Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemek_44

Użytkownik
  • Postów

    615
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Przemek_44

  1. devnull No tak, to prawda, choć osoba o której wspomniałem zażywała leki zupełnie nie z grupy odurzających, ani jakimkolwiek stopniu o działaniu psychoaktywnym, takie zwykle leki, kompletnie "od czapy" , antybiotyki, witaminy, itp ..Nie umiała tego jakoś wytłumaczyć, po prostu jak miała złe samopoczucie psychiczne,czy fizyczne (nie wiem,co miała na myśli) to łykała leki i sama świadomość, że łyka JAKIEŚ leki (fakt,że leki były na co innego nie miało znaczenia:)..) poprawiał jej samopoczucie..Pewnie przyczyny tego trzeba by szukać w jej przeszłości.. Mam koleżankę z terapii, której w domu rodzinnym wmówiono, że jedzenie "leczy" no i ciągle ma sporą nadwagę i jest korpulentna ..Zle się czujesz (?) zjedz coś..Jesteś smutna (?) zjedz coś..Jesteś wkurzona (?) zjedz coś, a na pewno poczujesz się lepiej .. Ojjj, lekomania to chyba szerszy problem,niż nam się zdaje, no bo barbiturany, benzodiazepiny, nasenne stare, nowe (niebenzodiazepinowe), przeciwbólowe narkotyczne, nienarkotyczne, sporo ludzi uzależnionych jest od tramalu, tramadolu itp, a sterydy ?! młode chłopaki pakują na siłowni, w parę miesięcy mają mega przyrosty, a później jak przestają brać, bo przecież to kosztuje i ze względu na uboczne efekty, to wszystko im zjeżdża, spadają z wagi i jest rozpacz, deprecha i kombinują znowu..A dziewczyny cierpiące na zaburzenia żywienia uzależnione od środków przeczyszczających?..Jest jeszcze acodin w syropach na kaszel, to też nie wiadomo,czy to lekomania, czy narkomania? nawet suplementy bez recepty, tak bardzo reklamowane w telewizji, praktycznie już na wszystko, na każdą część ciała, ludzie wg szacunków co raz więcej kupują leków.. Słyszałem,że ponoć w Polsce w ciągu 10 ostatnich lat sprzedaż samych leków bez recepty wzrosła 5- krotnie
  2. Tak, ja właśnie myślę,że jest tak jak napisałaś powyżej i to jest właśnie uzależnienie psychiczne, choć jakichś uszkodzeń neurologicznych nie można przecież wykluczyć..Ludzie często nie zdają sobie sprawy, jak bardzo psychika ludzka potrafi być skomplikowana i sprawiać różne psikusy i nie mam tu na myśli wcale chorób psychicznych, myślą sobie tak, problem jest tylko wtedy gdy choruje ciało, serce, ustrój, materia to trzeba leczyć, a nerwica, fobia (?) tu wystarczy wziąć się w garść, tylko że psyche jest bardzo mocno sprzężona z ciałem i na odwrót..Jedna przerażająca myśl może doprowadzić nas do sraczki (sorry), wymiotów, omdlenia, tachykardii i jak to mówią zatrzymać nawet serce i na odwrót, poważna choroba, kalectwo może wtrącić nas w ciężką depresję ala1983 Ale dlaczego uważasz, że SSRI tłumią emocje, zobojętniają?? Na Ciebie tak działają?..Ja tam czuję strach, gdy mam powód, czuję lęk, a jak się wkurzę, to czuję złość i bluzgam, a jak jestem przygnębiony, to i płakać się czasem chce (choć jakoś tak "na sucho", bo fizycznie nie mogę.. Ja rozumiem mechanizm działania SSRI i stabilizatorów nastroju w ten sposób, że go stabilizują, czyli niwelują nadmierne jego wychylenia tzw "górki i dolinki", powiedzmy nadmierną płaczliwość, nadwrażliwość lub lękliwość spowodowaną niskim stężeniem serotoniny, czy innych związków w mózgu..Niskiem z różnych powodów (uwarunkowań genetycznych, przewlekłego stresu lub depresji) doprowadzając go mniej więcej do stanu takiego, jak ma zwykły człowiek, który tylko czasem się złości, czuje lęk, lub płacze, a generalnie na co dzień jest zrównoważony.. Za nietrzeźwość uznaję stan, jakiegoś nienaturalnego odhamowania, w trakcie którego człowiek mówi lub robi rzeczy, które nie koniecznie miałby odwagę, albo uznał by za rozsądne robić nie będąc pod wpływem środka..To dla mnie stan,taki w którym zaburzone są , opóźnione reakcje psychomotoryczne..Zresztą reguluje to prawo, bo benzo nie można jeździć, po SSRI raczej tak.. Jednakże uważam,że uzależnić się można od wszystkiego, to sprawa indywidualne i rzeczywiście to zależy od tego jak traktujemy leki, w końcu lekomania, to lekomania, czytałem kiedyś post osoby (na innym forum) która była uzależniona była od leków jakich bądź, aby były to po prostu leki, nie ważne jakie, łykała garść i robiło się jej lepiej..
  3. ala1983 Tutaj niestety nie mogę sie z Tobą zgodzić, choć to oczywiście moja prywatna opinia:)..Zapomniałaś o najistotniejszej różnicy, człowiek pod wpływem benzodiazepin jest po prostu nietrzeźwy! (nie mówię tu o okresie kiedy tolerancja wzrośnie i leki tracą efektywność i moc), to leki które z swojej natury mają działanie otumaniające działając, podobnie jak alkohol ,depresyjnie na CUN, człowiek na benzodiazepinach jest jak na rauszu, traci zdolność trzeźwej oceny sytuacji..SSRI działają jednak inaczej, człowiek jest po nich trzeźwy, choć rzeczywiście ich skuteczność w mojej ocenie pozostawia wiele do życzenia.. devnull Mnie się wydaję,że to trochę nie tak jest jak piszesz, choć poniekąd rozumiem twój tok rozumowania.. Generalnie to co ja napisałem od siebie powyżej odnosi się do osób, które nadużywają benzodiazepin, same sobie zwiększają dawkę, chodzą po kilku lekarzach (doctor shopping) ukrywając ten fakt przed nimi, albo zaopatrują się na czarnym rynku.. Ty pisałeś, że bierzesz możliwie najmniejszą, skuteczną dawkę i jak rozumiem bierzesz ten lek wg zalecań lekarza i pod jego kontrolą, tak?.. Jeśli tak, to wszystko jest w porządku, przynajmniej na ten moment, to po 1 -sze.. po 2-gie myślę,że najważniejsze jest to,czego Ty chcesz i jaki rodzaj leczenia wybierasz, czy psychiatryczny, czy psychologiczno - psychoterapeutyczny, bo ja akurat uważam (chyba podobnie jak Ty) że leczenie psychiatryczne to nie jest najlepsze rozwiązanie w przypadku nerwic, fobii, no chyba,że benzodiazepiny, no ale one są chyba jak ten wózek inwalidzki, przynoszą ulgę, ale niczego nie rozwiązują (przynajmniej tak mi się wydaję).. Różnica między osobą na wózku, a kimś kto cierpi na ciężką nerwicę lękową jest moim zdaniem duża, bo w tym pierwszym przyp.zwykle brak rokowań na wyzdrowienie, tzn jak ktoś widzi jakieś możliwości to próbuje różnych rzeczy, aby tylko móc chodzić, rehabilitacja i tak dalej, w momencie jak już nie ma żadnych szans na powrót do sprawności, to wtedy pozostaję wózek.. Człowiek, który cierpi na nerwice moim zdaniem ma szanse powrotu do zdrowia, ale potrzebna jest do tego dobra terapia.. devnull rozumiem,że Tobie psychoterapia nie pomogła , tak(?) (nie mówię o leczeniu psychiatrycznym) a może następna pomoże (?) MOże trafiłeś na kiepskiego fachowca ? może nie umiałeś się otworzyć (?) może osobowość psychoterapeuty / psychoterapeutki Ci nie odpowiadała (?) czasem się zaskakuje dopiero za którymś razem (?) Nie zrozum mnie źle, nie mam zamiaru Cię na coś agitować lub namawiać, Ty decydujesz jaki rodzaj leczenia wybierasz, możesz też nie mieć siły, możesz być zmęczony, zawiedziony, ja też przeszedłem wiele różnych etapów i psychiatrów, nie zawsze się od razu uda, są też ludzie którzy biorą benzo w stałych dawkach do końca życia, tylko,że taki stan nie nie sprzyja żadnemu rozwojowi, zmianie sytuacji.. Poza tym, nie wiem,czy masz prawo jazdy, czy jeździsz samochodem (?) jeśli tak, to narażasz się nawet będąc na małej dawce benzo, bo w razie kontroli drogowej, test może Ci wykryć (z tego co wiem,to nie wykrywa ilościowo, tylko samą obecność)..No chyba,że świadomie rezygnujesz z tego aspektu życia No bo bierzesz benzo i jakoś tam jest, nie ma paniki, ani strasznych lęków, ale twoja sytuacja życiowa też jakoś diametralnie się nie zmienia, jak mogła by się zmienić, gdybyś rozpoczął dobrą psychoterapię, która pomogła by Ci rozwiązać twoje problemy.. Psychologowie, psychoterapeuci nie są od leków, są właśnie od tego, by wskazać dobry kierunek, pomóc w życiowych problemach, lub problemach wewnętrznych, a wtedy tak jak LATEK1962 i scarlett33 piszą benzo przestaną być potrzebne, bo znikną lęki.. Antydepresanty też nie będą potrzebne..A ile Ty masz lat (tak mniej więcej),że taka deprecha życiowa u Ciebie??:)
  4. ala1983 Nie, nie znałem do tej pory, ale dzięki, dodałem sobie stronkę do swoich zakładek i poczytam w wolnej chwili! :) Póki co powiem szczerze,że na ten moment nie mam jakiejś wielkiej wiedzy na temat antydepresantów i ich toksyczności na organizm i jego narządy, poza tym, że łykałem je już chyba wszystkie z grupy SSRI (nietylko) + 1 inhibitor MAO..Lecz w temacie uzależnienia i związanych z nim typowych konsekwencji nie uważam, przynajmniej na ten moment, że SSRI to TAKIE SAMO gówno jak benzo-, choć jakiś rodzaj "gówienka" na pewno, albo inaczej..., ten rodzaj gówna nie śmierdzi aż tak, jak benzodiazepiny! :)..ale o tym zaraz napiszę. Ty natomiast poruszyłaś moim zdaniem tutaj bardzo ważną rzecz!! wg mnie może nawet najistotniejszą w tym całym uzależnieniu od leków! Rzecz, która składa się na tą część uzależnienia, którą nazywa się "uzależnieniem psychicznym", a które ja ,biorąc pod uwagę swoje własne doświadczenia i to co teraz wiem uważam za najtrudniejszą rzecz do "ogarnięcia" Wiadomo, że uzależnienie fizyczne, przeżycie objawów odstawiennych, szczególnie w przypadku wysokich dawek branych latami stanowi wielki problem, ale jest to do przeżycia jak grypa, czy zapalenie płuc, z wysoką gorączką, potami, dreszczami, itp każdy był kiedyś chory, każdy jakoś przemęczył (w przyp. benzo wszystko zależy moim zd. od tempa "odstawki"), ale nauka samodzielnego życia, w dodatku w miarę szczęśliwego i spokojnego życia, zwłaszcza wtedy,gdy czegoś nas nie nauczono, albo źle nas nauczono, w głowie mamy np pełno "śmieci", czyli dziwnych toksycznych przekonań na własny temat, i innych ludzi, zaniżoną samoocene i niskie poczucie wartości, to stanowi prawdziwy problem.. Wg mojej teorii, oczywiście bardzo upraszczając problem:) całe te benzodiazepiny działają na człowieka w ten sposób,że jakby przerywają "obwód"..Człowiek składa się powiedzmy z psychiki (przekonania kluczowe, myśli, wyobrażenia), z emocji i uczuć, ciała (odczucia cielesne)..i np tak negatywna myśl (np przerażająca) ======== lęk, strach ======przykry cielesny objaw (przyspieszony puls i bicie serca, napięcie, skurcze mięśniowe, pocenie się, czasem potrzeba oddania moczu, mdłości, ucisk w gardle) .. Wszystko to oczywiście nie jest takie czytelne jak na tym schemaciku, bo często występuje natłok, gonitwa myśl, wszystko się miesza i często ma się wrażenie że to bolesne objawy są najpierw, a nie myśli, ciężko to zatrzymać (przynajmniej ja tak miałem), aż tu nagle Clonazepam dawka 2 mg przed południem, drugie 2 mg po obiedzie, stary znany silny lek antypadaczkowy, do przerywania ataków padaczki i zapobiegania przed nimi, benzodiazepina o najsilniejszym działaniu miorelaksacyjnym ze wszystkich benzo, czyli zwiotczającym mięśnie.. To jak podanie narkozy, napięcie mięśniowe niema szans, całe ciało, układ mięśni szkieletowych od mięśni palców u stóp, przez nogi, uda, brzuch, przez szczęki i na powiekach kończąc zostaje "odłączone" jak wtyczka z gniazdka, a to właśnie przecież po przez napięcie mięśniowe odczuwamy najwięcej przykrych objawów podczas nerwicy, skurcz mięśni żołądka, przełyku, a jak objawy, odczucia cielesne zostają odłączone, to pozostałe ogniwa "obwodu" przestają działać, emocje ulegają ukojeniu, myśli rozmyciu i jest dobrze.. Cudowny lek, cudownie działa, ciężka nerwica praktycznie znika bez śladu (przynajmniej na jakiś czas), człowiek czuje się jakby powstał z martwych, problem w tym, że po jakimś czasie efektywność działania leku zwykle słabnie, ale i tak człowiek kurczowo się go trzyma jak tonący tratwy i czuje się w miarę bezpiecznie, jedni dokładają samowolnie kolejne tabletki, zwiększają dawkę, aby uzyskać taki sam efekt, inni biorą taką samą dawkę, "jadąc" być może na zakodowanym, zapamiętanym pierwszym wrażeniu silnego działania leku z początkowego okresu jego przyjmowania lub właśnie na poczuciu bezpieczeństwa, pochodzącego z świadomości posiadania przy sobie tabletki, następnie z świadomości jej zażycia, poczuciu, że po jej połknięciu jest się w jakimś stopniu "zabezpieczonym", no bo skoro przyjmuje się lek o działaniu uspokajającym, antylękowym, przepisany przez psychiatrę, to jest bezpiecznie, prawda?.. Tylko,że pozory mylą powiedział jeż schodząc z drucianej szczotki :)..i ten lek staje się później nieodłącznym, jak to świetnie określiła ala1983 "towarzyszem życia", często na miesiące lub lata, życiową podpórką, która dodaje odwagi, pewności siebie, staje się częścią naszej osobowości, lub np "zakleja" jakąś dziurę z dzieciństwa, która ujawnia się w dorosłym życiu pod postacią różnych lęków.. Uważam,że benzodiazepiny brane przez jakąś osobą regularnie, w sposób niekontrolowany przez lekarza, są niebezpieczniejsze od antydepresantów SSRI , z tego względu, że zaburzaja poważnie zdolności psychomotoryczne człowieka, takie jak refleks, zdolność koncentracji, pamięć, obniżają współczynnik inteligencji, osłabiają wydajność w pracy, powodują niekiedy senność, mogą być przyczyną wypadków samochodowych, utraty zdrowia, nie tylko swojego, ale cudzego, a przez to kłopotów z prawem, kłopotów natury moralnej..Jazda po benzo jest ponoć w Polsce (nie tylko w Polsce) karalna, inne wypadki w ruchu ulicznym lub podczas pracy na wysokości, lub przy maszynach będących w ruchu..Jest wiele innych nie korzystnych czynników, negatywne zachowania związane z rozwojem uzależnienia, koncentracja w okół zdobycia tabletek, nawet gdy bierze się niskie dawki (regularnie) to czasem może zdarzyć się sytuacja,że ich zabraknie np jakieś zaniedbanie..czytałem gdzieś kiedyś,że kobieta, wykształcona, wpadła w panikę, gdy odkryła,że niema już leków i zostawiła na parę godzin swoje kilkumiesięczne dziecko w domu, aby pobiec do lekarza, bezpieczeństwo jej dziecka spadło na ten moment na dalszy plan, niż zdobycie leków, a przecież wystarczyłby moment,aby wydarzyło się nieszczęści..Benzodiazepiny brane regularne zmieniają negatywnie osobowość, człowiek się zmienia ..Fakt,zależy jeszcze jaki lek się bierze, w jakich dawkach, ale to też być może trochę jak z marihuaną (tak podejrzewam,bo nigdy nie paliłem) niby nic, a później wymyka się z pod kontroli i szuka się mocniejszych środków.. Większość SSRI nie zaburza takich zdolności, można po nich jeździć samochodem, jest się też po nich sobą, moim zdaniem to nie to samo leczyć się tymi antydepresantami ,a łykać kilka Clonazepamów lub Lorafenów na dzień, kiedy chodzisz stale przyćpany i można powiedzieć, że jesteś sobą w takim samym stopniu jak nieśmiały, cichy, na codzień chłopak, który po wypiciu 0.7 l wódki chodzi po mieście pijany,drze ryja i rzuca kamieniami po oknach (celowe przerysowanie).. Wiadomo jednak,że SSRI to również leki i posiadają jakieś uboczne działanie i moim zdaniem nie powinny być przepisywane na całe życie, tylko na tyle ile trzeba, jako wsparcie farmakologiczne, na okres trwania psychoterapii, jako zalecanej, głównej metody leczenia zaburzeń nerwicowych.
  5. Przemek_44

    Helol

    Ja akurat wyobraziłem sobie (nie wiem,czy słusznie (?)..) PonurąŻniwiarkę69 jako panią w czarnej pelerynie i kapturze, z kosą w ręku preferującą w wolnym czasie pozycję 69 :).. A tak poważnie, to witaj na forum!
  6. Witaj! Myślę,że to kwestia dogadania się i przede wszystkim tolerancji, szukania kompromisu, by spotkać się gdzieś "po środku"..Podzielam pogląd,że może nie być łatwo, a czasami może być trudno (przynajmniej moim zdaniem)..Pytanie jak głębokie jest uczucie i czy jesteście w stanie zaakceptować swoją odmienność, bo jeśli Ty jesteś tą osobą mocno wierzącą, możesz mieć pokusy, by chcieć zmieniać swojego partnera/partnerkę, chcieć go/ją nawracać na "dobrą drogę", co może go zwyczajnie wkurzyć lub odwrotnie, ta osoba nie będzie chciała szanować twojej wiary i przekonań, podchodzić do tego zbyt "lekko" i też mogą być konflikty..a jeszcze stosunek rodziny osoby mocno wierzącej do partnera, która być może też być mocno wierząca to też może być czasem problem.. Może zabrzmi to jakoś patetycznie, ale moim zdaniem najważniejsze, żeby partner był człowiekiem dobrym i uczciwym, sądzę,że dla takich ludzi też znajdzie się miejsce w niebie Świat nie jest czarno- biały i znajdzie się wiele ludzi mocno wierzących, ale wrednych, zawistnych ,dwulicowych, którzy nie zasługują na zbawienia, to moim zdaniem Pan Bóg jako ktoś wszechmądry i sprawiedliwy będzie miał na to oko.. Czasem w życiu jest przecież tak,że nie zawsze mamy wpływ na to, czy jesteśmy wierzący, czy nie, determinuje to często rodzina i środkowisko w jakim się wychowywaliśmy, a co ma powiedzieć Japończyk, który akurat urodził się po drugiej stronie półkuli i od dziecka modlił się do Buddy (?)..:)
  7. Przemek_44

    Witajcie

    Witaj na forum!
  8. halenore Byłaś na oddziale F3 u dr Basińskiej? No proszę, co nic wcześniej nie mówiłaś ? :) To prawda, alkoholicy trafiają na detoks często w takim okropnym stanie, że głowa mała..Nie zapomnę nigdy gościa, który wyrwał się z pasów z sali obserwacyjnej i biegał w jakimś dziwnym amoku zupełnie na golasa po korytarzu z wackiem na wierzchu, z wywalonymi białkami w gałkach ocznych kończąc swój szaleńczy bieg w fatalnym zderzeniu ze ścianą (zupełnie jej nie zauważył).. Inny dostał przy mnie padaczki na palarni, zostaliśmy na palarni tylko dwaj (ja z nogą w gipsie) , walnął głową o podłogę i strasznie krwawił..Trzymałem go za głowę bo wszyscy sanitariusze i lekarz polecieli do drugiego pacjenta, który dokładnie w tym samym czasie też dostał ataku..Miałem jego krew na swoich rękach aż po łokcie, na podłodze wielka plama, myślałem, że człowiek nie przeżyje..Na następny dzień gość przyszedł na palarnie jakby nigdy nic, okazało się, że podczas upadku pękło mu nieduże naczynko powierzchownie, a że głowa jest bardzo unaczyniona, to strasznie krwawił, ale nic mu poważnego się nie stało :).. some1 Jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że trudno powiedzieć czy to już jest uzależnienie, czy jeszcze nie (?) Powinien się na ten temat wypowiedzieć jakiś specjalista..Ja np przed wielu laty (za nim jeszcze wpadłem w kilkunastoletnie uzależnienie od benzo), gdy miałem pierwszy atak paniki i wystąpiła u mnie po raz również derealizacja dostałem Clonazepam tylko na dwa tyg, za to w dawce 2x2 mg/dzień wpadłem jak "śliwka w kompot" i nie chciałem już niczego więcej!, tym bardziej ,że antydepresant mi nie pomagał, nie znosił stałej derealizacji, którą miałem od tego ataku już codziennie (też się przejąłem) ani po miesiącu, ani półtora, więc go olałem.. Zakodowałem w swojej psychice silne wrażenie ulgi, rozluźnienia mięśni, błogostanu, jakie poczułem po 2 -3 dniach, gdy organizm się nasycił lekiem, a nikt później nie zaproponował mi nic lepszego, tak samo skutecznego, więc się uzależniłem..Nie miałem też żadnej świadomości o potencjale uzależniającym tych leków (lekarz mnie nie ostrzegł).. Wszystkie leki które wymieniłeś to ten sam związek (tylko o różnym profilu i sile działania), z wyjątkiem Zolpicu, ale i on działa na te same receptory i uzależnia..Może też być tak, że fizycznie jeszcze tak bardzo się nie uzależniłeś, ale psychika już Ci się trochę "zakotwiczyła" w benzodiazepinach, ale z drugiej strony piszesz,że leki (lorafen, zolpic) traciły swoją moc działania, a więc rozwój tolerancji.. z trzeciej strony podchodzisz do tematu dość ostrożnie, co ważne i godne uznania, Warto jednak szukać jakiś innych rozwiązań, psychoterapii, innych leków np antydepr, zarówno derealizacja, jak i tachykardia może być tylko objawem, nerwicy, objawów uzależnienia..Ponoć ta pierwsza (derealizacja) występuję często w agorafobii, która może być związana z fobią społeczną, choć nie koniecznie.., także może wystąpić ponoć podczas ataku panicznego lęku, lub podczas odstawiania benzodiazepin.. Zastanawiam się też, cz twoje ogólne zmęczenie, bóle oczu, itp nie jest czasem wynikiem "zespołu lęku uogólnionego" (ja to mam razem z agorafobią), czyli takiego stałego napięcia w różnych częściach ciała, lęk poranny, na wieczór trochę lepsze samopoczucie itd, to coś takiego?? czy nie?..
  9. devnull Kalebx3 No właśnie to się już chyba stało cholera (roztyłem się), ważyłem 106 kg (też nie mało) a teraz 110-111 kg, zastanawiam się teraz, czy to właśnie nie od tej Depakiny (?) A skąd wiecie, że po niej się tyje i mogą być kłopoty z wątrobą? ..z ulotki, czy skądś jeszcze? .. Do tej pory zwalałem wszystko na zajadanie stresu, co też mi się zdarza, ale całkiem możliwe, że wrósł mi apetyt i przybyło mi kg od momentu rozpoczęcia przyjmowania Depakiny..O możliwym niekorzystnym wpływie na wątrobę to już ktoś mi tu mówił, więc jak byłem na wizycie to poruszyłem ten temat..Sprawa wygląda tak, że wcześniej długo brałem Neurotop (karbamazepinę) również stabilizator nastroju i inny antydepresant, ale ponieważ niespecjalnie pomagał zaproponowałem zmianę leku na Paroksetynę (ponoć ma najsilniejsze działania antylękowe w rankingu antydepresantów), ale karbamazepina podawana jednocześnie z Paroksetyną obniża stężenie Paroksetyny w organizmie, przez co osłabia jej działanie, więc zmieniła mi na Depakinę .. Jeśli chodzi o wątrobę,to boję się, miałem ostatnio robione próby wątrobowe i jest wszystko ok, nie wiem, w ulotce pisze, że nie na wszystkich źle działa (wątroba) i jeśli już to w pierwszych 6 miesiącach (?) ale jeśli wiecie coś więcej na ten temat, macie za sobą jakieś doświadczenia to napiszcie..Włosy mam takie jakie miałem, ani mocne, ani słabe.., 4-tego mam wizytę u lekarki i zaczynam zastanawiać się nad zmianą leków , mam problem z wagą, do tego jestem cukrzykiem na insulinie 4 x dzień,więc powinienem schudnąć, być na diecie, a wychodzi mi to marnie:(.. Ryfka Congratulation!!! Trzymaj tak dalej.. -- 29 maja 2014, 14:05 -- Znalazłem taki filmik na Youtube, szkoda tylko, że po angielsku Xanax - More addictive than Heroin
  10. wieslawpas Nie byłem tam, ale słyszałem to i owo o tym oddziale F3 i dokładnie to samo co kolega powyżej pisze.., Nie będę się rozpisywał tutaj na forum o tym, bo opisałem wszystko co wiem na ten temat na swoim blogu w wpisie pt "Gdzie odstawiać leki uspokajające (benzodiazepiny)? cz II". jak masz ochotę to sobie przeczytaj.. Psychoterapeuta u którego się leczę też coś wspominał o tym oddziale..
  11. Witaj, ja mówię na panie i "imię"..np panie Jacku, albo pani Aniu..lecz czasem jest tak, że terapeuta sam w terapii proponuje przejście na "ty", po prostu tak lubi, taki ma sposób..Mi raz pewna osoba psycholog zaproponowała mówienie na ty, ale babka była starsza o 20 lat, przewyższała mnie ogólnie wiedzą, pozycją, wszystkim (tak przynajmniej mi się wydawało wtedy - niska samoocena!) więc czułem się głupawo ..
  12. Nie. Nie jestem uzależniona od alkoholu i nigdy nie byłam. Moim problemem są leki nasenne. Także pomyłka. halenore Nie, nie.. ja wcale nie myślałem, że jesteś uzależniona od alkoholu!:), wiem, że masz problem "tylko" z lekami, ale czasem jest tak, że lekomani w Polsce próbują się leczyć na odwykach alkoholowych..Ja sam też nie jestem alkoholikiem i nigdy nie byłem, nie specjalnie przepadam za alkoholem (raz na jakiś czas 1 piwo wypije i mi starcza), a jako lekoman byłem 6 miesięcy w całodobowym ośrodku leczenia uzależnienia od alko. Skierowała mnie tam moja pani psychiatra po pierwszej próbie S. Co do Ciebie, to najwidoczniej coś mi się ubzdurało, przepraszam!
  13. Przemek_44

    Witam

    mmebovary Dodam jeszcze od siebie, że chyba patrzysz na siebie krytycznymi oczami swoich rodziców i być może masz przekonanie (obawy) że usłyszysz od lekarza to samo, że twoje problemy są "wydumane", że "wmawiasz sobie", a twoje problemy w porównaniu z problemami innych są śmieszne..Powiem Ci,że nie raz słyszałem takie teksty od moich rodziców i uważałem,że wszyscy tak myślą, a to nie prawda..
  14. apollo200 Witaj na forum! Też się leczę na zaburzenie osobowości..Jedna terapia to nie zawsze jest tak hop i już, czasem "zaskakuje się" za którymś razem, zależy to od różnych czynników, takich jak wiek, motywacja, czyli to dla kogo się leczysz, czy dla siebie, czy rodziców. Psychoterapia też nie równa psychoterapii, a terapeuci też są lepsi, gorsi..
  15. Przemek_44

    Witam

    Witaj! I nie przejmuj się! lekarz, praktykujący psychiatra nie takie rzeczy widzi na co dzień..Jeśli jest to dobry fachowiec, profesjonalista, a nie nie jakiś konował od siedmiu boleści, to na pewno Cię nie wykpi, nie wyśmieje..Zaufaj mi, leczyłem się u kilku psychiatrów i żaden mnie nie wyśmiał (nie spotkałem się z tym) A jeśli nawet twoje objawy, to co czujesz było urojone to co?..przecież to też by o czymś świadczyło prawda? do psychiatry przychodzą bardzo często ludzie z różnymi urojeniami i też są na to leki..
  16. tahela Nie ?! ..Oj to w takim razie przepraszam! .. Wydawało mi się, że kiedyś tam (nie w ostatnich postach) pisała, że ma do czynienia z ruchem AA..No tak, ale to faktycznie nie oznacza zaraz terapii odwykowej.., może po prostu miała na myśli mittingii AA, albo coś innego..tak,czy siak sorry
  17. devnull Jak czytam to co napisałeś, to jakbym siebie widział (przynajmniej z przeszłości).. Też pochodzę z chorego domu, tzn z takiego z chorymi relacjami, całe życie tylko krytyka i krytyka, żadnych pochwał, żadnego ciepła ..Matka despotka, straszna perfekcjonistka, wiecznie ze mnie nie zadowolona, ojciec z poczuciem gorszości.. Brak wolności, swobody wyborów, moje własne zdanie było od dziecka krytykowane, tępione aż prawie znikło. Musiałem robić to co mi kazano i to od razu dobrze, 100% perfekcyjnie, bez prawa do błędów, miałem się tylko uczyć i jeszcze raz uczyć, aby zdobyć prestiż, wiedzę, zostać po prostu geniuszem. Tylko,że w ogóle nie nauczono mnie tej "życiowej strony" ,przez co całe życie czułem się ofiarą losu, kimś również nieprzystosowanym, niezaradnym ..Przez tą ciągłą krytykę wyniosłem z domu strasznie niską samoocenę, a przez ten brak zgody na własne zdanie i działanie, zatrzymanie nastoletniego buntu moje własne "ja", moja odrębność, osobowość była przez wiele lat zduszona Teraz od paru lat odkrywam, że to fałsz i tak naprawdę to wcale nie jestem ofiarą, wprost przeciwnie, okazuje się że potrafię zrobić wiele rzeczy, które mi wcześniej do głowy nie przyszły!! po prostu nie próbowałem wcześniej, bo skoro wmówiono mi że jestem ofiarą.. devnull Ty nie jesteś słaby, robisz wrażenie kumatego gościa ,nie mam tu na myśli pewnych twoich przekonań, tylko twoją inteligencję, więc to może chodzi o to ,że tobie też wmówiono że jesteś do niczego, a jak coś robisz to masz to robić na maksa i osiągać "szczyty"..(?) Ludzie różnie żyją, jedni hodują ogórki i później sprzedają, inni są fizjoterapeutami, albo coś tam, jeszcze inny gość hoduje maltańczyki i ma z tego kasę (700zł) za szt..Nie każdy musi być zaraz profesorem, lekarzem, osiągać wielki sukces i zaniedbywać rodzinę, niemieć czasu na nic..Przecież są inne fajne rzeczy w życiu, jak np fajny seks dziewczyną :), no może też jakieś inne rzeczy..
  18. Coś w tym jest scarlett33 co piszesz:(.., powtórzę się i powiem,że spotkałem się z kilkoma głosami ludzi którzy byli uzależnieni od heroiny lub leków przeciwbólowych na bazie tramalu, że z benzodiazepin jest trudniej wyjść (nie wiem,czy to prawda, ale tak słyszałem) zdaję się ,że "pani medycyna" zaliczyła dużą wtopę w tym temacie i nie specjalnie wie co na to teraz poradzić.. Jeden psychoterapeuta z Poznania to napisał mi na blogu, że benzodiazepiny to "legalne narkotyki" ..hmm, nie wiem czy tak jest, ale ponoć heroina też kiedyś była lekarstwem.. Myślę jednak (moja teoria), że może faktycznie łatwiej jest odstawić alkohol (oczywiście na detoksie) ale za to alkoholicy są później na nawroty, a później po latach też im się może zdarzyć, a lekomanii jak już przetrwają ten 1-1,5 rok (w zależności od okresu zażywania) to już są później coraz mocniejsi.. Lekomania co jak co to z pozoru dość "wygodny" nałóg, nie śmierdzi, nie upaja, benzo to w końcu leki, na lęki, na stres i ludzie zrozumieją szybciej, że ktoś w tych czasach bierze uspokajacze, a nie tam jakieś narkotyki,czy alkohol w dodatku przepisywane przez psychiatrę, niby mniej toksyczne, póki co tanie (na razie!), bo jak wprowadzą komputerowy system bazy danych i każdy lekarz będzie miał wgląd w ilość i rodzaj przepisywanych danemu pacjentowi leków to skończy się doctor shopping, wtedy to będzie utrudnienie ..ale to pozory, bo benzodiazepinach owszem funkcjonuje się "jakoś", ale jakoś, bo wszelkie "parametry" intelektualne, wydajność spadają, refleks, zdolność koncentracji, pamięć również, wypadki samochodowe, w ruchu ulicznym, w pracy na wysokości, lub maszynach w ruchu, no i tu różne komplikacje, zdrowotne, swoje, cudze, kłopoty z prawem, policja ma już testy na benzo, a i pewnie w niektórych zakładach, firmach przed przyjęciem do pracy też będą robić testy..Np mój kumpel z Anglii, były alkoholik od 10 lat nie pijący jak przyjmował się do brytyjskiego Tesco, to tam robili każdemu badania na obecność narkotyków i benzo.. halenore to prawda, ja też jestem zdania, że są różnice w przebiegu obu tych nałogów, dlatego też uważam, że powinna być osobna terapia dla lekomanów..ale podstawowe mechanizmy uzależnienia takie jak mechanizm iluzji i zaprzeczeń, mechanizm nałogowego regulowania uczuć, mechanizm rozproszonego ja, koloryzowanie wspomnień są chyba takie same (?).. halenore Ty pisałaś wcześniej, że jesteś na terapii odwykowej AA, a Ty scarlett33 byłaś, to pewnie miałyście zajęcia z tego i wiecie o co chodzi.. Generalnie to ja nie mam jeszcze tak w 100% wyrobionego zdania jak to rzeczywiście jest z tymi benzodiazepinami, tylko takie swoje przypuszczenia.. Jeśli chodzi o różnice, to ja np. widzę takie: - lekomani to zwykle ludzie, którzy szukali pomocy w swoich problemach (nerwicach, fobiach) u lekarzy ufając im, (nie zapijali ich alkoholem, nie kupowali prochów u dealerów , np. amfetaminę, kokainę) tylko próbowali załatwić problem w powiedzmy bardziej rozsądny, konstruktywny sposób idąc do specjalisty, często nawet psychiatry, a ci pomagali jak umieli, przepisywali benzo, a później ludzie się uzależniali, bo co tu dużo mówić benzodiazpiny to świetne leki na lęki, bolesne napięcie tyle tylko,że tak świetne jak morfina na ból, do podania tylko w wyjątkowych przypadkach, na krótko, no i nie tędy droga..No ale to też stereotyp chyba, bo nie którzy „benzyniarze” to byli alkoholicy lub narkomanii, jedni i drudzy używają benzo - wydaje mi się też (może mylnie),że alkoholicy częściej piją do sporego zamroczenia tracąc nad tym kontrolę, a lekomanii biorą tylko taką dawkę leku by zredukować lęk i móc jakoś funkcjonować, no i jest to na początku zwykle taka dawka jaką przepisał im lekarz, dopiero później u wielu (nie wszystkich) rozwój tolerancji..., ale to też trochę stereotyp, po spotykałem ludzi leczących się na uzależ. od alko, którzy pili małe dawki, drinki itd, żeby móc się wyluzować, zasnąć.. - z tego co pamiętam z terapii, to alkoholikowi ponoć wraz latami picia maleje tolerancja i potrzebuje on coraz mniej alkoholu,by się upić, z lekomanami jest raczej odwrotnie potrzebują tyle samo, albo więcej (u mnie tak było) - alkoholicy często lądują na detoksie w fazie totalnego "zgonu", tj upojenia, w ogólnie marnej formie fizycznej, po paru dniach i różnych kroplówkach, delirkach, dochodzą do siebie, później przez miesiąc mają tzw "miodowy miesiąc", kiedy wzrasta im poziom neuroprzekaźników (czy tam jakichś substancji, nie pamiętam) i czują się na ten czas wspaniale (do czasu)..., natomiast ja jako lekoman jechałem tam zwykle w niezłej formie psycho- fizycznej, zwykle z własnego wyboru, a w trakcie odstawiania następował stopniowy "zjazd".. - alkoholicy z tego co ja zaobserwowałem piją różnie, ale zwykle chyba ciągami z przerwami od nich (nie wiem od czego to zależy, może od fazy uzależnienia albo jakichś innych czynników ?), ja brałem leki non stop praktycznie jednym długim 14 letnim "ciągiem" i tak brały te osoby, które do mnie napisały..Ja podczas swojego nałogu brałem tyle, żeby poczuć rozluźnienie napięcia mięśni, dodać sobie pewności siebie i odwagi, ale się nie zamroczyć..przynajmniej wtedy,kiedy byłem w pracy (wieczorami nadrabiałem) Za dnia regulowałem ten stan kawą, 1, 2, 3 -cią itd w zależności od potrzeb.. - różnica może być też taka, że w uzależnieniu od alko szybciej można się stoczyć..Chodzi o to, że alkoholizm jest bardziej poznany, ludzie bardziej świadomi, od razu wiadomo, kto lubi wypić i kto ma z tym problem, może też taka taka osoba być szybciej "wykryta" w pracy, bo aklko po prostu czuć, przez co uzależniony może szybciej stracić pracę, a później delikwent chcąc kontynuować picie musi albo łapać się prac dorywczych, albo wyprzedawać swoje rzeczy, alko kosztuje.. W końcu (tak w dużym uproszczeniu) przerzuca się na różne wynalazki, ruskie „roleksy”, albo denaturaty, co go zdrowotnie wykańcza, wyniszcza..Lekomanii mogą teoretycznie dłużej utrzymywać swoje uzależnienie w tajemnicy będąc stale pod wpływem, benzodiazepiny z tego co wiem, są ogólnie raczej mniej toksyczne jeśli chodzi o działanie na organizm, choć brane latami i w dużych dawkach ponoć przyspieszają starzenie się mózgu, jego demencje..
  19. zaqzax-3 Co masz na myśli, pisząc, że jestem skończony? Dlatego,że nie biorę już benzo, jestem trzeźwy i wolny, to jestem skończony? :) A ty ciągle łykasz, to jesteś wygrany, tak?! Chyba się bardzo oszukujesz chłopie.. Jestem skończony bo jestem po 40-stce? Pora umierać? :)..Wyobrażasz sobie mnie jako żula??! Czyli jak? Że chodzę po mieście i żebrze o 50gr, a wieczorami zbieram puszki po śmietnikach?:) Mam żonę, córkę na studiach, psa maltańczyka, swoje duże mieszkanie własnościowe, niezły samochód, w przyszłym roku zamierzam ruszyć z swoją małą działalnością gospodarczą, uczę się, doszkalam w wielu dziedzinach, kupiłem sobie dobry sprzęt sportowy, zamierzam przeżyć kolejne 40 lat :) Ty też podajesz skrajne przypadki, jakbym miał 70 lat i raka, to nie zarzekam się, może bym wrócił świadomie do ćpania, może ćpał bym benzo i środki przeciwbólowe, a może nie ? Nie wiem, ktoś inny mógłby powiedzieć, że weźmie tylko leki przeciwbólowe tyle ile trzeba, bez środków uspok. bo będzie chciał spędzić te ostatnie chwilę na trzeźwo z rodziną, skoro za kilka dnie pójdzie do piachu i nic już nie będzie czuł (różnie można na to patrzeć, prawda?) Ale czy Ty w ogóle masz raka? bo ja póki co nie mam (odpukać) Wtrąciłem się i zareagowałem wcześniej na twój post nie dlatego, żeby Cię wykpić, dokuczyć, obrazić, tylko coś uświadomić, bo w dziale pt „Benzodiazepiny – moja walka z uzależnieniem i odstawieniem” napisałeś jak to benzodiazepiny rozwiązują wszystkie problemy, ogólnie są super, jesteś po niech „prawdziwszy” i dopytywałeś o Clonazepam dziwiąc się, że lekarze nie chcą Ci go przepisywać, szukasz mocniejszego leku ? Alprazolam Ci już nie wystarcza?.. Jesteś tak samo „prawdziwszy” i odhamowany po benzo, jak przeciętny, podchmielony Kowalski po wypiciu 1-2 browarka, a później jego odwaga znika, gdy alkohol wyparuje, sztuką jest chyba być prawdziwym na trzeźwo,czyż nie? Ja doskonale wiem,że są różne problemy i biedy ludzkie, nerwice, zaburzenia i benzo przynoszą ulgę, wiem jak później trudno te proszki odstawić, bo co tu dużo mówić świetnie na lęki działają, na napięcie mięśniowe, uśmierzają cierpienie, dlatego pewnie tak silnie uzależniają, doskonale wiem, jak trudne jest ich odstawienie zwłaszcza po latach, ale naprawdę zażywanie ich dłużej niż 3-4 tyg jest ryzykowne dla ludzi o predyspozycjach do uzależnień, czyli nerwicami, zaburz,osobowości, fobiami, itd. dla ludzi, którzy mają przypadku uzależnień w swoich rodzinach, alkohol, leki przeciwbólowe, inne sprawy.. Wmawiasz mi różne rzeczy i emocje, których nie ma , najpierw,że jestem wściekły i zazdroszczę Ci , że Ty łykasz tabletki, a ja nie, teraz twierdzisz,że pisze w emocjach, nerwowo.. Otóż mylisz się, piszę na luzie, staram się być obiektywny, traktuje to jak polemikę na argumenty, jeśli jakieś mam to ich używam, jeśli nie mam, to zamykam gębę i milczę.. Fakt, może i mam kłopot z przecinkami, piszę dość szybko na klawiaturze metodą bezwzrokową, nie patrząc na klawisze, opanowałem dobrze litery, zaniedbałem znaki interpunkcyjne i może rzeczywiście piszę czasem ciurkiem.. Ja wiem, o czym Ty piszesz teoretycznie masz rację, teoretycznie.. Wiem co to myślenie czarno - białe (dychotomiczne) nadmierne uogólnianie, rozumiem, że próbujesz pokazać mi,że istnieje różnorodność w świecie, o czym ja wiem, że są odcienie (o tym też wiem) ale nie piszemy przecież o 1 browarku w pubie, albo piciu wódki na imieninach, myślałem,że to oczywiste (?).. Benzodiazepiny to potrzebne leki, w wielu przypadkach ich użycie jest uzasadnione, wiele osób przeżywa różne dramaty, tak jak piszesz rak, ciężki wypadek samochodowy, nagła strata bliskiej osoby, gwałt, napaść, trudne sytuacja losowa, w pracy, w małżeństwie..Ja cały czas piszę o ludziach z „grupy ryzyka” z skłonnościami do uzależnień (z nerwicami, fobiami, kompulsjami, dystymią, zaburzeniem odżywiania itd. ..Założyłem sobie (może mylnie),że skoro piszesz na forum nerwica. com to , że cierpisz na jakąś nerwicę (?!)..masz jakiś problem i że leki przepisał Ci psychiatra.. Być może jest tak, że jesteś tzw normalnym, zdrowym człowiekiem, o prawidłowo ukształtowanej osobowości, benzodiazepiny dostałeś od kolegi i sobie eksperymentujesz, a tak naprawdę ten problem Cię nie dotyczy (?) a na forum jesteś przez przypadek z ciekawości.. Ty z kolei popełniasz chyba błąd, który można by nazwać błędem poznawczym myślowym tzw „czytanie w myślach”, odgadujesz moje emocje, zamiary, przekonania, nawet wyobrażasz sobie mnie jakoś, następnie przyjmujesz to jako pewnik, rzeczywistość.. Chcesz wiedzieć jacy ludzie do mnie piszą? A uwierzysz?! ..Ok, bez podbarwiania lub koloryzowania podam lata i środki (oczywiście bez imion, danych itd.) kobieta: Cloranxen (klorazepat) – ok 10 lat (rozwój tolerancji od 5 – 150 mg/dzień) kobieta: Clonazepam – 10 lat (stała dawka ok 0,5 – 1 mg/ dzień) kobieta: Stilnox, Imowane , także benzodiazepiny– 10 lat (w ostatnim okresie do 30 tabl Stilnoxu przez 1 noc) mężczyzna: Cloranxen, później Clonazepam ok 12 lat (ok 3 mg) kobieta: Lorafen 9 lat (rozwój tolerancji od 3 mg – 8-9 mg) mężczyzna: Stilnox (minimum kilka lat, jak nie dłużej) rozwój tolerancji aktualnie 20 -30 tabl/ noc mężczyzna: benzodiazepiny lorafen i inne ok 14 lat kobieta: Lexotan 16 lat (stała dawka 3mg, w ostatnim okresie wystąpiło pogorszenie samopoczucia, zdiagnozowane przez psychiatrę jako objawy uzależnienia) kobieta: Xanax 7 lat (2 ostatnie lata na full) mężczyzna: Alkohol 6, lat benzodiazepiny 2 lata kobieta : Alkohol, narkotyki ok 9 lat, Clonazepam ok 3lata (uzależ. mieszane) kobieta: Sedam 8 lat (rozwój tolerancji od 3mg do 9 mg) kobieta: Clonazepam ? lat (rozwój tolerancji do 6 mg) Część z tych osób (6 osób) odstawiła, część nie.. Nie podejmuje żadnego wyzwania!, nie mam specjalnej potrzeby, ochoty, ani czasu pisać z Tobą, gdyż mam INNE SPRAWY na głowie NIE ZWIĄZANE Z UZALEŻNIENIEM! Na koniec napiszę Ci,że jesteś bardzo pewny siebie, nie ma w tobie pokory, nad wszystkim „panujesz”, nad ilością przyjmowanych tabletek panujesz, wszystko kontrolujesz, obyś nie obudził się kiedyś z ręką „w nocniku”.. Takich pewniaków spotykałem w kilku ośrodkach w których byłem , też próbowali panować, kontrolować, kilka razy się udało (to też nie jest zero-jedynkowe), a później good bay )..Ty panujesz nad tabletkami, a zanim się spostrzeżesz one być może zaczną panować nad Tobą i nie stanie się to natychmiast, tylko powoli, tak,żeby twoja czujność została uśpiona (mechanizm iluzji i zaprzeczeń).. Ja nie twierdzę,że ludzie na tym forum się stoczyli, są w krańcowej fazie (są w różnej), ja piszę dlatego,że po prostu widzę pewne początkowe podobieństwa, trochę profilaktycznie,żeby komuś coś uświadomić, zaoszczędzić cierpień, bo później jest trudniej Kończę to pisanie, pozostawiam Cię z twoimi poglądam
  20. zaqzax-3 Mogę sobie pozwolić w każdej chwili (jestem wolnym człowiekiem), tylko nie chcę, cenię sobie jasność umysłu i nie chcę mieć na starość "gąbki" lub "wapna" zamiast mózgu! Mylnie mnie odbierasz! ..Nie twierdzę,że jestem już zdrowy, nie mam nerwicy i w ogóle świetnie się czuje, ale nie jestem wściekły,że nie biorę benzodiazepin, jestem z tego powodu szczęśliwy.. Ośmieszasz się tym co piszesz i to ja Ci współczuję twoich przekonań narkoman, alkoholik, lekoman, hazardzista podlega ograniczeniom do końca życia, bo istnieje ryzyko, że wróci do nałogu, każdy, kto przeszedł piekło uzależnienia nie będzie ryzykował, ale też nie będzie miał potrzeby wracać do toksycznych substancji lub zachowań, jeśli podda się terapii problemu pierwotnego, czyli przyczyny swojego nałogu, bo i po co. Ludzie zdrowi nie nadużywają alkoholu, piguł, nie biorą narkotyków Nie należę do żadnej wspólnoty, nie chodzę na żadne mittingii AA, nie wygłaszam na nich kazań (byłem 2-3 razy w ramach terapii ok 11 lat temu), nie realizuje programu 12 kroków, dobrze wiem, że czasem tworzą się tam niemalże "sekty", ale też są dobre mittingi..Jeżdżę za to regularnie na psychoterapię indywidualną behawioralno - poznawczą (1 w tygodniu) do psychologa klinicznego II st. z specjalizacją leczenia zaburzeń osobowości..Nie wiąże swojego szczęścia z samą abstynencją i życiem na "dupościsku", ale na leczeniu nerwicy, swoich zaburzeń (problemu pierwotnego) oraz na swoim rozwoju osobistym, który równolegle z terapią następuje..ale, abstynencja jest potrzebna na początku, bo benzodiazepiny oraz mechanizmy uzależnienia fałszują obraz nerwicy..Po ich zażyciu nie masz nerwicy, nie czujesz lęku, leki tłumią objawy, zaraz po odstawieniu możesz odczuwac objawy odstawienne, głody lekowe i też to nie będzie prawdziwy obraz nerwicy, bo często objawy abstynencyjne imitują objawy nerwicy i już nie wiadomo co jest od czego! ..a owszem, mam pretensje ale teraz głównie do lekarza, służby zdrowia że mi przypierd*** taką dawkę w dodatku CLonazepamu.., przez 14 lat nałogu miałem pretensje głównie do siebie! wybacz, ale teraz widząc ile ludzi ma problem z benzo (piszą do mnie) i to często właśnie z Clonem i zwykle z zaleceń lekarskich i nie zamierzam już więcej myśleć źle o sobie, tym bardziej że na ostatnim detoksie (oddział toksykologi Kraków Szpital im. Rydygiera) jedna z p. dr n med. w obecności studentów powiedziała,że jestem ofiarą służby zdrowia.. Powtórzę się i napiszę,że ośmieszasz się tym co piszesz, widać,że nie masz pojęcia, ani żadnej wiedzy o uzależnieniu ! Uzależnienie to uzależnienie,(alkoholik to alkoholik ) tylko są różne jego fazy, faza początkowa, mniej lub bardziej zaawansowana, faza końcowa, różne uzależnienia też w różnym tempie niszczą zdrowie, zmieniają osobowość, degradują, narkomania pewnie najszybciej, alkoholizm trochę wolniej, benozdiazepiny jeszcze wolniej, bo fizycznie są mniej toksyczne (stwierdzenie to nie dotyczy zażywania ich latami!) uzależnienia behawioralne pewnie jeszcze inaczej (nie wiem) Alkoholik nie ogarnia swojego picia, tak jak lekoman swojego zażywania (nie potrafią przestać), co nie znaczy,że każdy alkoholik musi upijać się do nie przytomności,a lekoman leżeć na podłodze..Owszem ja brałem duże dawki, co nie znaczy,że się przewracałem na ulicach, leżałem w rowie lub traciłem przytomność..Nie wiem od czego to zależy, że jeden potrzebuje O.5 mg, a drugi 5 mg, może to zależy od budowy CUN, albo od dawki wyjściowej, to jest pojęcie bardzo względne, ja nie czułem już ich działania, piłem dużo kawy, ale na tym forum pisał nie dawno człowiek który dziennie przyjmował 90 mg Clona !! czyli 45 tabl (2 mg) / dzień Jest też tak, że niektórzy alkoholicy piją ciągami i mają przerwy w piciu, skąd wiesz,czy w lekomanii nie bywa podobnie? sam znam kobietę uzależnioną od środków nasennych Stilnox Imovane, która funkcjonuje przez parę miesięcy normalnie, a jak jej (jak to ona twierdzi) świat jej zbrzydnie, to zaczyna łykać przez tydzień, ale do nie przytomności trzeba było tak od razu .. Napiszę kolejny raz, ośmieszasz się pisząc takie rzeczy..i nie wypowiadaj się za setki osób z tego forum, bo tak naprawdę nie masz pojęcia, co oni myślą (tak Ci tylko się zdaje!), wielu z nich wiele by oddało aby móc wyjść szczęśliwie z uzależnienia i być wolnym od substancji.. Wymyślasz swoje zasady terapeutyczne i sposoby, masz za nic widzę psychologów, a nawet wiedzę wspomnianej prof Ashton która kilkanaście , jak nie -dzieścia lat pracowała na odwyku od benzodiazepinowym, a teraz jest ekspertem od tematu uzależnienia od benzodiazepin w międzynarodowej komisji z ramienia WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), ale przecieæ ty lepiej sié znasz! :)))..
  21. Nihil6 E tam zaraz, poczucie misji, po prostu szybko przebieram paluchami po klawiaturze No dobra, może faktycznie za długie posty napierdalam :) za bardzo się wczuwam i rozpisuje KONIEC Z TYM! każdy radzi sobie jak umie i chce.. Pani Ashton to nie milf ,raczej grandma ,ale wszystko rzecz gustu
  22. zaqzax-3 Tak jak wspomniałem, w poprzednim poście nie czuje jakiegoś wielkiego przymusu namawiania kogokolwiek „na siłę” na porzucenie benzodiazepin, chcesz przyjacielu to bierz, nie chcesz to nie bierz, twoja sprawa.. ..ale nie musisz mi tu zaraz zajeżdżać epitetami „lekkomyślny”, rozumiem, że Ty czujesz się ode mnie lepszy, tzn prawdziwie chory (nie uzależniony!), bardziej odpowiedzialny, bo bierzesz stałe, niskie dawki "lekarstwa" (pojęcie względne), a mnie uważasz za ćpuna,w dodatku z umysłem nastolatka, który łykał tabletki jak cukierki w sposób "narkomański" dla „fun-u”, haju, rekreacyjnie, albo z nudów, tak (?!) :)) Wydaje Ci się,że jak bierzesz stałe, małe dawki leku to jest wszystko OK.., to polecam Ci w takim razie artykuł największej specjalistki w temacie benzodiazepin prof. Heather Ashton "Benzodiazepiny – jak działają, jak je odstawić po wielu latach zażywania” (link pod spodem) http://www.benzo.org.uk/polman/bzcha01.htm w którym autorka wyróżnia zasadniczo dwa rodzaje uzależnień : - uzależnienie od rosnących dawek benzodiazepin aż do wysokich (rozwój tolerancji) - uzależnienie od niskich, stałych dawek (terapeutycznych) Ja bym dodał od siebie, biorąc pod uwagę swoje własne doświadczenia, że w obu przypadkach największą rolę odgrywa uzależnienie psychiczne (psychologiczne), z tym że w pierwszym przypadku (uzależ. od wysokich dawek) dochodzi silniejsze uzależnienie fizyczne.. Jeśli chodzi o mnie,to mylisz się.., Wyobraź sobie, że cierpiąc na fobie społeczną i ciężkie ataki paniki trafiłem załamany do psychiatry, który z mety zaaplikował mi na początek od razu 2 x 2 mg/dzeń Clonazepamu i Fevarin..Nie wiem dlaczego tak dużo? Może dlatego, że mam 185 cm wzrostu i ważę ponad 100kg, a moze dlatego,że byłem w tak kiepskim stanie (?) Wiedz,że nigdy nie nadużywałem alkoholu, nigdy nie zdiagnozowano u mnie uzależnienia od alko (nie jestem alkoholikiem), nigdy nie brałem żadnych narkotyków w żadnej postaci, ani razu nawet nie zapaliłem trawki! Pochodzę jak to się mówi z inteligenckiej rodziny, sam jestem po studiach, przez kilkanaście lat swojego nałogu prawie cały czas pracowałem.. i jako technolog w zakładzie produkcyjnym i 10 lat jako urzędnik państwowy na bardzo odpowiedzialnym stanowisku, mając poważną nerwicę i zaburzenie osobowości (typu unikającego), jakoś kleiłem tę swoją rzeczywistość za pomocą proszków.. W ciągu 3 lat regularnego brania tolerancja z 4 mg Clonazepamu urosła mi do 6 mg, w dalszych latach rosła dalej (po prostu potrzebowałem coraz więcej, aby uzyskać ten sam efekt uspokojenia) a w 9 roku brałem już od 24 – 30 mg tabl / dzień.. Później rozpocząłem terapię, odstawiłem Clonazapam na detoksie (z bólem), ale nie wytrzymałem i po trzech mies przesiadłem się na słabszą benzodiazepinę Cloranxen (Tranxene) który brałem przez 6 lat w STAŁEJ, tej samej DAWCE 20 mg! a 5 lat temu odstawiłem do zera. Nie to że chce być zupełnie czysty, ale muszę być taki, bo w moim przypadku zażywanie w niskich dawkach nie wchodzi w grę, nie sprawdza się.., a konkretnie mówiąc jak odstawiłem 20 mg Cloranxenu/ dzień (odpowiednik ok 0.66 mg Alprazolamu) to rozpadłem się "w mak", moja psychika siadła, więc ta dawka (choć mała) miała bardzo duże znaczenie dla mojej psychiki! Rozumiem,że Ty mając do czynienia z benzo od 12 lat doskonale panujesz nad tymi jak to nazwałeś „witaminami”..notabene każdy uzależniony w początkowej fazie twierdzi, że panuje nad swoim nałogiem, standard! ale wyrażasz się w swoich postach dość sprzecznie: to znów o ostatnim poście napisałeś a na koniec napisałeś Więc jak to jest z tym twoim braniem ?! Używasz benzodiazepin od 12 lat? najpierw brałeś sporadycznie i 0.5 mg? teraz bierzesz już regularnie i musisz brać 0,75 mg?..to nie jest tendencja zwyżkowa?? A zapytam wprost, jesteś w stanie wyobrazić sobie swoją przyszłość zupełnie BEZ tych leków?? skoro tak doskonale panujesz? A pro po porównania benzodiazepin do "witamin" to moim zdaniem to Ty pomniejszasz wielkość niebezpieczeństwa jakie niesie za sobą ich regularne, stałe zażywanie oraz skale zjawiska jakim jest coraz częstsze uzależnienie ludzi od tych leków, szczególnie w tej grupie ryzyka (mam tu na myśli ludzi cierpiących na nerwice, zaburzenia osobowości, fobie, itp), choć oczywiście nie każdy się tak samo mocno i szybko uzależni i od razu po 3-4 tygodniach.. Ale też spotkałem się już z kilkoma opiniami (także na tym forum) że z uzależnienia od benzodiazepin jest trudniej wyjść niż z uzależnienia od heroiny (?).., napisała do mnie też jedna osoba uzależniona od opiatów (tramal, heroina) twierdząc to samo..Nie wiem jak jest naprawdę (?) nie byłem uzależniony od heroiny Czasem zapomnisz zażyć dawki ? Wielkie mi co! ..zapomnij jej zażyć przez 1 rok, to wtedy pogadamy.. (niech będzie 6 miesięcy na początek, jesteś w stanie?!..) Nie wiem ,czy jesteś uzależniony,czy nie jesteś (?), to twoja sprawa i sam musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale : po 1. wiedz,że istnieje coś takiego w uzależnieniu jak mechanizm iluzji i zaprzeczeń, to taki nieświadomy „myk” głowy, nazywany też racjonalizacją, który ma za zadanie pomniejszać, minimalizować problem, usprawiedliwiać pewne, nawet niezdrowe zachowania, po to by np. niemieć wyrzutów sumienia i poczucia winy, takie samooszukiwanie się.. Piszesz, jak typowy uzależniony... np od alkoholu, "panuje nad tym", "piję mało", "te same dawki od lat" " nie jestem taki pijak jak ty! bo piję tylko 2 kieliszki dziennie i do dobrego koniaku, a nie jakiegoś taniego jabola" "piję tylko na noc", a co Ty myślisz,że jak łykasz Alprazolam tylko na noc,to w dzień w osoczu i organiźmie go nie masz?! zwłaszcza, że łykasz go od kilku lat? słyszałeś o zjawisku kumulacji benzodiazepin w organiźmie po długim okresie brania i o tym, że po tak długim okresie realne stężenie tego leku się zwiększa i nie jest adekwatne do dziennej dawki? (jeśli nie to odsyłam do w/w artykułu prof Heather Ashton) Po za tym T0.5 Alprazolamu to 6-12 godzin, a to oznacza, że ten lek po tym czasie działa o połowę słabiej,ale nie oznacza to,że jest wydalany z ustroju po 2. jak na prezentowany przez Ciebie „obojętny” stosunek do benzodiazepin to bardzo bronisz swojego sposobu brania, piszesz wytłuszczonym drukiem, tak jakbyś sam siebie chciał najbardziej przekonać o tym,że nie jesteś uzależniony.. Cóź z tego,że twoja znajoma odstawiła leki na okres ciąży, skoro powróciła do nich po wszystkim, a może fakt zajścia w ciąże i zdrowie dziecka był tak silną motywacją i bodźcem dla niej do przerwy, że „spięła się” na ten czas i zapomniała o chorobie? Wszystkie benzodiazepiny maja teratogenny wpływ na płód (potworotwórczy), powodują różne wady płodu itd., w każdej ulotce tych leków o tym pisze.. Nie tak hop siup z tym kolego, nie każdy alkoholik wychodzi z tego (byłem na terapii AA), oni z kolei twierdzą, że benzodiazepiny to dopiero syf i że gorzej z tego wyjść scarlett33 Współczuję Ci szczerze! twoja sytuacja jest rzeczywiście nieciekawa, jako kobieta i matka musisz czuć się okropnie! Wiem co to znaczy mieć partnera despotę / despotkę..Ja z kolei miałem taką matkę i żonę, a sam byłem głęboko uzależniony i czułem się jak nikt (jako człowiek, jako facet), gorszy, głupszy, pod każdym względem, teraz jest inaczej, choć jeszcze daleeeeko do ideału..Trudno tu tak coś w skrócie na szybko doradzić, powtórzę się i powiem,że moim zdaniem potrzebna Ci jest solidna psychoterapia, ale nie jakieś tam "pitu, pitu" raz na jakiś czas, z zwykłym psychologiem bez licencji, tylko prawdziwa długofalowa psychoterapia z psychologiem, psychoterapeutą z uprawnieniami do prowadzenia sesji psychoterapeutycznych zrzeszonym w jakimś związku PTP (Polskie Towarzystwo Psychologiczne) lub PTPU (Polskie Towarzystwo Psychoterapii Uzależnień).. Być może teraz mąż ma nad Tobą przewagę i przegrasz z nim tą bitwę (jesteś dalej czynnie uzależniona od benzo, ma na Ciebie haka:(..), ale tu chodzi o to by nie przegrać wojny..o dzieci. Jak zaczniesz leczyć swoją chorobę, problemy pierwotne i uzależnienie, to z czasem wyzdrowiejesz, wzmocnisz swoje poczucie wartości i pozycję, to w przyszłości będąc zdrowa będziesz miała większe szanse na ich odzyskanie (tak mi się przynajmn zdaje):)
  23. Przemek_44

    Witam..

    Hej Vinci ! Witaj na forum
×