Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobic

Znachor
  • Postów

    1 537
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Fobic

  1. Tak. Nie jest to jednak sytuacja zero jedynkowa, tak, że albo jest albo go nie ma. To bardziej coś jak z progiem drgawkowym, kiedy się on obniża, wtedy czujesz wzmożone, dziwne napięcie, które może zakończyć się jakiegoś rodzaju napadem. Tak jakbyś czuł, że za rogiem czai się atak drgawkowy i jesteś na granicy jego aktywacji. Podobnie jest z parkinsonizmem. Obniżyłem dawkę z 300 do 100 mg i objawów prawie nie ma. Czasem zdarzy się jakiś odosobniony incydent z tym związany. Poza tym towarzyszy mi lekki lęk wolnopłynący, powiązany z kwetiapiną i bliżej niezidentyfikowana anhedonia i apatia.
  2. Jaki jest sens brania benzo przez tyle lat? U mnie po 3-4 miesiącach klony nadawały się na śmietnik, bo nie powodowały prawie żadnych efektów. Tolerancja na efekty benzodiazepin jest nieunikniona i przez 20 lat to już nie było leczenie, tylko zaleczanie objawów odstawiennych. Zgłoś się do specjalisty, może dostaniesz fenobarbital i rozpiskę kiedy i jak zmniejszać dawki, ale będzie to trwać pewnie ponad rok i nie będzie przyjemne. Nagłe odstawienie może skończyć się zgonem. Mówią tak ci, którzy byli na tyle sprytni, żeby uzależnić się często na kilka lat (20? serio?) i potem nagle zdziwienie, płacz, że ciężko żyć, spać nie można, stany lękowe nie do wytrzymania i jeszcze drgawki i jeszcze coś. To nie są leki do długotrwałego stosowania, powinniście o tym wiedzieć, jeśli interesujecie się własnym zdrowiem, lub tym bardziej w porę powinien was o tym poinformować lekarz, zwłaszcza, kiedy wypisywał receptę już któryś raz z rzędu. Nie demonizujcie tych leków, bo bywają one ostatnią deską ratunku dla osób chorych. Tak jak morfina jest na silny ból, tak niektóre benzodiazepiny są często jedynym ratunkiem dla osób z padaczką, czy lękiem napadowym, który niejednokrotnie kończy się w szpitalu. To o czym mówisz nazywa się tolerancją i występuje podczas codziennego stosowania benzo przez odpowiednio długi czas. Doraźne używanie (np. 1x w tyg. dawek terapeutycznych) nie grozi wzrostem tolerancji ani tym bardziej rozwinięciem się uzależnienia fizycznego. Co innego uzależnienie psychiczne, które może wystąpić po danej substancji, lub nawet czynności doświadczonej chociaż jeden raz i jest to trudny temat. Tak, wszystkie benzodiazepiny mają tę właściwość, tylko, że brane w dawkach terapeutycznych ten czynnik nie ma praktycznie żadnego wpływu na życie. Tak jak duże dawki benzo potrafią całkowicie urwać film, tak mniejsze pewnie robią to samo tylko mniej intensywnie sprawiając, że pacjent może co najwyżej widzieć przeszłość niewyraźnie i z małymi urywkami, których nie jest w stanie sobie przypomnieć. Nie wszyscy jednak tego doświadczają i osobiście pierwszy raz słyszę o czymś takim. Kwetaplex... omdlenia, nagłe spadki ciśnienia, opadnięcie z sił + palpitacje serca, zatkany nos, zubożenie funkcji poznawczych, po czasie parkinson i możliwe napady drgawek. Sam to biorę w ilości 100 mg, kilka razy już straciłem przytomność w losowych miejscach i jest to najgorszy lek jaki mi się w życiu trafił zaraz po fluwoksaminie, ale bez niego nie potrafię spać. Jak jedna taka starsza lekarzyna przepisała to matce na sen, miałem ochotę tam pójść i napluć jej w twarz. Starsze osoby, żeby tak męczyć, lekami dla osób ciężko i nieodwracalnie chorych psychicznie. Wrócę do tematu. Może jestem jakiś dziwny, ale po kilkukrotnym przerobieniu czterech opakowań klonazepamu w ok. 2 miesiące, odstawiałem go nagle i po tygodniu jeśli już, to pojawiały się co najwyżej lekkie objawy odstawienne, być może nawet placebo. Brałem wtedy jedną tabletkę i koniec historii. Żadnych horrorów, męczarni.
  3. Ketrel tak działa, w mało przyjazny sposób prowadząc pośrednio do snu poprzez specyficzną sedację, zawroty głowy i spadki ciśnienia krwi. To nie jest zamierzone działanie tego specyfiku. Jego działanie prowadzi prędzej czy później do uszkodzeń w układzie pozapiramidowym, ujawniając schorzenia neurologiczne takie jak parkinsonizm. Obniża również próg drgawkowy, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia ataków padaczki. Trudno więc się dziwić, że przy takich efektach ubocznych można odczuwać napięcie fizyczne czy psychiczne. Co ciekawe lekarze są ślepo zapatrzeni w dokumentację i raczej nie słuchają pacjentów, święcie wierząc, że ten "lek" ma działanie przeciwlękowe (jakim cudem?). Parkinson i padaczka nie idą w parze z obniżeniem lęku. Na bezsenność stosuję 100 mg kwetiapiny (najniższa aktywna dawka z minimalnymi objawami parkinsonizmu i lekkim lękiem wolnopłynącym) + 20 mg mianseryny i to połączenie z reguły ledwo, ale się sprawdza. Trochę gorzej jest w upalne dni.
  4. Przy 7,5 mg, 15 mg działanie nasenne intensyfikuje się, a przy 30 mg jakby receptory odpowiedzialne za to działanie są już w pełni nasycone i przy okazji pojawia się, nie wiem od jakiego mechanizmu zależne (wychwyt serotoniny lub noradrenaliny, bądź obydwu jednocześnie w jakimś stopniu) działanie przeciwlękowe. 30 mg, które brałem było dobrą dawką nasenną i przy okazji działała anksjolitycznie, a dawki rzędu 45 mg i powyżej nie działają mocniej nasennie, za to zwiększa się efekt antydepresyjny/aktywizujący. Jeśli chodzi o samą mirtazapinę, powoduje ona bardziej naturalne uspokojenie/chęć do odpoczynku, nie tak jak kwetiapina, za uspokojeniem, której stoi zrobienie z mózgu papki o IQ -200 z zawrotami głowy i raptownymi spadkami ciśnienia. Dla lekarzy sedacja to sedacja i w jednym i w drugim leku, ale przypuszczam, że duża ich część posługuje się tylko danymi z dokumentacji nie mając pojęcia jak to wygląda w praktyce.
  5. Jestem lękowcem i dla mnie jest to najlepszy lek z tej grupy. Poza tym klonazepam nie jest wcale silniejszy od alprazolamu, ale ma tę przewagę, że należy do długo działających benzodiazepin i z tego względu łatwiej jest go odstawić. Alprazolam czy lorazepam już w kilka godzin od zażycia potrafią wywołać objawy z odbicia, po odpowiednio długim stosowaniu. Do najdłużej działających, dostępnych obecnie benzodiazepin zaliczyć można zarówno diazepam (Relanium), klorazepat (Tranxene), jak i chlorodiazepoksyd (Elenium), ponieważ ich głównym metabolitem jest nordazepam (36-200 godzin). Bromazepam się do tego nie nadaje. Jeśli musisz tego uniknąć, to zrezygnuj z codziennego stosowania benzodiazepin, bo one zwyczajnie się do tego nie nadają, a z perspektywy czasu jedynie pogłębiają problemy. Odstawienie za pomocą Relanium jest rozsądnym wyjściem. Możesz spróbować np. z 30 mg mirtazapiny. Używana doraźnie co najwyżej pomoże zasnąć, ale przy regularnym stosowaniu pojawia się umiarkowane działanie przeciwlękowe.
  6. Po kilku latach stosowania kwetiapiny nasennie w dawkach 25-300 mg, mam na koncie dwie utraty przytomności, zaburzenia lękowe i parkinsonizm polekowy. Zwłaszcza przy większych dawkach, jeśli już czułem sedację to zawsze w parze z zatkanym nosem, palpitacjami serca, zawrotami głowy, poceniem się i silnym lękiem wolnopłynącym, który towarzyszył mi potem każdego dnia, bez przerwy. Jakieś 1,5 roku temu doszły do tego drgawki w obrębie języka/twarzy (najczęściej do kilku godzin po zażyciu) pozbawiając mnie tym samym możliwości wysławiania się, co dopiero niedawno udało mi się zidentyfikować jako parkinsonizm wywołany kwetiapiną. "Lekarz" prowadzący natomiast do tej pory nie ma pojęcia co jest grane i jedyne co potrafił zrobić, to zwiększyć dawkę tego syfu. Obecnie stosuję najniższą aktywną dla mnie ilość - 100 mg, tak aby zminimalizować skutki uboczne. Nie jest to na pewno lek stricte nasenny a do snu prowadzą tutaj pośrednio skutki uboczne (nieuniknione działanie antyhistaminowe i hipotensja). Nie polecam, zwłaszcza zdrowym psychicznie osobom.
  7. W przypadku alprazolamu jest to raczej nieuniknione, zwłaszcza przy stosowaniu większych dawek. Jak zwiększałeś dawkę do 2 mg, tak teraz odwróć ten proces, żeby zminimalizować objawy odstawienne. Padaczka jeszcze ci nie grozi, ale im dłużej będziesz to ciągnął, tym gorzej to się skończy. Gdybyś odstawił teraz całkiem alprę, to co najwyżej przez kilka dni będziesz odczuwał objawy lęku, bezsenność, być może jakieś dreszcze i poty. Jeśli czujesz, że nie dasz rady to przerzuć się na 20 mg relanium, lub 1 mg klonazepamu dziennie. Potem zmniejsz dawkę o połowę, albo wyzeruj całkowicie.
  8. Dokładnie. Tak poza tym @Deamoniks z tego co wiem, alprazolam nie jest rozpuszczalny w wodzie, a jedynie w tłuszczach i alkoholu. Ten pan natomiast: miał niezłe placebo.
  9. Właściwie to nie wiem jak działa bromazepam, ponieważ niezależnie od dawki (6-18 mg) nie dawał żadnych efektów, więc nigdy nie pomógł mi w moich zaburzeniach. Podobnie zresztą jak alprazolam, co wydaje się dość dziwne bo np. lorazepam czy chociażby diazepam brany doraźnie był wystarczająco skuteczny. Przewlekłe stosowanie benzodiazepin nie jest dobrym pomysłem ze względu na rosnącą tolerancję i ryzyko uzależnienia fizycznego a w rezultacie m. in. pogłębienie zaburzeń, na które miały pomóc. Im krótszy okres półtrwania substancji tym szybciej i mocniej odczujemy objawy odstawienne. Długo działające leki z tej grupy jest łatwiej odstawić od tych o krótkim czasie działania, choć w każdym przypadku powinno to następować stopniowo.
  10. Chcąc obniżyć możliwie jak najbardziej dawkę kwetiapiny z 300 mg poprosiłem sam lekarza o mirtazapinę, po czym dostałem receptę na 30 mg. Miałem pewne obawy czy przy takiej dawce nie będzie działać raczej aktywizująco niż nasennie, jednak za jej pomocą udało mi się zejść z kwetiapiną do 100 mg zachowując przy tym w miarę normalny sen. Pomimo dość wysokiej dawki jak na stosowanie wyłącznie w celach nasennych, za każdym razem czułem jej działanie sedatywne. Dodatkowo wykazywała działanie przeciwlękowe w ciągu dnia, niezbyt silne ale tłumiła objawy np. fobii społecznej czy lęk wolnopłynący w zauważalnym stopniu. Z ciekawości sprawdziłem drugi lek z tej grupy - mianserynę i okazała się również skutecznym środkiem nasennym przy niższej dawce (20 mg), postanowiłem więc przy niej pozostać.
  11. Stosuję 20 mg z dodatkiem kwetiapiny wyłącznie jako lek nasenny. W takiej ilości działa całkowicie w tle jednak pomaga zasnąć i jako tako ten sen utrzymać. Pomimo całkowicie niezauważalnego działania (nie działa również oreksjogennie czego się obawiałem) sprawdza się w tej roli podobnie lub lepiej niż 30 mg mirtazapiny, chociaż w porównaniu do niej pozbawiona jest jakiegokolwiek działania przeciwlękowego. Być może jest to kwestia dawki aby takie działanie się pojawiło.
  12. @acherontia styxNie napisałem, że jest to zły lek tylko ma raczej specyficzne zastosowanie. Jest przede wszystkim silnym induktorem pewnych enzymów wątrobowych co znajduje zastosowanie np. na oddziałach toksykologii, w przypadku kiedy nie ma antagonisty na substancję, która spowodowała zatrucie. Jako lek psychotropowy natomiast jest moim zdaniem dość średni ale może znaleźć swoich zwolenników. @KuiklinauPrzykro mi ale źle zrozumiałeś. Opisałem z grubsza historię mojego leczenia (wszystko u tego samego lekarza) w temacie o bezsenności (sprawdź jeśli masz ochotę), zapomniałem wspomnieć tylko o tiaprydzie i buspironie. Także były brane antydepresanty czteropierścieniowe, TLPD, SSRI, SNRI, pregabalina, kilka leków przeciwpsychotycznych i to w dużych dawkach a po lamotryginie stwierdził, że spróbował już wszystkiego co może i nie będzie już nic kombinował. Pregabalina jako jedyna zdawała się cokolwiek pomagać przy moich zaburzeniach i nie traciła skuteczności, jednak po czasie musiałem z niej zrezygnować. Raczej średniej daty lekarz. Aktualnie wracam po kwetiapinę i mianserynę bez których mój sen nie istnieje. Po benzodiazepiny zacząłem chodzić dość późno do lekarza prywatnego i w zasadzie tylko one wykazywały jakąś skuteczność przy moich zaburzeniach ale nie mogłem ich stosować na co dzień bo traciły swoją skuteczność niestety. O uzależnieniu fizycznym już nawet nie wspomnę. SNRI po pół roku brania dużych dawek i nagłej odstawce dały mi ostro popalić a benzo w takiej sytuacji mogłyby zagrażać nawet mojemu życiu.
  13. Czyli raczej dobrze odbierałem ten lek. Lekarz to przepisał na prośbę terapeutki, żebym dostał choć raz coś konkretnego na stany lękowe bo widziała po mnie, że jest źle. Dupa nie lekarz, aby kasę kosi. Kwetiapinę pisze bez której nie śpię w ogóle i na tym poprzestał, powiedział, że wyczerpał wszystkie możliwości. To już lepsze efekty osiągałem przy karbamazepinie, którą mi wcisnął dodatkowo do benzodiazepin prywatny lekarz. Ta przy 400-600 mg dawała chwiejny chód, lekko bełkotliwą mowę, no ogólnie stan bardzo zbliżony do upojenia to i lęki wtedy też jakoś mniej doskwierały ale przeraziły mnie skutki uboczne po wrzuceniu większej ilości. Chciałem sprawdzić, jak ten lek się zachowa a tu zamiast nasilenia stanu po niższych dawkach wjechały silne nudności, okrutna ataksja, nie mogłem w ogóle się wysłowić, ogółem koszmar przez prawie dwa dni. Na detoksie można to co najwyżej stosować z powodzeniem.
  14. Lamotrygina w dawce 50-100 mg była lekiem ostatniego rzutu na zaburzenia lękowe zastosowana przez mojego lekarza psychiatrę na nfz. O ile w kwestii zaburzeń lękowych nie zauważyłem najmniejszej nawet poprawy ponieważ lęk wolnopłynący ani trochę nie ustąpił to lek okazał się być na swój sposób stymulujący. Odnosiłem wrażenie delikatnej poprawy nastroju i nie jestem pewien ale chyba również podnosił w moim przypadku libido i to dość wyraźnie. Tak jakby całościowo podkręcał napęd, w tym motywację i całą resztę. Całość jednak była miała zdecydowanie subtelny charakter. Po miesiącu jej brania, odstawiłem lek ponieważ nie stwierdziłem poprawy w kwestii zaburzeń lękowych jednak za jakieś dwa tygodnie wróciłem do lekarza i poprosiłem o niego ponownie twierdząc, że jednak po odstawieniu jest gorzej. Czyli lek jednak na swój sposób był pomocny tylko na tyle subtelny w działaniu, że nie byłem chyba tego świadomy. Po powrocie, po jakimś czasie (względnie krótkim) stała się jednak dziwna rzecz ponieważ doszło do znacznego pogorszenia mojego samopoczucia, innymi słowy wpadłem po latach z powrotem w dość głęboką depresję. Byłem jednak całkowicie świadomy, że jest to wynik brania lamotryginy, którą ostatecznie odstawiłem, depresja minęła a lęki pozostały.
  15. Mi akurat jako pierwszy lek przy bezsenności towarzyszącej stanom depresyjnym wypisał lekarz mirtazapinę. Wtedy nie bardzo chciała działać ale po latach sprawdziłem ponownie i sprawdza się całkiem dobrze, tzn. działa sedatywnie w relatywnie niskich dawkach. Potem mianserynę a po niej to już cała kaskada leków leciała. Doksepina, amitryptylina, trazodon, kwetiapina, lewomepromazyna, chlorprothixen, na promazynie całkiem długo leciałem ale kastrowała mnie całkowicie z marzeń sennych i dobijałem do 300 mg, nic nie chciało za bardzo działać. W końcu doszedł citalopram, który pierwszego dnia wywołał u mnie euforię a przez resztę miesiąca dno totalne, zero działania, potem fluwoksaminę, po której przeżyłem miesiąc piekła, nie wiem jak to mogą przepisywać ludziom, paroksetyna, która przeciwlękowo zrobiła świetną robotę ale na pierwsze 3 dni przez resztę miesiąca 0 działania. Duloksetyna, wenlafaksyna, które coś działały ale to nie było to, lamotrygina, po której wpadłem z powrotem w depresję. Pregabalina robiła całkiem dobrą robotę ale po 2-3 miesiącach zaczęła indukować u mnie jakieś paradoksalne rekcje typu drgawki w obrębie aparatu mowy trwające blisko tydzień. Potem dowiedziałem się, że za tym stoi 300 mg kwetiapiny w ryzyko zażywania, której jest wpisane dokładnie coś takiego więc postanowiłem przynajmniej zbić dawkę najniżej jak się da i coś dorzucić bo wiadomo, że nie będzie lekko. Nie mogę odstawić kwetiapiny całkowicie wytrzymałem bez niej 3 dni, podczas których byłem w stanie manii, nie mogłem nawet zamknąć oczu, lęki, 1000 myśli na sekundę, poty, musiałem się ruszać, biegałem prawie cały czas aż w końcu wróciłem do tego syfu bo bym nie wytrzymał nawet benzo nie dawało mi spokoju, snu, czegokolwiek. Jeśli to są objawy z odbicia a nie uzależnienie to dla mnie jeden karabin, ten syf po prostu uzależnia na swój sposób dając w zamian chamską sedację z utratami przytomności (niedociśnienie ortostatyczne) w pakiecie. 100 mg dziennie musi być bo zwariuję. Może po roku bym to odstawił ale będzie już jakieś 4 lata jak jestem na neuroleptykach ogólnie i nie ma takiej opcji
  16. Na początku działało na mnie 2 mg, później to już było 4 mg, dochodziło do 6 mg momentami i nie więcej. Raz poczułem lekki dyskomfort, który wiedziałem, że jest powiązany z odstawką klonów, wystarczyła wtedy jedna tabletka i wszystko minęło, potem już normalnie. Jakoś wyjątkowo dobrze toleruję ten lek albo coś jest ze mną nie tak, nie do końca rozumiem tego stanu rzeczy.
  17. Dziwi mnie jedna rzecz, że są ludzie których 2 mg zwali z nóg a są też tacy co nie poczują nic, nawet senności. Jak takie rzeczy są możliwe, podczas gdy jest to jedna z najmocniejszych dostępnych benzodiazepin? Dla mnie klonazepam okazał się najskuteczniejszym lekiem w zaburzeniach lękowych, lepszym od lorazepamu chociaż zdecydowanie słabszym. Wygrało tutaj jednak długotrwałe i stabilne działanie, gdzie lorazepam mocno odczuwałem fizycznie jak już przestawał działać, dużo szybciej i mocniej też uzależniał w porównaniu do klonazepamu. Klonazepam to dla mnie synonim mentalnego ale przede wszystkim fizycznego relaksu i odprężenia, przy czym swoje działanie przeciwlękowe też posiada. Chociaż jest ono dużo słabsze niż to lorazepamu to wygrywa tutaj jego farmakodynamika. Po czterech opakowaniach klonazepamu branego konwekwentnie, bądź w większych dawkach, nie odczuwam żadnych objawów odstawiennych. Nigdy nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy ten lek przestaje działać, tak ta granica jest rozłożona w czasie przez co jest to dla mnie benzo nr1.
  18. Z bezsennością mam problem od co najmniej pięciu lat. Po wielu mniej lub bardziej udanych próbach w których udział brało ponad 20 leków aktualnie od kilku miesięcy jestem na 100 mg kwetiapiny i 20 mg mianseryny. W ciągu dnia mało kiedy czuję senność a te leki dobrałem osobiście w najniższych, skutecznych dawkach bo lekarz rozłożył ręce dawno temu i tępo zwiększał co 100 mg dawki kwetiapiny, która zaczynała wywoływać u mnie objawy pozapiramidowe powiedziałem więc "dosyć", po czym pozwolił mi korzystać z leków z jego jakby "wachlarzu" czyli tych, które stosuje u swoich pacjentów. Okazjonalnie jakaś benzodiazepina nigdy nie zaszkodzi, zawsze wtedy lepiej się wysypiam. Najlepiej w tej roli sprawdza się Estazolam. Te dwa leki jednak (kwetiapina i mianseryna) są przez dłuższy czas wystarczające aby zaindukować sen i go utrzymać choć czasem trochę powalczę zanim zasnę.
  19. Fobic

    Lorazepam.

    Sam, ze względu na wybudowaną wcześniej odporność na tę grupę leków zacząłem od dawki 2,5 mg, która po kilku dniach okazała się za słaba i musiałem dawkę zwiększyć. Ze względu na brak podziałki było to aż 5 mg co z kolei lekko mnie przerastało ale z biegiem czasu się przyzwyczaiłem i czułem się na prawdę świetnie. Jednak kiedy po około dwóch-trzech tygodniach zrobiłem sobie przerwę poczułem dreszcze, zacząłem odczuwać silny niepokój, nadmiernie się pocić, nie mogłem spać. Po prostu zdążyłem się dość mocno uzależnić fizycznie i od tamtej pory traktuję tę substancję z szacunkiem, to znaczy np. używam jej doraźnie na jakieś określone okazje kiedy wiem, że będzie dużo stresu, mogę dostać ataku paniki i może być źle.
  20. Fobic

    Lorazepam.

    Lorazepam jest w ogóle bardzo mocno i szybko uzależniającą benzodiazepiną pomimo, że nie najsilniejszą. 1. Jeśli tak małe dawki pomagają Pani w czymkolwiek najpierw rozważyłbym zmianę leku na Sedam (bromazepam) 3 albo 6 mg w zależności od skuteczności, który jest również skutecznym anksjolitykiem lecz zdecydowanie słabszym więc nie musiałaby Pani wcinać jak szczur (bez urazy) jakichś okruchów takich leków jak Lorafen tylko normalnie całe tabletki jak człowiek. Pomimo jednak, że jest to względnie słaba benzodiazepina brałbym ją nie częściej niż 2-3 dni w tygodniu ze względu na wzrost tolerancji i ryzyko uzależnienia. 2. Jeśli Pani uparła się na lorazepam to też jest wyjście. Obecnie istnieje lek z tą substancją czynną jak Lorabex 1 mg 25 tabl. z podziałką na pół. Mogłaby Pani więc bez problemu stosować niewielkie dawki (0,5 mg nie mniej! chyba, że zezwala na to podziałka) tego leku jeśli czułaby taką potrzebę bo jest to według mojego doświadczenia przede wszystkim bardzo silny i skuteczny lek przeciwlękowy działający również na towarzyszące mu objawy somatyczne. Działa głównie na zaburzenia psychiczne ale niektórzy mogą również odczuwać senność. Zasada ta sama co wyżej czyli nie częściej niż 2-3 dni w tygodniu. Ogólnie mówiąc benzodiazepiny średnio nadają się do codziennego stosowania ponieważ są zbyt inwazyjne, tzn. wszystkie konsekwentnie uzależniają fizycznie a w skrajnych przypadkach takie uzależnienie może doprowadzić do zgonu. Niech Pani rozważy te dwie opcje lub jeśli czuje, że jest na prawdę źle, uda się do lekarza, przedstawi problem a wtedy zapewne dostanie receptę na Relanium po czym odstawi tę grupę leków.
  21. Nie chcę zakładać kolejnego tematu bo jest ich tu mnóstwo więc skorzystam i przywitam się z Wami, członkami tego forum jak i Tobą @Psycholog też człowiek. Postanowiłem dołączyć do waszego grona do licznych przejściach jak ciężkie epizody depresyjne z myślami samobójczymi, ogólnie pojętymi zaburzeniami lękowymi, które towarzyszyły mi od momentu przebudzenia do zaśnięcia w postaci lęku wolno-płynącego nasilającego się w trakcie dnia, pośród ludzi czy w pracy gdzie wszyscy mówili, że pracowałem za dwóch a to dlatego ponieważ nie byłem w stanie choć na chwilę odpocząć, rozluźnić się i cały czas byłem mokry czy trzęsły mi się ręce, poprzez przebyte dwa ostre napady paniki. Przez ok 4 lata przerobiłem pomiędzy 20-30 leków i jedyne co dawało mi choć chwilę wytchnienia, żeby nie powiedzieć ulgi to były benzodiazepiny i to raczej te grubszego kalibru, doszedłem nawet do fenobarbitalu ale zdecydowanie odradzam iść w tym kierunku. Aktualnie życie tak się złożyło, że jestem w ogólnie pojętej stagnacji, nie jestem specjalnie wystawiony na bodźce, które mogłyby wywoływać lęk lecz muszę się ruszyć z miejsca i coś ze sobą zrobić, czekają mnie więc zmiany. Mam nadzieję, że być może będę mógł komuś pomóc chociażby w sprawach farmakologii czy innych opisując własne doświadczenia.
×