Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olalala

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Olalala

  1. Dominik, nie chce mi się kopać po necie i pewnie niektórzy spece na tym wątku lepiej Ci to wytłumaczą niż ja. Czytałam, że te leki odgrywają role nie tylko w wyrównywaniu poziomu neuroprzekaźników, ale odbudowują też połączenia nerwowe, które ulegają zniszczeniu w trakcie depresji/nerwicy. Ponoć zniszczeniu ulega hipokamp, który odpowiada za pamięć emocjonalną. Jest pewnie jeszcze masa innych rzeczy, które w mózgu szwankują w trakcie depresji/nerwicy. Myślę, że Dark Passenger mógłby napisać tu coś bardzo mądrego w tym temacie :-) Za wikipedią: "Badania dowiodły, że hipokamp może ulec uszkodzeniu pod wpływem dużego stresu. Zbyt silny stres, którego następstwem jest zespół stresu pourazowego, doprowadza do wzrostu aktywności osi podwzgórze-przysadka-nadnercza, powodujący wydzielanie m.in. kortyzolu, uszkadzającego hipokamp[1]. " Zgadzam się z wypowiedzią Vengence. Ja też nie znam przypadku żeby same leki kogoś wyleczyły. Znam natomiast ludzi, których wyleczyła tylko terapia, bez leków.
  2. Dokładnie, myślenie jest mega ważne. Ponoć zwierzęta mają z tym gorzej - z wychodzeniem z chorób, bo nie są tego świadome, a przez to nie mają właśnie silnej woli.
  3. Olalala

    Brzydota

    owsik, a masz gdzieś swoje zdjęcie? Strasznie mnie to intryguje :-) Bo założę się, że pewnie nie jest tak źle jak to kreślisz tutaj. Nie wiem co to znaczy dla Ciebie "nie w typie kobiet". Mi się wydaje, ze każdy ma jakiś tam swój typ. Ja też miałam typ, a mój mąż nie jest w tym wymarzonym typie, hehe, także widzisz :-)
  4. Morphine90, nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Nie daj się temu dziadostwu! Myśl, że to nagłe pogorszenie jest spowodowane odstawieniem leku i tak musi być. Kochana, dasz radę! A tak w ogóle to wszystkiego dobrego :-) Fajna data urodzin :-)
  5. Czyli będziesz kolejnym, który z niej zrezygnuje. Ja troche żałuję, bo nawet na mnie działa (depresja przeszła albo bardzo się zmniejszyła, lęki są mniejsze), tylko dwa skutki uboczne spędzają mi sen z powiek....
  6. SZAv to nakręcanie jest najgorsze. Ja jak zaczęłam kiedyś brać paro to w ogóle nie wiedziałam jeszcze co to są leki SSRI I nie miałam żadnych skutków ubocznych! Na sertralinie juz nie jest tak niestety (a wcześniej przestudiowałam listkę uboków...). No własnie,w jakim %, może jedno to ich działanie, czyli zmniejszanie napięcia, lęku, a dwa to własna postawa?
  7. antylopa, super :-) a objawy depresji I nerwicy masz jeszcze? Bierzesz jeszcze leki? Jak to u Ciebie wygląda?
  8. w życiu większej bzdury nie słyszałam. jeśli ktoś jest poważnie chory, to zmiana myslenia mu w tym nie pomoze, tylko konkretny dobry lekarz i lekarstwa. Większość ludzi, którzy wyszli z nerwicy, wyszli z niej własnie w taki sposób. Jasne, prawdziwe choroby trzeba leczyć, ale nie można wmawiać sobie tych urojonych. Poza tym zalezna zdziwiłabyś się jaka jest siła naszego umysłu - najlepiej to obrazuje sytuacja ludzi z nowotworami. Nie muszę pisać jak podejście do choroby, a nie poddanie się jej ma ogromny wpływ na wyzdrowienie. Jeśli ktoś ciągle uważa się za poważnie chorego to tak będzie się czuł. Wyobraźcie sobie, że Wasz umysł jest przeciązony, ma dość, dlatego takie duże dawki lęku, strachu, adrenaliny. Próbuje zwizualizować to zagrożenie I znajduje to choćby pod postacią przypisywania sobie różnych chorób. W ten sposób rozładowuje napięcie, bo inaczej byśmy wykorkowali. Ja np. nigdy nie czułam się obłożnie chora do czasu aż moja bratowa nie zmarła na raka. Wtedy zaostrzyły mi się objawy nerwicy I zaczęło się, chorowanie na wszystko. Jakoś dziswnym trafem wcześniej byłam zdrowym człowiekiem. Wcześniej próbowałam wyszukiwać takich zagrożeń gdzie indziej - nie w chorobach. Z perspektywy czasu widzę, że to tylko forma reagowania własnego umysłu, który jest przeciążony. A jak jest przeciążony to będzie w końcu przeciążony jakiś organ. Dlatego nie lepiej odpuścić, dać mu troche odpocząć? Czy ciągle tkwić w takim błędnym kole? Ja wiem, to strach I lęk nie pozwala się odczepić od tego, obsesyjnie o tym przestać myśleć. Jest dokładnie tak jak pisały wyżej dziewczyny - ma się takie myślenie, że jak przestanie się o tym myśleć to stanie się coś złego. Tylko, że to jest pułapka! Pamiętam, że jak chorowałam na anoreksję to miałam podobny stan umysłu - żył jakby w innym świecie. Wtedy wszystko krążyło wokół jedzenia, teraz krąży wokół chorób. Ale odczucia identyczne. Człowiek czuje się jakby więźniem własnych myśli, własnego umysłu. Co najlepsze, jak się czymś zajmę, coś robię, przestanę o tym myśleć to nagle czuję się zupełnie dobrze.
  9. Dogówka - czyli domówka z moim psem, który nienawidzi Sylwestra :-)
  10. Brawo! Ja jestem wolontariuszem w schronisku dla zwierząt, więc nie muszę dużo pisać :-)
  11. Dokładnie jest tak jak piszesz, nikt tego za nas samych nie wykona. Samemu wpakowało się w to "bango" to samemu teraz trzeba wyleźć. Czekanie na lepsze dni to jak czekanie na śmierć. Trzeba przyjąć, że robi się coś dla jednego celu - przekonania samego siebie, że jest się zdrowym, I walczyć z wszelkimi możliwymi pokusami. A nawet wystawiać się czasami na próby, dopuszczać lęk, ale też nic z nim nie robić, niech będzie, I zająć się czymś innym. To jest cholernie ciężkie, bo wymaga pracy każdego dnia. Ale też nie ma co się besztać jak na początku nie wychodzi, też trzeba to zaakceptować.
  12. No własnie, dlatego to błędne koło trzeba kiedyś przerwać, trudno. Będzie strach, ale jeśli nie będzie się go non stop dokarmiać to z czasem zniknie. I objawy znikną. Trzeba przekonać swój rozchwiany stan emocjonalny, który wysyła lękowe impulsy, że wszystko jest ok. A nie przekona się go lataniem po lekarzach I nawijaniem non stop co to nas znowu boli. Rozum jest przekonany to teraz trzeba przekonać emocje. Puścić to, co tak mocno trzymamy. Ja już odpuściłam mierzenie tętna I czuję się o 90% lepiej. Chyba trzeba po prostu zaufać sobie mimo strachu, lęku. I jednocześnie akceptować ten stan lęku jak się nie będzie latać badać, do lekarza non stop. Nie będzie na początku przyjemnie, z tym trzeba się liczyć. Ale zagłaskiwaniem tego lęku (czyli ciągłym badaniem) nie da się go pozbyć.
  13. A mi się wydaje własnie, że ważne żeby mieć wsparcie w samym sobie.Znaleźć tą siłę. Bliscy mogą nie być dostępni na dany moment, mogą też przeżywać jakieś trudnosci, I co wtedy? Poza tym nikt nie przeżyje za nas życia, mimo szczerych chęci I dobrych rad. Przekonuję się o tym kolejny raz. I to nie to, że mam do kogoś o to pretensje. Takie są realia. Jesteś dorosły = bierzesz konsekwencje życia na swoje barki. Z perspektywy czasu widzę, że wychodzenie z wszelkich dołów zawdzięczam sobie, nikt tego za mnie nie odwalił i nigdy nie odwali. To jakaś utopia.
  14. Marzipan, mi się wydaje, że duża role tu odgrywa własne nastawienie. Wiem z własnego doświadczenia. Ja akurat łykam sertraline, ale długo nie przyjmowałam do wiadomości, że ten lek może na mnie zadziałać. Gdy zmieniłam myślenie, a raczej zaczęłam myślec, że to ode mnie zalezy jak się będę czuć, a nie od cholernego leku to automatycznie mój nastrój się poprawił. Zaczęłam nawet drwić z własnych lęków i to mega pomaga. Nie daje im się sprowokować, a jak już są to staram się mówić: i co z tego? Świat sie nie zawali.
  15. W sumie sama nie wiem jak to się stało Dominik, chyba chęć posiadania kogoś, kogo się kocha bezgranicznie i kto też tak będzie Cię kochał była na tyle silna, że przełamałam swój lęk i strach. Ale bałam się bardzo, serce czasami waliło. Nie byłam wtedy na lekach, nie leczyłam się jeszcze (ale byłam osobą lękliwą). Zaczęłam zagadywać do mojego lubego, coraz więcej rozmawiać, w końcu dałam mu buziaka, a potem to już on chciał sam te buziaki :-)))) chyba byłam po też po prostu zakochana, a wtedy generalnie trochę inaczej się funkcjonuje :-) Co widzi kobieta jak widzi męskie ciacho? Też mam tak jak Morphine90, nie myślę od razu o pójściu do łóżka Też tak mam, że musiałabym kogoś bliżej poznać, zaufać. Ja nawet takie męskie ciacha jak widzę to ok, przyznaję, że mi się taki facet podoba, jego uroda, ale nic poza tym - czasami mnie nawet tacy faceci onieśmielają i raźniej czuję się przy takich zwykłych, swojskich chłopakach :-) Czasami mam nawet wrażenie, że takie "męskie ciacho" ma mało oleju w głowie (ale to oczywiście okrutna generalizacja). Wy faceci chyba jednak trochę inaczej funkcjonujecie Dominik_wot, a Ty łykasz paro? Nie zlikwidowała Ci fobii społecznej? albo nie zmniejszyła chociaż?
  16. nefretis, skąd ja to znam, ta karcenofobia... wszystko zaczęło się jak moja bratowa, młoda osoba, umarła na raka. Wsłuchuję się w swój organizm i każde odchylenie od normy traktuję jako poważny objaw... też zaczęłam chorować 10 lat temu, potem brałam leki, i prawie z nich już wyszłam, nerwica ustąpiła, gdy życie znowu mnie po tyłku zbiło + ta śmierć bratowej. Też boję się, że umrę na raka, że lekarze coś przeoczyli (dlatego ciągle robię jakieś badania, chodzę na wizyty). W sumie to trochę się już z tego śmieję :-) tzn. z samej siebie. Generalnie jest taka prawidłowość: im mniej myślisz, czytasz, poświęcasz temu uwagę tym lepiej się czujesz, lęk się zmniejsza. Co do Twoich objawów to myślę, że to są częste objawy nerwicowe, bo lęki i stres bardzo niekorzystnie wpływają na jelita. Ja też miałam robioną gastroskopię i wychodzą mi stany zapalne, co jest prawdopodobnie powiązane też z nerwicą. Podam Ci przykład: ja jak rok temu męczyłam się w jednej pracy i żyłam w ciągłym stresie to przez 4 miesiące miałam biegunkę, dzień w dzień, do tego bolesne skurcze jelit, generalnie masakra. Skończyła się praca, skończyły się objawy. Po prostu żyjesz w ciągłym napięciu i jelita do odzwierciedlają. Popuść trochę, skup myśli na czymś innym (choć wiem, że to cholernie trudne), a zobaczysz, że się lepiej poczujesz. Obecnie tkwisz w błędnym kole nerwicowym (przypisujesz objawom nerwicy objawy poważnych chorób, co Cię jeszcze bardziej nakręca i powoduje jeszcze większy lęk). Musisz przekonać swój stan emocjonalny, że nic Ci nie jest, a przekonasz tym, że nie będziesz poświęcać temu tyle uwagi. Samo zrozumienie tu niestety nic nie da (dlatego to takie trudne).
  17. Zaburzenia lękowe na tle endogennym?
  18. Aby to się stało, muszą się wpierw zacząć no co Ty nie powiesz? a na poważnie to mam dość tej całej bezsensownej krzątaniny i jazgotu rozemocjonowanej rodziny Ale to ciekawe ile z nas nie potrafi znieść świąt, a wydaje się, że to taki miły, rodzinny, ciepły czas...
  19. Dokładnie, nerwica/ depresja zaburzają koncentrację I pamięc, mam to samo. Jak jest gorzej to też mam z tym problem. Odczuwam taki chaos, a czasami nie mogę sobie przypomnieć prostych rzeczy. Ponoć w depresji/nerwicy w mózgu tworzą się pewne zmiany (oczywiście odwracalne) gdzie pamięć emocjonalna wypiera bardzo pamięć logiczną (zmiany w hipokampie/uszkodzenie hipokampa). Dlatego w takich stanach tak mocno odczuwane są emocje (najczęście negatywne: smutek, lęk). Nie głoście takich herezji - jeśli to nie są choroby endogenne to można z nich wyjść. Wystarczy poczytać ile ludzi miało nerwicę I z niej wyszło. Jak się traktuje nerwicę jako chorobę to rzeczywiście trudno z niej wyjść. Ja odkąd nie zaczęłam traktować tego jako chorobę, jako coś mojego tylko zestaw objawów wynikających z rozchwiana emocjonalnego, takie złośliwe chochliki to czuję się dużo lepiej. Jak w głowie ktoś sobie wbije, że to JEGO choroba, no to rzeczywiście może być ciężko "wyzdrowieć" z taka łatką.
  20. U mnie dziś wszystko jest do dupy.... mam dość tej świątecznej gonitwy, pierwszy raz w życiu chyba nie chcę świąt....
  21. Olalala

    Dzieciństwo

    Ja nie ogarniam tego konceptu beztroskiego dzieciństwa, bo ja się od zawsze wszystkim przejmowałam. Ale tym się różnię od osób, które zachorowały w wieku dorosłym, ja się albo taka urodziłam, albo mi się wykształciło we wczesnym dzieciństwie. Ja miałam kasety magnetofonowe, kasety wideo, gazety o ulubionych piosenkarzach, rubrykę korespondencyjną, pamiętniki, karty do pasjansa, w sumie niezły substytut internetu na miarę moich możliwości. Nie spędzałam czasu poza domem, bo mieszkam w dużym mieście, jedyną opcją było podwórko, ale sądziłam, że dzieci sąsiadów nie pozwolą mi się z nimi bawić, więc nawet nie wychodziłam do nich. cyklopka, ja też się od zawsze wszystkim przejmowałam. Może bezstroskie dzieciństwo skończyło sie w momencie kiedy zaczełam bardziej używać rozumu? Tak w wieku 8-10 lat. Wcześniej byłam w miarę pogodnym dzieckiem. Wszystko się zwłaszcza schrzaniło jak poszłam do szkoły...
  22. Do tych jednych przekleiłam link, do drugich: http://www.ppn.ipin.edu.pl/archiwum/2004-suplement-3/genetyczne-podstawy-wybranych-zaburzen-lekowych.html
  23. :-) Dominik_wot, jak leczysz jeszcze fobię społeczną to musi być dopiero wyzwanie zacząć związek z kimś. Dobrze, że ja poznałam mojego męża zanim zaczęła sie nerwica, bo teraz pewnie by mnie nikt nie chciał Oczywiście żartuję, ale napewno byłoby mi ciężej. Hahaha ale mnie pocieszyłaś :) dzięki ;-) staram sie Ciebie zrozumieć. Problem w tym, że ja mam własnie nerwicę, bo szukam tego bezpieczeństwa u męża, a nie w samej sobie - także jesli jakaś kobieta szuka bezpieczeństwa u faceta to znaczy, że sama z sobą ma jakiś problem. Także nie przekreślałabym tak bardzo szans Dominika na stworzenie zwiazku :-) Powinnam się obrazić Seksistowskie to trochę, nie uważasz? BTW, to ja zaprosiłam mojego lubego na randkę i ja musiałam przejąć inicjatywę, bo był tak nieśmiały, że już myślałam, że mu się nie podobam i chciałam wracać do domu. Miałam podobnie, to ja przejęłam inicjatywę :-)
  24. To lipa i jeszcze na swieta, czlowiek chory, ludzie sie ciesza, kupuja prezenty, szykuja potrawy, a czlowiek zdycha, gdzie tu jakas sprawiedliwosc! To mnie jeszcze dodatkowo rozstraja, to ogólne poczucie szczęścia I radości kiedy ja się denerwuję.... zaczynają mi chodzić dzikie myśli czy samemu nie odłożyć tego ustrojstwa
×