Skocz do zawartości
Nerwica.com

julie

Użytkownik
  • Postów

    348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez julie

  1. Kwiaty to wspaniały i jakże uniwersalny pomysł Nie jakiś bukiet, ale ładna, zgrabna różyczka skruszy nie jedne lody
  2. u nas niestety nadal panuje mit, że jeśli ktoś chodzi do psychiatry/psychologa to zaraz ma coś nie tak z głową...na zachodzie praktycznie każdy ma swojego psychoterapeutę...szkoda, tylko, że najbliżsi bywają tacy ciężcy; a to, że twój brat może mieć ADHD to nie znaczy, że mógłby mieć coś nie tak z głową; ech...............................
  3. ->ale, ale może Twój brat ma ADHD i to jego powinni zacząć leczyć>?<
  4. -> tu już szkoda energii na rozpaczanie; rodziny się nie wybiera co do zasłużenia sobie na chorobę to powiem Ci, że nie, niczym nie zasłużyłaś sobie na to paskudztwo, tak jak wszyscy chorzy... życie jest trudne, ale z dorym podejściem można przejść przez nie z uśmiechem na twarzy i nawet odnaleźć swoje szczęście-trzeba się tylko nauczyć żyć, bo życie to sztuka, tak jak malowanie, granie na pianinie...ale o tym nie uczą w szkole ani na studiach->dlatego skoro los=życie postawiło na twojej drodze chorobę wyciągnij z niej siłę, wnioski i będąc bogatsza i dojrzalsza o tę wiedzę będziesz żyła "pełniej" - śmiało realizuj swoje cele, a zobaczysz, że z dobrym i szczerym nastawieniem (oczywiście nie mówimy o naiwności) spotka Cię wiele dobrego:) (prawo karmy:) greets [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:42 pm ] Idź za głosem duszy to wyleczy i twoje ciało:) Co do tego, że zwykła grypa może tak wykończyć to wcale się nie dziwię->ludzi dosłownie potrafi zabić samotność, smutek, żal, zawiść; a grypa z tego all shit chyba jest wisienką an torcie I guess greets
  5. i dobrze, że sobie nie pozwolisz (masz swój charakter:) a jeśli Twój brat jest mlody to super-łatwiej będzie go "przeprogramować" na właściwą drogę->ale to już robota 4 parents co do psychiatryka to wstzymaj się z emocjami:) jeszcze roczek i po maturce bedziesz z normalnymi ludźmi w realu na studiach
  6. Wiesz, nie dziwię się Twoim biednym nerwom nic a nic... Sama mam brata, ale starszego o 3 wiosenki i choć gdy byliśmy nastolatkami i darliśmy koty na porządku dziennym to nie było między nami takich bluźnierstw; ale z relacji brata wiem, że jego koledzy równieź przezywali swoje siostry (młodsze) dziwkami, a co niektórzy pluli im do pokoju...dziewczyny oczywiście nie były dłużne... ale gdzie w tym sens? nie dość, że człowiek ma ze sobą problemy to jeszcze najbliższa rodzina daje się we znaki! nic, tylko trzeba twojemu bratu ukrucić "cugle" greets
  7. fiufiu niezłe podejście:) to prawda że do miłości nikogo się nie zmusi, za poważna sprawa żeby wejść w jakikowliek zwiazek, trzeba najpierw żyć w zgodzie ze samym sobą, bo inaczej będziemy podświadomie oczekiwć od tej drugiej strony nie wiadomo jakiego wsparcia czy podsuwania nam pod nos rozwiązań naszych problemów, etc. -> taki układ jest z góry skazany na wcześniejsze czy późniejsze unicestwienie i bitterness;
  8. hey jaaa jakie myśli taki człowiek -> takie banalne powiedzenie, ale jakże prawdziwe; masz 23 lata i jesteś młoda a zmienić możesz wszystko, jedyna rzecz jaką trzeba zrobić to uwierzyć, że zmiany i to zmiany na lepsze są możliwe; oczywicha nie agituję za naiwnością , ale wierzę, że zmienić możemy praktycznie wszystko, trzeba tylko mieć szczerą w to wiarę i dobre cele do zrealizowania (w sensie nie podszyte złością, nienawiścią, etc); mogę Cię pocieszyć, że ja jestem tylko o rok młodsza i też wydeptałam sobie nieźle błotnistą ścieżkę, ale większość złych chwil zawdzięczam sama sobie; szkoda mi już energii i siły na rozpacz i płacz, po prostu szkoda jak można je wykorzystać na coś pożytecznego; i tak krok po kroku zmieniam się na lepsze jak widzę no ale nie stwierdzę czegoś nowego jeśli powiem, że ze wszystkich prac na świecie ta nad sobą jest najbardziej "syzyfowa"; ale myślę, że jak wszystkie jest do wykonania greets
  9. Hey Yankess & Mandragorka I ja wtrącę swoje 3 grosze Co do poczucia beznadzieji i braku własnej wartości to też mój największy problem, z którym walczę parę lat! I jest cholernie ciężko; Zastanawiałam się skąd się to wzięło i myślę, że z faktu iż za mało rzeczy w życiu spróbowałam na własną rękę-a co do pracy do u nas w Polsce nie jest ona praktykowana w nastoletnim wieku i to jest wielki błąd-gdybyśmy mieli kontakt z pracą (jakąkolwiej między ludźmi) już w nastoletnim wieku to otrzaskali byśmy się między ludźmi i tyle...a tak często zdarza się, że ktoś całe życie się uczył, skończył studia i jeśli przyjdzie mu zacząć od niższej (lub wyższej) pozycji w pracy to ma fobie i lęki bo boi się czy sobie poradzi...nasze fobie to kwestia braku otrzaskania i doświadczenia w pewnym sprawach... Mandagorka-ja pracuję w sklepie i przyznam Ci się, że na początku było mi ciężko, bo myślałam że wszyscy klienci patrzą na mnie jakby czekali aż się pomylę, potknę lub zrobię coś niezdarnie... i gdy tak myślałam to tak też się zdarzało i bardzo się tym denerwowałam!!! Ale w końcu zaczęłam nad sobą pracować i jest już okay-klienci wcale nie doszujuką się w sprzedawcach jakichś wad, oczywiście trzeba być miłym itp, ale ogólnie ludzie nie są jacyć anty jak to się nam wydaje... greets & hug
  10. Heh, ja też niestety się zamykam , choć nikt mnie nie skrzywdził w sensie chłopak/przyjaciółka, to jednak jest to raczej strach przed negatywnymi konsekwencjami takich znajomości; dziwne tym bardziej, że wychowałam się w "zdrowej" rodzinie, kochający rodzice, brat więc z takim kapitełem powinnam wystartować pewna siebie i beż żadnego strachu w życie; na początku tak było rzeczywiście, ale po tym jak dostałam po głowie od życia i od samej siebie (na deser) podobnie jak Ty nie wierzę, że uda mi się zbudować jakiś trwały związek z kimkolwiek;najchętniej (gdybym dysponowała odpowiednim kapitałem) wyprowadziłabym się gdzieś z dala od cywilizacji na jakiś dłuższy czas i wyruszyłabym też w jakąś podróż (piechotką:) co do przyjaciół to byłabym hipokrytką, gdybym powiedziała, że ich nie mam, ale co zabawne są to moi rodzice przyjaźn to skarb, ale podobnie jak do miłości trzeba być po prostu dojrzałym i odpowiedzialnym za "to co się oswoi" co do tych 4 ścian to niebezpieczna twierdza: daje takie złudne poczucie bezpieczeństwa, bo jak trzeba gdzieś wyjść to człowiek czuje się dziko między ludźmi; nie warto się izolować, choć "kurewsko" wygodnie... sama póki co choć funkcjonuję między ludźmi to nie mam siły na jakieś większe eskapady typu dyskoteka (gdzie te czasy?!!!) greets
  11. Hey, pisz tutaj na forum, chętnie podyskutuję z Tobą a i w miarę możliwości wesprę radą To super, że zdecydwałaś się na wizytę u lekarza-to zawsze jakiś punkt zaczepienia i pierwszy krok do zwycięztwa; piszesz, że chorowałaś wcześniej na anoreksję, teraz popadłaś w drugą skrajność - bulimię -> kiedyś wydawało mi się że anoreksja i bulimia to 2 różnie choroby a coraz częściej słyszy się, że jedna uzupełnia się z drugą; pewnie zabrzmi to banalnie, ale prawdy zazwyczaj tak brzmią: if there's a will there's a way :) czyli wszystko tak na dobrą sprawę zależy od nas...lekarze mogą nam pomagać, naprowadzać, ale sami musimy walczyć o siebie, bo kto inny zrobi to za nas? co do tego, że ludzie nie rozumeją, to nigdy się nie dziw; jeśli ktoś nie przeżył czegoś na własnej skórze to jak ma tak na prawdę rozumieć? Jak słusznie zauważyłaś, nie można mieć o to do ludzi pretensji (szkoda na to czasu i energii, którą można lepiej wykorzystać-choćby zacząć się leczyć, niż rozpaczać i wszystko nienawidzieć), każdy ma inne doświadczenia i przez to inaczej myśli, co nie znaczy, że tylko my mamy problemy lub tylko my czujemy się beznadziejnie, nieudacznie; no ale to już rozumiesz, kto wie czy nie lepiej ode mnie trzymam kciuki za twoją silną wolę i oczywiście postuj kiedy czujesz need greets
  12. Hey matt312 Ja też miałam drop-out ze szkoły:) (wyższej) miałam mnóstwo kursów poza uczelnią i w pewnym momencie stanęłam jak oświecona i stwierdziłam, że wcale nie chcę tam być z tymi sztucznymi ludźmi i niektórymi hipokrytami...w ogóle jakoś straciło to dla mnie sens->nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała, bo naukę traktowałam jako moralny obowiązek, a dziś to mi (sorry 4 expression) zwisa i powiewa :) Mam ochotę wyruszyć w podróż, gdzieś far away from pple :) 3majcie się all
  13. To fakt, mniej czy bardziej złym dobrze się powodzi, z kolei ludzie wrażliwi i dobrzy cierpią za dwoje...Jak by spojrzeć na to darwinowskim i obiektywnym okiem to zwycięża silniejszy; ale mam przeczucie że tym wszystkim ciemiężycielom kiedyś się oberwie i to tak, że się nie będą się mogli pozbierać -> w końcu we wszechświecie wszystko dąży do równowagi a więc i na nich przyjdzie "bicz" boży, losu, fatum czy jakkoliwek będą to sobie tłumaczyć... człowiek nerwica na Ciebie też czeka szczęście i dobro, musisz tylko głeboko i szczerze w to uwierzyć i nie być niecierpliwym -> tak samo w przypadku miłości: "ona przychodzi kiedy chce" i nie ma się co załamywać że teraz nie ma tej drugiej połówki u boku, podczas gdy na ulicach (zwłaszcza wiosną) pełno zakochanych...; żeby jednak kogoś szczerze i dojrzale kochać, trzeba kochać i szanować samego siebie (a to fakt, jest trudne, ale wykonalne); znajdzie się i ona (<3) i to pewnie kiedy będziesz się najmniej spodziewał, bo mi się już tak kiedyś zdarzyło greets & hug
  14. Hey Magda Doskonale Cię rozumiem, bo choć sama nie chorowałam stricte na bulimię, to w nerwach zdarzało mi się objadać, ale thanx god udało mi się poradzić sobie z tym samej; Nie będę prawiła Ci komunałów i pseudorad ale co mogę pomóc Ci uświadomić (choć głęboko wiesz o tym dobrze sama) to fakt, iż ze zdrowiem nie ma żartów. Jeśli nie wyleczyłaś się w Polsce i choroba powróćiła a ty nie dajesz rady, to MUSISZ kontynuować leczenie za granicą. Czy nie masz tam żadnych przyjaciół na których mogłabyś liczyć, lub przynajmniej pożyczyć pieniądze na leczenie? Pamiętaj, że jak będziesz w zgodzie z samą sobą i zdrowa to zarobisz "nie jedne" euro; Ale najpierw->wylecz się i pozbądź tej cholernej autodestrukcji Wierzę, że Ci się uda, bo sam fakt, że szukasz pomocy choćby tutaj świadczy o twoim craving to recover from this shit; Pamiętaj, co jak co ale zdrowia nie można zaniedbywać Greets & Hug & Kiss
  15. Hey Smutna48 Ja bym się chęnie wybrała gdzieś far away, z tymże nie na jakąś imprezę, tyle że w plener-> najlepiej far away od cywilizacji, gdzieś w góry na cały m-c :) Czuję w sobie trochę ciągotki w stronę natury jakie miał Chris McCandless, który porzucił wszystko i ruszył odnaleźć siebie into the wild; swoją drogą jeśli nie znacie tej postci i książki Into the Wild (Wszystko za życie) to warto ją przeczytać i obejrzeć film, który do nas wchodzi jakoś w kwietniu; greets & hug
  16. julie

    Nerwica a agresja

    To prawda-nawet ludzie zdrowi nie wiedzą co w nich siedzi, bo zwyczajnie nie znaleźli się w pewnych, nazwijmy to skrajnych sytuacjach ->dlatego nieprawdą jest jak ktoś mówi "ja na jego/jej miejscu nigdy bym tak nie postąpił/a", bo przecież ta osoba nigdy nie była na tym czyimś miejscu...więc po co czcze stwierdzenie? Sama nie wiem, czy np nie potrafiłabym kogoś zamordować, np w obronie życia...hopefully nigdy się nie znajdę w takiej sytuacji, ale nie jestem tak naiwna by stwierdzić, że "nigdy bym nie zabiła drugiego człowieka"... brrr, zimno mi się zrobiło
  17. julie

    ucieczka...fantazja

    Co do ucieczki i fantazjowania to też jest to ostatnio moje panaceum na szarą rzeczywistość -> internet, książki, zacisze własnego domu-miejsce gdzie mogłabym spędzić resztę życia nigdzie nie wychodząc; Hetna skoro masz sesję, powinnaś się trochę zrelaksować -> najlepiej outdoors, na świeżym powietrzu (o ile jeszcze tego nie robisz); wiem, że taka rada to komunał, ale czasem trzeba komuś pomarudzić:) nie ma to jak świeże powietrze -> rozwiewa czarne myśli i łatwiej jest potem hit the books tak więc zmuś się na krótki spacerek co do studiów, podobnie jak Angelika nie znalazłam w nich sensu i skończyło się drop-out'em; jeśli twoje studia sprawiają Ci przyjemność jesteś na dobrej drodze do wyleczenia się z innych choróbsk natury psychicznej->grunt to lubieć to co się robi greets & hug
  18. xCarmen ach ci ludzie-brak mi już słów: jeśli ci nowi są do Ciebie negatywnie nastawiony to znaczy, że z ich humanizmem też kiepsko...rok zleci jak z bicza trzasnął, pod warunkiem że wrócisz do szkoły zdrowa czego z całego serducha <3 Ci życzę; greets
  19. julie

    Kwas foliowy

    xCarmen Leki same nie eliminują problemu, to pewne; Nie wiem jakie masz dokładnie relacje z rodzicami i nie chcę być bezczelna, ale myślę, że w miarę możliwości powinni poświęcić się i sfinansować Ci porządną psychoterapię i leczenie ogólnie jeśli tego wymaga twoje zdrowie -> jesteś młodziutka-skąd masz mieć pieniądze? Nie promuję tu postawy roszczeniowej wobec świata i rodziców, a jedynie podkreślam, że ważne jest, żebyś wyleczyła się i w pełni sił wróciła do nauki (zdrowie to nie samochód, który można kupić) a na kogo można liczyć jeśli nie na najlbiższych?; moi rodziciele nie są zamożni, ale całe życie mnie wspierali i mimo moich problemów robią to dalej i niestracili wiary we mnie choć ja sama już nie raz Raz wykolejone i nie wstawione na tory zdrowie kuleje całe życie ->sama się o tym przekonałam i warto się porządnie wyleczyć i nigdy nie mieć więcej do czynienia z tym bagnem; greets
  20. xCarmen Ludzie z twojej szkoły, o ile się z Ciebie śmieją to robią to nie do końca świadomie, bo nie zdają sobie sprawy, czym jest choroba -> są zwyczajnie zbyt młodzi i niedoświadczeni by cokolwiek rozumieć; szkoda nerwów i energii na przejmowanie się "co ludzie powiedzą bądź mówią"; wiem, że to trudne bo sama się ciągle tego uczę, ale jeśli nie nauczymy się tego raz na zawsze, to nigdy nie będziemy otwarci na kontakty z innymi ludźmi i nie nauczymy się rozwiązywać naszych problemów, bo ciągle będą w nas lęki typu "ach, co oni pomyślą/powiedzą" huk z nimi -> warto być samoświadomym a nie myśleć świadomością zbiorowości greets
  21. Jeśli chcesz usłyszeć opinię FACHOWCA do lepiej zgłoś się do psychiatry -> może Ci np wypisać skierowanie do psychologa a ten ma już podejście i wiedzę żebyście wspólnie rozwiązali problem beznadzieji i wiele innych wynikających z tego powyższego; lepiej walczyć z kimś u swego boku niż alone; co do tego czy strasznie z Tobą źle to myślę, że nie aż tak Ja mam podobne odczucia i co robię to staram się zrozumieć siebie i zaakceptować te swoje negatywne uczucia ( i samą siebie choć wiem jakie to trudne, mimo iż podobnie jak Ty jestem dorosła), tak by było mi łatwiej z nimi walczyć; i coraz częściej mam przeczucie że wyjdę z tego emocjonalnego bagna i stanę się szczęśliwym human being żyjącym w zgodzie z samym sobą -> przecież o to nam wszystkim chodzi żałuję tylko, że nie zajęłam się swoim zdrowiem dużo wcześniej, a dopiero jak zrobiło się ze mną naprawdę niedobrze choć, z drugiej strony jeśłi ktoś nigdy nie był na dnie to i nigdy nie będzie na prawdziwej górze... greets
  22. julie

    Kwas foliowy

    A uczęszczasz na psychoterapię? Jedno powinno iść w parze z drugim I guess... Co do leków, może właśnie potrzebna jest Ci bardziej terapia i rozprawienie się z lękami (strach przed nauczycielami, szkołą, etc)? W moim przypadku przynajmniej tak jest-psychiatra przepisała mi jakieś środki wzmacniające (co prawda żadne psychotropy), ale nic a nic mnie nie wzmocniły-muszę rozprawić się z własnymi lękami i emocjami... Ale nie mi osądzać co Ci pomoże, ale myślę, że warto byłoby konsultować się z psychologiem/psychoterapeutą jeśli jeszcze tego nie robisz; greets
  23. Ja też przestałam udawać przed sobą i innymi, co nie znaczy, że odkrywam całą ass przed ludźmi; jeśli jest mi źle, to zwyczajnie jakość wyładowuję tę swoją złość i od razu jest mi lepiej; co prawda ciągle mam fobię co do spotykania niektórych osób, ale staram się nad tym pracować; ale takie całkowiete udawanie i nie bycie sobą to nic tylko powolne samobójstwo
  24. teoria matrixu to moja ulubiona teoria rzeczywistości:) Tak naprawdę to nikt nie wie jaka jest "rzeczywistość", istnieje tylko wiara w to co robi większość-a że większość jest zdrowa i wpisuje się w taki czy inny schemat to takim należy być, żeby jakoś godnie to nasze życie przebyć (czyt. z dala od psychiatryka) co do starości to mam hope, że jej niedoczekam, choć ostatnio o czym już przynudzałam jakiś czas temu czuję się niczym doświadczona życiem babulina A co do krytycyzmu nad tym naszym padołem i marności nad marnościami to z tego się nigdy nie wyleczę (mogę tylko zminimalizować swoją krytyczną dyspozycję) -> i nawet się cieszę, bo nic gorszego niż bycie słodką i zadowoloną ze wszystkiego idiotką
×