Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemek_44

Użytkownik
  • Postów

    615
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Przemek_44

  1. Andrzej57 Witaj!:) Tak, LATEK1962 ma rację, to najlepsza strona o odstawianiu benzo i ogólnie o uzależnieniu od leków BDZ.. Dzięki za dobre słowo na temat bloga, miło mi, że przeczytałeś, w dodatku cały (!), a wpisy przecież długie..Przyznam szczerze, że świadomość, że ktoś to czyta, daje p ozytywnego kopa I motywacje,by dalej robić to co się robi:).. Pytasz,czy moim zdaniem dasz radę sam odstawić (?) myślę,że zależy to od kilku czynników, ale zanim odpowiem jakich, to mam ochotę napisać,że moim zdaniem jesteś klasyczną ofiarą służby zdrowia z minionych czasów (ja I wiele innych osób też), gdzie nerwicę, stres, lęki leczono benzodiazepinami, a nie psychoterapią lub inną pomocą psychologiczną I przepisaywali je wszyscy lekarze, nie tylko psychiatrzy, więc nie mieliśmy chyba zbytnio wyboru, by nasze sprawy w tym temacie potoczyły się inaczej:(..Ja widać u nie których specjalistów dalej nic się nie zmieniło..Ostanio oglądałem na filmiku, który ściągnąłem, że szacuje się, że ponoć 30% ludzi w wieku 60+, 70+ uzależnionych jest od leków z grupy BDZ Uważam,że to dobrze,że wziąłeś się za odstawianie benzo, będziesz miał z czasem jaśniejszy umysł, refleks, wrażliwsze zmysły, co w pewnym wieku jest bezcenne, prawda?..Z tego co czytałem, to np osobom w okolicach 60-tego (I powyżej) roku życia ogólnie zaleca się stosowanie dużo mniejszych dawek benzodiazepin, niż w przyp. Osób pomiedzy 20 a 50 rokiem życia,ze względu na gorszą eliminację leku z organizmu,a co za tym idzie możliwość jego kumulacji I wzrostu stężenia w ustroju.. Nie jestem żadnym specjalistą, ale wydaje mi się, że obrałeś dobre tempo na odstawianie Clonazepamu, choć powiem szczerze,że tak do końca nie mam zdania, bo 20 lat regularnego przyjmowania,to kawał czasu, pamiętaj o zjawisku kumulacji leków BDZ w organizmie (o którym poczytasz w wymienionym powyżej przez LATKA1967 artykule prof H.Ashton), które po latach regularnego zażywania odkładają się w tkankach tłuszczowych, mięśniowych, a nawet śladowo w kościach, do tego realne stężenie w krwi mogło być znacznie większe, może powinienieś jeszcze wolniej (?) Mi po 14 latach powiedzieli,że będę usuwał leki jeszcze przez kilka miesięcy (od ostatniej przyjętej dawki), a też odstawiałem tabletki bardzo powoli.. A jak szybko I wciagu jakiego czasu zredukowałeś dawkę z 3 mg do 1.5 mg? Uważam,że powinieneś do sprawy podchodzić BARDZO OSTROŻNIE! Złaszcza, że jak piszesz masz tak jak ja cukrzycę (nadciśnienie może też (?)..) Duży stres, napięcie jak pewnie wiesz podnosi poziom cukru w organiźmie, więc może będziesz musiał nauczyć się jakichś technik relaksacji (Schultz, Jackobson) Mimo wszystko radziłbym Ci konsultacje z lekarzem w tej sprawie..,z tym twoim lub jakimś nowym, o świeższym podejściu do sprawy, być może zanim weźmiesz się za odstawianie powinienieś zacząć brać jakiś lek o działaniu przeciwpadaczkowym, Neurotop, Tegretol (karbamazepina), Lamotrygina, Dapakinę odradzam, ze względu na "uboki", sam brałem I teraz będe odstawiał, bo prawdopodobnie po nim przytyłem, a przy cukrzycy nadwaga jak wiesz to czynnik ryzyka, poza tym ponoć kiepsko działa na wątrobę.. Clonazapam ma silne działanie miorelaksacyjne I przeciwdrgawkowe (lek antypadaczkowy), więc przy odstawianiu może wystąpić efekt odwrotny, z epizodem padaczkowym włącznie! A po 20 latach zażywania, to ja bym nie ryzykował.. Może też lekarz zaleci Ci jakiś SSRI na jakiś czas? (antydepresant, również o pewnym działaniu antylękowym) Co do czynników warunkujących sukces w odstawieniu benzodiazepin to może składać się na to (nie musi) kilka rzeczy np jakiego rodzaju są (były) twoje problemy, czy leki BDZ zostały Ci przepisane w związku z jakimś określonym, nieszczęściem losowym, coś co spotykało Cię w życiu “z zewnątrz”, czy ze względu na jakieś twoje problemy wewnętrze, fobie, nerwicę, stany lękowe.?.Czy masz jakieś predyspozycje do uzależnień (?), czy ktoś z twoich bliskich np w rodzinie pochodzenia był od czegoś uzależniony (np alkohol, inne)? Czy leki to był, przez 20 lat, powiedzmy ogólnie twój sposób na radzenie sobie z wszelkimi problemami życiowymi, odreagowanie I ucieczka? Czy zażywałeś go z powodu ..hmm, np jakiejś określonej traumy, z którą sobie już poradziłeś I po prostu leki nie są Ci już do niczego potrzebne (??) wystarczy,że je stopniowo odstawisz I po sprawie (?).. Ja miałem (wciąż mam) sporo problemów wewnętrznych (nerwica), choć I pewne traumy w życiu też miałem, więc by odstawić leki musiałem skorzystać z psychoterapii I wsparcia z zewnątrz.. gossia Relanium zażywane co 2 dni, to może nie codziennie, ale też systematycznie, zwłaszcza jeśli ten stan trwa od 10 lat..Tak, masz rację, Relanium ma długi czas działania.. Biorąc pod uwagę, że Relanium występuje w zawiesinie 2 mg, tabletkach 2, 5 i 10 mg, to twoje 0,75 mg to jest nie dużo, lecz jak w każdym uzależnieniu wg mojej teorii najwiekszym kłopotem jest uzależnienie psychiczne (psychologiczne)
  2. No tak..warto też moim zdaniem zwrócić uwagę na to, że w filmie, w którymś momencie pojawia się termin "legalne narkotyki" w odniesieniu do benzodiazepin i leków nasennych..
  3. Dzięki wieslawpas, miło mi! Dobrze wiedzieć,że ktoś w ogóle czyta te moje wypociny! Wiesz, znalazłem ciekawy dokumentalny film na YouTube (prod.Francja) na temat uzależnienia Francuzów od leków z grupy benzodiazepin takich jak Temesta (Lorafen), Xanax (Alprazolam), Rohypnol, nasennych Stilnox, Imovane a nawet antydepresantów Prozac, Zoloft..zamieściłem go na blogu, na stronie przydatne linki, polecam! (link poniżej) Chemiczny spokój. A jak Ty się masz? Jak samopoczucie??..
  4. Cześć lili_82 Mam 45 lat, jestem żonaty i wszystko co opisałaś nie jest mi obce, a konkretnie mówiąc bardzo niska samoocena, poczucie wadliwości własnej, "nietakości" , zaburzenia lękowo-depresyjne, choć w moim przypadku to głównie lękowe, przewlekłe (nerwica), a w konsekwencji stany depresyjne, także derealizacja i poczucie ucieczki "do wewnątrz", zamknięcie jakby w bańce mydlanej lub za szklaną,grubą szybą, dochodzi do tego jeszcze ucieczka w świat marzeń.. Derealizacja,czyli poczucie nierealności otaczającego nas świata, który wydaje się być jakiś dziwny, odrealniony, ni to we śnie, ni na jawie..Nie są to żadne halucynacje,omamy,czy zwidy..nie, wszystko jest niby takie jak ma być, tylko jakieś dziwne, zniekształcone,złowrogie..To trochę tak (trochę), jakby przyśnił Ci się jakiś koszmar,czy też miałabyś jakiś ciężki, dziwny sen i po przebudzeniu już na jawie, gdy w wstajesz idziesz do łazienki, myjesz się, ale ciągle jeszcze jesteś pod wrażeniem tego snu, do końca niewybudzona, pomiędzy rzeczywistością, a senną marą, choć już wiesz,że się obudziłaś,że jesteś u siebie w pokoju..Mija jakiś czas, wypijasz kawę, sen się powoli zaciera, łapiesz normalne obroty i jakoś mija, a z derealizacją to jest tak,że może trwać miesiącami lub nawet latami, oczywiście jeśli jest nie leczona.. Ja miałem silną derealizację w okresie silnego rozwoju nerwicy, później przez ok 2 lata po odstawieniu benzodiazepin od których byłem przez wiele lat uzależniony.. Obecnie mogę powiedzieć z własnych doświadczeń i terapii, że derealizacja, to po prostu objaw (jeden z objawów) bardzo silnego lęku, u mnie to np związane było z fobią społeczną i agorafobią,z których się leczę..Ponoć derealizacja często występuje w agorafobii, głowa robi wtedy (nieświadomie) taki "myk", że postrzega świat zewnętrzny jako straszny, złowrogi, ponury i odrealniony, a skupia się tylko na miejscu bezpiecznym, w moim przyp. mieszkanie, pokój i wtedy występuje poczucie muru,ściany, szklanej szyby, to takie jakby zabezpieczenie przed tym co "na zewnątrz".. Nie wiem dlaczego twój mąż uważa,że jest gówno wart i że nie zasługuje na miłość, bo przecież każdy na nią zasługuje, no chyba,że to ktoś do cna zły, nie wiem,skrzyżowanie mordercy, pedofila i kanibala, choć i tacy uważani są za chorych,zaburzonych, ja podejrzewam,że on wyniósł takie przekonanie z swojego domu rodzinnego, z dzieciństwa, może miał jakieś trudne relacje z ojcem, matką.. Ja np byłem wiecznie krytykowany przez matkę, która w dodatku była despotyczną 100% perfekcjonistką, która nie pozwalała nawet myśleć po swojemu, do tego brak prawidłowego wzoru ojca, który był uległy, przestraszony, podporządkowany, pełen kompleksów, w domu rodzinnych brak pochwał, ciepła, tylko krytyka, kinderstuba, brak swobody do rozwoju swojej własnej, męskiej osobowości, brak jakiegokolwiek wprarcia, zakaz okazywania negatywnych uczuć..Nie nauczono mnie pewnych umiejętności, nie umożliwiono rozwoju, miałem tylko się uczyć, zdobywać wiedzę i zostać geniuszem.. W zetknięciu z dorosłym życiem, pełen niepewnosci, w dodatku już z zaawansowaną fobią społeczną na karku, po pewnym traumatycznym wydarzeniu, którego stałem się ofiarą w przeszłości, rozkraczyłem się jak pijany koń na lodzie (przepr.za porównanie) i ani do przodu, ani do tyłu ..
  5. Przemek_44

    Witam i ja

    Witaj! Dzięki i nawzajem..
  6. Witaj Trudno tu coś powiedzieć jednoznacznego na temat twojej mamy (przynajmniej moim zdaniem).. A czy twoja mama miała te objawy gdy była jeszcze na Clonazepamie?? ..Nie jestem lekarzem, ale wydaję mi się, że demencja to nie jest coś co następuje z dnia na dzień, tylko stopniowo, chyba,że jest wynikiem jakiejś choroby, guza mózgu itp..Jeśli jednak to pogorszenie i objawy pojawiły się równolegle wraz z rozpoczęciem odstawiania Clonazepamu to prawdopodobnym jest,że są to objawy odstawienne..24 lata łykania Clonazepamu to szmat czasu, ja po 14 latach brania dochodziłem do siebie od 1.5-2 lat..To,że twoja mama przestała brać ok 3 miesiące temu, nie oznacza, że to był faktyczny moment, w którym realnie rozstała się z lekiem i była już wolna od substancji , bo jak pewnie wiesz benzodiazepiny brane długo kumulują się w organizmie i nie występują tylko we krwi,ale w tkankach mieśniowych, tłuszczowych, kostnych i twoja mama mogła wydalać leki z ustroju jeszcze przez wiele tygodni, jak nie parę miesięcy,czemu mogły, mogą towarzyszyć dalsze objawy odstawienne..Zapewne znany jest Ci artykuł prof Heather Ashton wielokrotnie cytowany na tym forum o benzodiazepinach, jeśli nie to pod spodem podaję link: Benzodiazepiny-Jak działają, jak je odstawić po wielu latach zażywania. Stężenie leku w samym osoczu mogło być po tak długim okresie czasu znacznie wyższe, niż ta dzienna dawka (2-4 mg), do tego dochodzi część psychiczna, psychologiczna uzależnienia
  7. Przemek_44

    Dobry wieczór :)

    trojka24 Witaj! Czasem dobrze i pogadać na forum, aby w ogóle od czegoś zacząć, a i sporo potrzebnych informacji można zdobyć, ważne jednak by mieć umiar i nie zamienić kontaktów z ludźmi w realu na znajomości wirtualne..trzeba też zachować dystans i rozsądek do tego co tu przeczytasz, bo trafisz na wartościowe wypowiedzi ale i na te mniej
  8. Przemek_44

    Cześć

    Cześć :)
  9. Przemek_44

    Cześć :)

    staje się niebytem Witaj na forum! Też pochodzę z rodziny DDD, współczuję Ci przykrych przejść, mam nadzieję, że znajdziesz tu wsparcie i potrzebne informacje..
  10. Przemek_44

    Witam!

    Hej Coella!
  11. Linkaaa Witaj na forum!:) Basen to świetny pomysł, woda rozluźnia i relaksuje :)
  12. Tak, teraz tylko doraźnie w dawce 0,25 mg :) Przemek bardzo Ci dziękuję za wsparcie Nie ma za co..drobiazg. No to pięknie!! :)) GRATULACJE I WIELKI SZACUN!! Tak mi się właśnie zdawało, że Tobie ten Clon to już do niczego nie był potrzebny..
  13. Przemek_44

    witam

    Witaj! :)
  14. Drodzy Państwo "benzo, benzy - niarze" czynnie uzależnieni oraz Ci uzależnieni, co już nie biorą Nie biorę benzo już prawie 5 lat i 10 miesięcy, a wczoraj śniło mi się że połknąłem 8 mg Clonazepamu + 1 Relanium, a później jeszcze miałem zamiar pić jakieś alko (śniło mi się,że jestem na czyimś weselu), sam nie wiem dlaczego, poprzedniego dnia, wieczorem sakramencko pokłóciłem się z swoją żoną , no i najadłem się na noc..może dlatego..Takie sny zdarzają mi się już bardzo rzadko, ale zdarzają się, no ale 14 lat codziennego brania (9 lat Clon, 6 lat Cloranxen) Sądzę,że obecnie głównym moim problemem jest nerwica i to się z niej leczę, ale jednak pewne schematy w mózgu, jak słabnące "pomruki" przeszłej już burzy zdarzają się..Wydaję mi się,że nie jest to pozostałość na poziomie fizjologicznym, tylko bardziej psychicznym, zapamiętanych schematów i nawyków, choć do końca to nie wiadomo jeszcze jak to z tymi benzo jest (?) monmaria Witaj! Nie bierzesz już leków wcale ?? tzn w sensie, że codziennie regularnie?
  15. AmnuM Współczuję Ci tej padaczki! tak to niestety bywa w przyp. nagłego odstawiania benzo, a Clonazepamu szczególnie, bo on ma bardzo silne działanie miorelaksacyjne i przeciwdrgawkowe, a często objawy abstynencyjne bywają odwrotnością tego co dawał lek..Przed "odstawką" zawsze lepiej skontaktować się z psychiatrą, który wprowadzi jakieś leki przeciwdrgawkowe (np karbamazepina itp) Jasne,że sukces, jakiekolwiek obniżenie dawki, w przypadku,gdy są one wysokie to pozytyw, gratulacje! Sądze,że stopniowe dzałanie i rozwaga w tym temacie przede wszystkim!
  16. Przemek_44

    Ahoj, przygodo!

    Ha, ha ..masz refleks, dobre! :) Catwax Witaj na forum!
  17. Przemek_44

    Witam

    tusiak3 Witaj na forum! ojj miałem tak nie raz, nie dwa, a wiele razy, na szczęście w przeszłosci..Teraz lepiej
  18. Przemek, nie wszystkie..myślę,że jest tak jak z mężczyznami jedni są śmiali, inni nieśmiali i tak samo chyba jest z kobietami, jedne są zakompleksione i łatwiej im nawiązać kontakt z nieśmiałym facetem, inne mają wysokie poczucie własnej wartości i wolą mężczyzn pewnych siebie, inne pół na pół, lub w innych proporcjach, jeszcze inne zadufane i zarozumiałe, inne tylko takie udają,by przykryć swoje kompleksy, naprawdę świat i ludzie są różnorodni :).. Jasne,że trudna, sam miałem z tym problem i wciąż mam (chociaż trochę chyba mniej), byłem na różnych terapiach, w tym dojeżdżałem na 1 roczną terapię grupową gdzie było sześć kobiet! ,a właściwie same kobiety, ja siódmy, 2 gości po dwóch tyg, zrezygnowało (dla ciekawostki jeden z nich był księdzem) :)..ale zmierzam do tego, ze obawiam się, że z nieśmiałością, niską samooceną może być Ci trudno samemu sobie poradzić o ile uda Ci się w ogóle (?) .. Nie wiem jaki masz stosunek do psychologa, psychoterapii, itp (?) jakie masz w swoim miejscu zamieszkania lub okolicach możliwości (?)..ale ja bym namawiał Cię na wizytę u takiego specjalisty..Nie psychiatry, może nawet nie chodzi tu,żebyś jakoś wielką, długą terapię rozpoczynał, ale jakieś konsultacje, od czasu do czasu rozmowy z kimś życzliwym mogłyby Ci pomóc w pokonaniu twoich barier..Skąd się to u Ciebie wzięło (nikt raczej się nie rodzi od razu z niską oceną :) ..) , jak sobie z tym poradzić Nie,no skąd, jaka wada! :) To wielka zaleta ! Zwróć uwagę, jak myślisz tylko 2 kategoriami :) (sam miałem ten problem od zawsze, wciąż zdarza mi się tak myśleć), jak wspomniałem,że może podchodzisz do życia nazbyt poważnie i nazbyt odpowiedzialnie to chyba uznałeś,że namawiam Cię być może do rzucenia pracy, lekkomyślności, nie przejmowania się niczym i np życia na koszt państwa itp Tak naprawdę,to ja uważam, że niedobre, złe, szkodliwe są dla nas SKRAJNOŚCI! Jak jesteś super odpowiedzialny, perfekcyjny, tylko z wysokimi wymaganiami wobec siebie, to biorąc pod uwagę fakt,że człowiek z natury swej jest istota niedoskonałą, która choruje,czasem popełnia błędy, to po 1. stale będziesz z siebie niezadowolony..po 2. w wiecznym samodoskonaleniu, pracowitości, odpowiedzialności nie znajdzesz czasu na odpoczynek i zabawę, która jest w życiu równie ważna..często to wtedy poznajemy kogoś bliskiego (zwróć uwagę,że poznałeś dziewczynę na weselu)..Jak nie jesteś wypoczęty, wyspany to nie możesz efektywnie pracować, prawda? Druga skrajność to podchodzenie do życia zbyt lekko, bycie lekkoduchem, poleganie wyłącznie na pracy, opiece, finansach innych, nastawienie wyłącznie na zabawę itp Psychoterapeuta w wypadkach kiedy prezentowałem/ prezentuje myślenie zero jedynkowe (0-100%, i nic pomiędzy) namawia mnie, aby kierował się zasadą "złotego środka" :) No ale z tego co piszesz, to brzydki, czy ułomny nie jesteś, prawda? Po za tym czytając twoje posty odbieram, że mam do czynienia raczej z bystrym, kumatym facetem, więc....może jakaś dziewczyna pomyśli sobie o tobie,co taki przystojny, wysoki 2 metrowy facet, i w dodatku bystry będzie we mnie widział (?!) Przecież kobiety mają inne preferencje niż my co do wyglądu (?) im chyba się podobają (nie wiem) ,postawni, wysocy faceci, nie wiem, może barczyści , czy co tam innego, chociaż akurat moja żona i 20 letnie córka zwracają też uwagę na męskie tyłki (czego akurat nie rozumiem ..) Przemek, to twój pogląd..Może jestem naiwny, ale ja wyznaje taki pogląd, że jak się ma zdrowie, jest się bystrym, przedsiębiorczym, nie boi się pracy i ma się trochę szczęścia i co chyba NAJWAŻNIEJSZE trochę pozytywnego myślenia to można sobie tak zorganizować życie, żeby było miejsce i na zabawę i na pracę! A dlaczego tak trudno Ci uwierzyć, że skoro Ty jesteś zwykłym człowiekiem i pragniesz być kochany, to jakaś kobieta też by nie chciała? przecież one z swej natury są bardziej uczuciowe i wrażliwe..No tak,znów sie rozpisałem
  19. Nickchwilowy No to masz powyżej opinie samej kobiety, która bardzo trafnie odniosła się do twoich poglądów i co Ty na to?:).. Myślę, że w twoim myśleniu, przekonaniach występuje coś takiego, jak "czarno-białe" postrzeganie świata, siebie i innych ludzi..To błąd myślowy tzw "błąd poznawczy" (jeden z błędów), który przed wielu laty został wyselekcjonowany przez grupę psychologów (najtęższych umysłów w tej dziedzinie), który jest charakterystyczny dla ludzi o zaniżonej samoocenie, 100% perfekcjonistów, ludzi cierpiących na różne nerwice, depresje..Nie będę się tu rozpisywał i wymądrzał, bo nie o to chodzi..Sam do nie dawna takie myślenie miałem i jeszcze w niektórych sprawach z tym walczę.. Czarno-białe myślenie lub 0-1 (zero-jedynkowe), czyli postrzeganie WSZYSTKIEGO tylko w dwu kategoriach!! No wiesz, takie myślenie,że ludzie dzielą się tylko na dobrych i złych, grubych i chudych, mądrych i głupich, brudasów i czystych, pięknych i brzydkich, a przecież ani świat ani ludzie nie są tylko tacy..Pomiędzy kolorem czarny i białym są miliony odcieni..Świat jest różnorodny, ludzie także..Do czego zmierzam (?).. A np do tego,że kobiety też są różne, jedne są pewne siebie (tzn dobrze się czują w swojej skórze, nie mają zbyt wielkich kompleksów) i szukają pewnych siebie mężczyzn, inne nieśmiałe i szukają nieśmiałych mężczyzn, jeszcze inne w nie których kwestiach bardziej pewne siebie, w innych mniej lub wcale, oczywiście zdarzają się też kobiety puste lub toksyczne, ale też wartościowe i uczciwe..Jak większość nieśmiałych (w stosunku do kobiet) facetów wydaję mi się trochę idealizujesz kobiety, które oczywiście są dla nas mężczyzn cudowne:), ale też mają różne problemy, czasem trudne życie, dzieciństwo, jakieś traumy w życiu, mają różne cechy charakteru, bywają zagubione A co Ty też jesteś Przemek ?:) Wydaję mi się,że zdecydowanie za dużo od siebie wymagasz, nie masz też chyba zbyt dobrego mniemania na temat dziewczyn (kobiet)..Może się mylę (?), ale moim zdaniem kobiety przede wszystkim pragną być kochane przez mężczyzn, także adorowane, podziwiane, akceptowane..Oczywiście stan konta, zdolność kredytowa, zdrowie, przedsiębiorczość mężczyzny to bardzo ważne rzeczy w późniejszym życiu, ale czy Ty natychmiast chcesz ożenić się świeżo poznaną dziewczyną i spłodzić jej dziecko ??!.. No bo jeśli tak, to faktycznie trzeba zamieszkać razem, stworzyć warunki rodzinie, dziecku (ale zarówno Ty jak i ona), stabilizacja..Ale wtedy gdzie "etap pośredni"?! Ten najfajniejszy :) Randki, spacerki, kino, kawiarnia itp (myślenie czarno-białe) A gdybyś Ty poznał dziewczynę pracującą w sklepie, albo nie pracującą, np uczącą się na 1-2 roku studiów, która bardzo by Ci się podobała i Cię kręciła, to czekałbyś z 1 krokiem, aż skończy szkołę, zdobędzie zawód, zacznie zarabiać?:)
  20. Ok, rozumiem..Lata 70 i psychoterapia (?) no proszę, tu mnie zaskoczyłeś (miałem wtedy 1 roczek:)..), ale Ty mieszkasz w Warszawie, to może w stolicy lub większych miastach wojewódzkich lepiej to wyglądało, ja jestem z miasta ok 80 tys mieszkańców, to tu jest wciąż słabo..Wprawdzie w końcu spotkało mnie chyba duże szczęście i trafiłem do bardzo dobrego fachowca, ale to musiałem "w Polskę" pojechać,żeby zdobyć do niego namiar, facet się specjalnie nie afiszuje, nawet w ogóle nie przyjmuje prywatnie.. A nie zapytałeś się ich wprost dlaczego nie chcą przyjąć Cię z powrotem na terapię?.. Nie wiem co Ci doradzić i w czym rzecz (?), jedno Ci mogę powiedzieć, zmiana jest możliwa, nawet tych bardzo ugruntowanych przekonań, ja nie jestem jeszcze w pełni zdrowy i daleko mi do ideału, ale pamiętam jaki byłem 5 lat temu, a jaki byłem 8-10 lat temu, pełen niewiary, kompletnie zależny i podporządkowany najpierw w dzieciństwie i młodości nadopiekuńczej, despotycznej matce, a później żonie..Pisałem już o tym,że nie miałem prawidłowego wzoru mężczyzny, jakim jest zwykle dla młodego chłopaka jego ojciec..Mój ojciec fajny i inteligentny gość,ale z bardzo niską samooceną jako facet, niskim poczuciem wartości ,wiecznie uległy, podporządkowany matce.. Jeśli chodzi o Ciebie i twoją terapię, to przyszła mi jeszcze jedna myśl do głowy..Od razu zastrzegam,że nie wiem,czy słuszna, a właściwie to 2 myśli .. Po 1. Kiedyś w jednej z klinik nerwic powiedzieli nam, że z terapią i leczeniem jest tak,że młodzi ludzie, którzy mogli by mieć najlepsze efekty w leczeniu (no bo teoretycznie im w młodszym wieku zaczyna się leczenie,tym szybciej można wyzdrowieć) niestety nie chcą się za bardzo leczyć, dopiero leczą się, gdy już mają trochę latek i dostaną od nerwicy w kość po 2. Benzodiazepiny..Nie wiem jakie masz na ten moment zdanie na temat swojego przyjmowania alprazolamu, czy uważasz,że to uzależnienie, czy nie (?) Prawdę mówiąc nie wiem nawet jaki jest stan faktyczny w tym temacie.. Zmierzam do tego, że jeśli założymy (czysto hipotetycznie),że jesteś uzależniony od benzo, a nigdy nie leczyłeś się z uzależnienia, tylko zajmowałeś się problemem pierwotnym (nerwicą, depresją) to niekoniecznie miałeś w ogóle szanse na postęp.. Ty bierzesz małe dawki, więc trudno powiedzieć, ale ja np wcześniej leczyłem tylko nerwicę ,a powinno się moim zdaniem leczyć uzależnienie i nerwicę równolegle ..Trudno powiedzieć jak to jest z benzo, to jeszcze wciąż "świeży" temat, ale u alkoholików np jest tak, że najpierw detoks, później terapia odwykowa w celu uświadomienia i zatrzymania myśli i zachowań nałogowych, a później terapia rozwoju osobistego, być może zaburzenia osobowości itd Ja wprawdzie byłem na terapii odwykowej, ale jako jedyny lekoman czułem się tam chu**o, dlatego zdecydowałem się na detoks ambulatoryjny i współpracę z fachowcem z doświadczeniem zarówno w temacie leczenia uzależnień, jak i zaburzeń osobowości.. Mnie się wydaje, że uzależnienie od benzo to cholernie trudny temat do ogarnięcia ! (przynajmniej dla ludzi predysponowanych), benzodiazepiny strasznie "kotwiczą" się w psychice i jest to z wielu względów bardzo "wygodne" uzależnienie i przez to być może nawet w pewnych aspektach gorsze od uzależnienia od alkoholu lub narkotyków (?)..
  21. Nickchwilowy A musisz być zaraz duszą towarzystwa,żeby przebywać wśród ludzi i dobrze się bawić? mieć dziewczynę? Opowiadać wyborne dowcipy, zabawiać wszystkich, pogrywać na gitarze i śpiewać itd? Pewnie fajnie by było,ale nie każdy ma ten dar, a może nawet nieliczni, większość ludzi chyba jest gdzieś "po środku".. Ja nie twierdzę że zdrada to twój największy problem, wydaje mi się,że jest nim twoja niska samoocena i niskie poczucie wartości (?) Nad tym można pracować z psychoterapeutą, aby dowiedzieć się, skąd się ona u Ciebie wzięła i jak można to zmienić. A to mało?!..A gdyby jakaś ładna, miła i równie dobrze wyposażona genetycznie co Ty dziewczyna tak po prostu obdarzyła Cię swoją miłością, zaufaniem, bliskością, czułością, dodatku bezinteresownie to by było dla Ciebie mało? Większość kobiet,dziewczyn marzy o miłości, o tym jedynym, o wspólnych spacerach..Pierwsza randka, poznawanie się nie polega chyba na przeskanowaniu twojego konta, pobraniu materiału genetycznego, w celu zbadania, czy jesteś zdrowy i zdatny do reprodukcji (?) :) Oczywiście to to wszystko ważne sprawy na przyszłość, praca, pieniądze, poczucie stabilizacji, ale w życiu chyba to nie jest tak że mężczyzna najpierw musi dojść do czegoś, pozycji, majątku i DOPIERO wtedy może, daje sobie prawo, do poznania kobiety..Czasem kobieta i mężczyzna poznają się i rozwijają się,dochodzą do czegoś razem
  22. Nickchwilowy Witaj na forum! Współczuję Ci tego zdarzenia z przeszłości, przykra sprawa! Odebrałeś je chyba bardzo osobiście, co oczywiście naturalne, może nawet pomyślałeś, że jesteś do bani (?).. Chyba masz ogólnie niską samoocenę jako facet (?) ..Sprawa jednak mogła w ogóle nie być związana z Tobą, choć zostałeś wrednie wykorzystany i na pewno skrzywdzony! Chodzi mi o to,że ten "incydent". czy zdrada może w ogóle nie miała związku z twoją atrakcyjnością lub jej brakiem, po prostu panienka kochała się w twoim przyjacielu od samego początku, on był w jej typie, a że może obawiała się, krępowała bezpośrednio "uderzyć" do niego, to wykorzystała Ciebie (co tu dużo mówić wredne zachowanie).. Z drugiej strony (mam nadzieję,że Cię nie urażę,ani twojej byłej) to może wielkie szczęście, że Ci z nią nie wyszło, bo skoro kobieta tak przedmiotowo,bez uczuć traktuje ludzi, to nie wykluczone,że jeszcze twojemu przyjacielowi (pewnie byłemu) jakiś numer jeszcze nieraz wywinie, a i Tobie mogła by wiele przykrości sprawić..To ona powinna się wstydzić, a Ty poszukaj sobie wartościowej dziewczyny.. Uważasz,że nie masz nic do zaoferowania kobiecie? Dlaczego?! A czym Ty się różnisz od innych facetów? Ręce masz, nogi masz,"ten" tam pewnie też masz:) zapewne wyglądasz mniej lub bardziej jak facet, skoro pracujesz w sklepie, to potrafisz pracować, potrafisz zarobić..A Ty myślisz, że czego oczekuje normalna, przeciętna kobieta ? Złotych gór, pięknych fur (?) każda(?!) A czego Ty oczekiwałbyś od kobiety ? Może wystarczysz jej Ty (po prostu) , taki jaki jesteś, twoja obecność, bliskość (nie tylko w znaczeniu seks), twoja męska natura i silne ramię i to,że ją czasem przytulisz, chcesz mieć kiedyś rodzinę, dzieci (?) ona pewnie też.. Olej przeszłość, nie myśl ,że wszystkie kobiety są takie jak twoja była (nie uogólniaj!), myślę,że tak naprawdę największym problemem w tej chwili jesteś Ty sam dla siebie, twoje bariery i być może złe myślenie na swój temat, bo skoro poznałeś na weselu fajną dziewczynę i ona pisze do Ciebie na fejsie..
  23. devnull Byłem u swojej lekarki w ośrodku, zmieniła mi leki:)..Faktycznie po depakinie można czasem przytyć, ale powiedziała mi też, że i po paroksetynie, którą wprowadziła mi razem z depakiną 1.5-2 lata temu również można przytyć..Nie którzy tyją i szczególnie jest parcie na słodkie, a ja mam tendencję do wpieprzania słodkiego, co w przypadku mojej cukrzycy..hmm, NO COMMENTS! Dostałem zamiast Paxtinu , Velaxin ER 75, a później po 2 tyg 150 mg, nie twierdzę,że to będzie jakaś rewelacja, ale ponoć działanie antylękowe ma porównywalne do paroksetyny, ale masa ciała ulega zmniejszeniu..Brałem go już kiedyś parę miesięcy pod postacią Efectinu ER, nie pomógł, ani nie zaszkodził ,ale to było zaraz po odstawieniu clona,więc nic nie miało prawa działać..Za miesiąc z kolei jeśli lek się przyjmie, to zmieniam Depakinę i wracam do Neurotopu (karbamazepiny),który brałem wcześniej..Także dzięki za poradę! Łoo..ho,ho to Ty też "weteran" jesteś ! 8 psychoterapii indywidualnych ?? Współczuję! I to wszystko była prawdziwa terapia, tj psychoterapia u psychologów klinicznych z uprawn.do prowadzenia psychoterapii? No, ale skoro piszesz,że w różnych nurtach, to pewnie tak..Nie rozumiem,dlaczego nie chcieli Cię ponownie przyjąć (?) A możesz powiedzieć (jeśli to nie tajemnica) jaką masz zdiagnozowaną chorobę,zaburzenie, (organiczne, nie organiczne) ..Ja mam fobię społeczną, z wtórną od tej fobii agorafobią i współistniejącym zespołem lęku uogólnionego (zaburzenie osobowości "typu unikającego")..Przez 1 rok po odstawieniu benzo miałem też niektóre cechy PTSD (po 23 nieudanych próbach odstawiania BDZ), na szczęście powoli wszystko mija (BARDZO POWOLI), agorafobia z derealizacją też.. Nie słuchaj malkontentów! A jak oni się leczyli ? Benzodiazepinami? Skoro mają po 50-70 lat, to chyba nie psychoterapią, bo ta w Polsce jest dostępna stosunkowo od nie dawna, chyba od kilku, góra kilkunastu lat (?) Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą ciągnąć Cię "w dół", żeby poprawić sobie samopoczucie, no bo jeszcze by się okazało,że tobie leczenie pomaga,to oni musieli przyznać się do porażki,a tak w kupie raźniej:) Jasne,że przekonania, zachowania zdobywa się przez całe życie, od dzieciństwa, poprzez młodość, dlatego psychoterapia to nie leczenie grypy, trwa od kilku miesięcy do kilku lat..To taki jakby kurs stopniowego oduczania się pewnych rzeczy, zmiany utrwalonych przekonań , wzorców myślenia, lub zmiany stosunku do siebie i innych spraw..Wydaję mi się, że nie trzeba przebudowywać calej swojej osobowości, by zacząć zdrowo żyć, dobra psychoterapia to taki przyspieszony kurs oduczania się starych rzeczy i nauka nowych..Oczywiscie nie od razu Kraków zbudowano, wszystko wymaga czasu Pewnie nie, ale domyślam się, nie wychodziłem prawie dwa lata z domu. Teraz też nie jest idealnie, ale jest już lepiej.. Jesteś jeszcze młody, jak ja miałem 30 lat to powiem szczerze,że byłem jeszcze w czarnej dupie! wieslawpas Nie, nie jest z Warszawy, ale czasem tam bywa..Odpowiem Ci na priv.. Co do terapeuty uzależnień to nie mam za bardzo rozeznania, kto tam jest dobry (nie jestem z Warszawy).. Szukasz kogoś z NFZ, czy płatna terapia też wchodzi w grę? Jeśli chodzi o odstawianie benzo, to jak tu już w wątku wspominano wcześniej wydaję mi się,że może dr Anna Basińska - Szafrańska..Jak nie chcesz iść na oddział F3, to może poprowadzi twoje odstawianie benzo ambulatoryjnie (nie wiem,czy jest taka w ogóle możliwość i jak lepiej (?) ) W internecie znajdziesz na nią namiar, oprócz IPiN pracuje też w jakiejś prywatnej przychodni Jeśli chodzi o psychoterapeutę uzależnień w Wawie, no to oczywiście prof Jerzy Mellibruda, legenda jeśli chodzi o leczenie alkoholizmu, ale też narkomanii, wydał wiele książek, to nie lekarz, tylko psycholog kliniczny..Trudno powiedzieć,czy w ogóle jest dostępny (w linku pod spodem jest jakiś adres mail do niego), może poleci Ci kogoś z swoich wychowanków terapeutów http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=222 albo mgr Zofia Sobolewska-Mellibruda (chyba jego żona (?)..) http://www.psychoterapiawarszawa.pl/zofia_sobolewska_mellibruda.html też specjalista psycholog kliniczny, po jednym z odwyków miałem do niej jeździć, ale przeraziła mnie odległość i cena, już wtedy brała chyba 150 za sesję, musisz chyba poszukać w sieci, podzwonić, popytać
  24. Czyli nie masz lęków społecznych, ani agorafobii (?) Wiesz,czasem agorafobia występuje jako samodzielna jednostka chorobowa, ktoś jak miał atak serca na mieście, ma po tym czasem uraz..albo jakieś zasłabnięcie w miejscu publicznym (?) No, ale skoro piszesz,że jeździsz po kilkaset km i nic się nie dzieje..A może cierpisz na GAD (zespół lęku uogólnionego), które też czasem występuje jako samodzielna jednostka chorobowa, stałe napięcie, stały lęk (nie napadowy) tylko na jakimś powiedzmy stałym poziomie, nie odczuwany tak "wprost" jako lęk, tylko właśnie napięcie w różnych partiach ciała (?) .. Być może to wynika z twojego perfekcjonizmu, który utrudnia Ci życia sprawiając,że stale musisz być NAJ..stale super i na baczność..100 % perfekcjonizm wcale nie jest taką dobrą cechą (mówi Ci to były 100 % perfekcjonista!:) ..), to skrajna postawa, a skrajności zawsze komplikują życie..Utrzymując ideał, nie dając sobie żadnego prawa do błędów, słabości nie czujesz się swobodnie, nie jesteś dobry i wyrozumiały dla siebie (dla innych też). Ja oczywiście nie namawiam Cię na "bylejakość", bo to kolejna skrajność, najlepiej jest być gdzieś "po środku", wyluzować nie co..Tylko kilkanaście procent ludzi żyje w skrajnym perfekcjonizmie, kolejne kilkanaście żyje byle jak nie dbając o siebie, nie dbając o nic, a większość ludzi żyje gdzieś pomiędzy, w różnych "odcieniach" (krzywa Gaussa), świat nie jest czarno-biały.. Ja za derealizację uważam takie jakby zaburzenie, skrzywienie postrzegania..Nie omamy, czy halucynacje itp, wszystko jest jak najbardziej realne, tzn ludzie są ludźmi, budynki, budynkami, ale wszystko jakieś takie dziwne, jak z innego świata, na pograniczu jawy i snu, odrealnione, ja w tym wszystkim samotny (bardzo paskudne uczucie), miałem to na kilka miesięcy przez rozpoczęciem przyjmowania leków, i ok 2.5 roku po ich odstawieniu w fazie silnego lęku..Tzn chcę przez to powiedzieć, że przez 14 lat jak łykałem benzo,to nie miałem derealiz...Czyli brak lęku = brak derealizacji (depersonalizacji też) No, ale ten świat moim zdaniem trochę "sfiksował", konsumcja jest rzeczywiście nie wiem,czy wszechobecna, ale obecna..Człowiek stawia sobie coraz większe wymagania (stąd liczne frustracje, nerwice, bezsenność), dzieci mają coraz trudniejsze programy w szkołach, ludzie dążą do zdobywania dóbr materialnych zapominając o sferze niematerialnej.. Czasem już człowiek tak zapierd***, że już sam biedny czasem nie wie po co..Co roku pojawiają się nowe modele samochodów, telefonów, komputerów itd itd, agresywna reklama, wszystko trzeba kupić, wszystko trzeba mieć, bo sąsiad ma ,bo koleżanka ma, zapomina się o prozaicznych przyjemnościach, o odpoczynku, relaksie, człowiek lata cały czas z spiętą dupą, bo wpojono mu w domu, że ma być NAJ
  25. ala1983 Zgadzam się w zupełności z tym co napisałaś.., W przypadku nerwic, fobii psychiatria moim zdaniem nie wiele ma do zaoferowania..Tzn SSRI, stabilizatory, pewnie mają jakieś działanie pozytywne ..niektóre neuroleptyki w mały dawkach, ale moim zdaniem ten dział medycyny jest przeznaczony do leczenia chorych psychicznie, paranoja, obłęd, psychozy itp.. Mnie akurat wkurza fakt, że przychodzą ludzie do tych lekarzy z zaburzeniami nerwicowymi, a Ci zamiast powiedzieć, "przepiszę Pani/Panu jakieś leki stabilizujące, jako wsparcie farmakologiczne lub antydepresyjne, ale powinna / powinien iść Pan/Pani do psychologa psychoterapeuty, bo nerwica, fobia, zaburzenie osobowości to nie moja działka.." Wszędzie w literaturze naukowej jest od dawna napisane,że zaburzenia lękowe, nerwicowe leczy się głównie psychoterapią.. Oczywiście są psychiatrzy, którzy mają skończone dodatkowe kursy lub studia i są w jednej osobie psychiatrami i psychoterapeutami (na zachodzie tak bywa), ale jest ich jeszcze chyba nie wiele.. Mnie najbardziej wkurza, że taki lekarz leczy miesiącami, latami pacjentów testując masę leków i nie zasugeruje innych rozwiązań, nie wiem z czego to wynika, z poczucia dumy (?) czy z czego innego (?) może też z tego,że jeszcze psychoterapia nie jest jeszcze dla wszystkich dostępna (?) Wg mojego wyobrażenia psychiatra to lekarz, który przez 5 lat studiuje normalną medycynę, czyli ciało, organizm, leki, a dopiero po skończeniu studiów robi specjalizację z psychiatrii, i tu też może nauka głównie o chorobach psychicznych (nerwicach pewnie też), lekach psychiatrycznych,itp praktyki w różnych szpitalach psychiatrycznych..Ja nie wiem ile podczas robienia specjalizacji ma zajęć z psychologi, psychoterapii i czy w ogóle ma (?)
×