
Dusiorek
Użytkownik-
Postów
239 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Dusiorek
-
Wstałam! Rano! I ruszyłam tyłek na zajęcia! Wczoraj mi się nie udało ^^'
-
Może i koszty przesyłki, ale znając życie to w necie takie pierdołki są w zamian tańsze niż na mieście
-
Julia i tak będziesz żałować. Kochasz go więc rozstanie Cię dobije, będziesz po nim płakać, a nawet wściekać się na siebie, że podjęłaś taką nie inną decyzję i próbować ją zmienić. Serce często ni idzie w parze z rozumiem, problem tylko, że jak serce czegoś nie chce to będziesz chciała to racjonalizować i znaleźć argumenty logiczne. W tym wypadku jednak ich nie ma. Po prostu nie ma. Od Ciebie zależy ile zmarnujesz jeszcze czasu, chcąc go usprawiedliwiać.
-
Kup w necie
-
Sytuacja nieciekawa, ale... no cóż widziały gały, co brały. Bez terapii tak zaburzona osoba nigdy nie będzie funkcjonować normalnie, bo nie potraf odróżnić tego co jest normalne, od tego co już nie. I wybacz za brak złudzeń, ale chyba sama wiesz, że go do terapii nie zmusisz. Musisz albo postawić sprawę na ostrzu noża, że albo psycholog, albo odchodzisz, ale też terapia będzie mozolna wówczas i bardzo długa, bo będzie oporował terapeucie. To Twoja w sumie ostatnia opcja. Inaczej masz wybór - męczyć się, albo uciec, i myslę że sama zdajesz sobie z tego już sprawę.
-
Tak nawiązując do Ukrainy... ;P Moim najlepszym wspomnieniem jest pobyt na Krymie. Jak leżę sobie w dmuchanym kółku, na Morzu Czarnym, zamykam oczy. Słoneczko praży, ale się go nie czuje... Albo jak nas zawieźli na bananach w głąb morza na dmuchaną platformę do zabawy... No dobra meduzy psują trochę to wspomnienie, ale generalnie bomba. No abo jak odkryliśmy z moim chłopakiem 2litrowe wódki w cenie naszej 500ml i schlaliśmy się całą turystyczną grupą bawiąc się w jakieś kolonijne gry Ach, aż mi się fajnie zrobiło...
-
Marazm drugiej połówki
Dusiorek odpowiedział(a) na Dusiorek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Co do dysleksji powiem tak, owszem ma ciężką dysleksję, ale podstawy angielskiego dość mocne. Umie złożyć zdanie i choć zrobi też parę błędów, (a czasem nawet i nie!) jak w Polskim to da się go zrozumieć, są to dość małe błędy. Mówiłam mu że rozumiem, że będzie mu trudniej niż innym, ale skoro jakimś cudem opanował te podstawowe zdania, którymi śmiga na fb i sam mówi, że mógłby się nauczyć angielskiego ze słuchu, no to w czym problem? Niech nauczy się chociaż ze słuchu to już jest postęp. Nawet sama proponowałam mu lekcje, aby nie musiał za to płacić. A z pisownią mniejszy problem, bo są tłumacze, słowniki, coraz lepszej jakości. Jak mnie na uczelni poczęstowali artykułem z francuskiego, któregoo nigdy się nie uczyłam, po prostu wkleiłam tekst do dobrego tłumacza i sens znałam. Jakby pisał maile po angielsku to też komputer sprawdza ortografię. A jak kompletnie nie dawałby rady z jakimś mailem od klienta, czy coś, zawsze mógłby do kogoś znajomego zadzwonić po prostu. Mniej więcej taki podstęp mu proponowałam, a biorąc pod uwagę, że pracuje w serwisie i chce pracować dalej, to zawsze ma te parę godzin na reakcję. Inga_beta dziękuję za analizę, ale ja się z nią nie zgadzam. Terapię już dawno skończyłam, a z matką mam w miarę normalny kontakt. Nigdy nie byłyśmy blisko, nie kochałam jej, jak matkę, więc teraz bardziej na stopie koleżeńskiej po prostu, ale dla mnie, osoby już pełnoletniej jest to wystarczające. Ona chyba też nigdy nie dorosła do dziecka, więc po prostu spędzamy razem czas dobrze się bawiąc, a i pomagamy sobie wzajemnie. Pisałam też, że gdyby on mnie nie kochał, nie pchałabym się dalej w tą relację, bo wówczas faktycznie nie dawałaby mi nic. Ale wiedząc, jak potrafi być kochany, kiedy w końcu się zobaczymy, i że jeśliby zerwała to przez jego pracę, którą podjął DLA MNIE. Bo dla mnie się przeprowadził, i mimo lepszej propozycji pracy w Bydgoszczy, wybrał tą gorszą ale w moim mieście. Nie jestem szczególnie, wiernie czekającą kochanką, która daje się spychac i trzymać na dystans, ale ciężko mi rzucić faceta, tylko dlatego, że to co chciał zrobić dla mnie okazało sie nie trafione. Wydaje mi się to dość niesprawiedliwe i tyle. Gdyby nie kochał sprawa jest jasna - nie męczę się, ale tak... Niby szuka innej pracy, ale koło się zamyka, bo bez znajomości angielskiego nigdzie lepszej nie znajdzie. Tu go wyzyskują, ale za dyżury dodatkowa kasa chociaż, a i ma auto służbowe. -
Marazm drugiej połówki
Dusiorek odpowiedział(a) na Dusiorek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Heh, dziś z nim rozmawiałam o tym. Już wyczuł, że brzmię jak "wyrzut sumienia", stwierdził że cały weekend odsypiał - miał tylko włączony komp, a teraz ciągnie drugi tydzień dyżurów 24h na dobę, aby w marcu mieć już spokój... No i co ja mam rzec na taki argument? Przykro mi że tyle pracujesz, ale ja się wypisuję? Chcę zadbać o siebie, ale biorąc fakt, że dzięki tejże właśnie pracy przeprowadził się do mojego miasta to, jakby trochę byłabym niesprawiedliwa. Z drugiej strony no ile można... I tak w kółko. Łatwiej byłoby mieć chociaż świadomość że nie kocha, wtedy wszystko byłoby chociaż jasne. A tak bujam się i bujać się pewnie będe z tą jego chorą pracą, na którą nic nie poradzi. -
deader no ja akurat walczyłam o to by mieć ciekawą pracę po studiach i myślę że każdego z nas stać na coś więcej niż wykładanie towaru na półkach. Nawet jak od tego musi zacząć! Każdy jednak sam decyduje ile poświęca czasu na swoją edukację, rozwój zdolności, by móc znaleźć pracę, z której będzie zadowolony. No i też same kursy i wielość umiejętności niekoniecznie coś dadzą. Trzeba umieć myśleć, co konkretnie jest nam potrzebne. Mój chłopak tez marudzi że oooo on tylko użera się z debilami w swojej robocie, ale mimo skończenia dwóch kierunków studiów, nie opanował żadnego języka obcego, więc póki się nie zaweźmie i tego nie zrobi nie może liczyć na więcej. Moja matka narzekała, bo ooo ona pracowała tyle na sklepie a bez szkoły średniej jej nie dopuszczą do kasy, a chciałaby być kasjerką. No bomba, zaczęła nawet szkołę dla dorosłych, ale przerwała po 1,5 roku i rzuciła nawet tą pracę, by teraz narzekać dalej, że znów musi zaczynać od sprzątania. Nie rozumiem takich ludzi i uważam, że skoro nie chcą nic ze sobą robić, to nie mają prawa narzekać. A biorąc pod uwagę jak rośnie u nas w Pl poziom wykształcenia to jednak zwykły obywatel najczęściej ma już jakiegoś magistra. Pytanie czy ktoś idąc na filozofię ma plan na życie i czy aby na pewno wiemy czego chcemy idąc na kierunki studiów, po których właśnie czeka nas tylko papierkologia. Nie masz studiów? To jest już nawet uniwersytet trzeciego wieku. Dokształcać zawsze się można. Wszystko zależy od chęci i umiejętności kombinowania. Ja bez wykształcenia jeździłam po Europie szkoląc i nadzorując inwentaryzacje, w dodatku robota na zlecenia - chciałam to jechałam, nie to nie, jechał ktoś inny. Bez wykształcenia pracowałam w fabryce soczewek, w Anglii, wbrew pozorom bardzo ciekawa praca, poznałam super ludzi, przy taśmie uczyło się dla zabawy nowych języków.. Tylko dlatego, że nauczyłam się angielskiego miałam takie możliwości. Oczywiście z pracą jest ciężko i trzeba naprawdę umiejętnie szukać, ale można. Może jestem idealistką ale wierzę, że każdy osiąga to co chce, a jeśli nie osiąga znaczy, że za mało chciał Czasem wiąże się to z przeprowadzką, czy pewnymi poświęceniami, ale to od nas zależy jaką mamy hierarchię. Praca niekoniecznie musi być najważniejsza, kiedy chce się pozostać w swojej miejscowości, w której np pracy kompletnie brak. Jednak nawet wtedy, nawet w mało ciekawej pracy, gdy zarobi się swoje własne pieniądze, swoją pracą, swoim poświęceniem, to daje to cholerną satysfakcję i bardziej szanuje się pieniądze. Sama dostaję rentę rodzinną póki co, ale szczerze powiedziawszy bardziej cieszą mnie mniejsze pieniądze, które sobie dorobię gdzieś tam, niż taka oczywistość, że każdego 20tego dnia miesiąca, na moje konto wpłynie pewna sumka, za to że istnieję.
-
Ahma jeśli możesz jakoś pracować tylko Cię to przeraża, to spóbuj chociaż gdzieś na pół etat, ćwierc etatu. Nie musisz rzucać się zaraz na głęboką wodę i się poddawać bo ooo nagle toniesz. Spróbuj od jakiś delikatniejszych robót. na zlecenia, czy właśnie na ograniczonym etacie. Może się stopniowo przyzwyczaisz i to polubisz ? nie poddawaj się od razu jak Ci tutaj nie wyjdzie
-
Jakbym o swoim czytała ;D. No i co poradzić są tacy ludzie, ale nie można się z nimi obchodzić jak z jajkiem z tego powodu.
-
Twój post zabrzmiał trochę jak takiej rozkapryszonej dziewczynki, która jest zbyt leniwa, by coś zrobić ze sobą Nie wiem czy też to widzisz, jak Twoje słowa wyglądają z boku, nie wiem też jakie dokładnie masz problemy/zaburzenia, ale jeśli jesteś w stanie pracować, to jako dorosła osoba, bierz swoje obowiązki na klatę. Spróbuj też znaleźć pozytywne jej strony. Renta nie da Ci satysfakcji, nie da rozwoju, nie da poznać nowych ludzi, nie da się sprawdzić, nie da pewności siebie i samozadowolenia. Co to za życie nie robić nic> To nie życie tylko przeczekanie do śmierci. Spróbuj znaleźć coś co Cię interesuje i w tym kierunku poszukać pracy, a nie będzie to takie straszne znowuż.
-
Mój ma jedną zaletę w sumie - smakują mu komary. Choć jest strasznie leniwy. Więc się dzielą. Młody rozbrykany poluje, staruszek chodzi i zbiera do mordki co spadnie ;P
-
Dlaczego od razu zakładasz, że rozmowa skończy się kłótnią? Nie możesz się bać wytykać mu jego błędów. Nie możesz przemilczeć wszystkiego, bo potem zbierasz jedynie do niego żal i samo się wszystko rozleci, bo w końcu nie będziesz w stanie mieć dla niego pozytywnych uczuć. Niezależnie, czy zauroczenie mu się skończyło, czy po prostu ma niechęć do świata, życia w tym Ciebie, czy jest zbyt leniwy, nie możesz na to pozwalać by tak Cię traktował.
-
Ten rudy jest jak Garfield ;P Ten Twój też robi takie genialne miny pogardzania światem?
-
Śliczny koteczek! To ja przedstawię też swoje pociechy
-
Ahma, czemu?
-
Vi vi i tak i nie. Zależy pewnie w jakich sytuacjach. Prawdą jest jednak, że osobie autoagresywnej zazwyczaj więcej poświeca się uwagi. Bo daje ona sygnały, które trudno zignorować. Np. w gimnazjum można się wściekać czy pokrzyczeć na kogoś - norma, ale nie wyobrażam sobie, aby ktoś się pociął, chodził ze sznytami po korytarzu i byłoby zero reakcji Pedagog, psycholog, wychowawca, wezwanie do rodziców, skierowanie do psychologa - tak zadziało się w moim przypadku i niezależnie czy mi się to akurat wtedy podobało czy nie, nie mogę zaprzeczyć - byłam w centrum wydarzeń, jej. W późniejszym życiu też zauważyłam, że kiedy powiedziałam, jak podle się czuję, ludzie często gęsto nie mieli na to czasu, mieli swoje problemy itd. Kiedy powiedziałam, że się pocięłam - "ojej dziewczyno, jestem tu dla Ciebie, tylko nie rób tego więcej, dlaczego to zrobiłaś, co się stało". I nawet jak racjonalnie wiem, jakie to było głupie zachowanie, to jednak dostawało ono sporo pozytywnych wzmocnień. To ludzie mnie uczyli na co bardziej zareagują, ja sobie tego nie wymyśliłam. W rozmowach w toku widziałam dziewczynkę, która delikatnie rysowała sobie rączki szpilką, nie było w zasadzie nawet ran, ale robiła to zawsze jak mama jej czegoś zabraniała. A mama co? Cóż. łatwiej zignorować, płacz, wrzaski, bunt, niż próby samookaleczenia. To naprawdę w wielu przypadkach zwrócenia na siebie uwagi, szantażu, chęci zaszokowania innych, jest bardzo skuteczne, skuteczniejsze niż cokolwiek innego, wiec atrakcyjne. MistyDay rada naprawdę fajnie, ale jak vi vi pisze, różni ludzie mają różną motywację. Niekoniecznie chodzi im o sam ból.
-
A rozmawiałaś z nim o tym? Co on mówi jak np wytykasz mu jego kłamstwa, czy fakt, że "nie chce mu się" z Tobą rozmawiać.
-
Wkurzył mnie Samsung. Wydał beznadziejnego następcę smartphonów, więc zadowolona kupiłam taniej Samsunga Galaxy S IV, a tu co ja paczę? Następca ma takie śliczne kolorki... ten turkusowy... Może i jestem bardziej obeznana z techniką, ale wciąż jestem kobietą... Ja chcem turkusik ;(
-
Ahma ja też tak miałam! Dostałam leki na przytycie i... inteligentnie połączyłam je z rozpoczeciem antykoncepcji hormonalnej. Z 36 kg zaczęłam ważyć 64. Niby nadwagi jeszcze nie mam, ale jestem na granicy. Zbieram sie do uporządkowania tego...
-
essprit chodziło mi o UKOŃCZENIE terapii, nie przerwanie jej. Jest różnica jednak drobna. Właśnie po to aby problem nie nawracał. Co do okaleczenia ciała - każdy ma prawo do swoich poglądów. Jedni sa zwolennikami tej operacji, jedni kategorycznymi jej przeciwnikami. Ja uważam że stoją gdzieś pośrodku, więc zachowajmy umiar z tym okaleczaniem. Poleciłam i dietetyka, i operację żołądka przy kontynuowaniu i ukończeniu terapii. nie uważam, żeby ta rada była zła i mam wrażenie, że bardziej zakotwiczyłaś się na tej operacji, której jesteś absolutnym przeciwnikiem i niezbyt mnie chyba już chciałaś zrozumieć w całokształcie Ja uważam że owszem otyłość II stopnia zagraża jej zdrowiu. To nie jest zwykła nadwaga, że ooo po prostu jest puszysta i niech pracuje tylko nad akceptacją siebie. To jest już MEDYCZNY problem, który także trzeba rozwiązać i lepiej zrobić to nim dojdzie do otyłości klinicznej, skoro tendencja jest wzrostowa. Operacja żołądka da jej czas na ukończenie terapii nie ryzykując, że rozwali sobie kolana czy kręgosłup dalej tyjąc. Niech próbuje z dietetykiem najpierw i jakimś ruchem fizycznym i owszem, ale operacja jest dla mnie dobrą alternatywą, w swoim poście podałam po prostu wszystkie. A tak na marginesie - widziałam już efekty operacji na niejednej dziewczynie i w żaden sposób nie czują się okaleczone zapewniam Nawet NFZ zapłacił. Luksus
-
Nie poddawać się... póki starcza sił..!
Dusiorek odpowiedział(a) na Dusiorek temat w Kroki do wolności
Candy14 ocho chyba więc wiem kim jesteś. Podejrzliwa jak zawsze Też miałaś inny nick... wolałam Cię tu nie spotkać w sumie szczególnie, że nieco podupadłam i niekoniecznie chciałam byś to odkryła, ale cóż. A historia mam nadzieję że może komuś pomoże, zmotywuje, da wiarę, że może być lepiej. A mnie jest lżej, że wyrzuciłam ją z siebie w całości. -
Nie poddawać się... póki starcza sił..!
Dusiorek odpowiedział(a) na Dusiorek temat w Kroki do wolności
Candy14 możliwe. Byłam lata temu na innym forum psychologicznym i... podejrzewam, że tu mam jakieś stare konto, bo kojarzę skądś to forum. Aczkolwiek nigdy nie spisałam swojej historii w całości. Pisałam najwięcej jak miałam fazę anoreksji największą i wówczas rejestrowałam się ze względu na sytuację z babcią, ale nie pamiętam już co gdzie, jako kto i ile wtedy dokładnie powiedziałam. -
Nie poddawać się... póki starcza sił..!
Dusiorek odpowiedział(a) na Dusiorek temat w Kroki do wolności
Niestety koszmary nie raz wracają... Staram się wówczas chociaż utrzymać co mam. Nadal opuszczam zajęcia, ale jakoś nadrabiam jak w szkole. Dziękuje za ciepłe słowa, dodają otuchy w kryzysie :)