-
Postów
348 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez julie
-
świat szaleje a my niestety z nim
-
satz, co do schematów, definicji i racjonalizowania przez ludzi nauki to najpiękniejszą cechą życia jest to że ono im wszytkim po prostu się wymyka i nie daje się zaszufladkować nie ważnie jaką masz wiedzę naukową, życie się w niej nie mieści, jest zbyt głębokie a jednocześńie proste zarazem by dało się je opisać w jakiejś pracy doktorskiej czy innym shit...i chyba dlatego "czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko" ale na nie w naszym zracjonalizowanym do bólu świecie nie ma miejsca, a ci u których jest często cierpią
-
cholera, a czy deprecha może w ogóle istnieć w klarownej postaci? tzn bez domieszki nerwicy czy innego shit? chyba u nikogo nie stwierdzono "100% depresji w depresji"
-
heh, cóż za pytanie, jest dla nas nerwicowców i depresowiczów niczym hamletowskie "być albo nie być"; jeśli nie pokonasz problemów to one pokonają Ciebie...a nie ujarzmione lęki czają się w zakamarkach psyche by wyleźć w odpowiedniej chwili i Tobą zawładnąć tak więć, jeśli np. boisz się publicznych wystąpień i uważasz, że lepiej ich unikać to jesteś w dużym błędzie-po latach możesz być np "życiow zmuszony" (praca, etc) to takiego wystąpienia i co wtedy? Wszystko powróci ze zdwojoną siłą...ale jeśłi już teraz będziesz walczył z tym lękiem (tzn mając okazje wystąpień faktycznie będziesz występował) to mając szczerą wolę pokonania tego syfu pokonasz go ja miałam tak z własną autodestrukcją...zdawało mi się, że jest ok i zbagatelizowałam sprawę, a przez kilka lat katowałam się nawet nie będąc tego świadoma by w końcu umrzeć mentalnie za życia a gdyby tak zacząć walczyć od razu? pewnie nie zmarnowałabym czasu ani zdrowia hmm, no to odp chyca dostałeś...
-
też przeczytałam tę książkę, ale hmm chociaż bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, to jakoś nie miałam wówczas zdrowia i optymizmu do wdrażania tych autosugestii we własnym życiu...nonetheless wierzę, że można się za ich pomocą wyleczyć i osiągnąć what deeply inside we long for; BTW posiada ktoś może ebooka tej książki i jest tak miły, żeby go mi przesłać ? bardzo bym chciała mieć ją na stałe w formie ebooka właśnie...więc all dobre duszki, odezwijcie się plz greets P.S. Szkoda, że o takich sprawach typu potęga podświadomości nie uczą w szkole...a może tylko ja chodziłam do takiej budy, gdzie się tego nie omawiało?(!)
-
ehhh, ponoć najlepszym sposobem na zmierzenie się z lękmi jest stawienie im czoła...jeśli masz fobię społeczną i myślisz poważnie o jej pokonaniu, to najlepszym sposobem będzie...no właśnie: wyjście do ludzi, spotykanie się ze znajomymi, etc. najgorsze co możesz zrobić to zamknąć się we własnym domu wraz ze skumulowaną nienawiścią do świata; hmmm, no i jakaś grupa wsparcia by się przydała...rodzina, przyjaciele? z kim masz najlepszy kontakt? szukaj wśród nich zrozumienia i pomocy, zobaczysz że "w kupie siła" greets
-
hmmm, ja myślę, że wszyscy są more/less crazy, a te równowagi=standardy to tylko wymóg dzisiejszej cywilizacji do których musimy się podporządkowywać, żeby jakoś funkcjonować w tym sztucznym świecie...czyli in one word Freus rulez
-
Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny
julie odpowiedział(a) na peace-b temat w Problemy w związkach i w rodzinie
"the strongest person in the world is the one who can stand alone" samotność potrafi toczyć jak rak, można ją oswoić i żyć z nią, ale samotna podróż przez życie to faktycznie najsmutniejsza rzecz na świecie -
Eee co za dużo to też niezdrowo, poszaleć od czasu do czasu też dobrze no fakt, tyle że ja ogólnie to wpadałam ze skrajności w skrajność (ogólnie w życiu) a i teraz czasami jak szaleję to na maksa i najbliższa rodzina twiedzi, że jestem crazy...ale taka ma natura i zmieniać jej nie zamierzam, bo i tak nie da rady co najwyżej poprację nad utrzymaniem równowagi
-
Mnie też pochwalił, a jak zaszalałam to "gderał", że roztrzepana dziewucha jestem ale to było za czasów sweet młodości, teraz powagi mi już nie brakuje
-
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
julie odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
hej, widzę, że jesteś już wtajemniczona so to speak ja żadnej wizji (jakże dokładnej!) odnośnie swojego previous life nie miałam, ale fakt jest taki, że duchową stroną swojej osobowości zajęłam sie stosunkowo niedawno tak więc wszystko przede mną mam hope, że uda mi się podejrzeć to i owo i zwyczajnie pomoże mi to w tym life; hmm, mam ? czy długo medytowałaś if i may ask zanim ya could see... -
tutaj się nie zgadzam-właśnie przejrzysty podział ról kreuje wizję chłopca-macho i dziewczynki-lolitki...osobiście wpajałabym swoim dzieciom elastyczność w tych sprawach przeciec klarowny podział ról to już historia, znam to choćby z rodzinnej autopsji, gdzie pałeczkę matki w nastoletnim wieku moim i brata przejął ojciec, podczas gdy mama harowała za granicą...
-
co do diety to prawda; osobiście pozbyłam się mięsa i przetworzonych półproduktów, czyli...większośco paskudztw do nabycia w marketach stawiam na większą ilość warzyw i owoców, etc. choć też do końca to kiepska pewność co do ich wartości jeśli nie są własnoręcznie wyhodowanie lub kupione w jakimś bio -shopie... no i ruch:) lubię, ale jak dopada mnie dół (dziś) to nikt mnie nie wyciągnie z kanapy spod koca
-
a ja mam dzisiaj doła może to przez tą pogodę, at any rate z nerwów podjadłam trochę niezdrowych rzeczy i nie pojechałam na basen choć to był wyznaczony tajm czuję się paskudnie...nie to, żebym była bulimiczką, ale zajadanie nerwów to nic dobrego, a już myślałam, że z tego wylazłam...radzicie papierosy?!...ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh
-
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
julie odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
ja coraz bardziej też w nią wierzę; czuję, że wyzbyłam się all pragnień jakie mną targały nie mając jednocześnie żadnej złości w stosunku do świata (no nie wliczając depresyjnych dołów), tzn gdyby przyszło mi dziś zipnąć, nie miałabym żalu, że tak młodo, nie spełniwszy się, etc-wręcz przeciwnie->może wkróce po prostu I'll return home what I long for... P.S. zimbabwe, czy myślałaś o poddaniu się terapi regresywnej czy jak to tam się exactly zwie, żeby dowiedzieć się who ya were be4? -
Masz rację, choć ten fakt jest jak najbardziej krzywdzący dla obu płci gdyby rodzice dobrze wychowali dzieciaki (w sensie hartowania i radzenia sobie z nieprzyjemnymi sytuacjami) zaoszczędzili by im wiele cierpień...a tak każde dziecko jest dla swojej mamy zazwyczaj oczkiem w głowie i gdy puści je takie wypieszczone w świat (pierwszy świat to właśnie ogólnie rozumiana szkoła) to zaczynają się nieprzyjemności...wiem sama po sobie...heh, rodzicielstwo to poważna sprawa, powiesz dziecku coś głupiego i tak może mu wbić się w psychikę, że w wieku dorosłym jedynym odczarowaniem okazują sie wszyscy dobroczyńćy związani z psyche a wystarczyłoby po prostu przygotować się do rodzicielstwa jak należy, by nie skrzywdzić małego człowieka oczywicha nie zrzucam swoich problemów na barki rodziców, bo byłoby to czystą hipokryzją, choć żałuję że nie nauczyli mnie jak wyrobić sobie grubą skórę, muszę uczyć się tego teraz jako grown-up person
-
Zakichać by się na wiosnę, znaczy zakochać chciałam napisać
julie odpowiedział(a) na temat w Problemy w związkach i w rodzinie
IceMan a za co nienawidziłeś siebie if I may ask? Bo ja za brak perfekcjonizmu w każdej dziedzinie swojego życia -
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
julie odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
to że los jest niesprawiedliwy to jasne jak słońce; warto to sobie jakoś wytłumaczyć, bo trzeba mieć jakiś stosunek do tego wszystkiego... trafnie bethi zauważyła, że warto działać w zgodzie ze swoim sumieniem, w zgodzie z samym sobą...dla niektórych jest to czynienie dobra, dla innych cwaństwo i interesowność...z drugiej strony wszyscy bylibyśmy chorzy gdybyśmy nie byli sobą (gdyby dobrym kazano czynić zło i vice versa), choć ofkorz istnieją granice...no ale nie dla wszystkich osobiście wierzę moze nie do końca w reinkarnację, to jednak w fakt, że ludzie którzy krzywdzą innych oberwą za to wcześniej czy później->przyrodzie nic nie ginie -
Zakichać by się na wiosnę, znaczy zakochać chciałam napisać
julie odpowiedział(a) na temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Dokładnie; jednak jest to możliwe bo wielu ludziom udaje się przeżyć szczęśliwie życie w związku z tym samym partnerem i po wielu latach nadal się kochają a nie jak niektórzy licytują kto szybciej "zdechnie"... heh, a skoro o miłości mowa, czy komuś udało się pokochać wreszcie siebie? bo mi jeszcze nie, choć jestem hmm...raczej na dobrej drodze -
ja z kolei jestem szczupła, choć czuję, że mam za dużo tu i tam, a to też ze względu na zajadane w przeszłości nerwy, zwłaszcza czekoladowymi michałkami -przydało by się troszkę zrzucić a raczej wyćwiczyć brzuszek i tyłek ale nie mam na to za bardzo cierpliwości i nie lubię siłowni, tfu! basen, rower, bieganie tak, ale nie żadna siłownia ->zrobiło mi się dzisiaj przykro, bo jeden facet stwierdził, że chyba jem chwasty, że tak nędznie wyglądam i że nie ma na czym oka zawiesić i bądź tu mądry, człowiek widzi siebie jako mającego za dużo ciałka a ktoś z zewnątrz z takim tekstem
-
człowiek nerwica wierz, wierz i uwierz w siebie co do tego, że nie umiesz nic praktycznego zrobić, to wszystko jest do nauczenia powoli i uda się; ja jeszcze jakieś 2 latka temu wkurzałam się, bo nie umiałam...gotować-a że moja mama pracuje za granicą, a my z tatą i bratem mieszkamy w PL byłam jedyną potencjalną kuchtą w domu...a gotować nie cierpiałam i miałam odrazę do garów ...tata nieźle mnie strofował z tego powodu (dorosła kobieta w domu i żeby nie było co jeść!) i tak się wkurzyłam, że zabrałam się za te gary dla spokoju sumienia i tak oto nauczyłam się świetnie gotować (heh, nikt by nie przypuszczał); tak samo jest ze wszystkim czego chcemy, zabrać się za to i okiełznać, trzeba się (nie)stety przekonać do tego i zmobilizować, a reszta już się układa ci twoi znajomi nie są tak idealni i praktyczni jak myślisz; jeśli ciężko rozstać Ci się z przeszłością, przeczytaj sobie "Potęgę teraźniejszości" (mam ebooka) Tolle'a Echharta-mi dużo pomogła bo przeszłość też mnie prześladowała napisz wreszcie co Ci się udało, choćby było to banalne
-
a mnie ucieszyło to, że zamiast 10 czekoladowych cukierków zjadłam 3 znaczy się, jestem bardziej samoświadoma i nie zajadam nerwów słodyczami jak to jeszcze ostatnio sporadycznie mi się zdarza no i w ogóle szykuję się do małej głodówki i zdrowego stylu życia na dobre (nie to żebym żyła fast foodami, ale takie tam kosmetyczne poprawki;) greets P.S. Czy ktoś z Was wierzy, że można żyć bez jedzenia, tzn być inedykiem?
-
Chyba większość żyjących nie wyobraża sobie śmierci, w końcu jesteśmy nastawieni na życie, inaczej byśmy powariowali szczerze to ja też nie wyobrażam sobie własnej death, wiem że nadejdzie i jestem pogodzona-mam tylko taką myśl, że jak będę umierała, to mam hope, że w umyśle pojawi mi sie thought typu : "ach, więc tak wygląda ta opiewana i znienawidzona at the same time śmierć, nie taki diabeł straszny jak go malują" a później będzie "już po mnie" sama śmierć nie jest taka straszna I guess, gorsza ta niedołężność, cierpienie i samotność (przed czym broń nas all Boże) na stare lata; Z tą wyobraźnią to ta płata nam trochę figle...hmm, czy wyobrażasz sobie siebie jako matkę? Bo ja nie Jest wiele dziewczyn, które mają podobnie, tzn, nie wyobrażają sobie, że mogły by być z kimś fajnym i urodzić dzieci, to takie abstrakcyjne. A potem często udaje im się spotkać wartościowych facetów i zakładają zdrowe rodziny i eventually ta abstrakcja staje sie normalnością, szczęściem Może tak samo jest ze śmiercią? All uważamy ją za abstrakcję, nielogiczność, a potem gdy nadchodzi jest normalnością i...szczęściem (?) greets
-
Ponoć nigdy nie będziemy żyć pełnią życia jeśli nie pogodzmy się ze śmiercią w tym sensie, że nie będzie wzbudzała w nas lęku, czy jakiegokolwiek uprzykrzenia; ot śmierć-naturalny element życia i tyle... osobiście się jej nie lękam ile raczej samego życia, tzn żeby je dobrze, godnie i jak najbadziej świadomie przeżyć, tak by w chwili odejścia nie mieć w sobie jakiejś nienawiści, złości, etc...w tym cały sęk co ciekawe, ostatnio nawet doszłam do takiego stanu (nirwany) i stwierdziłam, że gdybym miała dziś umrzeć, to zeszłabym z tego świata uśmiechnięta i zadowolona, honestly; najgorsze, że nie można o tym nikomu za bardzo powiedzieć, bo all pukają się w czółko -> "w tym wieku ???-całe życie przed tobą"; ehhh, a więc pewnie ugrzęznę na dłużej w tej materii, no chyba że jakimś cudem uwolnię się we śnie czy jakoś samoistnie...bo żadnego suicide nie zamierzam commit; greets
-
mi się to zdarzyło, gdy podważyłam sensowność swego (i świata) istnienia; fakt, koszmar jakich mało-ja bynajmniej poczułam się jak tryb w maszynie i ciężko było mi (i jeszcze jest) się z tego otrząsnąć ; dobrze napisałaś-"jak byśmy byli nie w tej bajce"-u mnie po lekturach duchowych i ezoterycznych książek mocno utrwaliła się myśl, że po prostu pomyliłam światy jakoś racjonalizuję sobie to all, no i hmm, nie jest różowo, ale z otchłani już powoli wychodzę, choć wiem, że niestety mam depresyjną naturę, a ta gwarantuje wszelkie jazdy, łącznie z mentioned above depersonalizacją