
Evia
Użytkownik-
Postów
2 040 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Evia
-
carlosbueno, moja mama kiedyś bardzo często powtarzała, że najlepiej byłoby mnie zesłać na Kamczatkę To chyba przeznaczenie Autostopem jednak wolałabym nie jechać, bo może moje życie stało mi się obojętne, ale mimo wszystko wolałabym je zakończyć w mniej bolesny/ekstremalny sposób
-
Nie potrafię umówić się z dziewczyną.
Evia odpowiedział(a) na posix temat w Problemy w związkach i w rodzinie
może za poważnie do tego podchodzisz? Spróbuj może najpierw czegoś bardziej niezobowiązującego. Możesz też spróbować z jakąś podwójna randką, wtedy również trochę inaczej to wygląda -
Chyba raczej nie wypaliłam się zawodowo, bo raczej lubię swoją pracę. Tzn mam w niej duży komfort i nie powinnam za bardzo na nią narzekać, mimo to chyba chciałabym robić coś bardziej ekscytującego... bo się nudzę... Jeśli chodzi o mój związek, to w sumie szczerze mówiąc to również aż tak bardzo nie powinnam narzekać. Pomimo tego, że mój facet często mnie wkurza, to tak naprawdę nie jest wcale zły ... Jednak racja, mój związek jest nudny Chwilowy spadek nastroju? Raczej nie, ponieważ mój stan utrzymuje się dosyć długo i z roku na rok jest coraz gorzej. Depresja? Chyba również raczej nie, bo może nie czuję zbytniego szczęścia ale smutku również nie. Ogarnia mnie straszliwa nuda... Niezależnie od tego co mi jest i dlaczego, chciałabym wiedzieć co można zrobić żeby tak nie było. Czy da się z powrotem nadać swojemu życiu barw?
-
nie biorę żadnych leków
-
Nie wiem co się ze mną dzieje, wszystko staje mi się obojętne. Nic mi się nie podoba i ciężko mi sprawić radość. Czuję jakbym była już znudzona tym życiem. Kiedyś dużo rzeczy mnie interesowało przez co bogaciłam swoją wiedzę. Teraz wszystko przestaje mnie ciekawić. Nawet kiedy czasem coś wyda mi się w miarę interesujące, to kiedy zacznę czytać to przestaję to robić po paru zdaniach, ponieważ już przestaje mnie to ciekawić Kiedyś lubiłam czytać książki, oglądać filmy, grać w gry. Teraz to wszystko wydaje mi się beznadziejne. Ostatnio wzięłam się za film, który pozornie powinien być w moim guście. Pewnie jeszcze parę lat temu byłabym nim zachwycona, teraz jednak mnie żenował. Kiedyś lubiłam imprezy, teraz ludzie z którymi się spotykam mnie nudzą Kiedyś kupno nowych rzeczy (np ubrań) sprawiał mi satysfakcję. Teraz nic sobie nie kupuję bo nic mi się nie podoba, a nawet jeśli uda mi się coś kupić to rzucę to w kąt i zapomnę. Staram się próbować coś robić, uprawiać sport, szukać sobie jakichś nowych zajęć, jednak nic nie jest w stanie mnie podekscytować... Moja koleżanka stwierdziła, że za dużo mam. No i właśnie. Kiedyś słysząc piosenkę Urszuli- Rysa na szkle myślałam jedno: w dupie jej się poprzewracało... Teraz niestety sama jestem w takiej sytuacji. Trochę przeżyłam w swoim życiu, w którym ciągle miałam kłopoty (najczęściej z własnej winy) Mimo problemów i tego, ze pozornie niszczyłam sobie życie to byłam z niego zadowolona. Teraz nie powinnam mieć powodów do zmartwień, i kiedy w końcu udało mi się wyjść na prostą to zaczyna mi towarzyszyć coraz większa pustka.
-
na podstawie tej książki jest też serial, który ma wysoką ocenę na filmwebie to dziwne ale wcześniej nigdy o nim nie słyszałam
-
-
może i nie, ale można spróbować sama jestem dosyć oporna na niektóre rzeczy, wiele spraw odkładam na później, często mi się czegoś nie chce itd wiem, że jak coś mnie porządnie przyciśnie i konsekwencje będą bardzo poważne co bardzo mogłoby zaniżyć mój komfort, to w końcu potrafię się wziąć za siebie Zazwyczaj robię sobie pewien bilans. Co jest gorsze? Wykonanie czynności, której mi się nie chce, czy konsekwencje związane z tym, że danej czynności nie zrobię
-
jak nie chce się uczyć to w takim razie można ją wysłać do jakiejś ciężkiej pracy fizycznej wtedy sama stwierdzi co jest dla niej lepsze. Nauka czy ciężka praca
-
jak odczuje boleśnie na swojej skórze te nic nie robienie, to może jednak coś robić zacznie
-
Myślę, że powinieneś spróbować przestać się nią zajmować przez jakiś czas (np ze 2 miesiące) i zobaczysz wtedy czy faktycznie zacznie coś robić czy też będzie w tym samym punkcie co teraz. Skoro i tak nic nie robi, to nic nie stracisz a tylko zyskasz święty spokój na jakiś czas
-
dokładnie
-
po opisie faktycznie może na to wskazywać jednak tak naprawdę on jest strasznie nadgorliwy, poza tym lubi jak wszystko idzie zgodnie z jego oczekiwaniami wiem, pewnie również bym w to tak nie wnikała gdybym nie odniosła się do tego osobiście ja tam uważam, że jak ktoś nie chce czegoś robić to niech tego nie robi, i głowa będzie spokojna
-
dlaczego od razu wredna?
-
No właśnie domniemania to za mało, ponieważ jak już pisałam to w moim przypadku jest podobnie i wiem, że może to być przesadzone Oto mój przykład, który by pasował również przy domniemaniu tego co napisał autor o odwlekaniu itd Mój facet przez cały czas powtarzał mi o tym, że muszę wykonać opłaty. Powtarzał mi o tym prawie dzień w dzień, ale ja dobrze wiedziałam do kiedy jest termin, i co z tego, że nie raz robiłam to na ostatni dzień (sam zresztą tez niejednokrotnie tak robił) ważne, że zapłacone. Nigdy mi się nie zdarzyło zapłacić po czasie i te jego gadanie nie miało na nic wpływu. Albo inny przykład np z dostarczeniem jakichś dokumentów itd. Wielokrotnie sam się zgłaszał na ochotnika, że mnie w tym wyręczy na co oczywiście z zadowoleniem przystawałam jednak po jakimś czasie coś mu się odwidywało i twierdził, że musi za mnie wszystko robić itd. Tylko po co sam wychodził z inicjatywą? Sam jest sobie winien
-
jetodik, ok, rozumiem
-
jetodik, czyli szłam w dobrym kierunku a jaki Ty byś wybrał sposób na uśmiercenie?
-
nie no raczej wszystko boli... Jakbym miała wybrać sposób zabicia to wybrałabym strzał w głowę. Skuteczne i nawet jak boli to tylko przez chwilę wszelakie trucizny, podcinanie żył, wieszanie itd jest bardziej bolesne
-
jakbym słyszała mojego faceta W rzeczywistości jednak jest tak, że jest nadgorliwy. Niepotrzebnie się miesza w niektóre sprawy itd Jak jest w Twoim przypadku? Podaj konkretne przykłady w których ją wyręczasz
-
zgadzam się w zupełności
-
Po tym jak to napisałam i przez chwilę się zastanowiłam to niestety znalazłam odpowiedź. Dobro istnieje po to aby pomóc nam przeżyć. Dzięki dobru możemy lepiej funkcjonować w społeczeństwie przez co sami osiągamy profity Tak jak jetodik pisał to zawsze można uszczknąć z tego życia trochę dobrego. Dzięki temu chociaż na chwilę można zapomnieć o tym całym syfie Ja tam boję się bólu i nie byłabym w stanie zrobić sobie świadomie krzywdy, poza tym czasem się zastanawiałam nad tym, a może raczej brałam pod uwagę to, że mogę być w błędzie i może istnieć np reinkarnacja Tego bym nie zniosła To mnie dopiero przeraża, jakby nie było to już wolę być w swojej skórze niż odrodzić się jako np kaleka, robak czy arabka Póki nie ma 100% pewności co jest po śmierci lepiej nie ryzykować, bo można wdepnąć w jeszcze gorsze łajno ja tam uważam, że już gorszej wizji świata od mojej nie ma więc gorzej być nie może Samobójstwo popełniłabym w jednym wyjątku, jeśli wybuchłaby wojna a ja miałabym trafić do niewoli i miałabym być poddawana torturom.
-
Rozmowa z nią i jej zapewnienia w ogóle Ci nie pomogły?
-
Hmm, to bardzo ciekawe bo jestem chyba właśnie taką osobą, którą opisałeś. Co prawda nie mam pewności czy oby na pewno jestem osobą w pełni zdrową na umyśle W każdym razie nie korzystam z usług specjalisty. Nie podoba mi się świat w którym żyjemy. Już jakiś czas temu zauważyłam, że każdy element życia na tej planecie opiera się na zniszczeniu, destrukcji i złu. Aby żyć musimy niszczyć i zabijać. I to nie tylko jest rola człowieka ale też i zwierząt. Nie podoba mi się takie zapętlone koło, w którym tkwimy i z którym nic nie możemy zrobić. Chciałabym żyć w lepszym miejscu (marzy mi się jakaś inna planeta, która funkcjonuje na zupełnie innych zasadach niż Ziemia) Mimo to nie mam zamiaru popełnić samobójstwa. Umrę w swoim czasie, moja szybsza śmierć niczego nie zmieni, bo nasze życie jest jak pchła w obliczu tego świata. Żeby usunąć balast trzeba by było zniszczyć wszystko a nie tylko jedno istnienie. Poza tym na tym świecie nie wiem dlaczego istnieją również dobre rzeczy. Wiele (a może i większość) ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego całego syfu i łudzą się w przeświadczeniu o pięknie tego świata. Jeśli ktoś jest szczęśliwy pomimo tego wszystkiego to wcale nie muszę i nie powinnam tego burzyć np poprzez swoje samobójstwo, które mogłoby kogoś unieszczęśliwić czy kimś zachwiać. W pewnym sensie pogodziłam się ze swoim losem i dopóki żyję to będę to wszystko obserwować
-
Wcześniej pisałam, że kiedyś miałam bardzo barwne sny, które na pewną chwilę ustąpiły. Teraz już wiem z czego to wynika. Żeby mieć takie sny muszę po prostu dłużej spać Ten długi weekend zaowocował w bardzo dziwne sny. Teraz dopiero co wstałam Dziś śniło mi się, że miałam wielką posiadłość (aktualnie mieszkam w bloku ) Była noc a ja wracałam do domu chyba z pracy (w rzeczywistości nie pracuję do tak późna) Kiedy otworzyłam główne drzwi to zauważyłam, że ktoś buszuje na piętrze. W domu miałam strzelbę ale wiedziałam, że jak po nią pójdę to mogę zostać zauważona. Dlatego też zamknęłam włamywacza od zewnątrz i poszłam zadzwonić po policję. Miałam problemy z nawiązaniem połączenia, ponieważ coś zniekształcało rozmowę. Nie byłam pewna czy zostałam dobrze zrozumiana i czy dyspozytor usłyszał mój adres. W międzyczasie włamywacz zauważył, że jest zlokalizowany i próbował się wydostać. W końcu udało się jej (po wyjściu okazało się, że to kobieta) wydostać i nawiązała się między nami szamotanina. W końcu się wyrwała i pobiegła w stronę ulicy gdzie czekał na nią kierowca w jakimś rozwalonym volksvagenie. Po ich ucieczce postanowiłam, że nie będę wchodzić do domu zanim nie zjawi się policja. Zaczęłam więc badać posesję na zewnątrz i zauważyłam coś bardzo ciekawego. Wzdłuż ścieżki prowadzącej do wejścia domu były porozrzucane ludzkie zęby. Było ich bardzo dużo. W końcu zjawił się policjant (tylko jeden i na dodatek stary) Zaczął obserwować te zęby a ja zbliżyłam się do wejścia. Ku mojemu zdumieniu pojawiło się tam mnóstwo jakichś dzikich stworów (coś w stylu wilków) Mój dom stał się chyba wylęgarnią tych istot. Policjant zaczął domniemać, że jest to zmutowana chupacabra Otóż dlatego zmutowana gdyż była ponoć połączeniem naszego rodzimego wilka z tym oto stworzeniem. Jedyną opcją aby dostać się do środka było rozprawienie się z tymi zwierzętami. Kiedy ruszyliśmy do ataku to byłam zaopatrzona jedynie w jakąś lichą tarczę Na szczęście nie była aż taka zła, ponieważ dobrze ochraniała mnie przed atakami chupacabry i zadawałam nią obuchowe obrażenia. Podczas tej walki miałam moralne rozterki, ponieważ z jednej strony szkoda było mi tych stworzeń (tym bardziej, że były tam też szczeniaki) z drugiej nie miałam innego wyjścia.
-
szkoda, że na mnie nie trafiłeś a tak na poważnie. Rozmawiałeś ze swoją partnerką na temat swojej przeszłości i wynikających z niej obaw?