Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olalala

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Olalala

  1. another_memory Super, że wyszłaś lękowi naprzeciw! Jesteś dzielna :-) Ja dzisiaj w praktyce: miałam atak paniki przy rodzinie i nie potrafiłam do końca puścić kontroli... udało mi się tak na 80%. Chyba to, że siedziałam naprzeciw nich najbardziej mnie blokowało żeby zaryzykować - co się wtedy ze mną stanie? Więc pozostało jakieś 20% żeby pójść na całość
  2. Olalala

    Być lubianym

    New-Tenuis, a to ciekawe co napisałaś - że nie zważałaś na to czy są to ludzie, którzy Ci odpowiadają, ważne, że Cię akceptowali to miał być wyznacznik, że Ty lubiałaś tą drugą stronę (niby). W sumie mogę się pod tym podpisać, funkcjonuję tak większość życia...
  3. Olalala

    Brzydota

    A ja po części rozumiem zdanie ego A już wkurw..... mnie laski utapetowane tak, że tynk można zdrapać - albo są brzydkie jak noc, że tak ryjoki zasłaniają, albo nie wiem o co chodzi.... czyli oszukują Do wszystkiego potrzebny jest umiar.
  4. Olalala

    Chce sie zmienic!

    babsi, ja tak robiłam jak poznałam mojego męża - mogłam się poświęcić i zrezygnować niemal ze wszystkiego dla niego :/ Ja niestety przy anoreksji przez 2 miesiące byłam w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. I tam miałam pierwszy kontakt z psychiatrą/psychologiem. Widziałam niektóre dziewczyny, które wyglądały jak cień człowieka (jedna nawet zmarła...) i to mnie bardzo zmobilizowało żeby zacząć jeść. Więc problem z jedzeniem szybko minął (ale nie z psychiką). babsi, fajnie, że chcesz coś z tym zrobić :-) Mi się wydaje, że u nas podstawa to polubić/pokochać samą siebie z wadami i zaletami, to jest klucz do sukcesu. Tego nie da się niestety zrobić za dotknieciem czarodziejskiej różdzki :/ Takie poczucie daje właśnie terapia, tzn. otwierasz się przed terapeutą i widzisz, że to co mówisz ma sens, że nie jesteś niezrozumiany (tak jak dawniej przez rodziców...), że wręcz terapeuta zachęca Ci żeby pokazać różne emocje, które mówią jakim jesteś człowiekiem i że też masz prawo do słabości. A mimo to możesz siebie kochać. Myślę, że jak siebie pokochamy to nie będziemy na siłę szukać akceptacji u innych, więc jednocześnie zniknie lęk przed odrzuceniem. Musimy wziąc siebie za rękę jak taką małą dziewczynkę, przytulić czasami, dać sobie prawo przeżywać różne emocje, nie karać się za nie. Tak, osoba terapeuty jest bardzo ważne. Czytałam, że nawet sam nurt terapii nie jest tak ważny jak osoba terapeuty. I pamiętaj, idź na terapię, a nie do psychologa. Ja popełniłam kiedyś ten błąd i myslę, że gdybym wcześniej trafiła na psychoterapię to miałabym to już za sobą. A tak przez x lat brałam leki, które tylko maskowały objawy. Ta książka Bourne jest fajna, tylko wymagająca (gruba i ma dużo ćwiczeń). Ale tu właśnie chyba chodzi o praktykę, a nie samą teorię :-) Jakbyś miała słabszy dzień to pisz :-) fajnie jest się też mobilizować nawzajem :-) babs
  5. To by się zgadzało tyle, że te napady juz napisałem minęły, teraz występuje tylko niepokój o to ze mogę być na coś chory lub ze mogę umrzeć. Przy czym występują bóle głowy "jak by mózg napieral na czaszkę" czasami bóle płuc i brak tchu oraz uczucie jakbym np. podczas chodzenia stracił czucie w nogach i upadł. Tak jakby kończyny były osłabione czy coś w tym stylu. Na terapię się napewno wybiorę bo sam sobie z tym nie poradze Ale błędne koło nerwicowe to nie tylko ataki paniki, ale również lęk wolnopłynący, tj. to napięcie, które odczuwasz. A przejawem tego jest ciągłe myślenie o śmierci :/ Koniecznie znajdź jakiegoś psychiatrę w okolicy, który wyśle Cię na terapię.
  6. kosmostrada, wyjęłaś mi to z ust - to samo chciałam dosłownie napisać :-) Dziewczyny, najgorsze co robić to tak jak pisze kosmostrada - chcieć to gówno kontrolować. Nie róbcie tego, trudno. Będziecie się bać, trząść, niech ten lęk bedzie, ale nie dajcie mu przewagi w stylu myślenia, ze musicie to mieć pod kontrolą! Szkoda ma_kowalewicz, że nie pojechałaś z wizytą, bo tak pokazałabyś nerwicy, że wychodzisz naprzeciw lękom, że to nic groźnego, a tak zrobiłaś krok w tył - tzn. utwierdziłaś samą siebie, że musisz z czegoś rezygnować, bo ta cholerna nerwica... tak wiem, że to nie jest łatwe Trzeba puścić tą cholerną kontrolę i zaakceptować fakt, że będzie jazda, ale inaczej się nie da.... Alexandra, to normalne, że są dni gorsze i lepsze, ale zobaczysz, czym wiecej wiary w nas i nadziei na lepsze tym coraz więcej będzie tych lepszych dni. Ja zaczynam do tej debilnej choroby podchodzić, że mi nic nie zrobi jak do tej pory nie zrobiła. Niech sobie będzie, i co z tego? Niech spieprza i tyle :-) another_memory, będziesz jednak musiała chodzić do sklepu i stawać czoło w czoło z tym lękiem tak żeby dać sobie do zrozumienia, że nic złego się nie dzieje. Niestety najgorsze co można zrobić w nerwicy to unikać rzeczy/sytuacji, które wywołują lęk :/
  7. Mój poprzedni lekarz (lekarka) zawalił, nie chce mi się na ten temat rozpisywać, ale mam do niej pretensje, że przez tyle lat nie zaproponowała mi terapii (a tylko pogaduszki u psychologa...). No może 10mg paro będzie rozwiązaniem :-) Niecierpliwy30, nie napiszę nic odkrywczego, że to czy wróci zależy tylko od nas, a nie od leków (bolesna prawda, ale prawda).
  8. Jesteś w błędnym kole nerwicowym... jakbyś zlał ten pierwszy atak to być w to koło nie wpadł (ale nie znam nikogo kto by zlał swój pierwszy atak paniki).... Musisz wybrać się do psychiatry i przede wszystkim na terapię. Ze swojej strony polecam Ci stronę: zaburzeni.pl Jest tam wiele ciekawych informacji o nerwicy, jej mechanizmach, jak wyjść z błędnego koła nerwicowego, itd.
  9. Czyli zepchnąć problem do nieświadomości. Niekoniecznie. Aktywny rytm będzie oznaczał przerwanie błędnego koła nerwicowego, w które znowu wszedł autor wątku. Czym innym jest zastanowienie się nad tym czemu nerwica co jakiś czas wraca - szukanie przyczyn. I wtedy to już nie będzie spychanie problemu do podświadomości. Samo przerwanie błędnego koła, tj. aktywność może jednak już na tyle rozładować napięcie, że przyjdzie zauważalna poprawa. Ja mam podobnie, siedzę teraz w domu, bo najpierw święta, wolne, sylwester, teraz na L4 i mam wrażenie, że to mi utrudnia pracę nad sobą - ZBYT dużo myślenia i analizowania / oderwanie od rzeczywistości. Edit: Sama racjonalizacja nic nie da, bo emocji nie da się przekonać samą logiką.
  10. Olalala

    Być lubianym

    A czy taki sposób myślenia i zachowania nie wynika z braku akceptacji i lubienia samego siebie? I wtedy na siłę próbuje się znaleźć uznanie i poklask innych? A już dramatem jest jak ktoś np. wyrazi jakieś niezadowolenie - i wtedy taka osoba odbiera to bezpośrednio do swojej własnej osoby (i odczuwa to wtedy jako nielubienie/odrzucenie)? Uważam, że jak ktoś lubi samego siebie (i dobrze czuje się sam z sobą) to nie ma potrzeby na siłę szukania czyjejś akceptacji. A że jej nie ma to stąd potem te zaburzone mechanizmy odbioru rzeczywistości.
  11. P.S. Myślę, że takim dobrym rozliczeniem tego kto tak naprawdę chce uczestniczyć w życiu Kościoła byłoby wprowadzenie tak jak w Niemczech odpisu na daną wspólnotę wyznaniową jeśli chce się być jej członkiem :-)
  12. A ja nie mam takiego wrażenia, a też regularnie uczestniczę w Mszach Świętych. Mi się wydaje, że dużo się o tym mówi, nawet za dużo - a za mało o tym, że Bóg kocha człowieka bez względu na jego słabości. Stakatela, z całym szacunkiem, ale według mnie mylisz te dwie sytuacje, które opisałam w drugim poście tego wątku. To, ze ktoś grzeszy (a wszyscy grzeszą) nie znaczy, że grzech usprawiedliwia i uważa za sytuację ok. Ja uważam dokładnie odwrotnie jak tu już było wyżej pisane: wiele osób nie przeżywa głęboko swojej wiary, chodzi do kościoła z przyzwyczajenia, tradycji, bo tak trzeba. A potem np. w towarzystwie głosi poglądy zgoła niezgodne z nauką Kościoła. Tak jak pisałam, trzeba te dwie sytuacje rozdzielić: 1) ktoś grzeszy, ale widzi swój grzech, żałuje go, chce się z niego poprawić (choć różnie mu to wychodzi) 2) ktoś grzeszy i nie widzi w tym nic złego Przy czym w obydwu sytuacjach dana osoba może praktykować swoją wiarę, tj, chodzić do kościoła, korzystać z sakramentów.
  13. Niecierpliwy30, to u mnie na sertralinie jest dokładnie na odwrót: depresji nie ma, ale są lęki i napięcie, przejmuję się.
  14. Ja obecnie uważam, że wiele ludzi nie przeżywa prawdziwie swojej wiary tylko robi coś z tradycji bądź ze strachu.
  15. A brakuje Ci tego pana? :-)
  16. Sama nie wiem nie no, trochę zwaliłam sprawę, bo jak psychiatra przepisywał mi sertralinę to powiedział, że ma mniej skutków ubocznych od paro. A jakoś wtedy w ogóle nie zareagowałam... zasugerowałam się tym, ze mi powiedział, że jest słabsza od paro (więc myślałam, że jak słabsza to nic mi nie będzie...taaa...); miałam wrażenie, że paro też za bardzo za mnie odwalało robotę - kasowało nerwicę do zera, a chcę to gówno raz a do porządku wyleczyć terapią przede wszystkim... W sumie teraz nie wiem co mi zaproponuje, jestem trochę w kropce (mam wizytę w poniedziałek). Ostatnio mi mówił żeby odkładać leki za jakiś czas (skoro chodzę na terapię), ja mam zaś kilka ALE do sertraliny (skutki uboczne...). Fajnym więc wyjściem byłby powrót do paro, tylko zaś to zmienianie leków, czekanie aż się lek rozkręci... no i jak powrót do paro to jaka dawka? 20mg może być już za dużo (poczuję się zbyt dobrze). A to ponoć najniższa dawka terapeutyczna. Sama nie wiem, muszę z nim o tym pogadać... No ja kiedyś dostałam paro od mojej pierwszej psychiatry jak esci na mnie nie podziałało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam nawet co to są leki SSRI no i zdziałała cuda, lęki zniknęły, zero uboków.
  17. Ze słońcem uważajcie. Ja swego czasu piłam dziurawiec i zupełnie zapomniałam o ochronie przed słońcem. Siedziałam sobie nad brzegiem stawu może z pół godziny w majowym słońcu i po tym zdarzeniu miałam "ładne" plamy na nogach... byłam już lekko zestresowana, bo ponoć takie plamy mogą z nami zostać na stałe. Na szczęście zeszło. No i oczywiście do leków SSRI żeby czasem ktoś nie pił dziurawca
  18. Olalala

    19 Styczeń 2016 roku

    19 stycznia ma być europejska debata poświęcona "sytuacji w Polsce" i niektórzy publicyści obawiają się, że zgodnie z ustawą 1066 może dojść do interwencji obcych sił zbrojnych/ obcych służb na terenie RP. Taaa, jasne.... niech Ci Europejczycy zajmą się sobą i swoim bigosem. W ZSRR już nie jesteśmy (ani w UW).
  19. Dziś lepiej, ale piję jak smok :-) chojrakowa, a co Ci nie wyszło?
  20. No właśnie problem w tym, że czasami chce się coś dopisać, a edytować postu już się nie da... więc nie wiem o co tyle hałasu
  21. revel, na podstawie tego co napisałeś kojarzy mi się to właśnie z wegetatywnym objawem nerwicy. Tym bardziej, że badania masz w porządku. Sam napisałeś, że znowu zacząłeś wsłuchiwać się w swoje ciało, toż to "czysta" nerwica... ja jestem w tym stanie od pół roku, wiem jakie to upierdliwe i męczące - zamęczające siebie i rodzinę. Pisałeś, że już z tego wyszedłeś, więc na pewno wiesz czym jest błędne koło nerwicowe - myślenie o objawach nerwicy jako o cieżkiej chorobie, przez to jeszcze większy stres i napięcie, jeszcze więcej objawów (potem badań, latania po lekarzach) i tak koło się kręci... Mi się wydaje, że u Ciebie suchość w ustach, która pojawiła Ci się po tym płukaniu płynem skojarzyła Ci się z jakimś zagrożeniem i teraz upatrujesz w niej czegoś strasznego. Witaj nerwico... Żeby Cię uspokoić to mogę Ci polecić picie jakichś ziółek - ziółka mają najczęściej goryczkowaty smak i wpływają na większą produkcję śliny (swoją drogą bardzo usprawniają pracę żołądka i jelit). Możesz sobie kupić takie gotowe mieszanki na pracę żołądka - zobaczysz, że będziesz miał więcej śliny w ustach.
  22. Vengence, podziel się swoją opinią - jestem jej bardzo ciekawa Ja znam też wiele osób co sobie nie poradziło i już nie żyją mimo walki jaką podjeli, powiem wam panowie prawdę, która was nie uleczy ale da nadzieje, "Trzeba byc silniejszym od choroby" - może nie brzmi to zbyt dobrze, ale taka jest prawda, jeżeli nie podejmiesz walki sam przesd sobą, to żaden lek, i stado psychiatrów ci nie pomoże, jeżeli w sobie się poddasz. Pomyślcie sobie tak, za 5 lat, przecież nie będę miał depresji, mi to pomaga, każdy dzień w którym stajesz i walczysz jest dniem do przodu i przegraną depresji, z dni robi się tydzień, z miesiąca kolejne miesiące, najgorzej jest siedzisz w domu i rozmyślać o chujni w jakiej jesteśmy, bardzo łatwo wtedy o próbę samobójczą, depresja jak każda choroba ma swój początek jak i koniec. Vengence, święte słowa. Z tym gównem trzeba rozprawić się samemu. Leki to tylko wspomagacz.
×