-
Postów
4 084 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Mam skrajny konflikt wewnętrzny. Dla biednej natury "tradycyjna teologia" jest "ciężarem nie do uniesienia", od której dostaje "makabrycznego obłędu". Natura niejako "wstawia się za wszystkimi grzesznikami, nawet za Szatanem". Natura jakby "nienawidziła" sprawiedliwej kary Bożej bardziej niż wszelkiego grzechu jako obrazy Stwórcy. Uznaje natura, że żaden grzech nigdy nie powinien zaistnieć. Ale dla niej logiczne jest nawrócenie, nauczenie grzesznika i doprowadzenie go do życia wiecznego w prawdzie, wygodzie i radości, a nie skazywanie go na wieczne potępienie, cierpienie czy unicestwienie. Cierpienie jawi się mentalności jako szczególne zło, które nigdy nie powinno istnieć. Chce amnestii dla WSZYSTKICH grzeszników. Może dla potomstwa Adama i Ewy najbardziej, bardziej niż dla upadłych aniołów. Myślę, że moja wygodnicka natura miała wyraźny wpływ na powstanie czegoś takiego w mojej mentalności. Dla niej powinna być "jakaś granica cierpienia, której nie wolno przekraczać". Stosowanie cierpienia powyżej tej granicy, nawet, gdy ma być to kara sprawiedliwa, jawi się jej jako "czyste zło", a niemalże każde cierpienie fizyczne jawi się dla niej jako "cierpienie powyżej tej granicy". Cierpienie fizyczne jest dla niej jakby analogiem przyjemności seksualnej. Cierpienie fizyczne kojarzy się z zabijaniem, z pozbawianiem życia, a przyjemność seksualna kojarzy się z początkiem życia. I jedno, i drugie, nie powinno istnieć. Przyjemność seksualna działa jak narkotyk, niewłaściwe podejście do seksualności bywa przyczyną wielu nieszczęść, np. mnóstwa aborcji.
-
Na podstawie swoich heretyckich przemyśleń natura może budować "urojenia wielkościowe" mówiące, że jestem posłańcem Stwórcy mającym misję i przeznaczenie, aby zmienić świat na lepsze. Myśli psychiki mówią, że ta zmiana powinna mieć związek z porzuceniem wszelkich "srogich teologii". Dla natury jako logiczne jawi się jedynie to, że wiecznego cierpienia czy wiecznego unicestwienia nie ma w ogóle, a przeznaczeniem każdej istoty są wieczna radość i wieczna wygoda. Chociażby nie wiadomo jakim grzesznikiem była ta istota. Doświadczałem słabości, grzeszności i cierpienia nieraz. Wiem, jak nieprzyjemnie jest cierpieć, choć na tle ogółu ludzkości wydaje mi się, że cierpiałem naprawdę mało. Moja natura dostaje "szału" przeciw "tradycyjnej teologii". Jawi się ona jej jako coś nieopisanie absurdalnego i zaprzeczającego bezinteresownej i warunkowej miłości. Może nawet myśleć, że święci asceci, kapłani, nauczyciele jako ostatni spośród całej ludzkości powinni wejść do Nieba ze względu na ich teologię. Dla nich nierządnice i złodzieje są lepsi (choć nierząd jest czymś bardzo obrzydliwym, kradzież też nie jest dobra). Dla niej większość monoteistycznych poglądów jawi się jako "faryzeizm" ze względu na "srogość teologii". "Srogie teologie" kojarzą się jej z Kartaginą, wielkim miastem starożytnym założonym przez Fenicjan (Kananejczyków), którzy palili dzieci żywcem dla Baala (co kojarzy się z kultem Molocha). Dla niej "srogie teologie" to "Kartagina duchowa". Nawet rzymscy poganie mieli złe zdanie o Kartaginie... Rzymianie, politeiści, spalili ją. Dla niej Kartagina może jawić się jako "typ srogiej teologii".
-
Natura myśli sobie: "będąc wyznawcą tradycyjnej teologii nie można normalnie żyć, można tylko zwariować poważnie". Psychika jako taka odrzuca tradycyjną teologię i jej wizję rzeczywistości, odrzuca ekskluzywizm i zastępuje go ona czymś odwrotnym - teologią powszechnego zbawienia. Odrzuca też rygoryzm, który uznaje za ciężary nie do uniesienia i rodzaj "faryzeizmu systemu". Natura jako taka ewidentnie sprzeciwia się pewnym dogmatom Kościoła Katolickiego - np. o wiecznym potępieniu (na wieczność), o konieczności ochrzczenia w celu uzyskania łaski uświęcającej i możliwości zdobywania zasług. Dla niej może być tak, że niejeden poganin wierzący w bałwany zasługuje na wyższą pozycję w Niebie wiecznym niż niejeden doskonale prawowierny katolik. Dla niej "tradycyjna teologia" może się jawić jako największe zło świata, jako wielki podstęp demonów, który niszczy ludzkość, sieje zło... Natura jako taka na nadzieję, że niewygodne dogmaty są KŁAMSTWEM.
-
Moja natura "fatalnie" znosi nauczanie tradycyjnej teologii, która występuje nie tylko w katolicyzmie, ale na którą można się też natknąć np. wśród muzułmanów czy protestantów. Moja nędzna natura jakby szaleńczo "buntuje się" przeciw niezbadanym wyrokom Najwyższego, które jawią się jej po prostu jako niepojęte zło, coś niewyobrażalnie zaprzeczającego miłości, przede wszystkim tej bezinteresownej i bezwarunkowej, chcącej przede wszystkim dobra, wygody, życia drugiej istoty, a nie czegokolwiek innego. Natura może myśleć, że takie oto idee to owoc doktryn, w których dużo mówi się o bólu i ostatecznym potępieniu i to właśnie te doktryny oskarżać może o powstanie tego typu chorych zjawisk.
-
Ostateczne schizolstwo Ja nie jestem ateistą, ale mam bardzo, bardzo wariackie pokusy mówiące, że tylko ja, tylko moja osoba jest Bogiem, jedyną i wyjątkową Najwyższą Istotą, a wszyscy inni są moimi stworzeniami lub nawet w ogóle nie istnieją, nie mają świadomości. Taka "arcyidiotyczna" idea jest absurdalna i całkowicie bez sensu - ja przecież czyniłem niszczycielskie rzeczy, mam początek, cierpię - a Najwyższy jest bezgrzeszny, bezpoczątkowy i niecierpiętliwy. To takie absurdalne i głupie, ale dobitnie okazuje to, jaki moja natura ma stosunek do rzeczywistości - nie zgadza się z jej trudnymi wymaganiami, dla niej wygoda jest ważniejsza od piękna przekazu. Moje myśli bywają SKRAJNIE wykolejone. Albo już tak "masakrycznie" nie radzi sobie ze sferą religijną, że dostaje OSTATECZNEGO wariactwa. Już gorszego urojenia nie da się znaleźć niż to, że ja, grzeszny i nędzny człowiek, stworzenie mające początek i potrzebujące łaski i miłosierdzia od Jedynego, jest prawdziwym, jedynym Bogiem (w sensie dosłownym). Moja natura zupełnie nie zgadza się z niektórymi treściami obecnymi w religiach. Nawet w dzieciństwie nie byłem ateistą, mimo tego, że byłem niezbyt religijny. Większe praktyki religijne jawią się dla mojej natury jako coś szkodliwego. Problem w tym, że dla mojej natury jako najgorsza istota według religii jawi się nie Szatan, ale... Stwórca. Mnóstwo ambiwalencji i ambisentencji. Nie chcę cierpieć, zwłaszcza po śmierci. Nie chcę nawet, aby innych to spotkało. Dla mojej natury kary piekielne wyglądają na czyste zło, coś obrzydliwego i absurdalnego. Wolałaby, żeby nawet najwięksi grzesznicy żyli w wygodzie i radości przez wieczność nieskończoną!!! Nie chce ŻADNYCH bolesnych kar dla KOGOKOLWIEK! Jakiegoś nieopisanego obłędu dostaję. Tak bardzo nie chcę cierpieć, nie chcę być unicestwiony. Jestem takim nędznym, grzesznym stworzeniem. Natura moja ma duchowość ODWROTNĄ do tej występującej m.in. w katolicyzmie. Ona nie chce kaźni czy śmierci wiecznej dla nawet największego grzesznika, jaki tylko może istnieć! Dla niej wygoda grzesznika WAŻNIEJSZA niż sprawiedliwe ukaranie sprawcy przewinienia. Kary zadawane przez Stwórcę mentalności jawią się GORZEJ wręcz niż wszystkie grzechy całego stworzenia...
-
Faceci którzy nigdy nie byli w związku i prawiczki. Szanse ?
take odpowiedział(a) na d65000 temat w Seksuologia
Czasem zdarza mi się przytulać do babci przez dość długi czas, nie chcę, aby w tym była nieczystość. Na to przytulanie może mieć wpływ coś w rodzaju "jakby dostrzegania Maryi" w niej (jest kobietą). Pojawiają się przy tym też chęci wzięcia babci na kolana. Mam nadzieję, że w tym moim zachowaniu nie ma rozpusty, nieczystości. Kobieta może jawić się mi jako słodkie stworzenie samo w sobie. Na związek małżeński z realną kobietą zdaję się zbytnio nie mieć szans. Moja natura chce widzieć w żonie "jakby żywą przytulankę", w pewnym sensie "żywy wizerunek Maryi". Interesuje ją małżeństwo z kobietą mającą podobne problemy do mnie, nie z inną. Bałbym się mieć potomstwa, w przypadku fizycznego potomstwa ryzyko, że dzieci byłyby inne pod względem psychicznym od większości społeczeństwa, wygląda na bardzo duże. A posiadanie przybranego potomstwa mnie nie interesuje, natura chce mieć albo potomstwo z mojej żony i ze mnie, albo wcale. -
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Dla mnie moje zboczenia są szczególnym wrogiem spośród grzechów nieczystych, bo mam do nich szczególne skłonności. Gdybym im uległ, zwłaszcza przez uczynek, to byłaby to porażka. To, co stanowi dla mojej seksualności tak dużą pokusę (szczególnie ważną rolę zdają się w tym zboczeniu odgrywać bodźce węchowe) pochodzi raczej od bakterii żyjących w dolnej części przewodu pokarmowego (produkujących takie związki, jak np. skatol czy siarkowodór), nie od ciała jako takiego. -
Ja nie przypominam sobie nawet tego, żeby mi zależało na akceptacji przez matkę. Potrzeby adoracji nie przypominam sobie, potrzeby bycia kochanym nie przypominam sobie. Mojej natury to jakby nie obchodzi, od małego. Ten brak potrzeby adoracji to jawi mi się jako pozytywna cecha, bo przynajmniej może ułatwiać bycie pokornym. Brak potrzeby bycia kochanym czy akceptowanym może być jakimś talentem, chociaż wydaje się, że może być szczególnie często spotykany wśród osób z różnymi autyzmami.
-
Przytoczę artykuł, do którego link zawarty został we wcześniejszym poście: Uważam, że te różnice w budowie mózgu powinny mieć związek z postawą człowieka do spraw duchowych i to postawa człowieka powinna wpływać na kształtowanie się mózgu, zaś sama ("naturalna"?) budowa mózgu nie może oznaczać, że ktoś jest "skazany" na bycie ateistą. Nawet w dzieciństwie nie byłem ateistą, mimo iż żyłem niczym wieprz, gdy byłem młodszy. Nastrojów depresyjnych zbytnio nie miałem.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Piękne kobiety są dla mojej natury słodziutkimi istotami. Tak milutko dla niej wyglądają. Ale nieładne kobiety wywołują przeciwne uczucia raczej... Piękna kobieta może być mniej atrakcyjna seksualnie niż ta o przeciętnej urodzie, bo w przypadku przepięknej niewiasty słodycz może "przejmować" atrakcyjność seksualną, a na dodatek w najpiękniejszej Kobiecie atrakcyjności seksualnej nie ma, a i tak jest prześliczna i przesłodka. -
Przed wizytą 28.4.2015, miałem wizytę 27.1.2015. Liczby 27 i 1 mają pierwiastki trzeciego stopnia będące liczbami naturalnymi. Dla 21 jest to 3, a dla 1 jest to 1. 3+1 = 4. Suma liczb 27 i 1 wynosi 28, a suma pierwiastków trzeciego stopnia liczb 27 i 1 wynosi 4. Data następnej wizyty została wyznaczona na 28.4 tego samego roku. Czytałem też o licznych koincydencjach między dwoma prezydentami Stanów Zjednoczonych. Chodzi o A. Lincolna i J. F. Kennedy'ego. Te koincydencje wyglądają niezwykle, są zastanawiająco liczne i wyglądają mi na dopust Opatrzności, coś nadprzyrodzonego, co może być jednym z dowodów na istnienie sił nadprzyrodzonych.
-
Faceci którzy nigdy nie byli w związku i prawiczki. Szanse ?
take odpowiedział(a) na d65000 temat w Seksuologia
Dawne czy nawet tradycyjne podejście do "seksu" u katolików to nie to samo, co dzisiaj... Czytałem, że grzechem śmiertelnym są też pożądliwe czy zmysłowe dotknięcia czy pocałunki w małżeństwie. Nie wiem, jak odróżnić zmysłowe i pożądliwe dotknięcia, myśli od niebędących takimi, niebędących nieczystymi. Widok pewnych obrazów Maryi wywołuje u mnie "zasłodzenie" związane z chęcią przytulenia tej cudownej Niewiasty czy pocałowania jej, ale nie ma w tym "seksualności". Podobnie aseksualne uczucie słodyczy, chęci kontaktu fizycznego (np. przez "mizianie") może wywołać widok np. słodkiego kotka. -
Moja natura bardzo nie zgadza się z rzeczywistością, co szczególnie uwidacznia się w kwestiach religijnych (konflikt wewnętrzny z nimi związany jest "koszmarny"). Gdyby nie problemy religijne, to moje problemy może nie wyszłyby tak łatwo na jaw. Z natury mam bardzo jednostronne kontakty społeczne (co może być niemiłe dla innych).
-
Chciałbym iść sprawdzić, co tam o mnie napisano. To nie są przewidzenia - naprawdę widziałem, że napisano tam "schizofrenia paranoidalna", tylko nie wiem, czy to było rozpoznanie "oficjalne", czy nie (może to było tylko rozpoznanie wstępne czy podejrzenie). Mam nadzieję, że nie będą mnie znowu kierować na obserwację, której nie ukończyłem (rentę dostałem bez ukończenia obserwacji w szpitalu psychiatrycznym czy spędzenia tam chociaż jednej nocy). Diagnozy F20 też nie miałem, gdy dostałem rentę. Dzięki temu rodzinie jest łatwiej finansowo, powiedziałbym, że to się jej należało nie tylko ze względu na moją nienormalność. Gorzej byłoby, gdyby nie zdiagnozowano u mnie problemów na tyle poważnych, aby otrzymać rentę socjalną czy umiarkowany stopień niepełnosprawności. To, co pisał mark123, znacznie lepiej przypomina mi typową schizofrenię, niż moje objawy.
-
Te wrażenia, które pojawiły się u ciebie w okresie wczesnoszkolnym (że społeczeństwo inwigiluje cię pod kątem higieny) wyglądają typowo schizofrenicznie Takie spojrzenie na własne ciało to też coś, co pasuje do schizofrenii, nawet całkiem książkowej schizofrenii
-
Uważam, że to nieprawda, że osoba chora na schizofrenię zawsze nie zdaje sobie z tego sprawy. Jakbym uważał, że nie jestem chory, to mogliby mnie może i np. na siłę hospitalizować A tego bym nie chciał, bo to niemiłe i mogłoby spowodować przede wszystkim znudzenie, na dodatek mogłoby to prowadzić do "faszerowania" lekami psychotropowymi. A rentę dostałem bez F20 i leżenia w szpitalu. Mój problem to nie jakaś tam pospolita nerwica... Dzięki tej rencie i rodzina jest bogatsza. Poza tym mogę myśleć, że moje problemy to np. mój grzech, złe postępowanie, tchórzostwo, lenistwo, "dręczenie" przez złe duchy na płaszczyźnie psychicznej (przez np. podsuwanie pokus), że to nie choroba psychiczna, że i CZR też nie mam... Mogę myśleć, że te koincydencje (np. ta z 21.7 (http://www.nerwica.com/zbiegi-okoliczno-ci-t56531-56.html#p2202350, http://www.nerwica.com/zbiegi-okoliczno-ci-t56531-56.html#p2202369, http://www.nerwica.com/zbiegi-okoliczno-ci-t56531-56.html#p2215154)) to jakiś dopust Opatrzności czy zjawisko nadprzyrodzone. Bez diagnoz CZR i choroby mógłbym gorzej skończyć. Potrzebuję "taryfy ulgowej", nie "normalnych wymagań".
-
Może to jest nieokreślona albo nieróżnicowana schizofrenia, nie prosta czy paranoidalna, ale mi to wygląda na chorobę psychiczną. Wrażenie czyjejś zmowy przeciwko sobie i nasyłania myśli to coś, co ewidentnie sugeruje chorobę psychiczną
-
Dla mnie masz względnie ten sam rodzaj schizofrenii co ja. I twój przypadek ZA też pasuje mi do fragmentów z drugiego postu na tej stronie, gdzie jest wspomniana schizofrenia paranoidalna, osobowość schizotypowa i gdzie zwrócono uwagę na powagę niepełnosprawności powodowanej przez ZA. Nie masz "geek syndrome" (podobnie jak ja), w przeciwieństwie do niejednej osoby na aspi.net.pl. Bez skrupułów powinieneś mieć przynajmniej przez jakiś czas rentę. Sprawiasz wrażenie osoby, która "nie umie funkcjonować w rzeczywistości" przez m.in. schizoautyzm, lęki związane z potrzebą bezpieczeństwa, powolność...
-
Faceci którzy nigdy nie byli w związku i prawiczki. Szanse ?
take odpowiedział(a) na d65000 temat w Seksuologia
Dla mnie to, że nie miałem sympatii, to nie jest to coś upokarzającego i nie jest to też powód do wstydu, tylko jest to taka "w pewien sposób fizyczna" niewygoda, że nie ma się tej osobowej, ładnej, żywej przytulanki w postaci żony. To potrafi "dać w kość" mojej naturze. Myślę, że w ogóle nie nadaję się na rodzica (np. przy takiej "masakrze" w sferze religijnej i takich niskich umiejętnościach do znoszenia cierpienia). To dla mojej natury może być bardzo frustrujące -
Nie radzę sobie z pewnymi dziedzinami życia (np. społeczną, z zarabianiem). Ale w sferze religijnej to "masakra", którą boję się zbyt dokładnie opisywać Moja natura ma "bardzo złe zdanie" o "tradycyjnym światopoglądzie religijnym", ma ciągoty w kierunku nieortodoksyjności, herezji. Brak odpowiedniej żony (nawet sympatii nigdy nie miałem) dla mojej nędznej i upadłej natury też może być bardzo przeszkadzający.
-
To 21.7 jest naprawdę interesujące... 7+7+7. A to przez "numery" schizotypii, nerwicy natręctw i całościowego zaburzenia rozwoju w ICD-10. Ciekawe zależności w tych kilku ciągach geometrycznych związane z liczbami 21 i 7 (zwł. w systemie dziesiątkowym...) 2 + 4 + 8 = 14 = 2*7 1 + 2 + 4 = 7 = 1*7 21 + 42 + 84 = 147 = 21*7 (2 + 1) + (4 + 2) + (8 + 4) = 3 + 6 + 12 = 21 (średnia arytmetyczna 7) Wygląda to "niezwykle"... Jeśli zaburzenia obsesyjno-kompulsywne są mieszane, a całościowym zaburzeniem rozwoju jest zespół Aspergera, to według ICD-10 mamy F42.2 i F84.5 (poza schizotypią (F21)). Suma cyfr przed kropką: (2 + 1) + (4 + 2) + (8 + 4) = 3 + 6 + 12 = 21 Suma cyfr po kropce: 2 + 5 = 7
-
Trzy fragmenty z pewnego artykułu o zespole Aspergera (pierwszy podaje, że w ostateczności ZA może być przesunięte do kategorii zaburzeń osobowości (głupota, ręce opadają ), drugi podaje, że osoby z ZA mające wyraźne schizotypowe cechy mogą być określone jako osoby mające chroniczną psychozę i że niektórzy sugerują przesunięcie osobowości schizotypowej do kategorii schizofrenii, a trzeci określa ZA jako coś będącego w jednym rzędzie z takimi niepełnosprawnościami, jak brak nóg czy wzroku) [http://paulcooijmans.com/asperger/straight_talk_about_asperger.html]:
-
Jeden z komentarzy spod artykułu http://ndie.pl/ruch-narodowy-chce-budowy-muru-w-polsce-przeciw-imigrantom/:
-
Niektóre moje natręctwa są bardzo "perfidne" - np. szybki impuls do składania obietnicy, za której niewykonanie grozi coś bardzo strasznego... Przed chwilą miałem coś tego rodzaju. "Obiecałem", że wcisnę numer strony, a jeśli nie, to będę musiał zedytować swój ostatnio napisany post. Nie wcisnąłem (choć byłem blisko), potem szybko wszedłem do edytora (żeby chociaż zapisać "zmianę" posta bez zmiany jego treści), post został zapisany, tylko że ta edycja nie przyniosła żadnych zmian (bałem się też, że jeżeli będę coś zmieniać, to nie zdążę w ogóle doprowadzić do sytuacji, w której pojawi się ekran z napisem "Post został zapisany"). "Zedytowałem" bez zmiany. W ogóle takie natręctwa są bardzo chorobliwe i pokazują, jaki jestem nieodpowiedzialny, niezrównoważony, "nieprzystosowany". Nie wolno mi składać obietnic. Nie złożyłem tej obietnicy na piśmie. Nie chcę składać obietnic, ale ten lęk jest silny i sprawia, że mówię czy chociażby myślę "obiecuję" czy nawet "przysięgam" nieraz. Traumatyczne natręctwa. Tacy jak ja nie powinni mieć dostępu do takich praktyk, jak obietnica czy przysięga, zwłaszcza tak łatwego (że wystarczy tylko pomyśleć czy nawet powiedzieć, zwł. pod wpływem silnych emocji czy pokaźnej patologii psychiatrycznej związanej z tymi bardzo niemiłymi natręctwami obiecywania). "Straszne".