Skocz do zawartości
Nerwica.com

akwen

Użytkownik
  • Postów

    646
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez akwen

  1. W tym rzecz, każdy ma jakieś problemy. Jeśli trzeba one mimochodem i tak wyjdą na jaw, jeśli nie trzeba - lepiej je zachować dla siebie. Wnerwiony alkoman może czasem się po ludzku wnerwić i mieć akurat rację, otoczenie i tak będzie wiedziało, że; ''znowu sobie wypił''. Ktoś chory na głowę także może czasem uleć frustracji z powodu czyjejś ignorancji i głupoty, otoczenie i tak będzie spoglądać na sprawę z perspektywy jego problemu: ''znowu świruje, pewnie tej swojej tabletki z krzyżykiem nie łyknął albo ma fazę''.
  2. Najpierw oddam trochę zadość głównemu wątkowi; nie mogę napić się teraz napoju Bogów - piwa, bo zawsze mi po nim odpierdala i spotyka mnie coś nieprzyjemnego. W swoją karmę mam wpisane nie spożywanie piwa, życie jest okrutne i nie do przyjęcia. Ostatnio nie ogarniam najprostszych spraw i czynności, zamiast mózgu mam szambo. Zapewne wystarczyłaby odrobina życiodajnego piwa, aby przywrócić mnie do formy, ale cóż począć - Prorok zabronił. Dokładnie, wszyscy mają przegwizdane. Nawet Ci którzy mają chwilowo lajt i high-live i tak przypomną sobie materiał: ból, bieda i poniżenie. Nauka boli, każdy dostaje od życia łomot. Wzrastając w istocie kształtuje się złe ego. Świadomość jest coraz bardziej złożona i skomplikowana, wraz z dobrze pojętym ego wyrasta też i złe. Nie ucieknie się przed sprawiedliwością w żadne zaświaty, cokolwiek człowiek zrobił, powiedział czy nawet pomyślał, zostanie mu zwrócone w nadmiarze. Wracają też pozytywne działania, które składają się na dobrą karmą obecną i przyszłą. Niektórym ciągle przytrafia się coś nieprzyjemnego w życiu, to jest właśnie zła karma. Świat, w którym jest wujowo, ale sprawiedliwie - można zaakceptować. Dążenie do sprawiedliwości, skonstruowania rozumnego prawa i aparatu sądowniczego jest wraz z człowiekiem od jego zarania. To co zna człowiek to jedno z niższych królestw, zanim awansuje się do lepszych krain trzeba się wpierw ponurzać w tym bagnie, co poradzić. Jest to sprawiedliwe, bo każdy spłaca swoje rachunki, nieraz zwielokrotnione, żeby się nauczyć i mieć wreszcie z tym tematem spokój. Móc przejść dalej. Jak to nikt sobie nie zasłużył na cierpienie? To po co jest cierpienie? Dlaczego jest one tak wszechobecne? Widocznie inne bodźce wychowawcze nie są dość skuteczne. Świat, w którym człowieka losowo spotykałoby przypadkowe cierpienie byłby nie do przyjęcia. Co do porządku kosmicznego, nie sąd skaże pedofila, w celu wyrównają mu rachunki kosmiczne. Człowiek tworząc prawo w sposób marny stworzył imitację kosmicznej sprawiedliwości. Cierpienie przy świadomości, że winowajca pozostanie bezkarny nie niosłoby wartości dydaktycznych i byłoby kompletnie bezcelowe. Można narobić syfu i uciec, nie ma tak w życiu - i nie da się uciec przed samym sobą, III prawo dynamiki Newtona. Wszystko już było, czas jest przestrzenią, a życie szkołą. Człowiek ciągle przerabia ten sam materiał dydaktyczny i te same pomoce naukowe, dopóki nie awansuje do wyższej klasy. Nie da się wymyślić nic nowego, wszelkie natchnienia ''pani profesor'' - czyli metafizyka - dyktuje pilnym uczniom, żeby dać klasie nową (dla nich) lekcję do przerobienia. Ostatnio pani profesor dyktuje temat pod tytułem - budowa wszechświata - o czym świadczy choćby spora liczba dobrych filmów o pętli czasowej -jak choćby Edge of Tomorrow czy ARQ. Repetitio est mater studiorum - powtarzanie jest matką nauki. Jaka może być nagroda za naukę? Jestem pewien, że w valhalli blond dziewice roznoszą kufle złocistego piwa, które można pić bezkarnie, więc wszystkie te poświęcenia niewątpliwie mają swój głęboki sens.
  3. Po co drażnić dalej ludzi wywodami o korelacji między dietą wysokocukrową, a zachorowalnością na choroby psychiczne. Wystarczy, ale faktycznie jest to zastanawiające, że znane mi przypadki borderów miały tę słabość. Dzisiaj radość sprawiła mi soczewica z cebulą i ryż.
  4. Dorzucę na koniec - całe moje iluś letnie borderowe znoszenie samego siebie, pech i pechowe sytuacje od wieku zerowego, naprawdę nieprzyjemne flashback'i, łomot we łbie, rozpierniczanie samego siebie i tego co wokół nabiera sensu, cały ten syf i cały ten gnój nabiera dla mnie znaczenia. Przerabiam/przerobiłem ten temat, bo moje cele były luftowe i pewnie musiałem coś przeskrobać, no i jeszcze byłem dziecinnym egoistą, który lubił manipulować - potem dowiedział się on, że to choroba i miał wymówkę. Każdy ma swoją wymówkę i każdy jest jakoś chory. Choroba też jest po coś. W każdym jest Budda, Chrystus czy Sokrates (ale to brzmi, wiem - zbiera trochę na rzyganie, ale taka jest prawda), każdy ma swoje rachunki do spłacenia, a cierpienie - czasem nieznośne cierpienie - uczy. Dla każdego jest nadzieja, czasem bardzo rozłożona w czasie. Trzeba żyć tym co tu i teraz, ale właściwie i na temat. W świecie bez sprawiedliwości sens miałoby tylko piwo, a całe to nasze nurzanie się w psychicznym bajorze byłoby funta kłaków nie warte. Po co? Żeby mieć na chwilę krzynę spokoju z samym sobą czy na chwilę uncję przyjemności, które inni mają na wyciągnięcie ręki? Zanim się coś dostanie, najpierw trzeba się nauczyć to cenić. Czasem to ''najpierw'' jest bardzo rozłożone w czasie. Słowa mają swoje drugie, trzecie, czwarte, piąte dno, w każdym człowieku jest zapisany kod kulturowy. Jeśli człowiek przerobi swoje bagno i przyjmie pewne sprawy na wiarę, potem życie same dostarczy mu dowodów, że wszystko ma sens i wszystko ma swoją przyczynę. Po co żyć? Zapewne po to żeby po eonach eonów lat wędrówki dotrzeć do przypisanej, brakującej części siebie, wreszcie ten dar docenić i spełniać się na zawsze po bezkresach ludzkiej świadomości. Świecie bez końca i początku, świecie który jest zamknięty dla tych, których nie dotknęło w życiu duże cierpienie. Przebudzenie jest bolesne, narodziny też są bolesne. Rzekłem.
  5. Słuszny postulat, ale komu by się go chciało kontynuować. Żeby tylko wciąż nie off-topować, ja też wpiszę się do mainstream'u: Życie jest do pizdy niepodobne. Nikt mnie nie chce, mam wujową linię (trochę rowerowo to brzmi, ale cóż), a jak wyjątkowo ktoś mnie czasem zechce, to mi musi akurat odpier...wolić. Mam pecha. Zresztą, i tak nie byłbym w stanie zapewnić nikomu poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa. Sobie go zapewnić nie potrafię, ale to mi akurat wali. Zawsze gdy bywałem blisko celu job krzyżował mi plan i ponownie wpadałem po uszy w gnojowicę. Pewnie po to, żeby przedefiniować swoje pojęcie celu. Co poradzić, żyć niestety trzeba. Może przyjęłabyś perspektywę, że na spełnienie ma się naprawdę dużo czasu. Każdy ma swoje pięć minut, czasem trzeba przez lata, kilkadziesiąt lat czekać na ''swój moment''. Grunt, żeby się wówczas nie zapominać i nie robić głupot. Dlatego czasami przez lat człowiek się uczy cierpliwości i skromności. Żeby potem nie tracić rozumu. Poza tym - spełnienie to dla każdego coś innego, bo każdy przerabia teraz inny temat. Trzeba wszystkiego spróbować po kolei, żeby zrozumieć, że wszystko jest przereklamowane. Spełniając się teraz człowiek zawsze czegoś się nauczy, przedefiniuje swoje priorytety, mając świadomość pewnych spraw zachowa umiarkowanie, więc uniknie przesadnego cierpienia o ile/kiedy przyjdzie spadać. Zawsze zostanie nauka. Rozwijając świadomość dostrzegalny staje się inny świat, sprawy i detale które wcześniej puszczało się mimo uszu i życie staje się całkiem inną bajką. Niekoniecznie - piękną - ale jakoś bardziej sensowną. Dokładnie, wyjęłaś mi to z ust. Dlatego każda ma swój drogę; ''ktoś rodzi się biurwą, ktoś księdzem, a ktoś inny - złodziejem, czasem ma to swoje dobre strony, bo się można poznać'. Każdy jest potrzebny i każdy czegoś po drodze się uczy. Alogiczne dla mnie jest, że człowiek miałby się rodzić ot tak, cały bagaż genetyczny, predyspozycje i urodę dostając ''tak jakoś'', na nic nie trzeba pracować, jeden rodzi się w slumsach, drugi w pałacu, jeden ładny, a drugi brzydki. Ludzkie nawyki, skłonności, życiowy fart lub niefart, potencjał intelektualny przytrafią się ''ot tak''. Nie jest efektem ciężkiej pracy, jeden ma dar, a drugi go nie ma, po prostu. Wszystko ma swoją przyczynę, ludzki fenotyp też. Każdy ma inne staty, bo inna mu akurat przypada rola i inny dotychczasowy dorobek. Dla Ciebie spełnienie to spełnianie potrzeb emocjonalnych. Jak potrzeby emocjonalne może zaspokoić niewolnica isis? eunuch w cesarskim haremie? dalitowie-niedotykalni w Indiach? Dla mnie spełnienie to nauka, czerpanie jej zarówno z tego co przyjemne jak i nieprzyjemne. Po to jest zło, człowiek w cieplarnianych warunkach by się nie rozwijał. Takie cierpienie ma sens. Człowiek wzrastając może zmienić swój prywatny świat na bardziej znośny, spotykają go inni ludzie, inne sytuacje i inne tematy, więc warto wzrastać. Gdyby życie było tylko jedno, to nie byłoby sprawiedliwości. Świat bez sprawiedliwości byłby nie do przyjęcia. Czego pragnę? Moim marzeniem byłby wieczny sen. Żyć niestety trzeba, co poradzić. Twoje wrażenie jest dość trafne, Czego pragnę, nie szkodzić innym istotom żyjącym, czy to prosiak, gęś, pies czy człowiek, wszystko co żyje - ma pecha, po co je jeszcze dokładać, zadane cierpienie wraca zwielokrotnione, a ja cholernie nie lubię cierpieć. Wszystko już było, ja też podglądnąłem, to co piszę od Buddy i to się sprawdza w życiu, gdyby się nie sprawdzało, to bym w to nie wierzył, bo po co by było w to wierzyć? Czego pragnę, obserwować i się uczyć, z pewną domieszką odrazy, ale co poradzić. Ja tu tylko sprzątam. Jestem jedną mała pizdowatą świadomością, w jednym z wielu równoległych światów, co ja mogę?
  6. Też mam wrażenie, że jestem za gruba (mam w sobie sporo z kobiety, a opakowanie to tylko opakowanie), dlatego między innymi nie pijam piwa. Ładny avatar i istota, której bym zazdrościł, gdybym potrafił zazdrościć. Majestatyczne przemierzanie puszczy i mozolne przeżuwanie pędów bambusa. Takie życie ma sens. Z innej beczki, Rosjanie mają swoje Call of Duty; http://wpolityce.pl/swiat/328687-absurdalny-pomysl-resortu-obrony-rosji-mlodziez-bedzie-cwiczyc-szturm-na-makiecie-reichstagu
  7. Miałem znowu nie zaczynać, ale skoro ktoś przywołał wilka z lasu: https://globalneprzebudzenie.wordpress.com/2015/11/25/michael-newton-o-swojej-ksiazce-wedrowka-dusz/ Sama idea życia jest dla mnie dość odrzucająca, by jego nieskończoność także uznać za odrzucająca. Co więcej, nie ma już beztroskiego używania i beztroskiego zapominania się. Ktoś gardził kobietami traktując je tylko jako bezmyślne narzędzie do zaspokajania swojego popędu, więc dla nauki przyjdzie mu potem przerobić temat: ''być blacharą''. Ktoś lubił beztrosko czerpać z życia to co najlepsze zapijając się piwem dzień po dniu, tym samym skaził swoją świadomość. I ten bagaż przyjdzie mu dźwigać potem. Sama perspektywa, że po mozolnym dźwiganiu się z poziomu muszki owocówki, można ją ponownie zostać - jest dość odstręczająca. Dość jest piekła tutaj, żeby uznać że istnieje ono gdzieś za siedmioma górami i lasami. Osoby solidnie chore na głowę wiedzą to przecież. Sprawiedliwość musi zostać wymierzona, a jedno ciało i kilkadziesiąt lat to za krótko, żeby wymierzyć ją do końca. Iluzja skończoności życia po to właśnie jest, człowiek ma być przekonany, że życie jest za krótkie. I że cokolwiek popełnił, nie zostanie mu oddane z nadwyżką. Piekło jest tutaj, niebo tutaj tylko czasami bywa. Dokładnie, świat stanowi dwuwymiarową matrycę zapisanych danych, w której trzeci wymiar jest złudzeniem. Duma popycha człowiek do robienia głupot. Przykładem choćby Rosjanie, którzy nic praktycznie ze swojego narodowego joba nie mają, ale przecież się ich boją i mogą całą planetę puścić z dymem za naciśnięciem guzika. Śledzik jest, wódka jest, postrach i szacun na dzielni też jest, więc jest dobrze.
  8. Wszelkie laury i tak są pozorne. Przechlapane ma wszystko, co żyje. Co do laurów, czasami bywają głównym motorem ludzkich działań. Ma się z czegoś ochłapy, ale poczucie robienia tego zaspokaja dumę . Duma jest cholernie niepraktyczna, wszelka: narodowa, rasowa, płciowa, zawodowa i gatunkowa. Życie spuszcza okrutny łomot czasami tylko po to żeby wyleczyć człowieka z dumy. Ile są warte laury na wysypisku śmieci?
  9. Pisząc to nie miałem nawet na myśli k. Mam na myśli wielowektorowy kobiecy umysł, który spogląda z tego posta. One są dziwne, mają jakiś dziwny punkt widzenia. Nigdy ich nie zrozumiem.
  10. Świat widziany z perspektywy kobiety wygląda dziwnie. Nie zgrywam się ani nie ironizuję, po prostu kobiecy świat jest dziwny i obcy. Mam pretensje do Stwórcy, że wszystko tak pokomplikował. Wystarczyło stworzyć specjalny serwer dla piwo-fanów. Wieczność w małym zamkniętym pomieszczeniu z umiarkowaną dawką piwa respawnowaną codziennie w małej lodówce, książkami, internetem i tandetnym chińskim e-papierosem. To byłby raj dla mało wymagających i kochających prostotę. Człowiek tak goni i goni. Po co to wszystko? Same nieszczęścia i rozczarowania.
  11. Każdy ma swój sposób na życie, ale proszę nie mówić, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Wszelkie substancje psychoaktywne, zaburzające świadomość: kawa, sacharoza, alkohol są na dalszą metę szkodliwe. Po co dawkować truciznę i karmić w końcu nałóg dla samego nałogu. Tolerancja się podwyższa, trzeba brać coraz większą ''działkę''. Krążą różne teorie na temat zdrowego żywienia, bo różni ludzie i różne organizację opłacają granty, różne są źródła finansowania takich badań. Najbezpieczniej zwrócić się do jedzenia, przy którym można jak najmniej kombinować: zboża, warzywa i owoce. Nie znajdzie się dzisiaj praktycznie zwolenników spożywania sacharozy. Kawa jest trucizną choćby dlatego, że zazwyczaj pija się ją z cukrem. Co do cukru: http://www.vismaya-maitreya.pl/teorie_spiskowe_cukier_-_slodka_trucizna.html Na temat kawy wolę nie spammować w jednym poście, zresztą lepiej nie wystawiać cierpliwości cierpliwości użytkowników na próbę. Peace, brothers and sisters.
  12. Będzie, że znowu wciskam te swoje teorie, więc uprzedzam; nikogo nie nawracam. Otóż, człowiek jest zespoleniem swoich ''ja'', swoich tożsamości z poprzednich żywotów. Gadając ze sobą rozmawiamy z naszymi poprzednimi ''ja''. Stąd rozdwojenie jaźni i podobne to tak naprawdę monolog wewnętrzny naszych ''ego'', które już przerabialiśmy i rywalizacja między nimi. Wielu kompletnie nie pasuje ich obecna tożsamość, przechodzą operacje zmiany płci, operacje plastyczne. Tęsknią za tym, co utracili.
  13. Ewentualne scenariusze na przyszłość nie zapowiadają się pozytywnie: agresja Rosji, krach finansów państwa i powtórka scenariusza greckiego na dużo większą skalę, globalny kryzys gospodarczy wskutek rosnącego światowego zadłużenia, konflikt konwencjonalny albo nuklearny na skalę globalną (punktów zapalnych jest multum), katastrofa środowiska naturalnego, tragedia humanitarna po bankructwie ZUS-u, proklamowanie Państwa Islamskiego w Europie. Nie będzie nudno i współczuję wszystkiemu co żyje. Chińskie przekleństwo głosi: obyś żył w ciekawych czasach..
  14. Częsty sposób pocieszania się z zajobem w głowie, jutro będzie koniec świata, więc problemy same się rozwiążą albo wreszcie człowiek odważy się na wyprawę w nieznane i zaliczenie bolesnego epizodu po drodze. Ja osobiście nie miałbym nic przeciwko końcowi tego świata, to i tak nie jest mój świat.
  15. Zasadniczo kiepski ze mnie pocieszacz, powiem tyle; kilkanaście kilometrów to odległość do przebycia z buta. Będziesz tracił ładne kilka godzin, żeby przejść w jedną i drugą stronę, ale jeśli to poważna sprawa - da się znieść i da się zrobić. Jeśli posiadasz rower ew. możność zakupu biletu autobusowego, to w ogóle nie ma problemu. Życie jest okrutne. Miłość to rzekomo jakiś taki narkotyk, który skłania do wielkich poświęceń. Możesz to zatem potraktować jako poświęcenie. O ile oczywiście się nie zgrywasz. Ludzie się przyciągają na wojnie, w czasie katastrof naturalnych i nie tylko, więc są ludzie, którzy mają jeszcze trudniej niż Ty. Pomyśl również o tych, którzy zarabiają ładny pieniądz, ale nikogo nie mogą w sposób naturalny przyciągnąć i/lub zdychają z samotności. Życie karze jeśli lekceważy się to, co ofiarowane i ma zwyczaj ofiarowywać potem to mniej i/lub rzadziej. Jeśli jej nie przeszkadza Twój chwilowo wujowy stan konta, a jedyny problem stanowi ta odległość - to są większe dystanse i większe przeszkody na tym świecie do pokonania.
  16. Wszystko widać w oczach. Kto kim jest naprawdę, oczy nie kłamią. Jeśli odpada kontakt wzrokowy, przybywa pewności siebie. Ten miecz jest obosieczny, po sposobie pisania też można wyczuć człowieka.
  17. Można się zajmować różnymi tematami i nie dotrzeć mimo tego do ich sedna. Każdy ma swoje klocki lego i nikt nie jest samotną wyspą. Jest obserwator i obiekt obserwacji, a każdy widzi coś innego. Nikogo nie nawracam. Jeśli Twoim zdaniem świat ogranicza się do widzialnej dla człowieka materii, to takie jest Twoje zdanie. Mój świat jest superhologramem, Iluzją pięciu zmysłów z pozornie jednowektorowym czasem i to wiele dla mnie wyjaśnia, tylko najpierw trzeba trochę pomedytować i mieć w sobie potencjał wiary i otwarcia na ten temat. Każdy ma swój świat i tyle. To logiczne i masz rację. Mimo tego ego niektórych ludzi nadrabia sobie niedostatki w necie. Ja nie lubię udawania w necie, tak szczerze.
  18. Wiem, że jestem męczący i szukam dziury w całym, ale kawa to trucizna, a żelki to okropna trucizna. Człowiek jest tym co je i pije, dosłownie. Reakcje i sposób myślenia człowieka zależy w dużej mierze od jego nawyków żywieniowych.
  19. Dziękuje, ale jestem głupi i wiem, że nic nie wiem. Pamiętaj, że borderzy są świetnymi aktorami, a w sieci łatwo udawać kogoś kim się nie jest. Bardzo możliwe, że to tylko moja maska. W poście powyżej oczywiście trochę się zgrywam, wiadomo o co chodzi. Świadomość jest najważniejsza. Syndrom wyparcia jest częsty. Nie ma zdrowych, są tylko niezdiagnozowani.
  20. Yen - wiesz, kobieta zasadniczo szuka punktu oparcia. Nie każda, ale większość tak ma. Może w zamian wspierać moralnie, podnosić na duchu etc., ale szajba w głowie naprawdę utrudnia symbiozę. Facet niepewny swoich odchył, walczący z prywatnymi demonami, które mogą go w każdej chwili popchnąć do czubkowa czy stanu depresyjnego zombie to raczej niepożądany materiał na męża. Nie gadałem z żadną żoną czad-owca face to face, ale jeśli poczytać trochę relacji większość naprawdę żałuje, że nie wiedziała o chorobie na początku znajomości i żałuje, że w ogóle weszła w taki związek. Zgrywanie macho to jedno, zaś bycie mocno niestabilnym to drugie. Może się mylę i obym się mylił. I oby cała żeńska populacja tego świata była spragniona wspierania i podpierania chad-owców i borderów. Pragnę ujrzeć w ogłoszeniach matrymonialnych rubryki zawalone po brzegi tekstami w stylu: ''szukam męża chorego na dwubiegunówkę, najlepiej żeby nadużywał alkoholu i był szalony i nieprzewidywalny w swoich poczynaniach zawodowych i finansowych, opcjonalnie żeby miewał dzikie jazdy, chwile wyłączenia z normalnego funkcjonowania mnie nie zniechęcają. Z miłą chęcią w razie czego mogę na niego wtedy robić. Czekam i całuski, kochane czubaski''.
  21. Ani trochę nie przeczę. Twierdze, że z mojego punktu widzenia najwyższą formą bycia jest niebyt. Nie każdy musi podzielać mój punkt widzenia. Poza tym nie zmienię praw przyrody. W mojej wizji świata od życia nie da się uciec, to awykonalne. Ucieczka od cierpienia skutkuje jeszcze gorszymi warunkami startowymi w kolejnym życiowym rozdaniu. Cierpienie jest niezbędne, cierpienie zwalcza w człowieku złe ego i daje do myślenia. Kaczka wtedy się uczy, kiedy w dupę wody nabierze. Tak było zawsze i tak zawsze będzie. Wiesz, co do karmy, metempsychozy, Bogów i tym podobnych, jeśli w to nie wierzysz, to ten świat dla Ciebie nie istnieje. Każdy ma swój świat, swoje prywatne oprogramowanie, jedni rodzą się z otwartymi zmysłami do badania matematyki, inni do badania metafizyki, a jeszcze inni ze zmysłem do układania kostki brukowej. Ty masz swój świat, ja mam swój, każdy ma własny. Nie można na podstawie własnego żywota twierdzić, że czegoś nie ma, bo człowiek tego nie doświadcza. Równie dobrze daltonista mógłby negować ogólnie uznaną paletę kolorów. Ponadto, ja się absolutnie zgadzam z teorią ewolucji i podstawowymi prawami fizyki, matematyki i biologii. Oczywiście, że tak. Niemniej wizja świata, w którym ludzka świadomość czy nawet zwierzęca świadomość, każda tak od siebie odmienna, powstaje deus ex machina z chwilą zapłodnienia, a potem takowy fartowny plemnik miewa losowe perypetie, przyjemności i nieprzyjemności w życiu jest dla mnie niepoważna. Dla mnie taki świat byłby w swej niesprawiedliwości kompletnie nie wart tego, żeby na nim w ogóle egzystować. Życie to łamigłówka i każdy ma swojego suflera. Homeostaza na tym świecie istnieje dzięki ścisłym prawom fizyki i matematyki na poziomie etycznym i moralnym. Nie ma przypadków, są tylko znaki będące częścią większego planu. Każdy człowiek ma do przerobienia swój materiał, ludzi do spotkania, brakującą cząstkę siebie do uzupełnienia, dane problemy do rozwiązania i daną karmę, pracę nad sobą do wykonania. Nikogo nie nawracam. Nie lubię cierpienia, lecz od niego nie da się uciec. Ono samo o sobie przypomni. Można je zminimalizować, żyjąc w relatywnej harmonii ze światem zewnętrznym. Świata się nie naprawi, gatunek ludzki i tak dla przypomnienia materiału narobi sobie zawsze bigosu. Zrobi coś kompletnie niedorzecznego, w stylu wywołania globalnego kryzysu finansowego czy kolejnej wojny światowej, coś go znowu do tego popchnie. Na co się zresztą zapowiada. Zawsze przesadny dobrobyt materialny kończył się szajbą we łbie. Coś skłaniało bogatych i sytych do narobienia we własną rabatkę, ich znudzone zbiorowe ego żądało igrzysk; tak było przed I WŚ i tak jest teraz, gdy zaproszono do Europy ''uchodźców'' z Bliskiego Wschodu. Całego świata się nie naprawi, człowiek powinien korygować swój własny. Ideologia to niezbyt fortunna namiastki religii z XIX-XXw, też nie lubię wszelkich ideologii. Naemo - to nie było nic osobistego. Szanuję kobiety, także te na polibudzie. Nic do nich nie mam. Każdy ma swój temat do przerobienia. Napisałem tylko, że stanowią rzadkość.
  22. Ludzie się przyciągają, odległości są umowne. Przeciwieństwa się przyciągają żeby się uzupełnić. Stąd facet introwertyczny i/lub problematyczny ma szansę, ale musi obrać inne metody. Schować swój problem dla siebie, być bardzo cierpliwym, nie zazdrościć tym którzy mają w życiu łatwiej inaczej, oczyścić swój umysł i nie tylko, pracować nad sobą i swoim małym wszechświatem. Iść pod prąd i obrać inne priorytety niż te, które są przypisane alfistom. Jeśli postanowi się z nimi ścigać w ich kategoriach - nie ma raczej szans na coś stałego, oni go przegonili już we wczesnym dzieciństwie. Szlachetne myśli i działania przyciągają właściwych ludzi. Jeśli uzna materię za osad, a myśl za środek komunikacji to ma szansę przyciągnąć myślą i uczynkami przypisany mu drugi kawałek siebie i zdać się na życie. Jeśli okaże się godny i okoliczności ku temu dojrzeją przyciągnie kogo potrzeba, albo i nie przyciągnie. Oczywiście zawsze jeszcze można olać temat i żyć sześciopakami, niestety aluminium zwiększa ryzyko zachorowalności na Alzheimera i nie tylko. Życie jest okrutne.
  23. Są kobiety z mocniejszą psychiką, są takie którym pasuje facet wrażliwszy. Jest to tak zwane ''ślepej kurze ziarno''. Miłość jest ślepa. ''Ślepej kurze ziarno'' ma inne wymagania i większą granicę tolerancji na pewne sprawy. Jest to rzadkość. Nie tyle równie dobrze kobieta może być stroną wspierająca, co kobieta bywa stroną opierająca. Bywa i trafia się niektórym ludziom, vide: Fiodor Dostojewski czy John Nash. Podobnie jak trafiają się dziewczyny na polibudzie. Życie nie premiuje chorób, ale wynagradza dobre serce czy osiągnięcia w danej dziedzinie. Faktem pozostaje, że życie daje takim wrażliwszym, chorowitym czy bardziej nieporadnym jednostkom zdecydowanie mniejsze szanse w wyścigu ewolucyjnym i słusznie. Mowie to jako osoba chora psychicznie, więc wiem co mówię.
  24. Robienie awantur nie ma sensu. To tylko pogorszy sytuację. Ludzi łatwo do siebie zrazić, to nic nie rozwiąże, a dalej będziesz musiała z nimi żyć. Masz kilka opcji: 1. Pogadaj z nimi,. Jeśli nie da się do nich dotrzeć - 2 Pogadaj z właścicielem. Jeśli właściciel nic nie zrobi w tej sprawie - 3.Przyzwyczaj się i ogranicz czas spędzany na stancji do minimum, albo - 4. Wyprowadzać się jak najszybciej. Bo co innego można tutaj zrobić? Jakieś kroki odwetowe, awantury, utrudnianie im życia nic nie da, utrudni tylko koegzystencję na małym skrawku przestrzeni, ale nie powinnaś mieć skrupułów przed poważną rozmową z wynajemcą. Jeśli ktoś utrudnia innym życie i nie rozumie, że jest gościem w cudzym kraju, to już jego wina. Komu tu bardziej powinno zależeć na grzeczności i kto ma tu koniec końców więcej praw, zrobisz im wręcz w ten sposób przysługę na przyszłość
  25. Biały cukier to narkotyk, mogę tu podać różne mądre strony na temat, ale wystarczy je wygoglować. Długofalowo cholernie szkodzi zarówno na zdrowie, jak i na zęby. Jak to jest, że ''dzicy'' biedacy w Afryce mają zdrowe uzębienie mimo ograniczonej opieki medycznej lub jej braku? Chwila zapomnienia w zamian za borowanie, kanałowe lub wyrywanie to marny interes, poza tym trochę lipnie się wygląda będąc szczerbatym. To się nie kalkuluje. Sacharoza uzależnia psychicznie, jeden batonik czy jedna czekolada stanowi 1/2 czy 1/3 dziennego zapotrzebowania kalorii i są to kalorie, które lubią się ''magazynować'' w człowieku. Człowiek nic tak naprawdę nie zjadł, chce mu się tylko jeszcze bardziej ''żreć''. Lepiej tego nie racjonować tylko rzucić w cholerę. Co do mojej ''linii'' (ale to brzmi w ustach faceta), od małego sadzono mnie białym świństwem na każdym kroku. W wieku szkoły podstawowej byłem fizycznie wieprzem. Potem głodząc się i nażerając cukrem, gdy miałem ''kryzys'' oscylowałem ok. 60-70 kg przy wzroście nieco poniżej 180 cm. Teraz mi się to ustabilizowało na ok. 77 kg. Zresztą, i tak mam zryty beret i nie tylko, więc już tak bardzo się tym akurat nie przyjmuję.
×