-
Postów
4 087 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Wczoraj rozmawiałem z dwoma psychologami (kobietami). Od jednej z nich usłyszałem gratulacje z powodu otrzymania takiego orzeczenia ZUS. Nie śmiejcie się. Czy jestem największym pośmiewiskiem na tym forum? Nie wiem, zbytnio, co pisać. Mam taki "natłok myśli". Nie nadaję się do normalnego życia. Praca musi mieć znaczenie terapeutyczne w moim przypadku. Mam inną "naturę". Po prostu rzeczywiście mam jakiś rodzaj inwalidztwa, a co niektórzy traktują mnie niczym "zdrowego chłopa".
-
Z pracą jest mi trudno (mam nadzieję, że się zmieni), normalny nie jestem, ale w sferze religijnej to sajgon totalny u mnie... Praktyki religijne, dogmaty, objawione treści (np. księgi) budzą we mnie jakiś "ludzki sprzeciw". Dla mojej "natury" religijność jest jarzmem utrudniającym życie, czymś, co ewidentnie nie pasuje do mojej psychiki i wprowadza niemały "niepokój". Moja natura jest "wrogo" nastawiona do "tradycyjnych" religii, psychika sprzeciwia się ich obrzędom i wierzeniom, bo dla niej są one absurdalne i złe. "Buntuje się" przeciwko nim, chciałaby się uwolnić od tego. Mam konflikt wewnętrzny. Na forach mogę być pośmiewiskiem. Może nie dziwić to, że tak wiele osób z problemami podobnymi do moich jest niereligijnych. Moja mentalność ma jakąś "antypatię" do religii objawionych. Bardziej rażą ją doktryny ekstremistów islamskich niż przedstawicieli wojującego ateizmu. Jakby mogła, to moja natura nawet Szatana by nie posłała na tortury czy wieczne potępienie lub anihilację. Większość poglądów dzisiejszych monoteistów oburza moją mentalność. Dla mojej mentalności ateista może być godnym większych nagród w Niebie niż gorliwy katolik, jeżeli więcej się poświęcał i cierpiał, nawet wtedy, gdy walczył przeciw Stwórcy. Moja psychika może nie oceniać światopoglądu, religii w "prywatnej" ocenie moralnej. Dla niej "duzi" są ci, na których ciąży odpowiedzialność czy cierpią. Im więcej trudu, im więcej poświęcenia, tym wyższy status w Niebie zdaje się być według mojej psychiki. Dla niej nie odgrywa kluczowego znaczenia droga życia czy światopogląd danej osoby... Moja natura jest wręcz "antyreligijna", przede wszystkim sprzeciwia się tradycyjnym religiom abrahamistycznym. Wolitywnie się nie zgadzam z tymi nieortodoksyjnymi osądami, chociaż chcę dla każdego zbawienia. Takie podejście do religii w mojej mentalności może nie dziwić. Moja "natura" jako natura "słabiaka" i "biedaka" popiera system w pewnym sensie "promujący" podobnych sobie (dotkniętych trudnościami, przykrościami itp.), a nie system oparty na surowości i niełatwych warunkach egzystencji (np. taki, według którego wieczne szczęście zależałoby definitywnie od tego, w co kto wierzył i jaką drogę życia obrał). Moja mentalność żąda definitywnego zbawienia dla każdego, a idea wiecznego potępienia jest dla niej bezwzględnie zła (podobnie nawet z krótkimi, doczesnymi torturami).
-
Smutne są komentarze twierdzące, że nie należy mi się renta socjalna. Moja mentalność myśli, że dobrze tym, co nie chcą renty dla takich jak ja, że harują ponad siły i mało co z tego mają, jak się tak niemile wobec pokrzywdzonych zachowują. Mentalność jakby z "cywilizacji śmierci"... Śmierć prawu dżungli, śmierć śmieciówkom. Naprawdę jestem żałosny i trzeba mi pomóc, a nie się nade mną wyżywać. Płakać się może chcieć po takich opiniach na mój temat. Jak ktoś nie ma rąk czy wzroku, to wiadomo, że mu się świadczenie należy. Ale jak ktoś jest "ciemięgą" czy "świrem", to niech idzie do pracy... Praca dla takich osób ma mieć funkcje terapeutyczne, w ich przypadku potrzebne jest inne spojrzenie na pracę, niż w przypadku normalnego człowieka. Może uda mi się żyć bez renty za około rok. Ale z "normalnymi" mam niewiele wspólnego. Straszne rzeczy słyszałem od zdrowych czy zdrowszych na umyśle ode mnie!
-
11.10.2015 r. też miałem koincydencję. Przed południem oglądałem i słuchałem na YouTube wypowiedzi Konrada Daniela, m.in. na kanale PodziemnaTV. Podczas transmisji meczu Polska-Irlandia tego samego dnia zobaczyłem przy trybunach reklamę, na której pisało "zaprojektowane przez: Konrad". Szybko to skojarzyło mi się z Konradem Danielem, którego wypowiedzi tego dnia słyszałem. Chwilę potem pojawiła się dalsza część tej reklamy. Był tam napis: "zaprojektowane przez: Daniel". Wyszła koincydnecja. Ten sam dzień, Konrad i Daniel, znowu mnie spotkał "zbieg okoliczności". Rok temu też był wygrany przez Polskę mecz na Stadionie Narodowym w Warszawie i w związku z nim miałem nawet większe koincydencje niż w ostatnią niedzielę. Nie uważam swoich koincydencji za urojenia. Są zbyt "poukładane", żeby nie podejrzewać ich o nadprzyrodzone pochodzenie. Zdają się mieć pochodzenie nadprzyrodzone (może np. efekt działania złych duchów). Urojenia to by były wtedy, gdybym np. nie miał wątpliwości co do tego, że ludzie na ulicy chcą mnie zabić (a nie wtedy, kiedy mam tylko taką natrętną obawę i podejrzliwość, przejawiam "daleko idącą ostrożność" w kontaktach z innymi). Psychiatra napisał w zaświadczeniach dotyczących stopnia niepełnosprawności i renty socjalnej, że występowały u mnie urojenia. Myślę, że to była przesada. Boję się, że przez to dostałem z ZUS orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy (a nie np. częściowej), a z powiatowego zespołu umiarkowany stopień (nie lekki czy żaden), nawet ze wskazaniem "niezdolny do pracy"). Myślę, że gdyby nie pojawienie się koincydencji, to mógłbym nie dostać diagnozy zaburzenia schizotypowego.
-
Ja mam raczej odwrotny problem - rodzina ignoruje moje problemy, naprawdę mam poważne problemy psychiczne.
-
Niektórzy mogą myśleć, że skoro osoby z poważnymi zaburzeniami psychicznymi raczej mają zdrowe ręce, nogi, oczy, to powinny iść do roboty, a nie żyć ze składek reszty społeczeństwa. Dla mnie dzisiejsze orzeczenie jest bardzo dobrą wiadomością - jest dowód na to, że taka konfiguracja problemów i cech jak moja zasługuje na rentę. Psycholog czy psychiatra, który lepiej zna moje objawy, nie powinien się zdziwić takim otoczeniem. Dla wielu ludzi renta z takiego powodu mogłaby być dowodem totalnego "nieudacznictwa". Dla mnie nie jest. Dla mnie takie orzeczenie jest powodem do radości, bo jest to dowód, że nie trzeba mieć niepełnosprawności intelektualnej czy pobytu w szpitalu psychiatrycznym (jako pacjent tam leżący), aby dostać z ZUS orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy uprawniające do renty socjalnej. Jest świadectwo tego, że to głębokie problemy. Na forum są osoby z rentami socjalnymi, ale raczej były one w szpitalu psychiatrycznym czy nie kończyły studiów. Z tego, co o mnie napisano i na mój temat orzeczono, dochodzę do wniosku, że moja kondycja psychiczna jest bardzo poważna i nie można jej ignorować. Teraz mogę czuć pewną ulgę, spokój. Moje świadectwo może być bardzo cenne. Zwraca większą uwagę na problemy takie jak moje, które były wyraźne już w dzieciństwie. "Kopii" mnie nie spotkałem. Czytałem o mężczyźnie mającym zespół Aspergera i zaburzenia schizoafektywne, który napisał książki i pracował jako barman, a na stronie na Facebooku napisał, że jest rencistą w ZUS. Kilka lat temu ożenił się, teraz ma dziecko. Był w szpitalu psychiatrycznym, w przeciwieństwie do mnie. Mimo tego, że ma za sobą hospitalizację, "upośledzonego" czy "świra" go nie uważam... A wśród Aspich były takie osoby, co w ogóle renty nie miały, nawet stopnia niepełnosprawności nie miały. Byli Aspi, co założyli rodzinę. I nie mieli diagnozy F84. Ani CZR, ani schizo nie skazują na bycie świrem.
-
Rodzina wpłaca. Nie ja. Nie rozumiecie chyba zbyt dobrze moich problemów. Nie jestem dorosły mentalnie, nie mam wydajności w funkcjonowaniu, we łbie mam koty (w przenośni).
-
To, co mam, to wyraźna niepełnosprawność. Jest mi na tyle dobrze, że widzę nadzieję na to, że będę mógł przez wiele lat wpłacać do ZUS, a nie z niego brać. Potrzebuję stabilizacji życiowej. Na razie mam niezły "jubel" w psychice i potrzebuję pomocy, by go uporządkować. Na wczasy za granicą czy markowe ciuchy może mnie nigdy nie stać, i tak mi na tym nie zależy. Studia magisterskie muszę skończyć, żeby i podbudować siebie psychicznie na resztę życia. To będzie sukces, jeżeli obronię drugą pracę dyplomową. Mama chciała, żebym robił magistra. Gdybym jej zasugerował to, że pójdę do szpitala psychiatrycznego zamiast na studia, to mogłaby się wyraźnie zmartwić czy zdenerwować... Jakbym miał dziecko takie jak ja, to nie wydaje mi się na miejscu wymaganie od niego licencjata czy inżyniera. Niech będzie po prostu szczęśliwe i ma godziwe zatrudnienie, aby państwo nie musiało składać się na rentę dla niego. Już "książkowy asperger" wygląda milej niż to moje schizolstwo dla mojej psychiki. Typowa aspijskość wydaje się "milutka", a moje wariactwo takie straszne (nie chodzi tu o F2x, OCD czy CZR, ale o całokształt mojej kondycji).
-
Nie jestem wątpliwie chorym. Zdjęcia raczej nie zrobię (przynajmniej nie dziś czy w najbliższych dniach). Ten mój kierunek to jest dla mnie inżynierski tylko z nazwy, nie jest to coś związanego z maszynami, nie jest to nawet kierunek informatyczny. Takie osoby wymagają pomocy, a nie startowania na rynek pracy. Jak da się im odpowiednią pomoc, to widzę szanse na to, aby renty nie były im potrzebne. Wasze narzekania i komentarze pokazują też potrzebę znalezienia jakiejś formy pracy dla osób takich jak ja, aby miały one własne źródło dochodu, zatrudnienie i nie musiały żyć z budżetu publicznego (np. ze składek do ZUS). Surowość czy agresja wobec takiego słabiaka jak ja mnie "bulwersuje". Czy nie chce mi się pracować? Nawet chciałbym pracować, tylko nie mam efektywności i zdolności do tego, więc dla pracodawcy nie byłbym kimś atrakcyjnym. "Normalniejsi" ode mnie wcale jakoś lepiej w tym kraju nie mają. Harowanie na śmieciówkach i bez składek za piątaka na godzinę lub mniej, zmaganie się z drożyzną nie jest czymś, co powinno występować. Ta renta to duża pomoc dla mnie. To dużo pieniędzy. Nie chciałbym pobierać więcej tej renty, wiem, że są tacy, co potrzebują pomocy finansowej bardziej ode mnie.
-
Powiedziałem chyba, że to są skrupuły. Nie pytali się, co to za wątpliwości. Jakby w wieku 6 lat było dziecko, które zachowywałoby się tak jak ja wówczas, to trzeba byłoby nazwać jego problemy wprost (że jakaś choroba psychiczna czy rodzaj autyzmu, a nie że trudności w uczeniu się i zaburzenia emocjonalne) i przystosowywać je do tego, aby w ogóle mogło pracować, a nie liczyć na wyższe wykształcenie czy karierę. Niestety, takie dziecko NIE byłoby normalne. Może być to trudne przeżycie dla rodziców, ale im wcześniej rozpozna się problem i zacznie się terapię i leczenie, tym lepiej. W domu mam kilkunastoletnie dziecko (rodzeństwo), które zdaje się mieć podobną mentalność do mnie (ale nie ma tak "srogich" objawów jak ja). Rodzina znowu bagatelizuje problem, według mnie jest bezradna wobec zachowania tego dziecka. Spędza mnóstwo czasu przed komputerem, nie wychodzi do rówieśników, ponoć nie lubią tego dziecka inne dzieci w klasie. Powiedziało mi kiedyś coś w rodzaju tego, że nie czuje potrzeby bycia kochanym czy akceptowanym przez rodziców. Zdaje się mieć "patologiczny nonkonformizm", co kojarzy się z "życiem w swoim świecie" czy "w oderwaniu od rzeczywistości". Dla mnie wygląda to na coś będącego na jednym spektrum z moją chorobą. To dziecko jest niereligijne (ja tak bardzo niereligijny nie byłem), raczej nie chce chodzić do kościoła, co bywało nieraz powodem awantur.
-
Powiedziałem, że nie chcę renty, ze względu na wątpliwości moralne. Nie pamiętam, czy na komisji użyłem określenia "psychocosie". Naprawdę dostałem takie orzeczenie. Reakcje Sigrun są wyraźnie niemiłe dla mnie i nie na miejscu, ale pokazują, że takie schizolstwo jak moje bez należytej pomocy może być wyraźnie uciążliwe dla społeczeństwa. Czy jest to dla mnie powód do radości, że przez rok aż ok. 10000 zł z ZUS pójdzie na moją rentę? Nie. Ale jest mocna nauczka dla systemu, że tego rodzaju problemów nie można bagatelizować. Członkowie mojej rodziny płacili składki na ubezpieczenie zdrowotne. Niejako zwrócą się jej, gdy jeden z jej członków będzie dostawać rentę. Kilka informacji na temat tego, co przed komisją słyszałem (bądź przeczytałem) od specjalistów zajmujących się psychologią czy psychiatrią: - pewien psycholog powiedział, że powinienem mieć rentę socjalną czy że mi się ona należy (w tym samym budynku, w którym miałem wizyty u psychiatry) - psychiatra (prowadzący moje leczenie od ponad 6 lat) powiedział, że dostanę rentę bodajże na 99% - pani psycholog, z którą rozmawiałem w okresie wakacyjnym, stwierdziła, że komisja na rentę to "formalność" w moim przypadku czy coś w tym stylu - powiatowy zespół we wskazaniach dotyczących odpowiedniego zatrudnienia napisał "niezdolny do pracy".
-
Nie mieszkam w dużej miejscowości, komisję miałem w dużym mieście. Nie dałem łapówki :) Orzeczenie potwierdziło, że naprawdę jestem nieprzystosowany do świata. Cieszę się z tego. Jest dowód powagi tego, co mam. Dobrze, że nie dali renty na dwa lata. Teraz "psychocosie" będą mieć dowód powagi choroby. Powinni skupić się na tym, aby wymyśleć mi jakąś banalną pracę po to, aby potem renta nie była potrzebna. Jestem "dzieckiem specjalnej troski", nie "zdrowym na umyśle". Mam duże doświadczenie z tą chorobą. Teraz wiem, że jest ona naprawdę poważna, skoro w takiej sytuacji wyklucza z normalnego życia. Dziś odniosłem sukces. Bardzo pouczająca historia dla zajmujących się zaburzeniami psychicznymi. Studiowanie i brak leżenia w szpitalu psychiatrycznym nie muszą oznaczać braku całkowitej niezdolności do pracy. Z "normalnym" aspergerem czy z samą schizotypią nie powinno być aż tak źle. Psychiatra napisał nawet w zaświadczeniu coś w rodzaju tego, że "nie wymagał hospitalizacji". "Świrostwo" czy "debilizm" nie muszą powodować konieczności leżenia w szpitalu psychiatrycznym. W domu mam rodzeństwo wyraźnie młodsze, mogą obawiać się o to, aby nie miało podobnych problemów... A inni domownicy myślą, że dziecko jest "niegrzeczne". A ja podejrzewam, że może mieć jakiś rodzaj autyzmu, którego nie można lekceważyć. Pani psycholog przypuszczała, że to dziecko jest podobne do mnie czy coś w tym rodzaju.
-
W pewnym momencie powiedziałem na komisji, że nie chcę renty. Nie napisali na oświadczeniu wprost, że przyznali rentę. Może się jej zrzekłem? Przypuszczam, że będą przyznawać od listopada 2015 r. do października 2016 r. (dwanaście miesięcy), jakby przyznali i za październik 2015 r., to byłoby na trzynaście miesięcy, a nie na rok (rok to dwanaście miesięcy, nie trzynaście). Nie nazywajcie takich jak ja nierobami. Nie ma się co denerwować tym, że takie osoby otrzymują świadczenia. Skoro ktoś w taki niemiły sposób reaguje, to może w pewnym sensie "dobrze mu tak", że niby pracuje na rzekomych "nierobów". Nawet jeżeli przez rok będę otrzymywać rentę, to i tak nie zmienia to tego, że nie jest to coś nieuczciwego z mojej strony. Gdyby takie osoby otrzymywały pomoc od małego, to mogłyby nie kończyć na rentach (ale raczej studiów wyższych też by nie robiły, bo po co im, skoro w ich przypadku w ogóle zarabianie na siebie jest rodzajem sukcesu?). Trzeba lepiej poznać problemy podobne do moich i ich nie lekceważyć. Mój przypadek jest nauczką - mama, która wiedziała o diagnozie od 2008 r., zamiast pomagać czy np. wysyłać do "psychocosiów" to liczyła na nie wiadomo co (typu drugi kierunek studiów czy prawko), babcia nie zdaje sobie sprawy z powagi moich problemów niemal w ogóle, tacie powiedziałem o jednej z diagnoz (F84.5) dopiero wiosną tego roku. Dobrze, że otrzymałem takie orzeczenie od ZUS, które potwierdziło wcześniejsze opinie psychocosiów.
-
Schizolstwo "zostało ukarane". Dostałem z ZUS orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy do końca października 2016 r. Mimo przejścia przez 10 semestrów studiów stacjonarnych i braku leżenia w szpitalu. Pokazuje to, że naprawdę jestem poważnie chory i że z kondycjami podobnymi do mojej nie ma żartów! Mam świadectwo! Dowód powagi tego rodzaju problemów. To nie bycie leniem, darmozjadem czy nierobem, a upośledzenie i świrostwo. W przypadkach takich jak mój znaczna terapia powinna być już w dzieciństwie.
-
Sukces! Mamy dowód, że uprawniająca do otrzymywania renty socjalnej całkowita niezdolność do pracy w ZUS może być orzeczona u osoby z "efkami" mimo braku leżenia w szpitalu psychiatrycznym i zdobycia tytułu naukowego. Powaga problemów podobnych do moich została potwierdzona! Członkowie mojej rodziny i tak płacili składki na ZUS, przez ten rok mniej więcej zwróci mi się to, co utraciłem przez pięć lat niepobierania najniższego stypendium dla niepełnosprawnych. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć właściwą pracę i po okresie obowiązywania tego orzeczenia pomoc rentowa już nie będzie mi potrzebna, bo będę mieć odpowiednie zatrudnienie.
-
-
Dostałem orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy do końca października 2016 r!
-
http://www.wspolczesna.pl/wiadomosci/powiat-bialostocki/art/5700522,niebywaly-skandal-urzednicy-zabrali-rente-cierpiacej-na-porazenie-mozgowe-23latce,id,t.html
-
Mi nie podoba się istnienie zjawiska bezdomności, która jest ewidentną patologią.
-
Wyrzucanie ludzi na bruk to ewidentna patologia. Nie powinna mieć miejsca w ogóle. Tym bardziej, jeśli ktoś nie jest alkoholikiem, narkomanem, rozpustnikiem itp.
-
To nie w porządku, że "śmietanka" pławi się w luksusie, a "szarzy ludzie" są traktowani niczym "bydło robocze", są wyzyskiwani, pracują na śmieciówkach (co np. źle wpływa na wysokość emerytur) czy ciułają nędzne grosze lub nie mogą znaleźć sposobu na przyzwoity zarobek. Może się wydawać, że aby posiadać rentę socjalną na zaburzenia psychiatryczne, to trzeba przede wszystkim mieć "farta", a nie głębokie problemy. Kogoś chorego psychicznie to sześćset ileś zł na miesiąc może satysfakcjonować - to nie taki marny grosz, tym bardziej, że nie trzeba na niego pracować. Czy ci, co mają poważne problemy psychiatryczne i mają rentę socjalną, naprawdę nie nadawaliby się do jakichś co najmniej szczególnie lekkich i łatwych prac typu składanie długopisów czy wrzucanie dokumentów do niszczarki? Wydaje mi się, że powinni się nadawać do takich prac.
-
Uważam, że każdy człowiek powinien mieć zapewnione godne warunki życia, bez względu na np. poziom sprawności czy wydajności w pracy. Bycie wyzyskiwanym nie jest czymś, co czyni życie lepszym. Tych słabszych należy otoczyć opieką, a nie np. wyzywać ich od nierobów czy obiboków. "Śmietanka" pławi się w luksusie, a wielu ludzi żyje w biedzie. Nierówności społeczne są rażące w dzisiejszym świecie, w wielu krajach jest nawet wyraźnie gorzej, niż w Polsce.
-
Mi się nie podoba obecny system wypłacania świadczeń pieniężnych osobom niepełnosprawnym.
-
Na komisji powiedziano, że za tydzień - dwa tygodnie (minęło ponad pięć dni od komisji, więc wydaje się, że zostało jeszcze ok. 8 i pół doby na dostarczenie decyzji, aby zmieścić się w dwóch tygodniach od komisji). To czekanie wyraźnie absorbuje mój umysł. Mam myśli, że na 70% nie przyznają mi renty. Nie wiem, jak będzie. Obecny system świadczeń dla niepełnosprawnych uważam za zdecydowanie "nie fair". Albo ZUS da kilkaset zł na miesiąc, albo da, mówiąc potocznie, "figę z makiem". Dlaczego ludzie (zwłaszcza niepełnosprawni) nie walczą o to, aby to zmienić? Powinny być mniejsze i większe świadczenia "rentowe", a nie "pełna renta" i brak renty. Komuś niepełnosprawnemu raczej trudniej jest zarobić pracę minimalną na miesiąc niż pełnosprawnemu. Dlaczego system w Polsce jest taki niechętny do wypłacania świadczeń inwalidom?
-
Obecne przepisy o świadczeniach dla niepełnosprawnych moja mentalność nazywa "bagnem". Nie podoba mi się jego "zerojedynkowość" (np. albo przyznają ci ok. 600 zł renty socjalnej, albo nie przyznają NIC - czemu nie ma czegoś pośrodku???). Z moich rozważań wynika, że "status rencisty" to "zmyła". Stopień niepełnosprawności i jej charakter więcej mówi o problemach danej osoby, a nie to, czy ktoś jest rencistą, czy nie. Wydaje mi się, że więcej osób zasługiwałoby na bycie "rencistą", niż jest osób na rencie. Pisanie komuś orzeczeń typu "nie jest zdolny do pracy odpowiedzialnej, ale jest zdolny do pracy lekkiej; nie stwierdza się całkowitej niezdolności do pracy" jest nie do końca fair. Jak ktoś ma wyraźniejsze ograniczenie zdolności do pracy, a nie "całkowitą" niezdolność, to jakieś ulgi, a także nawet możliwość pobierania świadczeń mieć powinien. Nie powinno by wymogu CAŁKOWITEJ niezdolności do pracy u młodych ludzi, aby mieć świadczenia (np. można wypłacać połowę kwoty "pełnego" świadczenia wyraźniej częściowo niezdolnym do pracy). Ci częściowo niezdolni do pracy zdają się mieć GORZEJ niż ci całkowicie niezdolni do pracy - ci pierwsi nie mają NIC, a ci drudzy kilkaset zł miesięcznie. Dla niepełnosprawnego, zwłaszcza w stopniu umiarkowanym czy znacznym, to kilkaset złotych miesięcznie to duża kwota. Tych (niby?) bardziej zdolnych obecny system zostawia "na lodzie". SAM (co najmniej) umiarkowany stopień niepełnosprawności powinien dawać ulgi należne renciście. Bez względu na to, jaki poziom niezdolności do pracy taki niepełnosprawny posiada.