Skocz do zawartości
Nerwica.com

julie

Użytkownik
  • Postów

    348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez julie

  1. julie

    Przemijanie życia

    Hej Autodestrukcja Fajnie przedstawiłaś swój punkt widzenia Od czasu gdy zapytałam się poważnie o sens tego całego kieratu przechodzę podobną drogę...co mogę powiedzieć to to, że udało mi się wyjść z poczucia zupełnego bezsensu na rzecz poszukiwań "prawdy"; Wiem, wiem-że taka prawda absoltna jest nie do poznania, ale szczera chęć zrozumienia siebie i all around napędza mi krew do działania; co do umysłu to także uważam go za nasz jedyny stały ląd ( więc wolność lub zniewolenie) na tym oceanie złudy jaką jest ta "rzeczywistość"; mam hope, że kiedyś (gdy na dobre uwolnimy się z materii) zrozumiemy all...
  2. Heh, dobrze powiedziane Należy wpisać się w jakiś schemat, a jak nie to już cię załatkują; ponadto w budach zawsze panuje niepisany wyścig szczurów i ludzie albo otwarcie się nie lubią, albo udają, że się lubią, dużo fałszu i mało zrozumienia od i dla drugiego człowieka; w schools uczą wszystkiego oprócz najważniejszych rzeczy, które powinni wykładać od małego: 1. Jak akceptować/pokochać siebie i świat/drugiego człowieka (kwestie tolerancji, etc) czyli o tym, że każdy jest unique, wartosciowy i ma prawo do indywidualnie pojmowanego szczęścia przy poszanowaniu others 2. Kwestie sensu życia, odpowiedzialności za swoje życie i o tym, że to my sami a nie inni jesteśmy panami naszego losu; Myślę, że gdyby wcześnie ktoś to porządnie z ludźmi omawiał, wielu z nas zaoszczędziło by to nie jednej nerwicy i deprechy...bo oto często ktoś robi coś przez wiele lat pod presją otoczenia, rodziny i nagle budzi się stwierdzając, że wszystko jest nie tak takich przykładów można by mnożyć i mnożyć , sama zresztą I do set such a bloody example greets
  3. Nie wiem, czy to możlwie, żeby nauczyć sie znowu śmiać, tak szczerze...bo jeśli chodzi o uśmiech to potrafię się uśmiechnąć do ludzi, ale nie pamiętam kiedy się szczerze i zdrowo z czegoś śmiałam-to było chyba w wieku nastu lat, czyli wieki temu...ale co do dorosłych to znałam jedną kobitkę po 30-tce, która wiele przeszła a umiała sie szczerze śmiać i robiła to codziennie a była przy tym jak zwariowana nastolatka...a ja przy niej choć 10 lat młodsza to zachowywałam się jak jakaś wdowa ...ech, Barbara pozdro dla Ciebie:* :* :*
  4. Znam ten ból Wszyscy wkoło mówią, panuj nad sobą, cos ty taka roztrzepana w tym wieku ichoć wiem, że moje behaviour jest irrational sometimes, to zgadzam się z zasadą mentioned przez kamilb, że what ya feel is real and don't let anybody tell you different; greets
  5. Klub wzajemnej adorcaji?! Dajcie spokój, przecież każdy człowiek w głębi duszy pragnie zdrowia, szczęcia, etc. Gdyby te all zabrzenia były easy to treat, to nie byłoby lekarskich specjalności typu psychiatria cy zawodu pychologa, nie wspominając o stronach internetowych jak ta właśnie i oczywiście-o masie cierpiących ludzi;
  6. julie

    gorsi?!

    u mnie all shit wzięło się z poczucia bezwartościowości, taki inferiority complex I try to recover from
  7. julie

    Poznać siebie

    Mi zdawało się, że znam sama siebie-aż do czasu choroby; byłam pewna pewnych rzeczy i uganiałam się za nimi, aż tu nagle dostałam porządnie po głowie, coś mi się nie udało/odwidziało i zaczęłam niesamowicie cierpieć.. zaczęły pojawiać się pytania: po co muszę cierpieć, jaki jest sens mojego nędznego życia (nigdy przez 21 lat swojego życia nie zastanawiałam się nad tym, to było takie oczywiste), wreszcie nas wszystkich i co za "cwaniak" nazywany Bogiem (sorry, nie chcę nikogo urazić, ale taki miałam stosunek do Boga) pozwala na taki kierat jakim jest ziemski padół...zawaliłam sobie na głowę budowany z mozolem przez ostatnie 3 lata swój świat i zaczęła się deprecha z prawdziwego zdarzenia, doły, płacze, beznadzieja, autodestrukcja (do tej niestety miałam skłonności już earlier), etc. Jak już się jakoś podnisłam to zaczłęłam czytać books o duchowości, sensie życia, karmie, reinkarnacji, teoriach spiskowych, Bogu, umyśle, wolnej woli i całym tym kociołku...I muszę przyznać, że jest to wszystko ciężkie jak cholera i nie znalazłam w tej masie książek, info odpowiedzi na dręczące mnie pytania ile food for thought Ale już taki nasz los-prawda póki co jest nie dla nas; -> Niemniej jednak oczy otworzyły mi się na wiele spraw, ale jakim kosztem, to każdy z Was wie 4 sure; -> co do kwesti "poznać samego/samą siebie" to myślę, że tutaj na Ziemi nigdy nie poznamy siebie do końca; jesteśmy cholernie potencjalni i zdolni do wielu rzeczy o którym nam się nawet nie śniło, "no ale" dążenie do zrozumienia samych siebie i tej pseudo-rzeczywistości jest jak najbardziej szlachetne i zawsze mniej v więcej ale jednak pomoże nam przejśc przez ten zemski padół greets
  8. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:05 pm ] A ja zaczęłam się ruszać podość długim siedzeniu w domu Na pierwszy ogień poszedł basen, na który póki co muszę dojeżdżać samochodzikiem ok 30 km bo w mojej mieścinie nie ma swimming pool'u Ale na pływalni jest już bosko Mogłabym tak pływać caaały boży dzień Tak sobie pływając zastanawiałam sie, skąd wzięło się we mnie tyle autodestrukcji i nienawiści do samej siebie...cud, że nie dostałam żadnego raczyska lub innego świństwa, ehhh... pracuję nad sobą, by całkowicie zapanować nad swoim nieznośnym umysłem, który tyle dołków podkopał już pod samym sobą, że aż szkoda słów
  9. hej, nie poddawaj się tak łatwo mamy wiosnę, idelany moment aby ruszyć się raz na zawsze i już nigdy nie przysiąść To czy w końcu zacząłeś ćwiczyć czy nie? jeśli boisz się ćwieczeń fizycznych to zacznij od baseniku - stanowi swietne preludium do innych ćwiczeń, a ludzie wcale nie zwracają uwagi jak kto tam wygląda, każdy zajęty sobą i swimming na pewno nie masz takiego paskudnego "ryja" jak wygadujesz!!! Człowieku, spójrz na siebie trochę łaskawszym okiem bo się wykończysz nim się zorientujesz! Pomyśl, że tą całą energię, którą wyładowujesz na smutek i żal mógłbyś spożytkować na coś pożytecznego-spacer (wstępna opalenizna i rozruszanie kości:), basen, rower, co pomogłoby Ci choć trochę się polubić- a lepiej zabrać sie za to czym prędzej bo jesteśmy skazani na życie w takim a takim ciele i lepiej je polubić i zadbać o nie na tyle, by być z niego zadowolonym; płacz, zgrzyt i tupot niestety nic nie da (wiem po sobie;) trzymam kciuki all the time greets
  10. Miałam podobny problem (strach, nerwica) Instruktor ganił mnie za brak koncentracji (był przy tym trochę nerwowy) a sama dochodziłam do wniosku, że chyba jestem idiotką i nie potrafię po prostu myśleć i że pewnie byłabym pomyłką za kierownicą (wstyd się przyznać ale na pierwszym egz tak byłam zdenerwowana, że wjechałam na trasę tramwajową bo zdawało mi się, że to uliczka ) Na szczęście jakoś udało mi się uspokoić, zmieniłam instruktora na lepszy model który wszystkie moje wpadki obracał w żart, a sam był tak świetnym instru i człowiekiem, że chodząc na naukę jazdy czułam się jak na randce (trochę się zadurzyłam, choc facet był duużo starszy); Koniec końców zdałam za 3 podejściem i dzisiaj spokojniejszej, bardziej zrównoważonej ani pewniejszej babki za kierownicą nie znajdziecie
  11. ja przerabiałam tylko psychiatrów, psychologów, trochę leków ale nic mi nie pomogło-sama postanowiłam pracować nad sobą i szukać odp na męczące mnie pytania; co do całego sztabu psycho-... nie wierzę, że mogliby mi pomóc; ale wierzę w głębi ducha w siebie; niemniej jednak nie dyskredytuję medyków, jednak sprawdza się nam to w co głęboko wierzymy trzymaj się i rzuć w cholerę ten alkohol!!!
  12. julie

    Strach przed schizofrenią

    U mnie poszło to w przeciwna, ogólniejsza stronę-był czas (kilka miesięcy), że ludzie wydawali mi się bezmózgimi stworzeniami, taką bandą idiotów a nawet robotów nieświadomych samych siebie- uganiających się za marnościami-pieniądze, tytuły, pozycje społeczne; wydawali mi się przez to zimni, odpychający, żerujący jeden na drugim niczym zwięrzęta (choć to niestety jest w dużej mierze prawda), fałszywi, zakłamani, niemający nic wspólnego z człowieczeństwem i puści jak bębenek Rollong Stones'ów'->najgorze było to, że sama poczułam iż stałam sie takim bezmózgiem, niczym w matrixie (na szczęście nie miałam zapędów mesjańskich by ratować rasę ludzką od życia w ułudzie było ze mną tak fatalnie, że nie wychodziłam przez dłuższy czas z domu, gdzie siedziałam sama bo po prostu nie mogłam patrzeć na ten zakłamany i przesiąknięty fałszem świat i złych ludzi czyhających tylko na to by skrzywdzić słabszych przyznam się, że dziś jest już lepiej, ale tylko dlatgo, że po tym megacierpieniu zawalił mi się cały świat i zaczęłam szukać przyczyn swojego stanu w bardziej fachowych poradniach niż mój własny umysł niestety, mentalny koszt przewartościowania własnych wartości był i jest tak wysoki, że aż sie dziwię iż jeszcze " dycham" jest lepiej, ale nie idelanie, bo niektórzy ludzie mnie irytują; wiem przynajmniej że muszę nad sobą pracować i że wszyscy jedziemy na tym samym ziemskim wózku, każdy z własną ideologią, cierpieniem i obrazem świata, przy czym najokturniejszym psikusem jaki zrobił nam Bóg, to fakt, iż nic o tym świecie tak na prawdę nie wiemy
  13. Jak ja rzuciłam swoje , to też było a właściwie jest podobnie jako, że pracuję póki co u taty, co bardziej niemyślący ludzie wypytują się-"A co to nie uczymy się?", albo "Jeszcze wolne"? Nie rozumiem, jak ludzie mogą być tacy cieżcy i bezmózgowi, żeby włazić w cudze życie z butami; Thanx God jakoś radzę sobie z tymi delikwnentami ale chwilami nie mogę już na nich patrzeć, choć niestety muszę greets
  14. IceMan Psychika=duchowość a w naszym materialnym aż do bólu świecie na duchowość nie ma miejsca; na szczęście życie nie wpisuje się w schematy i omija je szerokim łukiem; szkoda tylko, że tyle ludzi zamiast po prostu dbać o własną duchowość przypominaja sobie o niej dopiero w ostrym kryzysie
  15. Dokładnie, rób swoje i basta:) Jeszcze się tata zdziwi jak zobaczy Twoje obrazy na jakiejś wystawie i dopiero oczęta wybałuszy P.S. Twoje "kocie" wygląda zbójecko I ja wrzuciłabym fotkę swojego sierściucha, ale niestety nie mam na tym kompie
  16. Ja już PRAWIE wyleczyłam się z platonicznej miłości do słodyczy Co to za czerwona herbatka? Jakaś konkretna? Możesz podać nazwę bo na rynku czerwonych herbatek jest bez liku Osobiście zapijam się rooibos'em i choć na początku nie mogłam jej przełknąć to później zasmakowałam
  17. ulala zauważyłam, że jesteś niezależna kobitka co do facetów to mimo swojej powyższej mowy ja też jestem w stosunku do nich bardzo sceptycznie nastawiona, jednak nie powiedziałam sobie, że nigdy z nikim nie będę i nigdy nikomu nie zaufam. Może tak, może nie-tutaj ufam własnej intuciji, jeszcze mnie tych sprawach nie zawiodła Greets
  18. Ale co pod tym słowem się wg ciebie kryje - czy chodzi o jakąś nabytą wrażliwość, dostrzeganie tego co przedtem było niezauważalne? Tak, chodzi o dostrzeganie tego na co przedtem byłam zupełnie ślepa Przede wszystkim o docenianie tego, co się posida, o bycie szczerą wc samej siebie i o własną wartość, którą zgubiłam czy zdeptałam kilka lat temu no i eh jeszcze o cierpliwość to moja największa wada-byłam strasznie niecierpliwa i wszystko chciałam osiagnąć NA RAZ...dodając do tego perfekcjonizm = wszystko musiało skończyć się zburzeniem całego mozolnie budowanego przeze mnie świata i kilkoma m-cami derpesji i ostrej nerwicy, z którymi jeszcze walczę; pisząc o samoświadomości miałam głównie na myśli, że nigdy nie ulegnę czemuś tak głupiemu jak wyścig szczurów co niestety mi się zdarzyło i że pozbędę się swojej cholernej autodestrukcji, która doesn't do me bloody justice a jedynie wykrzywia spojrzenie na siebie i świat
  19. a ja osobiście wierzę, że można przeżyć życie z jednym facetem i to szczęśliwie największy problem to oczywiście spotkać tego odpowiedniego człowieka, bo (nie obrażając panów) większość to faktycznie okazjonowicze (przynajmniej do pewnego wieku) ->taki był choćby mój ojciec i nie raz przetrzegał mnie przed facetami, dzieki Bogu wyszalał się za młodu i teraz spokojnie i w przyjaźni żyją sobie z mamą, także w rodzinie żadnych zdrad ani ekscesów nie ma ->niemniej jednak powiedzenie kategorycznie "nie" facetom i przekonanie, że nigdy nie spotka się male soulmate to chyba lekka przesada...osobiście wychodzę z założenia że warto mieć przede wszystkim własne życie, pasje i cele, a jeśli spotkamy na swojej drodze dobrą męską duszę to razem faktycznie raźniej można iść przez to cierniste życie...
  20. Pepper Przykro mi to pisać, ale Twój ojciej to paskudny osobnik -jak może wyganiać własne dziecko z domu mówiąc iż nie będzie utrzymywać "pasożyta" W końcu jesteś tylko człowiekiem i potrzebujesz pomocy co nie znaczy, że jesteś parasite Nigdy nie zrozumiem takich rodzicieli
  21. Jasne, że nie, tak samo jak a tym dzikim koniem...co nie znaczy, że jedno czy drugie jest niemożliwe
  22. hey Nicola Borykałam się z wieloma podobnymi problemami Pierwsza sprawa to należy nauczyć się szanowć samego siebie-każdy człowiek jest wartościowy i nikt nie jest beznadziejny; jeśli nie zaakceptujesz siebie to nigdy nie zdobedziesz odwagi do zmiany na lepsze i wyjścia do ludzi; dobrym pomysłem byłaby psychoterapia ; Co wydaje mi się smutne, to fakt, że Twoja młodsza siostra, która świetnie sobie radzi i napewno obiektywnie zauważyła że potrzebujesz pomocy nie potrafi uświadomic Cię, że możesz zmienić swoje złe myślenie i wiele osiągnąć Ja też przez dłuuugi czas myślałam o sobie fatalnie i nieciekawie się to dla mnie kończyło Ale jeśli istnieje jakaś prawda to taka, że myśleniem kreujemy naszą rzeczywistość, myśląc dobrze o sobie i innych sprawiasz, że spotyka Cię wiele dobrego, myśląc źle o sobie i świecie-zamykasz się w swoim małym światku i cierpisz-> dlatego warto zacząć zmieniać myślenie już od dziś! Jeśli sama nie dasz rady-goń do lekarza i na psychoterapię, bo po prostu i po krzywo szkoda życia A w Twoim przypadku widać chęć walki (chcę, chcę, chcę...:)-> If you wanna something go and get it love greets & hug
  23. Warto porozmawiać z rodzicami, w końcu oni już trochę żyją i napewno wiedzą, że ze zdrowiem psychicznym - zwłaszcza młodego człowieka poszukującego tożsamości nie ma żartów! Rodzice to jednak rodzice-potrafią być trudni ale warto z nimi rozmawiać, bo kto ma Ci pomóc jak nie najbliżsi? ->Pozrozmawiaj z parents, do try ->Jesteś niepełnoletnia, ale to nie znaczy że dasz sobie wmówić, że Twój problem, który tak Cię umartwia to nie problem, prawda?
×