Kiusiu
Użytkownik-
Postów
480 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kiusiu
-
Wziąłem dwa razy i odstawiłem. Jednak skutki uboczne utrzymywały się po tym jeszcze przez dwie doby. Siostra z góry zasugerowała mi, żebym nie czytał na ulotkach o możliwych działaniach niepożądanych, bo mogę się przestraszyć i zrezygnować z brania. A ja, głupi i nieświadomy, posłuchałem jej. Nie wiedziałem, na co się piszę. Dopiero po dwukrotnym wzięciu jednego i drugiego "leku" przeczytałem ulotki, gdy już czułem się skrajnie źle. Mam o wiele bardziej wrażliwy organizm niż siostra. Może to wynika z faktu, że jestem wcześniakiem urodzonym przez cesarkę (zatrucie wód płodowych u mojej matki), może z jeszcze czegoś innego. Najgorsze, że gdy potem mówiłem o tych skutkach ubocznych temu psychiatrze, który mi to przepisał, to on przerywał mi i próbował twierdzić, że nic się nie stało, że takie rzeczy się rzadko zdarzają, że po prostu miałem pecha itd. Umniejszał moje cierpienia i "unieważniał" mnie. To zabolało mnie podwójnie. Nie miałem pojęcia, że farmaceutyki o tak często występujących (u jednego na stu pacjentów!!!) koszmarnych działaniach niepożądanych mogą w ogóle być w obrocie aptecznych - coś takiego nie mieściło mi się w głowie. Byłem pewien, że gdyby coś powodowało aż tak złe skutki uboczne, to na pewno by tego nie sprzedawali w aptekach. Niestety, bardzo się myliłem i byłem bardzo naiwny.
-
Nikt mnie nie zmuszał. Jednak, koszmarne skutki uboczne pojawiły się praktycznie od razu, natomiast nie było widać żadnych pozytywów. Zupełnie jakbym po prostu zażył truciznę. Ponad sto godzin całkowitego braku snu to jednak jest dość skrajny efekt, prawda? A to tylko jeden z wielu skutków ubocznych - obok wspomnianej już w innym miejscu wysypki, bolesnego oddawania moczu, na przemian występującej biegunki i zaparć i ogólnego wyjątkowo fatalnego samopoczucia. Jak czytałem ulotkę, to było na niej, że bezsenność jako skutek uboczny pojawia się "niezbyt często", tzn. u nie więcej niż u jednego na stu pacjentów, podobnie jak bolesne oddawanie moczu i zaburzenia trawienia. Tyle że to jakiś absurd - choćby takie skutki uboczne jak u mnie pojawiły się u jednego pacjenta na milion, to ten farmaceutyk nie powinien był zostać dopuszczony do użytku ani obrotu aptecznego. W pewnym momencie byłem w takim stanie, że pomyślałem wręcz, że decydenci, którzy dopuścili te świństwa do obrotu aptecznego, powinni byli zostać żywcem obdarci ze skóry i nadziani na pal. Za narażanie pacjentów na śmierć w męczarniach.
-
@Dryagan Tylko że ja nie wiem, czy osoby, którym odpisuję, są nadal aktywne na forum. A jeśli nie są, to jak długo. Zresztą, zawsze jest szansa, że po dłuższym okresie nieobecności ktoś wróci. Na forach tak się czasami zdarza. Gdy chcę wypowiedzieć się na jakiś temat, to się wypowiadam. I nie znam historii tych, którzy się przedtem w tym temacie wypowiadali. Nie patrzę też na to, od jak dawna w danym temacie nie ma nowych postów. Nie wiem, dlaczego miałbym kierować się takimi kryteriami. Na innych forach też nieraz "odkopywałem" stare tematy. Kotek odkopał prezent, a Kiusiu odkopał temat. Co jest złego w odkopywaniu starych tematów? @mała_mi123 Dziękuję
-
W dzień upały ogólnie mi nie przeszkadzają, chyba że akurat muszę być nad czymś skupiony czy mocno aktywny, np. zawodowo. Dużo gorzej jest wieczorem i w nocy, gdy się kładę, a tu skwar i temperatura w mieszkaniu dwadzieścia kilka stopni sprawia, że nie ma co myśleć o uspokojeniu bicia serca oraz oddechu i zaśnięciu. Dlatego w takie dni zazdroszczę tym, którzy mieszkają poza miastem i betonozą. W upały nie ma nic gorszego niż "miejska wyspa ciepła" - najlepiej jest być wtedy nad wodą i jak najbliżej przyrody. Nic, tylko urządzać trawniki na dachach, i ogólnie robić wszystko, by beton pokrywał jak najmniejszą powierzchnię. O ile gdy muszę być na zewnątrz, to wolę upały od mrozów, o tyle gdy muszę się położyć do łóżka, to wolę, gdy na zewnątrz jest mróz.
-
Nie ma to jak przenosić własne subiektywne odczucia estetyczne na ogólne stwierdzenia i rzutować emocje na fakty. Fakty nie dbają o nasze uczucia. Poza tym, nie rozumiesz, na czym polega paradoks tolerancji. https://en.wikipedia.org/wiki/Paradox_of_tolerance A dlaczego gdy ktoś ma problemy natury psychologicznej, ma nie udzielać się na forum o tematyce psychologicznej i psychiatrycznej? Z jakiej racji psychologia i psychiatria miałyby wykluczać osoby homoseksualne i ich życiowe problemy? Czyli sam sobie przeczysz. Prezentujesz niespójne stanowisko. Ty naprawdę nie rozumiesz, z czego wynika niż demograficzny w Europie. I dodałeś do tego wymyślone rasistowskie stwierdzenia o rzekomym "wymieraniu białej rasy". Dla mnie widok dwóch dziewczyn całujących się, głaszczących się po włosach, miziających się i ogólnie okazujących sobie romantyczne i pozytywne uczucia jest przyjemny. Bo kobiety to płeć piękna. Natomiast niesmaczny jest dla mnie widok pocałunku dwóch facetów. Aczkolwiek to subiektywne estetyczne odczucie nie ma przełożenia na moje ogólne zdanie na temat homoseksualizmu. Tzn. kto i gdzie proponuje zakaz używania słów mama i tata? I skąd bierzesz te informacje? Podasz jakieś linki do takich rewelacji? Skąd stwierdzenie, że Stalin to idol @Vian? Poza tym: Stalin przywrócił w ZSRR karalność kontaktów homoseksualnych. Przywrócił też karalność aborcji. Poza tym nie znosił, gdy kobiety mieszały się do polityki. Pozbawił też Aleksandrę Kołłontaj możliwości głoszenia jej poglądów, zlikwidował Żenotdieł, potępił teorię szklanki wody (popularną krótko po rewolucji w niektórych rewolucyjnych kręgach), nie tolerował jakichkolwiek śladów golizny w filmach, brutalnie rozprawił się z Lewicową Opozycją, przypisał chłopów do ziemi i ogólnie prowadził politykę mocno konserwatywną społecznie. Można powiedzieć, że Stalin tępił lewaków nawet mocniej niż narodowi konserwatyści. Po pierwsze, komunizm nie był żadnym postępem cywilizacyjnym, tylko w praktyce był cofnięciem ludzkości do średniowiecznego feudalizmu. Po drugie, skąd liczba 100 mln? Sowieci wprawdzie próbowali wpływać na środowiska akademickie w RFN i innych krajach Europy Zachodniej, jednak skąd informacja, że finansowani przez Sowietów ludzie popierali emancypację gejów i legalizację marihuany? Zdaje się, że legalizacja marihuany to bardziej postulat hipisów i Youth International Party Abbiego Hoffmana - a nic nie wiadomo o tym, by YIP była jakkolwiek finansowana przez Sowietów. Ruch hipisowski tym bardziej w żaden sposób nie mógł być przez Sowietów sterowany. Na przełomie VIII i IX w. w Bagdadzie żył arabski poeta dworski Abu Nuwas (Al-Hasan Ibn Hani), homoseksualista, który mieszkał ze swoim kochankiem i w swojej twórczości zamieszczał homoerotyczne wątki. O ile wiadomo, nikt go z tego powodu nie prześladował. Dopiero gdy Barnakidzi popadli w niełaskę, z Abu Nuwas nadal ich popierał, kalif kazał go uwięzić - czyli z powodów politycznych, nie obyczajowych. Choć ogólnie zgadzam się, że islam jako religia jest bardzo nietolerancyjny i autorytarny, to jednak podchodzisz do tego tematu stereotypowo. W jaki sposób powiązałeś ruch homoseksualny z ruchem na rzecz muzułmańskiej migracji do Europy? Węgrzy, Finowie i Estończycy nie mówią językami z indoeuropejskiej rodziny językowej. Baskowie (Hiszpania) też nie. Za to Indusi, Kurdowie i Irańczycy już tak. Krąg kulturowy a rodzina językowa to dwie różne kwestie. Ponieważ kiedyś czytałem czwartą surę Koranu oraz fragmenty drugiej i dziewiątej, to ogólnie nie mam złudzeń co do ortodoksyjnego, fundamentalistycznego islamu. Gdy ktoś stwierdzi, że islam jest mizoginiczny, prymitywny i barbarzyński, to w ogólnych zarysach przyznam mu rację. Aczkolwiek są dość istotne różnice między arabską wersją islamu a chociażby turecką, o tatarskiej nie wspominając. Przez stulecia w świecie islamu żyli wyznawcy chrześcijaństwa i judaizmu oraz jazydzi, druzowie i alawici, a nawet zaratusztrianie, bez prześladowań czy jakichś większych niepokojów. Tyle że "niewierni" musieli płacić dżizję, czyli specjalny podatek. W Turcji karalność kontaktów homoseksualnych została zniesiona sto lat wcześniej niż w Niemczech chociażby. Zasadniczo dopiero w XX w. islam uległ takiej radykalizacji, że innowiercy zaczęli mieć naprawdę konkretne powody do obaw i ucieczki. Przyczynił się do tego m.in. wpływ rewolucji w Iranie z 1979, finansowanie przez Arabię Saudyjską wahhabizmu w innych krajach od mniej więcej również 1979 (po czasowej okupacji Świętego Meczetu w Mekce) i wpływ Bractwa Muzułmańskiego (założonego w 1928).
-
Nie bardzo wiem, co oznacza tu "walidacja", ale reszta się zgadza. Niezaspokojone potrzeby prowadzą u mnie do wybuchów złości, gniewu, frustracji i furii. Ja często mam te wybuchy z tego powodu.
-
Tego, że jako 13-latek nie poszedłem do innego gimnazjum. Tego, że posłuchałem siostry, która poleciła mi pewnego psychiatrę, który przepisał mi koszmarnie działające na mnie farmaceutyki. Tego, że nie zrobiłem iluś rzeczy, które mogłem zrobić. Ja gdy studiowałem, nie piłem alkoholu, nie paliłem trawy i nie chodziłem do klubów (nie licząc pojedynczego pójścia na koncert do klubu podczas juwenaliów). Czyli z tego wynika, że nie prowadziłem studenckiego życia?
-
W pierwszym wynik 30 pkt. W drugim: Twój wynik Aspi: 83 na 200 Twój wynik neurotypowy (nieautystyczny): 138 na 200 Wykazujesz większość cech neurotypowych
-
Popieram. Tak, polscy twórcy tzw. muzyki chodnikowej, nazwanej potem "disco polo", od początku pożyczali zarówno od italo disco, jak i od rosyjskiego disco. Tyle że to co oni tworzyli i tworzą, było i pozostaje bardziej tandetne i przaśne. Choć Ruskom bliżej do tej tandety, co akurat nie dziwi. To, co przytoczyłeś, jest przykładem tego: po dźwiękach słychać, że ów Redox użył o wiele gorszego syntezatora niż Cellophane. Nie wiem np., czy ów klasyk italo disco: doczekał się jakiegoś polskiego coveru, i nie interesuje mnie to, jednak mógłbym się założyć, że jeśli tak było, to bez wątpienia polski cover jest gorszy od tego oryginału. BTW, w tym temacie ktoś napisał, że trance jest podobne do techno. Nie zgodzę się z tym - o ile techno ma elementy funku, o tyle trance zupełnie nie. Dźwięki w tych gatunkach zwykle też są mocno inne. Inne brzmienie, inne synthy, inne melodie. I jakoś tak jest, że wielu wykonawców trance odniosło spory sukces komercyjny, a ich twórczość nadal dość często jest odtwarzana i znana, zaś techno ogólnie pozostawało niszowe przez cały czas, jeśli nie liczyć przejściowego festiwalowego sukcesu dosłownie paru wykonawców jak Westbam.
-
Płacz nie jest okazywaniem słabości ani negatywnych uczuć czy załamywania się. Jest sposobem radzenia sobie z trudnymi emocjami. A płacz po okazaniu przez kogoś współczucia może też być spowodowany np. wzruszeniem się - czyli ogólną wrażliwością. Nie ma w tym nic złego. To bardzo ludzkie. Nie ma powodu, by nie afirmować tej swojej cechy, jaką jest wrażliwość emocjonalna. Oczywiście, są różne rodzaje płaczu. Np. inaczej płaczemy ze wzruszenia, a inaczej szlochamy z rozpaczy i bezsilności.
-
Niestabilności emocjonalnej. Silnej skłonności do ciągłego rozmyślania wtedy, gdy próbuję się wyciszyć. Nieodporności na stres. Nieumiejętności skupienia się na tym, co tu i teraz. Braku wewnętrznego spokoju. Niskiego poziomu inteligencji emocjonalnej. Pesymizmu.
-
Tylko że psychiatrii też można niejedno zarzucić. Chociażby opresyjność. Psychiatria jest bardzo opresyjna u samych podstaw - sam koncept, co jest normalne, a co nie, jest warunkowany kulturowo i czasowo. Psychologia kliniczna, powiązana z psychiatrią, też ma sporo wad. Np. dopuszczenie jako narzędzia diagnostycznego totalnego bubla, jakim jest kwestionariusz MMPI-2. Który to kwestionariusz jest chyba przejawem sadyzmu wobec pacjentów i ma na celu wkurzanie ich i doprowadzania do szału. Gdy rozwiązywałem ten kwestionariusz, zajęło mi to kilka godzin, miałem do tego kwestionariusza ponad 20 uwag (m.in. naprowadzanie diagnostów na stosowanie gaslightingu wobec pacjentów, surowość, brak dbałości o komfort psychiczny pacjentów i mieszanie ze sobą kwestii, które należałoby potraktować osobno). A i tak ten kwestionariusz wyszedł mi "niediagnostyczny", bo udzieliłem "zbyt dużo" odpowiedzi "nie wiem", a w istocie często odpowiedzi "w połowie tak, w połowie nie", "to zależy", "częściowo tak" itd.
-
Dziwna przypadłość, skutek uboczny samotności?
Kiusiu odpowiedział(a) na HallowedByThyName temat w Psychologia
Ogólnie jestem chyba mocno nostalgiczny. Choć nie wiem, czy i na ile nostalgiczność ma związek z samotnością. Gdy oglądam stare filmy, słyszę stare piosenki znane mi z dzieciństwa, oglądam stare zdjęcia, widzę jakieś loga marek, których już dawno nie ma, albo przypomnę sobie starego Game Boya z czarno-białym wyświetlaczem i Tetrisem, to często odczuwam nostalgię.- 14 odpowiedzi
-
- związek
- (i 6 więcej)
-
Z wyrażaniem złości nigdy nie miałem trudności. Najczęściej wyrażam złość krzycząc, rzadziej trzaskając drzwiami lub rzucając przedmiotami (zależy od nasilenia złości; im bliżej szału, tym więcej fizycznych działań i ruchów rękami). A gdy złości towarzyszy bezsilność, to nieraz wtedy płaczę. Nie tłumię emocji i nie kieruję ich do wewnątrz, bo i tak by mi się to nie udało.
-
Wcale nie piję alkoholu. Nie ze względu na leki, tylko dlatego, że nie lubię alkoholu, i nie widzę żadnego powodu, by wprowadzać go do swojego organizmu. Rakotwórcza toksyna, w dodatku uzależniająca i pełna pustych kalorii, niedająca żadnych pozytywnych skutków. Jest mnóstwo lepszych rzeczy, które można wprowadzać do swojego organizmu.
-
Ileś razy zdarzyło mi się mieć świadomie sny. Większość z nich chyba była gdy byłem nastolatkiem, choć później też się zdarzało. Jest to dla mnie na swój sposób fascynujące. Takie przejmowanie kontroli nad treścią snów, skakanie na mnóstwo metrów wysokości, lewitowanie i korzystanie z innych supermocy, które sobie człowiek wymyśli na potrzeby danego marzenia sennego. Zdarzało mi się też ileś razy mieć "sny wewnątrz snów", nawet "czterowarstwowe. W ciągu jednego marzenia sennego kilka razy śniło mi się, że się budziłem z poprzedniego snu, i tak kilka razy pod rząd. Też mnie to fascynuje.
-
@minou @Maat Słodkie kotki. Urocze. Uwielbiam zwierzęta. Szkoda, że nie mogę mieć żadnego futrzaka z powodu mojego uczulenia na sierść. Niby fajną opcją są żółwie czy jaszczurki, ale one niestety nie są zbyt kontaktowe. Serdecznie współczuję. Ja nie mam problemu z kontaktem ze zwierzętami, ani ogólnie z kontaktem z zarazkami, choć zawsze przed wejściem do kuchni lub dotknięciem czegokolwiek związanego z jedzeniem, naczyniami, sztućcami itd., muszę umyć ręce. To, że klawiatura komputera, pieniądze, klamki, uchwyty do szuflad, długopisy, notatniki itd. mają na sobie zarazki, jest dość oczywiste, choć nie mam z tym problemu - jednak po dotknięciu ich, a przed dotknięciem czegokolwiek kuchennego czy żywnościowego, muszę umyć ręce. Po dotknięciu zwierząt oczywiście też. Choć znam ludzi, którzy nawet po głaskaniu zwierząt potrafią nieumytymi rękami chwytać szklanki, garnki, talerze, sztućce itd. - ja tak nie robię.
-
Paradoks potrzebujących pomocy psychologicznej.
Kiusiu odpowiedział(a) na naftan_limes temat w Psychologia
Może po prostu działa tu zasada wyrażania i uzewnętrzniania - oparta na pewnej nadziei, że gdy powiemy o czymś głośno, to przestanie to być dla nas aż tak dokuczliwe. Bo tłumienie w sobie myśli i bólu sprawia, że jesteśmy z tym sami - a to jest przytłaczające. "Pławienie się w swoich objawach" to raczej próba wyjścia z tego przytłoczenia. Jakoś tak jest, że gdy powiemy komuś o swoich problemach, o tym, co nas dręczy, to potem czujemy się lepiej. Nawet jeśli ktoś z zewnątrz może uznać to za użalanie się nad sobą. Pewnie w części przypadków działa zasada "Musi być gorzej, żeby potem było lepiej". To rzeczywiście błędne koło, paradoks i wewnętrzna sprzeczność. Choć obiektywnie rzecz biorąc, to ludzie posiadają układ odpornościowy, który umożliwia im przetrwanie mimo kontaktu z zarazkami. Też mam trudności z wyjściem ze swojej strefy komfortu. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej. W sumie, zazdroszczę tym, którym przychodzi to łatwo. Zazdroszczę też tym, którzy są wyluzowani. -
Niska samoocena: przyczyny, objawy i metody radzenia sobie z tym problemem
Kiusiu odpowiedział(a) na Dryagan temat w Psychologia
Słabe relacje od dzieciństwa. Słabe umiejętności społeczne. Poczucie inności i wyobcowania. Niski poziom inteligencji emocjonalnej. Izolacja. Samotność. Nieprzygotowanie na samodzielność. Skłonność do obwiniania siebie. Nadwrażliwość. Brak odporności na stres. Brak sukcesów. Bycie wyśmiewanym przez rówieśników. Bardzo złe relacje z ojcem - nadmiernie krytykującym, sarkastycznym, traktującym mnie protekcjonalnie i niemającym podejścia. W zasadzie tak samo, jak na życie dwójki moich przedmówców: Ogólnie, w dużej mierze robi się błędne koło. To pytanie jest bez wątpienia najtrudniejsze. Nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Tzn. teoretycznie, odpowiedzi mogą być proste, jednak z wcieleniem ich w życie jest już o wiele trudniej. -
Otóż nie. Pierwszy terapeuta był w nurcie psychodynamicznym, i był totalną porażką, dwójka następnych była poznawczo-behawioralna, jednak kiepska, a obecna, będąca również poznawczo-behawioralna, ma całkiem inne podejście i jest zaangażowana. W moim przypadku, terapia psychodynamiczna w ogóle by się nie sprawdziła.
-
To dość oczywiste. Italo disco nie miało elementów muzyki biesiadnej. I ogólnie nie było przaśne ani "wiejskie". Opowiadało o życiu i troskach z nim związanych. Mimo że niektórzy wykonawcy disco polo robili przeróbki kawałków italo disco, to jednak melodii, aranżacji i instrumentariów właściwie nie ma co porównywać. Piosenka Ricchi e Poveri "Sara perche ti amo" została przerobiona w disco polo na "Straciłaś cnotę". To jak niebo a ziemia. Włoska muzyka ogólnie stała się dość popularna w Polsce - jednak, lepiej by było, gdyby tej muzyki polscy wykonawcy nie profanowali.
-
Jeśli ktoś naprawdę twierdzi, że nie zawsze winnym gwałtu jest gwałciciel, to jego przekonania są patologiczne. To niedopuszczalne obwinianie ofiar. Na podobnej zasadzie można by np. stwierdzić, że oszust nie jest winny oszustwa, bo ofiara dała się oszukać, że złodziej nie jest winny kradzieży, bo ofiara dała się okraść, że napastnik nie jest winny pobicia, bo ofiara go sprowokowała i/lub dała się mu pobić, że zabójca nie jest winny zabójstwa, bo na pewno miał jakiś powód itd. To obrzydliwe i szkodliwe. Nie wspominając o tym, że to, co twierdzi "autor" tematu, jest obraźliwe zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Z kobiet będących ofiarami gwałtów robi współwinne i odpowiedzialne za "sprowokowanie" sprawcy, a z mężczyzn robi bezrozumne zwierzęta, prymitywnych barbarzyńców i automaty nieumiejące nad sobą panować. To chore.
-
Gdzie poznają się ludzie z roczników 92-00? Gdzie poznać kogoś?
Kiusiu odpowiedział(a) na Ola_00 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Gdyby nie wymagany przez Ciebie przedział wiekowy, to całkiem możliwe, że stwierdziłabyś, że ja jestem w Twoim typie. Choć podobno wyglądam na mniej lat niż mam (niektórzy dają mi 10 lat mniej). Drobny, szczupły (wręcz chudy), długowłosy okularnik o gęstych włosach i delikatnych rysach twarzy. Romantyk, kochający przyrodę i zwierzęta, nielubiący piłki nożnej ani alkoholu, nieinteresujący się motoryzacją, za to marzyciel lubiący podróże. -
Sformułowanie "niemowlęca masturbacja" czy "dziecięca masturbacja" jest mylące. Określenie używane w krajach anglosaskich "genital play", czyli zabawa genitaliami, o wiele lepiej oddaje charakter tego zjawiska. Ogólnie, nikt ani z WHO, ani innej organizacji, nie zamierza uczyć dzieci masturbacji. Rozmowa o czymś, z używaniem słownictwa dostosowanego do wieku rozmówców, jest czymś całkiem innym niż nauczaniem czynności. Religijni konserwatyści straszący hasłami o "uczeniu małych dzieci masturbacji przez lobby LGBT" oraz zrzutami ekranu ze spisu treści podstaw edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO, siejący moralną panikę, nie zadali sobie trudu przeczytania tego, czym w istocie straszą. Gdyby przeczytali, to wiedzieliby, że nie ma czym straszyć. Mam nadzieję, że ten tekst to sarkazm. Tylko że żadni "homoedukatorzy" nie chcą uczyć nikogo masturbacji. Tutaj masz dwa nagrania omawiające treść zarówno wspomnianej tu karty LGBT, jak i karty WHO, do której nawiązujesz. To stwierdzenie odnosi się chyba przede wszystkim do tej części katolickiego kleru, która jest homoseksualna, a przy tym głosi, że kontakty homoseksualne są grzechem. Choć pewnie zdarza się też, że jacyś "zwykli" katolicy mają tak, jak tu piszesz. Ogólnie, zgoda, że zarówno hierarchia władzy w Kościele Katolickim, jak i celibat, są ściśle powiązane z hipokryzją tego środowiska i z wieloma jego patologiami. Coś w tym jest. Np. gorzkie żale są wyłącznie polskim zwyczajem liturgicznym. W innych krajach tego nie ma. Do tego w czasach zaborów polski katolicyzm został w dużej mierze skażony mesjanizmem w różnych jego odcieniach. Stwierdzenia o Polsce jako "przedmurzu chrześcijaństwa", twórczość Mickiewicza i Sienkiewicza, wpływ Towiańskiego, Władysław Bełza i jego "katechizm polskiego dziecka", który zresztą już dawno powinien był trafić na śmietnik historii i literatury (podobnie jak reduta Ordona i trzecia część Dziadów Mickiewicza) jako szkodliwy itd. To tylko jedna strona medalu. Zresztą powiązana głównie z katolicko-konserwatywną wizją świata. Z drugiej strony, masz np.: "Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej. (...) Więc usuń przygnębienie ze swojego serca i oddal ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko przemija". Oraz: "Tak więc jeżeli człowiek wiele lat żyje, ze wszystkich niech się cieszy i niech pomni na dni ciemności, bo będzie ich wiele". A także: "W weselu chleb swój spożywaj i w radości pij swoje wino! Bo już ma upodobanie Bóg w twoich czynach. Każdego czasu niech twe szaty będą białe, olejku też niechaj na głowę twoją nie zbraknie! Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni ulotnego twego życia". Tako rzecze autor biblijnej Księgi Koheleta, mędrzec uczący sztuki życia (w Biblii Tysiąclecia, jak i wcześniejszych przekładach, wprawdzie użyto określenia "marnego", jednak lepiej znaczenie oryginalnego hebrajskiego słowa "hewel" oddaje słowo "ulotny" niż "marny", więc zamieniłem tu "marnego twego życia" na "ulotnego twego życia"). Więc jak widać, w chrześcijaństwie jak najbardziej jest miejsce na radość z życia. Nawet jeśli w katolickiej Polsce z jej gorzkimi żalami takie przesłanie jest mało znane. I w ogóle, treść Księgi Koheleta jest chyba dość mało znana. Treść Pieśni nad pieśniami też trudno określić jako cierpiętniczą. Z kolei Psalm 150 mówi, żeby chwalić Boga dźwiękiem rogu, na harfie i cytrze, bębnem i tańcem, na strunach i flecie, na cymbałach dźwięcznych i brzęczących. Czyli że chrześcijanie jak najbardziej mogą chwalić Boga poprzez taniec i grę na bębnie ii innych instrumentach. Nawet jeśli polscy katolicy o tym zapominają lub w ogóle nie wiedzą. Sam nie jestem religijny, jednak uważam, że należy zachować obiektywizm i uczciwość. Skoro o tym mowa, to w przypadku wielu religii pierwotnych, religia i seks były ze sobą dość ściśle powiązane - stąd różne bóstwa płodności, kulty falliczne i mity fallocentryczne itd. Aczkolwiek chrześcijaństwo te kulty zniosło. Tak, też odniosłem takie wrażenie, i zgadzam się z Tobą. Dobrze, że zwracasz na to uwagę, bo nie wszyscy rozumieją te różnice.
-
Muzyka filmowa, muzyka relaksacyjna, rock, heavy metal i ambient/chillout. Te zaznaczyłem. Wahałem się, czy zamiast tego ostatniego nie zaznaczyć popu, jednak nie zaznaczyłem, bo "pop" to chyba zbyt nieokreślony termin. Poza tym, czasem słucham też industrialu, np. Rammsteina, aczkolwiek do ulubionych wykonawców bym go nie zaliczył. Czasem również soulu czy r'n'b, jednak w klasycznym znaczeniu, a nie obecnego elektronicznego, który IMHO z prawdziwym rhythm and bluesem nie ma nic wspólnego poza nazwą. Folku od święta też mogę posłuchać, choć wybiórczo i pojedynczych wykonawców. Rzadko i bardzo wybiórczo zdarza mi się słuchać brakującego w ankiecie trance'u, głównie goa i psychedelic. Muzyki klasycznej mogę czasem posłuchać, choć sam bym sobie nie włączył. Nie zgodzę się. Country opiera się na brzmieniu gitary, nierzadko również instrumentów dętych (np. Johnny Cash - Ring of fire), a disco polo to napierniczanie bitami i jazgotliwymi elektronicznymi dźwiękami z najbardziej tandetnych keyboardów jako tła dla piosenki biesiadnej. Nie ma czego porównywać.