Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olalala

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Olalala

  1. No wlasnie, to swiadome odrzucanie szczescia co napisalas Evia - jak dla mnie to jest to jakis rodzaj choroby, fobii (element skladowy depresji?).
  2. Nie wiem jakie chodzą słuchy, ale wiedza medyczna (stomatologiczna) nie wskazuje na podłoże psychiczne przy bruksizmie, prędzej u osób, które mocno zaciskają szczęki. Ćwiczenia i szyna powinny pomóc. No wlasnie ja mocno zaciskam szczeki + zgrzytam zebami :-) "W tej chwili zgrzytanie (jego medyczna nazwa to bruksizm) uważane jest za chorobę psychosomatyczną, a do walki z nią coraz częściej stają wspólnie lekarze kilku specjalności. Bo tak naprawdę szyna likwiduje tylko skutek, a nie przyczynę. A tą przyczyną najczęściej u zgrzytających jest stres. - Relaks to podstawa – mówi Dorota Leśniak. – Dopóki pacjent nie nauczy się rozładowywać emocji, dopóty będzie musiał stosować szynę. Przychodzą do mnie osoby, którym robię co pół roku nowe szyny, bo ‘zjadają’ jedną za drugą. Namawiam je na jogę, tai chi, medytację. A przede wszystkim na spotkanie z psychologiem albo psychiatrą. Bo jeśli problem leży w mózgu, nie ma sensu leczenie go poprzez zęby."
  3. To świetnie, bo to już niedaleko do punktu, w którym ja jestem, a ze mną już jest całkiem nieźle (choć akurat dziś mam gorszy dzień, ale się nie poddaję) Trzymam kciuki za dalsze szybkie postępy! :) A jak dluga przeszlas droge poczynajac od 1 punktu? :-) Dzieki za kciuki, tez trzymam :-)
  4. Ja jestem miedzy 13 a 17.
  5. Robiłaś diagnostykę, masz szynę? Przy problemach z ssż są zalecane specjalne ćwiczenia - stomatolog zalecił Ci jakieś? Robilam diagnostyke - nie mam jeszcze zwyrodnien, na szczescie. Do szyny sie przymierzam. Cwiczenie mam jedno - na wzmocnienie jednej czesci szczeki, odciazajacej staw. Moze znacie kogos z okolic Gliwic kogo mozecie polecic w tym zakresie? Chcialabym poznac jeszcze jakies inne cwiczenia. Choc czytalam, ze w tym schorzeniu glowna role odgrywa psychika... szyny szynami, cwiczenia cwiczeniami, a jesli psyche sie nie naprawi to nie da sie tego dobrze zredukowac.
  6. Jasne, wysle :-) Odnosnie pytania: Dominik, pewnie mozna byc na tyle opornym na wyleczenie sie nawet u dobrego terapeuty jesli np. jakies zaburzenie daje nam wiecej korzysci niz stan zdrowia i chcemy dlatego w nim tkwic (co wydaje sie dziwne, ale tak moze byc, bo wyjscie ze stanu zaburzenia wiaze sie tez z zachwianiem jakiejs dotychczasowej rownowagi - gownianej, ale rownowagi). Nie wiem co rozumiesz przez dobieranie sobie odpowiednich osob, ktorymi sie otaczamy? Bo na to chyba wiekszego wplywu czesto nie mamy. A jesli chcemy miec to dla mnie tez takie troche budowanie na piasku - nie da sie tak przezyc zycia, odgrodzic sie od potencjalnych mozliwych sytuacji i zwiazanych z nimi ludzi.
  7. A ja jutro jeszcze nie do pracy i nie wiem co mam sama ze soba zrobic....
  8. . Poczytałam Cię i zauważyłam że dużo energii poświęcasz na to żeby poprawnie wypaść, przygotowujesz na kartce "wykład" co masz powiedzieć - mało w tym emocji tylko perfekcjonizm, , zadajesz pytania terapeucie o jego życie kiedy on ma być "przeźroczysty" ma być Twoim lustrem a Ty chciałbyś go kontrolować tak jak chcesz kontrolować w jakim nurcie pracuje i jaki ma być dla Ciebie najlepszy. Z taką nadkontrolą, perfekcjonizmem no i brakiem cierpliwości po półtorej miesiąca już ma być poprawa. Mnóstwo energii Ci ucieka na te rzeczy. Każdy terapeuta zaczyna sesje od " z czym pan/pani do mnie przychodzi". Wtedy nie czytasz referatu na kartce bo to nie sesja na uniwerku tylko mówisz o emocjach jakie przeżyłeś w danym tygodniu, lub jakie masz emocje przychodząc do niego, co czujesz jak tak pyta, lub co czujesz że nie odpowiada na Twoje pytania albo ze nic nie wiesz o jego życiu. To jest celem terapii mówienie o emocjach, tych trudnych tych co sobie z nimi nie radzimy. Terapeuta jest dla Ciebie i będzie wiedział o Tobie tyle ile mu powiesz a pytania do niego o niego zabierają tylko Twój czas on nie powinien na nie Ci odpowiadać. Zegar tyka. Czas ucieka i Twoja energia też. To dodam, ze ja mam z ty problem, tzn nie baniem sie wlasnych emocji, przygotowywaniem sie do sesji terapeutycynej jak na wyklad, uwaga na to zeby dobrze wypasc, strach, ze sie zle wypadnie, ehhh....
  9. Zgodzę się z Tobą Morphine90 w 100%. Leczenie zaburzeń lękowych (wszystkich, poza endogennymi) samymi lekami to dokładnie tak jak piszesz - leczenie raka akupunkturą bez chemii. Ja brałam paro przez 8 lat i było fajnie, ale co z tego...kiedyś było w miarę normalnie bez leków Niestety większość psychiatrów nigdy nie proponuje psychoterapii - powinien zrobić to na pierwszej wizycie. I pamiętaj - psychoterapeuta, nie psycholog. Tylko psychoterapeuta jest wyszkolony do prowadzenia terapii, a jedyną terapią, która daje efekty przy nerwicy (i w ogóle ma udowodnioną skuteczność) jest terapia w nurcie behawioralno-poznawczym (często terapeuci działają też w nurcie integracyjnym - zazwyczaj wtedy do beh-poz dodają jakieś inne elementy i to też jest spoko). Z tym też się zgodzę, moja pierwsza psychiatra spieprzyła sprawę, wysłała mnie do psychologa i to był duży błąd, niepotrzebnie wydana kasa przez wiele lat, ehhh. Teraz mój psychiatra, który sam jest terapeutą, nie widzi innego wyjścia z tego gówna jak głównie przez terapię. Nie zgadza się tak szybko leków przepisywać. Akurat z terapią poznawczo-behawioralną to nieprawda, że jako jedyna ma udowodnioną skuteczność naukową w leczeniu nerwic Morphine90, więc proszę nie przekazuj nieprawdziwych informacji. Na necie można znaleźć wiele badań na temat skuteczności terapii psychodynamicznej. Ba, nawet są badania, które wykazują, że po terapii psychodynamicznej efekt terapeutyczny jeszcze się długo utrzymuje po zakończeniu terapii i ulega wzmocnieniu, podczas gdy po terapii beh-poz jest zgoła inaczej - efekt terapeutyczny jest krótszy i nie ulega wzmocnieniu (odsyłam do badań: http://www.psychodynamika.wroclaw.pl/materialy/105-shedler-j-qskuteczno-psychoterapii-psychodynamicznejq-streszczenie-artykuu Zacytuję też: " Co ciekawe, można spotkać się często z opinią psychologów, iż psychoterapia poznawczo-behawioralna jest jedyną skuteczną i sprawdzoną badaniami, metodą psychoterapii, ale to nieprawda, na co wskazuje to badanie. Grupę 90-u pacjentów podzielono na trzy grupy, gdzie jedna grupa była leczona psychoterapią psychodynamiczną (dokładniej, to psychoterapią skoncentrowaną na przeniesieniu TFP), druga grupa terapią poznawczo-behawioralną (dokładniej, to dialektyczną terapią behawioralną DBT), a trzecia psychoterapią psychodynamiczną wspierającą. Okazało się, że zarówno psychoterapia psychodynamiczna, jak i psychoterapia poznawczo-behawioralna, uzyskały równy efekt około 0.92 w skuteczności leczenia ciężkich zaburzeń osobowości. Okazuje się też, że w leczeniu pacjentów z ciężkimi zaburzeniami osobowości, terapia poznawczo-behawioralna wcale nie wyróżnia się też większą szybkością uzyskiwanych efektów, a w niektórych aspektach (gniew, drażliwość) okazało się być odwrotnie." "Jeśli chodzi o inne zaburzenia, to w przeglądzie badań nad skutecznością terapii poznawczo-behawioralnej w leczeniu depresji, uzyskano średną w postaci skuteczności na poziomie efektu 0.67 (Cuijpers i inni, 2010) W podobnym przeglądzie (Abbass, Hancock, Henderson i Kisely, 2006, za: Shedler, 2010) dotyczącym skuteczności krótkoterminowej psychoterapii psychodynamicznej różnych zaburzeń, w tym depresji, uzyskano początkowo efekt 0.97, jednak kiedy ponownie zbadano osoby uczestniczące w leczeniu, już 9 miesięcy po zakończeniu leczenia, efekt wyniósł 1.51, co też zgadza się z ogólnymi obserwacjami, iż psychoterapia psychodynamiczna ma taki atut, iż jeszcze przez jakiś czas po jej zakończeniu, pojawia się jeszcze poprawa w funkcjonowaniu u pacjenta." "Terapia dynamiczna jest równie skuteczna w leczeniu lęku społecznego, co terapia poznawczo-behawioralna (Bögels, i inni, 2014). Podobnie, psychoterapia psychodynamiczna jest też skuteczna w leczeniu zespołu uogólnionego lęku (Leichsenring i in., 2009; Salzer i in., 2011)." -- 03 sty 2016, 22:14 -- Dodam jeszcze W odróżnieniu od innych metod terapeutycznych, psychoterapia psychodynamiczna obejmuje leczeniem bardzo szerokie spektrum psychopatologii, uwzględniając Międzynarodową Klasyfikację Chorób (ICD-10, DSM - V). Wykazuje wysoką skuteczność w leczeniu: zaburzeń osobowości, zaburzeń depresyjnych, lękowych, nerwicowych oraz innych złożonych trudności emocjonalnych. Skuteczność terapii potwierdzona jest oraz weryfikowana wieloletnimi badaniami naukowymi (Shedler, 2010 w: American Psychologist, tom 65(2) Luty - Marzec 2010, s. 98 - 109, University of Colorado Denver, School of Medicine), z których wynika, że praca skoncentrowana jest nie tylko na redukcji objawów, ale również zakłada podstawowe zmiany w zakresie funkcjonowania społecznego i interpersonalnego.
  10. Safonia, te bóle głowy rzeczywiście możesz mieć napięciowe. Od ciągłego martwienia się (analizowania) tworzymy napięcie, które zostaje w mięśniach. Może masz usztywnione mięśnie karku i wystarczyłoby rozmasować je trochę (dobry masażysta). Ja z kolei mam problem ze stawem skroniowo-zuchwowym, przez te nerwy mam już bruksizm (zgrzytam zębami w nocy) :/ Przez to moje stawy w skroniach są ciągle napięte, teraz zuchwa mi juz lata po jednej stronie, stawy się wyrabiają I od tego też mogą być bóle głowy, uszów, zawroty głowy. A ponoć bardzo dużo osób ma problem z tym stawem tylko mało lekarzy to diagnozuje. Może też to sprawdź? Czy zgrzytasz zębami, słyszysz trzaski podczas przegryzania? Osoby znerwicowane to mają pewnie skłonność do takich rzeczy :/ Znam ten strach o własne zdrowie, to ciągłe myślenie o tym to jak jakieś schorzenie umysłu, ja tak mam już od pół roku gdzieś :/ Teraz od ponad tygodnia mam jakiś nawracający ból w lewej pachwinie. To wygląda jakbym coś naciągnęła, bo pojawia się zwłaszcza przy zmianie pozycji, ruchu, leżeniu na tej nodze. Ja oczywiście już zaczęłam panikować przypisujac sobie różne choroby, dr google poszedł w ruch :/ jutro z tym chyba idę do lekarza, ale staram się zachować spokój...
  11. Dominik, to ja odpowiedm też, że tak :-) np. w psychodynamicznej mówisz o rzeczach, które były dla Ciebie trudne, zraniły Cię (i np. wryły w Twoją pamięć jakiś negatywny bodziec, który podświadomie każe Ci myśleć o sobie w taki a nie inny sposób ). Tylko, że teraz masz inny odbiór - przekaz z drugiej strony. To za co kiedyś dostałbyś ochrzan, potwierdzenie, że jesteś do dupy, spotyka się ze zrozumieniem. Zyskujesz wręcz przekonanie, że masz prawo tak myśleć, a nie inaczej. A to daje dużą wolność i zyskuje się szacunek do samego siebie. Tylko to jest proces, tego nie da się osiągnąć szybko (niestety). Ja zauważyłam, że czym bardziej zaczynam ufać terapeutce tym lepiej się czuję. Na dodatek w mojej terapii ona jest takim lustrem, odbiciem mojej osoby, więc zrozumienie z jej strony tworzy we mnie uczucie zrozumienia dla samej siebie. I już nie mam takiej potrzeby szarpać się sama z sobą. Czym bardziej ufam jej, tym bardziej ufam samej sobie. Generalnie to jest chyba najtrudniejsze w terapii - złamać swój wewnętrzny opór, otworzyć się. No ja znam osobę, która wyszła z zaburzeń lękowych tylko przez samą terapię i żyje sobie już 9 lat i nie ma nawrotu. Nie łyknęła nigdy żadnych leków. Na terapię uczęszczała 2 lata.
  12. one-half, ostatnio też miałam w aptece informacje, że nie ma dawki 10mg w hurtowniach, nie wiem co jest grane. A zamienniki? Ja już go nie biorę, bo w połączeniu z sertraliną czułam się fatalnie. Na mnie zresztą w ogóle ten lek nie działał.
  13. Olalala

    Chce sie zmienic!

    Ja najpierw poszłam do psychiatry, u mnie to wszystko zaczęło się już 10 lat temu, dwa lata po wyjściu z anoreksji. Miałam atak paniki, serce biło mi jak oszalałe i ten ciągły lęk, że coś mi się stanie. W sumie najpierw był kardiolog, kardiolog stwierdził, że serce mam zdrowe i wysłał mnie do psychiatry. U mnie to się właśnie ujawniło jak poznałam mojego męża, wtedy jeszcze chłopaka. Strasznie się bałam, że go stracę. Wtedy oczywiście nie byłam świadoma, że to jest ta przyczyna, teraz już wiem. Po prostu tak bardzo dążyłam do tego żeby kogoś mieć kto będzie kochał mnie bezgranicznie, nosił na rękach (coś czego nie miałam od rodziców). A potem przyszedł paraliżujący strach. Wtedy chodziłam do psychologa (nie na terapię), brałam leki przez 8 lat, coraz mniejsze dawki i myślałam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Niestety wszystko się posypało jak zmieniła się moja sytuacja życiowa, a leków już nie brałam. Najpierw próbowałam sobie radzić bez leków, potem sama zaczęłam je brać (została mi paczka w domu). No i stwierdziłam, że muszę na nowo udać się do psychiatry... u psychiatry dostałam słabsze leki + skierowanie na terapię (z NFZ). Niestety na taką terapię się trochę czeka. W międzyczasie moja bratowa umarła na raka i to całkowicie mnie dobiło, wpadłam w depresję. Lekarz przepisał mi mocniejsze leki, a ja zaczęłam odpłatną terapię (nie chciałam już czekać na tą z NFZ). A jak leczyłaś anoreksję to nie miałaś kontaktu z psychologiem? Ja już wtedy "przecierałam" szlaki w tym temacie, teraz nie miałam już takich oporów żeby mówić o sobie. A dwa to mój opłakany stan zmusił mnie do tego - możliwe, że gdybym dawała sobie "jakoś" radę to zwlekałabym z terapią. Po prostu byłam już pod murem Co do poprawy to ciężko mi to określić ze względu na krótki czas terapii (ja uczęszczam na psychodynamiczną, a to jest terapia długoterminowa, myślę, że z 2 lata minimum u mnie potrwa). Wiele rzeczy odkrywam na temat samej siebie. Narazie moim problemem jest brak całkowitego zaufania do mojej terapeutki dlatego blokuje się jeszcze na terapii. Ciągle boję się tej oceny z jej strony, tego jak zareaguje. Ale jest już coraz lepiej, sama mi powiedziała, że na to potrzeba czasu. Widzę jak narazie u siebie taką większą wyrozumiałość do samej siebie, a tym samym do innych. No i zaczynam łapać kontakt z własnymi emocjami, tzn. czasami np. miałam/mam tak, że jestem wkurzona na mojego męża, a nie wiem/nie wiedziałam dlaczego. Teraz bardziej się takim sytuacjom przyglądam i je analizuje. Po takiej analizie staram się siebie zrozumieć i nie krytykować za takie zachowanie. I to jest takie oczyszczające. Poza tym ta złość (tak jak lęk) wynika często z zupełnie innych uczuć i jest tylko przykrywką. Na terapii ostatnio rozbraja mnie np. to, że mam wrażenie jakby momentami terapeutka siedziała w mojej głowie - potrafi lepiej ode mnie określić co przeżywam/przeżywałam, nazwać to, połączyć pewne rzeczy. Jest jakby takim moim drugim JA :) I to zrozumienie z jej strony, wczucie się w moją osobę jest też dla mnie czymś nowym (do tej pory raczej czułam się niezrozumiana przez innych). "wyobrazilam sobie siebie w takiej sytuacji i w 100% moja reakcja bylaby taka jak Twoja, a dodatkowo brak przekazu zwrotnego od drugiej osoby od razu bylby dla mnie rownoznaczny z jakims odrzuceniem przez ta osobe i niechecia do mnie. Irracjonalne kiedy to czytam, ale wlasnie tak to odbieram " - no ja mam identycznie, brak reakcji/przekazu zwrotnego też równa się dla mnie "odrzucenie". Generalnie większość rzeczy, które chciałabym zrobić, a nie robię wynika właśnie z lęku przed odrzuceniem. Właśnie takie rzeczy, Twoje reakcje wobec terapeuty są mega ważne i omawia się je na sesjach, bo mówią baaaardzo dużo o relacjach z innymi ludźmi jakie nawiązujesz najczęściej. Tak naprawdę to jest to taki materiał poglądowy, a przez to terapeuta poznaje Cię coraz bardziej (i potrafi przewidzieć Twoje reakcje, w tym te, które możesz blokować). W sumie to momentami mnie to przeraża, że moja terapeutka tyle o mnie wie (a ja o niej nic), bo ja podobnie jak Ty jestem introwertykiem i zawsze byłam skrytą osobą. Więc to co ona czasami potrafi wyczytać między słowami wywołuje u mnie zmieszanie, zakłopotanie :-) No ale w ten sposób właśnie uczy się samego siebie, swoich reakcji, uczuć, emocji, które do tej pory bardzo często się skrywało. "Przewaznie automatycznie zakladalam, ze osoby ktorych nie znam czy ktore nie znaja mnie sa do mnie negatywnie nastawione i nie moga mnie polubic. Zwlaszcza, jesli w moich wyobrazeniach uwazam kogos za "lepszego" od siebie (ze wzgl. na wyglad, pozycje spol. itd.)." - generalnie to jesteś moją psychologiczną kopią :-) Ja zawsze stronię od osób "lepszych" ode mnie, wręcz się ich boję. Tak jakbym nie zasługiwała na to żeby wchodzić w kontakt z takimi osobami. Z książek mogę polecić Ci: "Lęk i fobia" Edmund Bourne - gruba książka, ale ma wiele ciekawych materiałów i ćwiczeń, w tym właśnie te dotyczące wewnętrznego dziecka. "Kompletna samopomoc dla Twoich nerwów" Claire Weekes. Przymierzam się też do "Potęgi podświadomości" Josepha Murphiego.
  14. bezsilna, to po co wypowiadasz się w wątku o hipochondrii? Bo skoro to nie jest hipochondria (ktorą ma niemal każdy przy nerwicy) to nie wiem jaki jest tego cel. Skoro jesteś chora np. z powodów jelitowych to myślę, że lepiej będzie poświęcić czas jak sobie pomóc i na dyskusje na forum dla jelitowców. W tej sytuacji to jest typowy off-topic.
  15. Wszystkie chyba leki SSRI powodują spłycenie emocji. Dla mnie sertralina to gówno i chcę go zmienić :-) Pewnie są takie przypadki, depresja endogenna? Jest udowodnione naukowo, że podczas DOBREJ terapii, z DOBRYM terapeutą zmieniają się połączenia nerwowe - tworzą się nowe (czyli podobnie jak przy przyjmowaniu leków). Oczywiście nie mówię tu np. o depresji endogennej (żeby nie było znowo, że generalizuję). Każda szkoła terapeutyczna inaczej tłumaczy ten proces Dominik, to jak się to dokonuje. W psychodynamicznej np. dużą rolę odgrywa przeniesienie. I terapia to nie jest tylko gadanie (jak wiele osób uważa). O psychodynamicznej i jej roli terapeutycznej możesz np. przeczytać tutaj: http://psychodynamiczna.org/10-o-co-chodzi-z-t%C4%85-psychoterapi%C4%85-psychodynamiczn%C4%85.html.
  16. tzn gdzie udowodniono? jakies konkretne badania naukowe masz na mysli? bo po sobie wiem,ze myslenie nie ma z tym nic wspolnego. wystarczy popatrzec ilu optymistow wacha teraz trawe od spodu;) zalezna piszesz tak jakbyś podważała ważność psychiki i w ogóle twierdziła, że człowiek jest tylko zbiorem tkanek i organów. Gdyby tak było to zaburzenia lękowe nie objawiałyby się taką bogatą i różnorodną somatyzacją (co każdy z nerwicowców doświadczył).
  17. Ohoho, ale tu się impreza rozwinęła :-) haha, a ja szybko zniknęłam :-) no cóż, za to jestem wyspana :-)
  18. Olalala

    Chce sie zmienic!

    babsi, mogę Ci polecić jeszcze dobre książki psychologiczne, a jest ich dosyć dużo. Fajne są np. ćwiczenia szukania swojego wewnętrznego dziecka i uczenia się traktowania siebie z większą wyrozumiałością. Przyjmowania jakby roli dobrego rodzica wobec samego siebie.
  19. Olalala

    Chce sie zmienic!

    babsi czytając o Tobie czułam się jakbym czytała wszystko o sobie samej! Boże, ja też przeszłam anoreksję (w wieku 17 lat), teraz zmagam się z nerwicą lekową i depresją. Mam identyczne problemy jak Ty. Tak jak Ty czuje spięcie wśród osób mi nieznanych, czuję, że nie jestem sobą, dostosowuje swoją postawę do innych. Jestem zupełnie inna w domu, wśród ludzi któych znam. Tak jak Ty czuje się oceny, krytyki, jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Też nie do końca akceptuje swój wygląd, samą siebie mimo, że wiem, że jestem ładną kobietą, mądrą, inteligentną. Tylko to gdzieś ucieka jak wychodzę do innych ludzi "Czuje po prostu, jakby cos mnie blokowalo, trzymalo, nie pozwalalo cieszyc sie zyciem, a nie wiem jak sie tego pozbyc." - to uczucie jest okropne i tak bardzo mnie to wkurza babsi, ja mam wrażenie, że nie potrafię byś sobą, a potem podświadomie sama siebie za to karzę po prostu ten brak akceptacji siebie, odrzucenia samej siebie przenoszę na innych, a wewnętrznie to ja sama siebie nie akceptuje "W dziecinstwie brakowalo mi okazywania uczuc przez rodzicow, a zwlaszcza przez moja matke. Przez dlugi czas zwykle przytulenie kogos, poklepanie po ramieniu czy jakiekolwiek okazywanie bliskosci fizycznej sprawialo mi spory problem." - mam identycznie, też brak czułości ze strony rodziców, a zwłaszcza matki ciągle tylko wymagania, krytyka jak było coś źle. Brak okazywanej miłości bezinteresownie, ot tak sobie... babsi to co Ci mogę polecić to dobrego terapeutę i pracę nad sobą. Ja chodzę na terapię dopiero 3-4 miesiące. Warto to zrobić, bo ta złość i agresja wobec innych (możesz mieć duże pokłady złości np. do swoich rodziców) przeradzają się właśnie potem w złość wobec samego siebie, a potem już mały krok do depresji, stanów lękowych. Myślę, że jest tak jak piszesz - zmiana środowiska to tylko niestety rozwiązanie krótkotrwałe. Znam to z autopsji. Miałam taki okres w życiu - jakieś 1,5-2 lata kiedy byłam szczęśliwa, czułam się sobą. Zmieniłam pracę, środowisko i wszystko się posypało.... Ja teraz stawiam na szukaniu siły i piękna w samej sobie, a nie na zewnątrz. Myślę, że to zaprocentuje w przyszłości. I to właśnie daje terapia - bo tam terapeuta patrzy na Ciebie zupełnie inaczej niż np. rodzice. Mimo, że możesz powiedzieć czasami coś z dupy albo coś głupiego to nie czujesz się oceniana. Zaczynasz wierzyć w samą siebie przez to. Ważne jest to, że jesteś świadoma swoich problemów, to już mega krok. Tylko że sama świadomość w tym przypadku nie wystarczy. Żeby samego siebie wewnętrznie przekonać, że jest się wartościowym, pięknym, mądrym człowiekiem potrzeba właśnie kontaktu z drugim człowiekiem, który zaakceptuje Cię w pełni, a to daje właśnie terapia. Ja np. mam teraz z tym problem na terapii - nie mam jakby przekazu od mojej terapeutki czy mówię coś źle, czy dobrze - tak bardzo jestem skażona myśleniem o samej sobie pod kątem ciągłego oceniania. I widzę, że mnie to męczy. Czuję taką wewnętrzną niepewność. Nie wiem co ona o mnie myśli i na tej podstawie nie mogę wywnioskować jaka sama jestem (czyli to co całe życie robiłam, przenosiłam krytykę, zachowanie innych na myślenie o sobie samej). Jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja i dziwnie się z nią czuję :-) ale mam nadzieję, że to czemuś służy, do czegoś prowadzi. Z całego serca polecam Ci dobrego terapeutę. Bo najgorsze to być więźniem samego siebie do końca życia.
  20. Ja też nie pijąca, więc u mnie nic wyskokowego nie zagości. Oprócz mnie uspokajacze łyka też moja psina, która przechodzi katorgę w ten dzień. Niestety bez chipsów i coli też muszę się obejść ze względu na wrażliwy żołądek. Wymyśliłam jakieś kakaowe paluszki, będę się też zajadać jakimiś krakersami i ciastkami. W sumie to pierwszy Sylwester kiedy cieszę się, że siedzę w domu :-)
  21. Też dobre pytanie - sama jestem ciekawa co u mnie będzie takim decydującym czynnikiem
  22. Jestem i ja :-) Co słychać w ten wieczór?
  23. Jak dla mnie to trochę rada z dupy że tak powiem "z nerwicy sam wyjść z pomocą bliskich" - to sam czy z pomocą? Ja uważam, że z takich gówien wychodzi się samemu, nikt tego za nas nie odwali. A czepianie się innych jak rzep psiego ogona sprawę pogarsza (tak jest przynajmniej u mnie, bo ja lubię "wisieć" na innych, nie podejmować swoich własnych decyzji i odpowiedzialności). Na terapii uczę się dopiero jak brać za siebie odpowiedzialność. Dwa to zdrowy nigdy nie zrozumie chorego, po prostu sam musiałby zachorować i wtedy by poczuł jak to jest mieć nerwicę/depresję i jakie to bagno. Ja w sumie nie używam już słowa "nerwica", bo wszystkim się to kojarzy z jakimś większym stresem, a to guzik prawda. Wolę mówić "zaburzenia lękowe". A czy psychiatra nie zaproponował Ci jakichś leków żeby stanąć na nogi? Czasami niestety to jest konieczne. Tym bardziej, że z tego co piszesz nie masz narazie dostępu do lepszej opieki medycznej. Najlepiej byłoby po prostu zacząć terapię (a na to trzeba mieć niestety gotówkę, na nfz często trzeba trochę poczekać). Dwa to na efekty terapii trzeba trochę poczekać, a w niektórych przypadkach potrzebna jest pomoc na już. "Nie chcę być przegrany, chcę coś zmienić - ale w mojej miejscowości to po prostu nie wypali ;-/ potrzebuje chyba zmiany otoczeniaaaaa i znajomych, których w ogóle nie mam - nie wspominając o przyjaciołach" - podstawowy błąd nerwicowca, czyli szukanie rozwiązań na zewnątrz, a nie w sobie samym :/ Gorzej jak ta rzeczywistość się zmienia i wtedy można zostać z ręką w nocniku i czuć się przegranym. "ogólnie jestem przegranym śmieciem - tak się czuje na dziś bo wiem że jakbym o siebie zadbał i od początku walczył z nerwicą lękową wyszedłbym na db człowieka z dobrą przyszłością. Co zrobić ze sobą ? " - czyli uważasz, że mając nerwicę (jakieś problemy) jesteś bezwartościowy? dobrze znam to uczucie tylko ono jest właśnie takie mega fałszywe i parszywe. Może mogłbyś umówić się na wizytę u innego psychiatry? Dobry psychiatra to podstawa (który przepisze ew. leki, skieruje na terapię). Walcz o siebie.
×