Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 635
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. Prawda... wykształcenie nie jest jakimś szczególnym wyznacznikiem
  2. Na studiach miałem taką jedną Panią Doktor od botaniki co wyżywała się na studentach, awantury robiła, sceny w salach ćwiczeniowych bo nie mogła wytrzymać naszego poziomu intelektualnego w ogóle niepotrzebnie gadała, komentowała, zwracała się niezbyt miło do studentów - nie wiem jak do współpracowników ale cóż... nawet na stanowiskach doktorskich i profesorskich są tzw. ciule niestety bleee, a nieraz taki spawacz czy drukarz okazuje się być dużo milszy też się przekonałem...
  3. Wg mnie jak ktoś ma skłonności psychopatyczne i nie potrafi nad sobą panować to niech idzie kopać rowy na budowie albo coś... no sorry - chociaż wydaje mi się, że czekają nas trochę ciężkie czasy - wzrasta zachorowanie na choroby psychiczne, ludzie są przytłoczeni dużym stresem, pośpiechem, wszyscy po trupach idą jakby, każdy chce się rozwijać, a potem nerwice nie wiadomo skąd się pojawiają cóż, ale najlepiej będą mieli ci co się wyleczą w tym najbliższym okresie, bo już będą przygotowani, po psychoterapii, leczenie zakończone sukcesem wiele nas uczy...
  4. Dzięki za odpowiedzi, mordki Tak podsumowując - fakt najlepiej się nie chwalić, bo faktycznie mogą się przypierdolić i będzie kaszana wtedy... ale każdy ma coś do ukrycia, z resztą chyba sprawdzają jakoś zdolności psychologiczne itd uważam, że psychologicznie jestem przygotowany na takie rzeczy tak myślę, nie brzydzę się krwi, moczu, zapachu zgnilizny... jakoś jestem odporny nie wiem czemu takie przykre rzeczy mnie nie ruszają... ja chcę się leczyć, popadłem w depresję ale to nie była moja wina akurat tylko po części przez wychowanie rodziców, różne czynniki się nagromadziły... To znaczy wg mnie do pracy w policji wymagana jest nie tylko wielka odwaga i tolerancja ale także jakieś umiejętności społeczne, praca w zespole, opanowanie, wykonywanie rozkazów... no nie wiem możemy rozwinąć wątek dalej no i tatuażu na ręce nie wolno mieć, na przedramieniu akurat wolno jak coś, ale też nie wolno na szyi, twarzy, dekolcie mieć tatuażu na służbach... to wiem na pewno
  5. Hejo mordki nie wiedziałem gdzie taki wątek wrzucić to wrzucam do depresji Takie pytanko, czy jak ktoś ma jakąkolwiek diagnozę psychiatryczną o depresji z objawami lękowymi dajmy na to i/lub był hospitalizowany psychiatrycznie (skierowany wyłącznie przez swojego lekarza i pacjent wyraził zgodę) albo chodził też na specjalistyczną psychoterapię (oczywiście we własnym zakresie), to czy taka osoba UWAGA! Może podjąć pracę w służbach mundurowych: mnie akurat interesowała by policja i czynna służba wojskowa? Osoba posiadająca oczywiście kategorię A. Tylko proszę o wiarygodne info, najlepiej jakby ktoś dobrze obeznany w tym Aaa no i bardzo bym prosił nie pisać mi tekstów w stylu: "No co ty, chłopie gdzie psychol do woja, bleee!" tylko kulturalnie tak jak zapytałem No i oczywiście przepraszam jeśli powielam wątek czy coś... no także czekam na odpowiedzi, yoł
  6. Nie no trochę mnie to zadziwia... mimo, że czujesz się jakbyś była totalnie nie do życia, czyli lęk społeczny wszystko cię blokuje, a dajesz radę udźwignąć związek... wiesz ile ludzi w twojej sytuacji nie jest w stanie nawet mieć chłopaka wiesz do wszystkiego dojdziesz powoli, ale lęki ewidentnie musisz przełamać = psychoterapia + farmakoterapia jakaś (tak z 4-6 lat leczenia co najmniej i powinno być dobrze)
  7. eleniq

    Jaki lek nasenny NIE benzo

    Znaczy chodzi ci o takie co można dłużej brać? No z antydepresantów to wykorzystuje się działanie na receptor H1: mianseryna, mirtazapina, amitryptylina, doksepina, trazodon Z neuroleptyków to masz: kwetiapina, olanzapina, lewomepromazyna, chlorprotiksen Jeszcze pozostaje klasyczny lek przeciwhistaminowy: hydroksyzyna (tylko trochę większa dawka usypia) Z tym, że ostrzegam cię, że amitryptylina i doksepina mogą zamulać w ciągu dnia Olanzapina i lewomepromazyna muli też bardzo mocno na następny dzień, może wręcz otępiać No i lewomepromazyna jest fotouczulająca - nie wolno się opalać Najbezpieczniejsza jest kwetiapina, bo ona jako jedyna nie muli następnego dnia, działa 6h tyle ile akurat śpisz
  8. Nie no nie rezygnuj z leku po pierwszych dniach. Ten lek jeszcze się z Tobą oswaja, z twoimi neuronami, 2-3 tygodnie żeby minęły działania niepożądane i do 3 miesięcy, żeby ujawniło się pełne działanie leku. U mnie było na odwrót, na początku brania Anafranilu było fajnie, tylko po tych 3 miesiącach właśnie czuję się coraz bardziej senny i zamulony... do lekarza idę dopiero 19 listopada i cóż, muszę wytrzymać...
  9. A ja nie wiedziałem na co chorujesz. Po drugie nie użalam się nad sobą, tylko opisuję przeżycia. Faktycznie list jest pełen cierpienia, bo po prostu w momencie pisania jego byłem pochłonięty negatywnymi myślami na swój temat, byłem pełen niepokoju. Ty też z pewnością tak masz, to znaczy ja mam 22 lata, kto wie czy ja nie będę miał głosów, bo ostatnio i tak to się zaczyna nasilać...
  10. Naprawdę tak wnikliwie to opisałem? Heh, dziękuję ci bardzo za słowa otuchy. Również zdrówka!
  11. Wiem, że ostatnio ciężko z psychologami i psychiatrami bo wiesz koronawirus i wszyscy się "lękają" heh, nie no są poważniejsze problemy niż ten wirus - właśnie tacy ludzie jak my. Ale to na NFZ chcesz psychoterapię czy prywatnie dali ci taki termin? Bo prywatnie jest lepiej mówię z własnego doświadczenia, ziomuś Oj gdybym tylko miał takie problemy jak ten wirus, a nie takie zjebane dzieciństwo po całości uhhh - w każdym razie zdrówka i nie bój się wirusa naprawdę!
  12. Wiesz jak bierzesz tyle leków, szczególnie że bierzesz dwa antydepresanty jednocześnie - amitryptylinę i wortioksetynę, do tego jeszcze beta-bloker to nie dziw się, że masz takie objawy... Już samo łączenie dwóch antydepresantów jest bardzo ryzykowne, a sama amitryptylina to bardzo niebezpieczny lek, najbardziej kardiotoksyczny i cholinolityczny ze wszystkich antydepresantów na świecie - lekarz mi to mówił. Jeszcze chcę cię ostrzec, że łączenie dwóch antydepresantów zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zespołu serotoninowego i tu dochodzi do zaburzeń świadomości (podobno)... nie znam się aż tak Wortioksetyna ponoć powoduje zawroty głowy - przynajmniej tak w ulotce pisze. Czy te objawy miną to nie wiem, nie jesteśmy wróżkami żeby to wiedzieć. Najwyżej spytaj lekarza, ale to co opisujesz jest niepokojące, skontaktuj się z lekarzem.
  13. Prawdopodobnie tak. Niestety ona powoduje też dość często nudności. W ulotce nawet o tym piszą.
  14. Witam wszystkich, którzy zajrzeli do mojego postu, miło mi Od razu chciałbym powiedzieć, że przeczytanie tego postu będzie wymagać samozaparcia, gdyż jest dość długi i rozbudowany (specjalnie go porozdzielałem go na wątki), ale chciałem w końcu opisać, to co mnie najbardziej ostatnio niepokoi. Mam na imię Marek i mam 22 lata. Moja osobowość właściwie odkąd pamiętam była "inna niż wszystkie", dlatego, że przejawiałem większą skłonność do rozmyślań, interesowały mnie poważne tematy, drastyczne obrazy, ludzie z dysfunkcjami itd. Bywałem często zamyślony, zamknięty w sobie, miałem też taką cechę, że byłem dla wszystkich taki "za dobry", łatwo było mnie wykorzystać, manipulować mną, zwalać na mnie winę, dlatego najczęściej ja dźwigałem winę za wszystkich, można powiedzieć, byłem jakby odpowiedzialny za cudze czyny. Z przedszkola niewiele pamiętam, lecz jedyne co mnie niepokoi z tego okresu, to bardzo nerwowa pani przedszkolanka, która darła się na mnie (i tylko na mnie) bardzo złym, podniesionym głosem, bywało, że niedosłyszałem, zawieszałem się często i wolno jadłem, byłem też słabszy fizycznie, nie lubiłem grać w piłkę, ale za to preferowałem indywidualne sporty. Do tego najlepszą atrakcją w przedszkolu były lekcje rytmiki, kiedy pani grała na pianinie, ja lubiłem słuchać dźwięków, nie lubiłem śpiewać. Później trafiłem do klasy integracyjnej w szkole podstawowej, w mojej klasie byłem oczywiście jako normalny uczeń bez orzeczenia o kształceniu specjalnym, radziłem sobie w miarę dobrze, nie wymagałem pomocy nauczyciela, jedynie miałem małe problemy z matematyką i sprawnością fizyczną, zniechęcałem się szybko do gier zespołowych, ale sami pewnie rozumiecie - słaby fizycznie chłopak kto by chciał taką p****, dziewczyny w klasie nabijały się z tego czasem. Do tego w mojej klasie była dziewczynka z zespołem Downa, z którą nawet lubiłem się bawić, ale teraz spoglądam na to jak na coś dziwnego - jak normalna osoba, może spoufalać się z osobą dysfunkcyjną. Koledzy pewnie też zauważali to moje dziwne zachowanie... przepraszam ale nie mogę dłużej o tym tu opowiadać, za dużo mi to sprawia jakiegoś "dziwnego uczucia"... Ale szkoła podstawowa to i tak był pikuś, bo koszmar zaczął się w gimnazjum. Tam były zupełnie inne osoby w klasie. Okazałem się być ofermą i najsłabszym ogniwem, kozłem ofiarnym. Ale żeby nie było - nie zdawałem sobie wtedy do końca z tego sprawy, nie wiedziałem tak dużo o sobie, by to rozumieć - byłem w końcu dzieckiem 13 lat... Np. jeden taki jak zaczął mi dokuczać to komentował każde moje zachowanie, naprawdę to było chore, ciągle mi powtarzał, że jestem głupi, że mam się do niego nie odzywać, że dla niego mam nie istnieć, bo patrzeć na mnie nie może, że jestem taką pierdołą, wmawiał mi, że jestem chory psychicznie, że dziwnie chodzę, dziwnie mówię itd... przez niego popadłem w obłęd - zacząłem kontrolować swoje zachowanie, potem namówiłem rodziców na psychologa - pani psycholog stwierdziła, że nie mam żadnego zaburzenia, że jestem tylko troszkę nieśmiały i nadwrażliwy na cudze emocje czy coś takiego... no to tak przeszedłem przez to gimnazjum jako kłębek nerwów... jednak nie tylko ten chłopak mi dokuczał... bo do tego wszystkiego dziewczyny też na mnie krzywo patrzyły, bo byłem słaby fizycznie, że jestem słabym i głupim chłopakiem, że nie rozumiem dziewczyn, że żadna dziewczyna mnie nie zechce, bo te dziewczyny z klasy nabijały się ze mnie po prostu za moją osobowość wszyscy mi zaczęli wówczas dokuczać, mało tego niektórzy tak na mnie dziwnie patrzyli, zaczął mnie przerażać ich wzrok, nie mogłem wytrzymać ich kontaktu wzrokowego takiego dziwacznego, wnikliwego, jakby chcieli mi coś zrobić - nie wiem czy nie miałem wtedy urojeń... nauczyciele też nie potrafili zrozumieć mojego zachowania, w miarę narastania we mnie negatywnych emocji wywołanych tym dokuczaniem zacząłem mieć natręctwa i ponure myśli, cały czas siedziałem w domu, nie wychodziłem na podwórko, cały czas byłem przejęty rozmyślaniem o sobie, dlaczego taki jestem, popadałem w coraz głębszą jakby depresję, zacząłem mieć odmienne stany psychiczne niż wcześniej, apatia, anhedonia, wybuchy gniewu, tiki nerwowe... ale psycholog szkolna na to wszystko przymykała oko, mówiła że dramatyzuję i powinienem być bardziej pewny siebie, ale wtedy nie wiedziałem co mam z tym zrobić, przecież byłem dzieckiem!!! Do tego wszystkiego zacząłem odkrywać w sobie fascynację płcią męską co przerodziło się w homoseksualizm - nie wiem czy miałem to od zawsze, czy to szykany ze strony dziewczyn skierowały mnie w stronę chłopaków... no wyobraźcie sobie teraz co taka młoda osoba myśli o sobie, kiedy odnajduje w sobie przeciwną orientację seksualną... to wręcz pogłębiło jeszcze bardziej moje (TERAZ WIEM, ŻE BŁĘDNE WÓWCZAS!!!) przekonanie tylko, że coś ze mną jest nie tak... Potem po gimnazjum nadeszło liceum. No tutaj nie za wiele się działo, było znacznie spokojniej niż w gimnazjum, jednak dalej chłopaki się ze mnie na wfie nabijali - tylko ten nieszczęsny WF był moją zmorą. Jednak pozostałości przeżyć po gimnazjum okazały się burzące moją psychikę. Niestety depresja dalej się pogłębiała, rodzice zaczęli ze mną jeździć po poradniach psychologicznych, w końcu któraś pani psycholog skierowała mnie na konsultację do lekarza psychiatry. Wówczas w 2 klasie liceum otrzymałem trzy DOBRE!!! diagnozy od lekarza psychiatry, bo 3 wizytach, mianowicie: 1. Ostra reakcja na stres i zaburzenia adaptacyjne 2. Epizod depresyjny umiarkowany 3. Całościowe zaburzenia rozwojowe Muszę wam powiedzieć, że moja Pani Doktor psychiatra to naprawdę świetna osoba, leczę u niej depresję do dnia dzisiejszego. Jest psychiatrą z dwoma specjalizacjami (psychiatra dzieci i młodzieży oraz psychiatra dorosłych), do tego jest psychoterapeutą psychoanalitycznym i przez długi czas pracowała w szpitalu psychiatrycznym, ale zrezygnowała ostatnio z pracy z powodu złych warunków w szpitalu (tu macie wywiad z nią w internecie https://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/585243,agnieszka-dabrowska-mcn-jozefow-psychiatria.html) obecnie pracuje w fundacji "Dzieci Niczyje" jako lekarz psychiatra. W drugiej klasie liceum zapisałem się też na siłownię na treningi siłowe z trenerem (trenowałem z trenerem później przez 5 lat do teraz, co bardzo mi się podobało). Mój trener był bardzo miły, wyrozumiały, spokojny i znał się na tym co robi. Naprawdę cieszę się, że tak poznałem swojego trenera wtedy. No ale te treningi to nie wszystko, bo wciąż w mojej głowie drzemały te nieprzyjemne myśli i konflikty wewnętrzne. Wciąż się izolowałem od ludzi, nie miałem poczucia równowagi psychicznej. Potem przyszła matura i studia, a ja dalej tkwiłem w przeszłości, niestety właśnie ta trudna przeszłość niszczyła moją psychikę… nie byłem nawet tego świadomy. Z racji, że miałem dopiero 17 lat mogłem brać z leków tylko Fevarin, bo u dzieci i młodzieży jedynymi lekami zarejestrowanymi do leczenia depresji są sertralina i fluwoksamina. Mało tego byłem ogółem dość delikatny z charakteru, lubię np. słuchać muzyki klasycznej, zacząłem od Bacha, potem był Mozart, Beethoven, Chopin, aż w końcu najtrudniejszy kompozytor i mój ulubiony – Franz Liszt. Niestety z tego powodu też mnie koledzy zaczepiali, że ja baletu, opery nieraz lubię posłuchać. I do tego wszystkiego dawałem się wykorzystywać, żeby inni mnie lubili itd., ale teraz dzięki psychoterapii powoli uczę się nawiązywać zdrowe relacje z ludźmi za co dziękuję mojej terapeutce, którą poleciła mi moja ukochana Pani doktor, moja terapeutka pani Klaudia doskonale wie z czym się borykałem przez te wszystkie lata, ile ja przeżyłem, ile mnie to nerwów kosztowało, ale też podziwia mnie za moją siłę, bo nie dałem się samookaleczać… Potem były studia, akurat miałem duży problem z wyborem kierunku, studiowałem trzy różne kierunki po kolei: biologię, chemię i matematykę. Potem zniechęciłem się do studiów i teraz wybrałem szkołę policealną dzienną na kierunku technik farmaceutyczny i nawet mi się podoba, mam nadzieję, że to już ostatnia zmiana kierunku, ale w trakcie studiów też nadal dokuczał mi brak tej równowagi psychicznej, sztywność osobowości, było coraz gorzej, leki nie pomagały na takie stany, miałem derealizację i depersonalizację momentami przez ten cały opisany wyżej trudny okres dojrzewania. W końcu zdecydowałem się na psychoterapię zanim miało by dojść do całkowitego rozstroju, bo naprawdę momentami byłem na granicy, chciałem popełnić samobójstwo, depresja mi się pogłębiała bardzo mocno. Terapia dawała bardzo dobre skutki – chodzę na nią już 2 lata, ale w międzyczasie z racji nasilonych lęków i myśli samobójczych dostałem do Fevarinu Ketrel, i czułem się fantastycznie, poprawiła mi się pamięć, myślenie, stałem się wyluzowany i mniej zagubiony w świecie, ale wtedy zacząłem mieć też nasilone, żywe i koszmarne sny, dlatego po roku razem z panią psychiatrą zmieniłem Fevarin na wenlafaksynę, która również nie pomagała a wręcz tłumiąco na mnie działała. Pani Doktor zdecydowała, że skieruje mnie do szpitala psychiatrycznego, w celu zmiany leczenia farmakologicznego (było to w te wakacje), w szpitalu zamienili mi Ketrel na olanzapinę, a wenlafaksynę na Anafranil. Pobyt w szpitalu nie był dla mnie niczym przyjemnym, jako dla młodej osoby, pielęgniarki odzywały się do pacjentów łaciną podwórkową, psycholog nie chciała ze mną spędzać dużo czasu, bo mówiła, że to nie oddział terapeutyczny i nikt nie będzie się mną opiekował w tym szpitalu, do tego WIELKA PANI PSYCHOLOG stwierdziła po zaledwie 15 minutach rozmowy ze mną, że dramatyzuję, że jestem za bardzo skupiony na sobie, że powinienem chodzić na psychoterapię (ale mówiłem jej, że chodzę cały czas), sama nie była psychoterapeutą i gówno się znała na tym i jeszcze chciała mnie diagnozować i pouczać. Na dodatek jak ją poprosiłem, zaznaczam POPROSIŁEM o to, żeby raz w tygodniu się ze mną widziała, bo potrzebowałem kogoś do rozmowy w czasie hospitalizacji to stwierdziła, że DOMAGAM się specjalnego traktowania i jestem roszczeniowy… nie no powiedzcie mi gdzie??? Totalny brak wglądu w pacjenta przez tą panią psycholog, powierzchowna analiza, zero kompetentności jak dla mnie. Z ludźmi się ROZMAWIA, a nie zadaje pytania wzięte z dupy i wydaje swoje chore osądy. W ogóle to nie była rozmowa z panią psycholog tylko jakieś nie wiem… głupie pytania mi zaczęła zadawać typu – a dlaczego nie poszedł pan wcześniej na psychoterapię, skoro wiedział pan, że coś z Panem nie tak itd… to wszystko działo się w szpitalu Tworkowskim i odradzam wam ten szpital, przestrzegam przed pielęgniarkami, które wg mnie same powinny się leczyć psychiatrycznie… przepraszam, ale nie potrafię ukryć swojej złości do tego szpitala! Nie wierzyłem że w szpitalach psychiatrycznych pracują tacy niekompetentni ludzie, bez wiedzy. Pielęgniarki w tym szpitalu chciały mnie zamknąć w izolatce bo miałem napady paniki i powiedziały mi, że jak dalej będę tak „cudował” to zamkną mnie z tymi najgorszymi – jeden taki w izolatce chodził cały czas z gołą dupą i zaczepiał innych, a drugi to był głęboko upośledzony i srał w pieluchę cały czas, weźcie sobie to wyobraźcie, cały jebany miesiąc z debilami siedzieć… Obecnie mimo terapii i brania Anafranilu 150mg i Ketrelu 200mg (zamieniłem ostatecznie olanzapinę, którą mi podawali w szpitalu na Ketrel, bo olanzapina to strasznie mnie muliła) dalej mam wahania nastroju w stronę depresyjną, co dzień dokuczają mi depresyjne, ponure, dziwaczne, porozrywane jakby myśli, ale lęków nie mam na szczęście, jeszcze mam nadzieję, że mój stan się wyrówna, bo Anafranil biorę dopiero 3 miesiące więc to krótko jak na antydepresant. Ale dalej mimo terapii jestem troszkę zamknięty w sobie i nie mam przyjaciół przez to, ale wierzę ciągle, że mi się uda poznać fajnych ludzi, jak tylko mój stan psychiczny się jeszcze bardziej ustabilizuję i przestanę rozpamiętywać przeszłość i zacznę żyć "tu i teraz" uffff No nic na tym kończę moją historię, dziękuję tym co dotarli do tego miejsca, jesteście SUPER i zdrówka wszystkim wam życzę, będzie mi miło jak skomentujecie mój post, wesprzecie ciepłym słówkiem. Pozdrawiam, Marek
  15. Faza po olanzapinie jest wg mnie praktycznie niemożliwa, bo olanzapina zamula niesamowicie. Brałem ją przez 1 miesiąc (aż 1 miesiąc!!!) i musiałem wrócić do poprzedniego neuroleptyku - Ketrelu. Jeśli już to na Ketrelu jest większe prawdopodobieństwo tej tzw. "fazy" czyli takiej a'la manii chyba o to wam chodzi??? Bo Ketrel pobudza receptor 5-ht1a i noradrenalinę podkręca ponoć dlatego Ketrel pobudza i podwyższa nastrój. Olanzapinę stosuje się na manię jak coś, ona ściąga do dołu właśnie. Bo Ketrel to taki neuroleptyczny antydepresant co podnosi do góry ten nastrój Sam się leczę obecnie Ketrelem 200mg w połączeniu z Anafranilem 150mg i jest bardzo duża poprawa, dzięki Ketrelowi nie muszę łykać benzo. I właśnie w dwubiegunówce stosuje się połączenia olanzapina + kwetiapina albo arypiprazol + kwetiapina (wiarygodne dane od lekarza!). Bo z dwubiegunówką jest chyba jeszcze o tyle ciężko że trzeba opanować i depresję i manię jednocześnie... ja leczę się akurat na jednobiegunówkę jak coś. Znaczy oczywiście wszystko zależy od tego jaka jest wasza choroba, czy więcej depresji czy manii czy psychozy itd... są różne algorytmy dobierania leków, akurat ja chodzę do lekarza dość często więc znam temat jak coś
  16. Lekarz mi mówił, że amitryptylina to w ogóle dość niebezpieczny lek. Działa najsilniej ze wszystkich leków kardiotoksycznie i cholinolitycznie. Klomipramina to przy niej jak witamina C. Z tego co widzę we wskazaniach powinna działać przeciwlękowo i przeciwdepresyjnie. A do tego jeszcze powinna regulować, uspakajać sen. A to, że silny lek - nie znaczy, że najlepszy! Silny lek to taki, przy którym silnie odczuwa się także działania niepożądane, a amitryptylina potrafi zrobić wtedy krzywdę, ze względu na jej silny wpływ na serce. To wszystko mówił mi lekarz jak coś... Ja obecnie jestem na 150mg Anafranilu i 200mg Ketrelu. Ogółem czuję się dobrze, tylko brakuje mi takiego trochę zapału życiowego i motywacji. Lekarz powiedział, że jak po trzech tygodniach dalej będę trochę mniej aktywny, to zwiększy mi Ketrel.
  17. A psychoterapię stosujesz? Znaczy wiesz nie znam cię i nie wiem skąd ci się biorą myśli samobójcze, ale wiedz, że leki nie rozwiązują problemu od środka. Leczenie takich rzeczy to długotrwała praca z psychoterapeutą bardzo często - znaczy ja tak mam, nie wiem jak ty, nie chcę osądzać. Chcę ci powiedzieć, że nawet jak będziesz miał wykonane te elektrowstrząsy to dalej cię obowiązuje leczenie farmakologiczne podtrzymujące + ewentualnie psychoterapia. Bo jeszcze jak dostaniesz skierowanie od lekarza (najlepiej psychiatry, bo podobno nawet lekarz POZ może takie wypisać ale tu NIE jestem pewien) na elektrowstrząsy do szpitala, to jeszcze cię i tak musi zbadać lekarz na miejscu w szpitalu, porobią ci badania - EKG na pewno i jeszcze coś tam. Wiem bo byłem w szpitalu psychiatrycznym, ale ja byłem z powodu zmiany Velaxinu na Anafranil bo jak się schodzi z leków psychotropowych to jest taki duży "depresyjny zjazd" ja to nazywam. Jeśli chodzi o Warszawę to jedyne szpitale jakie wykonują tu elektrowstrząsy to Instytut Psychiatrii i Neurologii i Szpital Tworkowski w Pruszkowie. No ale nie wiem skąd jesteś, dlatego piszę o swojej miejscowości, ja jestem z Wawy W moim przypadku psychoterapia jest bardzo dużym wyjściem. Biorę obecnie Anafranil 150mg i Ketrel 200mg, jakby mi to nie pomagało to nie wiem co lekarz wymyśli, ewentualnie jeszcze czeka mnie zamiana Ketrelu na arypiprazol a potem nie wiem co... ja mam depresję też z myślami samobójczymi i napadami paniki.
  18. No ok. Znaczy wiesz wg mnie to może trochę uzależnić od takiego "lekowego zasypiania". Bo on też pogłębia sen. I potem przez taki lek od którego się zasypia to można mieć trudności z samodzielnym zaśnięciem przy jego odstawianiu.
  19. Ale ja tylko mówię jak ja sobie z tym radzę. Nie mam tendencji do samookaleczania, bardziej do tego gorszego. Trzeba po prostu o tym trochę inaczej pomyśleć, sam nad tym teraz pracuję...
  20. Ja muszę powiedzieć, że mimo tego że mam bardzo ale to bardzo silne tendencje samobójcze (nieraz sobie rozmyślałem jak tu najlepiej popełnić samobójstwo - podcięcie tętnicy szyjnej, udowej wykrwawienie na śmierć, czy zatrucie lekami, toksynami, wdychanie toksycznych par - znam się na chemii dużo, farmakologii, studiuję farmację i poniekąd na medycynie też się odrobinkę znam. Więc ryzyko jest, ale NIGDY nie okaleczałem się, bo po co? Jestem dość inteligentny i wiem, że samookaleczanie do niczego nie prowadzi, wręcz mogą przez to cię zamknąć w psychiatryku w celu zabezpieczenia. Bo jakbym miał sobie coś zrobić to raz a porządnie. Jestem facetem i słyszałem że faceci częściej popełniają samobójstwa a kobiety częściej za to mają próby samobójcze...
  21. Hey... czy ktoś z was brał/bierze arypiprazol jako lek wspomagający przy depresji/nerwicy w sensie w połączeniu z antydepresantem. Czy podobnie jak Ketrel reguluje nastrój? Czy zasypia się po nim, na rano czy na wieczór się go bierze? Jestem obecnie na Ketrelu 200mg i Anafranilu 150mg i trochę mi drżą ręce - gdzieś przeczytałem, że może to być wywołane zbyt dużą ilością serotoniny przy malej ilości dopaminy - to prawda? I może arypiprazol by nie powodował tego drżenia, bo wiem też, że arypiprazol pobudza częściowo receptory dopaminowe. Jak myślicie?
  22. Hey. Mam takie pytanko. Czy amitryptylina w tych małych dawkach 10mg albo 25mg działa nasennie, w sensie że chce się po niej spać? Czy można jej używać tak wspomagająco tylko na sen jak np. Lerivon 10mg albo hydroksyzyny? Tak pytam, bo to mocny lek ponoć i czy w małych dawkach nie działa tak mocno na serce jak inne TLPD
×