
cdn.
Użytkownik-
Postów
493 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez cdn.
-
To idealny dzień by siedzieć z akwarium na głowie
-
Wkurzają mnie ludzie, choć czasem daję im taką cudowną sposobność aby zrobić mi coś na "złość". Wystarczy na przykład wyjście z pieczary naprzeciw społeczeństwu. I właśnie, nie wiem wtenczas co mam robić, jak mam zareagować. Gdy na przykład ktoś widząc moje zatroskanie i przygnębienie zaczyna do mnie mówić jak do pięciolatka albo gdy ktoś doradza mi w oczywistych sprawach, ja wtedy powtarzam jak mantrę za nim, przecież o tym wiem, to ta osoba zaczyna , co? - ze mnie się śmiać, że już wszystko wiem i taka mądrala ze mnie, oczywiście to ja znowu wychodzę na durnia. Gdy ktoś , oczywiście w trosce o mnie, mówi mi co mam robić - zrób to, taomto, posprzątaj, pozamiataj. Wiele tych rzeczy jest mówionych niby w żartach, wśród nieraz przyjaznych rozmów - nie ma jakby konkretów, więc trudniej mi cokolwiek powiedzieć, tym bardziej, że wśród tych cudownie luźno rzuconych słów, powiedzianych nieraz żartem, ostre przeciwstawienie się wyglądałoby co najmniej karykaturalnie. Czasami próbuję otwarcie z co niektórymi osobnikami porozmawiać o tym co mi przeszkadza w ich zachowaniu, jak kawa na ławę, zwykle po fakcie, bo po prostu nie potrafię inaczej, to jak tylko wyczują co się święci, to uciekają przede mną jak przed diabłem, zmieniają od razu temat, lub odkładają telefon.
-
Mam już dosyć życia w pojedynkę w na walizkach.Wynajmowania kolejnych mieszkań, mieszkania z obcymi ludźmi. Ten etap powinien już dawno się skończyć. Coś czuję, że zbliża się kolejna przeprowadzka.
-
Zagubione_odbicie, z tego co opisujesz, to zmagasz się z poważnymi zaburzeniami. Twoje BMI nie jest tak ważne, jak to jak się z tym czujesz i jak tą wagę osiągasz. Głodzenie się i branie tylu tabletek przeczyszczających prędzej czy później odbije się na twoim zdrowiu. I tutaj kończą się moje mądrości. Jak widzisz po poprzednich komentarzach innym dzielenie się swoimi " mądrościami" też słabo wychodziło:P Jeżeli chcesz rzeczywiście jakiejś porady i pomocy to najlepiej udaj się do psychologa. Na prawdę warto się przełamać i spróbować. Pomyśl jak będzie dalej wyglądało twoje życie przy katowaniu się takimi drastycznymi dietami. Ciało z wiekiem staje się coraz mniej odporne na złe traktowanie. Skoro teraz rezygnujesz z macierzyństwa z powodu twojej obsesji na punkcie wagi, to z czego jeszcze w przyszłości będziesz musiała zrezygnować? Może to cię jakoś zmotywuje do prawdziwej walki z problemem, które coraz bardziej będzie rozwalać twoje życie zamiast stawiania sobie diagnoz na podstawie internetowych artykułów i forumowych "mądrości". Szkoda na to czasu.
-
A ja wysłałam głupiego maila hahaha ważnej osobie hehe przypał, że nie mogę ROTFL koniec kariery, która na dobre się nie zaczęła, bez dyplomu to dopiero będzie trudne Follow_, tak jak moja babcia, ma problemy z pamięcią
-
na kolejny samotny weekend [videoyoutube=BqkVeytyifM][/videoyoutube]
-
Ale, nie ma co sie załamywać , bo... To jest na prawdę mocny argument. Powinnam sobie wykopać grób, po tym artykule. Dzięki. Wszyscy umrzyjmy. Świat będzie lepszy. No jednak mój instynkt samozachowawczy, dzięki któremu jeszcze się tu męczę, każe mi szukać odpowiedzi gdzie indziej. Mimo, że takie ze mnie jest gumno.
-
Olinek, brawo za progres
-
Też pochodzę z domu, gdzie głównie rządziła nadopiekuńcza matka. Studiuję, mieszkam poza rodzinną miejscowością , rodziców wcale tak często nie odwiedzam, ale skutki tego wychowania odczuwam do dzisiaj. Często do niej dzwonię, ona do mnie. Nie wiem na ile jest to normalne, na ile nie jest. To w sumie nie wydaje mi się takie straszne i patologiczne. Jednak jak przystało na dziecko wychowane pod kloszem mam problemy z samooceną, z kontaktami z ludźmi, nie mówiąc o płci przeciwnej - prawie żadne, jestem dosyć wycofana, skupiona głównie na sobie, czasem infantylna - nie liczenie się z rzeczywistością, boje się brać odpowiedzialności itd. Niektórzy wyliczają tu procentowo, który rodzic ile zawinił, co wydaje mi się trochę śmieszne, ale uzasadnione. Skoro człowiek czuje się tak bezradny w każdej sytuacji , to zostaje mu wyliczanie procentowości winy w ludziach, chleba w chlebie i liczenie dziur na suficie. Strasznie jest to okrutne. Pewnie moja sytuacja nie była aż kiepska, bo inaczej być może zachowywałabym się podobnie albo byłoby ze mną jeszcze gorzej. Skoro znamy źródło problemu? Co dalej robić? Jak nadrobić stracony czas? Czy to jest możliwe? Jestem już świadoma swoich problemów, ale ile jestem w stanie zmienić w ćwierćwieczu życia? Może powinnam się pogodzić z tym, że już nigdy nie nadgonię tych, którzy w wieku szkolnym rozwijali się na pełnych obrotach. Pewne zmiany już nastąpiły i nie wiem czy są odwracalne.
-
trochę po czasie [videoyoutube=euyBHc6Egmo][/videoyoutube]
-
WinterTea, boję się po prostu złej reakcji, że coś stracę. Często tak mam, że odruchowo zgadzam się komuś pomóc, nawet gdy nie mam zbyt dużych mozliwości, a później muszę to odkręcać. Przez wiele lat wydawało mi się, że wszystko co jest związane ze mną jest złe. Trudno w takiej sytuacji o autentyczność. Dopiero od niedawna dociera do mnie, że jakąś mam jednak wartość. Wydaje mi się jednak, że zmiana nawyków, będzie trudniejsza niż zmiana świadomości. Właśnie w tym leży problem, wiem, że lepiej byłoby postawić sprawę jasno i szczerze, że uniknęłabym w ten sposób wielu przykrych konsekwencji. ale i tak łatwiej mi skłamać, niż powiedzieć coś co inny nie chciałby usłyszeć.
-
Co do bycia lubianym.. Niedawno zapaliłam papierosa, po półrocznej przerwie, tylko dlatego, że tej drugiej osobie bylo przykro, nie miała z kim zapalić. A ja chciałam być w porządku. Moja uczynność nie zna granic. Jestem jak ten cygan co dla towarzystwa da się powiesić. Za wszelką cene chcę zrobić dobre wrażenie na innych. A później od ludzi uciekam, bo mam dosyć tego wszystkiego. Nie mam problemów z tym aby ludzie mnie lubili, ale nie potrafię z tego czerpać satysfakcji, bo często jestem w tym nieszczera.
-
Dzisiaj śniło mi się, że razem z mamą jedziemy rozklekotanym autobusem na drugi koniec miasta. Chcę jej coś pokazać. Tam za chaszczorami, nieużytkami, znajduje się parę domów. W tym jeden, zupełnie normalny, do którego wchodzimy, mimo że nie ma tam nikogo. Łazimy i oglądamy wnętrze aż słyszę, że ktoś przychodzi. Chowamy się więc do pokoju sąsiedniego, gdzie siadamy przy stole. Ja się stresuję a mama nie. Mówię aby była cicho a ona gada na całego. Nie udaje mi się jej uciszyć. W końcu przychodzi do nas dziewczyna w moim wieku, nie ma do nas pretensji. Pokazuje nam swój pokój, w którym okazuje się śpi jej małe dziecko. Jest też pełno gadzetów typu świecące miecze, wielkie gumowe pająki. Jednego z nich wiesza nad łóżkiem dziecka a później demonstruje nam, że jego dziecko jest pełne spokoju, nic nie może się zbudzić i w ogóle nie przejmuje się tym, że jego mamusi grozi niebezpieczeństwo, po czym śmiejąc się uwiesza sie na tym pająku robi piruet pod sufitem i wraca. Moja matka się uśmiecha, nieśmiało napomykając że to dziwny pomysł, a ja nie potrafię ukryć zniesmaczenia. I tak sen się kończy.
-
[videoyoutube=r2CpcLvc90M][/videoyoutube]
-
Cześć Ziemniak, myślę że prawie każdy na samym początku terapii miał sporo obaw. To, że jakąś część swojego życia zostawisz tylko dla siebie , np. fakt chodzenia na terapię, moim zdaniem nie sprawi, że staniesz sie bardziej zamknięty. Przecież nie musisz się dzielić się z ludźmi ze wszystkimi danymi swojego życia. Ja nie rozpowiadam o mojej terapii wszem i wobec, wie o tym tylko grupka najbliższych mi osób. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej i będziesz się z tym czuł bardziej komfortowo to nie dziel się z tym nikim. Nie uważam by było coś w tym złego. To twoja sprawa i tyle. Z kolei strach przed własnym cieniem w drodze do psychologa już normalne dla mnie nie jest. To tak jakbyś szedł do innego specjalisty. Czy jak idziesz do dentysty też cię śledzi cała ulica? Z kolei same wizyty w gabinecie wymagają już otwartości, to będzie trudne. Ja mimo, że początek psychoterapii mam daleko za sobą dalej mam z tym pewne problemy, choć robie jakieś postępy. Mam nadzieję, że tobie pójdzie łatwej, bo od tego zależy skuteczność terapii. Możesz powiedzieć mu o swoich obawach z podjęciem decyzji co do terapii, to też będzie ważna informacja dla niego na twój temat.
-
Martwię się o rodziców, z matką nie mogę się dogadać, przy byle okazji mnie atakuje, a z drugiej strony bardzo mi jej szkoda. Słaby ze mnie człowiek. Powinnam w ogóle się tym nie przejmować, i iść do przodu mając gdzieś ich problemy. Więcej byłoby wtenczas ze mnie pożytku. Mam wrażenie, że czego się nie dotknę to robię to źle. Co bym nie zrobiła, co bym nie powiedziała. Urodziłam się nie tym człowiekiem co trzeba. Czas cieknie mi przez ręce. Nie mogę się na niczym skupić. Staram się uspokoić, ale nic mi nie pomaga. Marzę o tym aby mieć własną rodzinę i własny świat.Trudno układać własny żywot, czując się jak worek gówna. Boję się, że już zostanę sama i że te marzenia dołączą do kolejnych, które nigdy nie stały się rzeczywistością. I tak całe życie.
-
[videoyoutube=Z6ih1aKeETk][/videoyoutube]
-
Ja siebie wkurzam najbardziej, nie mam do siebie siły, jestem chodzącą katastrofą. Robię wszystko by cały świat mnie znienawidził, albo przynajmniej kopnął mnie daleko w rynsztok.
-
[videoyoutube=4OxST7pVcAU][/videoyoutube]
-
[videoyoutube=5rF3q6jBqrg][/videoyoutube]
-
NN4V, co za spam, chciałeś się podzielić swoją playlistą?
-
[videoyoutube=giHiBjsDdDU][/videoyoutube]
-
co ciebie doprowadziło do tej samotności? Mnie np. lęk przed bliskością. Miałam wiele okazji aby poznać nowych ludzi, często byłam odbierana w pozytywny sposób, ale później podświadomie robiłam wszystko aby te wrażenie zepsuć, by się przypadkiem nikt mnie nie doczepił. Sekty wywołują we mnie tyle lęku, że na pewno mi nie grożą. Swego czasu potrzeba działania pomagała, lecz kiedy osiągałam to co chciałam, to za bardzo nie wiedziałam co ze sobą zrobić, wtedy samotność najczęściej się odzywała, nie potrafiłam się cieszyć sukcesem. Gdy miałam kryzys, to jednak zawsze ktoś przychodził aby mnie wesprzeć. Mechanizm podchodzący pod niezłą patolę.
-
[videoyoutube=V-_c0o8LAaM][/videoyoutube]
-
inny, skoro już sobie to uświadomiłeś, to do sekty na pewno nie wstąpisz