
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Mam tak samo jak Wy. Brak sił i determinacji na cokolwiek, człowiek żyje z przyzwyczajenia i nie ma tak naprawdę innego wyboru. W dodatku znowu coś mi zabiło ośrodek przyjemności w mózgu. Nic mnie znowu nie wzrusza, ani nie zajmuje, czy to podróże czy nowe znajomości czy jeszcze co innego. Zamiast tego jedna wielka wata cukrowa, siano we łbie. Gdy wróciła mi przyjemność odczuwania myślałem, że teraz wreszcie, późno bo późno, ale jednak zacznę żyć. A nici z tego i życie znowu zrobiło mnie w konia. Lata lecą, nic tak naprawdę w życiu się nie przydarza, człowiek wraca myślami do ulotnych chwil, gdy miał przejściowe remisje i/lub jakieś nadzieje. Są jakieś plusy, prawie 30 lat zmęczonych, teraz będzie już z górki. Młodość i tak od roku zerowego poszła sobie na marne, a wiek średni z jego przyjemnościami jakoś niespecjalnie myśli się zmaterializować. Tylko zdrowie przypomina mi, że lata lecą mi szybciej niż normalnie. Lata posiadania swojego zdrowia w kompletnej d. pozostawiły po sobie mnóstwo dziur w organizmie do łatania, jeśli jedno akurat załatam, to pruje się coś innego. Jakoś trzeba zmęczyć to życie i doczekać do końca, życie samo się nie zmęczy.
-
To jest ta magia świat. Też nigdy nie miałem ich z kim spędzać, ani jak spędzać. Czas wyrwany z życiorysu i tyle. Kiedy piłem codziennie browary miałem chociaż jakąś świąteczną rozrywkę, teraz i tego nie ma.
-
https://www.youtube.com/watch?v=3rWQyDxXS74 Wiele razy w życiu słyszałem, że jestem dziwny.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Nie Ty pierwszy/Ty pierwsza podejrzewasz mnie o święcenia. W katolicyzmie nie pasuje mi syndrom monopolu na prawdę i przesąd, że wiara i wiedza to dwie różne sprawy. Wiara, która nie wyjaśnia świata i nie sprawdza się w życiu nie ma sensu. Nauka służy poznaniu zmysłowemu, wiara poznaniu pozazmysłowemu. Metafizyka w Biblii ( w szczególności w Ewangeliach) wyjaśnia jak żyć, żeby nie mieć w życiu za wielu problemów. Jednocześnie trochę wkręca i trochę robi człowieka w wała, grunt to nie dać się zwariować i zachować zdrowy rozsądek. Człowiek żyje w Iluzji, w przedszkolu i w wychodku wszechświata. Jego zadaniem na teraz jest oduczyć się zadawania innym świadomym istotom cierpienia. Jeśli ktoś nie lubi mieć problemów sam nie powinien ich stwarzać: nie zabijać, nie kraść, nie cudzołożyć (albo inaczej; być wiernym swoim partnerom i dążyć do monogamii w tym zakresie, można szukać, ale idąc na łatwiznę traci się i utrudnia poszukiwania), nie kłamać, nie ćpać (pięć wskazań buddyzmu, krócej niż dekalog i bez seksizmu). Nie stwarzać samemu cierpienia, nie oceniać bo nigdy nie wie się dlaczego człowiek przerabia akurat teraz taką, a nie inną rolę. Nawet jeśli rola ta widzi się z perspektywy ludzkiego ego mało nobilitująca. Ludzka świadomość pragnie dowiedzieć się więcej i czasem lubi unurzać się w gnoju, czasem człowiek robi coś wbrew sobie, czasem działa sobie na szkodę, taka już jego natura. Czasem także zostaje na pewne role skazanym, każdy ma swoje rachunki do spłacenia. Każdy żyje tutaj za karę i spłaca swoje długi. Jeśli życie daje akurat wycisk lepiej przestać pić, przestać słodzić w mowie czy w kulinariach, przestać spożywać mięso, przeprosić się z kotem, którego pociągnęło się kiedyś za ogon czy przestać zazdrościć sąsiadowi niż prosić się o repetę. Wszystko ma swoją przyczynę, cierpienie także. Życie uczy poprzez ból i chorobę. Wszystko wraca, III prawo dynamiki Newtona. Dzisiaj wybiję się trzonowego dresowi, za parę lat straci się połowę szczeki albo człowiek straci coś, czego nawet nie zobaczy na oczy. Jego zmysły są ograniczone, a ludzkie ego jest więzieniem. I tak ma być. ''Nie mścijcie się sami ... Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę, mówi Pan.'' Wiem, że to brzmi trochę w sposób nadęty, ale życie tak działa. Odpłata jest nieraz oddalona w czasie, ale na tym pic polega. Linearny i jednowektorowy czas jest kolejnym złudzeniem, którego człowiek ma za zadanie się oduczyć. Aha, baśń o grzechu pierworodnym jest baśnią. Każdy spłaca własne zadłużenie z poprzednich żywotów. Stąd taka dysproporcja ludzkich żywotów. Można oddać się niskim instynktom za chwilę satysfakcji, ale to przysporzy bólu, dalszych niemiłych sytuacji i zamknie/skomplikuje drogę do lepiej urządzonych wymiarów, do których trafia się w nagrodę za posiadanie niskich namiętności w d$pie. Zbawienie może być poprzez Chrystusa, może być poprzez Sokratesa, może być poprzez Buddę, a może poprzez mechanikę. Metafizyka każdemu daje różne zadania na teraz, różne biegłości do opanowania i nie ma jednej drogi. Jeszcze inaczej, trzy klejnoty Lao-Tze; skromność, umiarkowanie, współczucie. Można osiągnąć tutaj spełnienie, ale po co komu to potrzebne. Można po drodze nabawić się złego ego, a śmierć nie wybawi od spłaty zadłużenia. Lepiej mieć chwilowe spełnienie w d$pie, a zapłatę odebrać w pozytywnej karmie, która rozciągnie się na dalsze żywoty. Człowiekowi nie grozi jakiś osobowy diabeł, z różkami czy smołą. Diabeł to personifikacja chorego ego. Chore ego pragnie zemsty, chwilowej satysfakcji, żywienia się cudzą energią. Problem polega na tym, że wszystko potem trzeba oddać co do grosza i z odsetkami. Niektórym w tym życiu przypada na tyle okrutna życiowa lekcja, że polityczniej pokładać winę za ludzkie nieszczęścia w niedobrym Lucyferze, który nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo po co hula sobie po świecie, nie zaś w samym człowieku. Świątynie wielu religii bez takiej politycznej figury by się wyludniły. Religia może być dla kogoś bełkotem, zresztą metafizyka celowo podaje stare prawdy w sposób często nieatrakcyjny czy bełkotliwy. Prawda nie może być kusząca. W przeciwnym wypadku wymiary przepełnione cierpieniem (takie jak ten znany nam) wyludniłyby się i całą równowagę we wszechświecie trafiłby szlag. Można albo mieć wielką frajdę tu i teraz albo poczekać, przełamać swoje niskie instynkty i uwolnić się z kołowrotu sansary. Wybór należy do człowieka. Na tym polega wolna wola. Można szybko woleć albo wolno woleć, a poza tym każdy z nas biega na krótkiej smyczy. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Teraz podałeś sytuację ekstremalną. Oczywiście napisałem tamte słowa na poły żartobliwie. Lepiej uciec niż dać się obić. A jeszcze lepiej; nie czekać biernie aż człowiekowi stanie się coś złego, ratować zdrowie jeśli jest taka możliwość, po prostu nie zarażać się cudzym bakcylem. I to nie zarażanie się cudzym bakcylem dotyczy sytuacji powszednich, nie odpowiadania chamstwem na chamstwo, przemocą na przemoc, cwaniactwem na cwaniactwo etc. Opcjonalnie nie przyciągać swoimi zachowaniami cierpienia, a gdy ono człowieka dotknie szukać przyczyny w sobie i ją zwalczyć/zredukować. Co człowieka ma trafić, to go nie ominie. Jeśli komuś jest pisane umrzeć w danych okolicznościach i danej chwili, to już tak mu jest pisane. Szukanie śmierci czy bierne czekanie na nią to głupota, ale swojego losu się nie oszuka. Oczywiście sprawę komplikuje fakt, gdy ktoś ma rodzinę i/lub jest jej żywicielem. Wówczas trzeba mieć na uwadze głównie interes rodziny. Nie mamy w dupie, niestety. Nigdy nie możemy mieć w dupie, ale mniejsza z tym. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Czemu na klęczkach i po co drugi policzek? Dać się obić, znieść co jest do zniesienia i tyle. Jednocześnie nie być naiwnym, uległym, unikać niepotrzebnych zagrożeń. Nie prosić się o rolę ofiary, nie prosić się o role oprawcy. Nie wchodzić w interakcję z ludźmi, którzy emanują szkodliwymi zachowaniami. To przybliża to zagadnienie do życia. Rewanż jest wchodzeniem w interakcję. Po co walczyć z innymi ludźmi? Lepiej zmagać się z samym sobą. Sprawiedliwość i tak zostanie wymierzona. Nie ma sensu wymierzać ją samemu. Nie tyle nadstawiać drugi policzek, co dać do zrozumienia, że działania agresora są nieskuteczne. Nie zarażać się cudzą chorobą, w szczególności jeśli agresja ogranicza się do agresji werbalnej, drobnych intryg czy kopania dołków. Zostawić choremu jego bakcyle, zamiast zapraszać je do własnej przestrzeni. Lepiej zebrać łomot od życia, niż nakręcać spiralę łomotu i samemu w niej utonąć. W tym wymiarze żyje się za karę, więc lepiej w spokoju doczekać końca wyroku. To fakt, każdy ma swój świat. -
bringthenoise - Dziękuje. Jestem głupi, ale to miłe. Nie jestem kotem. Mógłbym spać dwadzieścia godzin na dobę, obok jakiś człowiek opcjonalnie płci żeńskiej zachwycałby się, że jestem taki słodki i tak fajnie macham ogonem. Miałbym prosty tryb życia, od miski do łóżka i z powrotem. Tylko trzeba by mi podawać karmę wege i nie wypuszczać na zewnątrz żebym niepotrzebnie nie zapolował na jakieś żywe stworzenie. Niestety muszę być człowiekiem. To przykre.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
W życiu nie ma przypadków. Człowiek tylko sobie wmawia, że to co go spotyka jest przypadkiem. Oko za oko, ząb za ząb to marny patent. Nie zamierzam się rozmnażać, wystarczy jednej takiej pokraki jak ja na tym świecie, ale odpowiadanie złem za zło przyciąga to zło do własnego życia. Na krótki dystans rewanż czy zemsta może przynieść satysfakcję, ale wszystko potem trzeba spłacić z nawiązka. Wszechświat to zbiór naczyń połączonych, wszelka żywa inteligencja jest jednością. Czasem życie daje wycisk, żeby spłacić zaległe rachunki lub dać coś do zrozumienia. Wszelkie zło uczynione drugiej żywej istocie wróci zwielokrotnione. Życie przygotuje rewanż, sprowadzi na ludzką drogę takich ludzi i takie okoliczności, którym człowiek już nie będzie miał sił sprostać. Jeśli ktoś lubi walczyć, proszę bardzo, ale w końcu pozostanie się bezzębnym. Lepiej pozostawić zemstę życiu i pozwolić żeby to sprawca zła brał po dupie, niż samemu prosić się o baty. -
Niedopowiedzenia. Zawsze trzeba trochę podglądać i nigdy nie wie się wszystkiego. Dwie wypukłości na spodniach koleżanki, a reszty człowiek musi się domyśleć. Działa wyobraźnia i zmysł obserwacji. A rzucone jak kawa na ławę, bez sensu. Ani nie nęci, ani nie kusi, ani nic. Człowiek potrafi zbanalizować i zepsuć nawet tak piękne tematy.
-
Żeńskie tyłki mają działanie terapeutyczne. Siła rzeczy przyciągają wzrok. Niemniej podane w taki sposób wyglądają raczej odpychająco. Swoją drogą, to smutne, że można zohydzić nawet tak miły temat jak żeńskie tyłki. Podpis jest dowcipny. Może to niezamierzony komizm. Za krótko dzisiaj spałem, musiałem przeżyć na jawie kolejny niepotrzebny dzień.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Kiedyś myślałem, że panaceum jest piwo. Teraz zrozumiałem, że jest nim sen. Kiedy śpisz, to nie siedzisz. Kiedy śpisz, to nie chorujesz. Skoro już życie musi być jednym wielkim rozczarowaniem, powinno się chociaż pozwolić je przespać. Zresztą, po co te życie? W imię ewolucji? Wcale nie podoba mi się ten projekt. -
Jak się odkochać, ktos chetny sie zlozyc?
akwen odpowiedział(a) na zordon54 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
A myślałem, że to ja mam kiepskie poczucie humoru. Miłość, związki i tym podobne są dla dorosłych, więc nie dla mnie, ale po co męczyć ten paskudny temat zwany życiem jeśli nie dla miłości? Jeśli zabrać ten element z życia pozostaje już tylko piwo. Czasami chciałbym się zamienić w kufel piwa, ale po co się o to prosić? Co do odkochiwania się, poleciłbym piwo, ale ponieważ chwilowo nie piję - poczekaj. Niech czas zrobi swoje, może życie zdąży podsunąć jakiś inny temat na teraz, a świat jest wielki. Jeśli tym razem nie pykło, to widocznie miało nie pyknąć. Kolejna lekcja, człowiek miał dowiedzieć się trochę więcej. Wiedza przyda się następnym razem. -
Zanim go skończę coś dorzucę: przejrzałem z grubsza co to takiego ten new age. Pozorne podobieństwa są pozorne, to co to głosi kompletnie całkowicie mi nie leży. Zapewne twórcy tego czegoś ściągali sporo z buddyzmu, więc dlatego Ci się wydało tak, a nie inaczej. Nauka służy poznaniu w granicach ludzkich zmysłów, wiara służy poznaniu pozazmysłowemu. Cel jest ten sam, inne są metody. Ekumenizm, jakieś ecie-pecie o rządzie światowym, światowej religii i znoszeniu podziałów to mrzonka. Wszystko ma swoją przyczynę i podziały też mają swoją przyczynę. Niewartościowanie czyjejś drogi duchowej, uznanie że może ona prowadzić zarówno poprzez szamanizm, hinduizm czy chrześcijaństwo, bo inne są uwarunkowania i pustka przemawia do każdego, to coś całkiem innego niż jakaś niby-wzniosła dążność żeby animista modlił się z chrześcijaninem. To ostatnie siłą rzeczy prowadzi do wartościowania, bo tak obce formy są dla ego odrzucające. Co więcej zamknięcie ludzi w kulturowym, religijnym czy politycznym tyglu jest chore, nie ma to sensu. Chrześcijaństwo odniosło tak duży sukces min. dlatego, że składało się z wielu odłamów, dążenie do ortodoksji przyszło potem. Ludzie mają różne drogi, uniformizowanie przykrawanie ich do jednej sztancy to kompletny niewypał. Jest karma indywidualna i karma zbiorowa. jeśli połączy się na siłę zbiorowości o różnych charakterach, różnej problematyce i różnych temperamentach to skutkiem jest takie coś jak Unia Europejska. Podziały są potrzebne, niech każdy robi po swojemu i najważniejsza jest najbliższa danemu ego zbiorowość, byleby tolerować siebie nawzajem, zostawić w spokoju i nie dodawać nawzajem cierpienia. Na tym świecie jest dość cierpienia. Zaś buddyzm, matryca, w tym teza holograficzna są z kompatybilne i wyjaśniają ładny szmat ludzkiej psychologii, historii powszechnej i prozy życia. Tak naprawdę moja filozofia to: sztuka nie zadawania istotom świadomym cierpienia, bo nie lubię bólu i nie lubię cierpieć, a wszystko wraca. Jestem skończonym zasranym tchórzem, który praktykuje sztukę unikania tematu bólu i dbania o własne zdrowie. Wszystko się pięknie sprawdza, nic mi więcej nie jest potrzebne. Tyle. Dobra, teraz już naprawdę szlus. Staje się jak małpa, która nie widzi zła, nie mówi zła i nie słyszy zła.
-
Nie wiem co to w ogóle jest ten new age i nie muszę wiedzieć. Zasadę holograficzną wykoncypowali indyjscy asceci tysiąclecia przed tym zanim temat ten tknęli naukowcy. Zasada holograficzna podejrzanie pokrywa się z tezami buddyzmu. Metafizyka podpowiada i wyjaśnia świat zarówno poprzez religię, jak i poprzez naukę. Podpowiada różnych ludziom, o różnych predyspozycjach, w różnych strefach kulturowych. Nie dyktuje więc całości materiału wszystkim. Sedno przekazu jest jednolite. Można zamknąć się w skorupie, uznać że ma się monopol na prawdę, ale to nie przybliża do poznania. Temat wędrówki dusz przewija się w rozmaitych religiach. http://www.kosciol.pl/article.php/200411140625438 Nie interesuje mnie new age, źle mi się ten termin w ogóle kojarzy. Każdy ma swoją drogę . W skrócie, świat jest cholernie sprawiedliwy, życie ograniczone ramami jednego żywota byłoby cholernie niesprawiedliwe. Świat urządzony niesprawiedliwie przybrałby kształt jednej wielkiej dzielnicy patologii, nie utrzymałby procesów homeostazy. Życie to ciągła praca nad sobą i od swoich problemów naprawdę nie ma ucieczki. Każdy dostaje od życia to, na co sobie zasłużył. Szanuję cudze zdanie i nikt nie jest samotną wyspą.. Skończmy może ten temat, bo offtop robi się za duży.
-
Też kiedyś moje ego zdechło. Też wcześniej nie było z nim fajnie, ale potem było naprawdę bagno. Z perspektywy czasu oceniam, że dzięki zdechnięciu mojego poprzedniego ego mogłem zyskać nowe, które też do cudownych nie należy, ale pozwala jakoś przeżyć kolejny dzień i w miarę nie marudzić. Wyszło mi to na zdrowie, domyślam się ilu problemów w życiu by przyciągnęło moje stare ''ja''. Poczekaj aż życie dostarczy odpowiedzi. Czasem życie pisze dziwne scenariusze. Czasem wstawia człowieka do mamra, czasem zamyka depresją na kilka lat we własnym pokoju, czasem pozbawia jego zmysły możliwości odczuwania przyjemności na jakiś czas, by coś mu dać do zrozumienia i móc potem zaoferować nowe tematy. Naprawdę z całego serca odradzam dragi. Cokolwiek napiszesz w życiu dragami, wszelka przyjemność zemści się potem wielokrotnie. Jeśli napiszesz swoją nową tożsamość za pomocą dragów pożałujesz, że w ogóle dotykałeś tego tematu. Takie nowe ''ja'' przyciągnie całkiem nowe, nieznane wcześniej problemy i zagadnienia, które same się z Twojego umysłu nie wyproszą To jak leczenie dumy cholerą. Medytacja wspomagana dragami to wujowa medytacja. Zaprowadzi Ciebie całkiem nie tam, gdzie powinna. Tyle mam do powiedzenia. Pozdrawiam.
-
Offtopowania część dalsza, administrację proszę o wyrozumiałość. Świat jest dwuwymiarową matrycą danych, która ludzkim zmysłom wydaje się trójwymiarowa. Pustka, Logos, wielka serwerownia, bank danych jest Opatrznością. Można ją czcić w krzyżu, można w kobiecym pantofelku, można w ogórku kiszonym. Można nie czcić jej w ogóle, ona i tak jest wszechobecna. Człowiek nigdy nie jest sam, człowiek chcąc nie chcąc jest elementem wszechświata. Człowiek poprzez wszelkie swe działania, myśli, słowa wpływa na wszechświat i na to, co jest mu potem w życiu serwowane. Wszechświat jest bezmiarem danych. Każdy potencjalnie jest już Istotą Oświeconą, każdy ma zapisany w sobie kod wszechświata. Może go w sobie obudzić lub nie obudzić. Może zyskać do niego dostęp lub może nie być mu to dane. Istota, byt przechodzi mozolnie po szczeblach ewolucji, by opanować kolejne biegłości. Działać coraz mniej jako automat, a coraz bardziej jako świadoma siebie istota. ''Budzić'' w sobie kolejne już zapisane skrypty. Dokonywać kolejnych procesów i decyzji wiedząc, co się robi. Uczyć się chodzić świadomie, oddychać świadomie, jeść świadomie etc. Stąd pozornie banalne praktyki medytacyjne mogą prowadzić do duchowego oświecenia. Pustka widząc pozytywne działania darzy wiedzą i poznaniem. Pustka zsyła w każdym żywocie daną istotę w określony wyrywek czasoprzestrzeni, by ta opanowała daną biegłość lub by wyleczyła się z jakiejś przypadłości. Istota ma zapisaną ścieżkę swojego żywota do przejścia, by nauczyć się świadomie dokonywać myślowych procesów i być odpornym na złe podszepty swojego ego. Nie zawszę na tej drodze są role miłe i wdzięczne. Każdy poprzez dane mu narzędzia, powierzoną materię, dorobek kulturowy, daną mu rodzinę czy stado, zmysły może dowieść, że warto mu dać więcej. W zależności od priorytetów może być to więcej materii lub lepsze percepcja rzeczywistości, lepsze poznanie. Podobnie jak dziecko, które nagle wygra w lotto wielki majątek nie stanie się bogate na długo, tak i istota, której powierzonoby z marszu głęboki wgląd, zaawansowaną formę, świadomą kontrolę nad swoimi życiowymi procesami, możność przebywania matrycy w czasie i przestrzeni prędko poświęciłoby swój nowy nabytek by egoistycznie sobie poużywać. Mądrość to wiedza poparta doświadczeniem. Wiedza to potęga, ale potęga która ma służyć. Pustka powierzą ją by dana jednostka była bardziej użyteczna dla siebie i dla innych. Ludzie żyją nie tyle w więzeniu, co w kojcu. Dane im złudzenie ego, wszystkie związane z tym przyjemności i przykrości są po by okiełznać ich ''ja''. Można stać się prymusem w rzeczywistości ograniczonej złudzeniem ego, można się z tego złudzenia wyzwolić. Każdy jest potrzebny. Im wyższy szczebel ewolucji, tym większe zagrożenie wykształcenia się niewłaściwie pojętego ego. Insekty w roju pełniąc pożyteczną rolę uczą się podstaw. Potem awansując szczebel wyżej w ewolucji dostają kolejne zmysły, kolejne tematy do przerobienia. Każdy kolejny temat to możliwość dowiedzenia się trochę więcej, jak i zadania cierpienia, które zwielokrotnione wróci. Każdy jest trochę dzieckiem. Każdy teraz ma to, na co sobie już zdążył zapracować. Najbardziej podstawowe czynności, biegłość życiową i wprawę zawdzięcza swojej drodze, którą przerobił wcielając się mozolnie w kolejne formy i role. Istota na drodze ewolucji przybiera kolejne, coraz bardziej zaawansowane formy. Czasem jest to forma gada, czasem psa, czasem człowieka. Trudno powiedzieć czy cielesna forma człowieka jest koroną stworzenia. Na tej planecie może być to prawda, może w innym wyrywku czasoprzestrzennym - gdzieś dalej, trochę później, na innej planecie - są bardziej świadome siebie istoty. Forma to tylko forma. Forma umierając ulega rozkładowi, świadomość idzie w dalszą drogę. Stąd pokora narzucana przez religie podyktowane przez metafizykę, Logos poza danym ludziom złudzeniem linearnego czasu. Pokora, świadomość własnej niewiedzy przybliża do bezmiaru wiedzy, która oferuje metafizyka. Metafizykę wcielająca się we wszystko, co żywe. Metafizykę - odwieczną myśl przenikającą wszystko. Wszechświat jest projekcją umysłu. Pokora ma służyć okiełznaniu ludzkiego ego, wyradzanie się ludzkiego ego jest nieuchronne. Im wyższa grzęda tym większa potrzeba wywyższenia się, brak zrozumienia że materia, pozycja społeczna czy pozycja stadna są dane przez metafizykę by służyć i tym większa skłonność do wartościowania ludzi i postaw. Tym większe złudzenie w złudzeniu, że człowiek czy zwierzę jest odrębne, niezależne od reszty wszechświata. Nie tylko religia może służyć poznaniu pustki, jeśli ktoś poznaje ją teraz poprzez filozofię, muzykę, ekologię, budowlankę czy bycie dobrym, pożytecznym dla swej pani psem, to taka już jego droga. Czasem trzeba spaść, by się wznieść, ale nie da się wznieść, jeśli nie przebyło się szczebli pośrednich. Przebudzenie duchowe to przebudzenie zapisanych już w sobie skryptów. By te skrypty w sobie obudzić wystarczy praktywkować trzy klejnoty Lao-Tzi: skromność, współczucie i umiarkowanie. Krócej niż dekalog, krócej sie nie da. Tak, istota aby przybrać cielesną formę człowieka, musi przerobić mniej zaawansowane formy. Jak pisałem wcześniej, im byt jest wcielony w mniej zaawansowaną formę tym mniej jest siebie świadomy, byt w bardziej zaawansowanej formie jest bardziej siebie świadomy, ale też tym większe ma pokusy i tym większe zagrożenia. Jeśli ktoś twierdzi, że psy czy koty nie mają poczucia etyki, to powinien może lepiej poznać ich świat. Wiem, że to brzmi trochę bełkotliwie i zwariowanie, ale nikogo nie nawracam. Każdy ma swój świat, swoje złudzenia i swój punkt widzenia. Prawda nie jest pośrodku, prawda jest pomiędzy.
-
Jeśli uznać w ślad za islamem, że absolutnie wszystko dzieje się z woli Allaha i wszystko i każdy jest własnością Allaha to ma to sens. Allah odebrał giaurom rozum i jakoś tak nimi pokierował, że ci sami sobie szkodzą i wydają pieniądze nie zawsze sensownie.
-
Więc, szanuję Twoje zdanie. Moje zdanie jest odmienne. Człowiek ma podświadomie wpisaną wiedzę przyszłą i przyszłą, bo linearny czas to złudzenie. Człowiek może przeczuwać coś co go spotka, podświadomie dążyć do miejsc, w których przerobi coś ważnego i pamiętać coś, co dopiero ma się wydarzyć, a co miało już miejsce choćby w marzeniach sennych. Istota na niskim szczeblu ewolucji jest w niewielkim stopniu siebie świadoma. Wykonuje automatycznie komendy, biegnie po ścieżkach feromonów, karmi królową roju, oświecona część jej ''ja'' jest wówczas uśpiona. Podobnie jak i w znacznej mierze uśpiona jest jej oświecona cześć jej ''ja'' na początku odcinka swej ludzkiej drogi. Człowiek budzi się w trakcie, odkrywa swój potencjał i łączy po latach fakty, ludzi i zdarzenia, nieraz oddalone od siebie w miejscu i czasie, które łączy pewien wątek. Części składające się na życiową łamigłówkę jaką ma się w życiu do rozwiązania, problem który wciąż powracał i dawał o sobie znać. Z innej mańki (ateistów proszę o zignorowanie części dalszej) Chrystus łączył w sobie dwie natury: ludzką (istota ograniczona uwarunkowaniami tego świata i swoją ludzką formą, złudzeniem ego), jak i boską (istota oświecona, która dostąpiła w pełni absolutu, zespolenia z metafizyką na krzyżu). Oświecona natura jego istoty dążyła do takiego końca, chociaż naturze ludzkiej zapewne niezbyt taki finisz by się mimo wszystko podobał. Podobnie Budda porzucił w wieku 28 lat książęce życie, by ruszyć w tułaczkę. Coś go do tego popchnęło, by po latach wyrzeczeń wznieść się ponad ograniczenia znanego nam wyrywku czasoprzestrzeni i złudzenia ego. I tak dalej i tym podobne.
-
Czy macie normalne porady dla prawiczka
akwen odpowiedział(a) na wiejskifilozof temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nie prościej bez wartościowania uznać, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Jeden woli dwudziestki, drugi woli trzydziestki, trzeci woli chłopców, czwarty woli własną rękę, piątego to w ogóle nie interesuje. Każdy przerabia teraz inną lekcję, więc i ma inne upodobania. Dopóki nie robi nikomu krzywdy - jego sprawa. -
Co się tyczy zaś książek, muzyki i filmów, to Opatrzność podając je człowiekowi tak jakoś ''przypadkiem'' właśnie do niego przemawia, podaje mu rozwiązania jego problemów na teraz, radzi czego unikać, a czego warto się trzymać. Dla kogoś świętą księgą może być Biblia, dla kogoś święta może być jakaś pozycja beletrystyczna czy popularnonaukowa, którą przyciągnął w ważnej chwili swojego życia i coś mu ona wyjaśniła. Dla kogoś święte mogą być psalmy, ktoś inny wyczuwa sacrum i moc w dobrej muzyce niekoniecznie klasycznej i tyle. Sęk w tym, że metafizyka dostosowuje się do poziomu swego rozmówcy i przygotowuje mu też kompatybilne zagadnieniu w życiu do przerobienia i ludzi do spotkania. Jeśli ktoś lubi disco-polo, proszę bardzo. Słuchając czegoś mocno badziewnego będzie się tylko tą tandetę i kicz też do życia przyciągać. Jeśli ktoś czuje metafizykę w muzyce rockowej, jego Opatrzność ma gitarę i wzmacniacze, co w tym złego?
-
Siła Wyższa przemawia ciągle, pomaga w dokonywaniu codziennych wyborów i wyjaśnia wszechświat. Mówi poprzez to co człowieka spotyka, czasem może przemówić ustami koleżanki, czasem ustami pana Mietka spod budki z piwem. Czasem używa szyfru, a czasem nie chcę jej się z nami gadać. I tyle. Miałem na myśli ich mocno nieortodoksyjną doktrynę. Nie wiedziałem, że obyczajowo są tak osobliwi. Dziękuje za wiedzę. Coś co było łamaniem norm w starożytnej Judzie i Izraelu niekoniecznie musi być łamaniem norm teraz. Każda kultura musi form nakazanych dochowywać. Szaman który skrupulatnie robi to, czego nauczył go poprzednik robi dobrze, metafizyka mu w zamian darzy i pomaga być dobrym i skutecznym szamanem. Jeśli te same formy zacząłby praktykować pastor, ksiądz czy prawosławny batiuszka w kościele byłoby to już złamaniem sacrum, grzechem i pomyleniem swych życiowych ról. Proszę o jakieś przykłady z Bliblii do podanego zdania. Hedonizm też jest szkodliwy. Człowiek poświęca się swemu nałogowi, traci umiar, brak umiarkowania szkodzi na zdrowie, wreszcie człowiek staje się niewolnikiem nałogu. Szkodzenie sobie poprzez brak umiaru to też grzech, błąd który zaszkodzi na zdrowie, swoje prywatne zakodowane oprogramowanie i swój mały świat. Nie jestem zielonoświątkowcem, Biblia też na ten temat milczy. Natomiast słuchanie, oglądanie, czytanie treści przepełnionych nieuzasadnioną dawką przemocy ''just for fun'' przybliża te tematy do własnego życia. Niezależnie od tego czy to jakiś wyjątkowo głupi i bezmyślny zespół muzyczny czy gra ''Postal''. Osobiście nie przepadam za muzyką rockowo-metalową,, każdy ma swój gust. Monopol kościoła na sakrament ślubu jest wydumany. Wiara swoją drogą, ziemskie interesy ziemskich instytucji nie zawsze i nie wszędzie są z nią zbieżne. Jeśli ktoś przyrzekł Opatrzności zawartej w drugiej osobie wierność, nie został wychowany w danej tradycji religijnej albo ma uzasadnione powody, by tej tradycji nie być wierny - to nie widzę powodu, dla którego ślub kościelny miałby mu być potrzebny by usankcjonować praktykę figlowania. Natomiast niewłaściwe praktyki seksualne, ergo: figlowanie z kim popadnie to psucie komuś przyszłych żon lub obecnych córek, wreszcie to komplikowanie swojej własnej życiowej drogi. Człowiek zbiera to, co zasiał. Jeśli ktoś woli cielesne przyjemności bez miłości od wytrwania i znalezienia brakującej części siebie to jego wybór. Nie ma tylko prawa potem narzekać, że wszystkie kobiety/faceci są niewierni, po prostu trafia na ludzi kompatybilnych do siebie. Co do praktyki masturbacji, nie umoralniam, bo kto bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Niemniej zapamiętałe figlowanie z samym sobą wypacza obraz seksu jako takiego, rzekomo utrudnia późniejsze pożycie, karmi się bezmyślnością młodych modelek i modeli i wysyła Opatrzności sygnał, że takie są ludzkie oczekiwania. Więcej człowiekowi nie trzeba, a skoro i nie trzeba, to i po co mu więcej dawać. Jest w dużej mierze po prostu szkodzeniem samemu sobie, więc to także grzech, bug, babol, wirus którego zaprasza się do swojego systemu operacyjnego.
-
Zatem pooftopuję trochę dalej. Człowiek by opanować te biegłości, które czynią go człowiekiem musi przejść drogę od insekta. Po drodze ''nabywa'' takie dary jak układ nerwowy, wrażliwość na przyjemność i ból czy moralność. Zwierzęta też dokonują wyborów, też są w pewnym stopniu świadome, też stanowią żywą inteligencję, co więcej krzywda im wyrządzona też wraca do człowieka. W stadzie zwierząt także istnieje hierarchia, dane jednostki pełnią swoją rolę ''społeczną'', mogą się przysłużyć lub wykazać niepotrzebnym okrucieństwem. Świadomość awansując do formy ludzkiej ma już pewien dorobek i swoje rachunki do spłacenia. Świadomość, która uczyniła wyjątkowo dużo niepotrzebnego cierpienia może też ulec degradacji z formy ludzkiej do zwierzęcej. Można to obserwować na co dzień, wiele zwierząt jest bardziej ludzkich niż ludzie, niejeden człowiek wydaje się mieć powierzoną ludzką formę ''na kredyt'', niejednemu bliżej do świata zwierząt. Nikt nie bierze się z probówki, deus ex machina - człowiek nie powstaje ''ot tak''.
-
Sen.
-
Czy macie normalne porady dla prawiczka
akwen odpowiedział(a) na wiejskifilozof temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Rzekomo miłość sprawia, że cała ta dość odrażające otoczka nabiera rumieńców. Właśnie dlatego, że jest to przyjemność niewłaściwe pojmowana. Lepiej nie z każdym się spoufalać, lepiej nie z każdym wchodzić w interesy i lepiej nie z każdym wchodzić w najbliższą interakcję jaka tylko może być, to wiąże człowieka z nie zawsze właściwą osobą, życie o tym przypomni i bez związków. Jeśli ktoś poświęca się tak czynności tak wzniosłej i tak (uwaga, patos) niebiańskiej i boskiej i czyni to bez zastanowienia z kim to robi i bez prawdziwej troski o tamtego drugiego kogoś, to życie takie podejście odpowiednio każe. -
OK. Zaryzykuję ponowne użycie tego terminu. Jeśli ktoś ma tak dalece z górki, zdrowie mu dopisuje i co więcej - potrafi łączyć swój niezłostan z niewynoszeniem się myślą, mową czy działaniem - to widocznie sobie na to zasłużył, ma korzystną karmę. Jako nagrodę przyciąga w życiu to, co miłe i korzystne, zarówno sytuacje, przedmioty, jak i ludzi. Jeśli ktoś tak dostaje w kość, to widocznie ma niekorzystną karmę i ma to swoją przyczynę. Sęk w tym, że ważne jest teraz i jeśli ktoś potrafi ze swojego dziadostanu wyciągnąć naukę lub chociaż go zaakceptować, nie obarczać winą innych, to może przeobrazić swoje położenie na lepsze. Każdy był wszystkim i miał wszystko, każdy był nikim i miał nic. Ważne jest teraz, ale każdy przerobi wszystko, nie ma sensu zazdrościć dlatego, że ktoś chwilowo ma miło i fajnie. Nie przynosi to żadnych korzyści, lecz same straty. Nie wiadomo, co kogo spotka za chwilę, a teraz to już w ogóle polecę z grubej rury: pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi. Oczywiście nikogo nie nawracam.