
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Potwierdzam, facet musi dawać wsparcie. Musi i już, musi i tyle. Kobieta szuka oparcia, facet szuka pocieszenia. Jak można dawać oparcie, gdy nigdy nie wiadomo co do łba odwali i samemu się tego oparcia potrzebuje? Wystarczy jedno słowo, jeden wybuch i szczególnie na początku pierwiastek żeński odlatuje w siną dal. Tak szczerze, stan depresyjny, jakieś samo-użalanie u faceta w głębi kobiety wywołuje mieszankę pogardy z litością. Obiektu do okazywania pogardy się nie widzi, obiekt do okazywania litości może czasem dostać matczyne tuli-tuli, ale to materiał na totalny friend-zone. Facet może znosić wybuchy, słabości i dziwactwa kobiety, to ogólnie przyjęte. Jeśli facet zaczyna się tak zachowywać, to niestety wszystko zaczyna wskazywać na to, że nic nie upoluje, porządnie nie obroni, nie zapewni poczucia bezpieczeństwa i potomek będzie taki sam. Kobiety mają wpojone mechanizmy psychiczne, które poruszały machinę ewolucji. Samiec alfa jest alfa, omega zjada cierpliwie ochłapy. Możliwe, że kobiety ''do pocieszenia'' spotyka potem zawód, ale facet ''do pocieszenia'' nawet nie sprawdzi jak jest potem. Nie przejdzie przez wstępną przesiewkę, nawet jeśli jest przystojny. Nawet jeśli uda mu się trochę poaktorzyć i tak w końcu wyjdzie szydło z worka i albo usłyszy sakramentalne: ''odwal się'' albo równie sakramentalne ''zostańmy przyjaciółmi''.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
chojrakowa - To zły patent, z tym żywieniem. Lepiej rano najeść się naprawdę porządnie, potem w czasie dnia coś przekąszać, tylko byle nie słodkie przekąski i inne g. Nałożyć sobie szlaban na biały cukier generalnie, wiem że się powtarzam. Olać patent z głodzeniem się, szkoda zdrowia i człowiek to i tak potem ''nadrobi''. Lepiej powoli i systematycznie schodzić z wagi, po prostu najadać się rano, gdy można robić to bezkarnie. Warto zsynchronizować tryb jedzenia i spania. Wstawać rano, najadać się rano, potem ma się energię w trakcie dnia i człowiek nie objada się w nocy, bo wtedy śpi. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Chojrakowa - ja jej nie akceptuje, ale nauczyłem się z nią żyć. Tak szczerze, faceci głównie patrzą na twarz i całokształt. Wielu wręcz kręci taka drobna niedoskonałość jak trochę krągłości tu i tam. Modę kształtują homo (nic do nich nie mam, każdy ma swój świat) i oni wmówili ludzkości, że kobieta ma wyglądać jak cherlawy chłopiec. Zimno zniechęca do wysiłku, wszelkiego. Szczególnie jeśli człowiek jest zmęczony. Może poczekaj na wiosny. Narcyzm, a bordeline, cóz. Obie te choroby mają cechy wspólne. Border bardzo pragnie akceptacji, zrozumienia i czasami ''okadzania''. Choroba borderline jest okrutna, czasami border nabiera przekonania, że coś mu się od życia należy za to wszystko co musi przerabiać. W końcu inni mają łatwiej, nie mają tego w głowie, a on to znosi długie lata. Oczywiście fazy chciejstwa przeplatają się z fazami pod tytułem- jestem padliną i/lub śmieciem. Co więcej, border pragnie ładnie wyglądać, być atrakcyjny. Jeśli ktoś potrafi okazać uznanie, przysłodzić i okadzić, to leje miód na duszę bordera. Stąd rodzi się swoisty paradoks, border potrafi sprawnie manipulować, a zarazem sam bywa bezradny wobec cudzej manipulacji. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
- no, a to jest moja piosenka. Ty chociaż jesteś kobietą. Co powiedzieć o facecie, który kilkakrotnie w życiu schodził z otyłości w anoreksję. Teraz już nad tym panuję, ale nadal nie jestem zadowolony ze swojej ''linii''. Nie ma normalnych, są tylko niezdiagnozowani. Jeśli popatrzeć jakie odchyły zaliczają niby normalni ludzie, jakie chamstwo i znieczulica panuje wokół, to termin - choroba - nabiera całkiem innego wymiaru. Pozostaje się nie chwalić swoją przypadłością. Jestem wdzięczny borderowi za to, że uwrażliwił mnie na los wszelkich czujących istot i wyrobił uważność. Ludzie kładą żarcie i picie kompletnie byle gdzie, wpierniczają te wszystkie coca-cole z cukrem i aspartamem, dzieciakom od małego pakuje się bez opamiętania narkotyk zwany sacharozą, chipsy, mięso z jakiegoś prosiaka-męczennika, nic dziwnego, że tyle panuje chorób. Człowiek goni za hajsem, zamiast koncentrować się na nowym modelu laptopa czy tabletu wysiłki ludzkości powinny zogniskować się na produkcji normalnej i zdrowej żywności. Oczywiście człowiek jest pazerny i pazerny pewnie pozostanie, a ludzie będą wpierniczać coraz gorsze świństwo. Skutki łatwe do przewidzenia, polecam film ''Idiocracy''. Faceci płaczą, ale w samotności. Życie, Panie. -
Kurde, komuś brak mojej chorej psychicznie obecności? Tym razem nikt nie biega za mną z krzyżykiem i nie rzuca czosnkiem? Dziękuje Naemo, lejesz miód na moją duszę. Nie omieszkam tam zajrzeć. Wszyscy mamy źle w głowach i żyjemy. Dziękuje, Cognac, widocznie w pewnych placówkach służby zdrowia mnie nie doceniano;).
-
Absolutnie, każdy jest potrzebny i każdy odpowiada za siebie. Za żadne skarby nie poszedłbym na wojnę, ale żołnierze są potrzebni. Fanatycy wszelkiego rodzaju są żywym świadectwem, że fanatyzm szkodzi. Nie widzę sensu w gonieniu za kasą, ale goniący za kasą i obsesyjnie pracowici budują dobrobyt itd. itp. Sęk w tym, żeby samemu mieć czyste sumienie. Każdy ma swoją drogę i swoje w życiu do przerobienia, ale każdy też dostanie od życia za to co zrobił, zarówno dobrego, jak i złego. Jeśli ktoś sobie obiera cele żeby tu i teraz osiągnąć wielki sukces, to jego sprawa. Peter88 Nikogo nie nawracam, ale patrzę na to z dystansem. Nawet jeśli ten świat się skończy, to widocznie ma się skończyć. Nie cofniesz kijem Wisły, zresztą po co ją cofać. Co ma być, to będzie. Może ta generacja ma do przerobienia lekcję pod tytułem: ''koniec świata'', bywa. Dla mnie byty tu i tutaj powędrują tylko po apokalipsie w inny wyrywek czasoprzestrzeni, lekcja się nie skończy. Sens życia dla mnie jest taki jak podałem: lekcja, niekończąca się lekcja przez wiele żywotów, teza, antyteza, synteza. Zanim człowiek zrozumie, że nie warto chwytać miecza w ręce musi wpierw trochę od niego poginąć.
-
Po kolei: mhps: Temat świadomości każdy odczytuje po swojemu. Temat zapoczątkowały dżinizm wraz z buddyzmem, więc wcale nie jest on tożsamy z laicyzacją. Dziadek nie jest w chmurze, Dziadek jest wszechobecny, przenika każdy element superhologramu zwanego życiem, zarówno pałace, ludzkie serca i mózgi, penisy i łechtaczki, jak i pisuary i gnojowice. Dziadek ma tylko bardzo okrutne metody wychowawcze i to mnie do jego projektu zniechęca, ale co poradzić. Świat to projekcja świadomości, człowiek zna tylko mały wyrywek tego, co jest wokół. Tylko tyle ile pozwoli mu zobaczyć jego ego. Ciężko powiedzieć czy życie ma sens czy go nie ma. W hinduizmie znany człowiekowi wyrywek czasoprzestrzeni określany jest mianem ''przedszkola'' - miejsca, w którym człowieka nabywa właściwych myśli i nawyków. Zatem nie podejmuję się tej oceny, gdyż za mało widziałem, za mało pamiętam z poprzednich rozdań życiowych. Człowiek zakłada rodzinę i się mnoży, bo coś go do tego popycha. Widocznie taką ma lekcję do przerobienia. Podobnie jak w czasach euforii wojennej ludzie dobrowolnie zaciągają się do wojska, sami wybierają niebezpieczne i niewdzięczne zawody, wybierają nieraz najbardziej irracjonalne opcje. Coś ich przyciąga i pociąga do tego, żeby przerobić dany temat. Potem mogą sobie wypominać zawszeni i przerażeni w zabłoconych okopach, że z tym wojskiem, to może jednak nie był najlepszy pomysł. Co poradzić, wewnętrzne ''ja'' ich skłoniło do takiej decyzji, po prostu musieli to przerobić. Życie jest dialektyczną lekcją- teza, antyteza, synteza, stąd ludzie nieraz zachowują się skrajnie nieodpowiedzialnie, muszą przerobić kolejną lekcję i tyle. Pisząc o beztroskim przepierniczaniu albo o cierpieniu mam na myśli stale obecny cykl w dziejach ludzkości: pokój-wojna, asceza-hedonizm. Wszystko ma swój kres i niszczenie europejskiego dorobku to jedno. Nie szanowanie materii, środowiska, wody, pożywienia, zwierząt zabijanych w okrutny sposób w przemysłowych fabrykach mięsa, nie szanowanie własnego ciała to drugie i można tak wyliczać długo. Dawna purytańska Anglia cierpliwie odkładała grosz do grosza, żeby teraz jej dalecy potomkowie radośnie przepijali i przypierniczali cały dorobek. Człowiek obudowując się majątkiem traci znaczenie tego, co naprawdę ważne. W związku z tym wszystkie poświęcenia wydają się mieć ograniczony sens: każdy kapitał ktoś w końcu przepije w 2-3 pokoleniu, każde piękne ciało ktoś w końcu rzuci z nudy profanom na żer, każdą skrupulatnie budowaną przez lata ''mocarstwowość'' w końcu rozbije egoizm, wygoda i zbytni dostatek materialny. Człowiek radośnie rozlewa wodę na lewo i prawo, nażera się i seksi kiedy tylko się przytrafi okazja, potem przychodzi mu w kolejnym ciele pokutować za wszystko co nawywijał, uczy się umiarkowania, tylko trochę wyrośnie i już ego sprawia, że robi się z niego wielkie panicho pośród morza ludzkiego robactwa. wieloraki Mi się widzi, że cała ta impreza z imigrantami z Bliskiego Wschodu to numer obliczony na zbudowanie społeczeństwa totalitarnego. Zanim wojsko i policja zyska mandat, aby wyjść na ulicę i zaprowadzić ''porządek'' ludzie najpierw muszą się solidnie wystraszyć i to się właśnie teraz dzieje. Co do metempsychozy, nie nawracam. Powiem tyle, wszystko jest stanem umysłu, świadomość to umysł i serce, umysł odpowiada za moce przerobowe intelektu, a serce za emocje. To co człowiek widzi jest tym co jest mu dane zobaczyć. Dla człowieka świat to pięć zmysłów i jednowektorowa percepcja czasu, dla drapieżnika świat to coś widziane przez filtr na podczerwień, dla mrówki świat to ścieżki pamięci feromonów itd. itp. Obok świata widzialnego dla człowieka jest też świat dla jego zmysłów niewidzialny. Stąd chociażby genius leci, geniusz miejsca, miejsca nasiąkają uczuciami i emocjami jak gąbka i same wytwarzają potem odpowiednią aurę. Ktoś kto jest chadowcem albo borderem sam to przerabiał czując podskórnie negatywną aurę'' domu'' rodzinnego, o ile w nim nabawił się swej przypadłości. Reszta świata była słoneczna i oferująca wyzwolenie, w ''domu'' człowiek się dusił, cofał, nachodziły go złe myśli, a choroba przybierała na sile i ciężko było się skupić czy z sobą wytrzymać, nawet jeśli było się samemu. Stąd niektórzy ludzie ''promieniują'' dobrą i korzystną aurą, w ich obecności człowieka co i rusz spotyka bez wysiłku natchnienie i stąd w obecności pewnych ludzi człowiek czuje się chory, jakaś siła od nich odpycha, nawet jeśli nie śmierdzą i nic właśnie nie mówią.
-
Dlatego na tym świecie jest tyle cierpienia, cierpienie pełni funkcję dydaktyczną. Człowiek czy też zwierzę w tym wyrywku czasoprzestrzeni ma brać po dupie, cierpieć na wszelkie możliwe sposoby, aby awansować na wyższy poziom ducha i dostąpić wyższych królestw niż to gnojowisku, samobójstwo oznacza degradację, więc tylko pogarsza położenie. Życie jest do pizdy niepodobne. Pomyśl o tych biednych dzieciakach rodzonych w zapijaczonej patoli chciwej 500+, Cyganiątkach, dzieciakach które będą miały przerąbane już na starcie, pomyśl o molestowanych od małego dzieciakach, wreszcie pomyśl o brzemiennych matkach których brzuchy przekłuwane są bagnetami, zaś płody wyciągane (częsta rozrywka podczas konfliktów zbrojnych). Przede wszystkim pomyśl o dzieciakach nieprzemyślanych i niechcianych. Są dzieciaki, a nawet dorośli ludzie którzy nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się co to miłość. Rozmnażanie to uleganie popędowi, można odwalić kitę na tyle różnych nieprzyjemnych sposób. Istnieje realne zagrożenie wybuchu wojny nuklearnej, taka Hiroszima i Nagasaki na skalę planetarną. Z przyjemnościami w życiu jest tak, że są one potem płacone dwa razy większą dawką nieprzyjemności, jak dla mnie kiepski interes. Jeśli policzyć niedotykalnych w Indiach predestynowanych od małego do nurkowania w szambie, bądź badi w Nepalu przeznaczane od małej dziewczynki do roli prostytutki i naprawdę multum podobnych wypadków, to ciężko mi sobie wyobrazić szczęście w takim życiu. Nawet jeśli to kiepski interes, chwila szczęścia za lata nurkowania w szambie. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Można się przyzwyczaić do wcinania bałandy zmieszanej z błotem, można się przyzwyczaić do wszy, które rojami zamieszkują twoje ubranie, pryczę, a także ciebie, to jest właśnie okropne. Znacznie częstszym zjawiskiem w kacetach było ''zmuzułumanienie'', kompletne zobojętnienie na świat wokół i czekanie na śmierć. Dokładnie, każdy ma swój świat. Życie jest więzieniem, nieraz naprawdę trzeba się przyzwyczaić do ohydnej celi o bardzo niskim standardzie. Mi wystarczy świadomość, że teraz w Syrii jakiś bojownik kogoś gwałci, ktoś w Afryce umiera z głodu, jakiś oszołomiony prosiak w fabryce mięsa jest wrzucany żywcem do wody o temp. 140 stopni Celsjusza albo w jakiejś celi tortur pozbawiają kogoś genitaliów, ew. narzędzia wzroku żeby czuć odrazę do życia. Od życia nie da się uciec i to jest właśnie okropne. Trzeba je po prostu znieść, nie zadawać innym świadomym istotom cierpienia i naprawiać swój własny świat, na tyle na ile to możliwe.
-
Jestem życiorealistą i wierzę w metempsychozę - wędrówkę dusz. Ten świat to padół i wysypisko śmieci. Zabijając się, zamiast znosić cierpliwie ohydę życia w tym wyrywku czasoprzestrzeni, pogorszyłbym swoje położenie lądując w jeszcze gorszym szambie niż to znane nam tutaj. Życie jest karą za narodziny, życie nigdy nie wynagradza ucieczki, trzeba znieść tą karę do końca. W przeciwnym wypadku trzeba będzie powtórzyć tą samą lekcję od początku w jeszcze gorszych uwarunkowaniach.
-
To miałem na myśli. Garstka jest szczęśliwa, by miliony żyły jako zakapturzone w świecie islamskim, żywy towar, ofiary chorób i gwałtów, kaleki wskutek działań wojennych itd. itp. Nie tylko ludzie, niebywale cierpią również zwierzęta w przemysłowych fabrykach żywności. Sama koncepcja życia widzi się trochę taka odrzucająca. Ja teraz mam znośnie, tak, no i co z tego skoro w tej chwili jakiś kolejny dzieciak dostaje wpierdol od życia za to, że żyje, kształtuje mu się w głowie jakiś chad/borderline, i pozostaje mu mieć całe dalsze życie naznaczone chorobą albo jakaś naiwna nastolatka zamiast trafić do pracy zagranicą właśnie ląduje w burdelu ew. jakiś mieszkaniec Bangladeuszu właśnie kombinuje jak przeżyć kolejny dzień i nie odwalić kity z głodu. Miliony dążą do dostatku, gdy go osiągną oni albo i ich dzieciaki z miejsca zaczynają gardzić tym co mają i tymi, którzy są niżej. W niemal każdym jest taki mały człowiek-skurwiel, wystarczy okazać słabość, gdy nie trzeba. Życie jest albo naznaczone cierpieniem i walką o przetrwanie albo beztroskim przepierniczaniem ciężkiego dorobku przodków, vide: Europa Zachodnia. Człowiek człowieka nie pojmie, każdy ma swoje ''ę'' i ''ą'' w ogóle tak naprawdę mało jest ludzi. Życie w znanej mi formie po prostu śmierdzi i nie jest warte fatygi. Za dużo gonitwy tak naprawdę o nic, za dużo niesprawiedliwości i za dużo nieprzyjemności po drodze, które mogą człowieka trafić w każdej sekundzie życia.
-
Pomyśl jaki piękny byłby ten świat, gdyby ludzie podzielali życiowstręt. Z życia nic dobrego nie wynika; choroby, wojny, przestępczość. Środowisko jest skażone i wskutek postępu medycyny życie się wydłużyło, a tym samym ryzyko zachorowań na wszelkie bolesne i nieprzyjemne świństwa wzrosło. Narodziny są cholernie bolesną traumą, która świadomość wypycha ze swojej pamięci. Gdyby wszyscy podzielali życiowstręt ludzkość by wymarła i tym samym wszystkie nieszczęścia przestałyby wraz z ludzkością istnieć. Ile ludzi spośród tych ponad 7 mld. jest naprawdę szczęśliwych albo chociaż toczy jako takie życie? Miliony o ile nie miliardy wegetują w slumsach, miliony cierpią na brak podstawowej opieki medycznej, mniejszość jest syta i zadowolona, ale to też złudzenie. Jeśli mniejszość zamknie się w swoim azylu to i tak nieszczęście ją dopadnie. Przykład Europy Zachodniej i imigrantów z Bliskiego Wschodu. Życie wiąże się z tak dużą ilością nieprzyjemności, że przedłużanie gatunku świadczy o braku wyobraźni. A tak - ludzie powoli i z relatywną godnością wymarliby, ostatni zgasiłby światło, a wraz z nim głód, pragnienie, choroby przestałyby dotykać ludzkość. Na Ziemi zapanowałby idealny pokój i spokój. Zbyt wielu ludzi dotyka cierpienie w związku z procesem życia, żeby móc życie lubić.
-
Nie w tym rzecz. To tylko spotęguje iluzję. Niezależnie od formy ludzki organizm jest odrażający. Uznane w danym czasie za atrakcyjne formy sprawiają, że coś co odrzuca wydają się ładne. Wystarczy sobie wyobrazić cały ten bakteriologiczny mikrokosmos w człowieku, wnętrzności, brudną fizjologię i to odrzuca. Instynkt dodaje magii, zdrowy rozsądek podpowiada, że ludzki organizm to więzienie i jedno wielkie wc.
-
Żółwik, też się brzydzę siebie. W ogóle nagość jest odrażająca. Nagość faceta w szczególności, paw na samą myśl o tym. Jeśli przyjrzeć się bliżej ludzkiemu organizmowi z tymi całymi płynami ustrojowymi, wydalinami, moczem, flakami to zbiera się na rzyganie. Natura robi mały szacher-macher i robi z tej kupy krwi i mięsa coś co może wydawać się ładne, ale tylko się wydaje.
-
Każdy ma swój świat. Jeden ma farta do ludzi, drugi ma niefarta. Jako osoba z wybitnym niefartem podzielam zdanie przedmówców. Im mniej ludzi, tym lepiej. W ogóle im mniej, tym lepiej. Im mniej przedmiotów, im mniej ludzi, im mniej potrzeb, tym mniej problemów. Z ludźmi jest więcej kłopotów niż radochy, a człowiekowi nie trzeba koniecznie do szczęścia drugiego człowieka, właściwie to wystarczy mu micha, coś do palenia, coś do czytania i -sytuacja idealna- browar. Ludzie komplikują życie, zamiast kogoś poznać lepiej się napić. Też nie lubię ludzi, ludzie komplikują życie i nigdy nie wiadomo co komu do łba strzeli, ludzie są nieprzewidywalni i mają niskie pobudki, no i cholernie lubią się napawać i podniecać kosztem słabszych. Zbiera mnie na puszczanie pawia na myśl, że jestem człowiekiem i że inni też muszą być ludźmi.
-
Muzułmanie są solidarni, potrafią współpracować i ''czują'' jeden drugiego. Zapraszanie do siebie agresywnych i obcych kulturowo imigrantów ekonomicznych jest głupotą. Jednakże owi imigranci stanowią żywą ilustrację tego, że żadne pieniądze i żadne technologie nie obronią dobrostanu ekonomicznego dla egoistów. To złudzenie, sposób jakiś zawsze się znajdzie, jeśli ktoś nie lubi własnej kultury, to zmuszony zostanie do polubienia cudzej. Przepowiednia zawarta w ''Apocalypto'' Mela Gibsona właśnie się spełnia
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Czasem pomaga, każdy ma swoje sposoby. Mi swego czasu pomogło rozbicie sobie butelki piwa o głowę. Czasem trzeba coś zniszczyć, najlepiej tak żeby po drodze zabolało, siebie ma się pod ręką, więc wybór jest prosty. -
Rozdzielenie się. Doświadczenia, historie, opinie, teorie.
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Pozostałe zaburzenia
Często szuka się winy poza sobą, bo identyfikuje się podświadomie złą osobę, z osobą która jest winna. Border jako dzieciak ciągłe musiał wysłuchiwać, gdy spotkało go coś złego: to twoja wina, jesteś żałosny/zjebany/spierdolony etc. To utrudnia potem życie, skoro popełniając błąd człowiek staje się najgorszym śmieciem, więc winny zawsze musi być ktoś inny. Border nawet gdy podświadomie czuje, że zachowuje się głupio musi ostentacyjnie okazać, że wina jest poza nim. Ma się tez problem z okazywaniem i zrozumieniem miłości jako takiej. Jeśli ktoś nie wie co to miłość, nigdy tego nie doświadczył myli potem miłość z pożądaniem. Jest się trochę pasożytem, szuka się żywiciela. edit: Raz pod wpływem leczniczej dawki piwa miałem paraliż senny, ale nie wiem czy kwalifikuje się to jako epizod rozdzielenia się. -
Jako osoba chora psychicznie, łajza, gnida i osad klozetowy społeczeństwa.
-
''Ach gdyby, gdyby nawet piwo zabrali..." Mam piwo podobne do bramy triumfalnej! Zabierają mi piwo podobne do bramy triumfalnej!! Oddajcie mi piwo podobne do bramy triumfalnej!!! Zabrali. Została po nim tylko szara naga abstynencja
-
Coś powiem, krótko i na temat. Nie wklejaj na forum swoich zdjęć, nie wysyłaj ich na priv, nawet jeśli jesteś miss universe. Lepiej zachować swoją prywatność dla siebie, nigdy nie możesz być pewna co potem ktoś zrobi z taką fotką, gdzie ona się znajdzie. W życiu różnie bywa.
-
Mogę rzucić banałem: zaakceptuj siebie taką jaką jesteś, zamiast tego powiem tak; znajdź swój styl. Pewnych spraw nie przeskoczysz, ale zamykając się nie będziesz miała jak podpatrzeć pomysłów na siebie. Nikt nie jest doskonały, skupiając się na swoich mankamentach będziesz je pogłębiać. Życie wynagradza pracę nad sobą, ilu ludzi tyle gustów. Ludzie się przyciągają nie tylko wyglądem, ale także pewnością siebie, wygadaniem, zainteresowaniami. Są tacy faceci, którzy nie lubią kinowych piękności wychodząc z założenia, że w dupie się takim przewraca i mają trochę racji. Każda/y ma jakiś feler, niektóre mają lipną przemianę materii, piwny brzuch i też pewnych spraw nie przeskoczą.
-
Warto unikać żywności wysoce przetworzonej, unikać mięsa (da się zastąpić fasolą, grochem, gorczycą, bobem, to co dzisiaj sprzedaje się jako mięso często nie ma wiele z mięsem wspólnego), unikać fast-food'ów, unikać białego pieczywa i przede wszystkim, nałożyć sobie szlaban na biały cukier i słodkie napoje, nie łudzić się, że słodki napój light czy czekolada light coś zmienia. Cukier w postaci sacharozy budzi wilczą żądzę obżerania się, bez porównania łatwiej się kontrolować, kiedy człowiek nie tyka tego świństwa. Producenci żywności lubią ładować cukier jako wypełniacz do produktów wysoce przetworzonych (sosy, jogurty, naprawdę trzeba się pilnować) właśnie po to, żeby potęgować u konsumentów niezdrowe łaknienie. Bez porównania łatwiej kontrolować się kiedy człowiek rzuci w diabły tą truciznę, zysk jest potrójny: na zdrowiu, na zębach i na wadze. Pozorne pobudzenie skutkuje późniejszym otumanieniem i fałdami tłuszczu zmagazynowanymi na czarną godzinę. Lepiej zastąpić to coś fruktozą i glukozą zawartą w owocach.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Otwieranie z borderem rzadko kończy się dobrze. Człowiek tego unika, bo zbyt wiele razy się sparzył. Każdy ocenia według siebie i ludzie lubią oceniać, więc lepiej po prostu nie mówić o sobie za dużo, chyba że ktoś lubi speszone spojrzenia i niezręczne sytuacje. Border zmiennym jest, raz dziecinny, raz dojrzały, raz smutny, raz w euforii, raz szlachetny, raz egoistyczny. Dodatkowo lubi się dobrze wyglądać w cudzych oczach. Nieraz odrzuca się tylko dlatego, żeby wyjść z danej sytuacji z twarzą, a potem sobie to wyrzuca, ale to jest silniejsze. Jakby człowiek był zdalnie sterowany, pomiatane w przeszłości ego zmusza do tego, tak każe i już, tak każe i tyle. I jeszcze jeszcze, jest się podatnym i wpływowym. Człowiek szuka na siebie sposobu i ma plastyczny styl bycia. Łatwo się zmienia pod wpływem otoczenia, przejmuje mimikę, gestykulację, słownictwo. Dzieciak przejmuje wzorce od otoczenia w wieku paru miesięcy, lat i robi to nieświadomie. Border świadomie musi zastąpić starego ''ja'' i zamienić go nowym. Niestety ten stary wciąż siedzi gdzieś w okolicach kręgosłupa i lubi o sobie przypominać w sytuacjach kryzysowych. Jeśli powinie się noga czasem przejmuje kontrolę i to jest naprawdę noc żywych trupów. Wówczas zmienia się w zombie dosłownie, ma się tylko inne nawyki żywieniowe. Jest się niestabilnym także w planach życiowym, ciągle ma się inny sposób na życie. Wystarczy pierdoła, przekroczenie masy krytycznej i rzuca się wszystko w cholerę, nieważne ile się wcześniej w to władowało czasu, kasy, energii i zaczyna coś całkiem innego. Częsty jest perfekcjonizm, albo się robi coś idealnie, albo się tego w ogóle nie robi. A jeśli nie jest to idealnie, to tak jakby się nic nie zrobiło. Jeśli jestem pisarzem, to bardzo cholernie niespełnionym, ale dziękuje. -
Bóg jest jeden, Bóg jest Jednością, zespoleniem. Przybiera rozmaite postaci dla celów dydaktycznych. Kłótnia o interpretację Trójcy bierze się z niezrozumienia, że postaci symbolizują tu substancje, ergo: nie trzech ''ludzi'', ale trzy rodzaje tego samego, każda substancja ma inną funkcję. Daje wiedzę, a zarazem wodzi na pokuszenie. Zbiorowy szowinizm ''ego'', który prowadzi do wojen religijnych jest wodzeniem na pokuszenie. W Islamie Bóg jest jeden, bo taki jest przekaz. W chrześcijaństwie Bóg jest w trzech osobach, bo w przekazie zawarte jest takie wyjaśnienie przejawiania się Boga. W hinduizmie czy buddyzmie Bóg przejawia się za postacią symboli i tyle. W buddyzmie tez jest Trójca, inaczej tylko ujęta. W kultach antycznych Bóg też był jeden, ale przejawiał się w różnych postaciach, też była Trójca (Jowisz, Junona, Minerwa). Można tak wymieniać długo. Wszechświat jest stanem umysłu, Opatrzność jest we wszystkim, dla celów dydaktycznych różnie się przejawia, bo różne są strefy kulturowe, ludzkie języki i aparat pojęciowy.
-
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
akwen odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
Biblia nie dotyka całości. Też chrześcijaństwo mnie mocno odrzucało, w połączeniu z religiami i filozofiami Dalekiego Wschodu zaczyna to trzymać już się kupy. Kontekst sytuacyjny dotyczył tłumu poniewierającego prostytutką. Sedno jest takie: nie warto nikogo oceniać. Zawsze wie się o drugiej osobie tylko trochę, za mało żeby móc na tej podstawie wyrokować cokolwiek. Człowiek lubi oceniać, a to wraca do człowieka zwielokrotnione, więc nie warto. Po prostu się nie opłaca Nadstaw drugi policzek...... Znowu wyrwane z kontekstu. W całości dotyczy to tego, żeby wymagać od siebie i nie odpowiadać złem za zło. Życie działa według zasady: oko za oko, ząb za ząb. Inny cytat: ''nie mścijcie się sami, zemstę mnie zostawcie''. Życie i tak przypierniczy sprawcy, odpowiadając złem za zło człowiek truje się cudzą trucizną i prosi się o kłopoty, bo to do niego zwielokrotnione wróci. Co do nadstawiania policzka, Chrystus był Bogiem. Całkowicie wystarczy po prostu olanie ludzi, którzy lubią zadawać ból, mają z tego satysfakcję i nie nakręcanie się ich poryciem beretu. Co do kościoła, daleki jest od ideału. W szczególności dzisiaj. Zawsze jest tak, że jest prorok i jego uczniowie, im dalej w las tym bardziej przekaz jest deformowany, a powstała potem instytucja skupia się na swoim dobrostanie i lubi świętoszkować. Kościoły katolickie omijam od kiedy ostatecznie odrzuciły mnie zbiórki na imigrantów. Wymalowana pinda w TVN zamknie się w swoim chronionym azylu i jej kulturowo nie ubogacą, ale kiedy podobne teksty rzuca ksiądz, to coś jest mocno nie tak. Powinni być teraz z ludźmi, skoro wolą zamiast tego posłuszeństwo wobec ''trendy'' papieża i kasę z UE, to już ich wybór. I to fakt, że celibat w kościele katolickim skutkował tak jak skutkował. Afery tuszowano, przodował w tym Papież-Polak, o którym nie wolno powiedzieć złego słowa. Ja wolę wiarę traktować rozumowo i empirycznie, Biblia zawiera w sobie kod wszechświata i jeśli ożenić ją z buddyzmem, taoizmem i konfucjanizmem zaczyna trzymać się kupy. Współczesny kościół katolicki jest w fazie schyłkowej i też wiele dobrego się po nim nie spodziewam. Właśnie, ale po cholerę dawać żreć trollowi? I tak go to nie dotknie, obliże się tylko ze smakiem.