Skocz do zawartości
Nerwica.com

noszila

Użytkownik
  • Postów

    548
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez noszila

  1. noszila

    ot

    Ale spaliłbyś się ze wstydu, bo...?? Pisz jaśniej, bo nie wiem, czy wstydziłbyś się samego faktu chodzenia z dziewczyną, jako że TY z kimś chodzić, czy wstydziłbyś się tej dziewczyny przed ludźmi? Bo nie nadążam. Skonkretyzuj milordzie zawiłe przemyślenia swe. Hoho, jeśli całowanie lub przytulanie jest dla Ciebie zboczeniem, to nie wiem co by było w sytuacji, gdyby Twoja dziewczyna chciała iść z Tobą do łóżka. Zaiste, sodoma i gomora! Owszem, nie przepadam za takimi widokami, kiedy młodzi ludzie w parku czy na ulicy stoją przyklejeni jak jamochłony i namolnie obmacują się, jakby świat nie istniał. Ale to moje zdanie. Ja tak nie muszę robić. Chcą, niech się tam obściskują, ale czy to zboczenie? Hm.... Zboczeniem jest to dla Ciebie z racji faktu występowania takich zjawisk w miejscu publicznym, czy tak ogólnie po prostu zbliżenie dwojga ludzi odbierasz jako zbok?
  2. W sumie to racja, dla świętego spokoju, niech rodzice na jakiś czas się uciszą i zadowolą. A może akurat zobaczą, że nie tędy droga. Daj znać jak będziesz po wizycie u lekarza i powiedz mu koniecznie o wszystkim. Powodzenia!
  3. Też nadal zmagam się z poczuciem niechęci do samej siebie, nienawiści nawet wręcz i przez to właśnie dokładnie tak samo uważam, że skoro ja nie darzę siebie sympatią, to dlaczego inni mieliby to robić. No właśnie, dlaczego? Właśnie dlatego, że są obiektywnymi obserwatorami i widzą we mnie, czy w Tobie prawdziwe cechy, oddzielone od tych paskudnych negatywnych myśli które zatruwają nasz umysł i samoocenę. Inni widzą nasze realne cechy, zachowanie, stosunek do ludzi, poglądy - dlatego jeśli ktoś chce nawiązać z Tobą kontakt, relację, to mu na to pozwól, bo widocznie dostrzegł w Tobie cechy, które wzbudziły w nim zainteresowanie, ciekawość, chęć bliższego poznania. Ktoś widzi w Tobie prawdziwą Ciebie, bez smutnych autodestrukcyjnych myśli, które są wymyślone na szkodę samej sobie, a które nie mają poparcia w życiu na co dzień. Jeśli ludzie chcą Cię poznać, przebywać z Tobą, dzielić swój wolny czas, rozmawiać - pozwól im na to; w końcu nie są głupkami i nie zadawaliby się z Tobą, gdyby nie uważali Cię za osobę ciekawą, wartą bliższego poznania, włączenia do grona znajomych Nie bój się rozmawiać z terapeutą, musisz mówić o wszystkim, bo czasem nawet mała, z pozoru mogąca się wydawać błahą informacja może mieć istotny wpływ na technikę, jaką terapeuta wobec Ciebie zastosuje. Tylko mając pełen obraz Twoich problemów będzie mógł zaproponować Ci realną pomoc. Ukrywanie nic dobrego nie wnosi, przeciwnie, można sobie tylko zaszkodzić. Czas płynie, dalej zmagasz się z problemami i nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt wizyt u terapeuty może nie przynieść rezultatu, lecz potwierdzić teorię rodziców o "wyrzucaniu pieniędzy" jeśli zataisz ważne informacje i dany problem (w tym wypadku natręctw) nie zostanie przepracowany. Poza tym terapeuci w swojej pracy mają do czynienia z naprawdę różnymi zaburzeniami i uwierz mi, Twoje natręctwa nie będą dla terapeuty jakimś szokiem nie do ogarnięcia Nie martw się też, że od razu zostaniesz wysłana do psychiatry. Najpierw na pewno będzie próba przepracowania problemu na terapii, ale musisz o wszystkim powiedzieć. Wiesz, Twoje problemy są na tyle poważne, że zwykłe "wygadanie się" przed pierwszą lepszą osobą nic nie da i nie zmieni. Tu potrzeba specjalistycznej pomocy. I to nie jest strata czasu ani pieniędzy, bo jeśli teraz nie uporasz się ze swoimi problemami, to nadal będą rzutować na całe Twoje życie i przeszkadzać Ci w budowaniu prawidłowych relacji z innymi, w odczuwaniu radości na co dzień, w życiu w zgodzie z samą sobą.
  4. Spróbuj, wierzę, że się uda. Ale gdyby jednak coś nie wyszło, to pomyślimy nad innym sposobem. Chociaż trzymam kciuki, że się powiedzie Z takim myśleniem, że wychodzę to terapeuta się ze mnie śmieje też miałam problem. Ale z czasem zmieniło się moje podejście kiedy moich wizyt było coraz więcej i kiedy siedząc w poczekalni przyglądałam się innym osobom czekającym w kolejce do psychologa, czy psychiatry (bo u mnie gabinety były obok siebie). Doszłam do wniosku, że jakbym miała codziennie przyjmować tylu pacjentów z tak odmiennymi zaburzeniami i problemami, to na pewno nie byłoby mi do śmiechu bo to musi być wcale nie taka łatwa praca i raczej wyśmiewanie jest ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślała. Jesteś trochę za bardzo podejrzliwa. Doszukujesz się złych intencji w przypadkowych ludziach, nawet jeśli widać, że chcą dla Ciebie dobrze. Skąd ta nieufność? Czego się obawiasz, jeśli miałabyś bardziej sprecyzować? Wiesz, na ogół właśnie usłyszenie diagnozy jest początkiem, pierwszym krokiem ku lepszemu. Wielu osobom zdarza się odetchnąć z ulgą, kiedy zostają zdiagnozowane, bo wreszcie wszystko to, co tak bardzo utrudnia im życie udaje się nazwać, określić w kilku słowach, czasem jednym nawet co sprawia, że 'zaburzenie' czy problem jest bardziej namacalny, bliższy do rozwiązania, wyraźniejszy. Nie jest już tak bardzo obcym i abstrakcyjnym pojęciem.
  5. Co za szczęście aż Ci zazdroszczę, u mnie było na odwrót, mało które leki nie powodowały skutków ubocznych. A na ostatnim SSRI kręciło mi się w głowie i podczas brania i przy odstawianiu.
  6. Jeśli jakikolwiek psycholog czy terapeuta odważyłby się wyśmiać swojego pacjenta to byłby to tylko i wyłącznie przejaw jego nieprofesjonalizmu i przebywania nieodpowiedniego człowieka na nieodpowiednim miejscu. Poza tym widzisz, nikt Cię tu nie wyśmiał, bo mamy podobne lub takie same problemy. Nie bój się, dobry terapeuta odbierze to jako Twoją chęć do znalezienia kontaktu, do otworzenia się przed nim i pozbycia problemów. Pokażesz w ten sposób przede wszystkim sobie (ale również i jemu), że mimo strachu i ogromnej obronnej bariery, chęć rozwiązania problemów i przyjęcia pomocy jest dla Ciebie ważniejsza i że jesteś w stanie pokonać swoje lęki, szukając różnych możliwości. Pokażesz chęć współpracy. To nie jest idiotyczne. Widzisz chyba ile tutaj na forum jest osób, które na co dzień, obecnie lub w przeszłości zmagały się lub nadal walczą z różnego rodzaju lękami, atakami paniki i fobiami. Daj sobie pomóc A tak btw powtórzę, że ja korzystałam z opcji z karteczką i nie narzekam, było łatwiej :)
  7. Są przynajmniej trzy typy ludzi (jak wynika z moich prywatnych obserwacji): 1. tacy, którzy zakochują się szybko, łatwo i często, do tego podobno prawdziwie; 2. tacy, którzy zakochali się jakieś powiedzmy 3-4 razy w życiu, mniej lub bardziej poważnie, uczą się na tych związkach by w końcu trwać w tym ostatecznym; 3. tacy, którzy zakochują się z wielkim trudem, ogarnięci wątpliwościami, niepewnie, nieskorzy do wielkich słów i wyznań jeśli nie są pewni uczucia; zdarza im się obdarzyć kogoś silnym uczuciem 1-2 razy w życiu; Może należysz do tej trzeciej grupy? Dlatego wydaje Ci się, że nie byłbyś w stanie odpowiedzieć na uczucie. Uważam, że owszem, potrafiłbyś, ale musiałbyś być mocno przekonany do takiej osoby, dobrze ją poznać, zbudować mocną więź, relację opartą na solidnym fundamencie i pieczołowicie wznoszoną mozolnie każdego dnia, przez długi czas. Ale wiesz co? Nie martw się, też jestem w tej grupie. Piszesz, że masz 18 lat. Cóż, ja mam 26 i tak naprawdę zakochana byłam tylko 1 raz w życiu. Zauroczyć zdarzyło mi się może 1-2 razy tak jak mówisz na krótką chwilę. Widocznie taka nasza uroda jak to mawiają. Nie sądzę, żeby trzeba było określać to mianem problemu. Kwestia nastawienia, czy to Ci przeszkadza, czy nie. Ale do obdarowania kogoś miłością się nie zmusisz. Na pewne rzeczy trzeba po prostu poczekać, inne cierpliwie wypracować. Uczucie może przyjść w każdym momencie, w każdym wieku, najczęściej tak jak mówi większość cytatów i przysłów, czyli w najmniej oczekiwanym momencie. Co do wyglądu, polecam Ci zapoznać się z wątkami na forum w temacie atrakcyjności i relacji z innymi. atrakcyjno-a-problemy-z-relacjami-t52551.html poczucie-atrakcyjno-ci-t52318.html Uroda to coś ulotnego i przemijającego i każdy, kto o tym wie, myślę że znajdzie w życiu swoje szczęście i nie będzie nudził się po kilku latach z tą drugą osobą, jeśli połączy ich zaufanie, wsparcie, wzajemna pomoc, szacunek, wspólne zainteresowania i cele życiowe etc. Kolorowa okładka książki nie jest równoznaczna z jakością jej treści.
  8. Ale widzisz, dobrze, że chociaż zdajesz sobie z tego sprawę. To już coś. Widzisz swój problem. Jak myślisz, czemu tak bardzo się wszystkim przejmujesz? Czego się boisz? 'Wszystkim' tzn. tym co ktoś powie, pomyśli, tym co robisz i dlaczego? Spróbuj jednak sprecyzować, co najbardziej kryje się za tym "wszystkim".
  9. W tamtym momencie była na mnie zła że nie dopilnowałem pewnej ważnej sprawy,może chciała mnie tylko sprowadzić na ziemię Hmm nie znam sytuacji, nie wiem czy faktycznie tak było, czy mama miała rację, czy może czując się winnym próbujesz ją tłumaczyć. No ale nawet gdyby faktycznie przyjąć, że akurat w tamtym jednym momencie mama była zła, to czemu w takim razie aż tak przejąłeś się tym, co powiedziała i to do tego stopnia, że masz poczucie winy nawet kiedy wyciągasz z kieszeni telefon:
  10. Trzeba znaleźć źródło tej nienawiści, aby zrozumieć, skąd te negatywne emocje i móc je konstruktywnie wyrazić, rozładować, załagodzić.
  11. Wyrażanie emocji nie zawsze jest prostą sprawą. Człowiek uczy się tego z wiekiem, niekiedy jednak np. z powodu zbyt dużej ilości przeżytych trudnych doświadczeń zamyka się w sobie, przyjmuje chłodną postawę i wszystkie przeżycia, emocje, uczucia spycha na dalszy plan, głęboko w siebie, do podświadomości. Niektórym żyje się z tym lepiej, innym gorzej. Kiedy wspomnieniami wracasz do pogrzebu babci czy dziadka, przypominasz sobie co wtedy czułeś (zaskoczenie), czy masz jednocześnie jakieś nastawienie wobec siebie i swojej reakcji podczas tych wydarzeń? Nie chcę Cię jakoś nakierowywać, sugerować czegoś, ale chodzi mi o to, czy np. czujesz się źle z tym, że wtedy nie płakałeś, nie krzyczałeś, nie wyrzucałeś z siebie bólu, lecz byłeś jakby zdystansowanym obserwatorem? Idąc chronologicznie, najpierw odszedł Twój ojciec. Czy utrzymywał z Tobą kontakt, spędzał wolny czas? To była pierwsza osoba, z której odejściem, stratą musiałeś sobie poradzić. Dalej miał miejsce pogrzeb babci. Kolejne odejście. Następnie - dziadek. Być może te pogrzeby były dla Ciebie teoretycznie obojętne (przynajmniej z zewnątrz), ponieważ w pewnym sensie powtarzała się sytuacja odejścia bliskiej osoby, opuszczenia Cię. Nie wiem, jakie kontakty i jak bliskie relacje łączyły Cię też z dziadkami? Dlaczego uważasz, że niemożliwym jest, byś spodobał się jakiejś dziewczynie?
  12. Jak widzisz, jednak masz zainteresowania. Jest punkt wyjścia i zaczepienia. Bardzo dobrze. Nie ważne, ile masz lat. Nigdzie nie jest napisane, że istnieje granica wiekowa, poza którą trzeba już zachowywać się tylko i wyłącznie poważnie. Mało tego, nie wolno moim zdaniem się tak non stop zachowywać. Życie bez zabawy i poczucia humoru jest nudną egzystencją bez polotu. Osobiście mam słabość do ludzi z poczuciem humoru i dystansem do świata i siebie, takich którzy potrafią się śmiać również ze siebie (jak mawiają - błogosławieni tacy, bo będą mieć ubaw do końca życia ). Dobrze jest mieć w sobie choć trochę z dziecka, bo wtedy człowiek nie staje się marudnym zgorzknialcem. A kto w ogóle powiedział, że marnujesz czas? Sam sobie wmawiając, rzucasz sobie kłody pod nogi. Jeśli taki sposób spędzania wolnego czasu daje Ci radość to w czym problem? Doskonal się w tym kierunku, rozwijaj to, kształtuj. Trzeba mieć swoją odskocznię od codzienności. Moim zdaniem każdy powinien mieć w ciągu dnia (lub tygodnia jeśli ma tak napięty grafik) trochę czasu, który przeznaczy na co chce i który może spokojnie z czystym sumieniem nawet 'przepuścić', zmarnować, przeleżeć do góry brzuchem bo to TWÓJ czas i jak masz ochotę to biegaj, a jak wolisz, to posiedź albo poczytaj. Kwestia osobistego wyboru. To, jak inni spędzają wolny czas, może być dla Ciebie jakąś wskazówką, jeśli sam szukasz zainteresowań, hobby i potrzebujesz podpowiedzi. Ale nie porównuj się do innych, bo to zabiera szczęście. Jesteś jaki jesteś i rób tak, byś czuł się dobrze ze sobą i miał poczucie, że realizujesz się w tym działaniu. Poza tym, człowiek ma tendencję do porównywania się z tymi, na tle których wypada kiepsko. Po co się w ogóle porównywać? Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i zawsze ktoś gorszy. Bądź sobą. Nie chcesz chyba być kopią innego człowieka? Być może mama chciałaby, abyś miał inne zainteresowania, może takie bardziej zbliżone do jej priorytetów. A próbowała Ci powiedzieć, czego konkretnie by od Ciebie wymagała? Jak wg niej powinieneś spędzać wolny czas?
  13. Tak, z Wojciechem Cejrowskim. może z Bearem Gryllsem? Myślę, że kolega wolałby np. z Martyną Wojciechowską albo Beatą Pawlikowską
  14. A może spróbuj tak: napisz w domu na kartce to, czego wstydzisz się powiedzieć. Złóż karteczkę, włóż do kieszeni i idź do psychologa. Na sesji daj mu tą kartkę mówiąc, że trudno Ci o tym mówić. Dalej pójdzie z górki. Robiłam tak czasami.
  15. Taa też to przerabiałam jak już nie wiedzieli co ze mną zrobić. To było jeszcze zanim poszłam do psychiatry i psychologa.
  16. Ojj przecież spacerować można dla zdrowia, relaksu, odprężenia, dotlenienia, etc. A można i również bez celu, nikt Ci tego nie zabroni Ja np. jak wychodzę na spacer to akurat mam towarzystwo mojego psa, ale w międzyczasie też lubię pstrykać fotki a potem je czasem obrabiać w kompie. Znajdziesz na pewno coś dla siebie.
  17. Przepraszam, ale chwilowo nie wiem jak się do tego odnieść... Szanuję religię i nie chcę oceniać Twoich rodziców bo jak mówiłam, nie znam ich, ale jakoś mi to średniowieczem zapachniało z grubsza co oni Ci chcą egzorcyzmy jakieś przeprowadzić? Dziwne to wszystko...psychiatra jakiś oporny, rodzice wymyślili księdza. Nie wiem...
  18. Moim zdaniem psychiatra powinien wypisać skierowanie na oddział osobie, co do której istnieje podejrzenie, że może zagrać życiu swojemu lub innych. Nie wiem, czemu się przed tym tak wzbrania. On sam akurat musi nie widzieć ku temu argumentów. Pozostaje Ci naprawdę szczerość. Jeśli to nie pomoże, nie poddawaj się, zawsze możesz udać się do innego lekarza. Oni też są tylko ludźmi i mogą się mylić, mieć odmienne zdanie i podejście od pacjenta. Trzeba znaleźć takiego, którego będziesz darzył zaufaniem i widział w nim powiernika.
  19. Być może dla rodziców to szok, może będą wypierać taką rzeczywistość i starać się wmawiać sobie i Tobie, że wszystko jest w porządku. Nie znam Twoich rodziców, nie wiem jakimi są ludźmi i jaki jest ich stosunek do leczenia psychiatrycznego, ale z doświadczenia wiem, że dużo osób nadal traktuje szpital psychiatryczny jak zło konieczne, jakąś umieralnię i zakład dla 'czubków'. Niestety, nadal w społeczeństwie pokutują takie opinie. Ale Ty sam znasz rodziców najlepiej i możesz ocenić, skąd u nich taka postawa. Może też zwyczajnie boją się i nie chcą zamykać się na oddziale. W każdym razie musisz zadziałać, potrzebujesz fachowej pomocy. Sama leczyłam się w szpitalu, trafiłam tam z myślami samobójczymi i okaleczaniem się. Powiem Ci, że całkiem fajne miejsce i spotkałam wielu sympatycznych ludzi. Odpoczęłam, zdystansowałam się nieco od środowiska. Wyrządzenie komuś krzywdy nie jest rozwiązaniem. Nie ulżyłoby Ci.
  20. Moja droga, nie wiesz ilu psychologów już 'zaliczyłam' w życiu. A jest jak widać. Ponadto mam problem z tym, że mimowolnie staram się realizować zamierzenia terapeuty, mówię i robię to co on chce słyszeć, a potem wychodzę z gabinetu z poczuciem winy, kłamstwa i niezrozumienia swojego postępowania, a psycholog zostaje tam za drzwiami zadowolony, że pacjent robi postępy...
  21. Ale z jakim? Od podróży do lasów tropikalnych? może jakiś zew natury poczułeś, czy coś.
  22. A ja mam ciuchy w szafie powieszone wg długości rękawa, kolorystycznie. Nawet mamie tak w szafie poukładałam, ale dlatego że sama chciała, mówiła że jej się to podoba Skarpetki też mam kolorystycznie ułożone. Ostatnio miałam ochotę zrobić sobie psikusa i wrzuciłam po wypraniu jedną parę do szuflady tak zupełnie luzem. Co za chaos! Anarchia W ogóle coś z tą kolorystyką...ręczniki też tak układam i pościel w szafie :)
  23. Moim zdaniem jest to bardzo poważny argument do skierowania na oddział. Odetchnąłbyś od codzienności, nabrał dystansu i czuł się na pewno bezpieczniej z samym sobą i swoimi myślami. Zobacz ile lat to się już ciągnie i bez efektów. Wizytę, jak dobrze doczytałam, masz we wtorek, tak? Pomyśl, że to może być ważny, przełomowy dzień, że porozmawiasz z lekarzem i znajdziecie najlepsze rozwiązanie. To Ci może pomóc wytrwać. Ale musisz też być szczery z lekarzem, z psychologiem. Trudno będzie komukolwiek udzielić Ci pomocy, jeśli ukryjesz najbardziej istotne fakty, przeżycia, emocje.
  24. Noszilka ... zupełnie przez przypadek uczyniłaś lucy najstarszą użytkowniczką tego forum Lucy' date=' powiedz nam tu, jak to jest żyć x XVIII wieku Lepsi Ci ludzie czy gorsi ?[/quote'] O matko hahaha lucy kochana, nie chciałam hihi ale faktycznie niechcący wrzuciłam Cię do innych czasów, ale z drugiej strony o ile się nie mylę, to Twe urodzenie umieściłam w epoce oświecenia, więc chyba nie wyszło aż tak źle
  25. noszila

    SSRI-temat ogólny

    Vizir, tam jest napisane trzeci tydzień, a nie dzień. Paręnaście tygodni skutków ubocznych? To kiedy to ma zacząć działać? Ile można czekać, aż poprawa przesłoni uciążliwe efekty, które nie pozwalają normalnie funkcjonować w towarzystwie? Jak ona ma się uczyć? Zbyt wysoka dawka albo nieodpowiedni lek. Ale to tylko moje prywatne zdanie, oparte na długo i pieczołowicie kształtowanej niechęci do farmaceutyków.
×