-
Postów
298 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez miL;)
-
Cześć Aea, przeczytałem Twoją historię... smutna. Również uważam, że powinnaś zainwestować w Siebie i zgłosić się do psychologa/psychiatry. Ja mam trochę więcej lat od Ciebie, zachorowałem na ciężką depresję 3-4 lata temu. Też na początku miałem gonitwę dręczących myśli, które z każdym dniem wdeptywały mnie w dno. Gdyby nie moja żona to bym nie poszedł do lekarza (w ciężkiej depresji ludzie zazwyczaj już nie potrafią szukać pomocy). Leki w końcu zaczęły pomagać, teraz jest w miarę ok, mogę funkcjonować. Twój brat... nie chcę oskarżać ale wydaje mi się, że jemu jest dobrze w takiej sytuacji (mama wszystko za niego zrobi), absolutnie odżuć myśli, że ten obowiązek będziesz musiała przejąć. Nie jest niepełnosprawny i jak zostanie przyparty do muru to będzie się musiał ogarnąć. W kwestii partnera nie doradzę - Twój wybór. Pogadaj z nim, powiedź o marzeniach o dziecku, stabilizacji i bezpieczeństwie - morze się ogarnie. Jak się nie ogarnie... to Ty musisz wybrać.. Jesteś inteligentna, pomyśl o zmianie branży. Kierunek studiów nie determinuje kariery zawodowej. Myślę, że spokojnie dasz radę w innej branży, jesteś odpowiedzialna, sumienna... Pamiętaj, że jesteś wartościową osobą!:-) Masz marzenia -więc masz cel do którego powinnaś dążyć. I jeszcze raz - jeżeli Twój stan psychiczny będzie się pogarszał idź koniecznie do lekarza (chyba najlepiej od razu do psychiatry). Wiem co mówię, miałem wszystko, dobrą pracę, rodzinę, dom... i choroba zabrała mi ponad 2 lata życia (chciałem się zab.ć). Choroba rozwaliła moje małżeństwo... ale ja znowu mam marzenia i cel, więc znowu chce mi się żyć. Uwierz w Siebie! w swoje możliwości. Jesteś młoda i inteligentna - dasz radę! I pamiętaj - skoncentruj się na Sobie... musisz polubić Siebie trzymaj się :-)
-
Z Twoich wypowiedzi wynika, że masz ok. 40tki, czyli cięgle możesz sporo zmienić w swoim wieku. Ja zrobiłem sporą karierę, ale im więcej posiadałem, tym bardziej byłem samotny (mam żonę i dzieci) i tym bardziej brakowało mi czasu dla siebie, nie miałem czasu się zatrzymać Dopiero choroba sprawiła, że się zatrzymałem (no dobra, ostro zaryłem w glebę i wdeptało mnie na dobre kilka metrów..). Trzy lata choroby, lata wycięte z życiorysu, lata nieistnienia. I chyba ta choroba była potrzebna abym zaczął inaczej patrzeć na świat. Nie wiem jaki jest Twój cel na tym świecie ale wierzę, że go odnajdziesz. Wydaje mi się, że źle szukasz. Poszukaj miejsca z niemal absolutna ciszą, spróbuj zagłębić się w sobie. I zacznij zadawać pytania
-
Cześć, poważnie myślisz, że jesteś na tym świecie przez przypadek? Że świat i wszechświat powstał przez przypadek? Nikt z nas nie rozumie do końca sensu życia i istnienia.. Naukowcy co chwila muszą zmieniać obowiązujące "prawa" i teorie bo odkrywają nowe tajemnice... tylko im więcej wiedzą tym bardziej okazuję się, że nic nie wiemy o Tym co nas otacza. Może niech Twoim sensem będzie odnalezieniu sensu Twojego istnienia, poważnie. zacznij od siebie... i pamiętaj, że Twoje życie ma sens. p.s. też chciałem zakończyć moje ży..e, teraz już wiem, że to byłby mój największy błąd z błędów jakie popełniłem. Trzymaj się!
-
jak już się ta 60tka wkręciła to przyszła ulga ale dręczące myśli pojawiały się (tylko z mniejszą częstotliwością i natężeniem). Mogłem funkcjonować. Od kilku tygodni jestem zdrowy. Ja nawróciłem się w tej chorobie, coś mnie pchało/zapraszało do bliskiej relacji z Bogiem (takiej medytacyjnej) i to mi bardzo pomaga.
-
Cześć, mnie zaatakowała ciężka depresja właśnie przeszłością… Nie mogłem sobie darować swoich decyzji i straconych szans. Ale choroba odkryła też świadome decyzje kogoś ważnego dla mnie i perspektywa zaczęła się zmieniać. Choroba bardzo nas zmienia, ja się przebudziłem (bez terapii- nie chciałem z kolejną osobą babrać się w mojej intymnej przeszłości). Trzy lata na lekach i choroba nie ustępowała, relacja z żoną na krawędzi, dzieci widzały że ojciec żyje w innym świecie, ale ja się nie poddawałem. Ciągle przychodziła myśl: „to musi mieć sens”, „prawda Cię wyzwoli”. Zmieniłem swoje życie, powoli rezygnowałem z syfu tego świata, tego co nas wiąże z banałem, z tym co mnie niszczy i ogranicza. I wyzdrowiałem z dnia na dzień, wiedziałem że coś się zmieniło w tamtym dniu ale bałem się w to uwierzyć. Dzisiaj minęło 9 tygodni od tego dnia i żyję szczęśliwy, jestem w stanie się śmiać, cieszyć chwilą. Nasze decyzje mają sens, bierzmy odpowiedzialność za te decyzje. Bierzmy odpowiedzialność za swoje życie i szukajmy celu naszej drogi na tym świecie.
-
"Olśnienie" może jest drogą: poszukiwania, próby zrozumienia sensu życia, prawdy, przemiany... Czytaliście apokryfy? Szczególnie ciekawy, tajemniczy jest apokryf Filipa, a to jedne z cytatów wypowiedzi Jezusa: "10. Nazwy, które należą do wszechświata, są mylne. Dlatego że serca ludzi są odwrócone od tego, co jest prawdziwe i skierowane ku temu, co jest fałszywe. Tak więc ten, kto słyszy słowo Bóg, nie myśli o tym, co jest prawdziwe, lecz myśli fałszywie. Podobnie jest ze słowami Ojciec, Syn, Duch Święty, życie, światłość, zmartwychwstanie, kościół i wszystkie inne nazwy. Ludzie nie pojmują tego, co jest prawdziwe, lecz przyjmują fałszywe. Chyba że poznali to, co jest prawdziwe. Nazwy, które słyszymy są z tego świata. Nie łudźcie się! Gdyby należały do wieczystego eonu, to nigdy by ich nie wymawiano, ani używano na tym świecie, aby nazywać rzeczy wszechświata. Mają bowiem swoje przeznaczenie w wieczystym eonie. 11. Jedno imię nie jest wymawiane w tym świecie: imię, które Ojciec dał Synowi. Wyniesione ponad wszelkie inne imiona jest imię Ojca, ponieważ Syn nigdy nie stałby się Ojcem, gdyby nie Wszelkie prawa zastrzeżone przybrał sobie imienia Ojca. Ci, którzy je mają, mogą o nim pomyśleć, ale nie wypowiadają go. Ci zaś, którzy go nie mają, nie mogą nawet o nim pomyśleć. 12. Jednak z naszego powodu Prawda powołała imiona do istnienia w tym świecie. Bez nich nie moglibyśmy jej poznać. Prawda jest jedna i jest wieloraka, i to z naszego powodu, aby poprzez miłość nas uczyć o jednym poprzez wielość. " "12" jest chyba odpowiedzią na Wasze pytania..
-
Cześć, zachorowałem ponad 3 lata temu: silna depresja i natrętne/dręczące myśli. Było bardzo źle, próba samobójcza.. po dwóch latach coś zaczęło się zmieniać: wcześniej już odrzuciłem TV, radio, itp. Zacząłem podążać za myślami, słowami które pojawiały się w mojej głowie. Przeczytałem całą biblię, zainteresowałem się i przestudiowałem fizykę kwantową. Odkryłem w sobie, swoich nawykach/zachowaniach rzeczy, które mnie niszczyły, ogłupiały i zrezygnowałem z tego. I przyszło olśnienie... w połowie choroby przychodziły myśli: poznaj prawdę, tylko prawda cię wyzwoli, poznaj siebie wewnętrznego siebie... Jestem od 2 miesięcy zdrowy, cieszę się z drobnych rzeczy, nie jestem w stanie skłamać i jestem do bólu szczery. Uważam, że choroba starła mnie w proch i jednocześnie oczyściła. Gdyby nie choroba to chyba nigdy bym nie wyszedł z codzienności dnia. Wyzwoliło mnie poszukiwanie i próba zrozumienia Boga.
-
Lojotokowate zapalenie skóry twarzy czy to od zaburzeń lękowych?
miL;) odpowiedział(a) na Dominik999 temat w Nerwica lękowa
Cześć, ja w depresji i leczeniu taż borykam się z tym problemem. Skutki uboczne stosowania leków również mogą się tak objawiać. Też doraźnie stosuję maści. Możesz co jakiś czas zrobić sobie roztwór woda + soda oczyszczona, przemyć twarz twarz takim roztworem. to dobrze oczyszcza skórę. Ja do tego dodawałem zgnieciony ząbek czosnku.. -
Kolego, jak łaziłem godzinami w ciemności a potem zawiązałem linę na drzewie i chciałem się powiesić to w moich myślach był tylko przytłaczający lęk i cierpienie... Odratowałem się tylko dlatego, że przyszła myśl/obraz jak rano dzieci wychodząc do szkoły widzą ojca wiszącego na drzewie.. I tam myśl, świadomość traumy dla nich na cale życie, dała mi siłę na odratowanie. Uświadomiłem sobie, że mój egoistyczny czyn może zmienić ich życie w koszmar.. Z jednym się zgodzę, choroba spowodowała, że muszę się się przebudzić aby żyć w prawdzie/prawdziwie. I tak staram się obecnie żyć
-
jeżeli to żart to wybitny suchar... nie życzę ci choroby ale nie zdajesz sobie sprawy czym jest ciężkie zaburzenie.. jak wisiałem na linie, to uwierz mi że na żarty w tamtej chwili raczej nie było przestrzeni..
-
To lekarz skończył studia medyczne i zazwyczaj ma wieloletnią praktykę… dlatego to On decyduje co przepisać. Moja lekarka z którą mam dobrą relację szukała leku do skutku… mi pomogła paroksetyna 60mg ale pierwsze miesiące był ogień w głowie i ciele, po kilku miesiącach przyszła poprawa.
-
Cześć, biorę Lamitrim od ponad roku 2x50mg i moja lekarka teierdziła że to max dawka, więc te twoje 2x100 jest dziwne. Lamitrin jest stabilizatorem, ma wyciszyć ale depresji raczej nie wyleczy. U mnie głównym lekiem jest paroksetyna, też w max dawce 60mg. Jak nie brałem jeszcze paro, to gdy pominąłem wieczorem lamo, to miałem zjazd. Obecnie nie biorę lamo wieczorem bo jestem spokojny i wyciszony.
-
Ciągle coś upuszczam, nie mogę utrzymać porządku ani wypracować systematyczności
miL;) odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
Cześć, przeczytałem twoje wpisy.. Jestem w stanie uwierzyć, że leki na Ciebie nie działają. Ja na terapię też się nie zdecydowałem, nie chciałem przed kolejną osobą wywalać i omawiać swoich brudów. Ja terapię zastąpiłem (wiem, że to obecnie mało popularne) próbą zrozumienia Boga, sensu mojego życia i mojej przemiany wewnętrznej. Relację z Bogiem budowałem na zasadzie "medytacji", szukania "ciszy" zadawania pytań samemu sobie.. i z czasem przyszły wew. odpowiedzi. Mi to pomagało i nadal pomaga (choroba zupełnie się wyciszyła - od 9 tygodni normalnie funkcjonuję). Choroba mnie zmieniła, chyba nigdy bym się nie zdecydował na takie zmiany/nigdy bym nie zrezygnował z pewnych destrukcyjnych zachowań .. gdyby nie przyszła choroba. Przez ostatnie 3 lata mnie "nie było": dla rodziny, innych. Nie byłem w stanie stworzyć czegoś nowego, żyłem w lęku, apatii, i koszmarnych myślach... W ostatnich tygodniach zbudowałem w ogrodzie (dla mojej 8 letniej córki): 30m tyrolkę oraz basen 4/4m. Ona ma frajdę a ja czuję radość jak widzę jej uśmiech:-) Nie traktuj moich słów jak rady dla Ciebie.. Postanowiłem po prostu podzielić się z Tobą moimi doświadczeniami. Ty zdecydujesz jak i gdzie szukać pomocy. Trzymaj się -
Zapisz się do lekarza, jeżeli to zaburzenie, to leki naprawdę pomagają. Tylko ostrożnie z benzo bo pomaga szybko ale nie leczy i uzależnia (ale lekarz będzie wiedział lepiej). Kurczę, rozumiem faceta, bo ja niestety kiedyś reagowałem podobnie (bo jednocześnie studiowałem w weekendy a w tygodniu ciężko pracowałem i też zarabiałem kilkukrotnie więcej niż żona..) Tylko, że ja teraz zrozumiałem, że to była moja słabość (te reakcje) i to było świństwo z mojej strony. Raz jeszcze powiem: nie użalaj się nad sobą (bo jesteś chora), i jak najszybciej idź do lekarza.
-
To, że inni sobie radzą lepiej, to... czasem tylko pozory. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielu ludzi walczy ze swoimi demonami (praca, relacje, nałogi, itp)
-
ASPIE, KTÓRY PRAGNIE MIEĆ DZIEWCZYNĘ I PROSI O RADY
miL;) odpowiedział(a) na Paweł1991 temat w Psychologia
Cześć, próbuj dalej. jesteś ciągle młody, życie przed Tobą. W końcu znajdziesz pokrewną duszę. Jedno mnie niepokoi, po pierwszej randce zasugerowałeś sie opinia mamy..., chyba już czas abyś to ty podejmował decyzje bo to Twoje życie. -
Cześć, od stawiania diagnozy jest lekarz, to stwierdzi czy jesteś chora. Też uważam, że jesteś na dobrej drodze do silnej depresji.. Umów się na wizytę do psychiatry, wiem że to trudne, że wmawiamy sobie "dam radę sam/a ale jeżeli to choroba to uwierz mi nie dasz rady... Umów się, bo z czasem będzie coraz trudniej podjąć taką decyzję. Ja przez kilkadziesiąt lat żyłem w stresie (głównie praca/kariera) i pewnego dnia depresja uderzyła na innym poziomie (relacje/traumy życia) i rozłożyła mnie na łopatki. Moja żona darła się na mnie abym w końcu poszedł do psychiatry, diagnoza: silna depresja i natrętne (dręczące myśli) i zaczęła się przygoda z lekami, wieloma bo pierwsze nie działały.. w końcu trafiliśmy w lek i po trzech latach jestem (chyba) zdrowy. Zmieniłem (choroba zmieniła) moje życie, zbliżyłem się do Boga (tu czerpię siłę i poczucie ogromnej wartości). Twój facet Cię nie zrozumie (niezależnie od poziomu empatii) bo nikt kto nie doświadczył depresji nie jest w stanie zrozumieć czym jest ta choroba, że pozbawia chęci do życia, energii, że nas wypala od środka i miele na proch. Idź do lekarza jak najszybciej. Trzymaj się
-
Cześć, od 3 lat leczę się na silną depresję i natrętne myśli. Teraz już wiem, że depresję wywołały te dręczące myśli, obrazy sceny.. Biorę leki, w końcu jest lepiej. Nie chcę Cię straszyć ale jak poczujesz znaczne pogorszenie samopoczucia to idź do lekarza puki będziesz miał jeszcze siłę. Przeszedłem piekło ale teraz z perspektywy tych 3 lat i swojej wew przemiany, coraz częściej dochodzę do wniosku, że to było mi potrzebne. Bez tej choroby raczej bym się nie zmienił, nie przewartościował życia. Nie rezygnuj z wyjazdów. Jak miałem wyjazdy służbowe/lub po prostu jazda samochodem to aby zagłuszyć myśli zacząłem słuchać wykładów dostępnych na YT. Zainteresowałem się fizyką kwantową i zgłębiałem ten temat ale jest wiele innych fajnych i ciekawych wykładów. To mi pomagało. Pomogła mi też wiara w Boga (na marginesie w fizyce kwantowej odkryłem ponownie Boga:-). Wyszukaj tematy, które Ciebie interesują i spróbuj posłuchać, może pomoże :-)
-
Zmieniłem swoje życie.. zacząłem szukać prawdziwego sensu naszego życie, czyli tego czasu który mamy od narodzin do śmierci..
-
Cześć, zdiagnozowany 3 lata temu, silną depresja I natrętne dręczące myśli. Przestałem wierzyć, że kiedykolwiek wyzdrowieję. Choroba odebrała mi wszystko, relacje, żonę która odsunęła się odemnie. Od 3-4 tygodni dręczące myśli zniknęły, mam pokój w głowie, mam jasne myśli. Jeszcze nie wierzę, że wyzdrowiałem ale korzystam z tego czasu jak mogę. Ostatnio zbudowałem w ogrodzie 30 metrową tyrolkę dla córki.. I nie wiem czy Ona ma większą frajdę czy ja jak na nią patrzę jak zjeżdża