-
Postów
298 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez miL;)
-
Miłość istnieje, tylko każdy ma o niej inne wyobrażenie. My (na tym forum) należymy do "zaburzonych" czyli w większości "ponadprzeciętnie wrażliwych". czy to dar czy raczej przekleństwo..? niech każdy sam oceni. Miłość jest wartością samą w sobie. Miłość wiele ma twarzy ale z założenia dąży do dobra. Czy wszyscy ją odczuwamy? chyba nie, bo niektórzy świadomie lub nieświadomie ją zabijają
-
Dobrze, wczoraj Pani Dr. stwierdziła, że od roku jestem stabilny. Jeszcze rok leczenia i zaczynam schodzić z leków. Coś co wydawało się niemożliwe staje się możliwy
-
Lorana, tu nie chodzi o jeżdżenie po sanktuariach, o msze w intencji, a szczególnie nie chodzi o błaganie w modlitwach.. Chcesz się z Nim spotkać naprawdę? To na początek pokłuć się z Nim, na ostro, szczeże, z krzykiem, płaczem.. czym chcesz. To pierwszy krok w relacji (prawdziwej), przestaniesz być "nijaka" I zacznij szukać, odkryć samego siebie. Kim jesteś naprawdę.. Jak zrozumiesz to się zdziwisz..:-)
-
Lorana.. jest Ktoś, kto chce Ci pomóc. Tylko ciągle czeka aż Ty zechcesz z Nim szczerze porozmawiać..
-
Kabe, to co inni powiedzą jest nieistotne. Pochodzę z ubogiej rodziny, od dziecka w gospodarstwie, wakacje od świtu praca na polu. Rówieśnicy mi dogryzali, że biedny, matka mówiła że koledzy lepsi... masakra. Aż wew. wybuchłem, kumplom się postawiłem.. I odpuścili. Skończyłem studia, zarządzam setkami ludzi -ale to nie jest ważna. Ważne jest to, że chcę poznać siebie, zrozumieć kim jestem naprawdę. I to prowadzi mnie do Boga. A z Nim przychodzi radość. To wymaga przemiany, odżucenia co złe, co nas niszczy, przebaczenie sobie i innym... I nagle okazuje się że dobro zaczyna do ciebie wracać. Trzymaj się i uwierz w siebie:-)
-
W sensie?
-
Problem z imieniem mojego synka
miL;) odpowiedział(a) na lenkag temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Jak ma na imię Twój syn? -
Cześć, u mnie zaklikała paroksetyna.. I relacją z Bogiem On nadał sens..
-
A wierzysz w Boga? Mi pomógł..
-
cześć, jestem starszy od Ciebie ponad 2 lata temu wpadłem w b. silną depresję z natrętnymi myślami. Lekarz, leki (które pogłębiały deprechę) i w końcu paroxetyna, obecnie w dawce 60mg/doba + stabilizator 2xdziennie i minimalna dawka ketrelu na sen. Leki zaczęły działać. Jest naprawdę lepiej, więc przed Tobą też jest światełko w tunelu. Koniecznie bądź na 100% szczery w stosunku do lekaża. Jak czujesz barierę przed lekarzem to trzeba zmienić lekarza. ja ze swoją lekarką mam super relację. trzymaj się
-
Moja depresja wybuchła na wycinkach scen, zdarzeń, słów, które zaczęły wracać z przeszłości... i w pewnym momencie ułożyły sie w całość i odkryły tajemnicę. Spadłem na dno.. chciałem ze sobą skończyć Nie zdecydowałem się na terapię, bo nie chciałem z kimś obcym grzebać się w moim intymnym życiu (wystarczyło, że lekarz prowadząca znała moją historię). I lekarka odpuściła nakłanianie mnie do terapii... po kilku miesiącach stwierdziła, że ja tą swoją przeszlości, decyzje sam przerobiłem (opowiadałem jak szukam siebie, wartości, przebaczenia, przyszłości ale przede wszystkim SENSU, sensu mojego istnienia. Pewnie nigdy nie zgłębię SENSU ale wiem za jakimi SŁOWAMI podążać... i jest mi coraz lepiej. zagłębiając się w przeszłości, żałując decyzji, potwierdzamy że to jest/było dla nas najważniejsze i to sie dla nas staje zamkniętym kręgiem, sytuacją bez wyjścia, itp A czy naprawdę wiemy (mamy świadomość) co jest dla nas najważniejsze? Tu i teraz, w teraźniejszości (czasie w którym masz wpływ na siebie) - zatroszcz się, skup się na tym co jest dla Ciebie naprawdę NAJWAZNIEJSZE dodam, że gdy uświadomiłem sobie co dla mnie jest SENSEM, moje życie zaczęło się odmieniać, ja sam się zmieniłem i ciągle zmieniam na lepsze:-) to oczywiście tylko moje doświadczenie.. i przemiana
-
Czym się karmimy, tym się stajemy.. Nie mamy wpływu na wszystko, ale mamy wpływ na to kim jesteśmy wewnętrznie.. dla siebie Ja ostatnio siebie polubiłem
-
Już ponad dwa lata męczę się z tym pytaniem. I im bardziej zdrowieję, bardziej świadomie postrzegam siebie. A może tamte złe decyzję miały jednak sens? Może (znając TERAZ) gdybyśmy wtedy podjęli inne decyzję to było by jeszcze gożej? Podoba mi się stwierdzenie "walcząc o teraźniejszość, wygrywasz przyszłość" Jesteśmy bardziej doświadczeni, więc teraz podejmujmy decyzję. Teraz, nadal mamy na wszystko wpływ- czyli na siebie. Kim chcemy być. Tym prawdziwym i świadomym KIM..
-
Cześć, jest taki lek w płynie który pobudza łaknienie. To jest na receptę. Mi przepisał internista bo też nie mogłem jeść, schudłem 10kg. Ten płyń działa.
-
Setralina mnie wykastrowała i ogólnie było na niej fatalnie - tak chciałem się zabić.. ale zmieniłem lekarza (poprzedni mnie nie słuchał, ja mówiłem (płacząc) że chcę się zab.. a Ona podnosiła dawke i bylo coraz gorzej. Zmieniłem, zaufałem trafiłem na fantastyczną kobietę (z Wawy), natychmiast kazała odstawić Setre i szukaliśmy innych i się udalo. Libido na "paroxsetynie" spadło ale faktycznie facet może się wesprzeć magicznymi tabletkami (nawet bez recepty w internetowych aptekach). Jeżeli jesteś w związku to musi być to Wasza wspólna decyzja. My jednogłośnie powiedzieliśmy - leczenie, bo choroba by mnie w końcu zabiła i rozbiła małżeństwo i rodzinę (byłem okropny..) Jeszcze jedno, ja miałem cholernie silną depresję (biorę paro w najwyższej dawce 60mg, plus dwa razy dziennie stabilizator i lek na sen. Może u Ciebie zadziałają niższe dawki a wówczas skutki uboczne również mogą być mniejsze. Ja mam mega odpowiedzialną pracę, bez leków byłem zombie na lekach normalnie funkcjonuję (nawet lepiej znoszę sytuację dużego ciśnienia, stresu). Wiem, że bardzo trudno podjąć decyzję o leczeniu (ja zwlekałem zbyt długo, brałem zioła i o mało się nie wykończyłem)
-
cześć, jeżeli Twoja historia jest prawdziwa, to z całego serca współczuję.. masz 30 lat, życie nadal przed tobą. Masz dobry zawód - dasz radę. Myślę, że warto pomyśleć o terapii u dobrego (!) psychologa. Polecam terapię ale przyznaję się, że ja z niej nie skorzystałem (tylko leki). Jeżeli wierzysz w Boga to poszukaj cichej, własnej relacji z Nim. Mi to bardzo pomaga. Los potrafi się odwrócić!
-
Zrzucamy zbędne kilogramy. Dieta dzień po dniu.
miL;) odpowiedział(a) na Michuj temat w Zaburzenia odżywiania
Ja przed chorobą zacząłem biegać. 94 kg i uparłem się, że codziennie 5-7 km wieczorem. Nie polecam takiej formy wystarczy 2-3 razy w tygodniu (organizm ma czas na regeneracje), dobre buty i swoje tempo, ja biegnę interwałami 600 m biegu i przechodze w chód 30m i ponownie bieg, w połowie dystansu 5 min odpoczynku i rozciągania. Po kilku miesiącach zrzuciłem 10 kg. A potem przyszla depresja i spadło kolejne 10 kg, ale te kg spadły bo praktycznie nie jadłem. w diecie ważne jest aby zjadać kilka ale mniejszych posiłków. 1-2 dziennie powodują, że organizm reaguje magazynowaniem w tłuszcz. I unikać syropu glukozowo fruktozowego, organizm go nie rozpoznaje (nie spala w energię) i odkłada się on jako tłuszcz między narządowy - najtrudniejszy do spalenia. -
Cześć, rozumiem Twój lęk (ja też niestety zwlekałem i było coraz gorzej). Szczebiotka ma rację, jak nie weźmiesz leków to może przyjść taki okres, że końmi trzeba będzie Ciebie zawlec do lekarza.. pytanie czy będzie ktoś kto to zrobi. Z lekami może być różnie, nie każdy lek zadziała na Ciebie. Cała sztuka polega na tym aby trafić w lek który "zaklika". Na mnie zaklikała "paro", wcześniej brałem setralinę i ciągnęła mnie w dół.., Paro zadziałało i pierwsze 2-4 tygodnie to był ogiń w głowie, szaleństwo myśli, rozbiegane nogi pod biurkiem, itp. Ale z perspektywy kilku miesięcy na tym leku to powiem Ci, że było warto! Jest dużo lepiej, potrafię funkcjonować w ciągu dnia, pracuję, czasem się uśmiecham, jestem opanowany, potrafię planować, działać, itp. Czasem są zjazdy ale potrafię z tego się wygrzebywać. Nie zwlekaj, bez leków się nie wyleczysz. Trzymaj się!
-
Cześć, można z tego wyjść, będą tacy, którzy napiszą, że nie, ja też mam momenty, że się poddaje i twierdzę, że same leki mnie nie uleczą. Dlatego szukam sensu:-)
-
"na pewno nic nie jest takie jak nam się wydaje.." Czy Bóg jest we wszechświecie? Tak, myślę, że jest ale jednocześnie jest większy/pełniejszy od wszechświata, więc wszechświat powstał z Boga I to daje nadzieję
-
ja też biorę paroksetynę w największej dawce, to prawda, że kastruje, pierwsze tygodnie masakra.. ale po po pewnym czasie potrafi wyciszyć. Biorę też lamitrin i takie połączenie sprawia, że są okresy ocierające się o normalność:-) na sen pół tabletki ketrelu, w ciągu pół godziny trzeba dotrzeć do łóżka, bo w innym przypadku można przespać noc na kanapie, krześle, podłodze:-)
-
w najgorszym okresie depresji była tylko noc i miliony myśli: oskarżycielskie, potwierdzające bezsens, brak nadziei, szepty aby to zakończyć definitywnie... i te obrazy, sceny z przeszłości i przyszłości które zabijały duszę.. Ale właśnie w chorobie, tym wyniszczeniu pojawia się przestrzeń na wiarę, relacyjną wiarę.. to paradoksalne ale u mnie tak się stało. Jest taka piosenka "tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie... byś pozostał tylko Ty, jedynie Ty" "Twoja wiara Cię uzdrowiła" tak powiedział. "czego tak naprawdę chcesz". Pozostaje pytanie jaka ta "prawdziwa" wara jest, jaka powinna być. "Bądźcie jak dzieci" może chodzi o to, że małe dziecko "przyjmuje" z prostą, bezgraniczną ufnością, a daje czystą miłość? "wiara przyjmuje. miłość daje"
-
Depres, to powiedz precz demonowi! "Kto we mnie wierzy, z tym jestem i jestem w nim". Jeżeli naprawdę Go przyjmiesz i odrzucisz siebie, wówczas będziesz miał moc nad demonem. Wiem że trąci banałem ale to działa. Jak jestem blisko Jezusa, mam siłę. Jak się oddalam, bo wątpię, natychmiast demon jest obok i podpowiada że jestem g.. wart a wówczas pojawia się złość I agresja.. I wiem, że tym go karmię.
-
człowiek, który osobiście nie doświadczył depresji, natrętnych myśli, lęków, itp. nigdy nie zrozumie przez co przechodzimy. Ja nawet słyszałem od żony, że robię to specjalnie... Niestety często w tej chorobie niszczymy relacje. Co masz na myśli pisząc, że jak jest lepiej to odstawiasz leki? Sama o tym decydujesz? Jeżeli tak to uważam, że to zły pomysł. To lekarz (dobry lekarz, który zna naszą historię choroby) i to On w konsultacji z nami powinien wskazywać taki moment. W kwestii wiary już się wypowiadałem. Można w nią wpaść po same uszy i mi takie zanurzenie, poszukiwanie, próba zrozumienia daje mi możliwość ucieczki od choroby, natrętnych myśli, lęków... bo tą przestrzeń wypełnia Bóg:-) Ja w chorobie przestałem oglądać TV, słuchać bzdurnie radia itp. Pojawił się czas (mój czas, który do tej pory traciłem) i zacząłem szukać wykładów (na YT) które mnie interesowały lub przyciągały. Tak trafiłem na fizykę i mechanikę kwantową.. abstrakcja:-) ale z wykładu na wykład wciągało mnie to i budowało nowy/stary obraz świata/wszechświata... a najlepsze jest to, że w tej dziedzinie nauki też znalazłem Boga:-) Doskonałe prawa fizyki obowiązujące w kosmosie - powstałe na skutek wielkiego wybuchu (chaosu) rachunek prawdopodobieństwa wyklucza taką możliwość... a jednak są i dzięki temu żyjemy. Prof. Maisner w swoich wykładach mówi, że wszechświat jest harmonijnie piękny i doskonały a jedyną istotą, która może zniszczyć/zachwiać doskonałość jest człowiek. Transcendencja.. wg. niego to jest początek wszystkiego. Po za czasem i przestrzenią.., nieograniczona czasem. tak wiec, tak staram sobie radzić z chorobą i im więcej o tym myślę, to coraz częściej pojawia się myśl, że "to ma sens" i ten "sens" dotyczy również mnie - mojego sensu istnienia, drogi jaką mam do przejścia. Mojego "czasu (istnienia)", który został mi dany. Trzymaj się:-)
-
Nie znam osobiście Ojca Witko, ale swego czasu słuchałem Jego kazań - dawały mi trochę ukojenia. Wierzę, że istnieje ZŁO, które robi wszystko abyśmy się nie obudzili, abyśmy się zapadali w sobie, abyśmy siebie nawzajem lub samego siebie nienawidzili... to ZŁO nienawidzi człowieka.. Ale wierzę również, że BÓG czasem dopuszcza do nas zło abyśmy mieli szansą się zmienić, obudzić, abyśmy zaczęli szukać BOGA. W chwilach gorszych, chyć się wyciągniętej dłoni Jezusa, On Cię podtrzyma i powoli wyciągnie z tego co Cię niszczy. Zaufaj..