrzeba wystarczy To co oferuje internet to zwyczajna strata czasu.Bierny tryb życia, siedzisz i nie robisz nic. Czyli Klasycznie Stracony czas nie wraca. Internet tak ale tylko trochę.
-
Bardzo dobrze, taki spokojny, uśmiechnięty stan. Wenlafaksyna zdziałała cuda.
-
Czy ja wiem, czy aż tyle… cały czas obserwuję ludzi, świat, i staram się jakoś to wszystko zrozumieć i poukładać sobie w głowie. Ale też aż tak stary nie jestem Może i dobrze Wiesz, wg mnie to jednak jest ta luka, którą wypełniają społecznościówki. Na przyjaciela zawsze znajdziesz czas, na obcego raczej nie, ale co z tymi ludźmi, którzy są gdzieś pomiędzy, zwykłymi znajomymi? Gdy przebywasz z nimi na żywo, to macie jakiś kontakt, obserwujesz ich w ich otoczeniu, czasem wchodzisz w interakcje. Chyba społecznościówki pozwoliły przenieść taką dynamikę do Internetu. Jak jeszcze miałem konto na FB to miałem tam masę osób, z którymi nie rozmawiałem, ale mniej więcej wiedziałem, co u nich, bo mi się ich posty przewijały. Taki luźny kontakt z niezobowiązującym lajkiem od czasu do czasu. Świetnie wymyślone. No ale… więcej mi to zabierało, niż dawało, więc już mnie tam nie ma. I tych ludzi też już, niestety, w moim otoczeniu nie ma. Niektórych takich znajomości żałuję. Nieee, chodzi o to, że w końcu nie będzie już na co odpisać Może to brzmi trochę pesymistycznie, ale… hmm, trochę czasu jestem na różnych forach i jeśli poznaję kogoś fajnego, ciekawego, to zwykle idzie to w jednym z kilku kierunków. Kierunek 1. Piszemy ze sobą więcej i więcej, aż zajmuje to coraz więcej i więcej czasu. Przez to piszemy rzadziej i rzadziej, aż maile (bo zwykle na tym etapie są to już maile) rozrastają się tak bardzo, że mam np. 5 maili od tej osoby, nieodpisanych, bo na każdy musiałbym poświęcić kilka godzin. Czuję się z tym okropnie i brakuje mi tej osoby, ale nie jestem już w stanie poświęcić tyle czasu i przestrzeni na wirtualną znajomość. Miałem takiego kumpla, w końcu znajomość urwała się całkowicie. Ale wydaje mi się, że tamta znajomość miała termin ważności. Mam teraz drugiego takiego i widzę, że jest to samo. On jest bardzo fajny, ciekawy, mamy miliardy wspólnych tematów, ale mam teraz od niego 5 maili i nie wiem, kiedy na nie odpiszę. On też odpisuje po długim czasie, więc nie ma pretensji, tym bardziej że przez ADHD jest mu się trudno skupić. Po prostu gdzieś jest ten moment, gdy mnie to przytłacza. Potem wysyła kolejnego maila o czymś innym (bo jednak siedzimy razem na innym forum i trochę się tam dzieje) i mail zaczyna się rozrastać od nowa. Ale to jest osoba, z którą właśnie piszemy na forum, obaj jesteśmy tam bardzo aktywni, więc mamy kontakt przez forum. Może to jest ten etap, kiedy powinniśmy przejść na komunikator. Tylko ja wolę maile, privy, fora, od komunikatorów On w sumie też. Kierunek 2. Piszemy na forum, ale w końcu odpowiedzi są coraz krótsze (czasem nie dlatego, że nie ma tematów, tylko np. dlatego, że jedna osoba pisze na komórce i jest dla niej fizycznym problemem odpisywać na wszystko tak, jak by chciała, gdyby miała wygodną klawiaturę, albo np. pisze, gdy nie ma czasu, ale nie chce, żeby druga osoba czekała – ja wolę poczekać i odpisać, gdy mam czas, bo wiem, że napiszę wtedy wszystko, co chcę napisać), aż okazuje się, że w końcu nie ma już na co odpisać. I teraz zależy, co dalej. Albo oboje zostajemy na forum i mijamy się w innych wątkach, i znajomość trwa w tej formie, czasem zahaczając o priv, gdy wychodzi jakiś temat (np. trzeba kogoś z forum obgadać :D), albo jedno z nas znika z forum (niekoniecznie robiąc wielkie odejście z fochem, raczej po prostu logując się coraz mniej, aż w końcu wcale). Wydaje mi się, że nasza krótka znajomość idzie w tym kierunku. Z drugiej strony, w sumie z takich bardziej prozaicznych rzeczy nie wiemy o sobie nic. Kierunek 3. Przechodzimy na jakiś komunikator. No i to się wtedy jakoś utrzymuje, choć jeśli nie mamy przestrzeni, gdzie egzystujemy wspólnie (np. forum, czy serwera na Discordzie), to też to z czasem wygasa i kończy się na kolejnej martwej duszy na liście znajomych na Discordzie. Z drugiej strony, nie trzeba pisać z kimś codziennie. Gorzej, jeśli nie ma punktu zaczepienia. No i czasem jednak przejście na komunikator jest początkiem końca. Szczególnie gdy jedna osoba czuje się przytłoczona drugą. Bo chyba też pod względem zaangażowania w relację trzeba się dobrać – jeśli jedna osoba traktuje to bardziej na luzie, a druga się zaangażuje, to zwykle się to nie udaje. U mnie zwykle to przechodziło bardzo powoli i płynnie od „na luzie” to… hmm, też na luzie, ale też z pewnością, że ta druga osoba jest. Kierunek 4. Poznajemy się w realu i jest spoko, łapiemy wspólny vibe. Takie znajomości stają się pełniejsze, ale niekoniecznie głębsze. Jeśli nie spotykamy się regularnie (co wymaga jednak czasu, przestrzeni), to znajomość, choć czasem przenika się z realem, jednak pozostaje internetowa. Też zależy od tego, na ile ufam danej osobie, jeśli chodzi o moje problemy, na ile czuję się bezpiecznie, żeby jej powiedzieć – słuchaj, może być tak, że będę musiał nagle iść do łazienki, poczekasz, nie? Nie z każdym czuję się na tyle swobodnie, a gdy to ukrywam, to jest jeszcze gorzej. Mam teraz taką koleżankę, w sumie nowa znajomość. Piszemy na Discordzie, ona jest na moim serwerze (szok że nie uciekła z krzykiem XD), ja na jej, spotkaliśmy się 3 razy jak była u mnie w mieście (bo jest z innego miasta), ale ostatni raz jak na nią czekałem to był koszmarny atak paniki, czułem się strasznie uwięziony, wiedziałem że jak nagle zniknę to ją zawiodę, musiałem odebrać ją z dworca… i w sumie może mógłbym jej o tym powiedzieć (nie wie o tym, nie rozmawialiśmy nigdy o takich rzeczach), ale to raczej nie jest taka znajomość. Poza tym ona mi sporo mówiła o naszych wspólnych znajomych, więc jest we mnie taki podszept, że jeśli ja jej za dużo o sobie powiem, to oni też mogą się o tym kiedyś dowiedzieć o tych aspektach mnie, które chciałbym zachować dla siebie (czyli tych związanych z atakami paniki, ale też ogólnie z moją bardziej osobistą stroną). No i to jest osoba powiedzmy ze wspólnych kręgów, przenikamy się na eventach związanych z naszym wspólnym hobby i pewnie będziemy się przenikali. Więc ostrożnie Chyba łatwiej przejść do reala ze znajomością, która zaczęła się w bardziej neutralnych kręgach. Trochę trudniej, jeśli zaczęła się w miejscu takim jak to, a obie strony pełne są niepewności, lęku, czasem nawet paranoi. Choć jak byłem na tym forum na poprzednim koncie, to poznałem na żywo masę ludzi stąd – i w sumie wszystkie te znajomości z czasem się rozpadły. Wszystkie poza jedną, która rozpadła się dużo później, i którą chciałbym odnowić, ale chyba nie ma woli z drugiej strony (i się nie dziwię, bo zniknąłem bez słowa na kilka lat, a ta osoba była do mnie bardzo przywiązana, więc mogła poczuć się porzucona). Z drugiej strony jedyny namiar, jaki na nią mam, to nr telefonu – więc może ja sobie dopowiadam różne powody, a ona po prostu zmieniła numer i dlatego nie odebrała telefonu i nie odpisała na SMSa. Ja od tego czasu zmieniłem numer ze trzy razy. Z drugiej strony, gdy poprzednio odszedłem z tego forum (taki pomysł terapeutki, żebym znalazł sobie „normalnych znajomych”) i zaangażowałem się w inne, to poznałem takiego chłopaka, z którym przyjaźń trwa do dzisiaj – choć nie spotykamy się już tak często (ekipa się rozpadła), to wiem, że zawsze mogę na niego liczyć (i on na mnie też). Co się okazało, też ma ze sobą problemy. Pewnie inaczej nie złapalibyśmy takiego vibe'u. Pamiętam jak mu powiedziałem, co powiedziała tamta terapeutka. Stwierdził „no to sobie k… znalazłeś normalnego” Kierunek 5. Poznajemy się w realu i jest drętwo, sztywno, osoba okazuje się być kimś zupełnie innym, niż się wydawała przez internet. Albo po prostu nie ma vibe'u, nie ma o czym gadać, szukamy tematów na siłę, żeby nie milczeć, i oboje oddychamy z ulgą, gdy jest już po spotkaniu. Rzadko się zdarza, bo raczej nie spotykam się na żywo z ludźmi, których słabo znam, ale jednak się zdarza. Czasem nic to nie zmienia, a czasem jest to początek powolnego końca znajomości. Nie wiem jeszcze, od czego to zależy. Kierunek 6. Poznajemy się w realu i pojawia się magia, przyciąganie. Tak poznałem moją ostatnią ex, znaliśmy się z grupy na fb i spotkaliśmy się na żywo. Wzięło nas na siebie tak, że ona parę dni później rzuciła swojego chłopaka, ja swoją ówczesną dziewczynę, i w sumie byliśmy 8 lat razem. Tylko to było strasznie toksyczne przez mój unikający styl przywiązania. Powiedziała mi, że choć wiedziała o mnie tyle, to czuła, że nigdy tak naprawdę mnie nie poznała. I może miała rację… Poczekamy, zobaczymy
-
Nie mam pojęcia. Chodzi mi tylko, że trudno wierzyć po tym jak się widziało sceny rodem z Sodomy i gomory wśród „wierzących” i „pasterzy owieczek”
-
Urząd
-
Obejrzę powtórkę meczu siatkówki kobiet Polska-Brazylia [Liga Narodów].
-
Wczoraj też nie zachęcała, a jednak zrobiłem szybki kurs rowerem (ok. 4 km), więc z kolei to ja dzisiaj sobie odpuszczę. Choć nie mam ochoty na nic, nawet na nic nie robienie, co jest najgorsze, gdyż wtedy coś rozrywa od środka. To dla mnie trochę niepokojące, ale ja zupełnie nie znam się na ludziach. Może już taki bazowy stan rzeczy. Żadnych niepotrzebnych ekscytacji, czy smutków bez powodu, neutralny grunt jest zapisany w naszych mózgach.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
katrin123 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Jęczenie czy nie wszystko jedno Siedzę na wygodnym fotelu ,emocje opadają powoli.Cos tam podniosło cisnienie. Nie uniknę stresorów, nie jest to możliwe.W wielu sytuacjach przetrwałeś i I nic się nie stało czytam w jednym tekście.Przetrwasz i teraz. Tyle rzeczy ostatnio zrobiłam pęd życia ale w dobrym kierunku. Robiłam sobie rozeznanie co zrobię teraz a co dalej.Wszystko zostawiam jakie jest ,co mogę zmieniam ,a co nie zostawiam. W sumie wszystkie moje lęki wyobrażenia nie mają żadnych postaw i tak naprawdę nic nie musze ,ale mogę ,bo chcę. Jeszcze o pogodzie ,nie jest najgorzej ale zimno jak dla mnie.
-
Najpopularniejsze
-
Najczęściej czytane