
cheiloskopia
Użytkownik-
Postów
1 099 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez cheiloskopia
-
Czasem "polecane" znaczy "przereklamowane". Wiem, że jesteś rozczarowana, zniechęcona i rozgoryczona podejściem lekarza, ale najważniejsze to się nie poddawać; sama uprałam się, że chcę uczestniczyć w terapii grupowej (nie będę się rozpisywać na temat charakteru grupy, do której chcę się dostać, bo nie o to chodzi; w każdym razie mój lekarz zasugerował, że to mogłoby mi pomóc - z nerwicą i depresją borykam się wystarczająco długo, dlatego jestem zdeterminowana, by znaleźć grupę odpowiadającą moim potrzebom); w każdej przychodni byłam odsyłana z kwitkiem, zbywana... Podejście terapeutów czasem przyprawiało mnie o dreszcze. Ale szukałam dalej i w końcu chyba znalazłam - 2 września mam rozmowę kwalifikacyjną do grupy DDA (roczna terapia popołudniowa). Musisz być uparta i szukać.
-
Mam nieco upośledzony stosunek do pieniędzy (z domu rodzinnego wyniosłam przekonanie, że mam jak najmniej kosztować - walczę z wyrzutami sumienia za każdym razem, kiedy sobie coś kupię) i pewnie dlatego zawsze się cieszę, kiedy uda mi się coś odłożyć (taki stan nigdy nie trwa długo; zarabiając najniższą krajową ciężko odkładać)
-
Jak w "Faraonie" Prusa :)
-
koty jak masz na drugie imię?
-
pierdzenie zwierzę na J
-
oj, tak! wychowałam się na wsi (zupełne ubocze; w koło tylko pola i lasy, żadnych sąsiadów) i teraz, mieszkając w bloku, po prostu się duszę (męczy mnie fakt mimowolnego posiadania aż tak dużej wiedzy o sąsiadach - chcąc/niechcąc słyszę nawet, kiedy kto pranie robi) jesteś wierząca/wierzący ?
-
PROPONUJĘ ZABAWĘ-LICZYMY LĘKI-ZE SMIESZNYM DOPISKIEM
cheiloskopia odpowiedział(a) na luli2003 temat w Zabawy
lęk się boi, bo widzi receptę na Paroxinor -
doberman roślina na G
-
A mnie nie. Ile razy wciskasz drzemkę, zanim wstaniesz rano?
-
Matka próbuje mnie zamknąć w szpitalu !
cheiloskopia odpowiedział(a) na Błądząc Wśród Znaków temat w Schizofrenia
Mateusz, śledzę Twoje wpisy na różnych forach. Świat nie jest taki zły i to nieprawda, że wszyscy chcą Ci zrobić krzywdę. -
"Będzie imprezka" - oj, będzie (piątunio w końcu)
-
Hmm... Dzięki - chyba właśnie takich zdecydowanych głosów jak Wasze było mi trzeba Dzisiaj jadę do brata na weekend; wrócę w niedziele wieczorem albo w poniedziałek rano. Mam nadzieję, że po dwóch dniach spędzonych z rodziną będę miała jej tak dość, że odpuszczę takie pomysły
-
Czyli mąż nie jest dla Ciebie oparciem? Z wcześniejszego postu wywnioskowałam, że momentami wręcz przeciwnie
-
Mam ogromny dylemat. Wiosną wyprowadziłam się z rodzinnego domu przez wzgląd na alkoholizm rodziców. Nie ukrywam, że poniekąd pozwoliło mi to złapać coś na wzór wewnętrznej równowagi. Jednak jest pewien szczegół, z którym sobie nie radzę - zostawiłam tam brata (12letniego; najważniejszą osobę w moim życiu). Teraz, kiedy mieszkam na stancji, w chwilach załamania jestem sama - całe dnie śpię, nie chodzę do pracy, nic nie ma sensu. Tam jest brat i siostra cioteczna, na wsparcie których zawsze mogłam liczyć. Mieszkam na tyle daleko, że fizycznie jest to niemożliwe, by często ich widywać. Zastanawiam się nad powrotem do domu; obecność najbliższych mi osób za cenę ciągłych kłótni i awantur. Skórka za wyprawkę? Co o tym myślicie?
-
Trzymam i nie puszczam
-
Witaj :) Ja założyłam tutaj konto w wyniku impulsu - czułam się bardzo samotna i bałam się życia (akurat kończyłam terapię, zaczynałam nową pracę). Nie raz i nie dwa w chwilach słabości niniejsze Forum pomagało mi przetrwać :) Życzę powodzenia :)
-
Ja nigdy się modelkami nie interesowałam i nie wychudłam "żeby wyglądać modnie". W moim przypadku jadłowstręt był wynikiem stresu i nasilającej się nerwicy, a punkt kulminacyjny choroby można określić jako próbę kontroli nad sobą (stałam się zależna od partnera niemal w każdej kwestii - każda decyzja, a zmieniał je co i rusz, należała do niego i zarówno teraźniejszość, jak i przyszłość dalece odbiegały od moich wyobrażeń... słowem: miałam g*wno do gadania na temat własnego życia; ponadto straciłam kontrolę nad emocjami, myślami, uczuciami). W mojej ułomnej podświadomości zagnieździło się, że "nie jem, bo nie chcę", "nie potrzebuje jeść więcej", bo "jest to mój świadomy wybór", bo "sama wiem, co dla mnie dobre". Inna teoria, jaką usłyszałam to "parcie na śmierć" - myśli samobójcze, mnóstwo nieudanych prób i taka powolna śmierć głodowa, do której podobno nieuchronnie się zbliżałam. Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia w tej kwestii - mam wyrzuty sumienia, kiedy się najem, bo... mam wrażenie, że mi się to nie należy (ah, jak to głupio brzmi); jeśli już sobie podjem, musi to być tanie, bo jeśli wydam więcej pieniędzy na jakieś lepsze żarcie czuję ogromne poczucie winy. Reasumując - topos piękna naszych czasów w moim przypadku nie miał wpływu na rozwój anoreksji.
-
Na przytulenie się do brata, co zamierzam zrobić jutro (mam bardzo matczyny stosunek do młodego, a że mam do niego trochę daleko - tęsknię po prostu). I na powrót do normalności przede wszystkim.
-
tak, ale nie używam masz czerwone stringi?
-
Możesz podzielić się ze mną; ja tam na nadmiar mamony nie narzekam (wręcz przeciwnie; z chęcią szłabym na terapię, ale mnie na nią nie stać)