Skocz do zawartości
Nerwica.com

noszila

Użytkownik
  • Postów

    548
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez noszila

  1. To już duży sukces, że potrafisz poprosić o miłe słowa, komplementy które mogłyby Cię wesprzeć. Moim problemem nadal jest to, że dobre słowa i opinie na mój temat są jak ostre igły które wbijają mi się w głowę. Nie wiem dlaczego wywołuje to ból psychiczny. No i właśnie. Problemem jest ból psychiczny, nie umiem sobie z nim radzić, a z kolei mam pociąg do bólu fizycznego... Bardzo mądrze piszesz, że rani się bliskie osoby kiedy zaprzecza się ich słowom. Wiem, że robię źle... Co do BDSM to nie byłabym w stanie zrobić tego z kimś, z kim nie łączy mnie głębsze uczucie, a z kolei obecny facet...cóż, nie wiem czy byłby z tego zadowolony a ponadto jest zbyt wcześnie żeby w ogóle o tym mówić w tej relacji. -- 08 sty 2015, 12:28 -- A czy nadal szukasz tego bólu? Jak sobie z tym radzisz? Nie wiem, może sposób w jaki mówię o swojej nienawiści jest niezrozumiały i nawet przerażający dla terapeutów. Jakoś czasem trudno im przyjąć do wiadomości, że można mieć do siebie aż tak silną niechęć. -- 08 sty 2015, 12:31 -- Wierzę, że mnie kocha, bo pokazuje to w czynach i gestach, a nie tylko słowach. Tylko trudno mi pojąć, za co mnie kocha. Co do zbliżenia może i pewnym sensie masz rację, że nie chcę go ale z tego powodu, że boję się iż znowu potraktuję tą sytuację wyłącznie w kategorii poczucia swojego poniżenia, oddania się komuś, dawania przyjemności drugiej osobie jednocześnie wciąż myśląc tylko o tym, jak okropna jestem i czy lada moment nie usłyszę tego, jesli nie od niego, to od samej siebie.
  2. Wybaczcie, że może powielam jakiś wątek, zaśmiecam...najwyżej wyląduje to w koszu. Ale ja już naprawdę nie wiem co myśleć i co robić. Nie daję już rady ze sobą... Dla niewtajemniczonych w wielkim skrócie jestem DDA i cierpię na depresję, lęk uogólniony, ataki paniki i cholernie niskie poczucie wartości. I głównie do tego ostatniego chciałabym się odnieść. Nienawidzę siebie. Coraz bardziej. Znowu mam ochotę sobie coś zrobić, skrzywidzić samą siebie, zadać sobie ból, pociąć się żyletką jak dawniej. Każdy dzień to męka. Ciągle słyszę w głowie głos krytyka który przypomina mi, jaka beznadziejna jestem i że do niczego się nie nadaję, a ponadto że jestem wstrętna, odpychająca i nic dobrego w życiu mi się nie należy. To jest po prostu jak głos siedzący w głowie. Czasem siadam, ściskam głowę, zatykam uszy, próbuję go nie słyszeć ale on powtarza, śmieje się ze mnie i w kółko mi docina... Spotykam się od jakiegoś czasu z facetem. On ciągle mi powtarza, że jestem śliczna, mówi mi różne komplementy, a ja nie wiem czemu ale sprawia mi to ból. Zamiast się cieszyć, to mnie to jakoś tak paraliżuje, ściska, dusi, nie wiem co robić, czuję się przybita, zdezorientowana, chce mi się płakać, krzyczeć; najchętniej uciekłabym i schowała się gdzieś w kącie z głową wtuloną w kolana. Zamykam oczy, zaciskam powieki jak dziecko, które myśli że jak zamknie oczy to go nie będzie widać. Brzydzę się sama sobą. Z jednej strony pragnę ciepła, bliskości, przytulenia jak małe dziecko, jak opuszczony pies...a z drugiej naprzemian wzdrygam się i sztywnieję, czuję ogromny strach, wstyd za siebie, za swój wygląd i swoje "ja". Piszę do Was, bo niestety ale nawet psycholodzy, kiedy mówię im zwłaszcza o tym, że nienawidzę samej siebie, że się siebie brzydzę to robią wielkie oczy... Poza tym to chyba jedyne miejsce, gdzie mozna wylać z siebie wszystko... Chodzę na terapię. Ale obawiam się, że nie udźwignę tego wszystkiego zbyt długo. Nie potrafię. Chce mi się wyć do utraty tchu. Czasem mam dziwne poczucie, że chciałabym żeby facet zrobił mi krzywdę...fizyczną...żebym mogła poczuć ból, żebym dostała to na co zasługuję... Nie wiem co będzie, kiedy dojdzie między nami do większego zbliżenia...boję się, że się rozpłaczę ze wstydu i nienawiści do siebie. Nigdy zresztą wcześniej seks nie dawał mi przyjemności jako takiej. Zawsze było to dla mnie jedynie rozładowanie napięcia, po którym i tak czułam się podle, jak szmata. Na dodatek zawsze jakąś względną satysfakcję dawało mi tylko odczuwanie bólu. Moje myśli krążyły wokół pragnienia odczuwania bólu, bycia skrzywdzoną, poniżoną, popchniętą, może nawet uderzoną...to mnie pociągało i nadal siedzi w środku. Ból i płacz jednocześnie dawałby ukojenie. Cierpienie jednoczesnym spełnieniem. Czuję, że rozsypuję się na kawałki. Jest coraz gorzej. Nie dosyć, że nadal pragnę bólu fizycznego, cierpienia, okaleczenia, ran, widoku krwi...że pragnę końca, własnej śmierci....to nie potrafię wierzyć w to, co słyszę dobrego od tego faceta. Nie rozumiem samej siebie, ale kiedy on mówi o mnie tak dobrze, to jedynie pragnę się rozpłakać, chcę błagać żeby przestał, że te pozytywne komentarze mnie paradoksalnie bolą psychicznie! Na dodatek żaden psycholog którego dotychczas spotkałam tego nie rozumie. Nie rozumie, jak mogę aż takie rzeczy czuć i tak bardzo siebie nienawidzić i czuć taki wstręt do siebie. Jestem tak strasznie zmęczona...
  3. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    To prawda, to niesie za sobą odpowiedzialność, ale czy to dobrze, że pozbawiasz sam siebie możliwości obdarzenia kogoś takim uczuciem? Przecież masz do niego prawo.
  4. Widzę, że więcej tutaj wypowiedzi panów, więc się niechętnie ale wychylę też i dorzucę swoje kilka słów. Otóż obecnie przyjmuję esci (Mozarin 10mg) i do tego Trittico (w małej dawce bo tylko 1/3 tabletki na dzień). Jestem totalnie znieczulona. Samo przytulenie faceta, jego bliskość sprawia mi oczywiście przyjemność, tulę się do niego jak szalona i ciągle mi mało, udusiłabym go po prostu tak mocno się przytulam...nie mogę tego zaspokoić. Ale z kolei nie mam kompletnie ochoty na sex. I już uprzedzam, że nie ma problemu w tym, że facet mi się nie podoba wizualnie; bo tak nie jest. Jakby to ująć, czuję że on mnie "kręci" ale to zaledwie mała iskierka. Czuję się, jakbym próbowała rozpalać ognisko na deszczu za pomocą dwóch kawałków drewna....nijak nie mogę się nakręcić bardziej. Wielkim wyczynem jest, kiedy podczas przytulania lub pocałunków poczuję lekkie ale przyjemne szarpnięcie w brzuchu. No ale to wszystko! co ciekawe, dawniej na innych lekach typu Pramolan, Seronil, Fluoksetyna, Setaloft miałam ogromne łaskotki i do tego (jak ktoś już wcześniej użył takiego terminu) króliczy popęd! w tej chwili można mnie łaskotać a ja prawie nic nie czuję co mnie baaardzo dziwi. No i libido...poziom praktycznie zerowy. No i nie wiem, czy to kwestia leków czy po prostu jednak ujemny skutek depresji?
  5. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Co do odseparowania się to będzie ciężko, bo obecnie nie mam nawet pracy więc nie mam możliwości się wyprowadzić...może po nowym roku uda się coś znaleźć, nie wiem. To mnie najbardziej trzyma. Przykre to, że nie mogę się dogadać z własną matką. Dialog z krytykiem, spokojny dialog, oj wyzwanie to będzie...zobaczę co da się zrobić przy najbliższej okazji. Właściwie dzisiaj już po akcji z matką kiedy zabunkrowałam się sama w pokoju mój krytyk ruszył do akcji i rozpoczął natarcie słowne. W końcu krzyknęłam sama do siebie (tzn do krytyka) "zamknij się!!". Jejku przecież jak ja kiedyś pękne i przy kimś tak wystrzelę sama do siebie to będzie kompromitacja -- 29 gru 2014, 20:46 -- Zastanawiam się, czy potrafiłabym powiedzieć komuś, że go kocham? Przeraża mnie to słowo. To dziwne i irracjonalne, ale to słowo budzi lęk. Strach jest zarówno przed jego usłyszeniem jak i wypowiedzeniem. Wszyscy mówią, że tego się nie wie, że to się czuje, że się kocha. Koleżanki wchodzą z facetami w związki, po 2-3 miesiącach wyznają sobie miłość. Czemu jestem taka zimna?
  6. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    W dialog? Szczerze mówiąc nie próbowałam. On mnie zawsze przekrzyczy, kulę się w sobie i nie umiem się mu przeciwstawić. Kiedy niezdarnie próbuję wydusić z siebie chociaż "nieprawda, nie mów tak" to on się ze mnie śmieje. Brzmi jak jakaś psychoza... Czuję się jak ciężar dla każdego, na dodatek sęk w tym, że ja już nie chcę żyć. Nie myślę o prawie do życia, bo nie mam już chęci żeby tu być. Dziś od rana słyszę, że skoro matka mi przeszkadza to ona się wyprowadzi. Docinki przeplatane ckliwym "mam tylko ciebie", "zacznijmy od nowa".....przecież to brzmi tak samo jak "nie będę już pił". A kiedy się nie odzywam i milczę bo wiem, że czeka tylko na jedno moje słowo żeby wytoczyć swój rwący słowotok bez końca, to z kolei się denerwuje i mówi, że ona mi przeszkadza, że się wyprowadzi skoro jest taka zła... A nad tym potrzebuję się dłużej zastanowić. No ale ja mam prawo pomyśleć chociażby, że matka już nie jest najważniejsza? Przecież "poświęciła mi całe swoje życie"...a ja "jestem niewdzięczna i pamiętliwa".... Terapia we wtorek uhh...
  7. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Masz rację, że trudno takie wpojone mocno i głęboko wyryte przekazy nagle zmienić. Co gorsza, jeśli żyję sobie w ukryciu, nie wychylam się, spokojnie, sama, nie wychodzę nigdzie, to jakoś w miarę ten głos nie krzyczy. Ale jak próbuję wychodzić do ludzi, spotykać się z kimś tak jak teraz z tym kolegą, to ten głos zaczyna krzyczeć, wrzeszczeć i tłuc mnie po głowie, zaciska się na gardle, śmieje się ze mnie. bittersweet, wcale już nie jestem pewna że nie było tak jak mi mówiono. To jak ruchome piaski. Próbując ruszyć z miejsca, tylko bardziej się zakopuję. Lepiej stać zamrożonym i nie ruszać się, nie żyć. Matka uważa że powinnam ją zrozumieć bo ona miała trudne dzieciństwo i skoro tak bardzo mnie bolą moje krzywdy to żebym jeszcze szła do schorowanej babci (jej matki) i nawyrzucała jeszcze jej że mi skrzywiła matkę to może będę wreszcie zadowolona. Jej słowa... -- 27 gru 2014, 09:44 -- Zdaje się, że ten kolega, którego poznałam, jest w porządku, stara się, próbuje mi wtłoczyć do głowy coś nowego, innego niż miałam do tej pory. Ale boję się, że zepsuję to tak jak wszystko zawsze. A jak w ogóle Twój znajomy, odezwał się?
  8. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Trudno nagle przestać wierzyć w coś, co wtłaczano do głowy od urodzenia. Rzucić to wszystko, całe dotychczasowe życie, wartości, opinie, poglądy i zaczynac wszystko od nowa? Są osoby, które sie o mnie przychylnie wypowiadają, dostrzegają we mnie jakieś dobre cechy których ja nie widzę. I boję się, że jeśli taka osoba pozna mnie bliżej, to wtedy zobaczy jaka jestem naprawdę. Straszny lęk, paraliżujący. Boję się, że przez niego zepsuję tą nową relację z facetem...
  9. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Nie są prawdą? Całe życie takich komunikatów i nagle mam uwierzyć, że to nieprawda, na dodatek jak matka twierdzi że nic takiego nie miało miejsca? Czuję się jak psychol słyszący głosy (bez obrazy dla nikogo). Jestem naprawdę zmęczona. Nic mnie tu nie trzyma. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, obietnic do zrealizowania i finał.
  10. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Próbuję, tak długo próbuję i to na nic. Ten głos jest, krzyczy często, wytyka, poniża i nie da się go zagłuszyć. Słyszę go bez przerwy, przy każdej codziennej czynności, nawet kiedy jestem z kimś, ten głos nadal jest i mówi bardzo wyraźnie. Nie mam siły. Skoro matka uważa, że to o czym mówię w ogóle nie miało miejsca, to może ze mną jest coś nie tak? Wymyśliłam to sobie naprawdę? A rodzice mieli rację. To wszystko jest prawdą. Nie chcę z tym dłużej żyć. Nie dam już rady.
  11. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Matka Ci tak powidziała czy sama soie to dopowiedziałaś? Wiem, że osoby "zaburzone" nadinterpretują (jestem doskonałym przykładem). Poza tym chyba temu facetowi na Tobie zależy.... Nie wiem czemu utrata pracy ma Cię określać jako "nieudacznika życiowego". Też straciłam, a mieszkam sama z dwójką dzieci. To jest większy problem, a od ponad pół roku nie mogę znaleźć innej pracy. Zależy mu, to prawda tylko nie wiem dlaczego. Matka zawsze mówiła "każdy facet bedzie miał z tobą przerąbane", "wszystko robisz za wolno", "do niczego". Więc nie rozumiem co on widzi. Nie chcę sytuacji w której nagle zobaczy jaka naprawdę jestem tak jak mówili rodzice i wtedy mnie zostawi. Po co czekać. Na pracy mi zależy bo to by była jedyna szansa żeby się samemu utrzymać. Ale nawet nie wiem czy już tego chcę. Szczerze to jestem zmęczona życiem i swoją własną obecnością. Nie mam siły znosić swojego widoku w lustrze. To już chyba koniec jednak.
  12. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Semir, myślę że Kamaja ma rację, jak się uprzesz, to znajdziesz w swoim otoczeniu kobiety, z którymi można próbować nawiązywać relacje. Wszystko wymaga jakiegoś wysiłku, ale myślę, że nie jest tak źle i nie jesteś zupełnie sam, bez możliwości poznania kogoś? Kamaja, mieszkam nadal z matką, bo niedawno straciłam pracę i nie jestem w stanie się wyprowadzić na swoje...życiowy nieudacznik... wczoraj się z matką pokłóciłam, coś we mnie pękło i już nie dałam rady tego kontrolować, ale mimo tego że rzuciłam jej w twarz konkretne przykłady jej zachowań i tekstów to i tak wyszło na to, że sobie to wszystko zmyśliłam, że to wcale nie miało miejsca i że jestem niewdzięczna... i po co komu ja... jestem życiowym błędem rodziców.
  13. Możecie mi "pogratulować", wczoraj czyli w wigilię pokłóciłam się z matką. Nie wytrzymałam, coś pękło i wylałam z siebie wszystko, dokładne przykłady jej zachowań i tekstów. I co? Oczywiście zdziwienie bo przecież nic takiego nie miało miejsca! Zmyśliłam sobie! Chcę umrzeć już tylko....
  14. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Spokojnie, dzięki za radę, ale myślę że popadnięcie w drugą skrajność mi na razie nie grozi. Bardzo opornie mi to wszystko idzie więc pewnie sporo czasu by musiało minąć. Raczej jakiś zapalnik we mnie nie wybuchnie który by mnie odwrócił w uczuciach o 180 stopni. I masz rację, że nie byłoby to dobre. Wszystko z umiarem i powoli tak jak mówisz. Nie wiem zresztą czy coś z tego będzie, bo ciągle słyszę głos matki-krytyka z tyłu głowy, czuję się jak psychopata który słyszy głosy, obłęd jakiś.....jestem kłębkiem nerwów. Im bardziej wchodzę w relację z nowo poznanym facetem, tym głośniej krzyczy matka-krytyk w głowie że jestem beznadziejna, że jestem ciężarem i wszystko zdupię...nie wyrabiam już nerwowo, ręce mi się trzęsą, łapię doła, myśli "s". -- 24 gru 2014, 16:04 -- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele przez to wycofanie tracisz? Przez takie kontakty masz przecież szansę właśnie pracować nad sobą, dążyć do zmiany, do poprawy swojego funkcjonowania i budowania czegoś z inną osobą.
  15. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Ja na to mówię "syndrom ucieczki". Paskudnie to dokucza. Pojawia się zawsze w pewnym momencie i człowiek ucieka przed ludźmi, przed sytuacjami, przed wyzwaniami. Bo tak jest łatwiej i bezpieczniej, nie wymaga to tak wielkiego wysiłku, jak praca nad sobą w relacji z drugim człowiekiem. Ucieczka jest znana, a to co nas przeraża jest obce i nie wiadomo co nas czeka. -- 24 gru 2014, 10:27 -- To przydałyby mi się jakieś ekstremalne korepetycje w przyspieszonym tempie. Coś już drgnęło w sumie, bo jeszcze nie tak dawno wypowiadałam się w innym wątku na temat tego, że nie znoszę kiedy mnie ktoś dotyka, że się spinam wtedy, sztywnieję i źle czuję. Natomiast powoli, powolutku przytulanie zaczyna mi sprawiać przyjemność. Oczywiście przytulenie od jednej konkretnej osoby na razie. Uczę się przytulać i być przytulaną, staram się myślami ściągnąć pozytywne emocje podczas przytulenia, mówić sobie "to jest dobre i przyjemne". Dziwnie to na początku wygląda i samą mnie śmieszy, że w głowie toczy mi się taka batalia i szkolenie podczas czynności, która powinna sama z siebie spontanicznie budzić dobre uczucia. Ale cóż, mam deficyty i chyba inaczej się na razie do tematu podejść nie da, jak tylko próbować rozumem wywlec emocje na wierzch na siłę..
  16. noszila

    Prozopagnozja

    Również jest mi to znane. Po przeprowadzce ponad pół roku mi zajęło rozpoznawanie sąsiadów z mojej klatki...jeszcze pół biedy z mężczyznami, są jacyś bardziej wyraziści, łatwiejsi do zapamiętania, bardziej się od siebie różnią, ale kobiety...teraz po tak długim czasie widzę między nimi ogromne różnice, ale przy pierwszym poznaniu tak nie było. Muszę kogoś widywać naprawdę często, zeby go zapamiętać z twarzy. Inaczej kojarzę tylko np ubiór, atrybuty. Często rozpoznaję ludzi zawczasu widząc jak wysiadają z samochodu. Mam pamięć do tablic rejestracyjnych. Jeśli ktoś idzie z psem, to też własnie czworonóg przypomina mi z kim mam do czynienia. Zdarza mi się też mieć poczucie, że kogoś znam, ale nie potrafię powiedzieć skąd i kto to jest. Dziwne uczucie. Najgorsze, że ktoś może pomysleć, że go unikam, ignoruję, jestem niegrzeczna nie witając się pierwszej na ulicy, a ja zwyczajnie nie kojarzę! Jeszcze taka ciekawostka, jeśli kogoś np widzę pierwszy raz na zdjęciach, np na facebooku a potem go spotkam na żywo, to czuję się jakbym spotkała kompletnie inną osobę. Nie łączy mi się twarz z tym co widzialam na zdjęciach.
  17. Ależ właśnie słuchaj muzyki, takiej którą lubisz, która budzi przyjemne odczucia, podczas słuchania której będziesz się uśmiechać i mówić do siebie "podoba mi się ten kawałek". Przygotuj dla siebie posiłek, postaraj się go wizualnie jakoś przystroić, ładnie podać, może na talerzu którego używasz na specjalne okazje? Wyjdź na spacer, rozglądaj się, rób zdjęcia, porozmawiaj w myslach ze swoim wnętrzem o tym, co widzi, czy Ci się to podoba, co o tym myślisz, jakie masz zdanie. Wieczorem jeśli lubisz takie zajęcia to może kąpiel, dużo piany, do tego cicha muzyka, zapachowa świeca.
  18. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Prezent jest ok. Nie chodzi o to, że mi się nie podoba. Po prostu mnie to nie rusza. Obojętne mi to. Zmuszać się do wyrażania emocji - wychodzi mi z tego sztuczna, sarkastyczna opcja pełna cynizmu i kpiny.
  19. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Wyszedł ode mnie nagle i się nie odzywa od tego czasu. Odpowiedział na moje pytanie w smsie i tyle. Miał zadzwonić wczoraj wieczorem i tego nie zrobił. Ja chyba sobię daję spokój. Szkoda, ale mam na tyle skomplikowane życie, że nie chcę go jeszcze bardziej udziwniać W pewnym sensie Cię rozumiem. Też mnie to wszystko przerasta i odechciewa mi się... I tak nie umiem się z niczego cieszyć... Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka, dała mi prezent na święta...nie umiałam się nawet ucieszyć...
  20. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Tu się zgadzam i właśnie tak staram się postępować z moim..hmm...nowym znajomym. Pewne swoje zachowania po prostu trzeba wytłumaczyć, bo faktycznie dla kogoś z boku mogą się wydawać nieco dziwne, niepokojące i czasem bez przyczyny. -- 22 gru 2014, 12:30 -- Uciekł, tzn? Widocznie to jednak ciężki temat dla niego i łatwiej jest mu się odsunąć, zamknąć w sobie, uważać że nic nie czuje a tak naprawdę pewnie czuje tylko przed tym natychmiast ucieka.
  21. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Coraz bardziej mnie to ciekawi, bo ja osobiście też uważam, że nie mam w tej chwili uczuć. Nawet się rozpłakać nie umiem obecnie. Jeśli coś mnie jakoś rusza wewnętrznie, to wywołuje co najwyżej złość. Reszta uczuć? Poszła sobie nie wiadomo gdzie.
  22. noszila

    Nasze wewnętrzne dzieci

    A moje chciałoby, żeby ktoś bliski przeczytał mu bajkę. Jak myślicie, jak to w ogóle nazwać? Bliżej mi do 30stki już a tu taka infantylna myśl...ale nikt mi nigdy bajki nie przeczytał...nawet w zerówce to ja czytałam innym dzieciom, bo już umiałam w przeciwieństwie do nich plynnie czytać...
  23. Uzależniasz się, kiedy swoją wartość i mniemanie o sobie opierasz wyłącznie na tej drugiej osobie, na jej opinii, akceptacji, obecności. Jeśli nie czujesz się dobrze sama ze sobą, będziesz usilnie szukać akceptacji i uznania na zewnątrz, co nie pozwoli Ci zbudować zdrowej partnerskiej relacji. W związku powinna być symbioza, a nie pasożytnictwo (przepraszam za porównanie, ale dosyć dobrze to obrazuje). Może warto teraz zanim wejdziesz w kolejną relację skupić się nieco bardziej na sobie, na kontakcie ze swoim wnętrzem i poszukać w sobie powodów do zadowolenia. Trudne, wymagające pracy, ale czy coś jest samo z siebie za darmo?
  24. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    bittersweet, napawasz mnie szczerze nadzieją -- 21 gru 2014, 18:51 --
  25. noszila

    relacje damsko-męskie a dda

    Pomogą, tylko ich tez mozna skrzywdzić... złoscia, humorami, wybuchami agresji, zmianami nastrojów. Terapeuta powinien byc na to odporny, powinien umiec z tym sobie radzić. Bliskie osoby niekońiecznie, moga to tolerować ale bardzo przezywac. Jednak obiektywnie powiem, ze i tak okazywanie nawet najbardziej skrajnych emocji jest lepsze niz ich zamrozenie... a cynicznie powiem, ze zakochany partner wszystko zniesie, wiec mozna sie przy nim odblokowac. To moze dac poczucie bezpieczeństwa, i wtedy z czasem powinno byc lepiej. Lepiej bym tego nie ujęła i strasznie się właśnie tego boję, że poprzez taką chwiejność emocjonalną i ciągłe zmiany nastrojów tylko kogoś do siebie zniechęcę, wystraszę, zmęczę po prostu. Bo człowiek jest czasem nieprzewidywalny i zmienia nastrój szybko i bez wyraźnego powodu, a wiadomo że każdy chce względnej stałości i pewności w związku, a tu związek z takim DDA to czasem moim zdaniem siedzenie na minie Terapeuta oczywiście powinien być odporny, tylko też nie do końca jestem w stanie tak na zawołanie akurat na sesji wzbudzić w sobie te emocje i zachowania, z którymi mam problem, żeby móc je "zaprezentować, omówić, przepracować". -- 21 gru 2014, 10:26 -- Wg mnie (ale patrzę ze swojego punktu widzenia) bez uczuć wejść w taką relację można, ale na krótką metę. Po dłuższym czasie z którejś strony coś wyjdzie na pewno. A najgorzej właśnie, jeśli coś się zacznie rodzić tylko u jednej osoby, a druga będzie nadal twardo wyizolowana i z dystansem podchodzić do tematu. Granice i zasady postawione z góry - brzmi poważne, ale czy jesteśmy w stanie postawić granice swoim własnym uczuciom? Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?
×