
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Nie umoralniam, wizja raju to dla mnie piwnica wypełniona po brzegi kratami piwa, ale lepiej z tym w ogóle nie pić. Ciężko nad sobą panować z borderem. Reakcje z borderline są wyolbrzymione i przesadne, jeśli dodać do tego alkohol człowiek w ogóle traci nad sobą kontrolę, robi, mówi i zachowuje się jak robot z programem autodestrukcji. Już lepiej mieć duży bańdzioch. Nie pić alkoholu, kofeiny, unikać sacharozy, wszelkich używek, wówczas łatwiej nad sobą w miarę panować. Edit: Za niezdrowy apetyt może być sporo winna sacharoza, biały cukier. Sacharoza cholernie potęguje skłonność do obżerania się. Lepiej również unikać tego szerokim łukiem. -
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
akwen odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
1. Na ''wariatów'' szkoda kasy. 2. Nikt ''wariatami'' się nie przejmuje. Czubek to w powszechnej opinii najgorsza odmiana człowieka, szkoda na niego czasu i faktycznie wiele się na nim nie zarobi. 3. Psychiatrzy są zakompleksieni, tak czy siak nikt nie weryfikuje ich pracy. Czy się stoi czy się leży, leki są przepisane, a pacjent jakoś tam leczony. Przy okazji można się dowartościować kosztem pacjenta, życiowy nikt za drzwiami bez klamek staje się panem i władcą na końcu świata. 4. Ciężko o empatię wobec czubków. Dziecko z nowotworem, staruszka ze stwardnieniem rozsianym, ofiara wypadku - budzą współczucie. Czubek coś sobie wmawia, zdrowy byk, obie nogi i obie ręce całe, coś sobie wmawia. Do roboty by się wziął, zamiast pierniczyć jakieś urojenia. Od razu by mu przeszło. Intel 1 - pozdrawiam, trzymasz się od lat i trzymaj się dalej, życzę z całego serca. -
Jestem przekonany, że życie kompletnie nie ma sensu. Przerąbane mają zarówno ci ''zdrowi'', jak i ci chorzy. Zresztą, nie ma zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Świat jest jedną wielką iluzją i nieporozumieniem. Co gorsza, nie ma od życia ucieczki. Życie jest rachunkiem za narodziny, narodziny z kolei nie są kwestią wyboru. Świat jest jedną wielką kurzą grzędą, hierarchią defekowania. Ten najwyżej defekuje na tych niżej, potem spada szczebel niżej i sam pada ofiarą defekowania. Życie to jedno wielkie sado-maso i gonitwa za pozornymi przyjemnościami. Każdemu jest źle, tylko każdemu na inny sposób.
-
Nie plam czyjegoś imienia, gdy nie masz ku temu powodu. Nie obwiniaj innych za swoje błędy. To się zemści, naprawdę. Pozdrawiam
-
Naprawię to zło, wiesz jakie, a inni nie muszą. Ja mam słowo i nim nie szastam. Człowiek prosty czy nie prosty, ma potencjał i należy go obudzić. Wiesz, każdy może obudzić w sobie potencjał, pogadamy i każde dowie się czegoś więcej. Wiedza to potęga. Ja jestem osobliwy, nie wszechstronny. Twoje przeczucia nie są przypadkiem, wszystko ma swoją przyczynę i skutek, tylko nie wszyscy to widzą. Nasze ludzkie oczy zazwyczaj widzą niewiele. Zima się kończy, pora na wiosnę, zobaczysz że zajaśnieje dla Ciebie Słońce, każdy na to zasługuje. Pozdrawiam
-
Witaj Adamie. Wysłałeś mi wiadomość na PW, mam trudności z wysłaniem odpowiedzi na nią, może to element mojej karmy. Adamie, nie mogę Ci więc odpowiedzieć na PW, ale mamy do pogadania. Odezwij się na moim GG, mój numer GG to: 58044246. Świat ma wiele tajemnic i wiesz, kochając świat, robi się to tak jak kocha się fizycznie jedyną kobietę (na danym świecie, w danej chwili i w swej danej inkarnacji), która warto kochać fizycznie (bo miłość metafizyczną warto i trzeba okazywać wszystkim świadomościom, niezależnie od formy)- patrzy się jej wówczas prosto w oczy. Wówczas spotykają się dwie świadomości, a forma to tylko środek. Znika wstyd i zażenowanie, bo człowiek nie ulega instynktom, człowiek się uczy i jeden i drugi, forma (czyli ciało) staje się wówczas tylko narzędziem, oczy i serce, tym się kocha, zaś formą - przy okazji - zwiększa się doznania. Wszelkie inne sposoby degradują i zamiast odsłaniać kolejne tajemnice, tylko je coraz bardziej zasłaniają. Kocha się oczami, a formę warto pieścić, ale tylko jedną na świecie, bynajmniej nie swoją, tylko cudzą - jedną we wszechświecie w danej chwili czasu. Forma to iluzja, nawet ta forma uznawana w danej chwili za najpiękniejszą. wszystko widać w oczach Ad rem: czekam na GG. Na forum już się nie udzielam, mam swoje powody. Spotkajmy się na naszej drodze, możemy się spotkać trochę później lub trochę wcześniej, mamy dużo czasu, ale lepiej zrobić to teraz, niż potem. Zwłaszcza gdy te potem może oznaczać bardzo długo. To przyjemne, że ktokolwiek przeczytał moje przemyślenia ze zrozumieniem. Czeka nas obu daleka droga, zawsze dobrze podróżować razem, robi się raźniej. Bardzo serdecznie pozdrawiam
-
Jetodik, dziękuje za pytania. Na więcej pytań nie odpowiem, gdyż zacząłem ulegać słabości płynącej z nieumiarkowania. Za dużo czasu poświęcam na udzielanie się w tym wątku. To nie jest dobre. Podobnie jak i przestaję udzielać się na forum. Dziękuje wszystkim, z którymi miałem okazję rozmawiać, a którzy nie zachowywali się po grubiańsku i okazywali należytą pokorę i szacunek należny rozmówcy. Wszystkim pozostałym, współczuję i też jestem z Wami. Może się kiedyś spotkamy. Pozdrawiam
-
Poniekąd wierzę, a poniekąd traktuję jako metafory. One mają taką naturę, ale każdy może pojmować je trochę inaczej. Jeden raczej ujmie i pojmie Czystą Krainę Buddy Amidy jako rajski ogród, w którym popija się nektar wraz z ambrozją, ktoś inny pojmie to jako metaforę krainy, w której doświadcza się przyjemności nie do ujęcia dla człowieka w śmiertelnym ciele, z jego ograniczoną ziemską percepcją. Wątpliwe czy przyjmuje się tam ludzką postać i wątpliwe czy człowiek potrafi opisać to, co go tam czeka. Bo nie da się dokładnie opisać zaświatów naszym ziemskim aparatem pojęciowym. W buddyjskim piekle doświadcza się negatywnych emocji, będących odzwierciedleniem naszych złych występków, które nas tam zaprowadziły, jest się więźniem tych emocji, które nas tam zaprowadziły. Nirvana oznacza poszerzenie świadomości do rozmiarów nieznanych szaremu człowiekowi poprzez połączenie jej z innymi umysłami, które dostąpiły nirvany, jak to można dokładnie i literalnie opisać? Umysł człowieka zyskuje ogromną percepcję, zanika w nim mrok jego niewiedzy, egotyzm, lęk i zyskuje możliwość pomocy istotom, które wciąż tkwią w kole sansary, ale przecież ciężko to przedstawić wizualnie. Więc, opis literalny ze szczegółami jest metaforą, ale człowiek doświadcza tam tych doznań, których doświadczałby gdyby miał takie otoczenie i takie uwarunkowania jak są te światy opisane, lecz jako że są one ujęte ziemskimi pojęciami i w ziemskim języku doświadcza ich w nieporównanie większym stopniu i skali i zapewne w inny sposób, niż pijąc złocisty nektar w nasłonecznionej krainie. Może się mylę, ale nikt nie jest doskonały. Tak to widzę Każdy ma szansę dostąpić nirvany, niekoniecznie każdy jej dostępuje w będącej w naszym wyobrażeniu skali czasu. Czas jest nieskończony, a ten świat nie jest jedynym ze światów. Wieczność to dużo czasu, żeby się naprawić albo i popsuć. Jeśli ktoś ciągle nad sobą nie pracuje i powtarza stare mechanizmy działania z uporem maniaka, nikt na siłę nie zaprowadzi go do nirvany. Można mu tylko stworzyć inne uwarunkowania, które zwiększą jego szanse. Zmienić musi się sam, niemniej sądzę, że wieczność to kawał czasu żeby się naprawić.
-
Ambaras, dziękuje za rozmowę. Pora ją kończyć, gdyż wszystko kiedyś ma swój kres, by potem mogło mieć swój początek. Posługujemy się innymi pojęciami i myślimy w inny sposób. Dotarliśmy do martwego punktu tej dyskusji. Nie przekonamy siebie nawzajem, a powtarzanie przez nas tych samych argumentów nie jest właściwe. Bóg tkwi w każdym człowieku. W dawnym Judaszu też. I dlatego człowiek jest najważniejszy, bo i Bóg jest najważniejszy. Zaprzeczając pięknu tego świata, które współgra wraz z brzydotą, zaprzecza się jego kwintesencji. Pierwotnemu pięknu, które przelała w ten świat świadomość, a zarazem i pierwotnej brzydocie, narzuconej przez realia znanego nam świata, który nie jest zawsze przyjemny. Bo pojęcie brzydoty, nie istnieje bez pojęcia piękna. Błędem jest skupianie się na formie( która zmienia się w każdej sekundzie czy też milisekundzie czasu, bo wraz z daną formą będącą obiektem obserwacji zmieniają się również definicje piękna) nie zaś odbieranie światu materialnemu tego, że potrafi być powabny, pod każdym względem. Akcentowanie tylko brzydoty, zarówno w człowieku, jak i w otaczającej nas rzeczywistości nie prowadzi do niczego dobrego. Polepszać własną karmę można także uprawiając cielesną przyjemność z własną żoną czy też niekoniecznie jeszcze żoną, o ile robi się to dla niej, jako cząstki tego wszechświata, nie dla zaspokojenia własnego ''ja'' i jego potrzeb. Jeśli przykrywa się to uzasadnieniem, że czynność ta może wydawać się obrzydliwa (płyny ustrojowe, stosowanie części anatomicznych, które służą do wydalania substancji mających świadczyć o tym jaki ''naprawdę'' jest człowiek) jeśli wyłączy się umysł w trakcie czynności jest upraszczaniem, w życiu częstokroć upraszczanie jest bardziej niewłaściwe, niż właściwe, a zarazem zabieraniem światu pierwiastka piękna. Nawet rajskie ptaki czy rajskie dziewczyny czy też nasz ukochany piesek musi wydalić resztki organiczne, taka jego fizjologia, ale nie za to je kochamy i nie po to Bóg dał im taką możliwość, aby mogły się zreflektować, że są niczym wobec potęgi Stwórcy, bo Stwórca tkwi w nich, nie w mającym swe ograniczenia ciele, lecz w nieograniczonej świadomości. Obrażałby więc sam siebie. Ta rozmowa była interesująca i nauczyła mnie czegoś. Pozdrawiam
-
Dokładnie tak. Każdy istota obdarzona świadomością, zwierzę albo człowiek ma szansę dostąpić nirvany, połączyć się z Buddą i być zdolnym do tego, do czego nie zdolny w ziemskiej powłoce, odczuwać rzeczy, których nie odczuwa tu, w świecie iluzji. Tylko każdy też musi uprzednio swoje złe występki odpokutować odpowiednio w stosunku do ich miary. Ktoś był zachłanny, kradł, cudzołożył z kim popadnie i tym podobne, on też może dostąpić kiedyś nirvany, ale czeka go dużo cierpienia po drodze, żeby poznał jak smakuje ta trucizna, którym innym zadawał. Podobnie ktoś mający zadatki na osobę świętą, jeśli ten ktoś zboczy w jednej sekundzie swego życia z właściwej drogi na ścieżkę rozpusty i zaspokajania swoich instynktów w zamian za krótkotrwałe przyjemności zejdzie zarazem na drogę długotrwałego cierpienia, które nastąpi potem. By dostąpić nirvany trzeba udowodnić, że jest się tego godnym, bardzo często drogą poświęcenia i cierpienia, by ratować ''ja'', umysły i ciała innych istot obdarzonych świadomością. Tacy ludzie bywali i to niejedni. Nie wszyscy musieli koniecznie wierzyć w Buddę, oni nieświadomie realizowali ten wzorzec, bo poznali już jak świat działa i że zdecydowanie lepiej być dobrym, niż złym. Niestety albo i stety tego nie da się udawać, jeśli ktoś markuje bycie dobrym, żeby mieć więcej pieniędzy, to nic nie da, a nieszczere intencje karma obdarzy prędzej czy później obnaży na jaw.
-
Narusz w rozmowie czyjeś poczucie ego, wzrokiem czy słowem. Zarzuć mu coś w sposób jednoznacznie wartościujący i bez uzasadnienia, że jest: głupi, brzydki, nieładnie pachnie, cokolwiek. On to odczuje i zostaje naładowany Twoją negatywną karmą. Potem albo zemści się w jakiś sposób na Tobie, nieraz w taki sposób, o którym nawet się nie dowiesz, nie musi Ci tego powiedzieć nawet w oczy albo ''zemści'' się wyładowując tą negatywną energię na kimś innym. Ludzie o prostackich skłonnościach, cwaniactwo, element przestępczy zwyczajnie odpycha, samym wyglądem, zachowaniami i słownictwem. Oni naruszają całym sobą ''ja'' innych istot, nie muszą nawet nic właśnie ukraść, ani nikogo w tej chwili pobić. Wydzielają cały czas negatywną karmę, negatywną aurę wobec otoczenia, uznając że więcej im się należy, niż powinno, więcej pieniędzy, więcej kobiet i więcej szacunku, więc przywłaszczają sobie to kosztem innym, ale oni też w swoim czasie zapłacą rachunki, wcale niekoniecznie na dnie Sądu Ostatecznego. Zwróć uwagę, że czyjeś poglądy są głupie, bo tak. Okaż mu wzrokiem wyższość i pogardę, naładujesz go negatywną karmą i on będzie trzymał w sobie tą złość w sobie i kiedyś również odreaguje, jeśli tylko trafi mu się taka sposobność. Po prostu zrobi to w imię ratowania swojego ''ja''. Bezdomny pies się do Ciebie łasi? Kopnij go w pysk, on też natychmiast zareaguje zmianą postawy, bo on też ma swoją świadomość i swoje ''ja'' i nie pozwoli sobie go zabierać. Narusz''ja'' środowiska naturalnego, może w odwecie nie zaatakuje ciebie żaden rozjuszony żubr, ale prędko doznasz negatywnych konsekwencji tego działania, pijąc skażoną wodę, oddychając zatrutym powietrzem i spożywając toksyczne jedzenie. Każde stworzenie obdarzone świadomością ma prawo do własnego ''ja'', dobrze pojmowanego, czyli takiego które nie narusza w żaden sposób dobrze pojętego ''ja'' innych istot. Jeśli ktoś nie potrafi go obronić, sprawiedliwość zostaje wymierzona innymi rękami. Dla odmiany, w mądry sposób okaż miłość i współczucie czyjemuś ''ja''. Nawet jednym słowem, jedną myślą i jednym działaniem bez udawania i przymilania się na siłę. Zrób to dlatego, że go kochasz jaką inną cząstkę tego uniwersum. Naładujesz go swoją pozytywną karmą poprzez okazanie szacunku dla jego ''ja'' i on Ci się odwdzięczy, o ile jest rozumnym człowiekiem. Odwdzięczy się nie tylko on, ale także cały wszechświat. Świat to zbiór naczyń połączonych, kto narusza swe naturalne granice ''ja'' lub pozwala je naruszać innym - ponosi tego konsekwencje Prawo karmy jest uniwersalne i nikt nie pozostaje bezkarny. Każda istota obdarzona świadomością ma w sobie naturę Buddy. I atakując ''ja'' innej osoby, w imię własnego źle pojętego ''ja'' człowiek sam prosi się o kłopoty. Cząsteczki, które pamiętają Wielki Wybuch potem uczestniczyły w ewolucji, już one były obdarzone tym pierwiastkiem. Świadomość jest niezmierzona, tylko nie każdy potrafi ją w sobie obudzić. Świat przybiera rozmaite formy, ale jego istota pozostaje niezmieniona, a lgnięcie do form to oznaka słabości. Świadczy o tym życie. W każdym swym aspekcie.
-
Ambarasie Ja nie jestem pewien niczyich losów. Nawet oceniając go z perspektywy chrześcijańskiej on nie miał odpowiednich bogów, by móc w nich wierzyć. Ci olimpijscy to po prostu ziemianie z potężnymi mocami i nic więcej. Ładnie napisane, życzę Ci tego, choć dla mnie, jeśli nie czujesz, że Chrystus jest "naj" to jest mało. Nikt nie jest naj. Wartościowanie nie ma sensu. Chrystus zapewne dostąpił po swym czynie nirvany, ale przecież nie on jeden. Amabaras Niedokładnie o tym pisałem, a o uznaniu swej małości wobec Stwórcy. Poza tym większość ludzi ma dziś chyba jednak odwrotny problem, tzn. ma o sobie za wysokie mniemanie, za bardzo sobie dogadza, nabiera się na miraż pozytywnego myślenia. A trzeba myśleć prawdziwie, realnie. To już ich problem, nie mój. Ja po prostu mówię, że nie da się jednocześnie wywyższyć Boga i poniżyć człowieka, bo Bóg jest w każdym z ludzi, więc takie działanie jest wewnętrznie sprzeczne. Właściwie wywyższając człowieka wywyższa się też Boga i vice versa. Tylko trzeba odróżnić działania właściwe od niewłaściwego. Nie wystarczą dobre i szczere chęci. Rozmaici byli święci w chrześcijaństwie. Dla mnie przykładanie miary św. Augustyna, niezmiernie ponurych czasów, do dzisiejszej miary zwyczajnie nie pasuje. Byli inni święci, choćby św. Franciszek z Asyżu. Jeśli według katolicyzmu na człowieka należy patrzeć pesymistycznie, to znaczy, że człowiek się nie udał. Winę więc wówczas należałoby wskazać na rodzica, czyli na Boga. On stworzył człowieka i on go wychował. Ja uważam inaczej. Dla mnie najbardziej obiecujące jest tu i teraz Amabaras: Nie pisałem, że chciał się wywyższyć, ale właśnie o tym, że prawdę poznaje się na drodze bliskości, relacji, serca nie tylko rozumem. Bo Prawda jest też Logosem, Chrystusem. I "barany" użyłem zamiast owce, a nie zamiast głupcy. Człowiek jest ułomny, jak wszelka materia na tym świecie. Można wartościować i spierać się, który mesjasz był najwłaściwszy. Ja wiem tyle, że JP II modlił się z animistami, buddystami i wyznawcami innych religii. Oczywiście, że nie zawsze. Nie każdy też pożytecznie żyje. Karma, nie każdemu to jest dane, wielu woli przelotne związki, potem się dziwiąc, że nie potrafią stworzyć stałego. Najpierw ktoś zabiera cnotę jednej po drugiej, potem zostaje skazany na samotność, bo żadna nie ma go za faceta, który zapewni jej poczucie stabilności. Nie wiadomo dlaczego Karma, jest skutek i przyczyna, Zawsze i wszędzie. Ciało, a umysł to dwie różne sprawy. Św. Bernard mówił jednak o czymś innym. Szlachetna praca fizyczna ma swoją rolę, ale skłonność do niej powinni wpoić rodzice. Mnie nie interesuje fizjologia, a skłanianie człowieka do babrania się w nieczystościach, nie zbliżyłoby go do spraw wyższych, tylko cofnęło w rozwoju, w średniowieczu ludzie nurzali się w nieczystościach na miejskich ulicach. Wątpię czy byli wskutek tego lepsi. Powrót do tego stanu, próba aktywizowania ludzi, by rzekomo w celach wyższych podejmowali się w drodze wolontariatu czy pracy społecznej do zawodu operatora szambiarki, kanalarza, śmieciarza raczej odstręczyłaby ludzi od spraw ducha, niż uświadomiła ludziom jakikolwiek absolut. Buddyzm głosi konieczność zachowania czystości ciała, intencji i umysłu. Ciężko mieć czyste ciało, czysty wolny, od złości i frustracji umysł oraz czyste intencje wobec pomysłodawcy, gdy ktoś jest zmuszony do babrania się w nieczystościach. Nie uważam również, by fach chociażby czyściciela toalet jakoś ubogacał duchowo, przynajmniej nie zauważyłem by przedstawiciele owej profesji byli jakoś nadzwyczajnie uduchowieni. Boga lepiej szukać w naturze, w szczerości innych ludzi, w tym że potrafią jednak być wspaniali. Niż poniżać Boga w człowieku poprzez zmuszanie go do czynności, które mają mu uświadomić, że wydala. Bo to wie nawet kilkuletnie dziecko. Zarzucanie komuś kto ma inne zdanie, że jest szalony, bez odpowiedniej argumentacji to znowu wartościowanie. Bo Bóg postanowił, pstryknął palcami i tak zrobił, chciał to zrobił. Wiem, bo tak jest napisane. Najbardziej logiczna, spójna z doktrynami naukowymi i trzymającą się całości wizja powstania świata. Skąd wiem, wizja spójna z założeniami buddyzmu i nauki, która znajduje potwierdzenie w życiu codziennym. Skąd wiesz, że świat stworzył Bóg pstrykając palcami? Jak to się stało? Masz na to jakieś dowody niż dogmaty, które nie podlegają weryfikacji? To co napisałem jest zgodne zarówno z mechanizmami obowiązującymi w życiu społecznym, jak i w środowisku flory i fauny. Równie dobrze mógłbym Ciebie zapytać skąd wiesz, że dogmaty zawarte w katolicyzmie są prawdziwe. Możliwe, że teraz się oburzysz, ale jak uzasadnisz swoją wiarę w niepokalane poczęcie? Przecież to nienaukowe i nielogiczne? Wystarczy zaś uznać, że Maria zwyczajnie została natchniona przez Ducha Świętego potencjałem karmicznym, gdy przyjęła do swego łona świadomość Chrystusa. Nie chcę pisać rozprawki. Całość jest oparta o buddyjską teorię ''ja'', które źle pojęte stoi u źródła wszelkiego zła na świecie. Podobny proces można zobaczyć nawet u dzieci, które u początku swego życia są egoistami, rodzice muszą ich tego dopiero oduczać pewnych nawyków wpojonych już od małego - czyli wszystko mi się należy - a zarazem uczyć tych właściwych - czyli jesteś tylko cząstką większego organizmu. Powiem tyle, że teoria buddyjska jest zbieżna z badaniami naukowymi, teorią wielkiego wybuchu i teorią ewolucji. Jest również zbieżna z moimi obserwacjami historii powszechnej, życia naturalnego, społecznego czy empirii. Nie biorę nic na wiarę nie popartą życiem. Bo nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma przyczynę i swój skutek na każdym kroku. Nie chcę i nie widzę celu w pisaniu na ten temat rozprawki. Powiem tyle, spróbuj dokonać inwazji na czyjeś poczucie ego: myślą, uczynkiem albo mową - ten ktoś może być człowiekiem albo zwierzęciem, bo i człowiek i zwierzę ma świadomość - tylko trochę inaczej rozwiniętą - i poczekaj na rezultaty. Ustępliwy człowiek i ustępliwe zwierzę da sobie wejść na głowę, ale sprawiedliwość zostanie Ci wymierzona w inny sposób, przez kogoś innego i w innym czasie. Umiarkowany człowiek przyjmie to ze spokojem i wytłumaczy Ci Twój błąd. Nieustępliwy człowiek i nieustępliwe samo wymierzy Ci karę, zarazem pogarszając własną karmę. Możesz choćby spojrzeć na pupę czyjejś dziewczyny, do czego zostaniesz popchnięty przez lubieżne myśli (jest przyczyna i jest skutek). Zauważy to chłopak tej dziewczyny i rzuci Ci zawadiacko: Co się, motyla noga, gapisz? Jak nie Twoje? (jest przyczyna i jest skutek). Każde stworzenie obdarzone świadomością ma prawo do własnego ''ja'', dobrze pojmowanego, czyli takiego które nie narusza w żaden sposób dobrze pojętego ''ja'' innych istot. Jeśli ktoś nie potrafi go obronić, sprawiedliwość zostaje wymierzona innymi rękami. Prawo karmy jest uniwersalne i nikt nie pozostaje bezkarny. Świadczy o tym życie.
-
Melancholia
-
Miałem nie wartościować i tak mimowolnie to robię. Nie ma lepszej, ani gorszej drogi do nirvany. Każdy ma inne predyspozycje i przerabia w tej chwili inny odcinek drogi, związany z inną tematyką. Ktoś może uczyć się spokoju, względnej ascezy (przesada nigdy nie jest wskazana w życiu, nawet będąc świątobliwym mężem) i medytacji w samotności. Ktoś inny może uczyć się tego samego, ale w inny sposób, a zarazem uczyć się kochać Buddę w kobiecie, a czasem także w swoich dzieciach. Jeśli zachowuje umiar we wszystkim i obdarza świat miłością i współczuciem we właściwy sposób, to ojciec rodziny nie jest ani lepszy ani gorszy od tego, który zgłębia wiedzę w samotności. Może z żoną nie mieć dzieci, nie każdemu wszystko jest w pojedynczym wcieleniu pisane. To też pozwala się czegoś nauczyć i być tym, kim być się powinno.
-
Pomaga się wyciszyć
-
Witam ponownie, Ambaras. Tyle zbiegów okoliczności, nie może być przypadkiem. Na tym świecie nie ma przypadków. Człowiek zaś może wiele rzeczy na tym świecie pojąć, jeśli tylko zechce i wie jak to zrobić Ja zaś uważam, że dobro jest dobre, bo tak świat urządził Bóg. Będąc dobrym, otrzymuje się od świata, od natury, od ludzi to samo. Będąc złym, otrzymuje się zło. Nie wystarczy mieć dobre intencje by być dobrym, trzeba jeszcze wiedzieć jak być dobrym. Bez tej wiedzy wszelkie ofiary i modlitwy niewiele pomogą albo zgoła nic. Sokrates żył w osobliwym miejscu i czasach. Miał o świecie takie, a nie inne pojęcie, możliwe że odrzucał świat rządzony przez pożądliwych, mściwych i lubujących wino bogów. Tacy bogowie byli za bardzo ludzcy w złym tego słowa znaczeniu, a ludzkość w złym tego słowa znaczeniu Sokrates mógł oglądać na co dzień. Sokrates miał błyskotliwy umysł, on jest wieczny. Od V w. przed Chrystusem miał dużo czasu, dużo miejsc i dużo ludzi do poznania, by dojść do meritum. Ambaras, nie lubię się chwalić, ale czuję wiarę tyloma fibrami ciała i umysłu, ile zdołałem w sobie rozbudzić. To mało albo niemało, nie podejmuję się jednoznacznej oceny. Dla Boga wszystko jest możliwe, to prawda. Bóg nie musi specjalnie przyjmować natury żadnego człowieka. Ona tkwi w każdym, ale nie każdy potrafi ją w sobie rozbudzić, oczyścić z pyłu który przyjmuje na siebie umysł wcielając się ponownie w świat materialny. Chrystus był o tyle Bogiem, że miał wybitny potencjał, wybitny umysł i wybitne serce, wiedział i okoliczności mu dopisały, jak w sobie ten potencjał rozbudzić. W tym znaczeniu można powiedzieć, że urodził się Bogiem. Gdyby nie sprostał licznym próbom na swej drodze, u kresu swej drogi nie zostałby kim został To samo dotyczy ludzi, gdyż w każdym tkwi uśpiona nieco natura Boga. Jeśli ktoś lubi plotkować, dowartościowywać się opowiadaniem o cudzych problemach i ułomnościach, sam zostanie potem osądzony i oceniony. Wszelkie słowo nacechowane negatywnie wypowiedziane przez usta, nawet poruszone w myślach, potem wróci. W takich okolicznościach i w takiej sytuacji, w jakiej człowiek wolałby tego uniknąć. Jest skutek, jest również przyczyna. Można sądzić mądrze, można sądzić źle. Nie twierdzę, że nie należy podejmować osądów, należy to robić w każdej sekundzie swego życia, ale we właściwy sposób. Nie dowartościowywać się cudzą słabością, myślą, mową, uczynkiem czy zaniedbaniem. Człowiek podejmując właściwe osądy w swym umyśle, oczyszcza materialny pył, którym jest pokryta natura Boga w jego ''ja''. Niewłaściwe osądy, które są nacechowane jednoznacznie negatywnie puszczone w eter wszechświata potem do człowieka wrócą. Świat to zbiór naczyń połączonych. Zamiast powiedzieć drugiemu człowiekowi, że jest głupi. Lepiej ująć, że zachowuje się niepoważnie, niedojrzale, jest obarczony jarzmem niewiedzy i jednocześnie wyjaśnić mu co robi źle. Nie skrzywdzi się go wówczas słowem, a ktoś zyska szansę, by pojąć co robi źle, gdyż ignorancja jest jednym z filarów zła na tym świecie. Jeśli właściwy osąd zignoruje, pozostaje mu współczuć. Nie mi oceniać Boga, za mało wiem. Poniżając człowieka poniża się też pierwiastek Boga zawarty w tym człowieku, Okazując miłość drugiemu człowiekowi, miłuje się też pierwiastek Boga zawarty w tym człowieku. ''Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili'' Człowiek to suma jego umysłu i ciała. Przypochlebiając się niepotrzebnie jednemu albo drugiemu nie czyni się żadnej korzyści. W mądry sposób czcząc jego zarówno ciało jak i umysł, polepsza się własną karmę. Poniżając siebie, poniża się też pierwiastek Boga zawarty w sobie. To działa w codziennym życiu, jeśli ktoś ciągle mówi o sobie źle, myśli źle, zaniedbuje siebie, czyni sobie źle, reszta świata na to reaguje negatywnie. Jeśli ktoś wmawia sobie, że jest ciągle beznadziejny, wreszcie takim się staje, zaś natura Boga w nim staje się głęboko uśpiona. Rodzina może pomóc wyprostować drogę takiego człowieka, ale jeśli on wreszcie nie wykaże intencji poprawy, nawet rodzina wreszcie go opuści. Wszystko na tym świecie ułudy jest dane tylko na chwilę, jeśli ktoś chce pomóc bliskiemu człowiekowi, zaś ten nie uparcie nie przyjmuje tego do wiadomości, to pozostaje w pewnym momencie życzyć takiemu człowiekowi szczęśliwej dalszej drogi, a w sercu - życzyć mu by kiedyś naprawił co jest do naprawienia. Człowiek dowiódł już, że jeśli ma dobre intencje, czyste serce i czysty umysł potrafi naprawdę wiele, nie samodzielnie, po prostu rozbudza w sobie ten dany mu potencjał. Potencjał ów tkwi w każdym, nie każdy potrafi go w sobie rozbudzić. Natomiast ufając w niepojęty zamysł Stwórcy i Jego dobroć mimo wielu aporii w takim rozumieniu nie mogę stracić. Mogę jedynie zyskać. Człowiek może wiele pojąć, jeśli tylko zechce. Jeśli wierzy się ślepo w jakiś dogmat i to nie prowadzi do niczego dobrego, to znaczy, że człowiek źle jakiś dogmat pojmuje. Trwając w uporze, trwa się wówczas przy złej interpretacji własnego ''ja'' - czyli pogarsza własną karmę, miast ją polepszać. Powinien znaleźć błąd w swoim rozumowania, w swoim sercu albo przyjrzeć się innym dogmatom, tym które ma szanse lepiej pojąć. Czy ja nie powiedziałem dość jasno, co myślę o losach Judasza? Za mało o nim wiem, Podobnie jak mogę skrzywdzić niesprawiedliwym osądem człowieka z ulicy, o którym usłyszałem jedno zdanie, tak i niesprawiedliwie mogę skrzywdzić osądem Judasza. Znam marny urywek jego drogi, który już od dawna nie jest prawdą. Nie wiem kim Judasz jest teraz, gdzie zaprowadziła go jego droga. Jak mogę mówić teraz, że Judasz jest zdrajcą? Może jest właśnie w tej chwili całkiem kimś innym. Judasz był zdrajcą przez chwilę, ale po co komuś ciągle wypominać, co robił on w przeszłości? To nie ma sensu. Czemu zło nie może obyć się bez dobra? Troszkę napisałem na ten temat powyżej w kontekście świata naturalnego. Świadomość replikując się w świecie materialnym nabrała błędnego rozumienia ''ja'', uznając że dany jej wyrywek rzeczywistości, umysł, ciało i okoliczności pozwalają jej żywić się niesprawiedliwymi osądami, pożądliwym działaniem i myślami kosztem innych, którzy też mają swoje ''ja'', częstokroć lepiej je pojmują. Można to sprawdzić w codziennym życiu, wystarczy komuś zazdrościć, pożądać czyjejś własności (ciała, majątku, błyskotliwych myśli) i/lub co gorsza kierując się egotyzmem i ignorancją czynić działania, by tą jego własność posiąść i poczekać na efekty, one prędzej czy później nastąpią, nie będą dla chciwca przyjemne. Ja nie rozmawiam z wężem, ja go unikam, analogicznie jak unikam złych ludzi, bo oni są emanacją węża w świecie materialnym. Nawet w złych tkwi natura Boga, kiedyś również w Judaszu. Podobnie jak kiedyś Judasz powiększył pokrywający go materialny pył sprzedając Chrystusa za garść monet raczej ulegając popędowi zazdrości, niż pokusom materialnym (parę srebrników to za mało kwota by kogoś skusić do takiego czynu), tak do dzisiaj miał dużo czasu, by ten pył nieco z siebie zmyć. Judasz popełniając samobójstwo chciał uciec od problemu, skazał się tym samym na dalsze cierpienie. Niemniej nawet dawny Judasz nie był bez szans na dostąpienie Nirvany. Nikt nie jest. Skoro dręczyły go potem wyrzuty sumienia, to i w nim tkwiła natura Boga, jak w każdym. Ja wolę metodę poznania łącząca czucie z pojmowaniem. Gdyż zmysły współgrają z ludzkim pojmowaniem. O ile czyni się właściwy użytek ze zmysłów, można dzięki nim łatwiej pojąc pewne sprawy i ułatwić pracę swemu umysłowi Z trudnością i niechęcią przyjmuje cokolwiek według zasady: wierz w to, bo tak trzeba. Muszę znaleźć jakieś dowody, świadectwa w codziennym życiu, historii powszechnej czy świecie naturalnym. Człowiek nie jest baranem. Człowiek może się stać baranem na własne życzenie, jeśli zaniedbuje w sobie zawartą w nim naturę Boga. Chrystus mówił tak, by oświecić ludzi łaknących wiedzy. Skłonić ich do pracy nad sobą Nie chciał w ten sposób siebie wywyższyć, ani innych ludzi - poniżyć, tylko dlatego że ma większy potencjał karmiczny i robi z niego właściwy pożytek. to by nie było w jego stylu. Jeśli ktoś zachowuje się jak baran i daje się prowadzić, przyjmuje wszystko na wiarę, która nie jest poparta empirię może się dać zaprowadzić w bardzo złe miejsce. Ówcześni jego słuchacze mogli w tamtej chwili uchodzić za barany, w zestawieniu z Jezusem. Ci których właściwie natchnęły jego słowa, baranami już z pewnością nie są. Okoliczności rodzą mesjasza. Tamci ludzie wówczas faktycznie mogli uchodzić za barany, które potrzebują pasterza, a był nim Chrystus. Ci którzy za nim poszli i nie zboczyli z tej ścieżki mają prawo do większej samodzielności, gdyż powiększyli swoją świadomości. Bywa, że czasem dziecko ostro się skarci, gdy te ciągle powtarza jakiś błąd. Nie wypomina mu się tego po latach, gdy już dorośnie na przyzwoitego człowieka. Ówczesny świat i ówczesna rzeczywistość w Judei i okolicach była zdecydowanie bardziej miękka niż w czasach Mojżesza czy Abrahama. Nie ma sensu nawet porównywać stabilności epoki pryncypatu z bezwzględnym światem walki o przetrwanie i wędrówki do Ziemi Obiecanej. Podobnie wrażliwy człowiek, jeśli nagle nieopatrznie trafi do dzielnicy patologii, przypadnie mu w udziale wojowanie w trakcie którejś kolejnej wojny, napotka na swej drodze kogoś silniejszego kto zechce zaszkodzić jego ciało albo umysłowi zapewne zginie marnie. Jeśli urodzi się w dobrej rodzinie, dobrym miejscu i otoczenie będzie mu sprzyjać, rozwinie swój potencjał. Św. Jan od Krzyża ma trochę racji i trochę jej nie ma. Rzeczy, ludzi i miejsca należy kochać za ich piękno duchowe, ale także trochę materialne, lecz się dawać się nim obezwładniać, gdyż tylko jest dane tylko na chwilę. Jeśli ktoś pokocha kobietę i daje jej miłość, otrzyma w zamian naturę Boga w niej zawartą. Jeśli po jej śmierci pogrąży się latami w kompletnej beznadziei i rozpaczy, zwyczajnie się poniży. Jeśli będzie potrafił godnie są pożegnać i otworzyć nowy rozdział w swoim życiu, to co zostało w jego sercu po tej lekcji ubogaci jego świadomość, wrażliwość. Jeśli ktoś pożąda kobiety tylko z powodów cielesnych i pragnie jej tylko coś zabrać, cnotę, czułość, emocje i nie dać nic lub niewiele w zamian. Ten grzech do niego kiedyś wróci, żeby wyrównać jego bilans karmiczny, również się poniży. Mogę wymieniać dalsze przykłady, ale te są dostatecznie obrazowe. Ktoś musi być żołnierzem zawodowym, strażnikiem więziennym, katem czy choćby rzeźnikiem. Jeśli robi co do niego należy, nie dodaje cierpienia od siebie, może zapewne ponieką uprawiać swój fach w sposób godny. W literaturze (nie pamiętam dzieła, ani autora) zawarta jest postać kata, który sprawiał skazańcom te cierpienie, które mu nakazano, co do joty, ani kropli więcej, ani kropli ulegania własnym popędom zadawania innym bólu. Taki kat uprawiał swój fach w sposób godny. Był narzędziem, które czyni swoją powinność, ale nie dodaje niepotrzebnie cierpienia na tym świecie. Ja wolę nie narażać się na podobne pokusy. Problemom należy stawiać czoła, ale szukanie sobie problemów na siłę jest bezsensowne. Czy niedobrze, że człowiek daje innym brudną pracę? To raczej naturalne, człowiek rozwijając się na swej drodze osiągnął specjalizację. Tak było już w osadach protomiejskich, gdzie niektórzy zostawali garncarzami, inni myśliwymi, inni rolnikami i przekazywali swój fach z ojca na syna. Potem rolnik nie lepił sobie sam garnków, bo po co? Jeśli chciał mieć garnek udawał się do garncarza, dawał mu płody rolne, a w zamian otrzymywał ceramikę. Próbując samemu nauczyć się lepić garnki straciłby tylko czas, który mógł lepiej i efektywniej wykorzystać uprawiając ziemię albo troszcząc się o swe zwierzęta. Ja wolę widzieć w człowieku, to co piękne. Wydobywać z niego miłość, szlachetność, uśmiech, bezinteresowność. Fizjologia mnie nie interesuje, rozmawiając z innym o jego fizjologii nie obudzi się w nim natury Buddy, a to jedna z przyjemniejszych chwil w życiu. Mówiąc o przyjemności mam na myśli budzenie w człowieku Buddy, nie zaś fizjologię. Rozmaicie można pojmować pychę. Ambaras: Hmm, czy to nie jest przypadkiem źródło też Twej miłości do buddyzmu? Zdecydowanie nie, jeśli ktoś dąży do nirvany w najlepszy możliwy sposób winien wyrzec się wszelkich ziemskich namiętności. Po prostu traktować każdą kobietę jak swoją siostrę. Kiedyś, owszem, marzyłem, miałem rozmaite okazje, zawsze je marnowałem. Taka moja karma. Ktoś ma taką karmę, że kocha Buddę w umyśle kobiety, przy okazji dając zadość również jej potrzebom cielesnym. Ktoś inny ma taką karmę, że wykorzystuje cielesność w kobiecie na własny użytek i nie daje nic w zamian, współczuję mu. Ja kocham naturę Buddy tylko w umyśle kobiety, nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Taka moja karma.
-
Pozorna motywacja, czy też wymówka fanatyka może być religijna, może być też inna, rozmaite są odmiany fanatyków. Religia to tylko jedna z ich wielu wymówek. I tak to tylko płaszczyk, który ma ukryć ich naturę i skłonność do rozlewu krwi. Nie mówiłem, że wszystkie drapieżniki wykazują się okrucieństwem. Napisałem dokładnie to samo co Ty w drugim zdaniu Twojej wypowiedzi, ale już nie to samo co zawiera pierwsze i trzecie zdanie Twojej wypowiedzi. Przeczytaj proszę raz jeszcze dokładnie mój post. Pisałem tylko o tym, że zwierzęta również mają okrucieństwo we krwi. Podałem przykład zachowania kotów domowych, Mogę podać inny przykład, bywa że samice lotopałanki zjadają swoje młode, te które z nowego miotu są słabe i chorowite. Oto Wasza bezgrzeszna natura. Natura jest piękna, ale i równie okrutna co życie społeczne ludzi. Wszędzie obowiązują te same prawa. W żadnym stworzeniu nie znajdziecie nieskazitelnej bieli, nie ważne jak długo byście szukali. Rozumiem co masz na myśli,ale pozwolisz.Że maniakalnie,będę się upierał przy swoim.Nie porównujmy zabija,w świecie zwierząt. Do fanatyzmu religijnego.Nie ważne jak ten Bóg się nazywa.Bóg,Jahwe,Allah,Swarożyc czy Ares. Ale,zabija się ludzi też z fanatyzmu nie religijnego.Choćby Stalin. Wychowywanie jest oddziaływaniem osoby na osobę, prowadzi do rozwoju osobowości. Nie dotyczy zwierząt. Dzieci, podobnie jak zwierzęta, można tresować a nawet hodować, ale nie jest to dobry sposób postępowania. Pomocniczo się stosuje warunkowanie, ale wychowanie polega na uwrażliwianiu na dobro. Ktoś dobrze wychowany będzie się zachowywał w sposób właściwy, nawet jak nikt tego nie widzi i nie grożą mu żadne kary ani nie czekają nagrody. To znaczy nie ukradnie czegoś tylko dlatego, że w danej sytuacji nikt by tego nie zauważył. Nie kradnie bo wie, że kraść nie należy. Nie porównywałem zabijania w świecie zwierząt do fanatyzmu religijnego, cały czas, od samego początku ruszenia tego tematu, do jego zakończenia sednem była: OBECNOŚĆ ZŁA I DOBRA W NATURZE ZWIERZĄT Nie lubię się powtarzać, ale czasem trzeba. Nie znajdziecie nieskazitelnej bieli nigdzie, w żadnym elemencie wszechświata, bo ona wszędzie i zawsze przeplata się z czernią. Czyli, że zwierzęta też mają świadomość i są obarczone jej bagażem Od rozwoju osobowości jest mama albo tata, czasem dość pieski czy wręcz koci. Wybaczcie, mam swoje racje, ale nie chcę wchodzić po raz drugi do tej samej rzeki, gdyż jest to niemożliwe. Powiedziałem, co myślę. Wolę tutaj rozmawiać o innych tematach, zamiast o obecności dobra i zła w naturze zwierząt, a na didaskaliach także o wychowaniu zwierząt, wypalił się mój zapał do rozmów na ten temat. Wierzę w to, że mnie zrozumiecie.
-
Ani człowiek, ani zwierzę nie da się po prostu zawrzeć w ujęciu mechanistycznym, to by było za proste. Nie chce mi się ciągle powtarzać tego samego. Ja swoje uzasadnienie już zawarłem. Niech każdy zachowa swój pogląd dla siebie. Nie ma potrzeby kontynuować tej dyskusji. Pozdrawiam.
-
Jakie ma znaczenie w imię czego się zabija? Jakieś pewnie ma, ale sam fakt dokonanego czynu jest bardziej znaczący. Jeśli zabija się bez potrzeby, to czyni się zło, a zatem jest obecne ono w świadomości. Człowiek jest inteligentniejszy, więc znajduje lepsze wymówki.. Nie twierdzę, że zwierzęta są szczególnie grzeszne i trzeba je za to katować i dręczyć. Od samego początku tylko uzasadniam twierdzenie, że zło i dobro jest również obecne w świecie zwierząt i one nie są poza tym podziałem.
-
Zwierzę domowe, podobnie jak dziecko, można odpowiednio wychować albo i nieodpowiednio. Podobnie rodzice narzekają potem na wychowane albo i niewychowane przez siebie dzieci, że nie spełniają ich oczekiwań. Niedobrze jest, gdy człowiek ulega własnym emocjom, zarówno skierowanych wobec ludzi, jak i wobec zwierząt. Człowiek też potrafi zmienić swoje zachowanie w zależności od bodźców, które spotykają. Człowiek może się oduczyć strachu, bo czeka go za to banan w postaci kontaktów i relacji społecznych, czy kariery, bo żeby żyć niezbędna jest pewna ilość odwagi. Człowiek może nauczyć się przynosić dobre oceny ze szkoły, bo spotka go banan w postaci uznania i upominków od rodziców. Człowiek wreszcie może nauczyć się zarabiać pieniądze, bo czeka go banan w postaci wydawania owych zarobionych uprzednio pieniędzy. Człowiek by się nie rozwijał, gdyby nie spotykała go za to jakaś rozmaicie pojęta przyjemność. Wątpię czy podany mechanizm jest taki bezmyślny. Zwierzęta mają różne charaktery i różne umysły, nie chcę wymyślać kolejnych przykładów i powtarzać starych żeby wyjaśnić - dlaczego. Niektórzy ludzie potrafią w rozmaity sposób nauczyć kontrolować swoje instynkty, mówiłem o tym Niektórzy nie potrafią. Podobnie zwierzęta poddane odpowiedniemu szkoleniu też uczą się panować nad pewnymi swymi złymi skłonnościami. Niektóre nie potrafią. Zwierzęta też odczuwają przywiązanie, więc potrafią kochać, tylko w inny sposób. Wracając do sedna, nie uzasadniłaś twierdzenia, że świat zwierząt jest poza pojęciami dobra i zła. Bo takie jest meritum tej dyskusji. Ludzie robią zło, bo ulegają swym instynktom, podobnie zwierzęta. Ludzie robią dobro, bo potrafią powściągnąć swe instynkty, analogicznie są do tego zdolne także niektóre zwierzęta.
-
Ludzie też odczuwają coś takiego jak przywiązanie, niektórzy nazywają je miłością. Też w jej imię robi się dużo dobra i dużo zła. Ludzie też mają różne charaktery, można prawie rzec, że różne odmiany i każda zachowuje się trochę inaczej. Bandziora można poznać po twarzy i sposobie bycia, nawet można go zaklasyfikować jako swoisty gatunek człowieka, bo blisko mu do świata zwierząt. Psy chronią swoje sfory? Ludzie chronią swoje rodziny Ludzie też nieraz instynktownie ratują swoje rodziny, instynktownie też je zakładają, bo instynktownie chcą przekazać swoje geny i zachowania dalej. Precyzowanie nie będzie potrzebne, ja wyrażam się jasno. Instynkt łowiecki? Człowiek go nie ma? Jedni łowią piękne panny, inni rzeczy, jeszcze inni ludzi. Kot nie wie, że zwierzę cierpi? W wojsku PRL w latach 70-89 i późniejszym niezreformowanym wojsku polskim też zapewne wielu dziadków było tak zdehumanizowanych, że nie przyjmowało do świadomości, iż ktoś może cierpieć. Zranić kogoś można nawet o tym nie wiedząc. Napisałem o tym zresztą już powyżej. To jasne, że istota o większej świadomości i inteligencji jest zdolna do czynienia zarówno większego dobra, jak i zła. O tym także pisałem już powyżej. Porównuję mechanizm. Tak samo jak pedofil, człowiek z patologicznej rodziny ma swoje instynkty, które prowadzą go do zła, tak samo zwierzę też ma instynkty, w zdecydowanie mniejszym stopniu potrafią nad nimi panować, ale skoro przywiązanie potrafi je skłonić do heroizmu, to jednak również potrafią, a koty to inteligentne stworzenia, więc skoro za sprawą przywiązania zwierzęta są bohaterskie, to potrafią być także za sprawą ulegania instynktom - nikczemne, więc mogą czynić zarówno dobro, jak i zło. O tym tez pisałem już powyżej. Zwierzęta też mają świadomość, ulegają w większym stopniu intynktom, bo taka ich natura. Niektórzy ludzie miewają zbliżoną naturę, ale i odpowiedzialność spoczywa na nich większa.
-
Każdy znajdzie inny płaszczyk do przykrycia tego co w nim naprawdę siedzi, dla jednych jest to religia. Są przyzwoici muzułmanie. Dana religia może mieć niebezpieczne tendencje, islam takie ma, bo powstał jako narzędzie do prowadzenia podbojów, mimo to zdarzają się przyzwoici muzułmanie. Po prostu łatwiej zostać groźnym fanatykiem w tamtej strefie kulturowej, niż w innej. Bardzo możliwe, że świat stworzył Bóg. Też tak poniekąd uważam. Zwierząt nie dotyczy pojęcie dobra i zła? To byłaby anomalia. Idealizujesz z miłości zwierzęta, to naturalne, ale jesteś nieobiektywna. Podobnie matka idealizuje swoje małe dziecko, nawet gdy te wyżywa się na słabszych i bije dziewczynki. W końcu to jej ukochany bardzo słodki berbeć. Instynkt stanowi zawsze wymówkę? W świecie ludzi on nie obowiązuje? Przeczytaj proszę mój powyższy post. Każdy na swój sposób odpowiada za siebie. I nic nie jest całkiem białe, nie lubię się powtarzać, ale czasem trzeba.
-
Ależ mi jest bardzo miło, nie jestem pewien jak reszta, ale większość zapewne też oczekuje na forum zrozumienia i jest gotowa zaoferować to samo.
-
Powiadasz, że kota stymuluje zadawanie innym bólu za sprawą ruchu? Przepraszam, a ilu ludzi nieświadomie rani innych słowami czy nieprzemyślanym działaniem? Czy to znaczy, że są bez winy? Bo stymuluje ich gniew i wyrażające go słownictwo? Człowiek też nieraz rani instynktownie. Bywa, że instynktownie da komuś w twarz, taka już jego natura. Człowiek też ma swoje instynkty i wielu nie potrafi ich okiełznać, wielu nawet nie próbuje. Ludzie okrutni są również częstokroć bardzo inteligentni i nie folgują swoim popędom. Zwierzęta nie wyciągają wniosków? nie analizują? Przepraszam, ale przeprowadzano szereg eksperymentów z użyciem naczelnych, także jak się zdaje szczurów czy nawet ptaków. W zależności od wyniku tego eksperymentu zwierzę otrzymywało jedzenie lub nie. Kruki potrafią rozbijać orzechy z pomocą ruchu ulicznego. Jak się tego nauczyły? Ich praprzodkowie nie mieli takiej możliwości. W szczurzym społeczeństwie istnieje hierarchia, najwyżej są samce alfa i one też mają najwięcej profitów, samo życie. Te sprytne gryzonie potrafią się komunikować i działać zespołowo. Są trudne do wybicia, bo ostrzegają się przed niebezpieczeństwami. Polecam film ''Szczurołap'' z końcowych lat PRL. Zwierzęta też mają w sobie element dobra i zła i też mają usposobienie. Kot miewa inne usposobienie niż inny kot, pies inne niż inny pies. To wskazuje na to, że mają coś więcej w głowie niż tylko zakodowaną potrzebę najedzenia, napicia i położenia spać. Zwierzęta cierpią? Oczywiście, wszelkie świadome same siebie stworzenie może cierpieć. Zwierzęta się boją? Kolejny dowód. Sama je podałaś. Pies zdolny do heroizmu? Sama podałaś kolejny przykład, który zaprzecza temu, że zwierzęta działają tylko instynktownie Głęboko zakodowany w niemal każdym instynkt przetrwania kazałby temu dzielnemu psu uniknąć zderzenia z samochodem. On się jednak poświęcił. Sama sobie przeczysz. Pies nie działał mechaniczne? Więc nie działał tylko i li wyłącznie instynktownie, bo tym działaniem zaprzeczył instynktowi przetrwania Skoro jakieś stworzenie jest zdolne do czynienia dobra, jest też zdolne do czynienia zła. W szale bitewnym działa się mechanicznie, dzięki szeregowi nawyków zdobytych w obozie szkoleniowym. Traci się zdrowie i sprawność ciała nieraz na całe życie, a zarazem robi to samo drugiemu człowiekowi. Do głosu dochodzi w człowieku instynkt zabijania, które ma wszystko co żyje Jeden potrafi nad tym zapanować, inny nie. Pedofil znajdzie mnóstwo wymówek, taka już jego choroba. Każdy ma jakieś instynkty, człowiek czy nie człowiek. I wielu popełniając zło znajduje w owych instynktach dla siebie uzasadnienie. Nie znajdziecie nieskazitelnej bieli, szukajcie jej dalej.
-
Pozorna motywacja, czy też wymówka fanatyka może być religijna, może być też inna, rozmaite są odmiany fanatyków. Religia to tylko jedna z ich wielu wymówek. I tak to tylko płaszczyk, który ma ukryć ich naturę i skłonność do rozlewu krwi. Nie mówiłem, że wszystkie drapieżniki wykazują się okrucieństwem. Napisałem dokładnie to samo co Ty w drugim zdaniu Twojej wypowiedzi, ale już nie to samo co zawiera pierwsze i trzecie zdanie Twojej wypowiedzi. Przeczytaj proszę raz jeszcze dokładnie mój post. Pisałem tylko o tym, że zwierzęta również mają okrucieństwo we krwi. Podałem przykład zachowania kotów domowych, Mogę podać inny przykład, bywa że samice lotopałanki zjadają swoje młode, te które z nowego miotu są słabe i chorowite. Oto Wasza bezgrzeszna natura. Natura jest piękna, ale i równie okrutna co życie społeczne ludzi. Wszędzie obowiązują te same prawa. W żadnym stworzeniu nie znajdziecie nieskazitelnej bieli, nie ważne jak długo byście szukali.