Mam mętlik. Czuję, że nie mam na nic ochoty, nie chce z nikim spędzać czasu, chcę zostać sama. A z drugiej strony wiem, że to zapadanie się w sobie nic dobrego nie przyniesie. Straciłam swój azyl, swoje podpory. Lęk i strach popychają mnie w paranoje. Brakuje mi mojego logicznego osądu, poskładania tego wszystkiego. Czuję się pusta i zostawiona z tym sama. Nie widzę rozwiązania, a jedyne jakie przychodzi do głowy jest teraz przede mną. I co z tego skoro wiem, że to nie jest dobre. To nie rozwiązanie tylko ucieczka. Po prostu mam dość tej pieprzonej sytuacji, podejrzeń najbliższych i mojej pojebanej głowy.