
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Nie twierdze, że koniecznie zawsze warto żyć, ale skoro już człowiek żyje, to może warto coś z tym faktem zrobić. Skoro jest się już w barze i zamówiło się to bezalkoholowe, to się je dopija. Zmienić w sobie cokolwiek, drobnymi krokami. Może na dobry początek nie czarować, nie programować sobie życia w taki sposób, bo to nic dobrego nie przyniesie. Zniechęci tych, którzy są i tych co mają przyjść. Samotności smak aż do bólu znam, ale co poradzić. Nic się samo nie załatwi.
-
Nie bój nic, ja to dopiero jestem do dupy, mógłbym napisać rozprawę doktorską jak zniechęcać do siebie ludzi i pier..wolić sobie życie. Wiesz, dziewczyny zasadniczo nie lubią jak sadzi im się takie teksty. Ani je to nie kręci, ani nic. No gdyby to była jakaś mega kumpela od piaskownicy, ale zapewne nie jest. Nauka - nie powielać tego błędu, mniej mówić obcym i zachowywać więcej dla siebie. Swoje słabości i wahania nastrojów, zachować dla siebie. Życie sadzi czasem miłe niespodzianki, jeśli człowiek sobie na nie zasłuży. Człowieka można zaprogramować, a umysł nie jest stałą. Jeśli zacznie się nad sobą pracować, to może kiedyś przynieść efekty i przyciągnąć kogoś pożądanego. Życie jest jak pudełko czekoladek, mawiał klasyk. W ostateczności zawsze jakiś pretekst żeby żyć się znajdzie. W ostatecznej ostateczności mogą być to szlugi i piwo, a bywa jeszcze inaczej.
-
agdybytakumrzec - przemyślenia własne
akwen odpowiedział(a) na agdybytakumrzec temat w Depresja i CHAD
Dokładnie, ludzie są zakochani, nie myślą. Wtedy jest to nawet piękne. Gorzej gdy się nie kochają, zeszli się tak jakoś, nawet nie daje im to szczególnej frajdy, ale mimo to to robią i nie raczą nawet użyć gumki. Na takich jestem naprawdę cięty. Dlatego też mocno kocham 500+. Spotkałem swego czasu ciężarna bezdomną, która się głowiła - co dalej. Teraz już ten problem rozwiązano za nią, kobieta zyskała zapewne sposób na życie, a państwo - zapewne kolejnych nieszczęśliwych i niechcianych obywateli, którzy sami będą problemem dla siebie i nie zarobią na niczyją emeryturę. Demografia jest ważna, ale wara politykom od tych spraw. I od skłaniania obywateli do tego i od utrudniania. Nowy człowiek to nowe zagadnienie, pier...wolić gepolityke, słupki statystyczne i inne pierdoły. Każdy nowy człowiek musi być chociaż z grubsza przemyślany albo chociaż z grubsza kochany. Zachęty mogą być, choćby podatkowe, ale takie ordynarne bonusy skłaniające do pójścia na łatwiznę - do kosza. Życie potrafi być mocno do dupy od roku zerowego, a jeśli ktoś potrzebuje takich akurat skłaniaczy - to państwo powinno mu raczej dać bonusowe gumki, a nie 500+. -
Ludzie zasadniczo nie lubią jak się ich ładuje negatywną energią. Po co wprawiać koleżankę w zakłopotanie? I tak jedyne co może zrobić to poklepać po ramieniu i przysłodzić. Każdy ma swoje ciężary i ludzie nie lubią, gdy dokłada im się cudze. Może to potem jakoś ''wyskoczyć'' w niepożądanej sytuacji i niepożądanym kontekście. Śmiej się, a cały świat będzie się śmiał wraz z tobą. Płacz, ale płakać będziesz w samotności. Błędy popełnia się, żeby ich nie powielać. Jeśli zrobiło się jedną gafę nie brnie się w nią dalej, tylko człowiek ''przeprasza'' jakoś rekompensując drugiej osobie zakłopotanie, gdy przydarzy się okazja. Ludzka sprawa i kto bez winy niech pierwszy rzuci butelką po bezalkoholowym piwie.
-
agdybytakumrzec - przemyślenia własne
akwen odpowiedział(a) na agdybytakumrzec temat w Depresja i CHAD
Mam podobne odczucia co do własnej osoby. Chociaż ja mam akurat mocno w dupie czy to by kogokolwiek ruszyło czy nie. Sek w tym, że nikt nikogo nie powiesi. Na długi sznur trzeba mieć naprawdę determinację. Oczywiście nikomu nie polecam. Przerwanie rdzenia kręgowego i umieranie we własnym g - jeśli ktoś ma determinację, to ma też sposób, a jeśli komuś jej brak - to pozostaje mu męczyć ten życiowy temat, może jeszcze znajdzie jakiś powód dla którego warto żyć. Każdy ma własne i nie można dysponować cudzym. Ogólnie życie wiąże się ze zbyt dużą ilością nieprzyjemności, żeby mogły je równoważyć rzekome przyjemności. Za wielu ludzi cierpi żeby instytucja życia mogła mi się podobać. -
agdybytakumrzec - przemyślenia własne
akwen odpowiedział(a) na agdybytakumrzec temat w Depresja i CHAD
Życie w ogóle jest przereklamowane. Tyle nieprzyjemności czai się na każdym kroku, w zamian za co? Nic się samo nie zakończy, może jutro będzie koniec świata. -
Jeśli ktoś naprawdę szuka mądrości, to powinien: nie zabijać, nie zazdrościć, nie kłamać, nie cudzołożyć, nie ćpać i w miarę możliwości - zachować czystość ciała i umysłu. Wszelkie tłumaczenie się, usprawiedliwienia własnych słabości w zawiły sposób - świadczy o degeneracji ego, człowiek nawet nie wie, że nic nie wie i boi się do tego przyznać. Osho mówi trochę na rzeczy, ale po co to wszystko, skoro lekceważy podstawy.
-
Czasami filozofia szkodzi samym filozofom. Osho ma kolekcję drogich aut i wydziwia zamiast szczerze przyznać się, że już taką ma słabość. Rzekomo to jakaś taka celowa filozoficzna prowokacja, żeby wzbudzić u ludzi zazdrość i pokazać im ich małość, pierdu pierdu nie wiadomo co. Jeśli powołuje się na buddyzm, dżinizm i głosi rzekomą pogardę dla materii, to powinien ograniczać swoje pragnienia albo chociaż nie pozwalać swojemu ego na zmyślanie głupot, żeby to tylko jakoś potem wypadło. Każdy odpowiada za siebie. Za wszystko w życiu się płaci, wszystko jest dane tylko na chwilę, a folgując swoim zachciankom i potem kręcąc jeszcze jak dziecko - czyni się całe swoje credo mało wiarygodnym. Jeszcze pierniczy coś o jakiejś tam nowej rodzinie i wyzwoleniu seksualnym. Folgując swoim popędom człowiek staje się ich niewolnikiem, to żadne ''wyzwolenie''. Jedno z pięciu podstawowych przykazań buddyzmu to po prostu: nie cudzołóż, dalej kręci. Zaś kształtowanie nowego człowieka w nowych stosunkach społecznych to poronione dzieło oświeceniowych i pooświeceniowych brodatych pokroju Marka, Engelsa i Nietsche, które już zostało ukazane w praniu. Wyzwolić trzeba się samemu, na zmienianie świata przyjdzie czas dopiero wtedy, na razie trzeba obserwować, uczyć się i uświadamiać sobie własną małość.
-
Spałem, jadłem, nikt mi dzisiaj nie wpierdolił.
-
Obserwacja to też sposób na życie. Właśnie, dlatego ci którzy dużo działają muszą dopiero się przekonać, że to wszystko marność nad marnościami. Wszystkie przyjemności są pozorne , największą przyjemnością jest nie-cierpienie. Zanim człowiek zrozumie, że z przesadnego działania nic dobrego nie wynika najpierw musi się napić do syta przyjemności i nieprzyjemności wynikających z przesadnego działania. Każde cierpienie zadane środowisku wraca zwielokrotnione, również te zadane nieświadomie. Cukier to trucizna, ktoś pracujący w cukierni truje innych, nie wie co czyni, ale zadaje im szkodę, to wróci. Ktoś rozdaje ulotki, pożytek z tego prawie żaden, zaś szkoda dla środowiska - spora. To wróci. Ktoś pracuje w rzeźni, zwierzę też człowiek i to również wróci. Człowiek nie rozumie, że pracując wykonuje się przede wszystkim działania na rzecz własnej karmy, a pieniądz to tylko kwestia umowna. Towary mają inną cenę niż tą podaną na etykietce. Mając mało, łatwiej szanować to co się ma, łatwiej być umiarkowanym, trudniej też uczynić komuś krzywdę, jeśli nikt człowiekowi nie podlega. Można nie szkodzić i obserwować, a to też droga. Życie i tak podsunie człowiekowi pokusy i możność popełniania błędów, bo człowiek uczy się poprzez doświadczenie. Lepiej żeby te pokusy i te błędy były jak najmniejsze, żeby po drodze zbytnio nie ucierpieć. Wszystko ma swoją przyczynę i zadany ból wraca w różny sposób, choroba, wypadek etc. A na spłatę rachunku ma się całą wieczność. Umiarkowanie, współczucie i skromność - trzy klejnoty Lao Tzi - łatwo uprawiać nie dźwigając z sobą wielkiego ciężaru. Pustka jest we wszystkim, pustka czyli superhologram. Życie to miks filmu 3D z crpg. Mając mało itemów szanuje się własne inventory, więc życie po drodze będzie darzyć. Mając małe potrzeby człowiek uczy się cieszyć prostymi sprawami i zauważa sprawy wcześniej dla niego niedostrzegalne. Życie lubi nie-pazernych. Miło mi to słyszeć, jeszcze nie zaczęłaś mnie gonić z krzyżykiem, więc nie jest źle.
-
Dokładnie Człowiek dużo działa, bo zanim zdoła się przekonać, że wszystko to marność nad marnościami najpierw musi się wszystkim po kolei nasycić i przesycić. Każdy przerabia właśnie coś innego, więc i każdy dąży do czegoś innego, żeby po przesyceniu się wszystkim zrozumieć, że to przereklamowane. Nie w tym sęk, żeby złapać króliczka, ale żeby gonić go. Ważna jest droga, nie sam cel. Ważne jest to, co podczas drogi człowieka spotyka. Są tacy, którzy właśnie lubią dużo działać, bo to jest im pisane. Nie ma w tym nic złego. Na każdego przyjdzie czas. Dużo działając człowiek popełnia najwięcej błędów i jest nieuważny. Potem za wszystko trzeba zapłacić z nawiązka - zarówno za dobre jak i za złe. Człowiek nie analizuje wszystkich swoich działań, czasami byle głupstwem może narobić sobie albo komuś bigosu. Życie to łamigłówka, mając mało i robiąc niewiele - nie komplikuje się własnego zadania, nie ma się wielu trosk i można się skupić na jej rozwiązaniu.
-
Najlepiej całą wieczność, traktować cały wszechświat jako strumień i go obserwować. Nie wpływać i nie ingerować, zostawić to innym. Zależy jak definiujesz ''coś dobrego'', Niedobrze działać za dużo, jeśli już działać - to trzeba działać tylko trochę.
-
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
akwen odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
Z pedałami jest jak z wariatami. Dopóki ktoś świruje, ale nikogo w to nie wciąga - jego sprawa. Sęk w tym, że mając manię ciężko w swoje wariactwo nikogo nie wciągać. Z czego można wnioskować, że ostentacyjne gejowanie jest jak mania. Maniak ma poczucie, że musi swoją manią zbawić świat, przy okazji się dowartościowywuje. Podobnie gej, ostentacyjnie wszem i wobec gejuje, bo ma poczucie, że swoim gejowaniem musi zbawić świat, a przy okazji się dowartościowywuje. Nie ma zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Co do strzelania do gejów, przypomina to pewien epizod z czasów II WŚ. Chorych psychicznie też uważano wtedy za trefnych. Co jest o tyle dziwne, że sam Adolf miał zapewne borderline albo chad i brak partnerek życiowych. Życie jest skomplikowane. Lepiej z gejami nie mieć nic wspólnego, nie przyciągać ich ani poprzez upodobania ani poprzez chęć mordu. Wszelka interakcja z gejami ich od siebie przyciąga, a skoro człowiek tego tematu nie lubi... Swoją drogą osobliwe, że od wieków lesbijki uważano za jakoś mniej szkodliwy paragraf. Zapewne dlatego, że to kobiety rządzą światem i one jakoś zmyślnie facetom wmówiły, że lesbijki nikomu nie przeszkadzają. -
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
akwen odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
Gej to właśnie ''wesołek'', ktoś kto narzuca swoją odmienność społeczeństwu. Jeszcze gorszy jest ''queer'' - jeszcze większy ostentacyjny cudak. Pedał to raczej taki stary porządny pedał, ma co ma i nikomu nic do tego. Mi nie przeszkadzają ani jedni ani drudzy. Zachód się sypie, bo się sypie. Zbiera zapłatę za kolonialną chciwość i powojenne wygodnictwo. Każda kultura kiedyś musi się sypnąć. Zdrowej kultury nie podważy żaden facet w biżuterii i w rurkach. To nie tylko ja tak miałem? A świat w manii - czy komuś też jawił się jako taki ''podświetlony''? Wokół latały świetliki, ludzie wyglądali inaczej, tak jakoś staroświecko, zmieniły im się rysy twarzy, efekty dźwiękowe też się zmieniły. Jakby na oczy nałożyć okulary virtual reality. Jakby wyświetlać taki mocno podbajerzony film 3D. I jeszcze jeszcze - ludziom zaczęły świecić się oczy? I nieopanowana żądza gadania. Zawsze, z każdym i na każdy temat, w szczególności w kontekście swojej teorii spiskowej i teorii posłanniczej. I jeśli fakty nie przystają do nowej wizji świata, tym gorzej dla faktów. W końcu człowiek został Bogiem, fakty i tak się nagną. -
Oprócz świadomości, że życie się od człowieka nie odczepi przy życiu trzyma mnie cykor. Nie mam dość odwagi żeby skoczyć w dół ze sznurem i połamać sobie rdzeń kręgowy. Krótki sznur to zawracanie głowy, a długi wymaga odwagi. Syndrom studenta aż do bólu znam, więc przestałem się łudzić.
-
I dobrze. Po co robić za dużo, im więcej człowiek robi, tym może więcej narobić sobie kłopotów. Mieć tyle żeby przetrwać, zachować kokosy dla innych. Niech inni zbierają kokosy i dostają baty. Ty usiądź nad brzegiem strumienia i ze stoickim spokojem popijaj bezalkoholowe piwo.
-
Lepiej pogodzić się z góry z faktem, że cokolwiek ma się wydarzyć, uderzy zawsze człowieka w najsłabsze miejsce. I że w każdej chwili można wszystko stracić. Może jakimś cudem wydarzy się akurat coś pozytywnego, tym milsze będzie zaskoczenie. Właściwe czarnowidztwo doskonale pomaga w zachowaniu spokoju ducha. To fatalizm. To życie jest i tak jedną wielką szopką. Byleby w niej za bardzo nie oberwać. Będąc śmieciem/nawozem oszczędza się sobie łomotu. Dokładnie tak. Pełna zgoda. Mając niewygórowane pretensje i pragnienia nie dostanie się za bardzo po karku i nie straci się nagle zbyt wiele, bo i tak nie ma się wiele do stracenia.
-
Spokojnie. Jestem kompletnym śmieciem i przywykłem do tej świadomości. Znane człowiekowi życie to wysypisko śmieci, lepiej być na dole niż na górze. Przynajmniej spadając człowiek się nie poobija. Skoro człowiek jest taki, a nie inny, to lepiej być nawozem niż na wozie.
-
Lubię zapobiegać wykształceniu się w sobie złego ego. Ja nawet nie zacząłem siebie kopać, tylko prewencyjnie stwierdziłem fakt. Jestem kompletnie do niczego. Ma to swoje plusy, to dobrze że jest do dupy. Przynajmniej nie będzie dużo gorzej, a zawsze może być dużo gorzej. Jeśli spadać w gnój to z kucyka. Życie jest nieprzewidywalne, no właśnie. Dokładnie.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
akwen odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Podstawa to dobrze się wysypiać o właściwych godzinach. Potem - dobrze się odżywiać o właściwych godzinach. Borderzy są często perfekcjonistami. I to nie wychodzi im na zdrowie. Życie trzeba zmęczyć, co poradzić. -
Kompletna ze mnie pizda. Ten świat mi nie pasuje, w ogóle nic mi nie pasuje.
-
Jest obserwator i obiekt obserwacji, obiekt obserwacji ulega zmianie pod wpływem obserwatora. Każdy ma swoje prywatne oprogramowanie i swój prywatny świat. Ktoś może mieć skrajnie odmienne doświadczenia w danym temacie, bo ma wbite inne komendy i inne uwarunkowania do systemu. Jeden stwierdzi, że dana dzielnica jest pod psem, ktoś inny że to najbezpieczniejsze miejsce pod Słońcem. To nie miejsce jest przestrzenią, to czas jest przestrzenią, czasem pewne tematy po prostu trzeba przerobić. Taki ma się wbity akurat program w systemie. Jeden obserwując czarne, będzie widział białe, a ktoś inny - na odwrót. Może być daltonistą, a może właśnie mieć rację, gdyż cały znany człowiekowi jest złudzeniem jego zmysłów. Niektórzy pewne sprawy widzą, inni nie. Prawda nie jest pośrodku, prawda jest pomiędzy. Nie rozpisuję się więcej, bo miałem się nie rozpisywać. Mam serdecznie w dupie, czy ktoś weźmie to na poważnie. Mam serdecznie w dupie czy wyjdę z tego z twarzą, czy bez twarzy. Każdy ma wiele twarzy, świat jest ciągłą zmianą i twarz ma się tylko na chwilę, co więcej - czasem trzeba ją stracić, żeby czegoś się nauczyć. I tyle.
-
Moje nieumiarkowane gadulstwo zrobiło w tym temacie nieporządek. Narobiłem bałaganu sprzeciwiając się konfucjańskiemu niebiańskiemu porządkowi. Forum nerwica.com to też pustka, wszystko ma swoje miejsce i czas. Niech niedopowiedziane pozostaje niedopowiedziane. Kończę w tym temacie bałaganić i off-topić. Pokój wszystkim.
-
Kiedy piłem browary, kawę, energetyki i jadłem cukier było gorzej, zdecydowanie i bez porównania. Ludzie męscy i ludzie żeńscy - zdecydowanie uciekali. Pech sprawia, że akurat kiedy jakieś ładne stworzenie ma jakieś zbożne zamiary wobec mnie - ja akurat piję, a potem jeszcze więcej - fatum. Jeśli szczerze się w coś uwierzy, a potem zacznie medytować - życie samo dostarczy empirycznych dowodów. Dla mnie wszelkie gadanie - że coś jest tak duchowo pokomplikowanie, że nie do zrozumienia - to lanie wody. Prawdy o wszechświecie i rządzących nim prawach są proste, człowiek komplikuje je na siłę, bo lubi komplikować jego ego. Jeśli coś brzmi mądrze, to musi być mądre, prawda? No własnie niekoniecznie. Najpierw trzeba uwierzyć, a potem poobserwować i pomedytować, życie samo dostarczy dowodów. Coś co nie działałoby w życiu, stanowiąc tylko jakieś wzniosłe ecie-pecie, byłoby dla mnie tylko wzniosłym i niepraktycznym ecie-pecie. Prawo karmy działa, a założenia buddyzmu są kompatybilne ze współczesną nauką. Dobra, kończę temat nawracania, to samo dotyczy dżinizmu - i pochodnych filozofii Dalekiego Wschodu. Ślepa wiara jest potrzebna na początku, potem wyjawia to, co na początku zakryte dla ludzkich zmysłów i oczu. Dotyczy to zarówno nauki, filozofii i religii. Tym jest poznanie. Prawo przyczyny i skutku jest nieraz rozłożone w czasie, bo znany człowiekowi czas jest tylko kolejnym złudzeniem, a nim się coś stanie - okoliczności muszą dojrzeć, na tym świecie jest ponad 7 mld. ludzi i nikt nie jest samotną wyspą. Cierpliwość oducza egoizmu. Pamięć całej drogi jest zapisana głęboko w podświadomości. Jest na początku niedostępna dla człowieka, potem dla niektórych się odsłania. Niektórym poprzez dziwne uczucie deja-vu, kiedyś już się tu było, kiedyś to się robiło, skąd się już tą osobę zna, inni mają skuteczniejsze sposoby jej poznania. Przyznaję, że naprawdę robi się z tego solidny off-top. Przepraszam, jestem winny i wciąż zbyt gadatliwy.
-
Dokładnie, dlatego w znanym nam świecie jest tyle suczysyństwa, zagrożeń, złych i głupich ludzi. Antylopa bez drapieżników rozleniwiłaby się i ewolucja przestałaby być koniecznością. Nagrodą za mądre cierpienie jest poszerzenie świadomości i uwolnienie od ograniczeń, które wiążą się ze znanym nam światem, serwerem. Więc warto mądrze cierpieć, po to żeby się uczyć, móc unikać zbyt wielkiego cierpienia w przyszłości i awansować szczebel wyżej. Znany nam świat jest tylko jego cząstką, celowo tak naszpikowaną nieprzyjemnościami. Życie tutaj jest raczej karą, może wyżej jest raczej nagrodą. Kaczka wtedy uczy się pływać, kiedy w dupę wody nabierze. Owady nie mają rozwiniętego układu nerwowego, mrówka która straci kończynę będzie dalej tępo walić kikutem w podłoże. Czy komuś uśmiecha się na dłużej takie życie? Mrówka po mrówczym życiu awansuje wyżej, gdzie może więcej posmakować ale i więcej dostać po dupie. Ssaki mają już rozwinięte poczucie miłości, czyli jakąś nagrodę za te wszystkie poświęcenia. Naczelne potrafią już ''zalewać robaka'' sfermentowanymi owocami, co też jest jakąś nagrodą. W końcu człowiek nabywa wątpliwości, po co to wszystko? Filozofia, religia, nauka dostarcza mu podpowiedzi jak się wydostać z tego więzienia materii, celi swojej świadomości. Co jest nagrodą wyżej? Lepiej urządzony serwer, w którym możliwości umysłu ulegają zwielokrotnieniu, materia przestaje być więzieniem, a zamiast szukać piwa - można poszukać miłości, przestrzeń już nie ogranicza - więc znalezienie tego/tej brakującej siebie nie stanowi już problemu. Dlaczego - niestety? Świadomość, że powtarza się utarte schematy dodaje poczucia stałości i pewności w życiu, będac przyzwoitym, skromnym i umiarkowanym (trzy klejnoty Lao Tze) życie pokieruje człowieka na właściwe tory. Ego skłania człowieka do bycia niepowtarzalnym, ale po co? Skoro można mniej cierpieć, to lepiej uznać te podszepty za szkodliwe. Sprawiedliwość jest dla mnie fundamentem, trochę po dupie dostałem. Wiem, że zasłużenie (pewnie niejeden chory na głowe musiał wysłuchiwać w wieku kilku lat - to wszystko twoja wina! - jak ktoś mógł tak sobie nabroić tak młodo? pamięć ludzka jest ulotna i taka ma być), ale świadomość że prawo karmy działa jest dla mnie kojąca. Chyba wielu, którzy swoje przerobili ma chociaż to pragnienie, żeby było sprawiedliwie, a sprawca cierpienia odebrał swoją należność. Dotychczasowe życie i znajomość dziejów powszechnych upewnia mnie, że każdy odbiera swoją należność. Jaruzelski mógł się nagle ''nawrócić'' na łożu śmierci i wyprosić przebaczenie, ksiądz mógł mu dać czyścieć - życie i tak pozostawiło mu rachunki do spłacenia. Dlaczego niedoszli samobójcy wciąż wysłuchują od życia - ''nie da się uciec od problemu, uciekasz od problemu.'' Bo od swoich problemów naprawdę nie da się uciec. Ludzka świadomość powędruje gdzieś dalej, a wraz z nią jej rachunki. Człowiek rodzi się w danym miejscu, danym czasie, danej rodzinie żeby przerobić co ma do przerobienia. Czasem dane życie trzeba po prostu znieść i to też jest lekcja. Ludzie którzy nie cierpią zbytnio nie skupiają się na tych sprawach, toczą życie utartym torem, rodzina, związki i proza życia. Jest znośnie, coś o czym wielu z nas może pomarzyć, nim nie przyjdzie kolejna nieunikniona lekcja pod tytułem - wojna, kryzys finansowy, zaraza, kataklizm i też pozostaje im się w końcu ze wszystkim tym pożegnać. Świat bez sprawiedliwości by się rozpadł, tak jak rozpada się niesprawiedliwie urządzone państwo, społeczeństwo. Idąć w łatwe i bezkarne suczysyństwo - ludożercy przemogliby rozumnych. Życie podpowiada, że ludożerca w końcu zjada się sam, popada w głupie nałogi lubi przytrafia mu sie nagle coś nieprzyjemnego. Ad rem - muszę trochę pojęczeć - cięzko mi siebie dzisiaj znieść, zmuszam sie do najprostszych czynności, czasami marzę o piwie i rzuceniu całej swojej autodyscypliny w diabły, ale po co prosić sie o licho. Wiem, że może być gorzej, a piwo da chwilę wytchnienia, by potem przyciągnąć stare problemy. Dokładnie, nawet hikikomori może wykonywać swoim umysłem pewną pracę, co więcej - może wreszcie kiedyś wyjść z tego pokoju ubogacony i mądrzejszy. Świat jest mapą danych i wszystko ma swoją przyczynę, życie czasem stawia w takiej sytuacji żeby dać człowiekowi możliwość zastanowienia się nad sobą.