Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gravity

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Gravity

  1. Nie, absolutnie nie. Każdy inaczej przeżywa takie sytuację i najwyraźniej ja potrafię tylko w taki sposób. Spędzał czas jak mu się przypomniało, im robiłem się starszy tym coraz rzadziej. Dość szybko nauczyłem się przesiewać to co mówi od tego co robi. Bardzo bliskie od strony matki, kiedyś jeździłem do nich co roku na wakacje. A od strony ojca sporadyczne. Sądzę że nie byłbym w stanie odpowiedzieć na jakieś uczucie. Ba, nawet nigdy się nie zakochałem, jedynie co było to może maksymalnie 2 tygodnie chyba zauroczenia i nic więcej. Tak samo w kwestii wyglądu, jakoś nie wydaje mi się by ktoś mnie chciał ( a nie jestem otyły czy niski) co prawda raz się dowiedziałem że komuś się spodobałem a moją reakcją było „wtf? Niemożliwe”.
  2. Może zacznę od tego że mam 18 lat. Zastanawiam się czy nie powinienem wybrać się do psychologa czy też psychiatry. Dlaczego mam takie myśli rozpiszę w punktach, które rozwinę, tak będzie mi łatwiej. Mam wrażenie, że jestem w jakiś sposób od nich zdystansowany. Myślę że nie jestem w stanie kochać ani popaść w zauroczenie jakąś dziewczyną, tak samo uważam za niemożliwe że ja komuś się spodobam. To co czuje, uświadamiam sobie po długim czasie przemyśleń i rozważań, ciężko mi jest mówić o emocjach, nie lubię się uzewnętrzniać z nimi dlatego bardzo często udaje co przekłada się na moje non stop ironizowanie i bycie cynicznym. Podobnie zawsze mówię, że u mnie wszystko w porządku lub nic ciekawego podczas gdy tak nie jest Byłem na dwóch pogrzebach, dziadka i babci. Babcia zmarła kiedy miałem około 12 lat, ojciec miał czerwone oczy od płaczu a ja nic, zero, do tej pory ciężko mi nazwać co czułem… chyba zaskoczenie. Podobna sytuacja stosunkowo niedawno, zmarł dziadek. Znowu nic, nie płakałem, kiedy dowiedziałem się nie czułem nic poza zaskoczeniem. To samo gdy mój ojciec odszedł i rozwiódł się z moją matką kiedy miałem 6 lat, nic nie czułem a podobno dzieci jakoś ciężko przeżywają taką sytuacje a u mnie minęło to tak jak gdyby nigdy nic. Od długiego czasu nie używam słowa „przyjaciel” zawsze mówię znajomy. Nie potrafię z rozmawiać o uczuciach ze znajomymi, raz mi się zdarzyło ale tylko po części i wtedy kiedy byłem mocno pijany. Jednak nie uważam się na nieszczęśliwego, robię to co lubię, czasem wychodzę na imprezy, od jakiegoś czasu przyjmuję postawę „I don’t give a fuck” co mi służy przynajmniej po części. Raz trafiłem na artykuł w Internecie o Emotional Deprivation Disorder, duża część się pokrywała ze mną mimo tego, że nie jest to wpisane do DSM. Wiele rzeczy mnie irytuje, nienawidzę się powtarzać tak samo kiedy mnie ktoś dotyka jak coś robię albo zagląda mi przez ramię. Nie wiem czy mam dobrą samoocenę, myślę że średnią-trochę zaniżoną. Jakieś porady, wskazówki mile widziane a na ewentualne pytania postaram się odpisać jak dokładniej.
×