
bei
Użytkownik-
Postów
1 681 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bei
-
mark123, ale to tylko Twoje zdanie, bo chyba nie ma czegoś takiego naukowo stwierdzonego. Mi nigdy żaden "ktoś" do głowy nie przyszedł. A co jeśli ktoś nie odpowiada, tylko odpowiedzi sobie wyobraża, albo prowadzi monolog?
-
psychidae, nie rozumiem twojej wypowiedzi . Wy czyli konkretnie kto? Tak biorę lek na nerwice natręctw. mark123, nie wiem jak to jest bo ja nie mam żadnego "ktosia" w głowie. W ogóle kojarzy mi się to jedną z książek, w której bohater jest przekonany ze coś żyje w jego maszynie do pisania, karmi tego kogoś, rozmawia z nim itd. Mi chodziło o mówienie do siebie. Wiem ze temat jest "do kogoś", ale nie chciałam zakładać nowego. Wychowałam się w domu, gdzie ojciec nom stop gada sam do siebie, często przeklina pod nosem, jak jest pijany to w ogóle na głos całe rozmowy przeprowadza, odpowiadając za kogoś itd. jak jest trzeźwy to tez, np wczoraj w łazience, jakby ktoś go nie znał to byłby przekonany że ktoś z nim tam jest... . Mnie to zaczyna męczyć, bo sytuację które sobie wyobrażam (różne czasami bardzo głupie, typu że ktoś mnie porwał, jakieś rozmowy itd, coraz częściej zaczynam mówić na głos), SAMA DO SIEBIE nie do kogoś kto żyje w mojej głowie, a kogo tam wcale nie ma.
-
mark123 piszesz z własnego doświadczenia?
-
teterete, czekam dopiero na pierwszą wizytę u psychoterapeuty, tak że na razie nie mogę z nią o tym pogadać. No niby można z tym żyć, ale sam widzisz jak to wygląda, nie chce uciekać bo ktoś usłyszał że gadam do siebie. Jak mam rozpuszczone włosy zawsze mogę udać, że rozmawiam przez telefon i mam słuchawkę w uchu .
-
J-23, raczej tak. Nie powinno się też np. chcieć zostać psychologiem, żeby rozwiązać swoje problemy... , albo psychiatrą żeby siebie wyleczyć. Nie wiem czy zakon to dobre miejsce na pozbywanie się problemów, żeby się modlić wcale nie trzeba tam iść. Myślę, że powołanie to coś specjalnego, a zarazem prostego, wypływającego z serca. Człowiek czuje, że to po prostu droga dla niego.
-
Chyba będę musiała o tym z psychiatra pogadać , nie ma rady. W sumie od dziecka mam coś takiego ze jak coś robię to "mruczę pod nosem", tzn. gdy np. coś piszę, zmywam naczynia itd.
-
Miałam kiedyś podobnie, tzn. takie myśli, że może Bóg oczekuje żebym poszła do zakonu a że ja nie chcę. Spowiednik mi powiedział, że jak nie chce to nie jest to powołanie, bo powołanie polega na tym że się chce . Przynajmniej coś w tym stylu.
-
Pearl Jam według mnie jest powód do niepokoju. Bo na pewno nie jest normalne gdy ktoś idąc ulica lub w miejscach publicznych gada sam do siebie. Mi zawsze się to dziwne wydawało, bo przecież takie jest. Boje się, że też taka będę, że nie zapanuję nad tym, bo w sumie już nieraz łapię się na tym że zaczynam wypowiadać na głos to o czym myślę.
-
eurydyka1, dokładnie zawsze to sobie tłumaczyłam tym że nie mam z kim pogadać w realu na tyle ile bym chciała. Ale teraz czuję że wymyka mi się to spod kontroli. Wspomniałaś o schizofrenii, niestety też przyszło mi to do głowy, mam jednak nadzieję że nie ma to nic z tym wspólnego.
-
Odświeżam, bo nie chce zakładać nowego tematu a mam z tym problem. Sprawa wygląda tak że po prostu mówię do siebie. Wyobrażam sobie np. różne sytuację i odgrywam te scenki, czasami łącznie z obrazem czasami bez. Nie słyszę tych głosów, nie mam przywidzeń. Czasami potrafiłam się tak w tych myślach zapomnieć że nie słyszę jak ktoś coś do mnie mówi. Teraz mi to przeszkadza, bo zauważyłam że zaczynam to mówić na głos, np idąc ulicą. Jadąc autobusem, zastanawiam się czy ja to tylko pomyślałam czy już powiedziałam na głos, a jeśli tak to czy inni to słyszą. Masakra, przecież tak nie może być. Co to jest? To się leczy? Powiedzieć o tym psychiatrze? Dodam że mój tata non stop mówi sam do siebie. U niego mnie to strasznie wkurza, nie omeg być taka jak on .
-
Dziś klasyka- "że jak Ty masz problem i chcesz z kimś pogadać to ten ktoś ma cię gdzieś, a jak ta osoba ma problem to nagle wielce odkrywa że istniejesz".
-
Davin, jak bierzesz już jakiś czas w dodatku chodząc prywatnie to możesz tak robić . U mnie myślę, że będzie chciała mi dopiero jakąś dawkę ustalić. Nie wiem na jakiej podstawie zamierza to zrobić, bo w sumie teraz nie czuję tych tabletek, a może to i dobrze . Nie bardzo wiem jakie jest ich zadanie, no nic może kiedyś się przekonam.
-
Davin, tak chodzę na NFZ. No dobra i co jak babka w rejestracji mi mówi że najbliższy termin jest za 5 tygodni, a ja jej mówię że chcę za miesiąc?(nie zakładam ze tak będzie, może maja terminy jak potrzeba). Robię aferę że mi leków nie starczy? Za każdym razem pytam psychiatry czy jest pewna, że mi wystarczy? No same problemy... I jak to nie masz terminu w dodatku chodząc prywatnie?
-
Davin, to była pierwsza wizyta. Tak jak pisałam kazała mi przyjść za miesiąc, w rejestracji wyszło że to się przesunęło, nie wiedziałam ile będzie tabletek, nic nie wiedziałam, ona pewnie też myślała że mi starczy... . Teraz będę wiedzieć, no ale takie coś w sumie zawsze może się zdarzyć, że np. masz przyjść za miesiąc, ale wolny termin jest np. za miesiąc i 3 dni, albo ktoś akurat nie może w ten dzień, w tych godzinach itp. No do głowy mi nie przyszło że z tym będzie problem. W sumie babka z rejestracji mogłaby to wziąć pod uwagę, bo już pewnie jakieś doświadczenie ma, że jak mówię że za miesiąc to za miesiąc, wiedziała że to była moja pierwsza wizyta. Tak naprawdę to i tak nie zaczęłam ich brać od razu (chyba po tygodniu), a wtedy to dopiero był by problem.
-
Lu_80, poważnie tak się robi? Bo ja nic nie wiem, dopiero zaczynam leczenie. Psychiatra kazała mi przyjść za miesiąc, ale to trochę się przesunęło przy rejestracji, tabletek było 30, to ona pewnie myślała że akurat i nic mi nie mówiła. Ja tez wtedy o tym nie myślałam... bo przecież bez problemu mogłam zacząć później brać.