
noszila
Użytkownik-
Postów
548 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez noszila
-
Dodam do powyższych wypowiedzi jeszcze środek: Smecta - saszetki.
-
Próbuję to sobie jakoś powtarzać, ale w końcu brakuje sił i wszystko wraca. To trochę tak, jakby cały bałagan wepchnąc na siłę do szafy i trzymać od niej drzwi, żeby się to wszystko nie wysypało. W końcu to wszystko napiera coraz bardziej aż wypada na głowę z hukiem i ogromnym ciężarem. Nie mam pragnień, marzeń, czuję w sobie tylko wielką pustkę. Nie mam nawet motywacji do budowania relacji z ludźmi. Może spróbowałabym jeszcze terapii, ale mam jakiś uraz do psychologów, trafiają mi się tacy...miętcy aż za bardzo, tkliwi...ostatnia psycholog na dodatek była prawie moją rówieśniczką (miała jakieś 27-28 lat) i ciągle się szczerzyła z nieopisaną i niestety mnie w**wiającą radością. W pewnym momencie mówiłam to, co ona chciała usłyszeć, żeby tylko to wszystko zakończyć jak najszybciej. Macie pomysł w jakim nurcie szukać terapii, jeśli już będę mieć w ogóle jakiś wybór? Poznawcza z behawioralną?...
-
O nie, nigdy w życiu, kula by mi w gardle stanęła
-
Miałam tak samo już w szkole podstawowej (fobia szkolna podobno), a teraz przywaliło się jelito drażliwe...
-
Nie mam się kiedy nagrać, bo ciągle ktoś jest w domu ^^
-
Słuchajcie, odświeżam temat. Przeczytałam cały. Każdy post bardzo dokładnie. I jakoś mi się tak ciężko zrobiło... Jestem DDA. Niedawno wyprowadziłyśmy się z domu z matką i mieszkamy we dwie. Nie mam kontaktu z ojcem. Całe życie wszystkie moje przywary, wady, niedoskonałości przypisywałam tylko i wyłącznie alkoholizmowi ojca. Z czasem jednak dotarło do mnie, że matka przyłożyła dosyć mocno swoją rękę do moich zaburzeń... Nie będę się powtarzać, bo mnóstwo rzeczy, które opisaliście znam ze swojego doświadczenia. Przeszłam terapię dla DDA. Jednakże wciąż nie mogę sobie poradzić z komunikatami z dzieciństwa ze strony matki... Zwłaszcza, że mieszkamy we dwie (plus pies). Ciągle słyszę tego cholernego krytyka w głowie, że za wolno, że niedokładnie, że więcej szkody niż pożytku, że zanim ja się za coś zabiorę i zanim moja idealna wszystkowiedząca matka mi wytłumaczy, to sama prędzej to zrobi i jeszcze nie będzie musiała po mnie sprzątać, bo przecież więcej bałaganu zrobię niż pożytku... Dziwne to wszystko w ogóle jest, bo zmieniła się bardzo. Tzn. stara się być do rany przyłóż, próbuje teraz mówić jaka to ja niby jestem mądra i że wszystko umiem. Tylko że to nie ma już znaczenia, bo ja jej zwyczajnie nie wierzę. Na dodatek jak coś się w moim życiu wydarzy fajnego, to zaraz jest "no przecież ja zawsze ci mówiłam, że jesteś ładna/mądra/zdolna". Jasne...ciekawe kiedy... A jak się wkurzę i jej przypomnę to jej "zawsze" i rzucę przykładem, to z kolei jestem pamiętliwa, niewdzięczna albo wymyśliłam sobie w ogóle taką sytuację, bo jej nie było, albo ona chciała jak najlepiej ale nie jest takim (cytat) "mądrym psychologiem i takich słów nie zna jak ja"..... Nie wiem czy ja kiedykolwiek będę o sobie dobrze myśleć. Czytając wasze wpisy miałam tyle do napisania, układałam sobie swoją wypowiedź, a teraz mam tylko pustkę... Nie mam praktycznie żadnych znajomych. Nie mam chłopaka. Unikam jak ognia wszelakich bliższych relacji, bo nie umiem się w nich zachować i się ich boję. Ponadto nadal w takich relacjach czuję się jak dziecko. Kiedyś po wielu namowach matka poszła na terapię dla współuzależnionych. Pochodziła trochę ale stwierdziła, że nie warto, bo ja wytłumaczę jej więcej i jestem dla niej wysatrczającym terapeutą!... Całe życie jako terapeuta dla matki....mam ochotę zwymiotować tym wszystkim. Nie ma w końcu z nami ojca alkoholika a okazuje się, że ja nie mam w ogóle swojego życia, znajomych, wspomnień... Na dodatek te ich komunikaty były zawsze ambiwalentne. Np. "jak mnie zabraknie to sobie sama nigdy w życiu nie poradzisz" - "mam tylko ciebie, jesteś sensem mojego życia".... "z twoim tempem to nigdy nie zdążysz mężowi obiadu nawet ugotować" - "przydałaby ci się druga osoba, wtedy wszystkie twoje lęki by minęły" "do niczego, jak zwykle więcej szkody niż pożytku" - "bo ty jak chcesz to potrafisz" Po prostu nie dało się nie dostać za przeproszeniem pierdolca w takiej "rodzinie". Zastanawiam się nad terapią, te komunikaty mi dzwonią w głowie non stop. Nie wiem co robić. Czuję się jak śmieć, jak ktoś gorszej kategorii, bez szans na cokolwiek w życiu dobrego. Ciągle deprecha, nerwica lękowa i jeszcze IBS...
-
nerwica a przewlekła biegunka, czy miał ktoś kolonoskopie?
noszila odpowiedział(a) na kobieta28 temat w Nerwica lękowa
Smecta jest moim zdaniem wynalazkiem cudownym. Przynajmniej dla mnie jak trzeba to piję i 3 razy dziennie. Jest dobra na wszelkiego rodzaju dolegliwości ze strony układu pokarmowego - czy to bóle, czy wzdęcia, czy przelewanie i burczenie, biegunki, itd. itp. Wypłukuje toksyny z organizmu i nawadnia. -
nerwica a przewlekła biegunka, czy miał ktoś kolonoskopie?
noszila odpowiedział(a) na kobieta28 temat w Nerwica lękowa
Straszne jest to burczenie, bulgotanie i jakby ciągle coś wędrowało po brzuchu i jelitach :/ zwłaszcza kiedy idę do toalety i napnę mięśnie to jeszcze głośniej to wszystko słychać. Okropieństwo, bo właśnie zamyka to człowieka w domu, bo nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie złapie. Ja obecnie wspomagam się zestawem: Nolpaza + Duspatalin retard + smecta + no-spa (jak ból nie do wytrzymania). A macie może tak, że macie cały czas wrażenie parcia i że trzeba iść do toalety a jak już się pójdzie to nic? :/ -
Ja bralam setaloft kilka lat i mogłam normalnie się upijac :) żadnych skutków ubocznych po . Zazdroszczę Ci naprawdę. Może coś mi się poprzestawiało, ale nie od leków? Nie wiem, tak się akurat złożyło razem z przyjmowaniem setaloftu. zobaczymy czy kiedyś mi przejdzie heh.
-
A ja nie mogę pić, w ogóle... Jeszcze do niedawna mogłam, ale coś mi się poprzestawiało przez branie Setaloftu i teraz jak wypiję choć troszkę % to zaraz mam stan zbliżony do ataku paniki. No żesz nawet się człowiek upić nie może
-
Wiesz lucy, swój problem zawsze wydaje się dziwniejszy od cudzych na razie ograniczam się do przytulania psa, bez przymusu, może się kiedyś przełamię...
-
Me gusta! Dziękuję milordzie teraz mogę zacząć szukać utworu ^^
-
Messiah, ale może w takim razie jakaś nagroda pocieszenia i tytuł powiedzmy "Czołowego Wyjca Forum"? w takiej kategorii mogłabym mieć szanse może spróbuję
-
Brzmi ciekawie ale podjąć takie wyzwanie? Wystawić się tak publicznie jeszcze ze swoim miauczeniem?? Zaiste, zgroza ale kuszące
-
A terapia w jakimś konkretnym nurcie byłaby skuteczniejsza? Pytam, bo również męczę się z tym okropnie, ostatnio już nie mogę jeść, z trudem coś przyswajam, brzuch ciągle boli i puchnie, muszę brać no-spę. Trochę pomagają leki: Nolpaza + Duspatalin retard, ale trzeba brać przynajmniej 2-3 tygodnie by poczuć efekt no i niestety jak nerwy mocno chwycą to i leki bywają "bezradne" Moje nerwy chyba w dodatku są wędrujące... Jakiś czas temu nasilone miałam zawroty głowy, potem bóle mięśni karku, następnie częściowy paraliż jednej ręki, potem nocne kołatania serca i ucisk, teraz przypomniała o sobie spółka: żołądek i jelita...czekam kiedy pęcherz się zbuntuje. Niestety kiedy dojdzie do nóg i zaczną mnie boleć kolana, wszystko pewnie od nowa zawędruje do góry. Jakoś nie chce się to paskudztwo "wytrzepać" nogami ehh... -- 16 lis 2014, 19:44 -- Może kiedyś NFZ będzie refundował takie zabiegi przeszczepu żołądka dla znerwicowanych zapisałabym się chyba jako pierwsza
-
A ja na chwilę obecną boję się wszystkich, bez względu na płeć... wszystko pięknie dopóki z kimś się pisze maile, sms itp. Ale jak by miało przyjść do spotkania "face to face"... bariera lęku nie do pokonania chyba :/
-
Ciążą Haha, dzięki Bogu nie jestem wiatropylna -- 17 lis 2014, 18:38 -- Nie martwcie się, w sieci panika, że zabraknie czekolady; problem będzie rozwiązany poniżej fragment tekstu i link do całości. Ah te internety Świat w obliczu czekoladowej katastrofy. Zabraknie słodyczy? Dwaj najwięksi producenci czekolady - Mars i Barry Callebaut - ostrzegają przed "czekoladową katastrofą". Problem? Rosnące niedobory ziaren kakaowca. Konsumpcja czekolady już od pewnego czasu przewyższa produkcję kakao. A najnowsze dane, które przytacza "Washington Post" pokazują, że deficyt sięgnął obecnie najwyższego poziomu od ponad 50 lat. całość: http://www.biztok.pl/biznes/swiat-stanal-w-obliczu-czekoladowej-katastrofy-zabraknie-nam-slodyczy_a18786
-
Dziwna sytuacja. Już mnie mdli od słodkiego od paru dni. Jem więc słodyczy mniej. Niestety wszystkiego jem mniej, bo żołądek się buntuje i wymaga już stosowania no-spy jak nie urok to ....
-
Mam dosyć. Po prostu. Choroba zabrała mi wszystko. Nie mam już nic. Mam tylko męczącą nie do zniesienia swoją obecność 24h/7dni...
-
Mogłabyś stłuc też pare okien w Windowsie :) Jaki z tego wniosek? Nie wolno mi posiadać młota Czyli już chyba masz rozwiązanie, wiesz co robić jak pojawią się sny cieszę się, że sytuacja opanowana :)
-
Radioaktywna kanapka....jadłabym! Co do avka, to gdybym takowy młot szczęśliwie posiadała to i owszem tłukłabym i to nie tylko pająki Ale już dosyć może, bo jak antananarywa zobaczy co żeśmy z jej wątkiem zrobili to padnie
-
Messiah! To już przesada nie wiem jak autorka tematu, ale ja już wolałabym być straszona kanapką
-
Nie podobają, to mało powiedziane. Są okropne nie znoszę pająków, a tu jeszcze mi taki gigant wyskoczył i gapi się z monitora brrr mam za tą swoją ciekawość Arasha, nie polecam zdecydowanie tego oglądać, są ogromne!!
-
To może długotrwały wysiłek w formie ćwiczeń mógłby pomóc choć trochę? Po jednorazowym to normalne, że na drugi dzień objawy się mogą nasilić, tak jak zakwasy u każdego człowieka. Leki mogą chwilowo stłumić niepokój ale czy na długo? I czy uderzą w przyczynę, jeśli nie będzie do końca poznana? Nie wiem. Powodzenia.
-
Myślę, że warto spróbować. Nic nie tracisz, a przecież nikt nie powiedział, że koniecznie musisz jeść tą pracowniczą kanapkę. Powodzenia i daj znać No cóż i kanapka może przerażać, jeśli jest taka natrętna -- 09 lis 2014, 13:25 -- Ja niestety otworzyłam "raz zobaczone już się nie odzobaczy", Ferdynandzie!