Skocz do zawartości
Nerwica.com

julie

Użytkownik
  • Postów

    348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez julie

  1. (Nie)Stety też jestem wyczulona na chamstwo i obłudę...Nie wiem ile w tym prawdy a ile wytworu mojego chorego umysłu, ale mam wrażenie że chamstwo, obłuda i sztuczność otacza mnie z każdej strony; Doszłam do wniosku, że dla nas, ludzi wrażliwych nie ma miejsca w dzisiejszym świecie, do bólu racjonalnym i wyrachowanym; albo grasz w te klocki i wygrywasz (i wszyscy cię podziwiają) albo nie i jesteś na marginesie; czy można czuć się niewolnikiem własnego życia? Można-ja się tak właśnie czuję
  2. Sens jest tylko jeden (nie chcę tu moralizować): -przez to cierpienie musisz stać się silniejsza i dojrzalsza, być może bardziej wierząca (jeśli masz pytania odnośnie wiary, to warto zapisać się na jakieś forum katolickie); choć tak do końca to nie potrafię Ci odpowiedzieć, bo jaki sens mają cierpienia małych dzieci umierających w hospicjach, czy ludzi padających w Afryce (to wcale nie tak daleko od nas!) z głodu jak muchy, podczas gdy ludzie w Europe i USA i innych krajach, etc. marnują jedzenie, chorują na bulimię, anoreksję i inne zaburzenia odżywiania? No, chyba, że spojrzeć na to z tej strony: że all problemy zawdzięczamy sobie i nie ma co tu mieszać Boga...Ale doprawdy nie wiem co gorsze, mieszanie w to all Boga, czy pozostawienie "Go" na marginesie; czasem wolałabym nigdy o Nim nie usłyszeć, wtedy moje życie byłoby o nieba lepsze (o jeden kluczowy i problematyczny punkt odniesienia mniej); ale cierpienie zawsze uczy, na pewno pokory, spokoju, etc. czyli tego, co młodzi, zdrowi ludzie w naszym wieku aż tak wiele nie mają; co do tego parszywego księdza-naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak paskudnie się zachował... btw, chyba nie uwierzyłaś, że napisałby do kurii>?< Kościół ma dziś problemy z wiernymi, a raczej ich malejącą liczbą (sekularyzacja społeczeństwa) i powinien z większym szacunkiem podchodzić do ludzi młodych, nadziei Kościoła; ale w każdym stadzie znajdzie się black sheep, naucz się "brać poprawkę" na takich ludzi i nie buduj na podstawie doświadzczenia z 1 ks opinii o nich wszystkich... co do "karierowiczów": wcale nie oznacza, że Ci, co chcą zrobić karierę są powierzchowni czy mało wierzący...często tak jest ale to nie reguła, jeśli ktoś lubi lub kocha to co robi to kariera przyjdzie sama, nie wiadomo nawet kiedy; jeśli ktoś przy tym jest wierzący, to jest napewno na względnie prostej drodze I guess; xCarmen:: powiedz, z czego właściwie wynika twoja choroba: strach przed oceną innych, brak wartości, wiary czy sensu?
  3. Mądrze powiedziałeś, ale wielu ludzi goni właśnie na studia bo nie wie co ze sobą zrobić-mają za mało praktyki i nie wiedzą tak de facto co by ich naprawdę pasjonowało; a studia powinny przygotowywać do pracy; póki co jeśli nie kończysz medycyny, inforamatyki, etc. czy czegoś konkretnego co da Ci fach w ręku (jeśli sam z siebie go nie masz) to studia są bez sensu (pomijając rozwinięcie osobowości i takie tam frazesy)...wychodzą później wykształciuchy z dyplomem (krąży taki przykry dowcip: A:"dyplomaci"-dyplom macie a co umiecie? B: Eeeee... ) na stronie Kamila Cybulskiego był fajny filmik w którym jego współpracownik mówi: "Nie interesuje nas czy skończyłeś Technikum Górnicze czy Harvard ale co Ciebie jeszcze da się nuczyć" Nie chcę nikogo oceniać, bo jestem na to zwyczajnie "za mała", ale takie bynajmniej mam odczucie... Ale wracając do punktu wyjścia-fakt, jeśłi naprawdę coś się lubi, to można być w tym dobrym. Większość ludzi to jednak szara masa (włączając w to mnie) a na same studia to ponoć (nie pamiętam gazety) nadaje się niewielki % każdego społeczeństwa greets
  4. death przez zamarznięcie jest jeszcze drastyczniejsza; paradoxem jest fakt, że żyć jest trudno ale i umrzeć także, nie wiadomo czemu człowiek kurczowo trzyma się życia->to pewnie cwaństwo ewolucji, która tak nas zaprogrmowała, żeby walczyć o życie despite all shit that surrounds us->i gdzie tu jest miejsce na wolną wolę co do twojego sensu życia-choć jestek kilkla lat starsza od Ciebie, to borykam się z tym samym problemem; wierzący powiedzieliby nam, że aby odnaleźć sens trzeba odnaleźć wiarę, bo popatrz na taki schemat: sensesm życia człowieka niewierzącego (lub o powierzchownej wierze) jest nauka, sukces, rodzina->i gdy stanie już na szczycie, to co wtedy? Pewnie doświadczy pustki, której my doświadczamy już dzisiaj (tylko, że ów człowiek, zdobył już all co było do zdobycia) i wpadnie w deprechę (mur beton); zdaje się, że jedynym wyjśćiem na naszą chorobę jest wiara, bo ona napędzać będzie Nas zawsze, nieważne, co sie stanie... pytanie tylko-czy chcemy wierzyć? Ja osobiście nigdy nie zastanawiałam się nad Bogiem tak głęboko jak w ostatnim m-cu; niestety mimo modlitwy, Nikt mnie nie oświecił i nie wskazał drogi...może jednak się uda...wtedy na pewno o tym napiszę Jeśli jednak uda się Nam naprawdę uwierzyć, to nic nigdy w życiu już nas nie złamie; tylko terazm powiedzcie mi JAK UWIERZYĆ?!
  5. Hey K: To, że psycholog jak i lekarze nie są tani w ogóle to sprawa oczywista-każdy, kto potrzebuje pomocy psychicznej od specjalisty typu psychologa czy psychiatry jest takim mniejszym czy większym wampirkiem energetycznym; a energia na ulicy niestety nie leży a życie w końcu kosztuje-> trzeba mieć naprawdę mocną psychikę do tego zawodu (zresztą jak w przypadku każdego lekarza, bo choroba, słabość, starość, etc. do prawdziwe wysysacze energii); Złoty środek-tyle razy obijał mi się o uszy, ale gorzej było z wprowadzeniem go w moim życiu; ponoć byłam za niecierpliwa, choć swego czasu wydawało mi się to naturalne; dziś już wiem, że cierpliwość jedna z lekcji, jakie muszę odrobić (choć moja nonkonforkistyczna natura skutecznie się buntuje); Świetnie, że Ty u progu dorosłości jesteś zupełnie zrównoważona w tej materii bo zaoszczędzisz sobie wielu przykrych przeżyć; (mam nadzieję, że nie brzmi to jak moralizowanie, bo nie o to mi chodzi:) Greets P.S. Out of the question
  6. nie wiem jak ktoś "jadąc" na tabletkach może się skusić na alkohol-priotytet powinien być jeden:zdrowie; alkohol i tabletki to zawsze złe połączenie
  7. no to wlaśnie ja tez boje sie popelnic samobojstwo to może stworzymy klub suicydalny? -> w grupie zawsze raźniej chyba każdy niezdecydowany samobójca ma ten problem-często się zastanawiałam jak ocenić samobójców-ludzie ich zazwyczaj potępiają jako tych słabych, którzy nie potrafili dać sobie rady z życiem...ale ja osobiście ich podziwiam, bo żeby popełnić samobójstwo to trzeba mieć nie lada odwagę (sama póki co jej nie mam)(nie żebym tu faworyzowała to wyjście jako panaceum na nasze bolączki); zwłąszcza jeśli ktoś robi to z zimną krwią, jest opanowany, zdecydowany i spokojny bo zwyczajnie stwierdził, że nie widzi sensu życia-i co w tym takiego dziwnego? Tak samo jak ktoś pragnie żyć, tak samo ktoś chce po prostu odejść...I nie znoszę tutaj wersji, iż Bóg potępia samobójców bo to takie straszenie małych dzieci Babą Jagą, Bóg ponoć kocha nas all, więc powinien wybaczyć jeśłi w ogóle jest co wybaczać; często ludzie nie mają odwagi zmienić swojego życia i tkwią w bagnie cały czas-myślę, że szybciej to jest godne potępienia, mieć świadomość, że jest źle i nie chcieć tego zmienić; a samobójca? Podjął decyzję o zmianie (fakt, drastycznej bo niepraktykowanej masowo) i choćby za to należy mu się szacunek; Jeśli chodzi o moje zejście z tego świata to najchętniej I'd shoot a bullet through my head, ale nie mam gun;-/ w rachubę na pewno nie wchodzi utopienie, podcięcie żył, czy pas, to zbyt drastyczne Tak czy siak, gdybym lub jeśłi zdecyduję się na suicide to na pewno nie będę przeklinała świata w chwili odejścia, ale chcę odejść w pojednaniu (jeśli można to tak nazwać) Spokojne, Szybko, Bezboleśnie;
  8. Zimabwe Jakbym słyszała siebie-choć z wyżywaniem się innych na mnie to jednak nigdy nie doszło do skutku, bo swego czasu (jak nostalgicznie to brzmi) byłam bezczelna i walczącą o swoje; a teraz dałam się stłamsić przez poczucie bezwartościowości i beznadzieji->mój psychiatra doradził mi znaleźć nowego chłopaka (żeby Panią dowartościował (tragikomedia), ja na to do niej, że ta wartość musi wypływać ze mnie samej a nie z zewnątrz... Chrześcijanką nigdy nie byłam zagorzałą, zresztą przejawia się u mnie kompletny krytycyzm wobec wszystkiego, wszystkich (oczywiście zaczynając od samej siebie a świecie kończąc). Ostatnio wpędziłam się nawet w większy pesymizm stwierdziwszy, że człowiek jako taki nie ma wolnej woli->z każdej strony jesteśmy zdeterminowani, a to przez urodzenie, położenie w strukturze społeczenej, wygląd, kontakty, i inne pierdoły. Marks mówił, że byt określa świadomość i zgodzę się z nim zupełnie; Człowiek jest z każdej strony osaczony-nauka nie pozostawiła na nas suchej nitki->"dajcie człowieka a znajdzie się paragraf", każdego można zaszufladkować, opisać, etc. Wszystko stało się tak racjonalne, instrumentale że aż obrzydliwe; Mam wrażenie a nawet pewność, że w dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla ludzi wrażliwych, nie mówiąc już o zagubionych i poszukijących swojej tożsamości-jeśli nie jesteś człowiekiem sukcesu, lub tym, który do niego dąży nikt (większość) nie chce z tobą mieć do czynienia; Często- gęsto wolałabym, żeby mnie już tutaj nie było pzdr
  9. A miałam wczoraj napisać w swoim poście (!), że byłby (teraz będąc oświeconą, mogę to śmiało powiedzieć: "będzie") z Ciebie świetny psycholog, bo widać u Ciebie profesjonalne podejście do forumowiczów; ->Co do traktowania ludzi jako kogoś next in the bloody que to jest to nie lada wyzwanie, ale myślę, że u kogoś tak samoświadomego jak Ty nie ma co się obawiać instrumentalnego traktowania pacjentów; zresztą, życzyłabym sobie Takiego psychologa; co do bycia perfekcjonistką, idealistką (pedantką nie jestem), etc. to muszę Ci się przyznać, że te cechy doprowadziły mnie pośrednio do większej czy mniejszej nerwicy i staram się z nich wyleczyć (miałam i mam fobię, że jeśli nie mogę czegoś zrobić idealnie to lepiej tego nie ruszać); świat nie jest idealny i od nas samych nie należy wymagać zbytniego perfekcjonizmu (choć oczywiście nie przemycam tutaj treści promujących płytkość, cwaniactwo czy powierzchowność); Ty jesteś zdrowa , więc ów perfekcjonizm, idealizm i pedantyzm napędza Cię do działania , mnie wypalił i jak śpiewał kiedyś Slipknot, jeśli zdarzyło Ci się słuchać metalu-> "My heroes are dead, they died in my head" co do silnej osobowości -zazdroszczę Ci jej taką zdrową zazdrością człowieka chorego, samoakceptacji siebie,wewnętrznej siły, ukochanego celu i pragnienia świata bez granic (pięknie powiedziane); mój świat ma póki co granice a narzuca mi je przeklęty umysł, który nie pozwala marzyć , a nastawia mnie pesymistycznie na "NIE" (choć o zgrozo! do połowy napełnioną szklankę widzę właśnie jako napełnioną; to chyba jeszcze gorsze niż bycie pesymistą czy optymistą->nie bez powodu "bycie po środku" nazwano gdzieś tam przy okazji Rewolucji Francuskiej bagnem (nic gorszego gdy jesteś obojętny); mam hope że faktycznie będziemy wszycy mogli zaśmiać się kiedyś z tego co było... greets
  10. Pewnie to zabrzmi jak komunał, ale co tam! Miałam ochotę napisać: Nie znam Ciebie, ale jestem pewna, że jesteś dobrym człowiekiem i na pewno świentnym przyjacielem, takim, który zawsze wysłucha, pocieszy, ale i powie prawdę (a nawet porządnie huknie i zagrzmi gdy potrzeba), mimo, że boli-słowem, takim, jakich mało! Twoi przyjaciele, znajomi i rodzina muszą być szczęściarzami, że mają kogoś takiego w pobliżu Co do bycia "nudnym", też bym chciała taka być... Co do wiary-to jedno z największych wyzwań mojego życia i co najlepsze to nie tylko tej w Boga ale i w samą siebie Co do wygonienia Ciebie z forum: oby więcej tak pozytywnych dusz tutaj zaglądało :) P.S. Avatar świetnie pasuje do Twojej silnej osobowości
  11. Hey K:-) Tyle co zauważyłam, jesteś jedyną zdrową osobą na tym forum, która wcale nie pisze o sobie a pomaga innym;) powiedz, w kim/czym masz oparcie (wiarę) i skąd tyle siły i optymizmu w kobiecie? Greets
  12. A ja zjadłam 6 gałek lodów owocowych->yumee:)
  13. julie

    nerwica mija!

    Też chciałabym się nauczyć uśmiechać, ale póki co to jeszcze niewykonalne. Mimo swoich skończonych 21 lat czuję się poważnie, aż za poważnie i uśmiech wydaje mi się czymś naturalnym tylko u dzieci Zdaje mi się, że z tą swoją powagą to nadałabym się do pracy w kostnicy , bo nic mnie nie rusza, ale myślę, że to pancerz przed światem, który stał się już moją drugą skórą; Dorośli uśmiechający się szczerze są jak perełki i jest ich naprawdę niewielu...cóż, takie życie->wszędzie pełno instrumentalizmu ;/
  14. julie

    Dobry wieczór :)

    Nie tylko Ty :) Greets
  15. xCarmen:"racja ja bede oryginalna:D zatrudnie sie w miesnym a pozniej zdam mature pokaze ze mozna, znajde nowe towarzystwo i bede zyc" nie panikuj przed pracą, nie jest tak źle jak się wydaje, nawet w przysłowiowym "mięsnym"-a doświadczenie naprawdę dużo daje;)
  16. "syty głodnego nie zrozumie" Jovitko, jeśli choć troszeczkę Ci ulży, to wiedz, że u mnie jest podobnie...
  17. "Coz nieszablonowa sytuacja zawsze przysparza plotek. nie cierpie ssiadaek ktore ciagle komentuja moja sytuacje . a nie mam tez gwarancji ze jesli zrezygnuje ze szkoly pojde sie leczyc bo brak funduszy. czasem moge juz w ogole nie wrocic do szkoly" Z nieszablonowymi sytucajami to masz zupełną rację:) U mnie też wszyscy wybałuszyli oczy, że nie udało mi się ze studiami (w końcu dobrze sie uczyłam, choć teraz wiem, że miałam na tym tle nerwicę, heh), a teraz jak wywąchają że już się (póki co) nie uczę to dopiero będzie temat do kawy i ciasteczek (zwłaszcza dla cioć, wujków i kumpeli) Ale pomyśl-gdyby wszyscy żyli zgodnie z szablonem to świat byłby po pierwsze idealny,vnudny i mdły; swoją drogą ludzie gadali, gadają i gadać będą, niezależnie od tego gdzie mieszkasz...Uwierz mi, u mnie jest to samo! Jeśłi chcesz skończyć szkółę to prędzej czy później ją skończysz, bo CHCESZ i to cię w małymi kroczkami doprowadzi do sukcesu. If there is a will, there's a way A co do terapi-w NFZ-cie mają kiepskich psychologów/psyciatrów że chodzisz priv?
  18. Hej Carmen: Skoro czujesz, że nie dasz rady pisać tej przeklętej matury w tym roku to nie pisz i skoncetruj się na wyzdrowieniu (przed maturą też miałam załamkę związaną z perfekcjonizmem i idealizemem i jeszcze nie mogę się z tego wyleczyć); rok w plecy to nie tragedia, pomyśl co to znaczy rok w porównaniu z całym życiem! Ja po maturze nie dostałam się na studia na które chciałam i zwinęłam się na pół roku za granice, wróciłam podjęłam te nieszczęsne studia, które w końcu rzuciłam bo wydawały mi się bez sensu i nadal nie mogę się odnaleźć swojego konika...pogadaj szczerze z rodzicami, czy naprawdę są tacy nieczuli na Twoje problemy? Czy nie masz nikogo na kogo mogłabyś liczyć? Wiem, że mogą nie rozumieć do końca, bo z moimi jest podobnie, nie chce im się wierzyć, że skroro mam warunki i wszystko czego oni nie mieli to jeszcze mi żle...A ja nie robię tego > nim, tylko w walce o samą siebie i zrozumienie i odnalezienie siebie; if przypadkiem masz wątpliwości co do przyszłej drogi życiowej wejdź na stronę Beaty Pawlikowskiej (tej z Radia Zet) ->Świetna babka-łatwo i przystępnie mówi o trudnych i ważnych sprawach-wczoraj np o wyborze drogi życiowej przez młodych ludzi... Powodzenia, pozdrawiam cieplutko <3
  19. julie

    Co nie co o sobie...

    Hey Alfi:) Dobrze, że przyznałaś się sama przed sobą, że masz problem-przyznać się to już połowa sukcesu na drodze do zdrowia:) A co jest drugą połową? Jest to komunał, ale trzeba się za ten problem po prostu wziąśc a najlepiej zrobić to z kimś, kto Cię rozumie->zdaje mi się, że jest to twój chłopak, z opisu wynika, że jest równym facetem (a tych dziś niewielu); pogadaj z nim i jeśli nie możesz sama poradzić sobie z problemami warto przejśc się do psychiatry (nie trzeba skierowania, wystarczy zapisać się w przychodni jak choćby do dentysty), ten ewentualnie doradzi czy potrzebna Ci terapia u psychologa. Szkoda czasu na męczarnie jakie niesie ze sobą deprecha, uwierz mi bo mnie mniej lub bardziej męczy od 3 lat...brak radości życia jest jak rak toczący od wewnętrz i wcale nie przesadzam, bo jak zapewne wiesz, długoletni może a nawet pewne jest, że doprowadzi do zaburzeń czysto fizycznych (osłabiony system immunologiczny a w tym case wszelkie "normalne" choroby łatwo się przypałętają) przemyśl wszystko na spokojnie i walcz o siebie, bo warto:)
  20. Przyczyn depresji może być mnóstwo, jednak tyle co zauważyłam tym zasadniczym (od którego all się zaczyna) jest właśnie kwestia poczucia własnej wartości. Moja depresja wzięła się właśnie stąd->mam wrażenie, że wszyscy wokół są świetnie, zabawni, piękni, a co najgorsze pewni siebie i w ogóle "naj" a ja z kolei vice versa. Wiem, że jest to chore myślenie, ale nie mogę go zmienić, bo napwawdę nie mam silnego fundamentu na którym mogłabym to zrobić, tzn, nie ma takiego konika, w którym byłabym najlepsza->niestety jestem perfekcjonistką i chciałbym być w czymś po postu "naj, albo at least świetna (co oczywiście nie oznacza, że traktowałabym innych z góry bo nie o to mi chodzi!)...czuję się przez to totalnym dnem i idiotką, szarą masą i jedną wielką śmierdzącą kupą zanieczyszczającą tylko otoczenie; również fakt, że nie wiem co tak naprawdę chciałabym robić w życiu a mam 22 lata! (i tu doszłam do wniosku że jestem życiowym nieudacznikiem) Zazdroszę ludziom pasji i faktu, że wiedzą czego konkretnie chcą, bo to jest wszystko...Można mieć wielu kochanków, ale nie oszukujmy się to właśnie praca zabiera lwią część naszego życia i jeśli człowiek NAPRAWDĘ lubi to co robi to chyć tyle jego pociechy z życia bo robi to dobrze i przyczynia się jakoś do ogólnego dobra. Można nie mieć groszą przy duszy a byż artystą i cieszyć się życiem; Na tej bazie można budowć swoją pewność siebie; A ja tego nie mam i czuję wyraźny ból istnienia...A jak jest z wami? Jesteście pewni swojej drogi życiowej, studiów, kariery, tego co aktualnie robicie itp.? Napiszcie, plz Mam też wrażenie (a nawet pewność), że nie nadążam za światem i że wszytko kręci się za szybko; Różnie idiotyczne poradniki doradzają cieszyć się każdą chwilą, etc, ale wszytko gna tak szybko, że nie ma nawet czasu na pozanie samego siebie; Bo kiedy? Jeśli nie ma się kasy to w przypadku przeciętnego człowieka (np. ja) nie możesz pozwiedzać, np innych krajów, czy choćby dobrze Polski by lepiej poznać siebie (nie to żebym była szarą myszką z rustykalnych okolic która nie była nigdy w wielkim mieście czy za granicą, bo sama jak palec wyjechałam po maturze do Anglii i sama dawałam sobie tam świentie radę)... A wiadomo, że sami siebie poznajemy najlepiej w kontaktach z innymi i im więcej doświadczeń tym lepiej. Tyle że w dzisiejszych czasach nie ma czasu na takie cuda-co powinniśmy robić to: szkoła->studia->kariera i dopiero później poznanie świata. W szkołach tylko zakuwanie terorii, na studiach to samo; Byłoby lepiej, gdyby te nasze parszywe polskie szkoły uczyły więcej praktyki (nie piszcie mi tylko, że mogłam iść do zawodówki a nie liceum!); Sama zrezygnowałam ze studiów, bo zdały mi się sztuką dla sztuki i absolutnie nie było tam pasji czy miłości do taj pracy o której mi się marzyło;/ Gdyby tak każdy robił coś z powołania na pewno nie byłoby tylu nieszczęśliwych ludzi... A tak zdarzają się: lekarze-nieudacznicy, księża pedofile i inni "ludzie nauki" Człowiek, który nie ma już marzeń jest martwy; ("You have to have dreams to just hold on") Nic, tylko "walnąć samoboja" Nie pomoże żaden deprim ani prozac, no cóż drogie firmy farmaceutyczne, na kim jak na kim ale na mnie nie zarobicie Co o tym all sądzicie i jeśli brak poczucia własnej wartości jest waszą przyczyną depresji to na jakim dokadne tle? Napiszcie plz! greets 2 you all
  21. julie

    nerwica mija!

    Podobne słowa usłyszałam od psychiatry, tyle że wcale mnie nie przekonały i ja chyba jej też nie ->mimo płaczu -niestety jestem emocjonala (no co się Pani nad sobą rozczula?) wypisała tabletki na postawienie na nogi i zaleciła wizytę kontrolną za 2 tygodnie; szkoda gadać, lepiej poszukam dobrego psychologa =>a swoja drogą, gdy na kozetce pojawia się człowiek dojrzały, nie mówiąc już starszy to jakie kity można mu wciskać ? Bo to, że jest młody, łądny. etc. już nie przejdze; większośc z forumowiczów to raczej ludzie młodzi, aż strach pomyśleć jak musi czuć się ktoś kto przeżył większą część życia i dopada go deprecha...człowiek młody jakoś gdzieś w podświadomości (gdyczasem przyjdze lepsza chwila) myśli sobie, że przecież jest młody, życie na niego czeka...choć oczywiście nie pomniejszam tutaj wagi depresji u nas młodych, bo sama choć mam 22 lata czuję się jakbym naprawdę staro (żeby nie powiedzieć jak babcia) i tak jakbym miała całe życie za sobą, a wszystko co najlepsze już minęło (choć de facto nie było tego wiele) i zgodnie z maksymą iż w zyciu najpiękniejsze są tylko chwile, te w miom własnym mogłabym policzyć na palcach;
  22. "boje sie czasem, że jak tak dalej pójdzie to wpadnę w jakąś fobię społeczną czy cos w tym stylu i całkiem się zamkne w sobie" to ja już chyba wpadłam, mam wrażenie że mogłabym własne życie spędzić w 4 ścianach z dala od wszytkich pretensji tego świata
  23. jak nic siła woli :) hej, a możeby spróbować jej użyć w walce z chorobą:) wiem, łatwo gadać... mnie z kolei napadają ataki płaczu, ale nie wycia, tylko cichy płacz, ale boli przy tym wszystko, nie wiem nawet czy ciało czy dusza bardziej;-/ a po wszystkim czuję się jakbym pozbyła się całej energi i tej złej i tej dobrej -> i co pozostaje ? -> pustka czyli gorzej niż żle
×