-
Postów
348 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez julie
-
Szczerze powiedziawszy, to jestem pewna, że jakieś 90% ludzi wyzdrowiawszy nie pojawiałoby się więcej na forum. Tyle co zauważyłam będąc tutaj przez krótki okres, tylko pewna garstka konsekwentnie stara się odpisywać na na posty innych; ludzie wylewają swoje bolączki i liczą, że ktoś jakoś ich pocieszy (sama tak mam), ale już z odpisywaniem na cudzy problem pojawia się kłopot (spójrz przy postach na liczbę wyświetleń a odp.-oczywiście pomijając gości, to jednak samych użytkowników dziennie przeglądających forum jest cała masa i gdyby taj choć połowa postowała to znaczyłoby, że tak naprawdę w jakiś sposób zaprzyjaźnili się z forum); osobiście czuję się tu zadomowiona i przeglądając posty patrzę na ową "garstkę" ludzi nabardziej aktywnych, to chyba oni jakoś mnie tutaj ciągną, bo mądrze i przyjacielsko doradzają co do gardzenia chorymi to nie wiem jak mogłaby Ci przyjść taka myśl do głowy; można czuć do nich empatię, litość, okay, ale żeby zaraz gardzić? Nawet jak byłam w pełni sił, nigdy nie zdarzyło mi się w ten sposób myśleć o chorych, a miałam z nimi w życiu do czynienia (choć w twoim case pewnie fakt, że nie miałeś z nimi styczności wygenerował takową myśl o pogardzie)-> pewnie żyłabym szczęśliwa (do czasu, bo nieszczęścia prędzej czy później nas dotykają) i skupiona na swoim życiu -> i nie ma w tym nic złego, bo chcąc zmieniać świat i panujące w nim nieszczęście trzeba zacząć od siebie a niestety tylko znikomy odestek ludzi jest tak wrażliwy by poświęcać swój priv czas dla chorych (sama bym go już dzisiaj nie znalazła na przedsięwzięcia typu wolontariat); Ale prawda jest taka, że żeby coś zrozumieć, trzeba tego doświadczyć, nigdy nie zrozumiesz tak do końca co czuje człowiek chory na depresję (czyt. inne paskudztwo) mimo że Bóg wie ile tytułów naukowych z medycyny etc. posiadasz, jeśli sam nie przeszedłeś tego piekła; przypomina mi się tu Ania z Zielonego Wzgórza, która nigdy nie jadła lodów i zapytawszy Dianę jak one smakują uzyskała odpowiedź w sensie : "Nie da się tego opisać, musisz spróbować" greets
-
Czy chociaż chwilami nie masz przebłysków chęci walki? Mnie też jest wygodnie i niewygodnie zarazem w tym stanie Ale wiem, że wyjdę z tego bo jeśli nie po lepsze życie to choćby po śmierć; ale walka będzie
-
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
Też bym chciała mieć takie nastawienie, ale we wszytkim dopatruję się jakichś teorii spiskowych...Twoja postawa przypomina mi postawę Kurta Vonnegut'a, który twierdził podobnie i ujął to w zgrabnych słowach: "I tell you, we are here on Earth to fart around, and don't let anybody tell you different." Tomku, czyżbyś miał zadatki na wielkiego pisarza -
Świat się nie zmieni i nie nagnie do naszych pobożnych życzeń-możemy tylko starać się zmienić siebie i uczyć się zapanowania nad przeklętymi emocjami... dla mnie to takie de facto zaprzeczanie i tłamszenie mojej osobowości, ale cóż, miał pan Freud rację, że kultura to źródło cierpień i za pewną dozę bezpieczeństwa ogranicza naszą wolność
-
Można się przeprwogramować, czyli zmienić myślenie, ale osobowość? Hmmm, tu bym się kłóciła...
-
Jeśli miłość jest prawdziwa, to nie nic jej nie powstrzyma bo ludzie za wszelką cenę będą dążyli do bycia razem; widocznie (na pewno) to nie było "to"... swoją drogą, jeśli jest to miłość jednostronna to fakt-męczarnia murowana Ale mówią->tego kwiata jest pół świata, więc uszka do góry Sama nigdy naprawdę nie kochałam i zastanawiam się, czy taka real love, kiedy to po 30 latach wspólnego życia nadal patrzysz na kogoś z nutką czułości jest możliwa-myślę, że tak ale to chyba luksus który przytrafia się wybranym (jakkolwiek ich zwać); każdy z nas chciałby kochać i być kochanym, ale nic na siłę- prawdziwa miłość może się zdarzyć, ale nie musi i trzeba żyć z tą obłą świdomością (50/50) znowu wieje mi pesymizmem-> tym sposobem cwana ewolucja nakazała nam żyć tak długo aż się zreprodukujemy, jakkolwiek szata emocjonalna by się nie zwała, ech..................... greets
-
Brzmi okropnie jak czyta się kogoś z boku, ale sama miałam podobnie ; co do reakcji mamy jak mnie obcinała i zobaczyła for the 1st time: "Boże, Ty masz wszy!!!"
-
Mnie moja niecierpliwość doprowadziła do mniejszej czy większej nerwicy i nastrojów depresyjnych-zastanawiam się na ile mogę zmienić swoją osobowość-chyba nie mogę, jedyne co pozostaje to opanowywanie siebie, ale to już prawdziwa walka ze sobą. dzień w dzień Ale na pocieszenie rzucę cytatem wielkiego wieszcza (bodajże Mickiewicz, ale ręki uciąć nie daję) "Trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę"
-
Fajnie, że serducho zabiło Ci do kogoś mocniej;-) Tak trzymać, bo na XXI wiek, miłość to najlepszy lek
-
Ja z kolei "byłam" pracocholikiem, który wszystko chciał osiągnąć na raz - obsesyjne myśli kręciły się wokół innych, np. że oni już dawno i to lepiej uporali się z pracą niż ja; wiem, że to chore, ale tak oto doszłam do punktu zero (w którym jeszcze tkwię): nadszedł czas na przewartościowanie wartości i zadbanie o własne zdrowie, bo wyraźnie czuję, że wykituję (jak to milusińsko xCarmen powiedziała), jeśli nie wezmę się za siebie;
-
Jan Nowak Czyżbyś był tym szczęściarzem, który wyzdrowiał?
-
Dziękuję za szczerość, cenię sobie Twoje wypowiedzi; Jeśli chodzi o moją pathetic osobę-nie mam zdiagnozowanej depresji (choć jestem osobowością depresyjną), ale uwierz mi, że jestem na dobrej drodze do tego bagna, bo od dłuższego czasu męczy mnie to co 99,9% ludzi na tym forum: *pustka *zerowe mniemanie o sobie *beznadzieja *brak wiary w cokolwiek ->Nie chcę tutaj narzekać jaka to jestem biedna, bo tak nie jest, ale przyznam Ci się, że na tym forum rozmawia mi się z ludźmi lepiej niź z rodziną; moim największym problemem jest zagubienie się w życiu i (strach przed oceną innych), tylko widzisz, boję się, że się w nim nie odnajdę i to bardzo ale to bardzo mnie dołuje, bo czuję sie już zwyczajnie za stara na odnajdowanie życiowego powołania czy pasji, gdzieś w głębi duszy chciałabym przeżyć to życie dobrze i szczęśliwie (jak każdy...)-muszę pogodzić się z faktem, że jestem szarą masą i nadaję się jedynie by utknąć w jakiejś dead-ends-job ->podziwiam Cię, że udało odnaleźć Ci się "stały ląd", bo połowę sukcesu masz już za sobą -> mam co prawda przepisane jakieś leki na poprawę nastroju, ale nic nie pomagają i wychodzę z zasady, że jak sama sobie nie poradzę (w ostatecznym rozrachunku), to nikt mi nie pomoże (może nie wszytko stracone) ->swoją drogą zastanawiałam się skąd wzięły mi się te depresyjne inklanacje, i niska samoocena, w końcu rodzice bardzo mnie kochali i wspierali/ją do dziś, więc przyczyn nie mogę szukać w dzieciństwie czy braku miłości Co na to Twoja wiedza? greets [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:24 pm ] Z całym szacunkiem, ale tu się nie zgadzam, że własną wartośc trzeba sobie wmówić-ją trzeba po prostu w sobie ukształtować -a na to potrzeba czaaaaaaaasu(...)
-
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
1)A gdyby tak zrobił, to co byś powiedziała ? Moim zdaniem człowiek jest często ciekawy wszystkiego, a więc na pewno, chociażby dla sprawdzenia tego ` jak to będzie ` chciałabyś tutaj być. 2)A dlaczego teraz jesteś ? 1') Gdybym miała choć namiastkę uczuć jakie mną targają, nigdzie nie ruszyłabym się z dimension of lost souls, czy skądkolwiek; Ale tą ciekawością to pewnie wielu by zgrzeszyło-pamiętcie przypowieść o Sodomie i Gomorze? Sara obruciła się, mimo iż było to zakazane i zamieniła się w słup soli- To było takie ludzkie z jej strony 2') Szczerze: po to by być trybem w maszynie, która cholera wie do czego dąży (by reprodukować system); A Ty K dlaczego teraz jesteś? -
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
Co najlepsze "usrana śmierć" też nie przychodzi łatwo-rzadko zdarza się, że ludzie umierają ot tak sobie, zazwyczaj ciągnie się to przynajmniej tak długo, żeby umierający pozczuł jeszcze że żyje (czyt. ból); zdarzyło mi się pracować z ludźmi na łożu śmierci i wiem, jak okropnie cierpieli (latami); nie ma się co oszukiwać-życie nie jest łatwe a śmierć złośliwa-przychodzi do tych co nie chcą, a potrzebujących omija z daleka -
Że depresja jest wygodna to mało powiedziane-może stać się nawet sposobem na życie ,adaptacją (tak jak normalna praca, nauka, etc) jak słusznie Ewawe zauważyłaś; na początku było mi bardzo źle ze sobą, płakałam, nie spałam, chciałam się zmienić etc a po pewnym czasie pojawiła się totalna pustka i odrętwienie-myślę, że nie ruszyła by mnie nawet wiadomość, że rozpętano III Wojnę Światową, czy że właśnie nastał Koniec Świata (no, może na no ostatnie info to bym się ucieszyła:) Całkiem obiektywnie, nie użalając się nad sobą- nie wiem czy jest jeszcze dla mnie ratunek, chętnie zmarło by mi się we śnie (jakież to piękne), lub mam wrażenie że mogłabym spędzić życie w 4 ścianach sama jak palec z dala od all people; (w domu straszą mnie że skończę w psychiatryku na prochach i utyję od nich jak balon); wyjścia są dwa: ->albo uda nam się wyzdrowieć i wrócić do Matrixa ->albo przewegetujemy całe życie Osobiście nie mam siły na konsekwentne trwanie w żadnej z tych opcji
-
Wiesz, ze mną jest podobnie, ale gdzieś w podświadomości chciałabym być "normalna", ale zdaje mi się, że nigdy mi się to nie uda-z moją trudną osobowością szybciej się "zarżnę" perfekcjonizmem, krytycyzmem, wymaganiami; obojętność i depresja pozwala po prostu przeżywać (przewegetować) cichaczem kolejny dzień przy min nakładzie energii -> wiem, że to już po prostu żałosne, ale także nie mam siły i celów greets
-
Spróbuj jakoś rozładować stres i napięcie-popłacz, wykrzycz się (o ile jesteś sam)-tylko nie siedź w spokoju bo zwariujesz Co do dziouchy-oprócz kate moss tego kwiata jest pół świata;) Nie chce moralizować, ale naprawdę szkoda Twojego zdrowia na przejmowanie się po rozstaniu z dziewczyną... Skup się na wyjściu z nerwicy, a gdy Ci się uda i odzyskasz wigor i radość życia, wyrwiesz nie jedną fajną female Grunt to zdrowie, pamiętaj :)
-
Heh, czuję, jakby to było dokładnie o mnie, a przyznam się, że czuję się o jakieś 22 lata starsza niż jestem Ale co do tej pasji, to zgadzam się-incognito czy poprzez doswiadczenie musi przyjśc sama lub wcale; i wtedy pozostaje spełnić się w życiu lub wegetować w przeświadczeniu o własnej beznadziei; greets
-
A ja w ogóle nie mam snów tzn niby ma je każdy, ale moje widocznie muszą być wyjątkowo "obłe", bo rano mam wrażenie, że nic mi się nie śniło;
-
Hey Brudhildo Jedyne co pozostaje to nauczyć się żyć z chorobą...i nawet jeśli wyzdrowiejemy to należy zawsze mieć świadomość naszej psychyki; bo co do niej to tak na prawdę nigdy nic nie wiadomo; osobiście nie wierzę we własne całkowite wyzdrowienie, wiem, że w życiu spotkają mnie i te dobre i złe rzeczy i nastawiam się tylko na nie wpadnięcie w "otchłań rozpaczy" (czyt. depresja) w przypadku tych złych; z Twoich postów, które zdarzyło mi się przeczytać widzę, ze całkiem świetnie radzisz sobie z chorobą...jestem w Twoim wieku, ale idzie mi to znacznie gorzej greets
-
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
Co do wolnej woli to już dawno w nią przestałam wierzyć Mnie tam nikt się nie pytał czy chcę przyjść na ten świat A Was??? Jakiś tam wybór mamy, ale ograniczony jak cholera i zawsze czymś determinowany; Trochę krytycyzmu-wystarczy spojrzeć na człowieka globalnie i co się okazuje? To jak myśli, zależy od jego miejsca w strukrurze społecznej, klasy społecznej; myślimy poprzez pryzmat doświadzczeń,oczekiwań, wymagań i ot cała smutna filozofia; zastanawiam się gdzie w tym wszystkim miejsce dla pojedyńczego człowieka...no właśnie, gdzie?, Wszyscy-i zdrowi i chorzy jesteśmy pełni emocji, pragnień, etc (takie klapki na oczy) a statystyki zaszufladkują nas jako pana/panią X/Y ur. tego a tego roku,etc. I tak z każdym :) Jedyne co pozostaje to przeżyć to życie w zgodzie z samym sobą, nie krzywdząc innych pielgrzymów i w miarę przyjemnie (o ile to możliwe...) -
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
Zgodzę się-każdy bezsens ma swój sens, ale w tej całej ruletce genów i dziejów gubi mi się podmiotowość człowieka, który nie jest celem samym w sobie ile naczynkiem przenoszącym geny, czy cokolwiek tam, słowem-instrument - nie mogę się mimo all przekonać do do idei jakiejkolwiek wolności to tak, jakby być śliwką w kompocie i nie wiedzieć nic o świecie; trzeba się z tym pogodzić bo inaczej czeka mnie dozgonny psychiatryk, ale jak, kiedy umysł oporny -
Brunhildo-wszystkiego najlepszego i spełnienia większości marzeń, tak żeby te niespełnione nakręcały do działania -no i oczywiście-zdrówka
-
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
julie odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
xCarmen: Pewnie niewiele Ci to pomoże, ale ja też czasami mam takie wrażenie; Myślę, że z tą oceną przez innych, to jest tutaj trochę winy rodzoców, że nie przygotowali dziecka do tego typu wyzwań (a niestety inni zawsze, mniej czy bardziej nas oceniają, należy tylko brać na nich poprawkę), bo tylko gdy zaczęłaś ujawniać taką cechę, to powinni zacząć z Tobą o tym rozmwiać...i ukręcić łba tej hydrze, póki była mała; Ale o człowieku nie wolno wątpić, póki żyje,; uszy do góry -
Gratuluję samoświadomości i dojrzałości (życzyć jej wszystkim młodym ludziom), której mi nistety w twoim wieku zabrakło; Zbyt często kierowałam się emocjami, ale cóż; Powodzenia bo cel i wytrwałość już jak widzę masz greets