Skocz do zawartości
Nerwica.com

małpka bubu

Użytkownik
  • Postów

    581
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez małpka bubu

  1. nerwus ze mnie okropny jestem szczęśliwa, moje wewnętrzne dziecko słucha dwóch nutek na okrągło a ja dorosła... lec czasie, tylko o to cię proszę... spędza mi sen z powiek jak rodzice moi i skarbka na coś zareagują co wyjdzie na jaw latem... nie dziecko... takie słodkie, znaczące... najważniejsze...
  2. nerwus ze mnie okropny jestem szczęśliwa, moje wewnętrzne dziecko słucha dwóch nutek na okrągło a ja dorosła... lec czasie, tylko o to cię proszę... spędza mi sen z powiek jak rodzice moi i skarbka na coś zareagują co wyjdzie na jaw latem... nie dziecko... takie słodkie, znaczące... najważniejsze...
  3. dla mnie taki asertin w pewnym momencie stał się za silny; lecę na citalopramie właśnie... odstawiam rispolept, lekarz wprowadza mi abilify - póki co, po tym nowym leku okropnie suszy (zawsze tak jest przy nowych)... podejrzewam, że na tych antypsychotycznych polecę dopóki u tego lekarza nie przerobię pewnych rzeczy (jest jednocześnie terapeutą)... przekonania typu: każdy błąd to koniec świata, koncentrowanie się na błędach a nie dostrzeganie tego co mi się udało lub pomniejszanie tego doprowadziły mnie do psychozy; a skoro ich się nauczyłam to mogę się oduczyć - jestem gotowa na przysłowiowy pot, krew i łzy... z diagnozą myślenia psychotycznego od psychologa pisałam i obroniłam pracę magisterską chociażby... dobrze radziłam sobie na stażu... ostatnio moje lęki znacznie osłabły (czy to wpływ tego nowego leku?) i lepiej radzę sobie z samodzielnym wychodzeniem z domu, już nie boję się iść gdzieś i złożyć cv osobiście...
  4. dla mnie taki asertin w pewnym momencie stał się za silny; lecę na citalopramie właśnie... odstawiam rispolept, lekarz wprowadza mi abilify - póki co, po tym nowym leku okropnie suszy (zawsze tak jest przy nowych)... podejrzewam, że na tych antypsychotycznych polecę dopóki u tego lekarza nie przerobię pewnych rzeczy (jest jednocześnie terapeutą)... przekonania typu: każdy błąd to koniec świata, koncentrowanie się na błędach a nie dostrzeganie tego co mi się udało lub pomniejszanie tego doprowadziły mnie do psychozy; a skoro ich się nauczyłam to mogę się oduczyć - jestem gotowa na przysłowiowy pot, krew i łzy... z diagnozą myślenia psychotycznego od psychologa pisałam i obroniłam pracę magisterską chociażby... dobrze radziłam sobie na stażu... ostatnio moje lęki znacznie osłabły (czy to wpływ tego nowego leku?) i lepiej radzę sobie z samodzielnym wychodzeniem z domu, już nie boję się iść gdzieś i złożyć cv osobiście...
  5. http://seksualnosc-kobiet.pl/problemy/przemoc_seksualna_jak_pomoc_sobie odnośnie tych sesji opieki opisanych w artykule... ostatnio takiej doświadczyłam, nieplanowanej - za dużo informacji dostałam o tym kuzynie który próbował... od kuzynki, nieświadomej co jest grane... przy niej ledwo się trzymałam, kwaśne miny zwalałam na karb wyjątkowo bolesnego okresu a jak pojechała wybuchłam, pół dnia atak paniki, płacz... zawinęłam się ciasno w kokonik z koca, a jak narzeczony wrócił z zakupów płakałam, wyklinałam... a on mnie trzymał za rękę, głaskał... musiałam się wyryczeć; po takiej sesji odżyłam...
  6. http://seksualnosc-kobiet.pl/problemy/przemoc_seksualna_jak_pomoc_sobie odnośnie tych sesji opieki opisanych w artykule... ostatnio takiej doświadczyłam, nieplanowanej - za dużo informacji dostałam o tym kuzynie który próbował... od kuzynki, nieświadomej co jest grane... przy niej ledwo się trzymałam, kwaśne miny zwalałam na karb wyjątkowo bolesnego okresu a jak pojechała wybuchłam, pół dnia atak paniki, płacz... zawinęłam się ciasno w kokonik z koca, a jak narzeczony wrócił z zakupów płakałam, wyklinałam... a on mnie trzymał za rękę, głaskał... musiałam się wyryczeć; po takiej sesji odżyłam...
  7. U mnie to masakra, drażni, denerwuje mnie wszystko. Nawet zwykłe, codzienne normy społeczne. Zaczyna się gdzieś w 3 tygodniu cyklu i trwa do końca miesiączki. Skarbek ma przechlapane, tym bardziej że leki mi opóźniają okres. A jedynym, naprawdę skutecznym lekiem jest jego tulenie. Pomaga też kawa, muzyka i dobra książka. Kobitki, jak to jest u was? Mężczyźni, jak radzicie sobie gdy wasza partnerka przez to przechodzi?
  8. U mnie to masakra, drażni, denerwuje mnie wszystko. Nawet zwykłe, codzienne normy społeczne. Zaczyna się gdzieś w 3 tygodniu cyklu i trwa do końca miesiączki. Skarbek ma przechlapane, tym bardziej że leki mi opóźniają okres. A jedynym, naprawdę skutecznym lekiem jest jego tulenie. Pomaga też kawa, muzyka i dobra książka. Kobitki, jak to jest u was? Mężczyźni, jak radzicie sobie gdy wasza partnerka przez to przechodzi?
  9. Zdecydowanie wolę książki pisane przez ludzi z kręgu naszej kultury. Z niektórych amerykańskich wieje hurraoptymizmem. Wieczną pogonią za tym co "naj" (jak trochę nad sobą popracować...). Nie mówię by się nie zmieniać, nie doskonalić ale takie gonienie przez całe życie - w tym za jak najlepszą samooceną niezależnie od sytuacji - musi być okropnie męczące i frustrujące. Nathaniel Branden ("6 filarów...") sobie zaprzecza. Dopiero po 2/3 książki omawia wpływ dzieciństwa na samoocenę, wcześniej rzuci, ot tak jakby było to mało istotne. Opisując jeden z filarów samooceny pisze że niekoniecznie chodzi o pracę zawodową a cały rozdział, omawiany filar odnosi się właśnie do tego. Tłumacz książki to osoba stereotypowo myśląca o rolach płciowych. Książka jest generalnie pisana w rodzaju męskim ale w dwóch miejscach odnoszących się do domu zastosowano rodzaj żeński. Od książek Louise Hay to już oczy bolały. Jestem sceptyczna i nie wierzę w to co ona pisze. Nadmiar hurraoptymizmu. Sensowna jest S.Forward w "Toksycznych Rodzicach", jakkolwiek też obiecuje gruszki na wierzbie że konfrontacja z rodzicami, wywalenie swoich żalów przyniesie poprawę relacji. A co, jeśli tylko pogorszy bądź obie strony do końca życia będą się awanturować lub wyprą się siebie? Alice Miller, ktoś z "naszych" kulturowo jest konkretna. Lubię w tych książkach dokładne omówienie tematu, nie obiecywanie gruszek na wierzbie. Prowadzenie, dla niektórych wstęp do własnych uczuć, początek terapii. Wracam do nich jak mam doła i chcę popłakać.
  10. Zdecydowanie wolę książki pisane przez ludzi z kręgu naszej kultury. Z niektórych amerykańskich wieje hurraoptymizmem. Wieczną pogonią za tym co "naj" (jak trochę nad sobą popracować...). Nie mówię by się nie zmieniać, nie doskonalić ale takie gonienie przez całe życie - w tym za jak najlepszą samooceną niezależnie od sytuacji - musi być okropnie męczące i frustrujące. Nathaniel Branden ("6 filarów...") sobie zaprzecza. Dopiero po 2/3 książki omawia wpływ dzieciństwa na samoocenę, wcześniej rzuci, ot tak jakby było to mało istotne. Opisując jeden z filarów samooceny pisze że niekoniecznie chodzi o pracę zawodową a cały rozdział, omawiany filar odnosi się właśnie do tego. Tłumacz książki to osoba stereotypowo myśląca o rolach płciowych. Książka jest generalnie pisana w rodzaju męskim ale w dwóch miejscach odnoszących się do domu zastosowano rodzaj żeński. Od książek Louise Hay to już oczy bolały. Jestem sceptyczna i nie wierzę w to co ona pisze. Nadmiar hurraoptymizmu. Sensowna jest S.Forward w "Toksycznych Rodzicach", jakkolwiek też obiecuje gruszki na wierzbie że konfrontacja z rodzicami, wywalenie swoich żalów przyniesie poprawę relacji. A co, jeśli tylko pogorszy bądź obie strony do końca życia będą się awanturować lub wyprą się siebie? Alice Miller, ktoś z "naszych" kulturowo jest konkretna. Lubię w tych książkach dokładne omówienie tematu, nie obiecywanie gruszek na wierzbie. Prowadzenie, dla niektórych wstęp do własnych uczuć, początek terapii. Wracam do nich jak mam doła i chcę popłakać.
  11. detektywmonk - pamiętaj tylko że wynik został uogólniony na podstawie jakiejś próby badawczej; być może gdyby wziąć inną grupę ludzi zgadzałoby się 25;100;45%...
  12. detektywmonk - pamiętaj tylko że wynik został uogólniony na podstawie jakiejś próby badawczej; być może gdyby wziąć inną grupę ludzi zgadzałoby się 25;100;45%...
  13. nie ma to jak wywinąć orła w zaspie...
  14. nie ma to jak wywinąć orła w zaspie...
  15. małpka bubu

    Terapia

    jak mnie wczoraj rozwalił fragment pewnej książki już wiedziałam że na następnej wizycie chcę zacząć zajmować się relacjami rodzinnymi, tak, na następnej (za miesiąc),już, pali się; pierwsza wizyta była ogólnym zebraniem informacji... tyle we mnie żalu, wk****... jak przeprogramować się na myślenie o sobie dobrze, bo na razie ciągle myślę ich kategoriami, ciągle w głowie odbicie ich słów...
  16. małpka bubu

    Terapia

    jak mnie wczoraj rozwalił fragment pewnej książki już wiedziałam że na następnej wizycie chcę zacząć zajmować się relacjami rodzinnymi, tak, na następnej (za miesiąc),już, pali się; pierwsza wizyta była ogólnym zebraniem informacji... tyle we mnie żalu, wk****... jak przeprogramować się na myślenie o sobie dobrze, bo na razie ciągle myślę ich kategoriami, ciągle w głowie odbicie ich słów...
  17. barsinister, dlaczego zakładasz że w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia nie zareaguję prawidłowo (nie znając mnie, kierując się byc może stereotypami, byc może tym co przeczytałaś/eś w kilku publikacjach... gdzieś tu już pisałam że jestem przeciwko wtłaczaniu mnie w sztywne normy i nie lubię gdy ktoś zakłada że w danej sytuacji zareaguję dokładnie tak jak opisał to autor danej publikacji, pamiętaj że gdy ktoś pisze że 60% w danej próbie badawczej reaguje tak, zawsze jest te 40% które zareaguje inaczej; poza tym wyniki mogą byc zupełnie inne jeśli weźmie się inną próbę) ? w podanej przez ciebie sytuacji przechodzimy na drugą stronę ulicy i ich omijamy... w ogóle, gdy jest późna noc wracamy oświetloną, główną trasą, nie żadnymi tam podejrzanymi skrótami, korzystamy z linii nocnych, taksówek... byłam już w podobnych sytuacjach, szliśmy wieczorem ze skarbkiem/znajomymi a tu grupka rozwrzeszczanych podrostków - reagowałam jak opisałam, przeszło się na drugą stronę ulicy i spokojnie ich ominęliśmy... co ma to do odmiennych poglądów? a to, że jeśli otoczenie wymaga od ciebie identycznych a ty myślisz inaczej... prosty przykład, że większośc myśli że pacjent psychiatryczny ma byc zależny od rodziny, lekarza itp... a ja uważam że choroba psychiczna to nie wyrok, że dla mnie wzorem są osoby aktywne,nie rezygnujące ze swoich pasji i marzeń mimo ułomności... albo jak większośc twojego otoczenia wymaga standardowych kulturowych ról płciowych a ty chcesz się odciąc i życ po swojemu, jako facet zapłakac a jako kobieta wnieśc szafę...
  18. barsinister, dlaczego zakładasz że w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia nie zareaguję prawidłowo (nie znając mnie, kierując się byc może stereotypami, byc może tym co przeczytałaś/eś w kilku publikacjach... gdzieś tu już pisałam że jestem przeciwko wtłaczaniu mnie w sztywne normy i nie lubię gdy ktoś zakłada że w danej sytuacji zareaguję dokładnie tak jak opisał to autor danej publikacji, pamiętaj że gdy ktoś pisze że 60% w danej próbie badawczej reaguje tak, zawsze jest te 40% które zareaguje inaczej; poza tym wyniki mogą byc zupełnie inne jeśli weźmie się inną próbę) ? w podanej przez ciebie sytuacji przechodzimy na drugą stronę ulicy i ich omijamy... w ogóle, gdy jest późna noc wracamy oświetloną, główną trasą, nie żadnymi tam podejrzanymi skrótami, korzystamy z linii nocnych, taksówek... byłam już w podobnych sytuacjach, szliśmy wieczorem ze skarbkiem/znajomymi a tu grupka rozwrzeszczanych podrostków - reagowałam jak opisałam, przeszło się na drugą stronę ulicy i spokojnie ich ominęliśmy... co ma to do odmiennych poglądów? a to, że jeśli otoczenie wymaga od ciebie identycznych a ty myślisz inaczej... prosty przykład, że większośc myśli że pacjent psychiatryczny ma byc zależny od rodziny, lekarza itp... a ja uważam że choroba psychiczna to nie wyrok, że dla mnie wzorem są osoby aktywne,nie rezygnujące ze swoich pasji i marzeń mimo ułomności... albo jak większośc twojego otoczenia wymaga standardowych kulturowych ról płciowych a ty chcesz się odciąc i życ po swojemu, jako facet zapłakac a jako kobieta wnieśc szafę...
  19. napisałam ci wyraźnie - chcesz to bądź zależna od innych... uważasz że niezależność to mit - twoja ryba jestem zbyt dumna by zrezygnować z nauki tej niezależności... tak, nazwij sobie jak chcesz, że jest to na poziomie 2 letniego dziecka które uczy się mówić nie... uważam tylko że to zaburzenie to nie wyrok, w żadnym razie nie obliguje mnie do przyjęcia stereotypowej roli... dostosować się do ogólnych norm społecznych to co innego, a mieć np. inne poglądy polityczne niż współlokatorzy to drugie i o taką niezależność mi chodzi... by nie być przedłużeniem osobowości rodziców, partnera, terapeuty, pracodawcy itp... podziwiam niepełnosprawne osoby które mimo swoich ułomności nie rezygnują z życia, pasji; np. taki Jan Mela który zdobywał bieguny... i to tacy ludzie są dla mnie autorytetem, pokazują że mimo ułomności można sięgać gwiazd...
  20. napisałam ci wyraźnie - chcesz to bądź zależna od innych... uważasz że niezależność to mit - twoja ryba jestem zbyt dumna by zrezygnować z nauki tej niezależności... tak, nazwij sobie jak chcesz, że jest to na poziomie 2 letniego dziecka które uczy się mówić nie... uważam tylko że to zaburzenie to nie wyrok, w żadnym razie nie obliguje mnie do przyjęcia stereotypowej roli... dostosować się do ogólnych norm społecznych to co innego, a mieć np. inne poglądy polityczne niż współlokatorzy to drugie i o taką niezależność mi chodzi... by nie być przedłużeniem osobowości rodziców, partnera, terapeuty, pracodawcy itp... podziwiam niepełnosprawne osoby które mimo swoich ułomności nie rezygnują z życia, pasji; np. taki Jan Mela który zdobywał bieguny... i to tacy ludzie są dla mnie autorytetem, pokazują że mimo ułomności można sięgać gwiazd...
  21. zielona miętowa, spływa po mnie to co mówisz, po pierwsze doucz się, kryzys tożsamości nie występuje w wieku 2 lat; po drugie nie zamierzam ci wchodzic w tyłek i udowadniac jak to bardzo akceptuję twoje normy... zdaje się że w innym temacie, tym gdzie pisałam o ciąży już się żarłyśmy... osobowośc chwiejna emocjonalnie nie świadczy o mojej wartości jako człowieka... nie będę wchodzic w rolę chorej, tj. zależnej od innych i grzecznie przyjmującej leki... to tylko parę literek, nie coś co mam wyżarte na czole... chcesz, to bądź zależna od lekarza i innych ale nie masz prawa naginac mnie do takich norm... jestem na to zbyt dumna i niezależna...
  22. zielona miętowa, spływa po mnie to co mówisz, po pierwsze doucz się, kryzys tożsamości nie występuje w wieku 2 lat; po drugie nie zamierzam ci wchodzic w tyłek i udowadniac jak to bardzo akceptuję twoje normy... zdaje się że w innym temacie, tym gdzie pisałam o ciąży już się żarłyśmy... osobowośc chwiejna emocjonalnie nie świadczy o mojej wartości jako człowieka... nie będę wchodzic w rolę chorej, tj. zależnej od innych i grzecznie przyjmującej leki... to tylko parę literek, nie coś co mam wyżarte na czole... chcesz, to bądź zależna od lekarza i innych ale nie masz prawa naginac mnie do takich norm... jestem na to zbyt dumna i niezależna...
  23. dziś znów mi się śnił ten kuzyn, w tym samym śnie były jakby dwie odsłony - z jednej strony znów było jak dawniej a z drugiej dokończył niszczycielskie dzieło sprzed 12 lat... brr, trzeba było zapic kawą... drugi - zacinająca się płyta...
×