Skocz do zawartości
Nerwica.com

akwen

Użytkownik
  • Postów

    646
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez akwen

  1. Zielonoświątkowcy są bardziej innowacyjni. Tak bym to określił. Jednocześnie bywają dużymi szowinistami religijnymi i mają solidnego anty-katolickiego joba. To jest to, co ciągle człowiek powtarza w swoich dziejach. Jeśli własna religia przynosi komuś ukojenie, prawdziwą pomoc, daje dowody łaski Siły Wyższej, zaś poprzednia tego nie robiła, to prosty dowód, że ta obecna religia jest lepsza (a nie tylko bardziej do człowieka kompatybilna), inne zaś religie gorsze, prawda? Teraz mówi do niego anioł, w innych przemawiał do niego demon, prawda? Jak każde wartościowanie i to wraca. Stąd potem choćby świadkowie Jehowy muszą się zmagać z prześladowaniami, które sami sobie wypracowali własnym religijnym szowinizmem zawartym w ich mentalności i doktrynie. Demon to destrukcyjne ludzkie skłonności i zachowania, w tym i fanatyzm. Siła Wyższa przemawia w każdej religii i w każdej trochę człowieka wkręca, żeby sprawdzić czy ulegnie on destrukcyjnym popędom czy nie. Czy można mu powierzyć więcej czy lepiej tego nie robić. Jednocześnie jeśli komuś modlitwy nic nie dają, nie przynoszą poprawy własnego stanu umysłu ani położenia, religia go nie interesuje, ma inne tematy na teraz - to jednocześnie często uznaje, że Opatrzności jako takiej nie ma w ogóle, ludzie od swego zarania bawią się w pląsy religijne nie wiadomo tak naprawdę po co. Istnieje zaś tylko to, co dla niego widzialne i namacalne. Kolejny błąd. Każdy ma swój świat i swoją drogę, każdy ma pewne zmysły lepiej rozwinięte, a pewne gorzej. Każdego w życiu spotyka coś innego. Grzech to szkodzenie sobie i innym. Wątpię żeby za palenie papierosów czy za nadużywanie kawy lądowało się w kotle (wątpię w ogóle, żeby piekło miało być tak odległe i udziwnione, ale to inna sprawa), ''piekłem'' są te późniejsze konsekwencje zdrowotne, z jakimi trzeba się borykać. Rak płuc czy krtani to całkiem porządne piekło. Co do poczucia winy, nigdy nie warto się tłumaczyć. ''Wariatem'' także zostaje się z jakiegoś powodu, coś sprawia, że akurat ten temat jest przerabiany. Nie sądzę, bo wolę nie być sądzony, ale mam przeczucie, że ulgowość taryfy Siły Wyższej zależy w dużym stopniu od tego jak nieulgowo traktuje swoje słabości i odpały sam człowiek. Na ile zamiast usprawiedliwiać się potrafi przyznać przed sobą, że kaszani to i tamto i musi nad tym popracować.
  2. Każdy ma swój świat. W życiu jednego wiara ma moc sprawczą, w życiu kogoś innego nie ma mocy sprawczej. Więc dla jednego ''cuda'' istnieją, dla drugiego nie istnieją. Bóg, jakkolwiek Go pojmować, stworzył człowieka na swoje podobieństwo jako istotę obdarzoną świadomością. Wcale niekoniecznie musi to oznaczać podobieństwo cielesnej formy. Bóg przejawia się we wszystkim co ma świadomość. Więc na boskie podobieństwo stworzony został także pies, krowa, kot czy kosmita. Boska cząstka w człowieku to ten potencjał umysłowy i fizyczny jaki można w sobie obudzić wraz z rozwojem świadomości, zarówno świadome podejmowanie decyzji, ludzie tak naprawdę podejmują je świadomie w niewielkim stopniu, jak i świadome wykonywanie tych procesów które mózg wykonuje automatycznie bez świadomego udziału człowieka. Więc ta boska cząstka jest w każdym, czasami jest naprawdę mocno zabrudzona nałogami, złymi nawykami czy skłonnościami. U niektórych osad ten jest na tyle duży, że zdrowiej mimo tej cząstki nie mieć z nimi nic wspólnego.
  3. Trochę się zgadzam, a trochę nie zgadzam. Różni ludzie mają różne wrażliwości. Akurat Paris Hilton fakt, że traktuje się ją trochę jak kawał mięcha zapewne nie przeszkadza. Normalne dziewczyny ślina z gęby u facetów może przyprawiać o wymioty. I jak musi je zapewne boleć fakt, że po latach nikt o żadnym ślinieniu nie raczy nawet myśleć, a postarzałe i pomarszczone oblicze w lustrze przypomina, że co było - to minęło . Cham nie wyczuwa pewnych spraw, w razie naplucia mu w gębę tylko się obliże. Człowiek o innej wrażliwości będzie przeżywał i przerabiał wciąż na nowo jedną nieprzyjemną sytuację, jeden grymas, parę nieprzyjemnych słów. Samiec alfa spojrzy tylko na takiego z pogardą. Sęk w tym, że im wyżej i im więcej wszystkiego, tym większa szansa na uleganie swoim słabościom, tym większe pokusy i tym większa skłonność do traktowania otoczenia z wyższością, a im większe ego tym i większa szansa na bolesny dydaktyczny upadek. Wyśniona meta w ludzkim życiu nie istnieje. Tułaczka jest naprawdę koszmarna w zimę, wiosną i latem może być całkiem przyjemna, a w dużych i co bogatszych miastach wojewódzkich da się nawet znośnie urządzić. Tylko trzeba uważać na współziomków, najlepiej ich omijać. Chyba, że ktoś lubi ''zwierzątka'' i nową nieznaną mu florę bakteryjną. Poza tym człowiek przywyka, jeśli musi zaspokoić tylko swoje podstawowe potrzeby, to inne sprawy po prostu nie istnieją. Samotność nie doskwiera, łomot w głowie też doskwiera jakoś mniej. I człowiek uczy się cieszyć z prostych spraw. Pewnie dlatego też człowiek ląduje w takiej sytuacji, żeby ponownie nauczyć się cieszyć z prostych spraw i oduczyć się marnotrawstwa. Inne okoliczności są tylko przy okazji. Ludzie lubią wartościować to, co przerabiają. Wiadomo, że prawdziwe studiowanie jest na polibudzie, uniwerek jest dla portierek. Taki żul to ma łatwe i bezproblemowe życie, zero rachunków do spłacenia, wystarczy że rano skoczy do skupu. Takie ładne i młode to mają fajnie, ludzie są przyjaźni i w ogóle. Zresztą sam sobie przypominam jak na forum zbliżonym do tego, jakaś borderka krzywiła się opowiadając o facecie, który dał się przerobić w kobietę, potem nie spodobał mu się efekt końcowy i prosił o eutanazję. ''Tacy to mają problemy''. Właśnie mają, ani gorsze, ani lepsze. Nie warto wartościować problemów, bo jak wszystko - to także wraca. I nigdy nie wiadomo, co, po co i dlaczego taka ładna tak naprawdę przerabia, a o tym, że trzeba mieć różne twarze i zachowywać pewne sprawy dla siebie ludzie chorzy na głowę wiedzą przecież doskonale.
  4. Od cwaniactwa jestem akurat daleki. Życie cholernie nie lubi cwaniactwa, pazerności, zdobywania czegoś łatwym i cudzym kosztem. Chwilowy zysk rekompensuje potem niewspółmierną stratą w przyszłości, niewspółmierną przykrością, niewspółmiernym ubytkiem zdrowia etc. itp. Życie zna każdą myśl człowieka, więc nieszczęście można przyciągnąć samą pazerną myślą, samymi pazernymi zamiarami. Dlatego też oduczyłem się zazdrościć. Zazdrość nie ma sensu, każdy cierpi i każdy - również ten młody, piękny i bogaty - jeśli tylko zbytnio się zapomni, przerobi temat cierpienia po gardło. Więcej wszystkiego, to większe pokusy dla źle pojętego ego. Jak cholernie trudne zadanie mają tu choćby młode piękności, które muszą wysłuchiwać na każdym kroku pean'ów pod swoim adresem tylko z powodu swojego wyglądu? I jak wiele z nich musi też odrzucać myśl, że co drugi facet ślini się i wygaduje do niej pochwalne teksty z wiadomych względów. W życiu nikt nie ma łatwo, nie ma gorszych ani lepszych trudności, są tylko inne. Cwaniactwo swoją drogą, ale życie zmusza do kombinowania, w szkole, w pracy, wszędzie. Adaptowania się do zmieniających warunków. Właściwe kombinowanie różni się od cwaniactwa tym, że nie traci na niej żadna ze stron i nikt w tym układzie nie jest powodowany żądza zdobycia czegoś cudzym kosztem. Kombinowanie ułatwia adaptację do kolejnych życiowych ról i pozwala osiągać cele bez niepotrzebnego nadmiaru pracy. Dlatego też pojedyncze ludzkie życie jest tak ograniczone w czasie. Człowiek wraz z przyrostem lat, statusu, znaczenia robi się coraz bardziej niereformowalny, mniej skłonny do wysłuchiwania właściwych podszeptów życia. Dlatego też życie wciela go z powrotem w pieluchy i czyni chłonnym na dalszy materiał.
  5. Niestety macie sporo racji. Życie lubi być nieprzewidywalne. Życie lubi stawiać w całkowicie nowej sytuacji, gdy ktoś już się ustabilizował i czuje się zbyt pewnie. Choćby dlatego, że konieczność zmusza go wtedy do opanowania nowych biegłości. Jeśli ktoś sam uparcie nie zaczyna nowych tematów, wtedy życie zaczyna je za niego. W życiu przytrafia się dziwny ''przypadek'' i cały misterny plan idzie w zapomnienie, dlatego nie warto dużo planować. Życie jest sprawiedliwe, uczy i szkoli człowieka, ale nie robi tego z okrucieństwa (ergo: nie emitując cierpienia, nie dostanie się potem jego nadwyżki w krytycznym momencie), lecz żeby wytknąć mu jego słabe strony. Stąd ''złośliwość przedmiotów martwych'', prawo Murphy'ego, coś sprawdzone przestaje działać akurat wtedy, kiedy powinno działać, człowiek zapomina w ważnej chwili coś ważnego, coś zdarza mu się upuścić. Macie sporo racji, ale po co samemu prosić się o licho? Co ma być, to będzie. Teraz jest teraz, a troskę o jutro zostawiam tym, którzy mają dużo do stracenia.
  6. Racja, ale po co spędzać czas z płcią przeciwną inną niż znajoma czy koleżanka jeśli nie w celu stworzenia związku? Chwila satysfakcji, w nagrodę może jakaś choroba i ograniczenie sobie szans na stworzenie związku w przyszłości. Świat odbiera te sygnały, które człowiek mu wysyła. Jeśli ktoś myśli tylko w kategoriach poużywania sobie i to też praktykuje, to ogranicza swoje szanse na znalezienie sobie kogoś właściwego w przyszłości. Jeszcze w wieku nastu i trochę więcej lat to zrozumiałe, bo instynkt zaślepia wtedy wszystko, ale serio - w wieku ok. 40 lat nie lepiej liczyć cierpliwie na uśmiech losu ew. poszukanie sobie kogoś właściwego potem (jakkolwiek się to potem pojmuje, reinkarnacja czy chrześcijańskie niebiosa) i figlowanie sobie z taką osobą na wieki wieków, niż pofiglować sobie na chwilę teraz, a potem wrócić do tego co przedtem z mniejszymi szansami na przyszłość? Stąd się bierze potem powszechne przekonanie, że wszyscy kobiety/faceci są źli i niestali. Trafia swój na swego, zarówno na ulicy, jak i w sprawach damsko-męskich. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że cały wątek jest żartobliwy.
  7. To już masz duży plus, bo wszystkie znane mi powtarzały jak mantra: albo ja albo piwo. Jakoś tak są dziwnie zakodowane, że mają alergię na piwo. Kobiety hetero nie mają łatwiej. Muszą być troskliwe, opiekuńcze, wysyłać odpowiednie sygnały. To równie męczące. Potem często przejmują kontrolę nad finansami, więc muszą być jednocześnie przedsiębiorcze. Obie płcie bez podstaw mają pod górę, jeśli myślą stworzyć stały związek. Związki nie są dla wszystkich, takie życie.
  8. Na poszukiwania ma się całą wieczność. Po co się śpieszyć? Przyciąganie właściwej osoby to pracochłonny i czasochłonny proces. Dobrze zacząć od rzucania i ograniczania własnych nałogów (niestety nektaru i ambrozji w postaci piwa - też), przeprowadzania staruszek przez ulicę, przewartościowania życia, w końcu się przyciągnie kogo należy.
  9. Grzech to nieodróżniane tego co właściwe, od tego co niewłaściwe. Grzech to błąd, coś co szkodzi na zdrowie własne i cudze zdrowie. Grzech to szkodliwa mowa, szkodliwe działanie, szkodliwa myśl, wartościująca myśl i niezdrowe nawyki, również żywieniowe. Grzech to zbyt wybujałe ego lub zbyt stłamszone ego. Błędem jest zarówno egotyzm, wynoszenie własnego ''ja'', jak i naiwność, stawianie siebie na ostatnim miejscu. W obu tych postawach człowiek prosi się o problemy, choroby i nieprzyjemności i je też od życia dostaje. Grzech to ukochanie materii nad żywą inteligencję, inną świadomą istotę - człowieka lub zwierzę. Nie-grzech to umiejętność pogodzenia własnego interesu, z interesem wspólnoty, czy jest to szkoła, oddział wojskowy, zakład karny czy okręg wyborczy. Wszystko zależy od kontekstu. Beduin który oszczędza wodę, by przetrwać wraz ze swoją trzodą nim dotrze do kolejnej oazy - postępuje właściwe. Człowiek mieszkający w nowoczesnej metropolii zbytnio oszczędzający wodę - grzeszy, bo naraża innych na swoje bakterie i zarazki. Grzech to także ignorancja, powielanie danego błędu, uparte ignorowanie go, mimo otrzymywania sygnałów od życia, że dany nawyk, dane zachowanie przyciąga nieszczęście. Co do wiary, dobrze by było gdyby każdy miał własną. Sformalizowane religie to jedna sprawa, właściwie pojmowane wiara powinna służyć poznaniu, może łączyć wątki zaczerpnięte z różnych religii, może ograniczać się do poznania fizyki i świat natury. Byleby nie wartościowała zarówno poszczególnych religii, dyscyplin nauk czy ludzkich biegłości. Filozof agnostyk może iść właściwą drogą, moherowy ksiądz ekstremista czy murzyn zafiksowany na punkcie dyskryminacji rasowej i przykładający ten wytrych do wszystkiego - niewłaściwą. Nie szkodzić sobie, nie szkodzić innym, nie szkodzić naturze, uczyć się życia, nie chorować na chciejstwo, fanatyzm i syndrom monopolu na prawdę - to całkiem przyzwoita wiara. Wiara i wiedza to jedno i to samo. Czasem potrzeba wiary, by dowiedzieć się więcej.
  10. To może chociaż drobnymi krokami do przodu? Trochę mniej chędożyć, trochę mniej pić i trochę mniej ćpać? Sukcesywnie zmniejszać dzienną dawkę co tydzień o jednego browara czy jednego kielicha? Przygodnie chędożyć trochę rzadziej i być stanowczym w tym postanowieniu. Plus tego jest choćby taki, że wraz ze zmniejszoną dawką można czerpać większą satysfakcję z powolnego kosztowania każdego browara czy każdego chędożenia (chociaż na tym się akurat nie znam). Wraz z sukcesami narodzą się hamulce, które zniechęcą by powrócić do zwiększenia dawki, a gdy człowiek na koniec wypije z uważnością jedno bezalkoholowe - i będzie miało z tego, o dziwo, satysfakcję, przyjdzie czas na kolejne tematy. Medytacja naprawdę przynosi spokój i przenosi ludzkie problemy na całkiem inny poziom, także chorobę.
  11. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, bo zawsze to trochę inna rzeka. Ludzie się zmieniają, zmieniają się okoliczności, więc zmienia się cały kontekst. Nie wiem jakie to ma przełożenie na związki, bo się na nich nie znam, ale jeśli przepije się jakieś piwo, a wróci się do niego po czasie - piwo to ma już całkiem inny smak. Coś co było odrzucające staje się smaczne.
  12. Każdy ma prawo mieć wątpliwości. W procesie poznawczym wiary - czyli rozgryzania zagadki życia - wątpliwości są normalne i świadczą o tym, że człowiek posuwa się do przodu. Poza tym można być ateistą czy agnostykiem i szanować religię jako taką. Nie sprowadzać tematu do sprawy potępienia dla gejów, lesbijek i trans. Czasy się zmieniają, w każdej religii i każdej epoce metafizyka daje inny temat do przerobienia i w każdej daje pewne normy do przestrzegania. W każdej książce można wyszukać jakiś passus, wyrwać go z kontekstu i dorobić naprędce odpowiednią tezę. I wszystko można kompletnie zbanalizować. W ''Dziadach'' jakiś ksiądz gada do siebie na fazie, jakby był kompletnie naćpany. Wniosek jest prosty: Mickiewicz promuje dopalacze. I wszystko jasne. Można nie przepadać za Bogiem lub w niego wątpić, można zarazem szanować dzieło stworzenia w muzyce, dorobku kulturalnym czy naturze. Można też sprowadzać wszystko do spraw w okolicach pasa i przykrawać dzisiejsze normy i przesądy kulturowe do ksiąg spisanych tysiąclecia temu. Pominąć jakieś nudne i niepraktyczne tematy o kosmologii, etyce czy historii, a skupić się na sprawie spółkowania wesołków i uznać ją za główny wyznacznik trefności lub nietrefności. Każda epoka ma jakiegoś joba. Za komuny analizowano wszystko pod kątem walki klas, teraz przyszedł czas na rozważanie percepcji Józefa na spółkowanie wesołków. Jakieś takie ecie-pecie w rodzaju jego niewoli w Egipcie i drogi życiowej, na której przekuł wyrządzone mu zło na dobro, można olać. Kogo to interesuje.
  13. Trzeba mieć trochę krytycyzmu i trzeba trochę uczcić proporcje. Biblię spisano ładnych parę tysiącleci temu. Pewne wskazania są zawarte wyłącznie dla narodu żydowskiego w tamtym okresie. Nie warto w życiu wartościować, bo ''jaką miarą odmierzycie, taką i wam odmierzą i jeszcze wam dołożą''. Stary Testament jest bardziej surowy, bo i Żydzi musieli żyć wówczas w bardziej surowym świecie niż poddani Heroda Antypasa w I w. n. e. W Starym Testamencie jest surowy Bóg i surowe prawo, w Nowym Testamencie jest z kolei napisane, że wszelkie zło uczynione słowem, myślą, uczynkiem i zaniedbaniem wróci zwielokrotnione, więc nie warto go praktykować. W Nowym Testamencie powtarza się do znudzenie stwierdzenie, że zbawienie jest wyłącznie poprzez Jezusa Chrystusa, co też trzeba przyjmować pod kątem ówczesnej sytuacji w regionie. Żydzi, by nie poddać się hellenizacji i romanizacji musieli zachować swój ekskluzywizm religijny. Temat gejów, lesbijek i pochodnych powtarza się do znudzenia, zarówno w sprawach religii i polityki. Jakby nie było lepszych tematów. Łatwo wywnioskować, że skoro Chrystus nie oceniał i nie potępiał celników czy prostytutek to samo zrobiłby wobec ludzi chorych na orientację homo. Nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Tym jest choroba, grzechem. Jeśli każdy werset przyjmować literalnie, trzeba by uznać za aktualną historię o Onanie, którego Jahwe zabił za samogwałt. Naprawdę Biblia porusza nieco więcej spraw niż percepcja sprawy homo. Są ciekawsze i bardziej pouczające tematy, w szczególności te zawarte w Nowym Testamencie. Współczesna fascynacja akurat tym aspektem to zapewne znak czasów. Warto solidnie przestudiować Ewangelie św. Mateusza i sprawdzić czy jej wskazówki praktykowane na co dzień działają czy nie działają. W Nowym Testamencie jest mowa o Bogu jako stwórcy światów (list do Hebrajczyków 11:2). Co stanowi poparcie dla tezy Buddyzmu, że światów jest wiele. Piekło i niebo jest tutaj, są królestwa (światy) wyższe niż to, gdzie cierpienia jest mniej i królestwa niższe, gdzie cierpienia jest więcej. Nie ląduje się w piekle na zawsze i niektórzy przerabiają piekło tu i teraz. W poprzednim poście użyłem niewłaściwego terminu: zamiast - empiria - powinien napisać - autopsja. Sprawdzanie wiary poprzez codzienną obserwację. Jeśli coś nie działa i nic nie wyjaśnia, to po co w to wierzyć. Pięć wskazań: nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam, nie cudzołóż, nie ćpaj Pięć niewłaściwych postaw: duma, gniew, zazdrość, pożądanie, ignorancja. Jeśli ktoś lubi cudzołożyć, to sobie pofigluje. Da mu to na chwilę satysfakcję. Efekt ujemny jest taki, że obniży swoje szanse na znalezienie normalnej stałej partnerki, która sama ma twarde zasady w tej sprawie. Ludzie przyciągają podobnych sobie. Figlujesz z kim popadnie - to figluj - ale zapomnij o miłości. Ktoś lubi ulegać niewłaściwym popędom swego ego jak duma i gniew? Proszę bardzo, ale życie będzie za to kopać porządnie po dupie, żeby rachunki za dokonane zło się wyrównały. Uważasz, że przemoc jest dobrym rozwiązaniem? Nikt tego nie zabroni, ale sam w końcu padniesz ofiarą dokonanej przemocy, która w zwielokrotnionej mierze do ciebie wróci. Nie emituj negatywnej karmy, nie znieważaj, nie wartościuj, wszelkie zniewagi i kopniaki losu przyjmuj na klatę i nie odpowiadaj złem za zło, bo to do ciebie wróci. Poprzez zło człowiek jest testowany przez Matrycę, wchodzenie w interakcję ze złem przybliża ten temat do własnego życia. Jeśli ktoś nie widzi związku między złem i cierpieniem, które dotyka go w życiu, a złymi podszeptami swego ego, tym co dokonane w przeszłości lub pomyślane teraz zwielokrotnione wraca do człowieka, to już sprawa jego ograniczonej percepcji i krótkiej pamięci. Oczywiście nikogo nie nawracam. I tak dalej i tym podobne. Wszystko ma swoją przyczynę i tyle.
  14. Taka religia jest niewłaściwie pojmowaną religią. Jeśli ktoś tak pojmuje religie, to powinien trzymać się od niej z dala. Właściwa religia sprawdza się w życiu i człowiek trzymając się jej wskazań może lepiej żyć. Właściwa modlitwa, medytacja naprawdę przynosi ukojenie/jest pomocna w życiu. Jeśli ktoś modli się nie wierząc albo ma karmiczne rachunki do wyrównania czy też modli się niewłaściwie, to trudno. Człowiekowi czasami jest pisane cierpieć, człowiek ma krótką pamięć, a ego człowieka dla jego dobra jest uzdrawiane właśnie cierpieniem. Jeśli ktoś nie potrafi czytać w Biblii (czy też świętych księgach innych religii) kodu wszechświata, wskazań dla siebie na codzień, to nie wina samej Biblii. Niektórzy nijak nie ogarniają fizyki czy matematyki, każdy ma inny materiał. Metafizyka jest wymagająca i zanim odsłoni trochę prawd o życiu, zanim naprawdę zacznie nieść pomoc zmusza do przerobienia pewnego, zazwyczaj nieprzyjemnego materiału. Nie każdy ma w sobie na teraz potencjał wiary i tacy ludzie też są potrzebni. Przesąd, że w religii trzeba przyjmować dogmaty wyłącznie na ślepo, dowodzi tego jak wypaczono pojęcie religii. Wskazania w Biblii są proste, potem na siłę tworzono zawiłe hocki-klocki pojęciowe, by wreszcie uznać, że są one w swej zawiłości nie do pojęcia dla człowieka. Jeśli religia komuś nie pomaga, nie przekłada się na codzienne życie, nie uczy jak żyć i nie poprawia życia, to trudno. Może religia nie jest na teraz dla niego. Właściwie pojęta religia wyjaśnia wszechświat, to co człowieka spotyka w życiu, przyczynę i skutek wszystkiego, a także daje wskazówki jak rozwiązać życiowe równanie na teraz. Edit: jestem męczący z tym buddyzmem, ale empiryzm, sprawdzanie jego założeń poprzez własne doświadczenia to jedna z podstaw tej religii. A jeśli ktoś twierdzi, że prawo karmy nie sprawdza się w życiu, to słabo zna życie.
  15. Grzech - czyli błąd, niewłaściwe postępowanie - skutkuje chorobą, cierpieniem, oklepem maski i nie tylko maski. Grzech jest niezbędny w procesie dydaktycznym. Zanim człowiek znajdzie swoją drogę musi wpierw swoje nawywijać i pobłądzić, poznać konsekwencje tego błądzenia, zapisać sobie je w pamięci komórkowej ciała i mieć co prostować. Nie warto oceniać, od polityki po prostu trzymać się z dala. Każdy jest potrzebny. Zarówno aktorzy pierwszoplanowi, jak i statyści są niezbędni, by fabuła filmu ''Życie'' była spójna, zarówno prostytutki, aktorki porno, menele, jak i politycy. Każdy ma do odegrania swoją rolę. Nie wiadomo dlaczego ktoś zostaje politykiem, dlaczego Siła Wyższa (Logos, Dharma, Pra-Świadomość, jak kto woli) daje mu na teraz właśnie taką rolę. Co go do tego popchnęło, co musi teraz w sobie i w otoczeniu naprawić, a co zepsuć, człowiek w niewielkim stopniu tak naprawdę dokonuje życiowych decyzji świadomie. Kłamstwo to choroba zawodowa polityków, podobnie jak różne przypadłości stają się prędzej czy później udziałem aktorek porno. W polityce zawsze się trochę kłamie (odwołuję się do klasyka). Oprócz wkręcania polityk może zrobić też nieco dobrego, zapobiec wojnie, naprawić budżet, ograniczyć dług publiczny. Siła Wyższa prowadzi ludzi niezbadanymi ścieżkami i potrafi zło przerobić na dobro.
  16. Poza tym skłonność do zbytniego opowiadania swoich problemów skutkuje tym, że trafia się na ludzi którzy sami lubią swoje problemy wyjawiać. Ciągle słuchanie o problemach problemy te przybliża i człowiek się zapętla.
  17. A czym innym jest wiara jeśli nie nauką, której człowiek z perspektywy tego grajdołu nie potrafi do końca ogarnąć, więc musi brać pewne sprawy na wiarę. Cierpienie, choroba, kalectwo przycina ego i wyrównuje rachunki za to, co się dotychczas już zrobiło. Co więcej, rodzina, państwo i status społeczny, który człowiekowi przypada w danym życiu wiąże się właśnie z lekcją jaką ma się na teraz do przerobienia. Z tym wiąże też to, jak się jest na początku w życiu programowanym i traktowanym - dopóki człowiek nie zacznie wyrabiać sobie nowym mechanizmów i nowych znajomości, ale to też nie jest za darmo. Nic nie jest za darmo, ani oklep maski ani poklepanie po głowie. Stąd metafora o grzechu pierworodnym, nie płaci się za winy Adama, lecza za to, co samemu się już nawywijało. Życie uczy poprzez działania innych ludzi, czasami złych ludzi. Daje wskazówki i wymierza sprawiedliwość.
  18. Właściwa pojęta wiara pomaga także podczas życia tutaj, mniej się dostaje po dupie i życie bardziej darzy. Dla niektórych wiara wiąże się z oczekiwaniem ratunku, dla innych z pragnieniem sprawiedliwości. Na tym świecie jest sprawiedliwość, tylko jej odbicie tutaj jest dość specyficzne. Każdy dostaje to, na co sobie ''zarobił'', ale nie zawsze w postaci laurek, kasy czy uznania i nagroda lub kara jest czasem dość odległa w czasie. Nie sadźcie innych, abyście nie byli sądzeni. Od sądzenia jest władza sądownicza (Trójca - trójpodział władzy wg. Monteskiusza niezłe oddaje od czego jest każda z substancji Trójcy , Bóg Ojciec - władza sądownicza, Duch Święty- władza ustawodawcza, Syn - władza wykonawcza). Bez sprawiedliwości tutaj ten świat nie miałby racji bytu.
  19. akwen

    Nie lubie ludzi

    Ja jestem absolutnie pewny, że tak jest na każdym poziomie. Życie to dla mnie potwierdziło już wystarczająco, sęk w tym, że każdy ma na teraz inny temat do opracowania, innych ludzi do spotkania i inne sytuacje do przerobienia. Wiem, że wszelkie nieprzyjemności, które mnie spotkały były moją zasługą albo ostrzeżeniem na przyszłość, które miało mnie ustrzec przed większymi problemami, bo czas jest kolejnym złudzeniem. Wiem o tym, ale i tak mi się to nie podoba. Oczywiście jeszcze bardziej mi by się nie podobało, gdyby życie było zgodnie z powszechnym przesądem niesprawiedliwe.
  20. akwen

    Samotność

    Tak więc mieliśmy okazję usłyszeć fachową opinię na temat kobiet i związków w wykonaniu netowego gimbusa. Gratuluję wszystkim, którzy podzielali jego głęboki wgląd w ten temat poparty zapewne bardzo bogatym doświadczeniem. Jak widać, przejmować się zbytnio tez nie było czym.
  21. Można coś zapytać? A czy występuje u Ciebie również ta obłędna żądza gadania, z każdym i na każdy temat? Połączona z manią rymowania, tworzenia niedorzecznych, ale fajnie brzmiących związków frazeologicznych?
  22. akwen

    Samotność

    Masz złe podejście. Prostactwu się nie ustępuje, prostactwo się ignoruje. A tak w ogóle, to dlaczego prawdziwych facetów już nie ma? Same pizdusie w rurkach albo bez rurek, zalizane i niezdecydowane, ani poczucia bezpieczeństwa nie zapewnią ani nic, jeszcze sobie jakieś depresje wmawiają i żeby ukryć swoje kompleksy przelewają je na drugą płeć? Potem się dziwią, że żadna porządna im się w życiu nie trafia, bo nie potrafią pojąć, iż w życiu przyciąga się ludzi do siebie kompatybilnych, każdy ma to, na co sobie zasłużył. W ogóle niewiele związków się udaje. Tak ma być, nie może być za łatwo. Sam jestem wybitnie dziadowym związkowcem i nie przyjęliby mnie do Solidarności, ale starczy mi trochę samokrytycyzmu.
  23. akwen

    Samotność

    Dobrze, skoro niektórzy lubią poziom żenady i metru mułu. Dlaczego faceci nie używają mózgu? Wystarczy takim pokazać trochę ciała i już przypisują właścicielce tego ciała wuj wie jak szlachetne cechy. Nic więcej nie wiedzą, poza tym że taka osoba jest ładna. Przestają myśleć mózgiem, tylko całkiem inną częścią ciała. Są wzrokowcami, szukają na podstawie wyglądu, potem wielkie rozczarowanie i bek, że partnerka jest ładna, ale wcale nie jest księżniczką jaka się wydawała. Dopóki ktoś myśli w taki sposób o kobietach, dopóty będzie też takie niedojrzałe kobiety spotykał. Ludzi przyciąga się myśleniem. Na zdrowie wychodzi zarówno brak naiwności, realizm wobec ludzkiej natury, jak i niesprowadzanie ludzkiej natury do poziomu rynsztoka i nie generalizowanie. Nie ma ludzi lepszych, ani gorszych. Czasami związki trafiają człowieka po to, żeby go czegoś nauczyć: nie generalizowania, nie myślenia stereotypami, jak i braku naiwności, nie mylenia miłości z pożądaniem, kierowania się sercem, nie kuśką, czy co tam kto posiada. Zaś ludzie którzy dochodzą do człowieka tak blisko są mniej lub bardziej lustrzanymi odbiciami jego samego i jego cech.
  24. akwen

    Nie lubie ludzi

    Dokładnie. I że zło, które ich dotyka ma im dać do myślenia, jest odzwierciedleniem (czasami przejaskrawionym, żeby lepiej dać do myślenia) zła wewnątrz nich. Tak długo jak człowiek będzie odpowiadał złem za zło, tak długo będzie te zło przybliżał, aż ogarnie całkiem jego życie. Rewanż i zemsta da na chwilę satysfakcję, by jeszcze bardziej przyciągać ludzi lubiących przemoc i sytuacje wymagające jej użycia. Potem na starość można stwierdzić, że świat jest zły i niesprawiedliwy, ludzie są źli i wredni, a wina zawsze jest poza.
  25. akwen

    Nie lubie ludzi

    I każdy ma też inne potrzeby, świadome i nieświadome. Niektórzy potrzebują przestać się bać, więc ich życie leczy poprzez wpierdol. To też lekarstwo. Pewnie, że nieszczególnie warto. Tylko siłą rzeczy każdy człowiek przyciąga inne sytuacje i innych ludzi. Moi są jacy są, więc wolę nie mieć z ludźmi za dużo wspólnego.
×