Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rosa26

Użytkownik
  • Postów

    1 067
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rosa26

  1. Przepraszam, jakoś "zobaczyzłam" echo Jesli kapłan tak robi, albo ktoś wobec kapłana to popełnia grzech raczej. No ale tak się dzieje, jesteśmy ludźmi. Jednak mimo to nie można mierzyć wszystkich jedną miarą i doszukiwać się złego. Mi trudno zobaczyć coś dobrego w kimś, kto morduje brutalnie zwierzę, zażycia obcinając mu koniczyny na przykład i torturuje... No co się we mnie wtedy gotuje Mało tego, na prawdę mam odczucia, że człowiek to ostatnia łajza chodząca po ziemi. Nie mam na myśli każdego z osobna, co raczej możliwości jakie człowiek, jako człowiek posiada. Nie musi, może zrezygnować z tego (najczęściej) a robi potworne rzeczy... Mam też problem ze "spodziewaniem się złego" od ludzi. Walczę z tym ciągle.
  2. echo nadal nic nie zmienia faktu, że tak jak już wcześniej wspomniał cozicozicozi to nie kapłan odpuszcza grzechy a Bóg za pośrednictwem kapłana. Nie wiem co się stało, ale mam wrażenie, ze z jakiegoś powodu masz z kapłanami jakiś problem. Nie krytykuję tego absolutnie. Chcę tylko wyjaśnić, że słowa "drugim Chrystusem" nie oznaczają stawiania kapłanów na równi. Raczej mają kapłanów uwrażliwić na to, że mają wielką odpowiedzialność na sobie. Tutaj o tym http://www.niedziela.pl/artykul/28741/nd/Sacerdos-alter-Christus
  3. Chcesz zatem powiedzieć, że wg. Boga cel uświęca środki? Cały mój proces rekrutacyjny, studia w seminarium, powołanie to byłaby jedna wielka ściema, fikcja, kłamstwo, milion pinscet sto dziwinscet grzechów wobec przełożonych hierarchów ocierających się o świętokradztwo, ale gdybym potem się, dajmy na to, nawrócił to znaczy, że wszystko spoko, nie ma problemu, bo najwyraźniej Bóg tak chciał i takie było moje miejsce w Boskim planie? Oczywiście to tylko przykład. Nie mam zamiaru iść do seminarium. Ale gdyby ktoś postąpił tak jak to opisałem, został w ten sposób księdzem i nie nawrócił się mimo wszystko? Tak naprawdę obcując z danym księdzem X,Y,Z nigdy nie masz do końca pewności czy został on kapłanem z prawdziwego powołania czy innych pobudek, a tylko mami Cię pięknymi słówkami. Oczywiście, nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Ale tu znów - ufam, że ksiądz, do którego idę, albo który akurat przychodzi do parafii na zastępstwo, bo nie wiem... mój spowiednik się rozchoruje... nie przypisuje tego pechowi. Mam z czego się wyspowiadać spowiadam się, żeby być w stanie łaski uświęcającej i to jest dla mniej najważniejsze. Jeśli trafiam na innego spowiednika to cóż... domniemam, że może mam się czegoś nowego, od kogoś nowego nauczyć. Czyli, zawierzam Górze. Co do nawrócenia księdza - "wszystko spoko, nie ma problemu" W sumie wszystkim dobrze znana Przypowieść o Synu Marnotrawnym mówi wszystko. Bóg zawsze się cieszy, że dziecko wraca, jeśli wraca szczerze i szczerze żałując. Piszesz bardzo mechanicznie a to tak nie jest. Przecież nikt nie nawraca się bez łaski Boga. Nikt z sam siebie nie byłby w stanie tego zrobić. Wiec to nie jest tak do końca "nagle stwierdzę, że się nawrócę w takim i w takim momencie, bo wtedy będzie najlepiej" czy w jakiś inny przykład. Prawdziwe nawrócenie jest szczerym odwróceniem się od zła, żal za nie. Ksiądz pewnie będzie musiał ponieść konsekwencje i zrobić porządki. Jak to wygląda w przypadku księży, nie mam pojęcia. Na pewno taki ksiądz, idąc służyć w taki sposób jaki opisałeś ma grzech bardzo ciężki na sumieniu, jednak jak każdy ma szansę. I my również powinniśmy się cieszyć, ze ktoś taki szczerze wraca a nie czuć się gorzej potraktowani. A czujemy się niestety często, bo to jest nasze ludzkie rozumienie sprawy. Chcąc być bliżej Boga znaczy, starać się brać z Niego przykład na miarę swoich możliwości. Wyrzec się właśnie egoizmu, zawiści, bo to nas niszczy. Po prostu życzyć jak najlepiej a przynajmniej nie życzyć źle. Nie kategoryzować.
  4. Może będąc wśród kolegów księży po prostu się nawrócisz. Może poznasz wiarę i Boga z innej strony i zobaczysz rzeczy, które Bóg Ci pokaże, i może chciał, żebyś tam trafił. Może chciał, żebyś uznał, ze to "dobry sposób na życie". Bóg potrafi wszystko przekuć dobro, ze wszystkiego zrobić użytek, co nam wydaje sie nie wykonalne. Nie doceniasz Go
  5. Widzę własnie, że nie rozumiesz i to wyjaśnia Twój stosunek do kapłanów. Bóg działa przez ludzi, nie tylko przez kapłanów i to wcale nie oznacza, że ludzie ci są stawiani na piedestale. Jest to oczywiste dla kazdego katolika.
  6. Jeśli stwierdzenie, że kapłan jest pośrednikiem, "narzędziem" w rękach Boga, jest wg Ciebie stawianiem kapłana na piedestale; uczeń Jezusa, nie był równy z Jezusem, więc nie wiem co takiego jest dziwnego w tym, że kapłan podobnie jak uczeń Jezusa jest Jego wysłannikiem. Jesli to jest wg Ciebie stawianie kapłana na piedestale, to Szanuję kapłanów jako osoby duchowne, które Bóg ze sobie znanych przyczyn wybrał. Nie mi osądzać Jego decyzje i ludzi, których wybrał. On z całą pewnością wyciągnie odpowiednie wnioski, jeśli uzna to za słuszne. Nie wiem jak zobrazować odpowiedź, żeby była jeszcze bardziej klarowna, może tak - św. O.Pio jest wg mnie przykładem nad przykłady - jak pisała wcześniej właśnie jego duchowni bracia i Watykan nawet bardzo się na nim uwiesili (nie będę pisać dlaczego, bo własciwie nie o to chodzi), zapoznając się z jego historią, życiorysem nie rozumiałam jak ludzie duchowni mogą w taki sposób postąpić z swoim bratem. Zakładac mu podsłuchy do konfesjonału, plotkować, oczerniać, szukać wręcz haka na niego. Nie chciałabym wprowadzić w błąd, ale bodajże biskup zadał kolejny cios w niego i kiedy przyszli dziennikarze, z których jeden z nich nazwał w obecności Ojca tegoż biskupa "dziwkarzem" dostał od Ojca po prostu w twarz. Tak, św o. Pio był specyficzną, wydawałoby się szorstką postacią ale nie o tym mowa. O. Pio pomimo czynu biskupa dal niesamowity przykład poszanowania drugiego człowieka jako Bożej istoty, jaki duchownego, niezależnie od tego jaki postąpił biskup wobec niego. To był przykład nauczania właśnie Jezusa - miłości do człowieka i poszanowania go mimo wszystko. Ja na początku jak się zapoznałam z jego zyciorysem pomyslałam, kurczę... no ale co z tym co został uderzony? Na pewno nie poczuł sie uszanowany. Zapytałam o to osobę bardziej w temacie ogarniętą, dłużej praktykującą, dla której postać o. Pio jest też dosyć trudna w zrozumieniu i wywnioskowałam, że o. Pio jako człowiek obdarzony tak obciążającymi i wyróżniającymi darami od Boga, po prostu potrafił rozeznać na kogo podziała taki policzek konstruktywnie. Z resztą on potrafił jeszcze wiele rzeczy niesamowitych, nie dających się opisać w żaden sposób W tym przypadku rzeczywiście podziałał, bo ten dziennikarz nawrócił się tej trudnej nocy i był odtąd blisko o. Pio. Rozpisałam się, ale uprzedziłam przyczepkę o spoliczkowanie dziennikarza. Dlatego wychodzę z założenia, ze najpierw to ja patrzę czy ja jestem tak nieskazitelna (a na pewno nie jestem) a potem zajmuję się ocenianiem i wytykaniem róznych rzeczy innym, bo na pewno nie ja jestem od oceniania.
  7. Ja już kiedyś napisałam, że każdy odpowiada za swoje sumienie, papież, ksiądz itd. i my również. Bronię swej wiary starając się kierować zasadą w niej zawartą, że w ludziach i w ich czynach dla własnego dobra, robrze jest domniemywać właśnie dobra, co nie jest równoznaczne z usprawiedliwianiem. Idąc za tą zasadą nie widze sensu, żeby krzywdzić drugiego człowieka(tutaj Papieża),wg tego jak postępują inni duchowni zakładaniem, że nie odpowiedziałby na pytanie, Nie czuję się też baranem, ponieważ ani trochę nie stawiam na piedestale kapłanów. Oni mają robić co do nich nalezy najlepiej jak potrafią. Jesli zawalają sprawę, to jest ich sumienie i nic ich nie usprawiedliwia. Dzięki temu mam z głowy problem nienawiści wobec etykietowania całości i przypisywania im cenzurki, z powodu czynów poszczególnych osób.
  8. Człowiek wierzący nigdy nie jest sam :) Chociaz bywa, ze tak można się poczuć no ale to ludzkie. Ja też uważam, że życie to nie tylko związki i seks... mało... seks w takiej wersji, jakby to powiedzieć.... komercyjnej i nowoczesnej, to juz jest tak przereklamowany, że żal. Poza nim m swiat ma bardzo dużo do zaoferowania, co nie znaczy, że oprócz neigo
  9. Właśnie o tym tez pisaliśmy, że można zrobić krzywdę "źle posługując się" religią i praktykowaniem. Bardzo Ci współczuję dolegliwości. Na prawdę nie miałam najmniejszego zamiaru ani Ciebie, ani nikogo urazić. Rozumiem Twój sceptycyzm i "rezerwę" do tematu. Czy religią czy innymi skrajnościami można wpędzić się w nerwicę. Ale nie sądzę aby Bóg chciał, że to miało takie skutki.
  10. Wiesz, mam nerwicę lękową również, mam fobię społeczną i równiez depresję. Nie neguję i nie umniejszam niczyich doświadczeń. Wiem, że zaburzenia tego rodzaju są trudne i bolesne i nie zamierzam tego podważać, zgadzam się z tym w stu procentach. Nie chcę nikogo dotknąć swoimi wypowiedziami. Nic nie poradzę, że praktykowanie jest trudne, że nie jest wygodne. Dla mnie jest ważne, ze jest dla mnie dobre i dla każdego człowieka pomimo, ze tego często nie dostrzegamy. Możesz mi nie uwierzyć, ale byłam w stanie kiedy leki zapisane przez lekarza brałam pod szpitalem, bo bałam się wstrzasu podczas gdy nigdy nie zareagowałam najmniejszą alergią na żadne. Leki mi pomogły, ale jak wiesz ja nie chciałam aby leki odebrały mi możliwość odczuwania... i wiem na pewno, ze przestałam w duzej mierze mieć lęki,kiedy oddałam to Jemu. Czemu? Bo uznałam, ze ja nie uchronię się wpadając w nerwicę. Paradoks jest często taki, że w tych nerwach można zrobić niechcący co właśnie zrobi nam krzywdę... Można wyśmiać księdza mówiącego "Bóg leczy wszystko". Ale ja mu wierzę, bo niejednokrotnie zdarzało się, ze po egzorcyzmach ludzie z papierami od terapeutów i psychiatrów zaczynali funkcjonwać normalnie. Oczywiście były te przypadki konsultowane medycznie za nim zostały puszczone w świat. Tyle, odnośnie lęków i chorób psychicznych, których nie podważam i nie ujmuję cierpienia, ale wierzę w to i widze na swoim przykładzie, że wiele dała mi terapia i bez niej byłoby mi trudno, bez mojej terapeutki, ale wiem też, że sfera psychiczna to jedno a sfera duchowa to drugie.
  11. Nie obieram, przynajmniej ja Lord Kapucyn masz przecież prawo do własnych odczuć. Ja Ci tego prawa nie odbieram i nawet o tym nie pomyślałam. Piszę tylko w jaki sposób ja to widzę. A widzę to tak, że nawet jeśli KKK ma formę jaką ma, nie znaczy, że jest przekłamany czy nie użyteczny. Jest podstawą wiary katolickiej. Pisząc "dopatrzyć nieścisłości" miałam na myśli nie zrozumienie przekazu, pozorne wrażenie, że coś jest sprzeczne podczas gdy po dokładniejszym zbadaniu robi się oczywiste. Może nei wygodne, ale oczywiste.
  12. Papież może wypowiadać się ex cathedra, albo i nie (w myśl prywatnych przekonań). Pierwsze zgodnie z Pastor aeternus cechuje się nieomylnością, a drugie nie. Po prostu zarówno Paweł VI i Franciszek coś "chlapnęli" na poczekaniu, niezobowiązująco dla mainstreamu. Nie sądzę, zeby to było celowe "chlapnięcie" dla zbycia. Myślę, że albo zmęczenie całą wizytą i podróżą dało się we znaki i Papież nie uściślił po prostu. Jest tylko człowiekiem, w dodatku starszym, albo posłuzył się skrótem myślowym. Trochę niestety na jego nieszczęście, bo ludzie lubię komuś wytykać, zwłaszcza głowie Kościoła i chwytać za słówka podczas gdy wg mnie Papież poproszony i wyjaśnienie, wyjasniłby całe zamieszanie.
  13. Nie należy się na każdym kroku obwiniać ani popadać w absurd. Aby zasady etyczne miały sens, trzeba je stosować tak, aby miały sens. :) One mają jakiś cel i to należy mieć na uwadze. W różnych sytuacjach są różne priorytety, jeśli chodzi o wartości. Jeśli np. ktoś kogoś oszuka, żeby mu ukraść pieniądze, jest to niewątpliwie złe. Ale kłamstwo, żeby ocalić komuś życie już nie. Nic nie uwolni nas od myślenia, nawet Katechizm. Lepiej bym tego nie ujęła Osoba czytająca Katechizm tak z marszu, może dopatrzyć się jakichś nieścisłości na pierwszy rzut oka. Sama to miałam. I faktycznie może on się wydac rygorystyczny wręcz, ale kurcze, przecież mamy mozliwość iść i pytać czy to co rozumiemy, rozumiemy dobrze. Jeśli nie, niech nam wyjaśnią. Nikt nam tego nie zabrania a mało kto z tej możliwości korzysta.
  14. Ogólnie to teraz czytam, że słowa Papieża zostały niestety zmanipulowane a prawdą jest, że Ani w oficjalnym nauczaniu Pawła VI, ani w jego prywatnych wypowiedziach nie ma żadnego przyzwolenia na antykoncepcję – ani jako zasady ogólnej, ani jako wyjątku, np. w odniesieniu do zakonnic zagrożonych gwałtami w Afryce. Nie pozostawiają co do tego najmniejszej wątpliwości materiały zgromadzone podczas procesu beatyfikacyjnego papieża. https://gloria.tv/media/gKMQY2dDKRf
  15. No niestety, z angielskim u mnie kiepsko Ale coś tam rozszyfruję.
  16. Czyli papież pozwolił gwałcicielom używać prezerwatyw? LOL O ile sprawdziłam juz Papież Paweł VI dopuścił antykoncepcję właśnie w trudnej sytuacji w Afryce dla zakonnic narażonych. Chodziło o środki antykoncepcyjne, nie wiem skąd wytrzasnąłeś, że chodziło o prezerwatywę konkretnie. Raczej byłoby to trudne do wykonania.
  17. O ile dobrze kojarzę to "pozwolenie" papieża dotyczyło zakonnic, które w tamtym obszarze są narażone na gwałty. Nie wiadomo mi nic o kobietach w ogóle, ale o grupie kobiet narazonych szczególnie na to, że zarażone zostaną wbrew swojej woli. Nie wiem co papież powiedział odnośnie kobiet, które zakonnicami nie są. Co do innych Papieży - znów zapominamy, że Papież jest bardzo wazny, ale jest człowiekiem jest omylny. Poprzednicy mogli kierować się radykalnymi zasadami, w których zostali wychowani na przykład. Całkowicie podświadomie. Każdy okres pontyfikatu jakby nie było jest inny od poprzedniego... jak spojrzeć od teraz wstecz, no to mamy przepaść.
  18. Bo to jest tak ja np ze sterylizacją - jesli kobieta pójdzie się wysterylizować, bo tak chce, bo nie chce mieć dzieci i uzna o to za świetną metodę antykoncepcyjną. Jest to grzechem ewidentnym, ponieważ jest to ingerencja w Boży plan. Natomiast jeśli sterylizacja będzie wynikała z konieczności ratowania życia, jest dopuszczalna. To zostało określone, no niestety zmartwię Was, w KKK - że mamy dążyć do utrzymania i przedłużenia zycia jako daru od Boga. Najprawdopodobniej obecny Papież tym właśnie się kierował.
  19. DDA i kontekst ojca właściwie niewiele zmienia. Znam nieco osób, które nie są DDA widzą Boga podobnie. Z resztą to On taki jest po prostu, tak o Sobie mówi i tak Siebie przedstawia. Jeśli chodzi o rolę kobiety w chrześcijaństwie to cóż... całkowicie pomieszałeś pojęcia i do tego za słabo zagłębiłeś kwestię chrześcijaństwa. Używasz bardzo mądrych i wielkich słów. Powody są dwa, robi się tak zazwyczaj chcąc zrobić wrażenie i wywołać niepewność w stronie przeciwnej lub po prostu podchodzisz do sprawy zbyt namacalnie. Znane mi i nie straszne :) Jesli chodzi o rozeznania księdza, to ksiądz wcale nie musi znać klinicznej strony choroby aby wytłumaczyć choremu czy jego rodzinie, jak się sprawa ma. On ma tą wiedzę, ja jej nie mam. Nie wiem jakimi zasadami w takich sytuacjach księża się kierują aby nie wyrządzić szkody. Jest taki punkt, taka granica, która to tłumaczy... ja nie wiem, bo nie miałam potrzeby tego sprawdzać. Dowiem się, to odpowiem. A, i jeszcze jedno - są księża terapeuci. Nie są szamanami żadnymi ani fanatykami. Serio, potrafią ludziom pomóc. Ja sama rozważałam, i kto wie czy jeszcze nie zrobię tego, konsultację u takiego ale nie w kwestii własnej terapii, co właśnie kiedy poszukiwałam dowodów na to, że jest coś czego nie da się uzasadnić prawidłami natury, biologii itd. Właśnie tego rozgraniczenia też stanu chorobowego od reszty i jego wpływu. Nadal mam wiele pytań, więc kto wie... jak ogarnę swoje sprawy na teraz i wejdę dalej do wspólnoty to być może trafię na taką osobę. W kwestii pochodzenia KKK już się chyba wczoraj wypowiadałam i starczy. Nie będę się bić na argumenty, bo nie da się z argumentować tej strony filozoficznej. Ale jedna jest rzecz, którą usłyszałam chyba dwa razy, raz sama zadając pytania komuś, a drugi raz - dziwnym zbiegiem okoliczności - na kazaniu, na mszy, że gdyby to wszystko było wytłumaczalne, czego nie rozumiemy i co jest dla nas nie widoczne, albo uparcie jest zagadką, to oznaczałoby, że jest dziełem człowieka. I dlatego, ze jest dziełem Boga właśnie, jest dla nas ludzi, naszymi zasobami nie do ogarnięcia w całości. To jest proste zdanie, ale żadne badania, żadne historyczne poszukiwania i ciekawostki nam na to nie odpowiedzą i żadna obecnie posiadana wiedza, która wydaje się byc tak ogromną a mimo to nie odpowiada na to, co ciagle jest dla nas zagadką. I ja osobiście myślę, że to jest właśnie odpowiedzią samą w sobie.
  20. "myślą, mową..." Dla mnie temat będzie zamknięty w tym. Ale z drugiej strony, czy na prawdę przyznanie się do myśli samobójczych jest bardziej zawstydzające niż przyznanie się do masturbacji czy oglądania porno? Dla mnie na przykład nie, no ale też każdy ma inaczej i to jest w sumie zrozumiałe. Jesli chodzi o uderzanie w Boga miałam na mysli ogół poczynań z nieświadomości i co gorsza niechęci jej posiadania. Nic osobistego luuuuz
  21. Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego. Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa. Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości. I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel. Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak. Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam. Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica. Zazdroszczę Ci takiej wiary. Naprawdę. Nie wydaje mi się absolutnie abyś była fanatyczką :) Cieszę się,że ma to pozytywny wydźwięk i chcę o tym mówić dlatego, że jest mi na prawdę realnie przykro, kiedy uderza się w Kogoś dla mnie tak ważnego, dobrego i niepojętego... Nie zazdrość tylko działaj
  22. Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego. Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa. Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości. I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel. Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak. Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam. Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.
  23. To już jest pytanie do kapłana albo zakonnika. Jasne, że choroba nie jest grzechem. Tutaj wchodzi w grę rozeznanie przez osobę kompetentną. Ja nie chciałabym nikogo wprowadzić w błąd i nie będę przesądzać. Wszystko zalezy na ile dana osoba ma władzę nad tym co ta choroba powoduje. To jest zadanie dla osoby siedzącej w temacie. Ale mogę zapytać księdza, jak będę z nim rozmawiać. Na pewno mi odpowie :) Mam tylko nadzieję, ze zestresowana nie zapomnę take Ok. możesz nazywać to pokusą. Ładniej brzmi. Nie musimy się zgadzać Dla mnie podstawą jest KKK i wg tego uznaję myśli samobójcze za grzech i mówię przy spowiedzi.
  24. Oczywiście można to wyśmiać, ale są sytuacje i jest ich sporo, gdzie jest to kuszenie właśnie. Sorry, nie wyłapałam pytania. Zniknął mi Twój wpis w natłoku reszty. Jak pisałam, do nich prowadza jakieś w życiu zdarzenia. Do choroby czy do myśli samobójczych z powodu opętań. Ale te pierwsze są bardziej powszechne. Zły nie działa wprost, bo wie, że jesli się podszyje to dojdzie po nitce do kłębka efekt ma niemalże w kieszeni. Można się śmiać, bardzo proszę. Tyle, że to nie jest śmieszne. Raczej straszne. I bardzo realne, ale... cóż... jest jak jest. Świat oszalał niestety...
  25. Hej, dzięki ale nie miałam na celu nikogo prowokować, serio. Poza tym uważaj avatar to jedno a rzeczywistość może Cię rozczarować I tak całkiem poważnie, nie chcę być tak postrzegana, więc dzięki za info Ok. Zebrałam obie opinie i tak:obydwie osoby uznały, że obrazek nie jest gorszący ale ma wydźwięk seksualny. Jako, że sama seksualność w sobie nie jest zła, nie uważałam tego za coś nie na miejscu. Obrazek ani nie jest wyuzdany, ani deprawujący nie tylko moim zdaniem. Zgadzam się, że ma wydźwięk erotyczny ale kwestią jest czy ten wydźwięk powoduje jakieś złe skutki. Seksualność sama w sobie jest dobra, bo w końcu tak zostaliśmy stworzeni. Tak jak pisałam i z podobnym przykładem się zetknęłam w kwestii zgorszenia - zoofilowi nawet zwierzę się skojarzy... Mój facet również nie dostrzegł w tym nic deprawującego itp. Ale znów od nie zaprzeczył, że "kojarzy mu się" Ale ok. Sensownym argumentem, którego nie brałam pod uwagę jest wg mnie specyfika forum. Tak więc analizując całość, zdecydowanie nie chcę nikomu szkodzić ani utrudniać walki ze słabościami i z uwagi na to, zmienię obrazek. I w zasadzie powinnam podziękować, bo z chęci udowodnienia beznadziejności KKK nic nie wyszło, ale dla mnie wyszły inne korzyści. :) take myśli samobójcze są grzechem niestety, ale masz rację co do roli kapłana i sensu spowiadania się z tego poza oczywistością grzechu. To prawda, że często dobrze jest o czymś porozmawiać za nim sie pójdzie do spowiedzi, bo wtedy ksiądz ma możliwość rozeznania, czego nie ma możliwości zrobić przy "rutynowej" spowiedzi.
×