
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Ząb mi się złamał :/
-
Że... co?? "Śmieję"? Droga pani, ja mówię właśnie całkowicie poważnie o tym że są kształcone całe rzesze specjalistów którzy w swojej pracy muszą się stykać z takimi przypadkami - i właśnie oni są dowodem na to że to co torres mówi jest... głupie. Pracownicy kostnic, biegli sądowi, psychiatrzy badający sprawcę - oni wszyscy muszą właśnie wczuć się w osobę z którą mają do czynienia, zrozumieć ją, żeby dokonać rzetelnej oceny. Nie ma w tym nic śmiesznego. Gdyby działało to na takiej zasadzie jak torres uważa, to każdy psychiatra badający pedofilów po godzinach śledziłby dzieci na placach zabaw. To nie działa w ten sposób. Chodzi o to że: - co ja generalnie rozumiem, ale obiektywnie: to jest wariactwo. Serio, nie chodzi mi o to żeby obrażać, ale obiektywnie rzecz ujmując: jeśli ktoś tak bardzo wczuwa się w problemy innych ludzi, że negatywnie wpływa to na jego życie, to nie jest to normalne. Niestety, stary, w świecie który proponujesz nie byłoby dla ciebie miejsca, zginąłbyś marnie bo zamiast zajmować się kręceniem biznesu to byś się nerwicował problemami innych ludzi. To jest nienormalne, tak samo jak homoseksualizm który tak potępiasz - odstajesz od większości, od normy, większość nie ma tak rozbuchanej empatii. Tym bardziej dziwi mnie że jesteś przeciwny systemowi który chce zdjąć z ciebie ciężar tych rozkminek, chce zapewnić żeby wszystkim było OK i nie było się czym przejmować; ty postulujesz za światem rządzonym przez stres i niepewność. Jakiś dziwaczny przypadek syndromu sztokholmskiego? Po prostu... nie potrafię rozgryźć tego rozumowania. Oczywiście, że tak. Wystarczy odpalić telewizor, a człowiek może stracić wiarę w to, że ten świat zachował jakiekolwiek pozory normalności. Ale... na telewizorze jest też guzik "wyłącz". Kto ci każe oglądać telewizję? Przecież telewizja jest dla idiotów, przejmujesz się idiotami? Troche mało korwinowe podejście
-
LOL gdyby tak było to każdy psycholog, prawnik i sędzia byłby znerwicowany I seksuolog, i psychiatra i multum innych... Jest całkiem na odwrót: jeśli możesz złapać nerwicę po tym jak porozmyślasz na temat homoseksualistów - to jesteś nienormalny (obiektywnie, nie obrażalczo).
-
Robiąc porządki na dysku znalazłem stare opowiadanie mojego autorstwa, do dziś wydaje mi się zabawne, pomyślałem że się podzielę Wybaczcie brak akapitów, forum nie chce obsługiwać tabulatur GŁOS Z ZAŚWIATÓW Wybiła pierwsza w nocy, a Tomasz nadal siedział roztrzęsiony w rogu kanapy. Popiół z papierosa trzymanego w rozedrganej dłoni spadł na obicie. Wytarł go odruchowo, pozostawiając szarą smugę. Nie zwrócił na to większej uwagi. Myślał tylko o tym, że w końcu się doigrał. Przeciągły jęk rozległ się z nieokreślonego miejsca i Tomasz nerwowo podskoczył, wypuszczając niedopałek na dywan. W panice rzucił się aby go ugasić - nie chciał narażać się zmarłej jeszcze bardziej. Powinien był się domyślić, że rozgniewa babcię sprowadzając do mieszkania swoją dziewczynę ledwo trzy dni po pogrzebie. Lata zgłębiania wiedzy o zjawiskach paranormalnych pozwoliły mu dobrze poznać zwyczaje duchów. Co on sobie myślał? Że religijna za życia staruszka po śmierci przymknie oko na jego niepoświęcony przez kapłana związek? Tak bardzo cieszył się z tego że otrzymał w spadku lokum po zmarłej, że czym prędzej chciał się pochwalić tym długo wyczekiwanym społecznym awansem. Niewielu z jego rocznika mogło się szczycić posiadaniem własnego kąta. Obietnice rządzących jak zwykle się nie spełniły; studia, które kusiły intratnymi posadami przyniosły jedynie cotygodniowe wycieczki do urzędu pracy; większość znajomych Tomasza mimo ćwierćwiecza na karku nadal zajmowała pokoje w których dorastali bądź w najlepszym wypadku grupowo tłoczyli się w wynajmowanych mieszkaniach, zrzucając się na czynsz ze swoich lichych pensji z trudem uciułanych na wielogodzinnych zmianach. Miał farta, a przynajmniej tak mu się jeszcze dobę temu wydawało. Pomieszczenia były zapuszczone, wymagały gruntownego remontu, ale nie przejmował się tym. Liczyło się tylko to że nareszcie wyrwie się z rodzinnego domu. Kiedy babcia umarła, czuł smutek i przygnębienie, ale także swoistą euforię. Staruszka od dawna narzekała, że jest tylko ciężarem dla rodziny i twierdziła, że niecierpliwie wyczekuje śmierci. Sumienie miał więc spokojne. Zaraz po złożeniu trumny do grobu zażądał kluczy od rodziców. Od lat mieszkanie było przepisane na niego. Czekanie nareszcie się skończyło. Najpierw poszedł obejrzeć swoje nowe królestwo mając za towarzystwo jedynie skręta schowanego w paczce papierosów. Przekroczył próg, zamknął drzwi i nie zdejmując butów rozsiadł się na stojącym w rogu mniejszego z dwóch pokoi fotelu. Zapalił rozglądając się po ścianach. Wszędzie wisiały krzyże i święte obrazki. Babcia była naprawdę religijną osobą. Tomasz osobiście nie był zbyt bogobojny; wierzył w życie po śmierci, ale nie doszukiwał się w tym zamysłu żadnej wyższej istoty. Wierzył, że przeszedłszy na drugą stronę, staruszka po prostu uwolniła się z okowów ziemskiej powłoki i przychylnym okiem spojrzy na jego plany na przyszłość. Mocno już upalony, podniósł się i rozpoczął przegląd swoich nowych włości. Czekało go kilka miesięcy intensywnego remontowania, ale nie to było teraz ważne. Tomasz nie mógł się doczekać chwili kiedy przyprowadzi do nowego domu Monikę i po raz pierwszy będą mogli kochać się nie przejmując się tym czy przypadkiem rodzice nie podsłuchują ich przez ścianę. Wolność! Omiótł wzrokiem sypialnię, przeszedł do salonu, na koniec zaszedł do kuchni i w zlewie zgasił skręta. Do tekturowego pudła, które przyniósł ze sobą, zaczął składać pozdejmowane ze ścian krucyfiksy i święte obrazki. Jakoś nieswojo by się czuł leżąc w łóżku z Moniką, kiedy z każdej ze ścian spoglądał by na niego ukrzyżowany Jezus. Ostatni raz z uśmiechem rozejrzał się po mieszkaniu i wyszedł na korytarz. Kiedy zamykał drzwi, wydało mu się że dosłyszał niewyraźny jęk. Zamarł, trzymając klucz w połowie drogi do zamka, by po chwili niepewnie nacisnąć klamkę i przez powstałą szparę wsadzić głowę do środka. Jednak dźwięk się nie powtórzył, więc uspokojony zamknął drzwi i z pudłem pod pachą udał się w kierunku śmietnika. Dwa dni później przystąpił do realizacji swojego planu. Wracając autobusem z pracy zadzwonił do Moniki. - Hej, Moniek! – rzucił, kiedy odebrała. - Mam dla ciebie niespodziankę. Zaczniemy weekend w wielkim stylu. - Wielkim stylu? - słyszał w tle szum warszawskiej ulicy, najwyraźniej dopiero wracała z uczelni. - Mam nadzieję ze nie chodzi ci o wypad na pizzę i dwie godziny gadania z twoją matką jak już pójdziemy do ciebie? Przysięgam, twoi starzy zachowują się tak jakby myśleli że nie będziemy mieć siły na seks jeśli zagadają nas przedtem na śmierć. - Nie, nie, słonko - uśmiechnął się mimowolnie. - Tym razem żadnego siedzenia ze starymi. Mówiłem ci, że moja babcia umarła? - zniżył głos żeby współpasażerowie nie uznali go za nieczułego chama. - I że dostanę jej chatę w spadku? No, więc... jest moja. Mam już klucze. Zabieram cię na romantyczny wieczór. Tylko ty i ja w moim własnym mieszkaniu - podkreślił ostatnie słowa. Przez chwilę słyszał w telefonie tylko uliczny gwar. - Czy przypadkiem nie mówiłeś, że to straszna rudera? - w głosie Moniki było słychać powątpiewanie. - Oj tam, bez przesady - zaczął mówić pośpiesznie. - Ritz to to nie jest, ale mamy wszystko, co potrzeba. Najważniejsze, że łóżko jest w miarę nowe - zakończył, próbując nadać głosowi zalotny ton. - No dobra, co tam, wolę chyba tarzać się w karaluchach niż znowu siedzieć z twoją starą. Jak nic, ta kobieta jest straszna, normalnie to faceci narzekają na teściowe ale my będziemy wyjątkiem od reguły. - No to super! - Tomasz postanowił uciąć rozmowę zanim Monika się rozkręci. Im dłużej ze sobą byli, tym częściej temat jego matki pojawiał się w ich rozmowach, a nie chciał, by widmo jego rodzicielki zawisło nad nim w perfekcyjny w zamierzeniu wieczór. - Podskoczę po ciebie koło ósmej, wyrobisz się? - Ta, luz. Właśnie lecę na pociąg. - No, to, do zoba - rzucił po czym się rozłączył. Rozsiadł się na tyle wygodnie na ile pozwalała mu na to gruba baba siedząca koło niego. Nie zwracał uwagi na siaty z zakupami współpasażerki, które przygniatały jego kolano. Tryumfalny uśmiech nie chciał zniknąć z jego oblicza. Na miejscu byli przed dziewiątą. Tomasz przekręcił klucz w zamku, Monika chichocząc dała się przenieść przez próg - i byli już w środku. Oprowadził ją po mieszkaniu, pokazał wszystkie pokoje, po czym zaprowadził ją do sypialni i poszedł do kuchni po zakupione wcześniej wino. Ciut dłużej niż przewidywał siłował się z korkociągiem, po chwili zaś wrócił do niej z otwartą butelką i dwoma kieliszkami. Nie mogła powstrzymać śmiechu kiedy rozlewał im trunek. - No, to teraz zostało ci posadzić drzewo i spłodzić syna - powiedziała rozsiadając się na kanapie. - Dostać w spadku mieszkanie to może nie to samo co zbudować dom, ale kto w dzisiejszych czasach może sobie na to pozwolić? - uśmiechnęła się rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie jest nawet tak źle. Myślałam że wszędzie będą pajęczyny i popękane tynki. A tu wystarczy odmalować, może jakąś tapetę położyć... - Podłogę też by się przydało wymienić - rzekł przysiadając koło niej i biorąc łyk wina. - Łazienka cała do odnowienia, te meble docelowo trzeba będzie wypieprzyć bo czuję się jak w skansenie peerelu... Ale, generalnie, najważniejsze że masz teraz faceta z mieszkaniem. To chyba lepsze niż samochód, nie? - zapytał, lubieżnie gładząc ją po kolanie. - Oj weź się tak nie podniecaj - powiedziała, żartobliwie strącając jego rękę. - Samochód też by ci się przydał, mam dość twojego narzekania na ludzi w autobusach. - Wszystko w swoim czasie. A skoro już mówimy o odpowiednich chwilach... - Odstawił kieliszek na podłogę, wplótł dłoń w jej włosy, przyciągnął jej głowę do siebie i pocałował. Odwzajemniła pocałunek, po chwili jednak z chichotem oderwała się od niego. Tomasz przez moment patrzył na nią zdezorientowany, ale po sekundzie dostrzegł o co chodziło: Monika wykręciła rękę w dziwnej pozycji mając zajętą jedną dłoń kieliszkiem. Odstawiła go i po chwili obściskiwali się na kanapie, podnieceni nową dla nich sytuacją. Nagle Tomasz odskoczył od niej. - Co? - zdziwiła się. Na jego twarzy malowało się zdumienie. - Słyszałaś to? - zapytał zaskoczony. - Niby co? - Bo ja wiem? Jakby jęk czy coś... - Tomasz rozejrzał się niepewnie. - Nic nie słyszałam. Tomasz zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Sięgnął po kieliszek, wypił łyk wina. - To na czym skończyliśmy? - zapytał zalotnie. Znów wtulili się w siebie, Tomasz oderwał się od ust Moniki i zaczął całować jej szyję. Po chwili jednak gwałtownie odsunął się od niej. - Znowu! - Co "znowu"?! - Ten dźwięk! Monika popukała się w głowę. - Tak, jasne, to twoja babcia wróciła z zaświatów powkurzać nas, bo liżemy się na jej łóżku. - Przestań! - obruszył się Tomasz. - Nie gadaj tak! - Och sam przestań, zachowujesz się jak dziecko. Taki duży a w duchy wierzy. - Ty wierzysz że zamach na WTC to robota jakiegoś araba. - Kurwa, Tomek, tylko nie znowu twoje teorie z kosmosu! - Monika zirytowana usiadła prosto na kanapie. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów. - Daj mi lepiej jakąś popiołkę. Poszedł do kuchni i wygrzebał z szafki szklankę. Babcia nie paliła. Nalał do środka trochę wody. Przyniósł Monice zaimprowizowaną popielniczkę i usiadł koło niej, też wyciągając papierosy. Zapalili w milczeniu i Tomasz zapił pierwszą chmurę resztką wina. Chwycił za butelkę i dolał im obojgu. - Trzymaj - powiedział podając jej kieliszek. - Dzięki - nadal była lekko obrażona. Postanowił że musi coś z tym szybko zrobić, inaczej wieczór zamieni się w katastrofę. - Ej, zajaramy? - powiedział wyciągając z kieszeni bluzy torebkę z marihuaną i bibułki. Monika popatrzyła sceptycznie ale się przełamała. - Dobra, kręć. Może jak się rozluźnisz to ci przejdą te paranoje - znów się uśmiechała, więc zabrał się czym prędzej do roboty. - Sorry, Moniek - rzekł krusząc zioło nad bibułką. - Po prostu przedwczoraj jak stąd wychodziłem zdawało mi się, że coś słyszałem. Pewnie zmęczony jestem. Byłem dziś wcześniej w robocie żeby móc się wyrwać wcześniej i to wszystko przygotować, pewnie się nie wyspałem. - "To wszystko"? Ha, kupiłeś wino i wsadziłeś je do lodówki, straszny wysiłek - w jej głosie wyczuł sarkazm. - Dobra, Moniek, nie rób scen - uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę ze skrętem w nadziei, że tym gestem ją przekupi. - Źle jest? Siedzimy w moim własnym mieszkaniu, nikt nam nie zawraca dupy, możemy jarać nie przejmując się, że moja matka wpadnie do pokoju i zacznie zrzędzić... Raj! Odwzajemniła uśmiech. Wzięła od niego skręta. - No dobra już... Daj ognia. I odpuść sobie te jazdy ze słyszeniem głosów, to ci pokażę coś fajnego. Uradowany podetknął jej zapalniczkę. Zaciągnęła się, zakaszlała krótko. - Uuu... dobre. Też się zaciągnął. Po chwili znów się obściskiwali. Złapał Monikę za pośladki i położył ja na plecach. Skręt zaczynał działać. Nie minął kwadrans, a leżeli półnadzy na sobie. Monika jęknęła głośno i Tomasz zerwał się jak rażony prądem. - SŁYSZAŁAŚ? - To ja, idioto! Ale Tomasz wiedział, co usłyszał. Dźwięk dobiegł zza niego a nie spod niego. Marihuana w połączeniu z winem sprawiły, że świat zaczął niebezpiecznie chybotać mu się w oczach. Miał wrażenie że ktoś go obserwuje, mimo że byli w pokoju sami. - Nie, nie, Moniek, to nie byłaś ty. Jak nic słyszałem to gdzieś indziej! - Mam tego dość - wstała i zaczęła się ubierać. Była naprawdę wkurzona. Tomasz z niepokojem rozglądał się po pokoju. Nasłuchiwał. - Moniek, proszę, zaczekaj, ja to naprawdę słyszałem... - Gówno tam słyszałeś, zjarałeś się i masz schizy. Matko, jak ja z tobą wytrzymuję? Weź się ogarnij człowieku, jak mi znowu wyjedziesz z duchami, to... Tomek przygryzł wargę. Miejsce strachu zajął gniew. Gwałtownym ruchem chwycił butelkę i nie przejmując się kieliszkiem napił się prosto z niej. Przełknął trunek i od razu zapalił papierosa. Monika kończyła już wciągać spodnie. - Czemu nie chcesz uwierzyć, że to nie brednie? Tyle dowodów ci pokazywałem! - Dupa, nie dowody, Tomasz! Te twoje fora paranormalne, te debilne filmiki z jutuba, to mają być dowody? Na litość boską, ty masz w pokoju całą kolekcję tego szmatławego „Faktor X" jakbyś nadal chodził do podstawówki! Te śmiecie też masz zamiar tu przewieźć jak już skończysz remont? - W duchy to nie wierzysz, ale na "litość boską" to już się powołujesz - powiedział z przekąsem. - Jezu, kurwa, Chryste! Tak się mówi, rany, nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodzi. Miałam ci pokazać coś fajnego, obczaiłam w „Cosmo" kilka nowych pozycji, ale ty widzę wolisz słuchać jęków innego rodzaju. Gratulacje, pierwsza randka w twojej chacie i całkiem ją spieprzyłeś. Nie wiedział co powiedzieć. Bez przekonania też zaczął się ubierać. Kiedy zapinał pasek, Monika kończyła sznurować buty i rozglądała się za zrzuconymi z kanapy papierosami. Podniosła je z podłogi, wsadziła do torebki. - Nie musisz mnie odprowadzać do wyjścia, sama trafię - rzuciła zjadliwie. Nawet nie próbował jej zatrzymać. Opadł na kanapę i po chwili usłyszał trzaśnięcie drzwi. Wybiła północ. Siedział i analizował rozwój wydarzeń. Był przekonany, że coś słyszał. Przymknął oczy. Zaczynał zapadać w sen. Nagle - znów! Zerwał się na nogi, potrącając stopą wino. Trunek rozlał się na dywan i Tomasz roztrzęsionymi rękoma postawił butelkę w bezpiecznym miejscu. Znów! Teraz był pewien! Wyraźnie usłyszał przeciągły ni to jęk, ni to pisk. Zaczął drżeć. Oszołomiony po wypaleniu skręta pomieszanego z winem skulił się w rogu kanapy. Stało się. Czytał o tym latami, a teraz doświadczał tego bezpośrednio. Jak mógł być tak głupi i sądzić, że babcia po śmierci zmieni swoje poglądy? Pamiętał, jak raz był na koncercie z Moniką. Impreza skończyła się później niż przewidywali i zostali bez transportu do domu. Pomyślał, że może babcia ich przenocuje. Odesłała go jednak z kwitkiem, twierdząc, że wiele dla swojego wnusia zrobi, ale z dziewczyną bez ślubu w jej domu spać nie pozwoli. Wściekł się wtedy porządnie i przez dwa tygodnie się do niej nie odzywał. Czuł się rozkojarzony, pijany i naćpany. Przede wszystkim zaś - przerażony. Nie wiedział, co ma zrobić. Po chwili pomyślał, że może kolejny skręt go rozluźni. Próbował rozkruszyć zioło nad bibułką, ale dłonie zanadto mu drżały i połowa rozsypała się na podłogę. Zirytowany wrzucił niedokończonego skręta do popielniczki i wyciągnął z paczki papierosa. Zapalił go, a kiedy w palcach został mu już sam filtr, natychmiast zapalił następnego. I następnego. Wybiła pierwsza w nocy, a Tomasz nadal siedział roztrzęsiony w rogu kanapy. Popiół z papierosa trzymanego w rozedrganej dłoni spadł na obicie. Wytarł go odruchowo, pozostawiając szarą smugę. Nie zwrócił na to większej uwagi. Przeciągły jęk rozległ się z nieokreślonego miejsca i Tomasz nerwowo podskoczył, wypuszczając niedopałek na dywan. W panice rzucił się, aby go ugasić - nie chciał narażać się zmarłej jeszcze bardziej. Przez kwadrans siedział bez ruchu, zagryzając pięść. Był jak sparaliżowany. Świat tańczył mu przed oczami. Powinien położyć się do łóżka, przespać działanie wszystkich substancji które wchłonął tego wieczora, ale bał się zasypiać. Poczuł straszliwe parcie na pęcherz. Bał się ruszyć z miejsca, ale nie mógł przecież zlać się w spodnie. Ostrożnie się podniósł i chwiejnym krokiem poczłapał do łazienki. Był przeraźliwie pijany. W korytarzu musiał podeprzeć się ręką, żeby się nie wywrócić. Otworzył drzwi, stanął nad muszlą klozetową i zaczął siłować się z rozporkiem. Odkrył że nie jest w stanie stać prosto. Zsunął spodnie i usiadł. Bezwładnie opuścił ręce i głowę i zaczął sikać. Nagle znów to usłyszał. Głos z zaświatów rozległ się tuż za jego plecami. Poderwał się przerażony, potknął się o opuszczone do kostek spodnie, runął na ziemię uderzając głową o framugę i legł nieprzytomny na podłodze. Chwilę późnej za jego plecami nadpęknięta uszczelka znów zassała powietrze do zbiornika wody, wydając przeciągły jęk.
-
Sądzę że "po godzinach" prawdziwie dobry malarz będzie tworzył prawdziwie dobre dzieła, i sprzeda je komuś kto prawdziwie pożądał takowe dzieło posiadać. Malarz kiepski po godzinach będzie sobie żarł czipsy przed telewizorem. Ten kto chce się rozwijać nie ma zakazu przecież, a jak ktoś chce odkładać kasę na obrazy - to tak samo. Inna sprawa że socjalistyczne państwo nie potrzebuje wielu malarzy, co mieliby malować, portrety polityków? Malarz to ekstremalny w pewnym sensie przykład, bo ogólnie pojęta sztuka to rzecz trudna do wyceny - dlatego jestem zresztą zdania że artystą to można być sobie "po godzinach", bo "w godzinach" w państwie potrzebni są hydraulicy, tramwajarze, sprzedawcy losów na patyku itd... Tu jest większy problem, kiepski malarz namaluje brzydki obraz, ale kiepski hydraulik może spierdzielić budynek Dlatego ważne jest właśnie to co pisałem do Torresa - szkolenie właściwych ludzi na właściwe miejsca. Nie ma takiego, ale, jak to powiedział pan Korwin - na świecie nie ma też idealnej linii prostej, jednakże nie zmienia to faktu że jest ona swego rodzaju wyznacznikiem, wzorcem. Socjalista którego opisujesz to szuja a nie socjalista Owszem, ludzie są chciwi, i jak się im pozwoli na pełną wolność w chciwości, to wyssą z nas wszystko co się da; dlatego powinni być ludzie którzy kontrolują chciwość Ja przykładowo swojego biznesu nie otwieram nie dlatego ze się jakiegoś ZUSu boję, tylko po prostu - nie czuję się człowiekiem przeznaczonym do kierowania firmą. Co do Anglii - trzeba też dodać że jest tam monarchia a socjal wręcz kosmiczny. Odnośnie "wolności" to już się wyżej wywodziłem, więc będzie o przedszkolach. Gdy pierwszy raz usłyszałem o genderze, dałem się ponieść fali i krzyknąć "wstrętny gender won!". Im dalej zagłębiałem się w zagadnienie, tym bardziej widzę jak sprawa jest rozdmuchana. Przeczytałem program "Równościowe przedszkole" który był podstawą do całej nagonki, przeczytałem drugi raz i mimo że w kilku miejscach może coś budzi moje wątpliwości, to stwierdzam zdecydowanie: gender-śmender, pierdzielenie na patyku, z igły widły. Najwidoczniej gdzieś ktoś wie co robi. Przymusowe szczepionki - no bez żartów, nie mów że ty z tych co widzą w tym coś złego. Przymusowe składki zdrowotne - nieco bym zreformował, ale są potrzebne. Przymusowa emerytura - tak samo. --------- PS. Właśnie się zorientowałem, że jest piątek wieczór, a ja gderam o polityce Proszę wybaczyć ale na dziś już się chyba wypisuję z dyskusji Jeszcze tylko: Dokładnie! Mam brata geja i on sam się śmieje z pedałów Gej to orientacja seksualna, pedał to stan umysłu
-
Stary, jesteś socjalistą tylko o tym nie wiesz
-
Pozwolę sobie odpowiadać nie po kolei, żeby zachować odpowiedni flow myśli Ja ciągle powtarzam, że proszę mnie nie przypisywać tej bandzie zdemoralizowanych jęczydupich roszczeniowych maminsynków zwanych potocznie "lewakami" Wypraszam sobie insynuacje jakoby moje poglądy były wynikiem "medialnego" prania mózgu. Uprzejmie donoszę że w domu nie mam podłączonej telewizji, więc TVN jaki by nie był (nie osądzam, bo nie oglądam, więc nie wiem) to na mnie nie wpływa w żaden sposób; z gazet zaś oprócz CD Action kupuję tylko Newsweeka - jak mają jakiś dobry film dodany Więc także ta podła Wyborcza mnie nie "uprała" Wszystkie moje przemyślenia są - stety lub niestety - moje własne Wiedzę zdobywam raczej czytając informacje o tym samym zdarzeniu najchętniej z kilku źródeł, nawet skrajnych (żeby znać punkt widzenia obu - lub większej ilości - stron; np. czytając o sprawie dokto... tfu, Chazana zarówno na Onecie, jak i na Frondzie), często na serwisach zagranicznych (bo tam mniejsze prawdopodobieństwo "tvnizmu" czy "radiomaryjnizmu"), jak tylko mogę to także na wiki/Live Leaks. Więc to nie jest tak że w jakiejś ulubionej gazecie poczytałem artykuł jakiegoś mojego ulubionego działacza politycznego po czym przyjmuję to za swoje i koniec Nie, ja mam kosmiczne problemy z formowaniem własnego zdania, bo jestem pewnie jednym z najbardziej obiektywnych ludzi na świecie (wybaczcie skromność) - zawsze widzę większość jak nie wszystkie aspekty danego zagadnienia, a to sprawia że ciężko jest mi się na coś w 100% zdecydować. Wiem że świat nie jest czarno-biały, ale uważam że jakieś poglądy jednak mieć trzeba. Może ten mój cholerny obiektywizm wymusza na mnie żebym coś wybrał i się tego trzymał - ale na pewno nie jest to sprawa tego że media mi coś wmówiły. Z tego chociażby powodu nie ma ani jednego polityka którego bym mógł z czystym sumieniem poprzeć, bo każdy jeden ma coś w swych poglądach co mi nie odpowiada. Jedynym politykiem jakiemu ufam jestem ja sam Dlatego też: ...po przeanalizowaniu multum przeróżnych danych, doszedłem do wniosku że jednym z najgłupszych poglądów na świecie jest antysemityzm i że będę z nim walczył; z tego względu kiedy wspomniałeś o "spisku" żydowskich bankierów to od razu mi się zapala czerwona lampka Jak najbardziej dopuszczam do świadomości możliwość spisku bankierów, w końcu bankier to biznesmen a biznesmen to szuja ale po co w to wplątywać Żydów - to nie pojmuję. Tylko o to - i aż o to - mi chodziło Ciężko jest mi nazwać socjalizmem jakiekolwiek miejsce gdzie funkcjonuje demokracja :) Dla mnie to zaprzeczenie idei socjalizmu. Kapitaliści chcą "wolności" tylko po to żeby łatwiej zacisnąć pęta na niewolnikach. Hasło "wolność" zajebiście się sprzedaje, było nie było. Ale tylko tyle - to jest towar, nalepka. Nie da rady stworzyć społeczeństwa czy, jeśli ktoś nie lubi tego słowa (ktoś chyba nawet tutaj gdzieś tak napisał ) to - cywilizacji, opartej na wolności. Cywilizacja jako struktura skomplikowana opiera się na olbrzymiej ilości reguł, zasad i praw. Nie da się inaczej. Po to na przykład tysiąclecia temu spisano Dziesięć Przykazań - zapis podstawowych ograniczeń wolności w społeczeństwie. Muszę z dumą napisać że właśnie pisząc te słowa zdałem sobie sprawę czemu ludzie nie postrzegają tych dziesięciu praw jako ograniczenie wolności - i kolejny raz jest to zasługa potężnego narzędzia jakim jest język. Stawiam na to że to przez to że nazywają się "przykazaniami", nie "prawami". Nikt nie postrzega przykazania "nie zabijaj" jako ograniczenia wolności, to ludzkie - nie zabijać. Kiedy zaś opisuje się to jako "prawo", jako paragraf w kodeksie karnym - to staje się to ograniczeniem wolności To jest zarazem odpowiedzią na pytanie z początku cytatu - na myśli ludzi wpływa się słowami. Wiesz to bardzo dobrze, sugerując że niektórzy ludzie mogą mieć poglądy ukształtowane przez TVN Wracając zaś do kapitalistów i ich "wolności" - moim zdaniem to właśnie oni "wyprali ci mózg" wmawiając że w ich pomyśle na ustrój będziesz "wolnym człowiekiem". Owszem, to ładnie brzmi, ale jest puste. Nie będziesz naprawdę wolny, jeśli chcesz żyć wśród ludzi - bo przecież nie oszukujmy się, musisz chodzić do pracy, musisz w kontaktach międzyludzkich przestrzegać pewnych konwenansów, musisz płacić za coś czego chcesz a co ma ktoś inny... Jest strasznie dużo "musisz" których kapitalista ci nie wymieni - bo dla niego ważne są pewne szczególne aspekty wolności. Dla niego ważne jest żeby móc płacić jak najniższe (albo zerowe) podatki i żeby wyciskać z pracowników największy wysiłek najmniejszym kosztem. Mówisz ze socjalizm ogranicza wolność, narzuca - uważam że mogę uczciwie powiedzieć że owszem, ogranicza, narzuca - ale w intencji twojego dobra. Kapitalizm daje ci iluzję wolności - dla dobra twoich właścicieli. Ależ - socjolog zamiatający chodniki nie jest de facto socjologiem. Jest zamiataczem chodników. Socjolog na wysokim stanowisku - jest człowiekiem na wysokim stanowisku. W prawdziwie socjalistycznym państwie ustaliłoby się ilu jest potrzebnych w kraju socjologów i tylu by się wykształciło, tak samo z zamiataczami chodników jak i dyrektorami banków. Skończyłoby się kolesiostwo bo kształciłoby się odpowiednich ludzi na odpowiednie stanowiska. Po pracy oczywiście każdy ma pełną swobodę w realizowaniu prywatnych pasji - choćby zyskania tytułu socjologa - natomiast skończyłoby się z zamiataczami na dyrektorskich stołkach. Myślę że to byłby zaiste interesujący eksperyment i będę nad tym rozmyślał przez następne dni Mniemam że najpierw taka wyzwolona ludzkość zabiłaby wszystkich bogaczy, przeżarła wszystko po czym powróciła do jaskiń Czemu? Bo wtedy byłaby demokracja w praktyce Żadnych niepotrzebnych przedstawicieli, głosowań - po prostu rządy większości A jako że większość jest raczej głupia i dość prymitywna, to... Właśnie dlatego moim zdaniem nie można na coś takiego pozwolić, od zarania dziejów ludzie mieli przywódców - wodzów, królów, prezydentów. Myślę że to leży w ludzkiej naturze, że mamy w genach zapisaną chęć do podążania za autorytetami. Jednocześnie mamy wykształtowane silne poczucie potrzeby sprawiedliwości. To wszystko sprawia że myślę że właśnie socjalizm jest najbardziej "naturalnym" z ustrojów. W czasach plemiennych w wiosce każdy miał swoją rolę, swoje miejsce. Wioski się rozrosły, ludzkość się rozmnożyła, ale podstawy człowieczeństwa - mam nadzieję że nie.
-
Pie.rdolisz aż głowa boli, bo nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi. Spójrz sobie na ludzi, którzy idą na studia tylko po to, żeby pobalować 5 lat więcej za hajs rodziców. A póżniej płacz bo wybrali kierunek ( np socjologia) gdzie jest tych specjalistów jak psów na rynku i od dawna było wiadomo, że ciężko o robotę w tym zawodzie. Albo małolaty co też żyją tylko żeby pomelanżować i w dupie mają długoterminowe myślenie. Zamiast poszukać jakiś lepiej płatnych zawodów, które mają jakąś przyszłość ( są różne kursy po których można znależć robotę albo po zawodówce) to nie, lepiej obniżać poziom nauczania w szkołach i kończy się tak, że mam psychologów, humanistów i socjologów od zajebania, którzy siedzą na dupach w domu i płaczą jak to jest im żle i niedobrze. A mieli przecież wcześniej jakąś orientację na rynku i mogli przekalkulować co im się bardzie opłaca, ale lepiej było myśleć " jakoś to będzie" trzeba przecież być optymistą. Nie gadam głupot, zrozumiałem też twoją wypowiedź. Ty chyba nie zrozumiałeś mojej odpowiedzi. Ten kraj nie potrzebuje i owszem takiej masy socjologów - ale jak dla mnie to każdy może sobie socjologię studiować. Ba, powoli sam zaczynam dojrzewać do tego, żeby pójść sobie zaocznie na jakieś "głupie" studia typu socjologia czy psychologia - ale nie żeby wiązać z tym jakies plany zawodowe, co żeby poszerzać swoją wiedzę. Wg. mnie nie ma żadnych przeciwwskazań żeby socjolog nie mógł sprzątać chodnikóa - ręce ma, nogi ma... Tylko panuje ten pieprzony stygmat wyrosły z kapitalistycznych idei że jak ktoś nie ma pracy za biurkiem to gorszy człowiek jest. I ja się nie dziwię że po nakarmieniu taką propagandą socjologowie siedzą w domu i płaczą. W socjalizmie nie byłoby czegoś takiego. Byłaby odgórnie ustalona liczba potrzebnych krajowi socjologów i basta, nie przekracza się tej liczby. Bo kraj potrzebuje hydraulików, murarzy i lekarzy a nie socjologów. Pan po socjologii miałby u mnie wybór: idziesz do roboty albo idziesz się powiesić. Plusem "mojego pomysłu na świat" jest to że pan socjolog sprzątając chodniki miałby gwarancję że będzie szanowany na równi z innymi oraz będzie opłacany na równi z innymi. On bowiem może zajmować się nisko dochodowym sprzątaniem chodników, a ktoś inny - wysoko dochodową produkcją mikroprocesorów. Obaj ci panowie pracują na dobro kraju i tak należy ich pracę traktować. Cóż, może to i definicja "lewaka", ale nie socjalisty. Przykro mi ale z lewactwem to ja proszę pana nie chcę mieć nic wspólnego. To że oni podpinają się pod socjalistyczne doktryny to nie moja wina. Tak samo jak nie jest winą prawicowców że pod ich skrzydłami próbują upchać się też katotalibowie. Rozmawiajmy o konkretach, a nie o śmieciach zasłaniających główną myśl. Dalej: "gydby zrobić z socjalizmu człowieka"... według ciebie to złodziej, według mnie sędzia sprawiedliwy. Socjalista nie postąpiłby tak jak mówisz (zabrać 200, oddać 50, 150 zostawić dla siebie) - to typowe dla kapitalisty właśnie (zatrudnić kogoś kto wyrabia pracę za 200 złotych i zapłacić mu za to złotych 50, 150 zatrzymując dla siebie). Jeśli mamy sytuację że dwóch panów zarobiło po 50 złotych dniówki, a pan trzeci zarobił dniówki 200, to socjalista zabierze mu 80 i po 40 rozda między wspomnianych dwóch panów. Wilk syty i owca cała - panowie mają prawie dwa razy większą pensję, a pan ma pensję mniejszą niż dotychczas, ale nadal wystarczającą do życia (musi wystarczać, skoro innym musi starczać 50 - nie?) a zarazem nieco (nie przesadnie0 większą od tych co zarabiają mniej. TO jest socjalizm. Każda inna wariacja to już właśnie wariacja, nie socjalizm. I jeszcze jedno odnośnie tego fragmentu: To nie socjalizm zakłada, co historia dowodzi. Uważasz, że gdy państwo doi mnie z 83% mojego majątku, to nie mam prawa się poczuć jak niewolnik ? Niewolnikowi rzymskiemu pan zostawiał 7 %, a mi zostawia 17% Ciągle czegoś nie wolno w państwach opiekuńczych, bo się traktuje człowieka jak barana. A uważasz że jak ja robię miesięcznie zleceń za 15 000 to dostając pensji 2500 nie mam prawa poczuć się jak niewolnik? Co ma piernik do wiatraka, podaj mi proszę nazwisko wolnego człowieka, czekam A w państwach opiekuńczych traktuje się człowieka jak idiotę gdyż większość jest idiotami, taki mamy klimat. O ile się orientuję, to do bankructwa i rozpadu przyczynił się nie socjalizm, tylko stalinizm i komunizm. To jednak różne rzeczy. ---------------------------------------------------------------------- To tak jak ja i zwolennicy Korwina z liberalizmem :) Tylko, że w przypadku socjalizmu nie można mówić o czystej formie bo sam socjalizm jest jakimś tam systemem udziwniającym rynek, a czysty jest jedynie naturalnie wolny rynek i jego zasady. Czy to nie przeczy samo sobie? Korwin w żadnym wypadku nie jest socjalistą. Ja jestem za czystym (czytaj: nieskażonym ideologicznie) socjalizmem, ty za czystym kapitalizmem. Jest różnica. Znam te teorie pana Korwina, ale totalnie się z nimi nie zgadzam (wypadałoby też zaznaczyć że to nie twój wywód tylko czyjś). Te teorie są głoszone z punktu widzenia "człowieka sukcesu" i tak na prawdę gówno znaczą. Patrzysz na bezdomnego i co, od razu widzisz co go doprowadziło do bezdomności? Że, znaczy, na pewno pijak albo hazardzista? A może go te milutkie kapitalisty załatwiły, hę? Miał facet firmę, zbankrutował bo konkurencja go zeżarła. Jaką ja z tego mam nauczkę wynieść, nie zakładać firmy? Nie dać się zjeść konkurencji? To pierwsze jest dość debilne, to drugie dość oczywiste i niezależne od moich działań. To jest równie sensowne co stwierdzenie że morderca czy złodziej jest pożyteczny dla społeczeństwa bo ludzie widzą gdzie można wylądować jak się kogoś okradnie czy zabije. No absurd. Zarówno złodziei jak i morderców jak i meneli należy wsadzić do komór gazowych bo nikomu nie są do niczego potrzebni. I nie, nie chodzi mi o to żeby taka kara odstraszała innych ludzi. Historia pokazuje że nawet palenie żywcem na stosie nie jest wystarczająco odstraszające. Chodzi tylko i wyłącznie o to żeby pozbyć się szkodliwego elementu, bo on... szkodzi. Tak jak kurzajki się wymraża, a nie patrzy na nie codziennie z myślą "oj, uważaj bo możesz cały skończyć w kurzajkach". Bezsens OK, właściwie po przeczytaniu zdania że cośtam jest wymyślone przez żydowskich bankierów - powinienem odpuścić dyskusję, bo mam do czynienia z oczywistym wariatem Wszędzie tylko spiski żydów, masonów i cyklistów Ale załóżmy że mam dobry dzień (piątek jest wszakże). Dementuję więc: podstawą socjalizmu nie jest kłamstwo przeciwko bliźniemu (nie wiem skąd tak radośnie absurdalny pomysł, ale odsyłam do wikipedii poczytać sobie do to jest socjalizm). Jeśli już "jechać" takimi "definicjami", to socjalizm jest spełnieniem nauk chrystusowych. Nie wierzysz? Nie dziwne, bo przeciwnikami socjalizmu są zazwyczaj katolicy, czyli ludzie którzy nauki Jezusa zgwałcili, zjedli, wyrzygali i obsrali Jezus mówił o tym żeby pomagać potrzebującym, Jezus mówił o wielbłądzie, uchu igielnym i bogaczu. Gdyby Jezus żył w naszych czasach - stałby na przedzie Socjalistycznego Frontu Wyzwoleńczego, czy czegoś w tym stylu. Na pewno walczyłby z milionerami wyzyskującymi biednych. Dlatego ja nigdy nie będę popierał kapitalizmu, systemu w którym człowiek się nie liczy, liczy się tylko pieniądz, pieniądz i jeszcze więcej pieniędzy. Nikt nie potrzebuje do życia trzech samochodów. Za to zdecydowana większość potrzebuje trzech posiłków dziennie. Jak kogoś nie stać na trzy posiłki dziennie, to nie stać go na pewno na samochód. Jak kogoś stać na trzy samochody, to stać go na kilka posiłków dla biedniejszych. Czemu się więc nie dzielą? Ano dlatego że żyjemy w czasach okupowanych przez kapitalizm, który z pieniądza i posiadania rzeczy materialnych uformował nowe bóstwa. Tfu, rzygać mi się chce jak o tym myślę Dlatego lufę lepiej dobrowolnie przystawić do ust i zajarać sobie a i potem puścić jointa w obieg żeby się dobrowolnie dzielić Nie mam nic przeciwko zajaraniu i chętnie dzielę się nim z innymi. Kapitalista się nie podzieli tylko jeszcze każe sobie zapłacić. --------------------------------------------------- Właśnie dlatego trzeba umieć przyznać się że wie się że "moja racja jest najmojsza" nawet jak innym nie pasuje i o nią walczyć
-
Popieram socjalizm którego jeszcze nigdzie na świecie nie wprowadzono - socjalizm w czystej formie znaczy. Socjalizm, który gani nierobów (bo wszyscy mamy pracować na dobro naszego kraju) jak i tych którzy nie dzielą się zasobami przekraczającymi ich zdolności konsumpcyjne (bo wszyscy powinniśmy sobie pomagać). Popieram socjalistyczną wersję Strefy Złotowłosej. Socjalizm w którym pan przepychający kible nie musi mieć z tego powodu kompleksów, ponieważ wie że zarówno zostanie za to godziwie wynagrodzony, jak i wie że jego praca przysługuje się ludziom wcale nie mniej niż praca lekarza czy dyrektora fabryki. Ci drudzy nie przeżyją bez tych pierwszych i vice versa. To że ktoś pracuje nie babrając się w gównie nie znaczy że powinien się wywyższać.
-
Myślę że nie mamy co dalej dyskutować jeśli uważasz że w naszym kraju jest socjalizm Osobiście uważam że panuje dziki krwiożerczy kapitalizm, najbliżej tego co ty chcesz stwierdzić byłoby określenie "postkomunistyczny burdel" - ale socjalizmu to my, drogi panie, nie mamy. Jakbyśmy mieli, to nie byłoby dyskusji, bo byłbym zadowolonym obywatelem. Mamy krwiożerczy bezduszny kapitalizm, a w rządzie nie ma ani jednego socjalisty - są tylko tzw. "lewaki", a to zdecydowanie nie to samo. Socjalista nigdy by nie przyłożył ręki do promowania gender, bo jest ono sprzeczne z podstawowymi zasadami normalności, o której mówi choćby pan Janusz. Socjaliście jest o ironio do pana Korwina najbliżej - mamy swoje zasady, chcemy powrotu normalności obyczajowej, z tymi z którymi nie da się dyskutować rozmawiać byśmy chcieli za pomocą szubienicy. Różnimy się w kwestiach gospodarczych, to główna rozbieżność.
-
Żadnemu? Jakoś wszystkim socjalistom w rządach na tym zależy to już więcej niż żadnemu. W rządzie nie mamy ani jednego prawdziwego socjalisty Wskaż mi jednego w rządzie który mówi że nierobów trzeba wieszać - to będzie socjalista. Ale nie znajdziesz nikogo takiego bo panuje tendencja odchodzenia od kary śmierci. Natomiast gubię się już w waszych oskarżeniach wytaczanych przeciwko socjalizmowi - raz mówicie że socjaliści każą zapierdalać, za chwilę mówicie że socjaliści każą być leniem i szarpać zasiłek. To jak to w końcu jest? Cóż, kierujesz te słowa do niewłaściwej osoby. Jestem dumnym socjalistą, rozdaję to co mi niepotrzebne albo czego mam w nadmiarze, na zasiłku żadnym nie siedzę tylko uczciwie pracuję. Zupełnie inną kwestią jest to że kapitalistyczny świat sprawia że moja uczciwa praca jest nieuczciwie opłacana, a ogólna bieda, niskie zarobki i inne przyjemnostki fundowane nam przez naszych panów prowokują do "chomikowania". Udaje mi się z tym na szczęście dość skutecznie u siebie walczyć. Więc na tyle na ile mogę, pomagam tym co mają mniej, oraz na tyle ile mogę, próbuję rozpierdzielić ten system wyzysku znany jako kapitalizm. Ośmiogodzinna zmiana - definicja "różnorodności i indywidualności"?
-
Jakoś od dziecka miałem wpajane że trzeba zapierdalać, że każdy kowalem swojego losu, że trzeba to, tamto i sramto, a koniec końców kiedy przychodzi koniec miesiąca to okazuje się że kowalem mojego losu jest mój pracodawca i nieważne ile będę zapierdalał to dostanę i tak tylko tyle żeby przeżyć i móc dalej zapierdalać na luksusy mojego pana. Żadnemu socjaliście nie zależy żeby gdziekolwiek była bieda, chcemy z biedą walczyć. To właśnie kapitalizm kocha biedę, bo biedę można wykorzystywać, biedą można sterować, ludzie biedni zrobią wszystko żeby być biedni nieco mniej. Będą siedzieć na zasiłkach, będą na emeryturze zatrudniać się na ćwierć etatu za grosze, będą wysyłać swoje niepełnosprawne dzieci do pracy. Tfu!!! Pier*dolę taki układ, pieprzyć wyzysk!!!
-
Że jest tak kurewnie gorąco
-
To nie socjalizm jest głupi, to niektórzy nie potrafią pojąć jego banalnie proste założenia. 1) każdy potrzebuje wędki, bo każdy musi jeść, a na jedzenie każdy musi zarobić; innymi słowy każdy potrzebuje wędki, której nie należy brać dosłownie (co myślałem że jest oczywiste). Zamień sobie wędkę na łopatę, drukarkę czy skalpel - każdy potrzebuje narzędzi do swojej pracy. 2) każdy ma łowić, ponieważ tak jak w świecie niesocjalistycznym - osoba niełowiąca czyli nieproduktywna jest nieopłacalna; oczywiście są pewne progi proporcji opłacalność-produktywność, np. osób niepełnosprawnych do pracy bym nie przymuszał (odwrotnie niż kapitalista, który jeszcze się ucieszy że takiemu może mniej płacić); natomiast świat potrzebuje i zdrowych ludzi i czystych chodników, może się wydawać że w porównaniu do leczenia ludzi czyszczenie chodników jest nieefektywne, ale koniec końców wszystko to składa się na świat który nas otacza a w tym kontekście obie prace mają równe znaczenie 3) każdy musi coś jeść, jeśli ktoś zbierze tyle żarcia że sam nie jest w stanie go zjeść to powinien się dzielić z tym który nie uzbierał wystarczająco na solidny posiłek; to jest ludzki odruch i "karać" chcemy tylko tych którzy go nie posiadają; innymi słowy, nawet jeśli koniecznie chcesz użyć określenia "ukarać" to nie karze się za to że ktoś więcej ryb nałowił, tylko za to że nie chce pomóc tym którzy pomocy potrzebują; socjalizm jest ideą w której człowiek jest najważniejszy i jak ktoś przedkłada dobra materialne nad człowieka to powinien zostać "ukarany"; człowiek normalny takie odruchy posiada i ludziom normalnym nic w socjalizmie nie "grozi" - "grozi" jedynie tym którzy zachłanność przedkładają nad człowieka
-
A podatnik płaci za koszta procesu. Nieładnie, panie Januszu! Że co? Taaak, ci wszyscy tyrający za najniższą krajową albo na śmieciówki to głąby, lenie patentowane i idioci, wystarczy że pójdą na "jakiś kurs" i odmienią im się losy - co z tego że potem "go ZUS opie.rdoli tak z mamony, że portfel po dobrym utargu wpadnie w anoreksje.", ważne że kursa się zrobiło, uomatko, mam kursa, dawać pieniądzory!! Tyle że ta przypowieść nijak się ma do socjalizmu. Nie chodzi o to żeby dawać same ryby, wiadomo że ktoś kto za nic dostaje ryby nie będzie się próbował nawet schylić po wędkę, bo i po co? Dlatego oczywiście rybakom którym nie chce się łowić mówimy "nie" i pozbywamy się takich jeżeli uparcie odmawiają połowu. W socjalizmie chodzi nie o to żeby komuś oddawać ryby, tylko żeby nie wygradzać dla garstki wybranych kawałka jeziora w którym ryb jest najwięcej, zostawiając dla reszty wodę z kilkoma płotkami. Każdy ma mieć wędkę, każdy ma łowić, dopiero jak pod koniec dnia robi się podliczenie to ten co złowił ryb sto ma się podzielić z tym co złowił tylko jedną. Śmiechłem, bo weź mi pokaż człowieka który nie rezygnuje z wolności. Zaznaczam, że musi to być człowiek żyjący w społeczeństwie, nie samotnik w dziczy. Jedno nazwisko chociaż mi podaj, proszę. Mogę od razu przejść do odpowiedzi, bo nie znajdzie się ani jeden taki człowiek. Żyjąc w społeczeństwie automatycznie pozbawiamy się wolności, ponieważ dostosowujemy się do reguł w danej społeczności obowiązujących. W jednej będzie to możliwość kupna alkoholu po 18 roku życia, w innej będzie to kupno trzeciej żony - społeczeństwa mogą mieć różne zasady, ale wszystkie jakieś zasady posiadają; dostosowanie się do czyichś zasad z automatu oznacza rezygnację z wolności. Więc proszę, niech ludzie którzy zapluwają się krzycząc o wolności przemyślą trochę znaczenie tego pojęcia. Nie masz na świecie prawdziwie wolnego człowieka. A skoro tak, to ja wolę powalczyć o bezpieczeństwo niż o jakieś niemożliwe do spełnienia głupoty. Wolność, LOL. Nie wolno mi nawet wyjść na golasa na ulicę, a co dopiero jakieś wyższe poziomy wolności uskuteczniać.
-
LOL jestem jakiś inny chyba bo takie zajęcia (żurawie, kolczugi) kojarzą mi się z monotonią a to jest coś co strasznie mnie uwiera Za to podejrzewam że całkiem miło bym się wyluzował paląc te tysiąc żurawi
-
A czym się różni demokracja od kapitalizmu? W demokracji przeprowadzi się wybory żeby wybrać z którego pistoletu z którego cię zastrzelą, a w kapitalizmie ogłosi się przetarg na najtańszą broń wykorzystywaną do egzekucji. (D. Eader)
-
Ja bym liczył od "żurawia zero" czyli od momentu kiedy pierwszy wyszedł ci spod rąk; stresowanie się kwestią "czy wyrobię się do końca roku kalendarzowego" wydaje mi się zaprzeczeniem istoty przedsięwzięcia
-
365 dni w roku x 3 żurawie dziennie = 1095 żurawi; robiąc 3 dziennie możesz sobie pozwolić nawet czasem na wolne od składania niedziele!
-
na_leśnik, o lol, a ja myślałem że u nas w firmie jest skansen bo w co drugim kompie stacja 3,5" siedzi Wygraliście
-
"Niestety", za darmo można ściągnąć legalnie tylko te książki których autor wyraził zgodę na taką formę publikacji albo też dzieła należące do domeny publicznej, czyli potocznie mówiąc starocia (nic im przy tym nie ujmując). Więc jeśli chcesz e-książki za darmo to raczej "skazany" jesteś na dość wąską ofertę + piratki. Jeśli chodzi o legalne ebooki to podstawowym źródłem w przypadku tabletu na Androidzie jest po prostu sklep Google, nie miałem bezpośredniego kontaktu z Kindlami i pochodnymi ale zakładam że w ich przypadku funkcjonuje coś podobnego, czyli "internetowy sklep wbudowany w urządzenie". Trzeba się też pilnować żeby nie wpaść w skrajności, ja kilka rzeczy mam zbackup'owane w kilku miejscach, na kilku nośnikach, żeby przypadkiem nie zginęły - a najbardziej "przeraża" mnie ewentualność niemożności odtworzenia tych danych na sprzęcie który nadejdzie za - powiedzmy - 30 lat. Coś jak i dzisiaj w sumie; mógłbym mieć jakieś dokumenty i na stu dyskietkach zachomikowane, ale weź tu w dzisiejszych czasach znajdź komputer ze stacją dyskietek!
-
U mnie tak, ale jak zaznaczam - nie dotknęła mnie typowa, podręcznikowa bezsenność.
-
Nie, bezsenność to to nie jest/była, "zaburzenia snu" choć ogólnikowe to najlepiej chyba oddają stan faktyczny. Znać dam na pewno :)
-
Dzięki Oraz owszem, wcześniej łykałem wieczorem dużo. Teraz jedyne czego się obawiam to nawyku łykania czegoś wieczorem na sen, ale najwyżej sobie wmówię że powiedzmy witamina C mi pomaga zasnąć i dam radę
-
Dziś wykupiłem ostatni listek mianseryny. "Zszedłem" do 10 mg, za miesiąc zostanie mi ewentualnie hydroksyzyna na sen i to wsio. Zobaczymy jak to wyjdzie :)