
monapayne
Użytkownik-
Postów
1 358 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez monapayne
-
Ale bycie mentalne też jest bardzo ważne. Bycie z nią.
-
Sorry, myślałam odwrotnie. Myślałam, że to ma mi wbić... : / No, może to też wyniosłam z domu... Psychotropka, mnie to kobiety w rodzinie krzywdziły - babcia i ciocia - one mają taki mechanizm obronny, że wyśmiewają. Ja też przez jakiś czas ciągle wyśmiewałam samą w siebie np. w przebieralni na wuefie. Że niby mam dystans. Pieprz, teraz to nie mam kompleksów. Mam tylko wtedy jak mój obecny traci samoświadomość - taki sposób na odreagowanie - i zachowuje się tak, że zamyka się w sobie i staje się nieświadomy, to ja wtedy wiem, że mój biust nie jest atrakcyjny. Ale nie tylko on. Nic się wtedy nie liczy. Ja tam wierzę w niektóre komplementy. I nawet nie mam kompleksów. Po prostu czasem już moj mózg się nie broni. Tylko ulega smutkowi i uczuciu beznadziejności. Wtedy je mam.
-
Przykro coś takiego czytać, Pieprz. To, że Ty ulegasz naturze, to nie znaczy, że każdy. Aż tak. Ty lubisz wielkie cycki. Mój ojczym też. Ale mógł mówić inaczej. Ja przez rubaszność i butność i otwartość w gadaniu i sądach miałam ogromne kompleksy. Bardzo duże. To bardzo mnie wtedy bolało. Myślę, że powinieneś przeczytać resztę posta i odnieść się do całości. Patrzą na biust - duży. Ciągle gadali o cyckach. Jakiś film oglądaliśmy - mój 'wujek' " Ale ma fajne cycki ! " A chcesz zdjęcie z jego urodzin? Dostał tort w kształcie cycków. Ja zawsze chciałam poparcia od rodziny. A oni tylko się krzywili " : / , no cóż. Może kiedyś urosną" To mogli powiedzieć " Nie martw się. To jest w ogóle nieistotna sprawa w życiu i miłości. Masz inne walory," itp. Albo w ogóle zakazać mówienia o tym, bo do niczego to nie zmierzało. Tylko gorzej mi było jak słyszałam co mówili .
-
Hej. Potrzebuję starych albumów, coś takiego: http://images36.fotosik.pl/115/f38f38e3f31adf47.jpg Wiecie, w prl takich było pełno. A one ładne, bo papierowe, a nie plastikowe. Czy może ktoś ma stare albumy gdzieś w domu albo wie, gdzie je zdobyć i chciałby mi z tym pomóc? Mogę zapłacić, jasne. Ale przede wszystkim chodzi mi o w miarę porządną jakość... i nie fake.
-
Arasha, ja wybyłam z koszalińskiego. I w ogóle zachodniopomorskiego. Niestety, ale połączenia - transport - nie istnieje. Np. z mojej wsi jest 5 km do wioski, w której czasami jeździ pociąg a czasami bus, z którego potem mogę się dopiero dostać do większego miasta itd. Aż mi niedobrze na samo wspomnienie. Mi pasuje miasto - bo mam wszystko, mogę się uczyć, a w domu wyciszyć. Poobserwować ludzi czasem. Pójść do muzeum. Być na czasie z tym wszystkim. Nie żeby to był dla mnie priorytet. Ale ja raczej nie jestem bieżąco z życiem 2015.
-
No, ale nie jest tolerancyjne dla niektórych zachowań aspołecznych. Ktoś opisuje swoją historię, a bywa pouczany twardą 'prawdą życiową' społeczną. Nie od każdego. Ale nie raz na forum było to widać. A i jakie teksty leciały. Masakra. Butne i wiejskie, mimo że miejskie.
-
Czemu Ty podchodzisz do wszystkiego bez uczuć? Gdybym miała hajs to kiedyś bym poszła. Ale to na samą jogę. Nie potrzebuję Kundalini na tym etapie. Wiara nie wyklucza wiedzy. Wiara jest wiedzą, powiedziałabym. Chodzi mi o wiarę duchową. To coś. To coś co trzyma nas przy życiu. Moje partnerskie wspólne duchowe wrażenia to było póście do biedronki. Nadal myślę, że albo mi namieszały leki, albo coś się przestawiło przez nie. Nie pasuje mi to, co się dzieje w moich uczuciach. Straciłam nić połączenia z partnerem. I teraz nie wiem na ile to moja wina, na ile leków a na ile on sam zrezygnował.
-
Psychotropka. To mamy mega podobną sytuację. Tyle, że jak ktoś teraz mnie krytykuje to od razu się wstydzi - po tym wszystkim co przeszłam. Ja to w ogóle mam przez ojczyma wbite do głowy, że no niestety, faceci patrzą na biust. To BARDZO ważny walor. Ale jak to mówią "każda potwora zjdzie swojego amatora" - tak mówił. 17-letniej dziewczynie mogli wbijać do głowy coś innego. W ogóle moja rodzina jest totalnie antywspierająca. Są ohydni.
-
Komu się chce poobgadywać Luxurię?
-
Nie, o to że nic nie czuję i nie jestem w stanie się zachwycić ani nawet nie czuję bólu. Brak mi drogowskazów. I to jest połączone z moimi wierzeniami. Ułożyłam sobie całą siatkę wyobrażenia o swoim życiu. I teraz gdy biorę leki to ona pękła. Dochodzi do tego, że zastanawiam się na co właściwie ja narzekałam. Przecież jest tak jak wszyscy mówią. To wszystko takie proste po lekach. A miłość to robienie sobie dobrze i kółko wzajemnej adoracji, a nie czucie obopólne wspólnych wyższych wierzeń.
-
Ford. Coco Chanel czy Marlena Dietrich.
-
No bo to jest prawda. Tak nie musi być w przyszłości. Ale ja 3 razy już w to wchodziłam. I za każdym razem jest gorzej. Leki te są dla ludzi zdrowych osobowościowo tak myślę. Albo dojrzałych. Moje problemy się zaczęły od leków. Oczywiście lekarze do dziś nie wierzą. Miałam już kilka diagnoz. A teraz zostałam ze schizotypią. Zbyt wiele podobnych historii o ssri słyszałam do mojej, więc to nie jest aż tak wyjątkowe...
-
Ja też tak miałam ze swoim. Ale to ja żałowałam, że on nie jest rozrywkowy... Ale teraz to doceniam w sumie. Są też inne rozrywki...
-
Dobra książka. Musical czy opera?
-
Zależy od człowieka i jego stanu. Na mnie paroksetyna zadziałała najlepiej. Reszta mi robiła drżącą k...rwicę.
-
To bądźcie smutni. Co w tym złego. Jak smutek jest zły to jest źle... U mnie smutek jest dzisiaj zbuntowany. U mojego chyba też. Ale zawsze chyba jest jakieś wyjście...
-
Teraz nastały czasy, że wcale... Umiesz z dystansem patrzeć na stare fotografie czy raczej czujesz ukłucia [sentyment]
-
Psychotropka, mamy podobne 'kompleksy'. A raczej sytuację. Dla mnie to już nie są kompleksy, bo wiem, że mogę co robię by było ok...
-
Klimta. Bosch trochę zbyt wizyjny jest. Jak już jakieś apokaliptyczne to chyba Giger. Nie lubię Klimta w popkulturze za to. Wolisz pływać w basenie czy morzu?
-
Być młodym dorosłym. Raczej dorosłym. Wolisz kulturę i sztukę starożytnego Egiptu czy czasy średniowieczne i ich dorobek?
-
Tydzień temu Mad Max. Wolisz architekturę gotycką hiszpańską czy francuską?
-
Ja tego potwora dostałam najmocniej od ssri.
-
Mam taki problem, że jakby rozdwajam się na tą czującą i społeczną i tą totalnie wycofaną, co nie jest ok. Lubię jak mam równowagę i mogę być cichym obserwatorem i sobie żyć. Nawet jak dużo mówię to i tak kontakty są bezpieczne. Po mojej ostatniej mieszance - paroksetyna i klozapina - zaczęłam brać świat takim jaki jest. Ale skąd mam wiedzieć, że to prawda. Po prostu moje intencje zawsze były pokojowe. Ale teraz nie ma tych intencji z uczuć. I się pojawiają pytania w głowie i 'olśnienia' - o nie, a jeśli wszystko jest ok? Nawet torebka tej pani w spalonych blond włosach. Owoce, warzywa. Wszystko jest dla mnie. Wszystko mi się należy. Słońce jest. Trawa jest. Ok. Brzydkie miasto. Ale ja tego nie czuję. Widzę wszystko jako rzeczy. To sprawka ssri. No, ale aż taka? Do tego cofam się wstecz i 'umiem się bronić' przed dawnym bólem. Ale to nieprawda. Wiem jak to było być silnym naprawdę. I myślę, że nic takiego się nie stało, że mnie zwyzywano albo pobito. Tak bywa. 'Jestem mądrzejsza'. Nieprawda. Wolałabym myśleć jak dawniej. To moja 3-ecia taka pułapka przy odstawianiu lekow. Już to znam. Ale tym razem jestem tak spokojna i mam na wszystko wylane, że chyba serio mogłabym zabić. ______ edit Po prostu po tym leku albo płaczę bezsilnie i tak naiwnie. Emocje są bez sensu. Wszystko jest brzydkie. Jezu, kiedy to minie. A urojenia chyba się robią i paranoje i ksobność większa. Taka niekontrolowana totalnie.
-
Aurora, to jest chore, że tak jest... Hikikomori!