Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dusiorek

Użytkownik
  • Postów

    239
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dusiorek

  1. No i ? W bajkach też jest morał i jakiś przekaz, co nie zmienia faktu, ze dalej są to tylko bajki.
  2. Dusiorek

    zadajesz pytanie

    Lubię wręcz nocami Wanna, czy prysznic? Co wolisz?
  3. Cóż... nie pouczyłam się do poprawki, nie zrobiłam dziś wiele. Byłam w pracy, wróciłam do domu o 14 czując że bierze mnie jakiś bakcyl i przesiedziałam dzień przed kompem dołując się. No bomba generalnie ;/
  4. Selma kontroluję, choć nie patrzę jak na zaburzoną, ale wiem że mój nastrój wpływa na moje postrzeganie bardzo mocno. Boje się więc podejmować ważne decyzje, nigdy nie jestem pewna kiedy ja mam rację, a kiedy myślę przez pryzmat emocji. Mam jednak mimo wszystko świadomość, że jestem zbyt emocjonalna, by wiedzieć na pewno. W zasadzie to chodzi tylko o decyzję a propos mojego związku. W innych nie ma aż tylu emocji bym świrowała i skoro zazwyczaj wiem czego chcę jest mi łatwiej. W stosunku do mojego faceta to jest jedna giga bomba emocjonalna w środku mnie... Na terapię wrócić niestety nie mogę. Nie w moim mieście. Zresztą i tak czekałabym około roku. Jako osoba radząca sobie, zostałabym ustawiona w kolejkę. W sumie prócz głupich myśli, dezorientacją i smutkiem, nic się nie dzieje.
  5. Jestem uzależniona od... coli zero ^^ i technologii, brak neta czy czegoś elektornicznego z czego mam dostęp do wszystkich danych w razie potrzeby jest mi niezbędna.
  6. Szkoda ;/ może spróbuj gdzie indziej albo jakaś grupa DDD? Nie chciałabym abyś została z tym sama.
  7. A czemu sama nie pochodzisz do psychologa? Skoro rodzinka nie chce to nie, jeśli mama się zgodziła raz pójść to może podpisze Ci zgodę, a Ty chociaż będziesz miała jakieś wsparcie.
  8. Margaritko, sama sobie odpowiedziałaś dlaczego . Bardzo dużo działo się w Twoim życiu stad to się bierze. A im więcej byłas w roli ofiary, tym częśćiej też sama możesz się jak ona zachowywac i przyciągać kolejne złe rzeczy. Bierzesz udział w jakiejś psychoterapii? trzeba to przepracować i postanowić co dalej
  9. Vett wiem że to była manipulacja, ale dawała mi poczucie, że mogę jakoś wyrazić mój ból w jego realnej formie. Inaczej brzmi że czuję się zraniona, jak to powiem, a inaczej jak powiem i pokaże krwawiące ręce. Ludzie nie mają porównania do bólu wewnętrznego, na fizyczny i owszem bo każdy z nas kiedyś się skaleczył, uderzył itd. Jak dodamy myślenie, że ten ból ktoś sam sobie zadał, automatycznie bierzemy poważniej jego stan psychiczny... Wiem też, że "nie wolno mi siebie krzywdzić przez innych". Znam masę cudnych frazesów z terapii. Uczyli mnie tam też jak sobie radzić z tym wewnętrznym bólem, ale nie powiedzieli jak radzić sobie z innymi ludźmi, jak umiejętnie krzyknąć na nich, że spadam. Czuję się kompletnie bezradna. Chorowałam też na anoreksję. Wtedy nawet nie musiałam się tłumaczyć, mówiłam że nie jadłam ze 3 dni i każdy rozumiał, w jak podłym muszę być stanie. Nie chciałabym zaczynać od początku... masz rację Vett... jesli to zrobię to jakbym przegrała całe swoje życie...
  10. Nieważny wiek, czasem po prostu sie nie wie co zrobić po to są takie fora Tylko nikt z forum nie weźmie na siebie odpowiedzialności za pokierowanie Cię, szczególnie jeśli chodzi o leki. Dlatego warto pogadać z psychiatrą jak się wahasz i masz wątpliwości i tyle. A my Cię wesprzemy po prostu duchowo
  11. Masz rację tylko ja to nazwałam własnie blokadami, nie problemem. Bo jak komuś w osiągnięciu celu przeszkadza mąż alkoholik, czy depresja, to jednak odsyłają na terapię. Ale faktycznie z lekkimi problemami - blokadami biorą i przepracowują. Dzięki za sprostowanie :)
  12. Jak już część z Was wie jestem borderem, w dodatku obarczonym z tego tytułu dodatkowymi trudnościami, jak przebyta anoreksja, samookaleczenia, próby samobójcze, nerwica, bulimia, depresja... Taką popsuta mnie ktoś pokochał i pomógł stanąć na nogi. Uczył mnie normalnie jeść od zera, jak dziecko, przytulał dużo, bo nie miałam rodziców i potrzebowałam tego... No historia jak z bajki. Mój ukochany był zawsze radosnym facetem, pełnym energii, cierpliwym i super przyjacielem. Niestety kiedy się poznaliśmy był bezrobotny, a kiedy w końcu znalazł pracę to taką w której go wyzyskują do granic możliwości. Energia wyparowała z niego, ale też mam wrażenie, że po prostu się zatrzymał w miejscu. Nie chce innej pracy, nie chce uczyć się języków (ma duże problemy z dysleksją ale nie uważam by było to niemożliwe, by nauczył się np angielskiego) nie chce się szkolić, po prostu nie chce nic. Utknął. Mogę gdybać dlaczego, mogę dumać jak bardzo to bezrobocie dało mu w kość szczególnie jego psychice, ale to nie zmienia faktu, że popadł w marazm i nic nie chce z tym robić. Ok, rozumiem zawodowo chce pracować tutaj, w bankrutującej, zabierającej weekendy, a nie raz i noce, firmie - jego sprawa. Ba! Nawet staram się zrozumieć, że pada na pysk jak ma trudniejszy tydzień i pracuje do tej drugiej rano, że w weekend musi odespać, że w wolne dni chce też nadrobić zaległości z kumplami i w swoich tam sprawach, jak zrobić pranie, czy przejechać się na swoim ukochanym motocyklu. Jednak nasz związek bardzo na tym cierpi. Zamieszkać na razie ze sobą nie możemy ze względów finansowych głównie, więc nasz związek bardzo na tym cierpi. Odnosze jednak wrażenie, że tylko ja to widzę. On chce po prostu świętego spokoju, więc staram się zaciskać zęby i być wyrozumiałą, jak on niegdyś dla mnie, ale z 2 razy do roku nazbiera się tego żalu i wybucham. No i własnie czuję, że znowu zbliżam się do granicy. Jestem uziemiona na weekend w domu. On ma wolne. Napisał, że nie wpadnie do mnie, bo musi odpocząć. Widze jak cały dzień siedzi na fb, a ja tu po drugiej stronie się wściekam. Widzimy sie raz na tydzień, tylko gdy ja do niego przyjadę. Jestem w stanie to przełknąć, ale jak przyjechać nie mogę i nie widzimy się prawie miesiąc, bo on tyłka z łóżka nie ruszy tylko gapi się bezmyślnie w telewizor, to szlag mnie trafia. Rozmowy z nim nie pomagają, tzn pomagają na chwilę ale nim pomoga przemieniają się w kłótnie, bo nieważne jak delikatnie mu powiem, że za nim tęsknię i drażni mnie jego zachowanie, to odwraca kota ogonem i po godzinie wysłuchiwania jaka to ja nie jestem, że go nie rozumiem, mam ochotę po prostu wyjść i nigdy do niego nie wracać. No ale wracam bo kocham. On też mnie kocha, wiem to. Tylko przyzwyczaił się kochać wygodnie, jak jestem pod ręką, jest miły i czuły. Tylko ja czuję coraz większy dystans między nami. U niego nic się nie zmienia, ma stabilną prace, poza pracą praktycznie nic. A u mnie nie dość że border każe przeżywać co rusz coś nowego, to jeszcze studia, praktyki, nowe kursy, nowi znajomi, nowe doświadczenia... Zmieniam się, jeszcze kształtuję i zastanawiam się, czy on w ogóle jeszcze wie kim jestem. omija go wiele spraw, bo zadzwonić też mu się nie chce, na czacie gadać nie lubi, więc nim przyjade i zdam raport z tygodnia/tygodni to wiele spraw mi już umknie, zostanie rozwiązanych i przemija bez jego udziału. W dni kiedy border każe się cieszyć wszystkich bez powodu jestem bardziej wyrozumiała i cieszę się każdym miłym wspomnieniem z nim np. że kupił mi truskawki, mój ulubiony cydr i 3 h obiad robił w Walentynki dla nas. W dni kiedy border daje mi zjazd w dół zaczynam nie wyrabiać z tęsknoty i nie widzę sensu dalej w tym związku i zaczynam szukać przyczyn zerwania np. nie widzieliśmy się od walentynek a mamy już marzec. Nie wiem gdzie jest racja, ciężko mi z borderem to określić. Czy on rzeczywiście jest tak wykończony, czy rzeczywiście popadł w rutynę i skoro ja zawsze przyjeżdżam to nie chce mu się starać. Zdarza mu się też jak juz przyjadę przesiedzieć cały dzień z laptopem w łóżku. Z jednej strony ok : odpoczywa i nadrabia netowe zaległości, jesteśmy razem od 4 lat, nie musi mi poświęcać każdej chwili, z drugiej nie ok : bo przecież widzimy się tak rzadko i trudno pogadać choćby z kimś kto nie wykazuje zainteresowania. Wciąż jednak potrafi być wspaniały czuły i kochający. Szkoda mi takiego mężczyznę zostawiać, ale mam już dość powoli. Chcę też abyście mi powiedzieli obiektywnie czy mam prawo się wściekać, czy mam mu odpuścić? Znam pary, gdzie przez pracę nie widują się dłużej ze sobą niż ja z moim, ale wiele osób mi mówi też że to nienormalne, że w wolne dni nie ma dla mnie nawet paru godzinek, po takiej rozłące... Sama już nie wiem. No i co robić dalej. Walczyć, zerwać? Sytuacja trwa od ok 2 lat. -- 02 mar 2014, 17:53 -- Wiem, że temat ciut długi ale może jednak ktoś się skusi o poradę? Cały weekend patrzyłam jak siedzi na facebooku, zamiast mnie odwiedzić. Boję się, że po prostu tak mnie wychował sobie. Na przywiązaną, lojalną, która zawsze będzie przy nim i nie będzie musiał nic robić. Sama nie wiem, świruję już.
  13. A mnie to bardziej wygląda na wypisanie książkowych jakiś objawów. Nawet jeśli rzeczywiście coś takiego masz to odnoszę wrażenie, że dużo na ten temat musiałeś czytać. W życiu potocznie nikt nie mówi o zespole niespokojnych nóg. Zastanów się czy czasem nie szukasz w sobie jakiegoś zaburzenia, a jeśli nie to przejdź się do psychiatry, czy lekarza rodzinnego i mu to przedstaw. Diagnozowanie przez internet, bez wywiadu, bez możliwości zobaczenia Ciebie jest co najmniej nieetyczne. Nie chcę Ci powiedzieć czegoś na czym się zafiksujesz i zaetykietujesz.
  14. Skoro wiesz co próbuje po prostu się nie daj złamać. A jak znów zagrozi samobójstwem, to śmiało wezwij policję, albo nią go postrasz. Może to nie jest super wykorzystanie ich czasu na służbie, ale bardzo skuteczne. Nie wiesz przecież czy on serio coś będzie kombinował jak Cie nie odzyska, czy nie, a na pewno nie powinien robić z tego szantażu. Do mojego eks, kiedyś wezwałam policję, bo krzyczał mi często że się zabije, ale raz zadzwonił że tu zaraz to zrobi, że zginie, że ma jakieś leki. Bełkotał. Wezwałam policję, wyważyli drzwi do mieszkania i okazało się, że jest tylko pijany w sztok. Co prawda miał jakieś leki, babci podwędził, ale nie zamierzał a nawet nie był w stanie ich wziąć. Po 3 dniach obserwacji psychiatrycznej w szpitalu i po zapłaceniu za nowe drzwi stał się bardziej rozważny. A był typem co i swoją babcię straszył i mnie nagminnie. I o tyle o ile jego ignorować mogłam to przerażonej babci wydzwaniającej do mnie już nie mogłam. Dobra nauczka na przyszłość. A ponieważ już wcześniej za fałszywy alarm jego babcia dzwoniła na policję, chłopak zapłacił jeszcze karę za straszenie ludzi, przez co policja jechała do fałszywego zgłoszenia
  15. Arni, ja mieszkam z ciotką, która również jest starsza, w dodatku staropanieństwo dało się jej we znaki i jakoś wytrzymałam . To chyba nie problem uczyć się w czytelniach, a bawić się u znajomych, czy na mieście? Jak będziesz wracać do domu tylko spać, ew coś zjeść, Twoja mama raczej nie będzie miała jak zatruć Ci życia. Pokombinuj i w końcu się postaw względem absurdalnych kar.
  16. Tak jak pisze Saraid, spróbuj. Każdy z nas odczuwa inaczej, ale może boisz się na zapas? Jeśli oczekujesz tylko duchowego wsparcia to nie jest dużo. Daj szansę ludziom i zobacz, kto przy Tobie zostanie. Nawet jak ktoś Cię odtrąci, to przecież "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". To dobry sprawdzian dla Twoich bliskich.
  17. Każdy ma prawo. Ja jestem borderem i choć nie mam wpływu na to co dzieje się ze mną w środku, mam wpływ na to jak reaguje na to co dzieje się w środku. Pod odpowiedniej psychoterapii, czasem farmakoterapii, można wyćwiczyć się, by nawet jak czasem człowiek da dojść do głosu swojemu zaburzeniu, to jednak na co dzień może po prostu się kontrolować. Mieć większy wgląd w siebie, by nie ranić i nie wyżywać się na otoczeniu.
  18. Ja podchodzę do Boga tak samo jak do bogów z mitów. Ludzie potrzebowali swego czasu coś wyjasnić, ew móc w razie problemów do kogo się zwrócić. Nikomu też zapewne nie podoba się wizja, że po śmierci rozwalamy się w pył i idziemy do śmieci z całym swoim bagażem, więc zaczęły się pojawiać teorie mające nas uspokoić.
  19. Zacznijmy od tego że coaching to nie mentoring. W mentoringu otrzymasz konkretne rozwiązanie na dany problem coaching w ogóle nie jest do rozwiązywania problemów tylko polega na pokonywaniu trudności i rzeczy, które Cie blokują i przez które stoisz w miejscu. Coaching to rozwój osobisty, stawienie sobie konkretnych celów w zgodzie z metodą SMART (proste, mierzalne, osiągalne, realistyczny, określony w czasie), ew znalezienie tego co nas kręci i dopiero wtedy postawienie tych celów, po czym praca nad osiągnięciem ich i zmotywowaniem sie, więc nie bardzo rozumiem w ogóle temat... A nawet jeśli chodziło o mentoring to nie ma prostych, konkretnych sposobów na dany problem, bo u kazdego z nas zazwyczaj występuje on z innych powodów, więc rozwiązań szuka sie i tak indywidualnie. Przykro mi, że rozczarowałam a coaching naporawdę polecam. To paczka pozytywnej energii i kop w dupę na rozpęd. Tylko nie mogą uczestniczyć w coachingu osoby z większymi problemami nadającymi się na psychoterapię. Coachowie odsyłają takie osoby i tak.
  20. Dusiorek

    Filmy i seriale

    American Horror Story i dr House to przodowniki dla mnie :)
  21. Dusiorek

    Ukraina

    Rozwaliło mnie, że Krym chce dołączyć do Rosji. Byłam kiedyś tam na wakacjach, jeszcze nie tak dawno w zasadzie, bo 2 lata temu, było super, ludzie byli bardzo otwarci i wręcz obrażali się, gdy myliłam ukraiński z rosyjskim! A teraz... Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ledwo uspokoiło sie trochę na Majdanie i kolejne zamieszki. Przykre ;/.
  22. Dusiorek

    Wkurza mnie:

    Wkurza mnie mój chłopak, który popadł w jakiś marazm i nic mu się nie chce. Jestem uziemiona w domu na weekend, a on mimo wolnego jest zbyt leniwy by mnie przyjechać. Miał ciężki tydzień, rozumiem, ale nie widzieliśmy się 3 tygodnie i tego że mu się aż tak nie chce po takim czasie nie widzenia mnie, już rozumiem mniej.
  23. A gdzie jej doradzałam rzucenie psychoterapii??? Widzę braki doinformowania. Są min 3 rodzaje zmniejszania żoładka, nie wszystkie drastyczne i daleka byłabym od użycia słowa "okaleczenie". Co więcej to nie jest zwykła otyłość, tylko otyłość drugiego stopnia. ZAGRAŻAJĄCA otyłość dla zdrowia i życia, z którą trzeba by zrobić coś jak najszybciej, a nie czekać na efekty terapii, bo może dziewczynie uda się szybciej przerobić swoje wewnętrzne problemy, niż dostać zawału no halo. A nawet jak serce wytrzyma mogą paść kolana, czy kręgosłup i wtedy na bank Ci na terapię nie pochodzi. Pomijając już szereg innych zagrożeń, z tego tytułu. Poza tym nie wiem czy znasz w ogóle reguły terapii. Póki co wytyczne co do wagi są dla anorektyczek bardziej, ale terapia jest przerywana, gdy dziewczyna zacznie ważyć określoną liczbę kg. Przed każdą sesją terapeutyczną się waży anorektyczkę i ew przerywa terapię i sru do szpitala, bo nikt nie będzie robił pogawędek sobie, gdy zagrożone jest jej życie. Wytycznych co do otyłości na razie nie ma, a zmniejszenie żołądka to kwestia góra paru dni w szpitalu, więc terapii przerywać nie musi, ale jest to już stan alarmujący. Czy pójdzie do dietetyka, czy zmniejszy żołądek - jej wybór, ale coś trzeba zadziałać i to jak najszybciej. Szczególnie, że autorka sugeruje, że może jeszcze przytyć. Ja jestem chętna, aby zwracać mi uwagę, ale z sensem. Psychoterapia trwa latami, więc naprawdę uważam, że rady aby wstrzymała się z robieniem czegokolwiek w kwestii swojej wagi do końca terapii, są dla niej jak najbardziej na szkodę.
×